Parfums d’amour

    Duch
    Duch
    Tempter

    Punkty : 1054
    Liczba postów : 218
    Wiek : 104

    Parfums d’amour - Page 6 Empty Re: Parfums d’amour

    Pisanie by Duch Nie 13 Mar 2022, 13:20

    Léon zasłuchał się w tej krótkiej opowieści, chociaż ciężko było mu się skupić na słowach Vico, kiedy czuł jego dłoń tak czule gładzącą go po nodze.
    Wyłapał, że któryś z poprzednich partnerów Dianiego był projektantem i to tak dobrym, że miał swój pokaz w samym Mediolanie. Trudno było się nie porównywać do kogoś takiego.
      — Alicja to była chyba moja ulubiona bajka, kiedy byłem mały. — uśmiechnął się i spróbował wyobrazić sobie Ludovico w białej koszuli i długiej marynarce. Podobał mu się ten obraz.
      — Mam nadzieję, że zachowałeś jakieś zdjęcia z pokazu. Chciałbym cię zobaczyć w tamtym stroju. — przeciągnął się i sięgnął po gąbkę. Leniwie wylał na nią płyn. W powietrzu rozniósł się przyjemny zapach mandarynki i bazylii.
      — Cieszysz się, że w to wszedłeś? — sięgnął pod wodę i swobodnym ruchem wyciągnął nad jej powierzchnię nogę kochanka. Zaczął spokojnie obmywać jego łydkę i udo. Robił to tak czule i pewnie, jakby to już była codzienność. — Ciekawi mnie też, jaki byłeś przed tym. Jak wyglądało twoje życie wcześniej. — zerknął na niego. — Opowiedz mi trochę o małym Lu.
    Alchemist
    Alchemist
    Minor Vampire

    Punkty : 9323
    Liczba postów : 1867

    Parfums d’amour - Page 6 Empty Re: Parfums d’amour

    Pisanie by Alchemist Nie 13 Mar 2022, 17:19

    Ludovico uśmiechnął skromnie.
    - Mam zdjęcia - przyznał. - Ale jakbyś w Google wpisał “Ludovico Diani YSL” albo “Ludovico Diani Mediolan 2007” to pewnie też znajdziesz.
    Dla niego to nie było nic aż tak wielkiego. Wspomnienie pierwszego pokazu w życiu było oczywiście wyjątkowe, ale to było dla niego tym, czym być może dla przeciętnego śmiertelnika początek pracy w wymarzonym zawodzie albo pierwsze wakacje z ukochanym - ważne i cenne wspomnienie, ale w perspektywie całego życia jedno z wielu takich.
    W sumie czy on mu wcześniej podał na którymkolwiek etapie swoje nazwisko?
    - Mmm… Mandarynka z bazylią, cudowne - skomentował, zaciągając się z lubością zapachem żelu pod prysznic. Później zamruczał ponownie gdy Léon zaczął go myć.
    - Uwielbiam twój dotyk - wyznał, odchylając do tyłu głowę, jakby chciał się w tej wannie umościć i zasnąć.
    - Cieszę się - przyznał. - To był pierwszy duży krok na drodze do znalezienie dziedziny, w której mogę się w pełni wyrazić. Poznałem zresztą dzięki temu cudownych ludzi.
    Podniósł wzrok na Léona tak wymownie, że nie było wątpliwości, że jego też zalicza do tego grona, chociaż nie wiadomo jaki związek na ich spotkanie miało to, że kilkanaście lat temu całkowicie przypadkowo został modelem.
    - Mały Louis… - mruknął, podświadomie używając swojego oficjalnego imienia, jakby wyraźnie rozdzielał czas, gdy był szarym śmiertelnikiem od tego, gdy został szanowanym projektantem. - Cóż mogę ci powiedzieć. Pochodzę z domu, gdzie zawsze było dużo sztuki i była ona bardzo szanowana. Zawsze lubiłem tworzyć, byłem z tych dzieci, które zużywały tony plasteliny i farbek i doprowadzały do szału rodziców, malując po ścianach czy tworząc jakieś szalone instalacje na cały pokój. Ojciec bardzo szybko pogodził się z moją, nazwijmy to umownie, odmienną wrażliwością, już jako nastolatek miałem od niego przyzwolenie na mniejsze przykładanie się do pewnych przedmiotów w szkole, o ile to co lubiłem wykonywałem rzetelnie. Nawet moją orientację przyjął tak swobodnie, jak naturalną konsekwencję tego, że mam duszę artysty. Moja matka niestety zmarła bardzo wcześnie, nie widziała tego wszystko - zastrzegł, bo nie uwzględnił jej w tej części swojej historii. - Zawsze mnie wspierał, choć za każdym razem gdy porzucałem kolejne studia trochę się irytował. Wiesz… Pierwsze porzuciłem właśnie po to, by wyjechać do Mediolanu, martwił się, że rzucam wszystko dla mężczyzny, na dodatek dużo starszego, Mario był wtedy mniej więcej w tym wieku co ja teraz - jego zdaniem postąpiłem jak nierozważna nastolatka, choć ostatecznie wyszło mi to bardzo na dobre. No a gdy porzucałem wzornictwo to pytał czy zamierzam tak wszystko zaczynać i nie kończyć… I to mu jednak przeszło. Miałem duże szczęście.
    Duch
    Duch
    Tempter

    Punkty : 1054
    Liczba postów : 218
    Wiek : 104

    Parfums d’amour - Page 6 Empty Re: Parfums d’amour

    Pisanie by Duch Nie 13 Mar 2022, 23:37

    Chłopak wyraźnie posmutniał na wiadomość, że mama Vico nie żyje. Sam nie mógłby sobie wyobrazić, by zabrakło matki w jego życiu. To była jedna z niewielu osób, które nigdy się od niego nie odwróciły, obojętnie co zrobił, i wspierały go w ciężkich chwilach.
    Obmył pianę z nogi kochanka, marszcząc brwi.
      — Rany, Lu, nie wiedziałem, że twoja mama nie żyje. — powiedział cicho. Nie wiedział, czy to dobry moment na to, by o nią pytać. Uznał, że to zbyt wcześnie. — Strasznie mi przykro. — pochylił się i pocałował jego kolano. Przesunął się trochę i wyjął drugą nogę Vico. Położył sobie kostkę Dianiego na ramieniu, by mieć łatwiejszy dostęp do większego obszaru ciała. Nie przestał go myć.
    Kurczę, w tym wszystkim wyłapał jeszcze to, że Vico miał starszego od siebie kochanka, który zabrał go w piękną podróż. To głupie, ale poczuł ukłucie zazdrości.
      — Masz piękne nazwisko. — zauważył, skupiając się na pokryciu pianą całego uda.
      — Opowiesz mi o swoim tacie? Musi być świetnym człowiekiem. — zerknął na niego spod swoich ciężkich rzęs. — Mój tata też jest w porządku, ale to taki typowy prosty człowiek pracy. Zawsze wstawał o świcie i wywalał mnie z łóżka przed szkołą, bo trzeba było nakarmić zwierzęta. Myślę, że nadal wstaje jak tylko wyjdzie słońce. — odetchnął i zmył pianę ze skóry Ludovico. Oparł policzek o jego łydkę i lekko ją pocałował. Cholernie kręciły go te jego nogi.
      — Nawet w święta pracował do samego wieczora, zawsze miał coś do zrobienia. A jak już sobie zrobi wolne, zwykle w niedzielę, po mszy, to siada w swoim bujanym fotelu na werandzie, włącza radio i pije. Mama robi mu nalewki. — zamilkł na chwilę. — I okropnie mało mówi. Jeśli uda ci się ze mną pojechać na wieś, to się nie przejmuj, że nie będzie się odzywał. — zdjął nogę Vico z ramienia i przysunął się bliżej, by zająć się ramionami kochanka.
      — Nie rozmawiałem z nim odkąd... — urwał, w porę gryząc się w język. — Już chyba z pół roku. — dokończył. — Nie jest najbardziej wspierającym rodzicem na świecie, ale jest w porządku. Nigdy nie chciał dla mnie źle, po prostu mamy różne wartości.
    Alchemist
    Alchemist
    Minor Vampire

