Fear of the Fade

    Draco
    Draco
    Lost Soul

    Punkty : 2353
    Liczba postów : 49
    Wiek : 29

    Fear of the Fade - Page 3 Empty Re: Fear of the Fade

    Pisanie by Draco Nie 14 Kwi 2019, 01:40

    Zmęczenie zaczynało wychodzić, gdyż Isella zupełnie zapatrzyła się w ogień. Nie mogła przestać, niemalże zahipnotyzowana. Dopiero gdy Solas skomplementował ją, kobieta drgnęła, zwracając w stronę mężczyzny swoje spojrzenie. Uśmiechnęła się, ewidentnie zawstydzona. Zupełnie się zapomniała, nie myślała o niczym, po prostu patrzyła na piękno żywiołu.
    Podała mu swój kieliszek, ledwie tknięty.
    - Wypij, jeśli chcesz - mruknęła, podnosząc się z materaca.
    Sięgnęła do swojego ubioru, ewidentnie zamierzając się przebrać. Zajęła się rozpinaniem drobnych guziczków miękkiej koszuli, którą miała na sobie w kolorze jasnego beżu. Gdy ta została już rozpięta, w dwóch ruchach pozbyła się materiału z swoich ramion, niepotrzebny jej w tej chwili materiał porzuciła na łóżku. Ten sam los spotkał buty. Wpierw musiała przycupnąć na łożu, by móc rozwiązać długie obuwie, a następnie zdjąć je. Dopiero teraz czuła, jak bardzo piekły ją stopy. Jej twarz nie miała na sobie grymasu dyskomfortu.
    Na szczęście już wcześniej wzięła kąpiel, spała zresztą przecież. Tym razem może uśnie bez środków uspokajających, chociaż niepokój cały czas gdzieś był z tyłu głowy, nie odpuszczał.
    Rozpięła spodnie, ściągając je z smukłych ud. Chwilę później była w koszuli ukochanego, świeżo wypranej, pachnącej kwiatami. Wyciągnęła spod tuniki stanik.
    Zebrała wszystkie części swojej garderoby do jednej kupki, zostawiając je na szezlongu tuż przy wyjściu, coby łatwiej było służbie.
    Gdy skończyła się przebierać, Solas skończył kolejną lampkę wina.
    - Chodź, połóż się. Poczytam ci.
    Głos kobiety był ciepły, miękki i niezbyt nachalny. Uśmiechnęła się do niego lekko, odgarniając włosy z twarzy.
    Pan Vincent
    Pan Vincent
    Tempter

    Punkty : 2244
    Liczba postów : 102
    Wiek : 30

    Fear of the Fade - Page 3 Empty Re: Fear of the Fade

    Pisanie by Pan Vincent Nie 14 Kwi 2019, 01:53

    Nie istniała siła, która potrafiłaby go powstrzymać przed oddaniem ukochanej uśmiechu, gdy siadała obok niego z książką w dłoni. Wino zdążyło mu już delikatnie zaszumieć w głowie (nie chciał się „chwalić”, ale w dużym stopniu pomagał mu absolutny brak pożywienia), a mięsnie wciąż sprawiały wrażenie rozluźnionych kąpielą – czy mogło więc być coś przyjemniejszego od perspektywy ułożenia się tuż przy tak znajomym, ukochanym ciele i wsłuchanie się w łagodny, kojący głos, czytający mu jedną z wybranych przez nich opowieści?
    - Oczywiście – zgodził się natychmiast, nie trudząc się nawet z nałożeniem na siebie ofiarowanych mu przez Inwkwizytorkę spodni; był już tak zmęczony, że chciał się jedynie ułożyć i zasnąć.
    Dłoń zapiekła lekko, gdy wsuwał ją pod poduszkę, należącą do Iselli, by móc znaleźć się odrobinę bliżej niej; z głową, ułożoną na jej drobnym ramieniu, pozwolił sobie na przymknięcie powiek, wyciszenie umysłu.
    - Czytaj, proszę – zachęcił ją, nie starając się nawet walczyć z wirowaniem w głowie; było tak lekkie, tak… przyjemne…
    Pomieszczenie wypełniły słowa, odczytywane miękkim, kobiecym głosem – opowiadały o odległych krainach, skutych wiecznym lodem, o dzielnych wybrańcach i magicznych artefaktach, które niegdyś rządziły ludzkim światem. I choć Solas wiedział, że ów historia należała do absolutnie zmyślonych, gdzieś w jego głowie tliło się przejęcie, oczekiwanie na dalsze losy bohaterów – niepokój o to, że coś mogłoby się im stać i…
    Nie minęła godzina, gdy odgłos przewracanej strony splótł się z jego głębokim westchnieniem – gładko wygolona głowa przetoczyła się z ramienia ukochanej na poduszkę i nawet nie zwrócił na to uwagi; na twarzy Starożytnego malował się absolutny spokój. I wszystko to było zasługą Iselli. Jedynej kobiety, która potrafiła wygonić z niego każde demony.

    Dorian wciąż nie rozumiał, co kierowało jego przyjaciółką, gdy tak po prostu wybaczała Solasowi kolejne kłamstwa (niekiedy doprawdy bezczelne) odnajdując je, jako codzienność.
    Co miał jeszcze odstawić ten bezmyślny dureń, by dotarło do niej, że w ogóle jej nie szanował? Uważał ją za głupią, albo niezdolną do zrozumienia swych żałosnych intryg i łaknienia mocy, które…
    No, do końca nie wiedział, o co chodziło – udało mu się podsłuchać parę rozmów, to prawda, ale żaden z zasłyszanych fragmentów nie dawał mu jeszcze pożądanej całości i właśnie to go okropnie martwiło.
    Po co była mu ta cała magia i czemu tak dziwnie się przez nią zachowywał? Nauki, które udało mu się pobrać z Tevinteru, nigdy nie obejmowały „pożyczanej” mocy. Każdy dysponował potęgą własną, lub czerpaną z artefaktu, ale nigdy… nigdy nie z „kogoś”. Wszystko to było tak dziwne i osobliwe, że momentami nie miał do tego po prostu głowy. No, ręce opadały, naprawdę.
    Głupia Isella i jej miłość do jeszcze głupszego, głupiego idioty – Solasa.
    - Khadan – odezwał się cicho Byk – znów gnieciesz swoją babeczkę.
    - Nie ma ich na śniadaniu – odpowiedział mu zamiast przejmowania się okruszkami, sypiącymi się z zaciśniętych palców na talerz. – Znowu.
    - Może śpią – podsunął jego narzeczony, widocznie znudzonym tonem. – Mógłbyś przestać ciągle o nich gadać.
    - Mógłbym, ale tego nie zrobię. Martwię się o nią – rzucił kwaśno. – To nie w porządku, że za nim łazi, mimo, że on absolutnie na to nie zasługuje. I pewnie przez niego ślęczy teraz po bibliotekach i…
    - Nie ma ich w bibliotece – wcięła się Variell, sięgając po dzbanek z sokiem. – Merrill i ja byłyśmy tam przed chwilą i nikogo nie było.
    - Poranne zaliczanie tytułów – podsunął Qunari, uśmiechając się wymownie. Rudowłosa elfka odpowiedziała mu tym samym, wyuzdanym grymasem, nie zaszczycając ich jednym komentarzem. Ale Doriana nie interesowało jej pieprzenie, miał o wiele ważniejsze sprawy na głowie.
    - No to gdzie oni są – żachnął się, odsuwając od siebie talerz. – Wie ktoś?
    - Śpią! – Merrill przewróciła oczami, kręcąc głową. – Możesz ich zawołać, z tego, co wiem, Josie i tak miała ich zaraz budzić.
    - Żebyś wiedziała – rzucił buńczucznie, podnosząc się ze swego miejsca. – Urządzę im pobudkę życia. Jeśli Iselli widzi się nie spanie po nocach żeby wybaczać temu dupkowi, to…
    - Pokażesz jej, że dostanie wtedy dobre śniadanie?
    - Vishante kaffas, zwariuję z tobą! – rzucił tylko wściekle i udał się pośpiesznie schodami na górę.
    I tym jednym razem nie bawił się w żadne pukanie – wparował tam, wyniosły i wściekły, jak do siebie, pozwalając, by drzwi trzasnęły za nim głucho, odbijając się od ściany.
    Skłamałby, gdyby powiedział, że widok Solasa, prostującego się gwałtownie w pościeli, nie sprawił mu dzikiej przyjemności.
    - Dobiega południe – rzucił oskarżycielsko; jego oczy zwęziły się wyraźnie, gdy dostrzegł, że Starożytny nie miał na sobie żadnych ubrań.
    Świetnie, więc Isella postanowiła mu naprawdę ciepło wybaczyć. Och, wyśmienicie. Ten łysy skurwiel pewnie cieszy się z tego, że sprawił jej przykrość. Przecież mógł ją sobie wtedy bezkarnie przepraszać.
    - Josephine prosiła żebym was obudził. Głupio mi przypominać, ale każde z was ma obowiązki, zdajecie sobie z tego sprawę? Miłego dnia – rzucił na odchodne, opuszczając pomieszczenie, nim którekolwiek zdążyło jakoś na to zareagować.
    Ależ był na nich wściekły!
    Draco
    Draco
    Lost Soul

    Punkty : 2353
    Liczba postów : 49
    Wiek : 29

    Fear of the Fade - Page 3 Empty Re: Fear of the Fade

    Pisanie by Draco Nie 14 Kwi 2019, 02:29

    Gdy tylko Isella zauważyła, że Solas odpłynął w końcu do słodkiej krainy snów i był przy tym niezwykle spokojny, jego mimika twarzy była całkowicie odprężona, jasnowłosa odłożyła książkę na nocny stolik. Przykryła mężczyznę szczelniej, upewniła się, że wszystko było w porządku i ucałowała go czule w policzek. Delikatnie objęła go w pasie i niebawem zasnęła, nie niepokojona już żadnym napadem paniki. Wyciszona i spokojna, choć na chwilę.
    Poranek mógł być równie słodki i ciepły, ale najwidoczniej ktoś zdecydował zupełnie inaczej. Dźwięk gwałtownie otwieranych drzwi, trzaskających wręcz zbudził także ją. Podskoczyła w łóżku, podnosząc się na łokciach gwałtownie, przygotowania do atakowania.
    Prawdę mówiąc, w ostatniej chwili powstrzymała się przed odruchowym rzuceniem zaklęcia, które odrzuciłoby napastnika na kilka metrów, których naturalnie w sypialni nie było. Szeroko rozwartymi oczyma patrzyła jednak na jej przyjaciela, niezwykle opryskliwego i niemiłego, z każdą sekundą coraz bardziej wręcz.
    Pierwszy szok i zastrzyk adrenaliny powoli schodził z jej ramion, zaczęła oddychać.
    - Ktoś tu chyba miał kiepski poranek - mruknęła Isella, przeciągając się. Kilka kości strzyknęło słyszalnie, co sprawiło, że jasnowłosa ruszyła się z posłania.
    Nim jednak zaczęła się ubierać, pierw podeszła do ukochanego.
    - Trzeba zmienić opatrunek. Chodź, pomogę ci - uśmiechnęła się delikatnie.
    Cały zabieg trwał dosłownie chwilę. Podrażniona skóra zdawała się być mniej czerwona, nieco łagodniejsza, niż w nocy. Rany wciąż miały błyszczące ślady krwi, ale było jej znacznie mniej, tak się przynajmniej zdawało. Potrzebowała jednak świeżych opatrunków i bandaży, to na pewno. Przeszła więc przez pokój, wzniecając przy okazji ogień w kominku.
    Solas kilka minut później miał już na nowo opatrzoną całą rękę. Nie pozostało im nic innego, jak ubrać się i zejść na spóźnione śniadanie.

