Half in the shadows, half burned in flames

    Koss Moss
    Koss Moss
    Minor Vampire

    Punkty : 11735
    Liczba postów : 2431
    Skąd : z Kosmosu
    Wiek : 105

    Half in the shadows, half burned in flames - Page 12 Empty Re: Half in the shadows, half burned in flames

    Pisanie by Koss Moss Wto 29 Wrz 2020, 18:23

      — Niektóre oferty, nawet jeśli złożone niebacznie, mają nieodwracalne konsekwencje ― wychrypiał Redgrave, na powrót z kamienną twarzą. Choć w jego głosie czaiła się niepokojąca nuta, wiedział już od dłuższego czasu, że Kaden jest zbyt szalony, by słuchać instynktu, tak samo jak od dłuższego czasu „pomagał” mu jeszcze bardziej się w tym szaleństwie pogrążyć. Tak, by rzeczywiście nie było już odwrotu; by Guildenstein nie widział dla siebie żadnego wyjścia. Mężczyzna dążył do swego celu metodycznie, cierpliwie, stopniowo i ku własnej uciesze. Myśl o zawłaszczeniu kolejnej niebacznej istoty ekscytowała go i magnetyzowała, stanowiąc jakże przyjemną odskocznię od codziennych nerwów, trudności i ryzyka; ot, zwykłą rozrywkę. Przy tym wszystkim najwyraźniej nie zauważył, że od dawna już nie poświęcał tyle czasu komuś, kto służył mu rzekomo wyłącznie do zaspokajania zuchwałych, sadystycznych potrzeb. Grafik miał przecież bardzo napięty, o czym przypomniał im obu dźwięk telefonu, który wdarł się w pełną napięcia ciszę. Victor sięgnął po urządzenie z widoczną niechęcią, ale najpierw odsunął się poza zasięg rąk młodzieńca.
      — Oby to było ważne ― rzucił szorstko (zupełnie inaczej niż przed chwilą do Kadena) w miejscu powitania. Guildenstein nie słyszał słów rozmówcy; tematu mógł domyślić się, bazując tylko na tym, co mówił Redgrave, jakim tonem i z jaką mową ciała.
      — Kpisz sobie?
    Głos mężczyzny obniżył się do ochrypłego warkotu, bardzo podobnego do tego, z jakim czasem, w chwilach uniesienia, zwracał się do Kadena – w tym kontekście wywoływał jednak raczej dreszcze przerażenia aniżeli ekscytacji.
      — Dość tego. To ty odpowiadasz za to, co dzieje się z tymi idiotami. Wyjaśnij mi, bo jest to poza granicami mojego zrozumienia, jak to jest, kurwa, możliwe.
    Dłoń Regraveʼa zacisnęła się w pięść; mężczyzna zaczął na pozór tylko spokojnym krokiem przechadzać się w okolicy swojego samochodu.
      — Nie interesuje mnie, co… Milcz, gdy do ciebie mówię, kundlu.
    Biorąc głęboki wdech, Redgrave łypnął na Guildensteina, który wyglądał na skupionego na widokach.
      — Nie interesuje mnie nikt inny – to ty spierdoliłeś mi dzień. Masz czas do rana, żeby przyprowadzić mi odpowiedzialnego za to zajście, wtedy się zastanowię. W przeciwnym razie gwarantuję ci, że czeka cię piekło.
    Redgrave odsunął telefon i rozłączył się, choć rozmówca zapewne próbował coś jeszcze powiedzieć, po czym natychmiast wykonał kolejne połączenie.
      — On nie żyje — podjął bez ogródek. ― Zapytaj Szczeniaka. Nie, ten dureń jest na to za głupi. Twierdzi, że się powiesił. Dlatego do ciebie dzwonię. Przyjrzyj mu się uważnie i dowiedz się, kto w pierwszej kolejności w ogóle pozwolił mu się podnieść. Będę za dziesięć minut.
    Po tych słowach Redgrave opuścił dłoń z telefonem i przez chwilę stał, napięty, ze wzrokiem utkwionym w Kadenie. Mimo że nie padły nazwiska, młodzieniec usłyszał w tej chwili dość dużo, by zyskać pewność w tak wielu kwestiach. Zbyt dużo. Redgrave był skurwielem, który nie przejął się śmiercią, lecz aktem nieposłuszeństwa. Wydawał rozkazy, jakby robił to codziennie. A skoro pozwolił mu to usłyszeć, to musiało oznaczać, że wie. Albo przestało mu zależeć na utrzymaniu Guildensteina przy życiu. Czy ktoś w ogóle wiedział, że są razem?
    Atmosfera wyraźnie zgęstniała; zdawało się wręcz, że nadawała się do krojenia. Przeszywając młodzieńca spojrzeniem, Redgrave sięgnął do wewnętrznej kieszeni marynarki, ale nie, to nie broń wyciągnął, lecz błyszczące kluczyki.
      — Wsiadaj, chłopcze. Jak zapewne słyszałeś, wzywają mnie sprawy służbowe.
    effsie
    effsie
    Minor Vampire

    Punkty : 8010
    Liczba postów : 1603
    Wiek : 30

    Half in the shadows, half burned in flames - Page 12 Empty Re: Half in the shadows, half burned in flames