    Punkty : 9323
    Liczba postów : 1867

    Parfums d’amour - Page 6 Empty Re: Parfums d’amour

    Pisanie by Alchemist Pon 14 Mar 2022, 21:29

    Ludovico uśmiechnął się pocieszająco do Léona i pokręcił spokojnie głową.
    - Dziękuję, ale nie przejmuj się tym, odeszła gdy miałem dziewięć lat - wyjaśnił spokojnie. - To już dawno zabliźniona rana.
    Uśmiechnął się - tym razem z przyjemnością - znowu odchylając głowę, gdy Léon przesunął ręką po wewnętrznej stronie jego uda. Jęknął cicho, gdy poczuł jego palce blisko pachwiny, gdzie skóra była wyjątkowo wrażliwa. Nie od razu zaczął mówić o swoim tacie, bardziej zainteresowany tym, co zaczął opowiadać Sorel. Pewnie niejedna osoba chciałaby być słuchana z taką uwagą, jaką Ludovico mu poświęcał - naprawdę interesowała go każda informacja na jego temat.
    - Faktycznie rasowy gospodarz - podsumował jego opowieść. - Zapamiętam, żeby mieć dla niego taryfę ulgową w rozmowie.
    Zamiast dać się dalej myć, objął go i po prostu przytulił, wyczuwając, że temat stał się grząski niezbyt miły. I to nie do końca przez jego relację z ojcem, tylko jakoś tak… Było coś jeszcze.
    - Akceptuje cię? - zapytał dość bezpośrednio. Może nie powinien, ale to było cholernie ważne. Rodzic i dziecko mogli się nie zgadzać, ale na pewnym poziomie musieli się rozumieć, tak w każdym razie uważał Ludovico.
    Teraz jego kolej. Jednak nim zaczął mówić, niespiesznie zaczął masować ramiona i kark Léona.
    - Mój był dobrym ojcem i przez większość życia zastępował mi też matkę - zaczął. - Ożenił się ponownie dopiero gdy poszedłem na studia. Nie przez wzgląd na nas, a po prostu wcześniej nie spotkał odpowiedniej kobiety, chyba cały czas tęskniąc za moją mamą. Zajmował się nudną, ale dobrze płatną papierkową robotą, a teraz już siedzi na słodkiej emeryturze w Cassis na Riwierze. Pewnie współczesne metody wychowawcze miałyby mu wiele do zarzucenia, bo dawał nam stanowczo za dużo swobody, ale wyrośliśmy na ludzi, więc nie było tak źle. Bardzo rzadko nam czegoś zabraniał, bo wychodził z założenia, że najlepiej byśmy się uczyli na własnych błędach i zdobywali doświadczenie.
    Duch
    Duch
    Tempter

    Punkty : 1054
    Liczba postów : 218
    Wiek : 104

    Parfums d’amour - Page 6 Empty Re: Parfums d’amour

    Pisanie by Duch Nie 20 Mar 2022, 23:43

    Léon przymknął oczy i wyraźnie się rozluźnił. Rozparł się wygodniej w wannie, opierając o pierś Ludovico. Chciałby móc zostać tu na zawsze, w bezpiecznych ramionach kochanka, w ciepłej pachnącej wodzie, nie musząc myśleć o niczym innym, niż Diani.
      — Lazurowe Wybrzeże? — uśmiechnął się szeroko. Kiedyś marzył, by tam pojechać. — Tam musi być pięknie. — westchnął i zamknął oczy. — Chciałbym tam kiedyś z tobą pojechać. — dobrze wiedział, że to raczej niemożliwe. Ceny tam były z kosmosu, a on nie zarabiał tyle, by móc odłożyć kasę na wakacje.
      — Podoba mi się, jak mówisz o swoim tacie. Musi być mądrym człowiekiem. — położył dłoń na udzie Ludovico. Cholera, Diani doprowadzał go do szaleństwa nawet, kiedy nic nie robił.
    Przesunął dłoń, by dotknąć delikatnej skóry na wnętrzu jego nogi.
      — Ciężko mi powiedzieć, czy mnie akceptuje. Nigdy nie zaprosiłem żadnego z moich facetów do domu. Mój ojciec... On chyba dalej myśli, że mi się odwidzi i, że któregoś razu przyjadę do domu z narzeczoną i oświadczę, że zostaję, tak jak mój brat. — odwrócił się, by spojrzeć na niego przez ramię. — Ale nie przeszkadza mi to. Mimo wszystko jest w porządku, to dobry człowiek. Po prostu nie odnajduje się w nowoczesnym świecie. Moja mama, za to, bardzo się stara, żebym wiedział, że mnie wspiera. Czasem nawet za bardzo. Raz zrobiła mi na drutach tęczowy szalik. Niesamowita kobieta. — uśmiechnął się i lekko wbił paznokcie w udo Ludovico.
      — Mamy jeszcze trochę czasu? — zapytał. Oczy mu zabłyszczały.
    To było nienormalne, przy Vico był non stop napalony, ale nic nie mógł na to poradzić. Diani miał niesamowite ciało i był najlepszym kochankiem, jakiego Léon kiedykolwiek miał. — Chciałbym się jeszcze raz z tobą kochać, nieważne, że wyszliśmy z łóżka jakieś pół godziny temu. — powiedział, zupełnie bezpośrednio. Który to już raz, w ciągu ich krótkiej znajomości?
    Alchemist
    Alchemist
    Minor Vampire

    Punkty : 9323
    Liczba postów : 1867

    Parfums d’amour - Page 6 Empty Re: Parfums d’amour

    Pisanie by Alchemist Pon 21 Mar 2022, 22:09

    - Jest pięknie - przytaknął. - Możemy się tam kiedyś wybrać na weekend.
    Diani zupełnie o pieniądzach nie myślał - przecież pojadą w odwiedziny do jego rodziny, będą mieli zakwaterowanie. A nawet gdyby nie mieli gdzie spać za friko, i tak by go tam zabrał - Léonowi był gotów dać absolutnie wszystko o co ten poprosi.
    - Twoja mama to na pewno urocza kobieta - zauważył z zadowoleniem, gładząc go po ramieniu. Przejaw akceptacji i wsparcia w postaci tego szalika był w jego opinii cudowny, bo było to coś, co zrobiła dla niego samodzielnie i włożyła w to dużo pracy i serca. Ludovico miał sentyment do takich rzeczy.
    Nie myślał nad tym długo. Zamruczał z przyjemnością, gdy tylko poczuł paznokcie Léona na swoim udzie i to wystarczyło, by go pobudzić - na kolejne pytanie nie mógł odpowiedzieć inaczej niż twierdząco.
    - Mamy - szepnął, składając soczysty pocałunek na jego szyi. - Weź mnie od tyłu. Złap mnie za włosy i weź mnie naprawdę mocno - zaproponował.
    Trudno, nie do końca miał czas, ale co tam - zadzwoni do Madeleine, by przygotowała mu jakieś ubrania i przebierze się tuż przed spotkaniem. Léon tak na niego działał, że najchętniej w ogóle nie wychodziły z jego łóżka i odwołał również dzisiejsze spotkania, ale nie miał tego luksusu. Zwłaszcza, jeśli chciał wyszarpać te kilka wolnych dni, by móc pojechać z Sorelem do jego rodziców.
    Duch
    Duch
    Tempter

    Punkty : 1054
    Liczba postów : 218
    Wiek : 104

    Parfums d’amour - Page 6 Empty Re: Parfums d’amour

    Pisanie by Duch Sro 06 Kwi 2022, 22:52

    Sorela nie trzeba było długo namawiać. Prawie od razu odwrócił Dianiego tyłem, złapał go za włosy i doprowadził do szczytu tak mocno i gwałtownie, że prawie połowa wody z wanny wylała się na podłogę.