    Jak się okazało, Dorian przekoloryzował sytuację. Zdecydowanie nie było jeszcze południa i choć, faktycznie, był późny poranek, to nie na tyle, by w ten sposób ich straszyć. Dobiegała dziesiąta, mogli się więc załapać na nieco spóźnione śniadanie. Miało to swoje plusy - mogli usiąść w mniejszej jadalni, tuż przy kuchni, gdzie zwykle jadała służba. Było to przytulne miejsce, o tej porze dnia całkowicie puste. Dawało im to trochę prywatności i pozwalało na to, aby spożyli posiłek w spokoju i ciszy.
    - Martwi mnie to, że chcesz dalej wykonać swój plan... - zaczęła niepewnie, wzdychając ciężko. Skubnęła nieco rogalika. - Nie chodzi o sam fakt, że chcesz, tylko kiedy chcesz. Falon'Din był niezwykle zainteresowany tym, czy podejmiesz się raz jeszcze zdjęcia zasłony, czy masz na to sposób, artefakty. Chciał wiedzieć wszystko. Zależało mu na tym zbyt bardzo, jeśli rozumiesz co mam na myśli.
    Isella upiła kilka łyków soku pomarańczowego, zamyślając się przez chwilę.
    - Wiem, gdzie jest kula, której szukasz. Dostać się tam może być trochę trudno, ale wiem dokładnie, gdzie się znajduje.
    Pan Vincent
    Pan Vincent
    Tempter

    Punkty : 2244
    Liczba postów : 102
    Wiek : 30

    Fear of the Fade - Page 3 Empty Re: Fear of the Fade

    Pisanie by Pan Vincent Nie 14 Kwi 2019, 14:26

    - I dopiero teraz mi o tym mówisz – odpowiedział od razu, nie kryjąc przy tym swego zdziwienia. Dlaczego nie powiedziała mu o tym zeszłej nocy, wcześniej, kiedy mogli zacząć działać od razu, nie czekając, nie bawiąc się w głupie odpoczynki i…
    Musiał się uspokoić. Musiał się natychmiast uspokoić, albo to mogło się naprawdę źle skończyć. Nie chciał przynosić wstydu; ani sobie, ani jej.
    W pierwszej chwili zamilkł więc, nie odnajdując w sobie odpowiednich słów na tak bezpośrednią wylewność ukochanej. Owszem, miał świadomość, że w końcu musieli o tym porozmawiać, ale w jakiś sposób przepełnione spokojem milczenie odpowiadało mu znacznie bardziej; było, bowiem na tyle wygodne, że nie musiał zastanawiać się na odpowiedziami, dobierać słów, pilnować się, by nie brzmieć pretensjonalnie, lub gorzko.
    I nie było to wcale takie proste, kiedy chodziło o sprawę tak delikatnej natury – sprawę, na której w obecnej chwili zależało mu bardziej, niż na czymkolwiek innym. A jednak wbrew swojemu ogólnemu nastawieniu, wziął sobie wyznanie ukochanej do serca i głowy, wertując je ostrożnie, niczym stronice starej, gotowej rozsypać się w każdej chwili księgi. Ponieważ to, co powiedziała mu Inkwizytorka wydało mu się… niezwykle trafne. Podejrzanie pasujące, składające ogół jego pytań i wątpliwości w całość…
    …która przerażała go bardziej, niż się tego spodziewał.
    Bo co, jeśli jego śledztwo zamykało się w swej pomyślności tylko i wyłącznie dlatego, że pasowało to Ilasdarowi? A jeśli to on podsuwał im kolejne dowody i podania, naprowadzał ich na odpowiednie miejsca? Szeptał swe teorie do uszu, gdy oddawali się urywanym, przepełnionym wizjami snom, o których tak bardzo nie chciał myśleć, kiedy się budził?
    Z początku był pewien, że za niepokojącymi wizjami stała Andruil, ale teraz, gdy miał okazję dłużej się nad tym zastanowić, wszystko to traciło sens na rzecz szaleńczego uśmiechu i gadzich, żółtych ślepi.
    Zadrżał niekontrolowanie, odkładając z brzdękiem ledwie napoczętą filiżankę z herbatą. Błękitne tęczówki zwróciły się w kierunku ukochanej, zatapiając się bez skrępowania w ich szmaragdowej zieleni.
    - Rozumiem – odpowiedział wolno, nieco zduszonym głosem. Smukła dłoń powędrowała do nieco wychudłego policzka, pocierając go w zamyśleniu. – Rozumiem – powtórzył ciszej, zawisając ciężko na ławie. – Ale wciąż nie wiem, czemu nie powiedziałaś mi o kuli… Każda sekunda oddala nas od niej na korzyść Falon’Dina, zdajesz sobie z tego sprawę? Jaką możesz mieć pewność, że nadal się tam znajduje?
    Draco
    Draco
    Lost Soul

    Punkty : 2353
    Liczba postów : 49
    Wiek : 29

    Fear of the Fade - Page 3 Empty Re: Fear of the Fade

    Pisanie by Draco Nie 14 Kwi 2019, 15:03

    - Chciałam powiedzieć, ale wtedy wszyscy do nas przyszli. A później - Isella westchnęła, odkładając rogala na talerz. Otrzepała dłonie z okruchów pieczywa. - To nie był dobry moment. Potrzebowaliśmy odpoczynku. Poza tym, ta informacja mogła poczekać do poranka. Kula znajduje się praktycznie przy lawie, tak głęboko w ziemi. Otaczają ją całe zastępy pomiotów, mam wrażenie, że to ich główne leże. Dostać się tam jest prawie niemożliwością bez odpowiedniego, bardzo długiego przygotowywania się. Nawet gdyby się o tym dowiedział właśnie teraz, nie byłby w stanie zapuścić się w tamte tereny tak po prostu. Na szczęście my będziemy mogli, już całkiem niedługo. Wyprawa była niemalże całkowicie przygotowana przed... wszystkim, co się wydarzyło.
    Isella upiła kilka łyków soku. Spojrzała na mężczyznę, nie bojąc się jego spojrzenia. Westchnęła cicho.
    - Niemniej jednak, nie ma w tym momencie bezpieczniejszego miejsca dla tego artefaktu, niż tamta zapomniana świątynia. Dlatego nie możemy jej wyciągnąć, dopóki Falon'Din jest zdolny do wykonywania ruchów, do robienia tego, na co ma ochotę. On ma plany w związku z Zasłoną i to całkiem konkretne. Nie wiem jakie, nie był tak głupi, aby się nimi dzielić, ale one istnieją, kiełkują. Nasze ucieczki pokrzyżowały mu nieco plany, aczkolwiek nie na tyle, by całkowicie zbić go z tropu. To on powinien być naszym celem w tym momencie, nie Zasłona. Zrzucenie jej, gdy Ilasdar kroczy po świecie to byłoby okropnie głupie posunięcie.
    Pan Vincent
    Pan Vincent
    Tempter

    Punkty : 2244
    Liczba postów : 102
    Wiek : 30

    Fear of the Fade - Page 3 Empty Re: Fear of the Fade

    Pisanie by Pan Vincent Nie 14 Kwi 2019, 17:13

    - Wnętrze ziemi – powtórzył niepewnie, nie potrafiąc do końca uwierzyć w słowa ukochanej. Miały one sens, oczywiście, że miały, ale założenie, że starożytny artefakt zagrzebał się w ziemi (lub ktoś mu w tym pomógł, rzecz jasna) było nieco… Nie, było całkiem szalone. Kto mógłby to zrobić?
    Przynajmniej jeden element okazał się być całkiem spodziewanym – tam, gdzie piętrzyła się pradawna magia, pojawiały się także pomioty – ta prawda była stara jak świat i stała w swych założeniach. Nie oznaczało to jednak, że była to jakkolwiek dobra wiadomość. Isella zapomniała bowiem o pewnym dość istotnym szczególe, który w tym wypadku działał znacząco na korzyść ich nieprzyjaciela.
    - Ilasdar nauczył się w jakiś sposób kontrolować poczynania cieni – przypomniał jej łagodnie, ujmując drobną dłoń w swoją własną, znacznie chłodniejszą.  – To niewiele w porównaniu do istot, kryjących się pod ziemią, ale wciąż stanowi dla nas ogromne zagrożenie. Cienie nie są całkiem bezmyślne, potrafią pamiętać... szeptać. Obawiam się, że musimy się śpieszyć, vhenan. Każda mijana chwila przybliża go do sukcesu, a nas, analogicznie…
    - Tu jesteście! – Josephine wkroczyła do kuchni, kręcąc głową z wyraźną dezaprobatą. – Szukam was i szukam… Isello, ten elf ze świątyni… Abelas – poprawiła się, spuszczając z zakłopotaniem głowę – Prosił mnie żebym cię znalazła i przekazała ci, że chciałby się zobaczyć. Prywatnie – tu pozwoliła sobie na krótkie spojrzenie w kierunku Solasa…
    …któremu natychmiast się ono wyjątkowo nie spodobało.
    - Oczekuje na ciebie w ogrodach, tych południowych. Przekażę mu, że poinformowałam cię o spotkaniu – dodała pośpiesznie, składając dłonie na plecach, by oddalić się w kierunku wyjścia swym miękkim, eleganckim krokiem. O ile gracja, z którą poruszała się Inkwizytorka, była całkowicie naturalna, o tyle ta, którą wykazywała się Josephine, musiała być wyuczona – nosiła w sobie bowiem tyle znamion, właściwych ludzkiej arystokracji, że ciężko było ją pomylić z czymś innym.
    - W porządku – mruknął cicho, przyciągając do siebie drobne ciało elfki bliżej, tak, by przylgnęła ciasno do jego piersi. Był to dość osobliwy kontrast, gdy jego pozbawiona wyrazu twarz zaprzeczała gwałtownym, przepełnionym zniecierpliwieniem ruchom. – Pójdziesz teraz do Abelasa, a ja udam się do swojego pokoju – szepnął ostrożnie, jakby w obawie, że ktokolwiek mógłby ich teraz usłyszeć. – Uważaj na siebie, vhenan. Nie ufaj nikomu. Spotkajmy się wieczorem w piwnicznej bibliotece.
    Z tymi słowami wypuścił ją z ramion i oddalił się pośpiesznie, wizualizując sobie obraz potrzebnej im teraz księgi.
    Nie czekał na jej odpowiedź; wiedział, że utrudniłaby mu jedynie moment pożegnania, a nie mógł sobie w tej chwili pozwolić na jakiekolwiek trudności.
    Nie umiał też wiele poradzić na specyficzne ukłucie zazdrości, gdy Abelas zażyczył sobie obecności jego kobiety. Jakież to było bezczelne…
    O co mogło mu chodzić?