    Kiedy już wyszli z wanny i się ubrali, zrobiło się okropnie późno.
    Léon podał Ludovico kubek z kawą, Puzon wskoczył na kuchenny blat, głośno domagając się pieszczot od Dianiego.
      — To... Widzimy się o 19? — zapytał Léon. Nie umiał ukryć zadowolenia z faktu, że kilka chwil temu Ludo wykrzykiwał jego imię. Dumny był jak paw.
    Chłopak, choć miał plany na cały dzień, dobrze wiedział, że będzie tęsknił, nawet jeśli rozstają się tylko na kilka godzin.
    Długo wpatrywał się w piękny profil Ludovico i jego palce zaczepiające ucho Puzona. Przez myśl mu przeszło, że chociaż mężczyzna spędził tu jedną noc, wyglądał jakby był na właściwym miejscu. Jakby był w domu.
    Podszedł bliżej i przytulił się do niego, uważając na to, żeby rękę, którą głaskał Puzona, nadal miał wolną.
      — Będziesz o mnie myślał? — pocałował go w ramię. To było głupie pytanie. Nie chciał wyjść na przylepę, ale inaczej nie umiał. Nie przy Dianim.
    Puzon zatrąbił donośnie i wyciągnął łapkę w stronę ramienia Vico, żeby zaraz się na niego wdrapać, domagając się, by to na niego zwracał teraz uwagę. Léon parsknął cicho i zrobił kotu miejsce, a ten od razu wdrapał się wyżej, kładąc łapki na ramieniu Vico, a głowę wciskając w jego szyję.
    Alchemist
    Alchemist
    Minor Vampire

    Punkty : 9323
    Liczba postów : 1867

    Parfums d’amour - Page 6 Empty Re: Parfums d’amour

    Pisanie by Alchemist Czw 07 Kwi 2022, 20:21

    Po wyjściu z wanny Ludovico ubrał się w swoje ubrania - już suche, choć trochę pomięte, bo nawet nie pomyślał o wyprasowaniu ich. Cały czas ciało przypominało mu o niedawnych namiętnych chwilach - gdy schylał się po spodnie, czuł lekkie mrowienie od pasa w dół. Podczas wciągania koszuli odezwało się ugryzienie na ramieniu. Spojrzał na siebie w lustrze - cały był pokryty ciemnymi śladami malinek i namiętnych ukąszeń, nawet gdyby zapiął się pod szyję nie byłby w stanie tego ukryć. Ale on po mieszkaniu paradował póki co rozpięty, swobodny i rozluźniony jakby był u siebie.
    Gdy Léon przygotowywał kawę, Ludovico zadzwonił po taksówkę, która miała go zawieźć prosto do biura. Nim wykonał telefon do swojej asystentki, poświęcił uwagę pieszczochom, które się jej domagały - jedną ręką drapał kota pod brodą, a drugą objął Léona i przyciągnął go do siebie.
    - Przyjadę po ciebie - odpowiedział nie wprost na jego pytanie. Wtulił twarz w jego szyję, nierozważnie przerywając głaskania Puzona, który zaraz upomniał się o swoje prawa. Ludovico zaśmiał się cicho, nadrabiając zaniedbania w głaskaniu. Léonowi jednak nie pozwolił uciec ze swoich ramion.
    - Będę myślał - odpowiedział niskim, zalotnym szeptem. - Przy każdym ruchu będę czuł ślady, jakimi mnie naznaczyłeś... Nie wiem jak wytrzymam do wieczora - wyznał, trochę rozbawiony tym jak nienasycony był przy Léonie. Nie chciał go wypuszczać z ramion. Jednak ledwo to pomyślał, zadzwonił jego telefon. Madeleine.
    - Muszę odebrać - usprawiedliwił się. - Słucham?
    Podczas rozmowy musiał przerwać wszelkie pieszczoty, bo nie miał tylu rąk, by robić wszystko jednocześnie.
    - Louis, gdzie jesteś? - odezwał się kobiecy głos po drugiej stronie słuchawki.
    - U chłopaka - odpowiedział bez zastanowienia Ludovico. Nie dał jej czasu na przetrawienie tej informacji, zaraz poprosił ją o kilka przysług. Asystentka trochę się na niego irytowała za to ile jej zlecił na ostatnią chwilę, ale ostatecznie takie było jej zadanie, a ona lubiła wyzwania. Po kilku minutach Ludovico rozłączył się.
    - Muszę już iść - usprawiedliwił się. - Do zobaczenia wieczorem, Léo.
    Nim wyszedł, złapał jeszcze malarza w przedpokoju i pocałował go namiętnie, jakby to miało mu wystarczyć na najbliższe godziny. Własnym ciałem przycisnął go do ściany, całując się z nim tak że ledwie łapał oddech.
    - Będę tęsknił - wyznał lekko ochrypłym głosem, po czym już wyszedł, szybko jakby uciekał, bo gdyby się obrócił albo zatrzymał to pewnie by zawrócił.

    Pół godziny później Léon dostał mmsa od Ludovica. Projektant był już w świeżej jasnoszarej koszuli, włosy zaczesał do tyłu i spiął. Odchylał lekko głowę na bok by zwrócić uwagę Sorela na kilka drobnych siniaków widocznych nad kołnierzykiem. Uśmiechał się jakby był cholernie z siebie dumny.

    Madeleine nie była wcale zła na Ludovica, a wręcz gdy go zobaczyła w biurze, nie mogła powstrzymać uśmiechu.
    - Ile ty masz lat? - zapytała trochę rozbawiona, jak starsza siostra zadurzonego nastolatka.
    - Teraz czuję się jakbym miał połowę tego co faktycznie - odparł, odbierając od niej szybko ubranie by przygotować się na spotkanie.
    - Chcesz puder? - zapytała, od razu sięgając do odpowiedniej szuflady w biurku.
    - Nie trzeba - odparł wesoło Ludovico. Poszedł do drugiego pokoju by się przebrać, ale nie zamknął drzwi, by mogli dalej rozmawiać. Dostrzegł jej zaskoczoną minę.
    - Ludovico, ale wiesz... - zaczęła, wskazując na swoją szyję, bo pewnie podejrzewała, że jej szef nie jest świadomy jak wygląda.
    - Wiem - przerwał jej swobodnym tonem. Madeleine jeszcze chwilę patrzyła na niego z niedowierzaniem, ale odpuściła.

    Wszyscy zwracali uwagę na ślady na szyi Ludovico i jego wręcz szampański humor, ale przez większość czasu nikt nie dopytywał ani nie komentował. Pierwszą osobą, która była na tyle zuchwała, był Zoran - model będący twarzą najnowszej kolekcji, z którym Diani był umówiony na lunch.
    - Ludo, chyba muszę ci pogratulować - oświadczył, muskając jego szyję długimi palcami. Model często pozwalał sobie na poufałe gesty i słowa, a zdarzało mu się to tym częściej, im lepiej daną osobę znał - należało się przyzwyczaić.
    - Dzięki - odparł swobodnie Diani.
    - Jakiś jednorazowy incydent czy trafił się szczęściarz?
    Ludovico uśmiechnął się tajemniczo i zdawało się, że nie odpowie.
    - To ja jestem szczęściarzem - oświadczył w końcu, ale nim dał się wciągnąć w plotki, zmienił temat, by omówić najpierw to, o czym faktycznie mieli rozmawiać. Zoran uśmiechnął się drapieżnie, ale ustąpił i nie wrócił do tematu nowego partnera projektanta.

    Wieczorem Ludovico przyjechał po Léona trochę wcześniej niż o tej 19.00 - nie umiał się doczekać, by go zobaczyć. Wysłał mu smsa, że już jest i wysiadł z samochodu. Nie chciał wchodzić na górę, bo - cóż - obawiał się, że wtedy skończy się spontanicznym seksem na kanapie. Nie by nie miał ochoty, bo miał ogromną, ale no właśnie: wręcz za dużą. A umówili się przecież, że pokaże mu swoją pracownię - chciał się z tego wywiązać.
    Czekał na niego oparty biodrami o samochód, będący symbolem luksusu, wygody i wiecznego singielstwa - ze skórzaną tapicerką w kolorze śmietanki, czarnym lakierem i charakterystycznym trójzębem na przednim grillu. Zdążył się przebrać i nie miał już na sobie tamtej szarej koszuli - zmienił ją na białą z krótkim rękawem, do niej założył granatowe spodnie i buty w kolorze karmelu. Jasny kołnierzyk tym bardziej podkreślał ciemne plamy siniaków na jego szyi i Léon mógł być pewny, że Ludovico zrobił to specjalnie.
    Duch
    Duch
    Tempter

    Punkty : 1054
    Liczba postów : 218
    Wiek : 104

    Parfums d’amour - Page 6 Empty Re: Parfums d’amour

    Pisanie by Duch Pon 02 Maj 2022, 16:21

    Léon, odczytał sms-a i wybiegł z domu, jakby się paliło. Już zeskakiwał z ostatnich stopni i przypomniało mu się, że w całym tym amoku nie zdążył zakluczyć drzwi.
      — Szlag! — wbiegł znów do góry, i kilka minut zajęło mu szukanie kluczy w każdej szufladzie w mieszkaniu. Dopiero później zorientował się, że klucze wiszą już dawno w zamku i czekają, aż chłopak je przekręci.
    Zbiegł ze schodów, i wypadł na zewnątrz, jak zwykle potargany, ale szeroko uśmiechnięty. Pod pachą trzymał jakiś wielki rulon zapakowany we wściekle żółty papier w równie krzykliwe kwiatki.
      — Jesteś. — zasapany stanął przed Ludovico, i nie czekając na pozwolenie, przylgnął do jego ust, jakby witał go po półrocznej przerwie. — Wyglądasz... obłędnie. — uśmiechnął się i zagarnał kochankowi zbłąkany loczek za ucho.
    Cały dzień myślał o tym, że Vico, przez telefon, nazwał go swoim chłopakiem. No i o tym zdjęciu, które mu wysłał. To pomogło mu przetrwać bolesną i długą sesję tatuażu (z której wysłał Dianiemu kilka półnagich zdjęć).
      — Mam coś dla ciebie. — wręczył mu ciężki pakunek, i ogromnie z siebie zadowolony, czekał aż mężczyzna go rozpakuje. Chyba źle zinterpretował minę Ludovico, kiedy ten wyjął z papieru paskudny dywan w kształcie lwa, bardzo podobny do tego, jaki sam miał w łazience. Zwierzak miał minę, jakby przed chwilą zjadł coś bardzo kwaśnego, a na dodatek użądliłaby go osa.
      — Moja koleżanka robi je ręcznie, pomyślałem, że ci się spodoba. — był tak uradowany swoim pomysłem na prezent, że aż żal było go wyprowadzać z błędu. — Jak ci minął dzień? — objął go w talii i przytulił się do niego, stęskniony za jego bliskością.
    Alchemist
    Alchemist
    Minor Vampire

    Punkty : 9323
    Liczba postów : 1867

    Parfums d’amour - Page 6 Empty Re: Parfums d’amour

    Pisanie by Alchemist Pon 02 Maj 2022, 20:45

    Ludovico troszkę zaczął się niecierpliwić albo raczej niepokoić - co mogło Léonowi zajmować tyle czasu? Już dawno powinien zejść. Miał nadzieję, że nie trafił po drodze na tego wrednego sąsiada, którego mieli nieprzyjemność spotkać poprzedniego dnia, ale sama myśl o takiej konfrontacji była na tyle nieprzyjemna, że projektant tym bardziej zaczął się zastanawiać czy nie powinien tam jednak pójść. Ledwie jednak odbił się od maski swojego samochodu, a Léon wypadł z bramy kamienicy. Jego uśmiech sprawił, że i Diani zaraz promiennie się uśmiechnął. To dziwne, ale czuł się jakby nie widział go stanowczo za długo, a ile minęło? Kilka godzin. Nic nie mógł jednak poradzić na to, że dopiero w jego obecności czuł się jakby odzyskał oddech, zrzucił z ramion ciężar wszelkich złych myśli, a świat nabierał intensywności. Zadurzył się w Léonie jak szczeniak.
    - Jes…
    Sorel przerwał mu w pół słowa pocałunkiem, ale Ludovico nawet nie myślał protestować. Objął chłopaka w pasie i odwzajemnił jego pieszczoty z przyjemnością, nie zważając na to, że byli na środku ulicy i każdy mógłby to zobaczyć.
    Wszystko było fajnie aż do momentu, gdy rozpakował prezent od Léona, a na masce jego Ghibli rozciągnął się w całej swojej żałosności lew, brat krokodyla mieszkającego w łazience Sorela. Ludovica trochę zatkało na jego widok i nie wiedział co powiedzieć, by nie urazić chłopaka, bo widać było jaki był podekscytowany… Co on miał z tym zrobić? Przecież nie położy tego u siebie w mieszkaniu. Coś wymyśli, później.
    - Jesteś szalony, uwielbiam to w tobie - zapewnił, przyciągając do siebie Léona i swoje zapewnienia wieńcząc pocałunkiem w skroń.
    - Wsiadaj, pogadamy po drodze - zachęcił takim szeptem, jakby obiecywał mu nie wiadomo co. Po prostu cieszył się z jego obecności i z perspektywy spędzenia razem kolejnego wieczoru… Nocy. Przecież niemożliwe, by rozstali się po kilku godzinach.

    Gdy Ludovico otwierał przed Léonem drzwi od strony pasażera i ładował na tylne siedzenie dywanik z lwa, nie zdawał sobie sprawy, że ktoś przygląda im się od jakiegoś czasu. Nie zwrócił uwagi na zaparkowany kilka numerów dalej samochód, który był pod domem malarza już poprzedniego wieczoru, a kierowcy nie widział, choć on ich cały czas miał jak na widelcu i nerwowo zaciskając dłonie na kierownicy, zgrzytając zębami, obserwował tego cholernego zdrajcę Léona z jego nowym fagasem. Skojarzenie, że malarz zdecydował się na rolę utrzymanka, nasuwało się niezwykle szybko…

    - Zdecydowanie za bardzo mi się dzisiaj dłużyło, nie mogłem się doczekać spotkania z tobą - oświadczył Diani, gdy już ruszyli w stronę szesnastej dzielnicy, gdzie znajdowała się jego pracownia i mieszkanie. Maserati było ciche, wygodne, a w środku o dziwo nie pachniało żadną wyszukaną mieszanką perfum, a po prostu środkami do impregnowania tapicerki i woskiem do drewnianych elementów deski rozdzielczej.
    - Ale widziałem się na lunchu z Zoranem Periciem, pozdrawia cię i mówił, że chętnie cię pozna - oświadczył z zadowoleniem, choć nie wiedział czy to nazwisko cokolwiek powie Léonowi. Był to co prawda jeden z najpopularniejszych aktualnie męskich modeli, ale jeśli nie interesowało się chociaż minimalnie tematem, można było nie wiedzieć kto zacz.
    - A co u ciebie? - zagadnął. - Jak się czujesz, będę mógł cię dzisiaj dotykać? - doprecyzował, wymownie kładąc dłoń na jego udzie, wysoko, blisko pachwiny i tatuażu, który malarz sobie wykonał. Jeny, przez większość dnia Ludovico myślał o tych zdjęciach z procesu tworzenia, które otrzymał. Niby po prostu liście paproci, ale były tak niebywale seksowne…
    Duch
    Duch
    Tempter