    - Inkwizytorko – Abelas wyprostował się dumnie, zwracając ku elfce swe bursztynowe tęczówki; dostrzegając ją wśród pokrytych grubą warstwą śniegu krzewów i zarośli, wykonał parę wyważonych kroków, minimalizując dzielącą ich odległość do zaledwie dwóch kroków. – Dziękuję za twe prędkie przybycie… Nie prosiłbym cię o nie bez wyraźnego powodu, wierzę, że rozumiesz – kontynuował, zachęcając ją niemo do powolnego spaceru. Powietrze wypełniał wciąż uszczypliwy zapach mrozu, ale gdzieś w tle mógł także wyczuć cichą obietnicę nadchodzącej wiosny; na tę chwilę wciąż nieosiągalną i odległą, a jednak, zbliżającą się ku Podniebnej Twierdzy wielkimi krokami.
    - Doznałem tej nocy niezwykłego snu – oznajmił, nie odnajdując radości w czynieniu zbędnych wstępów. Śnieg zaskrzypiał pod podeszwami wysokich butów, gdy odciskał na nim ślady każdym wyważonym krokiem. – W ów śnie widziałem elementy koniunkcji sfer, łączących się w jedną, stałą całość. Osiem kamieni, każdy jawiący się w innej barwie. Oznaczały żywioły, nacje, lub wymiary… ciężko mi to stwierdzić. Następną, niezwykle klarowną wizją jest mgła i wyłaniająca się z niej dłoń. Nie należy do osoby z tego świata. Mogłem zobaczyć białe włosy, czerwone oczy i… ból, dużo bólu. Ale to nie to skłoniło mnie do podzielenia się z tobą tym snem. Ostatnim bodźcem jesteś ty… Pomagasz tej istocie, widzę to bardzo wyraźnie. Jestem niemalże pewien, że to nie była zwykła wizja. Osiem kamieni, mgła, dłoń i ten… elf. To musiał być elf, ale… Starożytny. Zdradzały go rysy, bardzo kłócące się z dzisiejszym obrazem… Rozpoznałabyś go na pewno, jest bardzo wyjątkowy. Chciałbym żebyś zwracała większą uwagę na to, co dzieję się dookoła ciebie. Wierzę, że ten Starożytny będzie dla nas bardzo istotny… że przyda się naszej sprawie, jakakolwiek by ona nie była – dodał trochę ciszej. – Obiecaj mi, że będziesz uważać.
    Draco
    Draco
    Lost Soul

    Punkty : 2353
    Liczba postów : 49
    Wiek : 29

    Fear of the Fade - Page 3 Empty Re: Fear of the Fade

    Pisanie by Draco Wto 16 Kwi 2019, 00:49

    Zimno szczypało ją w nos i usta, które ledwie chwilę temu zostały zwilżone przez jej język w odruchu stresu.
    Nie lubiła przebywać w oddaleniu od Solasa, musiała to przyznać, choć sprawiało jej to trudność. Zawsze była raczej niezależną osobą, niezwykle sobie to zresztą ceniła. Tymczasem znikający z jej oczu ukochany teraz był wielkim problemem i nie potrafiła wyrzucić z głowy obawy, że coś mu się stanie, że jest w niebezpieczeństwie, nawet jeśli wiedziała o tym, że wcale tak nie jest.
    Śnieg chrzęścił pod jej butami, gdy schodziła schodami z murów, wkraczając na tereny ogrodu. Trudno byłoby pominąć Abelasa w tej niezwykłej, białej scenerii.
    Widząc jego vallaslin na twarzy, za każdym razem zastanawiała się nad tym, że wyglądał on dokładnie jak ten, który niegdyś nosiła. Ironia losu, był nawet w podobnym odcieniu - ten należący do Abelasa odznaczał się znacznie intensywniejszą zielenią, niemniej jednak podobieństwa były uderzające.
    Isella tęskniła czasem za vallaslinem. Nie wiedziała do końca dlaczego, być może twarz pozbawiona tatuażu w dalszym ciągu wydawała się trochę... nie jej. Całe życie była uczona, że jest to jakiegoś rodzaju duma, dziedzictwo, coś ważnego.
    Gdy Inkwizytorka usłyszała o kamieniach, pierwszym skojarzeniem były kule, należące do evanuris. Jedną z nich Isella miała wątpliwą przyjemność trzymać w dłoniach, co skończyło się... cóż, brakiem lewej dłoni, chociażby.
    Skojarzenie było jednakowoż naturalne, osiem kamieni, osiem kul, osiem evanuris. Teoretycznie. Byli jeszcze Zapomniani, dalsza część panteonu elfów, oni także posiadali swoje artefakty tego rodzaju, w związku z czym nie do końca to pasowało. Z drugiej strony, kilka osób z jej panteonu nie było już nawet żywe, jak chociażby Mythal...
    Isella ewidentnie odpłynęła w swoich rozmyślaniach, w związku z czym delikatne dotknięcie jej ramienia sprawiło, że podskoczyła niemalże w miejscu, patrząc rozszerzonymi źrenicami na Abelasa.
    - Przepraszam. Myślałam o... Artefaktach. Teoretycznie pasuje to do evanuris. Osiem kamieni, osiem kul, ale z drugiej strony, byli jeszcze Zapomniani... Elf. - Zamilkła całkowicie, ale tylko na chwilę. Spojrzała na mężczyznę, wzdychając cicho. - Białe włosy, czerwone oczy.
    Powtórzyła wolno, w myślach studiując cały panteon, który znała, innych Starożytnych, których miała okazję poznać. Nie była w stanie skojarzyć nikogo z podobną urodą, wiedziałaby o tym na pewno. Białe włosy i czerwone oczy nie zdarzają się zbyt często, w zasadzie w ogóle.
    - Dziękuję za podzieleniem się tym ze mną. Cały czas uważam, wbrew pozorom - Isella uśmiechnęła się delikatnie do mężczyzny.
    Nie kłamała. Sam fakt, że została przetrzymywana przez Falon'Dina... Cóż, technicznie sama tam weszła i doskonale wiedziała, jak może się to skończyć.
    Pan Vincent
    Pan Vincent
    Tempter

    Punkty : 2244
    Liczba postów : 102
    Wiek : 30

    Fear of the Fade - Page 3 Empty Re: Fear of the Fade

    Pisanie by Pan Vincent Wto 16 Kwi 2019, 01:24

    Z transu wyrwał go hałas – pojedynczy dźwięk, pozornie nieistotny, a jednak drażniący czuły słuch swą dziwaczną częstotliwością – był na tyle odległy, że uchwycenie jego źródła jawiło mu się jako niemożliwe do zogniskowania, ale znajdował się także na tyle blisko, że nie dało się go nie zauważać.
    Nie miał pojęcia, ile czasu zdążył już spędzić nad księgami… godzinę, dwie? Czas umykał mu wiecznie gdzieś, gdy przychodziło do karmienia się wiedzą, zwłaszcza taką, która wzbudzała sobą jego zainteresowanie.
    Poruszył ostrożnie ramionami, próbując się pozbyć przykrego uczucia zesztywnienia mięśni; wiedział, że ów sztywność nie przejdzie prędko (zwłaszcza wobec perspektywy piętrzącego się na biurku stosu z coraz to nowszymi dziełami), ale gdzieś w podświadomości rosło w nim pragnienie krótkiego spaceru, lub rozmowy – czegokolwiek, co pozwoliłoby mu choć na chwilę oderwać się od czytania.
    Mimowolnie przypomniał sobie znów o znajdującej się w kieszeni tuniki paczce z… osobliwymi skrętami. Variell nazywała je żartobliwie herbatą, ale Solas wiedział, że miały z nią one niewiele wspólnego. Wciśnięte w bibułkę zioło stanowił w większości tytoń i… cóż, woń, którą sobą rozsiewały była doprawdy przykra, ale czasem… Czasem palenie „herbaty” pozwalało mu się rozluźnić. I nie czyniła tego w tak inwazyjny i rozlazły sposób, w jaki czyniły to ukochane skręty rudowłosej Starożytnej. Działały krótką chwilę, pobudzały do pracy serce i umysł, a potem jedynym, co po sobie pozostawiały, tworzył ów charakterystyczny zapach, trzymający się uparcie dłoni i ubrań.
    Chyba mógł pozwolić sobie na chwilę… przyjemności. Drobną, pojedynczą. Nikt przecież nie musiał wiedzieć.
    Smukła dłoń powędrowała wolno w kierunku papierowej torebki, wydobywając z niej jednego ze skrętów; przesunął nim wolno między długimi palcami, ugniatając znajdujący się w środku tytoń. W zamyśleniu sięgnął do kolejnej księgi, wsuwając ustnik między wargi – końcówka zawiniątka już po chwili rozjarzyła się ciepłym żarem (wspomagana niemym zaklęciem), a pomieszczenie wypełniło się gęstymi wstęgami siwego dymu. Ten piętrzył się malowniczo pod sklepieniem biblioteki, przywodząc mu na myśl chmury, domy i fantastyczne zwierzęta.
    Nawet w dymie było coś kojącego, miłego oku. Przyjemnie było rozłożyć się nieco wygodniej na krześle i zadrzeć głowę do góry, pozwalając umysłowi odpłynąć w kierunku marzeń.
    Bogowie, gdyby ktokolwiek go teraz zobaczył… nie znał osoby, która zdołałaby go posądzić o dogadzanie sobie tego rodzaju używkami. Właściwie nigdy go do nich nawet nie ciągnęło – spędził całe życie, zadowalając się pojedynczymi lampkami wina i snami, a tym czasem…
    Andruil uwielbiała sobie zapalić.
    Przemknęło mu nagle przez myśl – momentalnie usadził się sztywniej na krześle, krztusząc się boleśnie. Serce przyśpieszyło swój rytm, dudniąc w klatce piersiowej, oczy rozszerzyły się w wyrazie niedowierzania, a dłonie, niby w amoku, sięgnęły po pióro, by…
    - Solasie? – rozległo się za jego plecami, przywołując go „do życia”. Obrócił się gwałtownie, mierząc się niemalże oko w oko z… Cariasem. – Palisz? – Skrytobójca uśmiechnął się półgębkiem, wyciągając mu papierosa z dłoni. Nie robiąc sobie wiele z zaskoczonej miny przełożonego, zaciągnął się nim mocno (jak można było to tak w siebie… wsysać?) i zgasił niedopałek o jeden z kamiennych filarów.   – Mam wszystko, o co prosiłeś. Potrzebujesz czegoś jeszcze?
    - Nie – odpowiedział cicho, walcząc z zakłopotaniem. – To wszystko. Chciałbym… proszę, nie wspominaj nikomu…
    - O twojej małej tajemnicy? – podsunął Starożytny, uśmiechając się przebiegle. – Oczywiście, mój drogi. Wszystkie twoje sekrety są ze mną bezpieczne, dobrze o tym wiesz.
    Draco
    Draco
    Lost Soul