    Punkty : 1054
    Liczba postów : 218
    Wiek : 104

    Parfums d’amour - Page 6 Empty Re: Parfums d’amour

    Pisanie by Duch Pon 02 Maj 2022, 21:17

      — Mi też się strasznie dłużyło. Noa już nie mogła słuchać ile o tobie gadam. Mało brakowało, żeby zakleiła mi usta taśmą. — zaśmiał się, a potem spojrzał na Ludovico bardzo poważnie i trochę się zaczerwienił, najpewniej myśląc o tym, że taśmę dałoby się wykorzystać w jakiś inny, bardziej przyjemny sposób.
    Odchrząknął i spojrzał na dłoń Vico na swoim udzie. Już odchylił głowę z zadowoleniem, rozłożył trochę szerzej uda i mruknął z zadowoleniem.
      — Spróbuj. — odpowiedział, patrząc na Dianiego spod ciężkich rzęs.
    Nie obchodziło go, że jechali samochodem, jedyne o czym myślał to bliskość Ludovico i...
      — Zaraz. — zmarszczył brwi. — Kto to Zoran? Coś mi to mówi, ale nie wiem co. — spojrzał uważnie na profil mężczyzny. Jedli razem lunch? Ten gość go pozdrawia i chce go poznać?
    Nieprzyjemny skurcz ścisnął mu żołądek. Zoran... Zoran... Cholera! Widział go na okładce jakiegoś Vogue'a! Taki śliczny blondyn...
      — To twój kumpel? — przygryzł wargę i wbił spojrzenie w szybę samochodu.

    Całą drogę jechało za nimi czarne auto, trzymając się na bezpieczną odległość, a chłopcy, skupieni na sobie, nie zaprzątali sobie głów, żeby zerknąć w lusterka.
    Dopiero, kiedy samochód za nimi przyspieszył, a Ludovico musiał zatrzymać się na światłach, zorientowali się, że zaraz stanie się coś złego.
    I rzeczywiście. Auto wjechało im w tył, na szczęście delikatnie tylko ścierając lakier. Kierowca jednak zjechał na bok i włączył awaryjne światła.
      — Co to za buc! — Léon otworzył szybę i wystawił głowę przez okno. — Jak jedziesz, palancie? Nie znasz się na światłach? Ty debilu, czerwone jest, a ty wciskasz gaz?! — krzyknął. — Ludo, zatrzymaj się, zaraz mu przypieprzę. — położył dłoń na klamce, jakby chciał wysiąść, a to, że samochód ciągle jechał, wcale mu nie przeszkadzało.
    Alchemist
    Alchemist
    Minor Vampire

    Punkty : 9323
    Liczba postów : 1867

    Parfums d’amour - Page 6 Empty Re: Parfums d’amour

    Pisanie by Alchemist Pon 02 Maj 2022, 21:43

    W aucie momentalnie zrobiło się jak w saunie - gorąco, duszno, parno. Ludovico aż miał ochotę rozpiąć sobie kolejny guzik pod szyją, ale to nie wchodziło w grę, bo niestety miał tylko dwie ręce i obie były zajęte: jedną musiał trzymać kierownicę, a drugiej za nic w świecie nie zamierzał zabierać z uda Léona. Musiałby być nienormalny by się wycofać, skoro chłopak tak od razu zachęcająco rozkładał nogi. Diani skorzystał z zaproszenia. Zerknął na malarza przelotnie, gdy mógł na chwilę oderwać wzrok od jezdni, po czym już po omacku przesunął dłoń wyżej.
    - To gdzieś tu, prawda? - zamruczał, szukając pod materiałem granicy opatrunku. - A może troszkę…
    Niepotrzebnie wspomniał o Zoranie. Chciał by Léonowi zrobiło się miło, bo budził zainteresowanie, ale za bardzo się na tym skupił. I to tak jakby był zły?
    - To model, będzie prezentował kolekcję, do której tworzę ostatnio projekty - wyjaśnił spokojnie. - Można powiedzieć, że to był lunch biznesowy, bo od paru miesięcy…
    Autem niespodziewanie szarpnęło, a huk z tyłu samochodu nie pozostawiał złudzeń w kwestii tego, że właśnie zaliczyli stłuczkę.
    - Nic ci nie jest? - zapytał niemalże natychmiast Léona, dopiero w drugiej kolejności interesując się skalą zniszczeń i gościem, który w nich wjechał. Dojrzał go, gdy już zjeżdżał na pobocze i sam zrobił to samo.
    - Spokojnie, Leo - odezwał się do malarza, łapiąc go za dłoń i odciskając na niej spontaniczny pocałunek. - Zajmę się tym, zostań w aucie. I nie denerwuj się, to tylko stłuczka - powtórzył, posyłając Léonowi pokrzepiający uśmiech.
    Ludovico włączył awaryjne i wysiadł z auta. W pierwszej kolejności podszedł do tylnego zderzaka i obejrzał go. Lakier był porysowany, ale nie dostrzegł nigdzie pęknięć ani szczególnych wgnieceń, kamery cofania też nie wyglądały na uszkodzone (zresztą zaraz miałby na desce rozdzielczej komunikat o błędzie, gdyby coś było nie tak). Więcej huku niż faktycznych strat.
    - Cóż to, nowe auto, że pomylił pan gaz z hamulcem? - odezwał się do tego drugiego kierowcy, wychodząc mu naprzeciw. - Wzywamy policję czy piszemy protokół?
    Duch
    Duch
    Tempter

    Punkty : 1054
    Liczba postów : 218
    Wiek : 104

    Parfums d’amour - Page 6 Empty Re: Parfums d’amour

    Pisanie by Duch Pon 02 Maj 2022, 22:00

    Z czarnego samochodu wysiadł młody mężczyzna, trzymał się za głowę i wyglądał na mocno przejętego.
      — Rany, przepraszam... Złapała mnie taka paskudna migrena, że ledwo widzę na oczy. Nic się panu nie stało? Mocno walnąłem? — wyglądał na uczciwego faceta, nie miał zamiaru uciekać i był chętny do współpracy.
      — Możemy wezwać policję, możemy też spisać... Naprawdę strasznie pana przepraszam. — przejechał dłonią po krótko obciętych włosach. Na palcach miał tatuaże. — Jak panu pasuje. — podszedł do samochodu Ludovico i spojrzał na ryskę. — Cholera, takie auto... — rozmasował palcami nasadę nosa, dobrze grając obolałego.
    Léon siedział w środku i szarpał się z pasem. Nie umiał się skupić na najprostszej rzeczy, kiedy był zdenerwowany. W końcu udało mu się wysiąść, i już podciągał rękawy, gotów rzucić się na gościa, który zepsuł im te miłe chwile, ale zatrzymał się, kiedy zobaczył twarz Matt'a.
      — To chyba jakiś pieprzony żart. — powiedział bardzo cicho i stanął obok Ludovico.
      — Léon? — facet z tatuażami na palcach uśmiechnął się zakłopotany. — Ale przypadek... — uśmiechnął się, kryjąc pod uprzejmą miną całą swoją nienawiść do chłopaka.
    Malarz nie odezwał się słowem. Patrzył na faceta, który zabrał mu kilka lat życia i starał się nie zwymiotować z nerwów. Tyle razy wyobrażał sobie ich ponowne spotkanie, ale nigdy nie myślał, że to się stanie w takich okolicznościach.
      — Vico? — odezwał się w końcu. Głos miał schrypnięty i pozbawiony emocji. — Zadzwonić na policję? — zapytał, nie odrywając wzroku od Matt'a.
    Alchemist
    Alchemist
    Minor Vampire