    Punkty : 2353
    Liczba postów : 49
    Wiek : 29

    Fear of the Fade - Page 3 Empty Re: Fear of the Fade

    Pisanie by Draco Wto 16 Kwi 2019, 02:02

    Rozmowa z Abelasem niewiele później się skończyła i każde z nich musiało wracać do swoich obowiązków.
    Isella, z początku, chciała poszukać Solasa, niemniej jednak nie było jej to dane.
    - Inkwizytorko! Wybacz, że przeszkadzam, ale trzeba dopiąć na ostatni guzik wszelkie przygotowania związane z... wyprawą.
    Josephine była wyraźnie nieco niepewna przekazywaniem tego rodzaju informacji i było to całkowicie zrozumiałe, biorąc pod uwagę fakt, że całe poszukiwanie kul było owiane tajemnicą. Nikt o tym nie wiedział, poza tymi, którzy wtajemniczeni być musieli. Ściśle tajna operacja, można by rzec.
    Praca pochłonęła ją więc w dość znaczący sposób. Na tyle, że nastało późne popołudnie, nim w końcu mogła się oderwać od stosów papierów, planów, szczegółowych rysunków korytarzy prowadzących do podziemnej świątyni, szczególnych miejsc i uzgadniania strategii w porozumieniu z Szarymi Strażnikami. Ci, pochodzący z Fereldenu, a więc najbliższego im miejsca praktycznie nie istnieli i był to niezwłoczny fakt, niestety. Ich odbudowa zajmie zbyt dużo czasu, w związku z czym ich główną siłą mieli być Strażnicy z Weisshaupt. Nie było ich, być może, wystarczająco dużo, niemniej jednak musieli pracować z tym, co posiadali. W założeniu nikt nie miał umrzeć na tej wyprawie i Isella dopracowywała każdy, cholerny szczegół, aby właśnie tak było.
    Gdy pojawił się Dorian w drzwiach jej gabinetu, nie spodziewała się jego obecności. Nie była także świadoma tego, że nadchodzą kłopoty, których nie potrzebowała w tym stanie swojego ducha.
    - Miło cię widzieć.
    Isella uśmiechnęła się, aczkolwiek jej tevinterski przyjaciel nie był równie pogodny, co zwykle.
    - Musimy porozmawiać.
    Usłyszała i wiedziała, że zapewne nie będzie to zbyt pozytywne spotkanie.
    - Usiądź, proszę. Herbaty, kawy? Czegoś mocniejszego?
    Inkwizytorka założyła stronę w książce małym kawałkiem kartki i zamknęła ją, odkładając na bok, po czym podniosła się z fotela i skierowała swe kroki, aby przygotować im napoje.
    Pan Vincent
    Pan Vincent
    Tempter

    Punkty : 2244
    Liczba postów : 102
    Wiek : 30

    Fear of the Fade - Page 3 Empty Re: Fear of the Fade

    Pisanie by Pan Vincent Sro 17 Kwi 2019, 00:02

    Przekraczając próg gabinetu Iselli, wcale nie planował się na nią złościć – wszystko to (sytuacja ostatnich dni) działało mu, co prawda, na nerwy, ale kierowała nim głównie troska.
    Troska i… strach. O to, że każde poczynanie Solasa wiodło ich nieuchronnie do powtórki z czasów, gdy wszystkim wydawało się, jakoby tworzyli jedną, zgraną drużynę – gdy prawdziwe oblicze apostaty nie zostało jeszcze ujawnione, a brudne sekrety tkwiły bezpieczne w jego garści… tak samo, jak nieświadoma swego parszywego losu Lavellan.
    Och, jakże go wtedy nienawidził – nienawidził go za to, że wyprał z niej całe życie, że zabrał je z młodego ciała przyjaciółki, pozwalając sobie na to ot tak, jakby nie miała dla niego zupełnego znaczenia.
    Isella… pozostała wtedy skorupą; pustą, złamaną, zrozpaczoną. Straciła nie tylko swoją miłość, ale znacznie więcej – nadzieję, wiarę… swoje własne pieprzone ramię. Czy ktokolwiek poświęcił w tej walce coś więcej, niż ona?
    Nie umiałby znów oglądać jej… w takim stanie. I właśnie dlatego musiał zareagować, musiał jej uświadomić, że to, co robiła, wiodło ją w to samo, ciemne i paskudne miejsce.
    Ponieważ Solas i tym razem mógł ją zostawić, to było przecież oczywiste! Kombinował, kręcił, ukrywał przed nią coraz istotniejsze szczegóły, które przy odrobinie chęci tego szaleńca mogły przybrać naprawdę niebezpieczny obrót.
    Zwłaszcza dla ich wymiaru, dla właściwego Thedas.
    Oczywiście, że współczuł Starożytnym – musiałby zostać całkiem pozbawiony serca, by nie odczuwać smutku na myśl o wszystkich niewinnych stworzeniach, pochłoniętych przez bezlitosny woal Zasłony. Ale… jak wielkim ignorantem musiał być Solas, by myśleć, że idea naprawiania swoich własnych błędów cudzym kosztem była właściwa?!
    Jego ignorancja przechodziła pojęcie Doriana. Nie mógł już dłużej pozwalać na podobne działania. To wszystko stawało się… zbyt kruche.
    - Przepraszam, jeśli cię niepokoję – zaczął łagodnie, wyginając wargi w łagodnym uśmiechu. – Długo powstrzymywałem się przed powiedzeniem ci tego wprost, ale nie potrafię tego w sobie trzymać. Domyślasz się, o co mi chodzi – podjął, spoglądając elfce prosto w oczy. – Ale i tak powiem to na głos. To, co dzieje się z Solasem bardzo mi się nie podoba. To, gdzie to zmierza także bardzo mi się nie podoba, Isello. Uważam, że powinniśmy coś z tym zrobić. Powstrzymać go, zanim będzie za późno. W głębi duszy musisz myśleć podobnie, prawda? – Wymruczał, podpierając się na jednym z krzeseł. Mówienie o tych rzeczach było dla niego niezręczne, musiał to przyznać, ale wiedział, że działał w słusznej sprawie. Musiał to zrobić dla dobra swej przyjaciółki.
    Dla dobra ich wszystkich.
    - Nie możemy mu pozwolić na powtórkę z Orlais. Dopiero co odzyskałaś swe ramię… nie chcesz stracić czegoś więcej.
    Draco
    Draco
    Lost Soul

    Punkty : 2353
    Liczba postów : 49
    Wiek : 29

    Fear of the Fade - Page 3 Empty Re: Fear of the Fade

    Pisanie by Draco Sro 17 Kwi 2019, 00:53

    Dłoń Inkwizytorki zadrżała, gdy zalewała herbatę gorącym wrzątkiem. Syknęła, gdy kilka kropek gorącej cieczy spadło na jej palce, co sprawiło, iż prawie opuściła naczynie. Zacisnęła zęby i odstawiła filiżankę na stolik, machając intensywnie dłonią, zupełnie odruchowo.
    Dopiero po kilku chwilach Isella zreflektowała się i ochłodziła zaczerwienione, poparzone miejsce zaklęciem.
    Spojrzała na przyjaciela, potrząsając głową.
    - Trzymam go w ryzach. Powiedzmy.
    - Nazywasz to, co wyprawia trzymaniem go w ryzach? - prychnął Dorian, kręcąc z niezadowoleniem głową. - Inaczej to widziałem ostatnim razem. Jestem skłonny powiedzieć, że ten jego chłoptaś wie już znacznie więcej od ciebie, a ty dowiadujesz się o wszystkim ostatnia. Z przykrego przymusu, wyciskanego na naszym wielmożnym panie.
    - Cóż, bo do tej pory nie było to takie oczywiste. W zasadzie, do tej pory ciągle walczyłam o prawdę. Jest... trudny. Ale rozumiem jego podejście. Co nie oznacza, że ślepo w to idę. Mamy teraz te same priorytety, Falon'Dina.
    Na twarzy Iselli malował się ból, związany z poparzeniem, które być może nie było takie drobne. Ponowiła zaklęcie chłodzące jej bolącą, podrażnioną skórę i przetransportowała filiżanki z napojami na stół. Piętrzyły się tam papiery wszelkiego rodzaju, kilka map, plany.
    - Jesteś pewna, że to jest jego główny priorytet? - westchnął, spoglądając z niepokojem na zaczerwienioną skórę Inkwizytorki. - Bo ja już nie.
    - Póki co, tak. Zagraża jego głównemu planowi. - Isella popatrzyła na przyjaciela.
    Nie mogła specjalnie się na niego gniewać. Nawet gdyby chciała. Niewiele razy widziała go tak zmartwionego, a przecież przeżyli już naprawdę wiele rzeczy wspólnie.
    - Jego główny plan to połączyć Thedas z Zasłoną. W zasadzie, zniwelować ją. Znalazł inny sposób. Muszę to jeszcze dokładnie sprawdzić, ale teoretycznie wychodzi na to, że jest to możliwe bez większych szkód dla naszego świata. Niemniej jednak, oznaczałoby to, że każdy mag miałby naprawdę... potężną moc. Nie wiem, czy...
    Isella westchnęła, opadając ciężko na fotel. Poruszyła oparzonymi palcami, które były naprawdę mocno już schłodzone i nie czuła w zasadzie w ogóle bólu.
    - Czy to koniecznie dobrze. Nie wiem jak to wpłynie na inne rasy. To są rzeczy, których muszę się dowiedzieć, ale póki co priorytetem jest Falon'Din.
    Pan Vincent
    Pan Vincent
    Tempter