    Punkty : 9323
    Liczba postów : 1867

    Parfums d’amour - Page 6 Empty Re: Parfums d’amour

    Pisanie by Alchemist Pon 02 Maj 2022, 22:14

    Zdawało się, że to sprawca stłuczki jest bardziej zdenerwowany niż Ludovico, który był w tym incydencie poszkodowanym, a jego przejęta postawa i widoczny na twarzy ból nieźle urobiły projektanta.
    - Skończyło się na stresie - odpowiedział spokojnie Diani, podsumowując tym jednym zdaniem stan swój, Léona i samochodu.
    - Mam w schowku protokół, spiszemy i niech się ubezpieczyciele dogadają - zaproponował. Wiedział, że to będzie na pewno bardziej ekonomiczne rozwiązanie dla tego pechowego kierowcy, bo nawet jeśli straci częściowo zniżki to i tak wyniesie go to mniej niż pokrycie kosztów lakierowania. A policji już w ogóle lepiej było w to nie mieszać, bo stracą tylko masę czasu i nerwów.
    Ludovico nie spodziewał się jednak tej zmiany atmosfery, jaka nastąpiła wraz z pojawieniem się Léona. Odrobinę zdezorientowany spojrzał najpierw na malarza, później na mężczyznę z wytatuaowanymi palcami. Odruchowo zbliżył się do swojego partnera, jakby chciał zaznaczyć, że cokolwiek się teraz dzieje, on jednoznacznie opowie się po jednej ze stron.
    - Leo, wszystko w porządku? - upewnił się, widząc stężałe rysy Sorela i jego zaskakująco mroczne spojrzenie. - Dogadamy się z panem, nie będziemy w to mieszać policji. Znacie się? - zapytał po chwili wahania, bo zdawało mu się, że tamten kierowca zwrócił się do malarza po imieniu.
    Duch
    Duch
    Tempter

    Punkty : 1054
    Liczba postów : 218
    Wiek : 104

    Parfums d’amour - Page 6 Empty Re: Parfums d’amour

    Pisanie by Duch Pon 02 Maj 2022, 22:25

    Chłopak rzucił jeszcze jedno spojrzenie w stronę Matt'a, a potem spojrzał na Ludovico. Twarz mu złagodniała na widok tych pięknych, zmartwionych oczu.
      — Jasne, to ja poczekam tutaj. Rany, narobiłem... Jeszcze raz przepraszam. — facet znów rozmasował nos i uśmiechnął się przepraszająco.
    Tak łatwo było mu uwierzyć, i wcale nie podejrzewać o to, że aż zacierał ręce na ten protokół. Będzie miał dane tego pięknisia jak na tacy. Adres, telefon... Uśmiechnął się do siebie i odpalił papierosa. To było łatwiejsze, niż zabranie dziecku lizaka.
    Léo skinął głową i ruszył w stronę samochodu. Usiadł na siedzeniu, ale nie zamknął drzwi.
      — Znaliśmy się. — odpowiedział, ale nie wiedział, czy powinien brnąć w ten temat. Podrapał się po policzku, nie wiedząc co zrobić z rękoma.
    Poczekał aż Ludovico znajdzie papiery, jak spisze co trzeba, jak Matt wszystko podpisze, jeszcze raz przeprosi i w końcu odjedzie.
    Uznał, że nie będzie zawracał sobie głowy tym dupkiem, i nie pozwoli zepsuć sobie randki.
      — To na czym stanęło? — zapytał, kiedy Vico zajął miejsce za kierownicą. Zerknął wymownie na swoje udo i zapiął pas.
    Alchemist
    Alchemist
    Minor Vampire

    Punkty : 9323
    Liczba postów : 1867

    Parfums d’amour - Page 6 Empty Re: Parfums d’amour

    Pisanie by Alchemist Pon 02 Maj 2022, 23:28

    Żadna ze stron nie dążyła do odnowienia dawnych więzi, a Ludovico też niespecjalnie na to nalegał, więc skupił się na załatwieniu całej biurokracji, święcie przekonany, że wyświadcza drobną uprzejmość znajomemu swojego chłopaka.
    Po podpisaniu papierów rozeszli się obaj do swoich samochodów, a Diani od razu zapuścił silnik.
    - Wszystko w porządku? - zapytał Léona, który wydawał mu się nadal troszkę blady. Jego zaczepka wystarczyła za odpowiedź i Ludovico uśmiechnął się szeroko. Wbił bieg i jedną ręką wykręcając się z miejsca parkingowego, drugą znowu położył na udzie chłopaka.
    - Tu… czy troszkę wyżej? - upewnił się, przesuwając rękę wyżej.
    Poczuł w końcu brzeg opatrunku, ale to nie znaczyło, że przestanie głaskać Léona. Dotykał go podczas całej jazdy, gładził jego udo i biodro, a raz niecierpliwie zaczepił palcami pasek jego spodni, jakby sprawdzał czy łatwo będzie je zdjąć. Jedną ręką podczas jazdy - niemożliwe. Bardzo był tym niepocieszony. Ale później na pewno będzie łatwiej.
    Gdy po raz kolejny zatrzymali się na światłach, Ludovico bez namysłu ujął Léona za brodę i zdecydowanym gestem obrócił jego głowę w swoją stronę. Wpił się w jego usta w namiętnym pocałunku, z lubością przymykając oczy. Uwielbiał jego smak - słodki, dymny od papierosów. Sposób w jaki poruszały się jego wargi i język doprowadzały Dianiego do szaleństwa i sprawiały, że nieustannie pragnął z nim rywalizować w tym pocałunku.
    Zapomniał się tak bardzo, że dopiero klakson zniecierpliwionego kierowcy za nim sprawił, że się opamiętał. Szybko oderwał się od ust Léona i ruszył ze świateł, bo zielone paliło się już stanowczo za długo.
    - Nie dotknę cię już - oświadczył niespodziewanie. - Ale jak wtrzymasz grzecznie... Coś dla nas przygotowałem - zagaił tajemniczo, kusząco.
    Duch
    Duch
    Tempter

    Punkty : 1054
    Liczba postów : 218
    Wiek : 104

    Parfums d’amour - Page 6 Empty Re: Parfums d’amour

    Pisanie by Duch Pon 02 Maj 2022, 23:50

    Ludovico cholernie na niego działał. Léon zupełnie zapomniał, że siedzą w samochodzie. Przez całą drogę obserwował profil kochanka, nastawiając się do jego dłoni, czując, że robi się coraz goręcej. W pewnym momencie sam sięgnął do swojego paska, nie mogąc się już doczekać, kiedy poczuje na sobie niczym nieskrępowaną skórę Dianiego.
    Oddał pocałunek, rozpływając się już zupełnie. Tylko pas bezpieczeństwa go powstrzymał od tego, by zejść ze swojego siedzenia i wcisnąć się na kolana projektantowi.
      — Vico... Proszę. — jęknął żałośnie, opadając na swój fotel. Oparł rozgrzaną skroń o szybę i teraz on, nieprzytomnie, wsunął dłoń na udo kochanka. — Jesteś okrutny. — poskarżył się. — Zwariuję przez ciebie. — odetchnął i zaśmiał się cicho. Bawiło go to, jak bardzo nie potrafił trzymać rąk przy sobie, kiedy Ludo był obok.
    Zahaczył kciukiem o pasek kochanka, by za chwilę bezczelnie wsunąć dłoń na jego płaski brzuch.
      — Tęsknię za tobą. — mruknął. — Mogliśmy zostać u mnie. Albo tam, na parkingu.
    Alchemist
    Alchemist
    Minor Vampire

    Punkty : 9323
    Liczba postów : 1867

    Parfums d’amour - Page 6 Empty Re: Parfums d’amour

    Pisanie by Alchemist Wto 03 Maj 2022, 00:24

    Ludovico westchnął cicho z przyjemnością, ledwie Léon go dotknął. Naszła go nieprzyzwoita myśl, by kochać się z nim w aucie. Pojechać kawałek dalej, do Lasku Bulońskiego albo dalej, stanąć gdzieś na uboczu i się z nim kochać. Może tak by było szybciej niż kłopotać się tą wyprawą do pracowni… Ale obiecał. Nie mógł zresztą zachowywać się jak napalony nastolatek, litości.
    - Obiecuję, że warto czekać - zamruczał. - Ale właśnie przez to, co się teraz dzieje, wysłałem ci smsa zamiast wejść na górę i zapukać - wyjaśnił, puszczając do Léona oko. - Zaraz będziemy na miejscu.
    Ludovico nie rzucał słów na wiatr - skręcił z głównej drogi w jedną z tych mniej uczęszczanych i tam zaparkował pod elegancką kamienicą, do której prowadziły wąskie schodki ozdobione donicami, z których wylewały się kwiaty.
    - I jesteśmy - zakomunikował, gasząc silnik i odpinając pas. - Chodźmy.