    Punkty : 2244
    Liczba postów : 102
    Wiek : 30

    Fear of the Fade - Page 3 Empty Re: Fear of the Fade

    Pisanie by Pan Vincent Sro 17 Kwi 2019, 01:26

    Dorian zdawał sobie sprawę, że mógł się gniewać, wydzierać, tupać nogą i marszczyć brwi do stopnia, w którym dostałby wiecznego zeza, ale to w niczym by im nie pomogło; Isella wydawała się być przekonana co do swojej racji, a on – naturalnie – do swojej. Wyglądało na to, że mimo ich małej rozmowy stan rzeczy miał nie ulec choćby i pojedynczej zmianie.
    - Nie umiem zrozumieć, dlaczego mu ufasz – podjął po jakimś czasie, gdy oboje zdołali już wykończyć swe kubki z herbatą. – Ale widzę, że nie jestem w stanie tego zmienić. Chcę cię w takim razie prosić tylko o jedno – podniósł się wolno ze swego miejsca, przysiadając na poręczy fotela, zajmowanego przez przyjaciółkę. Pochylił się nisko, wyciągając swe ramiona, by objąć nimi jej drobniejsze ciało. Pełne wargi maga odnalazły szpiczaste ucho, szepcząc do niego trzy słowa.
    Po tym nie pozostało mu już nic innego – podniósł się więc i pożegnawszy się z Inkwizytorką skinieniem głowy, ruszył do drzwi, a słowa popłynęły swym echem, odbijając się między ścianami zamku.
    Uważaj na niego.

    Odsunął się odrobinę, podziwiając wynik swej pracy. Schemat wydawał się tworzyć jedną, zgraną całość, pomimo wrażenia początkowego chaosu. Najważniejszym było dla niego, by to on sam potrafił rozszyfrować ciągi linii, run i cyfr, usytuowane w miejscach pomyślnych dla rytuałów.
    - Co myślisz – zapytał cicho Cariasa, pozwalając mu zająć miejsce obok siebie. – Wydaje ci się składne?
    Blondyn pochylił się niżej nad papierami, rzucając rysunkom pojedyncze spojrzenie – po chwili stał już z powrotem, wyprostowany, kręcąc lekko głową.
    - Jestem pewien, że gdybyś zadał to pytanie jednemu ze starożytnych magów, odpowiedzieliby twierdząco – mruknął z przekonaniem, sięgając po porzucone przez niego pióro, by wetknąć je z powrotem do kałamarza. – Doskonała robota, Solasie. Wierzę, że nie pozostało nam już wiele do tego, by rozpracować wreszcie ich położenie.
    - Nie jestem pewien, czy uda mi się wyruszyć od razu – odpowiedział na to, sięgając po filiżankę z naparem z leczniczych ziół. Pozwalały mu nie skupiać się tak bardzo na uszczypliwym pieczeniu i uczuciu przemoczonego opatrunku, przesuwającego się po ranach. – Pozostaje wciąż kwestia odnalezienia przez nas kuli. Isella zdążyła wspomnieć, że…
    - To znaczy, że mamy ot tak przerwać przygotowania? – przerwał mu skrytobójca, krzywiąc się z niesmakiem. – Daj spokój, to właśnie oni mogą nam pomóc w osiągnięciu tego, czego tak pragniesz. Czego obaj pragniemy. Poza tym… kiedy już ich znajdziemy, wszystko będzie wskazywało na to, że poradzą sobie i z Ilasdarem.
    - To nie takie proste – westchnął, uśmiechając się z nutką ironii. – Pomyśl o tym, ile wysiłku włożyli ludzie Inkwizycji, by…
    - A ile wysiłku włożyłeś ty w to, by utrzymać w sobie cały ten syf?
    - Chcę najpierw pokazać jej to, nad czym pracowałem – zmienił temat, stukając opuszką palca w zapełniony szlakiem schematów papier. - To ważne, by wiedziała, co możemy osiągnąć. Ważne, by zrozumiała.
    - Och, Solas – usłyszał w odpowiedzi, połączonej z pobłażającym uśmiechem przyjaciela. - Zastanawiam się, ile jeszcze minie czasu, zanim zrozumiesz, że Inkwizytorka nigdy cię nie zrozumie pod wieloma, wieloma względami. Odnośnie jej osoby – wtrącił, gdy na korytarzu rozległy się odgłosy lekkich kroków. - Pójdę już, by zapewnić wam odrobinę intymności. Dobrej nocy.
    Nie zdążył nawet odpowiedzieć, gdy jasnowłosy mężczyzna zsunął się gładko z biurka i wymijając się bez słowa z nieświadomą zaistniałej sytuacji Lavellan, pomaszerował żwawo w głąb korytarza.
    Apostata zamrugał wolno, nie potrafiąc się powstrzymać od pokręcenia głową. Czasami nie rozumiał tej niezmordowanej niechęci, którą skrytobójca darzył jego ukochaną.
    - Jesteś już – wymruczał czule, uśmiechając się bezwolnie na widok znajomej, ciepłej twarzy. – Jak minął twój dzień, Inwkizytorko? Zdołałaś załatwić wszelkie sprawy?
    Draco
    Draco
    Lost Soul

    Punkty : 2353
    Liczba postów : 49
    Wiek : 29

    Fear of the Fade - Page 3 Empty Re: Fear of the Fade

    Pisanie by Draco Sro 17 Kwi 2019, 01:44

    Za każdym razem, gdy tylko Inkwizytorka mijała Cariasa widziała na jego twarzy podobną niechęć w jej kierunku, niesmak i niezadowolenie z samej obecności. Zupełnie tego nie rozumiała, ale z drugiej strony, nie zaprzątało jej to specjalnie głowy. Nie każdy musiał ją lubić i doskonale wiedziała o tym, że nie każdy też ją tolerował.
    Nieważne jak bardzo nie chciała przyznawać tego przed samą sobą, różnili się od siebie. Być może nie diametralnie, ale była przy Cariasie jak dziecko - wiekiem, doświadczeniem, czy chociażby umiejętnościami. Isella była tego pewna. Ten elf miał tysiąclecia na to, aby doskonalić swój fach, wiedzę, by stawać się coraz lepszym z każdą chwilą - a takich chwil miał przecież całą masę.
    Nie było czego ukrywać, że Inkwizytorka nie posiadała podobnych możliwości, a pierwsze dwadzieścia dwa lata spędziła otulona w kłamstwach wszelkiego rodzaju.
    Minęła więc elfa, nie zaszczycając go tym razem przywitaniem. Wielokrotnie pokazywał jej, że nie zamierzał odpowiadać lub chociażby akceptować jej słów, nie miało to sensu.
    Na widok Solasa podbiegła krótko do mężczyzny, rzucając mu się na szyję. Przytuliła go mocno, całując czule w policzek.
    - Tęskniłam - szepnęła cicho do jego ucha.
    Chwilę później schowała twarz w zagłębienie jego szyi, co mimowolnie spowodowało, iż była całkowicie otulona zapachem ukochanego.
    - Prócz tego, że gdy cię nie ma w pobliżu jestem nerwowa, jakby na głowę miało mi za chwilę spaść stado Koryfeuszy, jest w porządku. Wyprawa po Kulę jest praktycznie dopięta na ostatni guzik. Strażnicy mają przybyć do Twierdzy na mój znak, a wtedy wspólnie ruszymy na miejsce jej położenia.
    Isella uśmiechnęła się lekko, sięgając warg ukochanego. Ich usta złączyły się w pocałunku, nieco dłuższym, niż planowała, ale nie przeszkadzało jej to.
    - Co z tobą? Jak twoja praca? Carias jest chyba ważną jej częścią, prawda?
    Pan Vincent
    Pan Vincent
    Tempter

    Punkty : 2244
    Liczba postów : 102
    Wiek : 30

    Fear of the Fade - Page 3 Empty Re: Fear of the Fade

    Pisanie by Pan Vincent Pon 06 Maj 2019, 14:50

    Fakt, że Inkwizytorka wypowiedziała na głos jego własne przemyślenia, wydał mu się w tej jednej chwili dość zabawnym zbiegiem okoliczności – on sam, bowiem nie czuł się ostatnio najlepiej, pozbawiony jej towarzystwa. Od czasu ich drastycznego rozstania i jeszcze drastyczniejszych przygód, zafundowanych przez Ilasdara, apostata wciąż poczuwał się w obowiązku do chronienia swej miłości, strzeżenia jej przed całym złem tego świata. Świadomość, że rosnące obowiązki pozbawiały ich wzajemnie tej możliwości, niezwykle działała mu na nerwy.
    - Ja też za tobą tęskniłem – wyznał, przyciskając chłodny policzek do jej miękkich, jasnych włosów.
    Wysłuchał spokojnie, co elfka miała do powiedzenia na temat ich wyprawy. Wyglądało na to, że mieli na nią wyruszyć szybciej, niż przypuszczał i sam wciąż nie do końca wiedział, jak się z tym czuł.
    - Podejrzewam, że rozsądnie będzie uczynić wszelkie przygotowania z samego rana i nie czekać z tym dłużej – mruknął cicho, nie wypuszczając jej ze swych ramion. – Nie zostało nam wiele czasu, czuję to w kościach. Moje sny jednoznacznie ostrzegają przed niebezpieczeństwem. Nie trzeba być geniuszem, by wiedzieć, co to oznacza.
    O wiele lepiej jej w spodniach, nie uważasz?
    Z ust Starożytnego wyrwał się zaskoczony jęk – w głowie zawirowało mu wyraźnie, a wnętrzności ścisnęły się boleśnie w trudnym do określenia skurczu.
    Co to było? Co to miało być, czyj głos słyszał?! Czy możliwym było, że wraz z pochłonięciem Andruil… naprawdę zyskał jej część? Już od dłuższego czasu chodziło mu to po głowie, a teraz, gdy pojawiały się w niej niechciane myśli (i te okropne wybuchy czystego, niemożliwego do poskromienia gniewu), utwierdzał się w tym strasznym przypuszczeniu, tracąc zdrowy rozsądek, silną wolę.
    - Jestem zmęczony – uprzedził pytanie ukochanej, wyplątując się delikatnie z uścisku. Odetchnął głębiej, sięgając po filiżankę z herbatą; obrzydliwy, gorzko-kwaśny aromat podrażnił język, zmuszając do zmarszczenia nosa i delikatnego potrząśnięcia głową. – Jutro czeka nas ciężki dzień, powinniśmy wypocząć.
    Draco
    Draco
    Lost Soul

    Punkty : 2353
    Liczba postów : 49
    Wiek : 29

    Fear of the Fade - Page 3 Empty Re: Fear of the Fade

    Pisanie by Draco Pon 06 Maj 2019, 15:13

    Gdy tylko twarz Iselli zatonęła w torsie ukochanego, wtulona w jego ciało niezwykle ciasno, Inkwizytorka mogła poczuć niezwykle interesującą i nietypową dla Solasa woń. Specyficzny zapach unosił się na ubraniach mężczyzny, trudno było pomylić z czymś innym duszący zapach tytoniu.
    - Paliłeś? - Isella uniosła brew, spoglądając na mężczyznę z ciekawością.
    Wydawało się, że nieco speszył się, zamotał, nie była w stanie powiedzieć co się w zasadzie stało. Wydał z siebie zaskoczony jęk, odsunął się nieco i ewidentnie... zachowywał się dziwnie.
    To było intrygujące.
    Cała ta sprawa z przejmowaniem mocy wydawała się mocno niebezpieczna i niepokojąca, może przez wzgląd na to, że tak niewiele było o tym wiadomo. Czy to oznaczało, że Solas posiadał emocje i uczucia, które do niego nie należały?
    Czy zdawał sobie sprawę z tego, jak jego zachowanie się zmieniło? Isella z początku nie zauważała tego. Może nie chciała po prostu zauważać. Teraz jednak wręcz chorobliwie doszukiwała się różnic. Ciężko było stwierdzić jednak, jakie zachowania były jego, ale zmienione przez tragiczne wydarzenia, które ich spotkały, a które nie należały do niego w ogóle.
    Palenie tytoniu, jednakowoż, można było podpiąć pod coś, czego Solas sam z siebie raczej nie robił. Przynajmniej nie od kiedy się znają, co w perspektywie tego, jak długo tak naprawdę jej ukochany żył, było zapewne zaledwie kroplą w morzu jego potencjalnych zachowań.
    Całkowicie odpłynęła i dopiero dotknięcie jej ramienia wybiło ją z rozmyślań. Drgnęła, mrugając intensywnie kilka razy. Utkwiła spojrzenie w mężczyźnie i uśmiechnęła się do niego lekko.
    - Wybacz. Zamyśliłam się nad tym, ile teraz w tobie jest z... Solasa, a ile z tych, których wchłonąłeś.
    Oparła się o biurko, unosząc głowę do góry i obserwując sklepienie podziemnej biblioteki.
    - Też jestem zmęczona. Myślę, że możemy stąd powoli iść, możemy porozmawiać jutro o wyprawie.
    Isella sięgnęła dłońmi do własnej szyi, rozmasowując sobie kark. Przymknęła powieki, dając sobie dosłownie chwilę wytchnienia i spokoju, nim nie odepchnęła się od biurka.
    Wyciągnęła dłoń do mężczyzny.
    - Chodź, idziemy do sypialni. Dosyć martwienia się na dzisiaj.
    Pan Vincent
    Pan Vincent
    Tempter

    Punkty : 2244
    Liczba postów : 102
    Wiek : 30

    Fear of the Fade - Page 3 Empty Re: Fear of the Fade

    Pisanie by Pan Vincent Pią 15 Kwi 2022, 13:09

    Ale Solas nie był pewien, czy naprawdę chciał się teraz udać do sypialni. Obce słowa, atakujące jego umysł, zdążyły już zasiać ziarno zwątpienia, wpoić mu do głowy przykre uczucie bycia obserwowanym.
    Nie potrzebowali tu towarzystwa, ponad wszelką wątpliwość go nie potrzebowali. Zwłaszcza tutaj, w komnatach Inkwizytorki, które do tej pory kojarzyły mu się z odrobiną prywatności, z intymną atmosferą zaufania, teraz zburzoną przez gwałtowne wtargnięcie intruza.
    A fakt, że tak właściwie to on sam im tego intruza zafundował, napawał go morzem frustracji - jego rwące fale uderzały o granice cierpliwości, bo co, na litość, co jeszcze miało się wpisać w listę przykrych okoliczności, z jakimi miało im się przyjść zmierzyć? Już teraz pojawiały się chwile, w których miał ochotę wyjść z siebie, a teraz, teraz miał jeszcze…
    Ooo, popatrzcie tylko, biedny Solas. Dostęp do ograniczonej mocy ma swoją cenę, a przecież powinien być absolutnie za darmo, boo-hoo.
    I ponownie jego ciało naprężyło się natychmiast w gotowości, a wargi rozchyliły bezwiednie, gdy walczył z (bezcelowym, zdawał sobie z tego sprawę) odruchem spojrzenia sobie przez ramię.
    Przecież i tak nikogo by tam nie zobaczył.
    — Coś… coś się ze mną dzieje — powiedział wolno, spoglądając w zielone oczy Inkwizytorki. Uśmiechnął się krzywo, gdy natychmiast ujrzał w nich troskę i morze zrozumienia. Isella była jego bezpieczną przystanią, opoką.
    Kimś, kogo zupełnie nie spodziewał się w swoim życiu. Po tylu latach… po długim śnie i wszystkich kolejach wcześniejszego życia, bólu, wojen i wyrzeczeń, ostatnią rzeczą, której mógłby się spodziewać, była… miłość.
    I choć nie od samego początku ich relacja nie była może najmniej… skomplikowana, dziś cenił ją, jak nic innego. I już wiedział, że to była rzecz, o którą miał walczyć najmocniej, stawiać ją na pierwszym miejscu.
    Dlatego też musieli porozmawiać. Znowu.
    — Nie wiem już, ile we mnie mnie, a ile… — urwał, marszcząc brwi, gdy starał się zebrać myśli. — Będziesz musiała wykazywać się niezwykłą ostrożnością, vhenan. Dobrze wiesz, że zrobię wszystko, by sprawować nad sobą całkowitą kontrolę, ale jeśli już teraz pojawiają się drobne sygnały, wskazujące na… problemy — przycisnął ją odruchowo mocniej do siebie, niepocieszony — tylko tobie ufam na tyle, by móc się całkowicie zawierzyć. Jeśli przyjdzie taka chwila, że zacznę sprawiać problemy, rób ze mną cokolwiek tylko uważasz za słuszne.
    I naprawdę miał na myśli wszystko. Bo wiedział, że jego ukochaną będzie kierowała troska o jego zdrowie, ale także i bezpieczeństwo jej ludu, jej… rodziny. Wiedział, jak blisko było ze swoją inkwizycją. Jak dobrze bawiła się u boku Doriana, Cassandry i Varica. Jak bardzo lubiła pijać herbatę z Josephine, i narzekać na pogodę, gdy próbowała w spokoju poczytać u boku Merrill.
    — Nie możemy przewidzieć tego, co się wydarzy, ale bardzo chcę spróbować, Isello — szepnął, zanurzając nos w jej miękkich włosach. — Ten ostatni raz.
    Draco
    Draco
    Lost Soul

    Punkty : 2353
    Liczba postów : 49
    Wiek : 29

    Fear of the Fade - Page 3 Empty Re: Fear of the Fade

    Pisanie by Draco Pią 15 Kwi 2022, 14:04

    Po raz kolejny zatopiła się w jego ramionach, przyciśnięta mocno do gorącego ciała Solasa. Zamknęła oczy, wzdychając cicho. Isella nie chciała dłużej o tym rozmawiać, ponieważ dalsa konwersacja tylko udowadniała, że miała rację - pomysł Solasa jak zwykle miał swoje skutki uboczne, które nie zostały wzięte pod uwagę odpowiednio wcześniej, by zareagować na nie wcześniej i możliwie nie dopuścić do skutków ubocznych.
    Ścisnęła go na tyle silnie, na ile była w stanie.
    - Jakie odczuwasz skutki? Prócz palenia... Variell mówiła, że nigdy tytoń nie wydawał ci się interesujący. Stąd wiem, że to niespotykane.
    Zdaje się, że przy okazji ich rozluźniającego wieczoru z przyjaciółmi po traumatycznych przeżyciach odbyły z Starozytną małą rozmowę o jej ukochanym. Wynikła zupełnie przypadkiem, nie planowały tego. Ot, od słowa do słowa...
    - Kocham cię i nie pozwolę cię skrzywdzić, nawet przez ciebie samego. Możesz na mnie liczyć, zawsze cię złapię.
    Isella stanęła na palcach, by krótko pocałować ukochanego. W tak prostym ruchu znaleźć można było niezwykłą ilość ciepła. Jasnowłosa elfka nie mogła przypuszczać, że w takich okolicznościach znajdzie swoją miłość i chociaż nie wierzyła w połówki jabłka, miłość do końca życia, czy innych podobnych rzeczy, trudno było zaprzeczyć, że łączyło ją z tym tajemniczym mężczyzną więcej, niż kiedykolwiek z kimkolwiek. Był częścią jej rodziny, może nawet obecnie najważniejszym jej elementem.
    Pan Vincent
    Pan Vincent
    Tempter