    Pracownia Dianiego znajdowała się na pierwszym piętrze. Wchodziło się do niej ze świeżo odnowionej klatki schodowej z bogato rzeźbioną drewnianą balustradą, a na drzwiach wejściowych znajdowała się srebrna tabliczka z logiem składającym się z fikuśnej litery L i technicznej, nowoczesnej litery D. Od razu trafiało się do przestronnego pomieszczenia, w którym z jednej strony znajdowała się część biurowa, z obszernym biurkiem, które wyglądało jak ludwikowski antyk, fotelami i regałami, z których część była zamknięta, a reszta służyła wybitnie do tego, by eksponować dotychczasowe osiągnięcia projektanta - leżały tam katalogi modowe, albumy, w szklanych gablotkach ustawiono flakoniki perfum i liczne nagrody. Ściany zdobiły plakaty i grafiki patentowe flakonów.
    Po drugiej stronie drzwi wejściowych znajdowało się zaś coś, co najłatwiej można było określić jako strefę wypoczynkową z kanapą, stolikiem, barkiem. Za ścianą zieleni można było dostrzec coś, co chyba stanowiło aneks kuchenny. W pokoju było jeszcze dwoje drzwi - jedne, dość wąskie, sprawiały wrażenie typowych drzwi do łazienki, a drugie przez to, że były dwuskrzydłowe i bardzo zdobne, prowadziły pewnie do kolejnego pokoju, ale na razie pozostawały zamknięte.
    Ludovico wpuścił Léona do środka i zamknął drzwi. Dał mu chwilę na rozejrzenie się, ale sam cały czas patrzył tylko na niego. W końcu - jakby tylko czekał na odpowiedni moment - złapał malarza za nadgarstek, przyciągnął go do siebie i pocałował go gwałtownie, od razu wdzierając się językiem między jego wargi. Przyparł go do zamkniętych drzwi, obiema dłońmi obejmując jego twarz tak jakby w ogóle nie zamierzał go już puścić.
    Duch
    Duch
    Tempter

    Punkty : 1054
    Liczba postów : 218
    Wiek : 104

    Parfums d’amour - Page 6 Empty Re: Parfums d’amour

    Pisanie by Duch Wto 03 Maj 2022, 11:16

    Chłopak rozejrzał się po wnętrzu pracowni, ale nie umiał się skupić, bo w głowie miał tylko Ludovico.
    Uśmiechnął się i odetchnął z ulgą, kiedy kochanek przyparł go do drzwi.
      — Tu jest pięknie, ale oprowadzisz mnie trochę później, zgoda? — zapytał, trochę rozbawiony.
    Serce znowu waliło mu mocno, a w żołądku poczuł, jak setki motyli wzbijają się do lotu. Objął projektanta w talii i przycisnął go do siebie jeszcze mocniej.
      — Podobasz mi się taki. — mruknął i dotknął wargami jego szyi. — Co wymyśliłeś? Mam nadzieję, że to przebije seks w samochodzie, bo inaczej będę zły, że kazałeś mi tyle czekać, i nie zerżnąłeś mnie na tylnym siedzeniu. — zamruczał, zaczepnie zahaczając zębami jego skórę. — Paradowałeś z tymi malinkami w pracy? — Ludovico mógł poczuć, jak okropnie niecierpliwy Léon wsuwa mu palce pod koszulę i gładzi lędźwie.
    Alchemist
    Alchemist
    Minor Vampire

    Punkty : 9323
    Liczba postów : 1867

    Parfums d’amour - Page 6 Empty Re: Parfums d’amour

    Pisanie by Alchemist Wto 03 Maj 2022, 11:49

    - Przekonałeś mnie - westchnął, porzucając wszystkie plany, które snuł do tej pory. Za bardzo go pragnął, a pieszczoty w aucie za bardzo go już pobudziły, by mógł się uspokoić i celebrować ten moment tak jak chciał. Trudno, nie wszystko dało się zaplanować, nie wszystko było w ogóle warto planować…
    Jęknął, odchylając głowę i przytrzymując Léona za włosy przy swojej szyi, by nie przestawał go całować po podrażnionej skórze.
    - Oczywiście, wysłałem ci przecież zdjęcie na dowód… - oświadczył z zadowoleniem. - Ach… Leo, poczekaj. Poczekaj chwilę - powtórzył z naciskiem, odsuwając od siebie malarza. Nie miał ochoty uciekać z jego ramion, ale jeśli miał mu pokazać co zaplanował to było to nieuniknione. By nie dać mu się na nowo porwać, odsunął się szybko i uciekł do pomieszczenia za rzeźbionymi drzwiami, zamykając je za sobą i zostawiając malarza na moment samego. Gdy wrócił, Leo akurat nie patrzył w jego stronę.
    - Stój jak stoisz, nie odwracaj się - rozkazał mu momentalnie, nie kryjąc ekscytacji. Nie mógł przepuścić tak dogodnej okazji. Podszedł więc do jego pleców, stanął tuż za nim i nim przeszedł do meritum, pozwolił sobie na złożenie pocałunku na jego karku.
    - Zamknij oczy - poprosił, ale nawet nie sprawdził, czy Léon wykonał to polecenie. Wyciągnął z kieszeni przyniesioną z pokoju obok opaskę i założył ją na oczy malarza, poprawiając miękki materiał by na pewno niczego nie widział.
    - Gdy przestajesz widzieć, pozostałe zmysły się wyostrzają - wyszeptał mu na ucho. - Słuch, węch… dotyk.
    Ostatnie słowo wyraźnie zaakcentował i nim dobrze przebrzmiało, Léon mógł poczuć na swojej szyi dotyk czegoś cienkiego, gładkiego, miękkiego… Jak jedwabna lina.
    - Co ty na to? - upewnił się Ludovico, nie chcąc sięgać po takie rekwizyty bez wyraźnej zgody malarza, choć przeczuwał, że to powinno mu się spodobać.
    Duch
    Duch
    Tempter

    Punkty : 1054
    Liczba postów : 218
    Wiek : 104

    Parfums d’amour - Page 6 Empty Re: Parfums d’amour

    Pisanie by Duch Wto 03 Maj 2022, 12:48

    Ludovico, na początku, mógł nie być pewny tego, czy nie przesadza, ale rozmarzony uśmiech Léo na pewno rozwiał jego obawy.
    Chłopak dał sobie zawiązać oczy, czekając w przyjemnym napięciu na to, co stanie się dalej.
      — Robi się ciekawie. — mruknął, zwilżając wargi końcem języka.
    Zaschło mu w gardle, a w głowie miał prawdziwą burzę. Trochę się z siebie śmiał, w duchu, że oszalał na punkcie faceta, przypadkowo spotkanego w kawiarni. To wszystko było jak scenariusz romantycznego filmu.
    Odchylił głowę, dając kochankowi lepszy dostęp do swojej szyi. Zwiąże go? Założy mu sznurek na szyję i poprowadzi na nim jak na smyczy, poddusi? Nie obraziłby się...
    Znów się uśmiechnął, przypominając sobie swoją nieudolną próbę skrępowania rąk Vico kablem od słuchawek.
      — Możesz ze mną zrobić wszystko. — to zabawne, jak bardzo wyostrzyły mu się inne zmysły, kiedy Ludovico chwilowo pozbawił go wzroku. Dobrze słyszał oddech kochanka, czuł dotyk sznurka i muśnięcie ciepłych palców. — Dzisiaj jestem cały twój. — ślepo wyciągnął rękę, by dotknąć biodra projektanta.
    Alchemist
    Alchemist
    Minor Vampire

    Punkty : 9323
    Liczba postów : 1867

    Parfums d’amour - Page 6 Empty Re: Parfums d’amour

    Pisanie by Alchemist Wto 03 Maj 2022, 14:45

    Było coś niezwykle seksownego w tym jak Léon prezentował się w opasce na oczach i ze sznurem przy szyi - jednocześnie bezbronny, ale tak spragniony i zmysłowy. Ludovico powoli obwiązał dwukrotnie jego smukłą szyję i lekko zaciągnął jej końce, tak jakby tylko na próbę. Uśmiechnął się tajemniczo, czego Sorel niestety nie mógł widzieć, po czym przyciągnął go za te sznury do pocałunku.
    - Jeśli w którymś momencie przesadzę każ mi warować - zachęcił, by ich zabawa była bezpieczna. Nie planował nie wiadomo jakich niebezpiecznych zabaw, ale czasami sam ogrom doznań mógł przytłaczać, a przecież obojgu miało być przyjemnie.
    - Chodź - rozkazał. Pociągnął za linę, prowadząc Léona jak na smyczy, a później złapał go za ramiona, by ustawić go w odpowiedniej pozycji i pchnął Sorela na kanapę. Zaraz usiadł na jego udach okrakiem.
    - Nie, nie, nie wolno dotykać - upomniał, już widząc wyciągające się ku niemu ręce. Złapał malarza za nadgarstki i skrzyżował je przed sobą, aby związać je luźnymi kawałkami liny. Na tym nie poprzestał. Zmusił Léona, by wyciągnął ramiona za siebie i przywiązał jego nadgarstki do mocnej stalowej konstrukcji wertykalnego ogrodu. Mocno ograniczył mu w ten sposób ruchy - nie dość, że nie pozwolił na ruszanie rękami, to jeszcze zmusił chłopaka do siedzenia praktycznie w jednej pozycji, bo każda zmiana mogła doprowadzić do tego, że sam się będzie podduszał.
    - Wygodnie ci? - zapytał, gładząc go palcem po żuchwie. W jego głosie nie było troski, a jakaś drapieżna satysfakcja. - Wspaniale wyglądasz, gdy jesteś zdany na moją łaskę… Kolana szerzej, mój drogi - rozkazał, delikatnie klepiąc wewnętrzną stronę jego uda. Chwilę tylko stał nad nim, podziwiając swoje dzieło, po czym klęknął i zaczął Sorelowi rozpinać spodnie, nieustannie patrząc na jego twarz, by nie przegapić żadnej reakcji.
    Duch
    Duch
    Tempter

    Punkty : 1054
    Liczba postów : 218
    Wiek : 104

    Parfums d’amour - Page 6 Empty Re: Parfums d’amour

    Pisanie by Duch Pią 08 Lip 2022, 13:41

    Leo dawał się prowadzić, bez cienia sprzeciwu. Po ustach błąkał mu się niezwykle zadowolony uśmieszek. Podobało mu się. I to bardzo.
    Diani wyraźnie czuł jak bardzo, kiedy na nim usiadł.
      — Nie... Vico, jesteś okrutny. — mruknął, gdy kochanek odciągnął od siebie jego spragnione dłonie. Tak bardzo chciał go dotknąć... Ścisnąć, przyciągnąć do siebie jeszcze bliżej. Wgryźć się w tę jego szczupłą szyję i zedrzeć z niego eleganckie ubrania.
    Nie mógł patrzeć... Ale żeby nie mógł też dotykać?
    Wszystkie zmysły mu wariowały. Skóra stała się wrażliwa, a każdy dotyk wywoływał miliony dreszczy.
      — W sumie... możesz mnie dręczyć, ile tylko chcesz. — mruknął, czując jak projektant przywiązuje mu ręce.
    Cudownie. Nie mógł się ruszyć.
    Spróbował się przesunąć, ale za chwilę przekonał się co się właściwie dzieje. Lina zacisnęła mu się delikatnie na gardle.
      — Mm... — odetchnął ciężej, nastawiając twarz do palców kochanka. Nie głaskał go jednak długo.
    Podniecenie uderzyło Leonowi do głowy, pulsowało w skroniach i podbrzuszu, kiedy tylko poczuł, że Vico klęka. Czuł wyraźnie, że rozpina mu spodnie.
      — Vico, zwariuję przez ciebie. — wstrzymał oddech, skupiając się na tym, co będzie dalej. Rozchylił kolana jeszcze szerzej.
    Pachniał sobą - męsko i świeżo, ale do tego dochodził jeszcze inny zapach, trochę gryzący i medyczny. Dettol.
    Alchemist
    Alchemist
    Minor Vampire

    Punkty : 9323
    Liczba postów : 1867

    Parfums d’amour - Page 6 Empty Re: Parfums d’amour

    Pisanie by Alchemist Pią 08 Lip 2022, 17:42

    Ludovico nie spodziewał się, że takie zachowanie przyniesie mu aż taką satysfakcję. Dominacja nigdy nie dawała mu takiej satysfakcji - może przez to, że zawsze czuł niepewność partnera, pewne skrępowanie i napięcie, którego nie można było się pozbyć. W przypadku Léona to wszystko nie miało jednak miejsca. Malarz sprawiał wrażenie bardzo podekscytowanego i sfrustrowanego w sposób, który rodził rozkosz zamiast gniewu - niesamowicie pobudzające uczucie, gdy było się jego katalizatorem.
    - Szszsz - Ludovico uciszył Léona, kładąc mu palec na ustach. - Dopiero zaczęliśmy… Jeszcze zobaczysz do czego jestem zdolny - obiecał, kusząc, ale też odrobinę niepokojącym tonem. Zamierzał go odrobinę pomęczyć.
    Rozbroił jego spodnie i zsunął je z jego bioder razem z bielizną. Czuł już wcześniej jego podniecenie, a teraz miał też naoczny dowód - nabrzmiały, twardy penis, pulsujący w rytm jego tętna. Ludo aż przygryzł wargę, podniecony tym widokiem i niesamowitym zapachem, seksownym i zwierzęcym. Aż sam poczuł silne pragnienie, ale na razie je zwalczył. To nie miał być szybki numerek, Diani chciał wykorzystać pełny potencjał władzy, jaką zdobył nad swoim kochankiem.
    Delikatnie ujął opuszkami palców sam koniec jego penisa. Poruszył nimi z góry na dół, odsłaniając kryjącą się pod delikatną skórą lśniącą główkę. Pieszczota była bardzo subtelna, frustrująco niewystarczająca. Później Ludovico złapał jego członek pewniej, u nasady, by przytrzymać go w miejscu. Nachylił się, lecz zamiast wziąć go do ust, dmuchnął na niego przez stulone wargi - chłodny powiew powietrza był na pewno wyczuwalny na gorącym, silnie ukrwionym trzonie. Chwilę później Diani przeciągnął językiem wzdłuż pulsującej na penisie żyły - tylko raz, ale dokładnie… i znów dmuchnął. Tym razem doznanie musiało być jeszcze bardziej nieznośne. Gdyby Léon nie był skrępowany i nie miał osłoniętych oczu, pewnie nie zrobiłoby to na nim większego wrażenia, ale z takimi ograniczeniami na pewno było inaczej.
    Po jakiejś minucie takiego drażnienia się Ludovico odpuścił. Wziął penis kochanka do ust i zaczął poruszać się na nim góra-dół, powoli pogłębiając pieszczotę. Nie ssał za mocno - chciał by ta chwila była dla Léona równie podniecająca, co niewygodna i frustrująca, by trwała nieznośnie długo, a ten moment przed spełnieniem przedłużał się w nieskończoność, doprowadzając do łez, ale tak by gdy już nadejdzie słodkie spełnienie, żeby zapamiętał je na długo.

    Sponsored content

    Parfums d’amour - Page 6 Empty Re: Parfums d’amour

    Pisanie by Sponsored content


      Obecny czas to Pon 20 Maj 2024, 14:00