    Punkty : 2244
    Liczba postów : 102
    Wiek : 30

    Fear of the Fade - Page 3 Empty Re: Fear of the Fade

    Pisanie by Pan Vincent Pią 15 Kwi 2022, 14:34

    Nie spodziewał się innej odpowiedzi; Isella tak bezproblemowo poświęcała się tym, których kochała. Czasem (a może nawet częściej) traciła na tym więcej, niż zyskiwała. Płaciła własnym zdrowiem, zarówno tym fizycznym, jak i psychicznym…
    Kiedy porównywał ją czasem z dziewczyną, którą poznawał - z młodą, zagubioną choć ambitną Inkwizytorka - nie umiał nie zauważać zmian, które miały pozostawić swe piętno już na zawsze. Zielone oczy wydawały się znacznie starsze, kąciki warg nie wyginały się już tak chętnie w uśmiechu… Isella była blada, schudła, a on martwił się o nią i…
    Był już zmęczony; zmęczony ciągłym stresem i pogonią, zmęczony długą zimą, ciemnością i brakiem odpoczynku.
    I, tak, wciąż męczyła go nieznośna ochota na rzucenie się w odmęty łóżka, całkowicie bezmyślnie, nieodpowiedzialnie, ale to wydawało się dziwnie… nieodpowiednie.
    Czuł się tak, jakby miał w ten sposób zabrać do ich sypialni kogoś jeszcze. Pokazać mu coś, co absolutnie nie było dla niego przeznaczone.
    — Wydaje mi się, że czasami słyszę nieswoje myśli — zaczął ostrożnie, decydując się wreszcie na przerwanie rozmyślań udzieleniem odpowiedzi. — Te słowa… nie zawsze mi się podobają. Stąd też moja pewność, że nie należą do mnie. To bardzo świeża sprawa, Isello — dodał zaraz, spoglądając jej znów w oczy. — Widzisz, na początku w ogóle nie byłem pewien, że… to mogłoby tak zadziałać. Nie mogłem o tym przeczytać, ponieważ nikt nigdy… przynajmniej tak mi się wydaje. Nikt o tym nie napisał, nie opowiedział. Skutki uboczne poznaję na bieżąco podczas progresji eksperymentu.
    Choć wcześniej nieco się wahał, teraz już nie miał wątpliwości - tej nocy potrzebował cholernego wina - sięgnął więc po karafkę, nalewając sobie szczodrze do kielicha, by zaraz zasmakować w trunku z dość zmieszanym uśmiechem.
    — Mmmm — zamruczał, nie zdając sobie z tego sprawy. Pełne wargi poruszyły się jeszcze, gdy dziwnie zniewieściałym krokiem ruszył ku kanapie, opadajac na nią z gracją. Ramiona rozłożył się swobodnie przez oparcia, długie nogi skrzyżowały się powabnie, a jego przedramię wygięło się znów, by mógł napić się kolejnego łyka.
    Coś jest nie tak, zdążył tylko pomyśleć, i ogarnęła go ciemność.

    — No, dobrze — tymczasem Andruil wyprostowała się nieco, przywołując do siebie papierosy (jak to dobrze, że ten żałosny wymiar nie blokował jej magii). Zaciągnęła się chciwie mieszanką tytoniu i ziół, by przyjrzeć się lepiej kobiecie, o którą Fen’Harel robił tyle niepotrzebnego zamieszania. — Teraz, kiedy już wiesz o tym, że masz towarzystwo, możesz mi trochę ubarwić trudy spędzania czasu u boku tego nudziarza. Jest tu co robić? Macie tu… no, nie wiem, salę balową? Albo coś lepszego od tych żałosnych szczyn, których nie chcecie chyba nazywać winem?
    Po błękitnych oczach Solasa nie było już śladu; jego tęczówki pociemniały wyraźnie, emanujac fiołkową aurą, a twarz wykrzywiała mieszanka rozbawienia, pogardy i... zaczepki.
    Być może ta cała Inkwizytorka nie powalała ją swoim potulnym charakterkiem, ale wyglądało na to, że znalazła jeden powód, dla którego Straszliwy Wilk się tak za nią uganiał.
    Miała naprawdę ładne usta.
    Draco
    Draco
    Lost Soul

    Punkty : 2353
    Liczba postów : 49
    Wiek : 29

    Fear of the Fade - Page 3 Empty Re: Fear of the Fade

    Pisanie by Draco Pią 15 Kwi 2022, 15:27

    Solas nie musiał kontynuować, ponieważ Isella wiedziała do czego to prowadzi. Już wcześniej szukała więcej infomacji o wchłanianiu mocy innych, ale nie było zbyt wiel informacji na ten temat - tylko to, co juź wiedziała, czyli fakt, że musi to być obupólna zgoda. Studnia niby szumiała, kusząc swoimi potencjalnymi odpowiedziami, ale głosy były dalekie, niezrozumiałe i nie była w stanie uzyskać potrzebnych informacji,
    Obserwowała każdy jego ruch, przeczuwając, że coś jest nie w porządku. Sposób, w jaki się poruszał nie należał do niego - zbyt miękki, płynny, niemalże dziewczęcy. Coś, czego nigdy nie widziała u swego ukochanego, a spędzali ze sobą każdą wolną chwilę.
    Wydobył z siebie westchnienie, uśmiechnął się ale Isella mogła przysiądz, że nie był to wyraz twarzy Solasa. Niepokój narastał, zwiększał się z każdą chwilą, a gdy oczy Starożytnego otworzy się, urósł do rangi prawie ataku paniki.
    Wzięła głęboki oddech, próbując się uspokoić. Zamugała intensywnie. Chociaż głos wciąż należał do Solasa, to jednak sposób, w jaki wypowiadał słowa, a także ich treść sprawiała, że Isella była pewna - nie miała w tym momencie doczynienia z łysym elfem, a kimś zupełnie innym. Być może gdyby nie fakt, że pamiętała słowa Solasa, które skierowal w kierunku Falon'Dina gdy ratował ją z więzienia pseudo boga... Byc może nie domyśliłaby się wówczas z kim miała doczynienia, ale pamiętała każde słowo i swierdzenie "Andruil mi się oddała" dźwięczało jej w uszach, gdy zapytała:
    - Andruil?
    Głos Iselli był niewiele cichszy od szeptu. Przyłożyła dłoń do ust, na chwilę pozwalając sobie na szok. Krótko to trwało. Musiała się pozbierać.
    - Jest i sala balowa, i lepsze wino. Ale zanim je dostaniesz, odpowiesz mi na pytanie? Jakim cudem tu jesteś?
    Pan Vincent
    Pan Vincent
    Tempter

    Punkty : 2244
    Liczba postów : 102
    Wiek : 30

    Fear of the Fade - Page 3 Empty Re: Fear of the Fade

    Pisanie by Pan Vincent Pią 15 Kwi 2022, 16:32

    Zwróciła się do Dalijki ostrym profilem, wydymając wargi. Westchnęła głośno, niemalże teatralnie, pociągając jeszcze z kielicha.
    Sztuka wyrabiania porządnego alkoholu musiała umknąć tym biednym stworzeniom wraz z porządną muzyką i ich prawdziwą kulturą.
    Nie potrafiła powstrzymać wzdrygnięcia, gdy pomyślała o nich, o pozostałości po wielkich evanuris - żałosnych małpkach w cyrku barbarzyńców innych ras.
    Niegdyś potęga tego świata. Dziś…
    Czuła od niej wołanie swojej matki. Czuła tę cichą, kojącą aurę, którą roztaczała wokół siebie Mythal, choć dobrze zdawała sobie sprawę z tego, że dziś już jej nie było.
    Ale pytanie… cóż, było dobre. Kiedy Solas wchłaniał jej energię, wierzyła po cichu, że jakimś cudem odnajdzie tu swoją matkę. Odnajdzie ją i zada jej pytania, które chciała zadać przez tyle lat, żeby wreszcie mieć z tym wszystkim spokój.
    Ale Mythal tu nie było.
    — “Oddała się”, to trochę zbyt wiele powiedziane — rzuciła z przekąsem, unosząc dłoń do poziomu oczu, by przyjrzeć się krytycznie paznokciom Solasa.
    Na świętą moc, jego palce pełne były drobnych skaleczeń i odcisków; doprawdy, czy nie miał już służących, którzy mogliby go wyręczyć w robotach fizycznych?
    — Domyślasz się pewnie, że nie miałam w tej kwestii wiele do powiedzenia — podniosła się rześko z kanapy (niezbyt wygodnej, wypadało dodać). Była tak spragniona, że kielich przestał być nagle opcją; nie wiedząc jak groteskowo musiało to wyglądać z perspektywy Inkwizytorki, sięgnęła po butelkę, przechylając ją sprawnie. Wargi przyssały się do szyjki, pijąc z niej chciwie jeden, dwa… trzy pełne łyki, aż krople przetoczyły się jej po brodzie.
    To wszystko nie tak miało wyglądać.
    — Większość z nas oszalała za zasłoną — przymknęła powieki, sięgając po zapomnianego skręta; łagodny szum przywitała z potokiem wdzięczności. O, tak, potrzebowała się upić, zapomnieć, nie przejmować się tym, że tkwiła po brodę w gównie, z którego nie dało się już wyrwać, bo technicznie…
    Nie żyła.
    — Ale ja po prostu śniłam, tak myślę. Śniłam i częściowo zdawałam sobie sprawę z tego, że to trwało za długo, ale… nie miałam szans zrozumieć — uniosła dłoń, dając dziewczynie znać, że nie życzyła sobie teraz jej komentarza. Teraz to ona mówiła. Dalijka mogła tylko słuchać. — A potem przyszedł on — stuknęła się w pierś, aż zakłuło — twój ukochany i - proszę bardzo - sama popatrz! Myślisz, że zapytał się, czy mu pomogę? Czy mam ochotę oddać mu to, co zostało z mojej egzystencji, żebym mogła cię wydostać, księżniczkę z pieprzonej wieży, spuszczając przy okazji porządne lanie swojemu bratu?
    Z każdym słowem łowczyni, jej ton nabierał nuty goryczy, gniewu.Podchodziła przy tym do zagubionej Inkwizytorki, aż w mgnieniu oka znalazły się przy sobie tak blisko, że mogła usłyszeć, jak prędko biło jej serce.
    — Fen’Harel wziął sobie to, czego chciał, łącznie ze mną i… z tobą — wysyczała wściekle, podczas gdy jej oczy zapłonęły jeszcze intensywniejszym odcieniem purpury; ciało elfa poczęło zdradzać nadchodzący wybuch; z nosa popłynęła mu ciurkiem krew, żyły uwypukliły się wyraźnie, tętniąc od pierwotnej furii.
    Draco
    Draco
    Lost Soul

    Punkty : 2353
    Liczba postów : 49
    Wiek : 29

    Fear of the Fade - Page 3 Empty Re: Fear of the Fade

    Pisanie by Draco Pią 15 Kwi 2022, 17:08

    Słowa Andruil bolały, ponieważ mimo tego, że większość evanuris było zwyczajnie perfidnymi indywuami, które wykorzystywały swoją wysoką pozycję, dalej byli istotami żywymi i w żadnym razie nie życzyła im cierpienia. Może za wyjątkiem Falon'Dina. Jego faktycznie pragnęła skrzywdzić i to mocno.
    Atak nadchodził, Isella mogła wyczuć w powietrzu gęstiejące napięcie i zbierającą się magię, gotową na nieposkromiony wybuch. Nie mogła na to pozwolić, Solas w obecnej chwili miał w sobie tyle mocy, że bez trudności wysadziłby całą Podniebną Twierdzę i górę, na której się ona znajdowała. W zamku znajdowało się zbyt wiele osób, by było to chociaż do rozważenia. W związku z tym musiała ich uspokoić, zapobiec tragedii, a w ostateczności ochronić zamek przed zniszczeniem.
    - Andruil, uspokój się, proszę.
    Głos Iselli był cichy, strała się, by za wszelką cenę być łagodną, ale nie mogła wiele poradzić na to, że odczuwała ogromny stres.
    Wokół nich Isella wytworzyła ciasną osłonę, która niemalże przylegała do ich ciał. Stali blisko siebie, patrząc sobie w oczy. Te należące teoretycznie do Solasa wcale nie miały jego barwy, ani nie spoglądał na nią w ten swój czuły sposób. Powód był prosty, oczywiście, ale w dalszym ciągu budził pewien niepokój. Otuliła swymi dłońmi policzki mężczyzny.
    - Posłuchaj mnie, to Podniebna Twierdza, zamek jest pełen ludzi, elfów, Starożytnych i krasnoludzkich kupców. Nie możesz tutaj wybuchać swoją energią. Solas ma jej teraz za duzo, każdy gwałtowny podmuch emocji to niebezpieczeństwo. Odychaj, proszę. Zamknij oczy. Pozwól sobie pomóc, dobrze?
    Isella objęła Adruil zupełnie tak, jakby miała właśnie przytulić ukochanego. Miała nadzieję, że ten dalej gdzieś tam był, trzymała na chwilę obecną swój strach na wodzy, bo wiedziała, że jeśli tera pokaże swoje obawy i niepewność w tym, co mówiła wszystko mogło trafić szlag.
    Pan Vincent
    Pan Vincent
    Tempter

    Punkty : 2244
    Liczba postów : 102
    Wiek : 30

    Fear of the Fade - Page 3 Empty Re: Fear of the Fade

    Pisanie by Pan Vincent Pią 15 Kwi 2022, 17:55

    Wzdrygnęła się wyraźnie, gdy poczuła na sobie ten dotyk - obcy, ale niezupełnie, bo ciało, w którym obecnie przebywała, było do niego przyzwyczajone. Szarpnęła się krótko, tak, jakby miała zamiar się jakoś wydostać, ale ostatecznie pozostała na miejscu, zmuszając się do rozluźnienia ramion.
    Odetchnęła pod nosem, wyprostowała się, pijąc znów z butelki, długo.
    Wreszcie oderwała się od Inkwizytorki i przechadzając się wzdłuż pomieszczenia, kontynuowała tak jak gdyby nigdy nic:
    — W każdym razie, nie tylko nie mam pojęcia, co ja tu robię, ale i wyjątkowo mi się to nie podoba. Spodziewałam się, że… Solas zorganizuje to inaczej. Mądrzej? Ale ten głupiec błądzi, jak dziecko we mgle. A Aravas, zamiast jakoś pomóc, kłapie tylko dziobem. Jak ty to właściwie wytrzymujesz?
    Przewróciła oczami, przytykając wierzch dłoni do ust; skręt był obrzydliwy, ale przynajmniej na tyle mocny, że rzeczywiście była w stanie się opanować.
    Czego by nie mówić o tej Dalijce, miała rację - wysadzenie zamku nie przyniosłoby jej teraz niczego dobrego - tym bardziej, że nie miała pojęcia, co czekałoby ją po teoretycznej śmierci Solasa.
    Nie zmieniało to jednak faktu, że niespecjalnie jej się chciało tu przebywać. A może raczej przebywać w nim. Ugh, jak obrzydliwie to brzmiało.
    — Co się stało z jego włosami? — zapytała od niechcenia, wyglądając z zaciekawieniem na ogromny balkon. Wyglądało na to, że komnaty znajdowały się dość wysoko. Nic dziwnego, że tak okropnie tu wiało. — Co to za pomysł, ścinać tak piękne włosy? Z resztą… nie powinno się kwestionować czyjegoś stylu. Albo jego braku — dodała już do siebie, krzyżując ramiona na niepoważnie płaskiej klatce piersiowej.
    Wciąż nie mogła uwierzyć w to, że technicznie rzecz biorąc posiadała męskie ciało. Chwilowo, lub nie, już teraz wiedziała, że będzie szczerze nienawidziła każdą minutą tej “przyjemności”.
    — Długo się z nim prowadzasz? Jesteś jedną z jego nałożnic, czy może jedyną jego nałożnicą? To też by mnie nie zdziwiło. Widzisz, w mojej opinii niewiele kobiet mogłoby wytrzymać u boku tego żałosnego durnia. Czy naprawdę nie drażni cię tym wiecznym marudzeniem? Och, vhenan — sparadiowała go z bolesną miną, przyciskając sobie dłoń do serca — doprawdy, co my teraz zrobimy? Niegrzeczny Ilasdar w każdej chwili może nam przeszkodzić, a ja bez przerwy połykam evanuris, zamiast znaleźć na tyle krzepy, by walczyć z nim samodzielnie — parsknęła, kończąc skręta w ostatnim, nieprzyzwoicie głębokim wdechu. Zakaszlała cicho, pstrykając końcówką przez okno. — Nu-da!
    Draco
    Draco
    Lost Soul

    Punkty : 2353
    Liczba postów : 49
    Wiek : 29

    Fear of the Fade - Page 3 Empty Re: Fear of the Fade

    Pisanie by Draco Sob 11 Cze 2022, 00:34

    Trudno było jej się powstrzymać przed mimowolnym parsknięciem śmiechem, gdy mówiła o Solasie w ten sposób. Nie przypominała sobie, by wiele osób w towarzystwie jej ukochanego sobie na to pozwalało, Andruil jednak to nie obchodziła. Była mu równa w każdym stopniu, może nawet w jej oczach lepsza od Fen'Harela. Tego nie wiedziała. Może nie musiała wiedzieć.
    Odetchnęła, obchodząc ciało mężczyzny. Czuła, że jego energa, a także ta, należąca do kobiety, która w nim... utknęła... Czuła, że są znów spokojni. Bariera zniknęła równie subtelnie, jak się pojawiła. Gdzieś miała tu ukrytą butelkę na specjalne okazje.
    - Chodź - poprosiła, prowadząc ich w kierunku dobrze znanego pokoju dla samego Starożytnego. Podejrzewała, że Andruil także nie będzie miała większego problemu w poruszaniu się po tym zamku, biorąc pod uwagę fakt, że pamiętał on jej czasy, w końcu należał do jej ukochanego wiele lat temu.
    Weszły do środka, a nogi Iselli skierowały się od razu w stronę jednej z szaf, brązowej i niepozornej, zapchanej przez tak stare książki, jak sama evanuris. A przynajmniej ich treść była tak wiekowa, bo fakt faktem, przepisane zostały przez Isellę i to stosunkowo niedawno. Zaczęła przekładać rzeczy w meblu, nie poświęcając jednak ani chwili uwagi na malowidła, które znajdowały się na każdej z ścian w tym miejscu.
    - Aha! - mruknęła zadowolona, wyciągając lekko zakurzoną szklaną karafkę, pełną różowego płynu.
    Przywołała do siebie kieliszek, wlewając do niego szczodrze wina. Było najlepsze, jakie piła, tevinterskie. Może dla jaśnie pani evanuris będzie odpowiadało, może nie. Sama także pozwoliła sobie na lampkę, czując, że bez pewnej pomocy ze strony procentów nie przetrwa tego wieczoru.
    Niemal zakrztusiła się, gdy doszło do niej w pełni o co pytała Andruil.
    - Nie jestem jego nałożnicą, ani nie ma on nałożnic, dla twojej wiadomości. Jestem... Jest... - Isella wyraźnie się zaplątała. Kim była dla niego? Jego dziewczyną, partnerką, kochanką? Kim?
    Przełknęła ślinę.
    - Jesteśmy razem. Tak, wiem, może to być dla ciebie dziwne. Nie będziesz pierwszą, która spogląda na to, jak na coś nienaturalnego - wzruszyła ramionami, by po chwili upić kolejny łyk alkoholu.
    Język utonął w intensywnym, a jednocześnie delikatnym smaku owoców.
    Kosztowało ją to więcej opanowania, niż mogła się tego z początku spodziewać. Niemalże się rzuciła na tę... na tę...
    Nie, ona niczego nie wiedziała. Spała przez tyle lat, nie ma pojęcia do czego jej... do czego Ilasdar się posunął.
    - Ten niegrzeczny Ilasdar zgwałcił mnie i sprawił, że poroniłam, ale pewnie niespecjalnie cię to interesuje.
    Przełknęła ślinę, a grymas bólu pojawił się na twarzy. Tylko grymas. Musiała być silna.
    - Widzisz, każdego z was można by podsumować podobnie. Głupi, zapatrzeni w siebie, zgorzkniali, zepsuci do szpiku kości. Nie twierdzę, że wszystko co robi Solas i co do tej pory robił było mądre, bo nie było i nie jest. Ale chociaż on jeden stara się naprawić cokolwiek, zamiast siać zniszczenie, jak pewien evanuris, którego znam. W bogów zachciało się komuś bawić...
    Była z siebie dziwnie dumna. Nie dość, że nie zająknęła się nawet na chwilę, choć ich konwersacja w całości prowadzona była w języku elfickim, to jej twarz nie drgnęła.

    Sponsored content

    Fear of the Fade - Page 3 Empty Re: Fear of the Fade

    Pisanie by Sponsored content


      Obecny czas to Pon 20 Maj 2024, 14:04