    Pisanie by effsie Sro 30 Wrz 2020, 23:03

    — Yansun dla pani — przedstawił elegancki barman, stawiając przed Victorią drinka z ciemną, metalową słomką, w charakterystycznym naczyniu z bliskiego wschodu. — Niebanalne połączenie koniaku, malin, naparu herbacianego i anyżu. Proszę powiedzieć, gdyby nie przypadło pani do gustu. I Hamid. Rum, cynar, granat i cynamon. Gładki, delikatny… i stonowany — powiedział, prezentując Kadenowi koktail w prostej, wysokiej szklance.
    Guildenstein uniósł ledwo kącik ust i sięgnął po kartę, ale mężczyzna za barem pokręcił głową.
      — Na koszt pana przy oknie.
    Kaden odwrócił się przez ramię; napotkał wzrokiem spojrzenie eleganckiego mężczyzny, odzianego w już na pierwszy rzut oka luksusowy garnitur. Szpakowate włosy i patrycjuszowata szczęka zdradzały wystarczająco wiele, jednak młodzieniec pozwolił sobie zmierzyć go wzrokiem od góry w dół.
    Wreszcie jednak odwrócił się z powrotem, jakby na czekających na jego reakcję barmana i Victorię.
      — Jeśli tak — stwierdził, chowając kartę do portfela i sięgnął po swojego drinka. Wydawał się niewzruszony dość drogim prezentem, albo zwyczajnie lubił, gdy płacono za niego w podobnych okolicznościach.
    Bransoletka z białego złota zamigotała na nadgarstku, który chłopiec uniósł, by skosztować drogiego koktailu.
    Znajdowali się z Victorią w ekskluzywnym barze, obydwoje odziani odpowiednio do miejsca. Ochroniarz, który wciąż towarzyszył jego młodszej sąsiadce, siedział w rogu sali i było prawie pewnym, że dziewczę zostało tu wpuszczone jedynie ze względu na jego obecność; w końcu dziewczyna wciąż nie miała skończonych dwudziestu jeden lat.
    Teraz, sama smakując swojego drinka, zrobiła nieco większe oczy, gdy jej wzrok opadł na nadgarstek Guildensteina.
      — Ojej, Kadenku — westchnęła, bez wahania sięgając ręką do delikatnej biżuterii. Zaczepiła przy tym nogą o łydkę towarzysza, ale żadne z nich nie wydawało się tym poruszone. — Pokaż mi no…
    Guildenstein uśmiechnął się do samego siebie. Odstawił koktail na blat i wyciągnął przed siebie przedramię; nieco podwinął rękaw szyfonowej koszuli, by odsłonić cały nadgarstek.
      — Jaka ładna… o rany, i tak do ciebie pasuje, taka delikatna, a jak pięknie migocze w świetle — komplementowała Victoria, obracając w palcach metal. — Skąd ją masz? — spytała, mrużąc podejrzliwie oczy.
      — Dostałem — odparł lakonicznie Kaden, a Victoria pisnęła cicho.
      — I nic mi nie mówisz? No Kaden!
    Guildenstein zaśmiał się, odchylając lekko głowę i skosztował drinka.
      — Spotykam się z kimś.
      — Masz chłopaka?!
    Kaden wywrócił oczami i spojrzał znacząco na koleżankę.
      — Och, no dobra. Ale opowiedz mi coś! Jak się nazywa?
      — Nie powiem ci.
      — Kaaaaaadenku, no weź!
      — Nie, nie ma mowy.
      — Czyli to tajemnica? Znam go? Ukrywacie wasz romans? On ma chłopaka? — zasypała Kadena kolejnymi pytaniami.
    Guildenstein zaśmiał się po raz kolejny, beztrosko przeczesując palcami włosy.
      — Żonę — podsunął z rozbawieniem.
      — Oooch. — Victoria uśmiechnęła się przebiegle. — Ile ma lat?
      — Nie wiem. Dużo.
      — Trzydzieści?
      — Więcej.
      — Czterdzieści?
    Kaden uniósł kącik ust, a Victoria pisnęła.
      — Kadenku! — zachichotała, przysuwając się jeszcze bliżej i założyła nogę na nogę. — Bogaty jest? Przystojny? Opowiedz mi coś! Jak go poznałeś?
      — W pracy.
      — I jak to było? Obsługiwałeś go, czy coś? — dopytywała, a Kaden przygryzł z rozbawieniem wargę. — Ooooch, jak nic go obsługiwałeś. Mhm. Ile go znasz? Jaki on jest? To taki elegancki typ, co przesiaduje w kasynie, pali cygara i wygrywa miliony? Znudzony życiem bogacz, którego wszystko nudzi i szuka czegoś, co go poruszy? Ooo, tak, na pewno! I wtedy pojawia się mój piękny Kadenik i zawraca mu w głowie!
      — Tak, dokładnie tak było — roześmiał się Guildenstein. — Och, daj spokój, nie będę ci o nim opowiadał. Po prostu się czasem widujemy i tyle.
      — Po prostu się czasem widujecie i po prostu daje ci takie prezenty — westchnęła Victoria, smyrając palcem nadgarstek Kadena.
      — Skoro chce. — Kaden niemal lekceważąco wzruszył ramionami i sięgnął po swojego drinka.
    Skoro Victor chciał mu dać prezent, to cóż to był za problem go później założyć?
    Przecież żaden. Przecież tak po prostu wybrał ją dzisiejszego wieczora. Przecież wcale nie wybierał odpowiednio luksusowego baru, eleganckiej odzieży, do której pasowałaby biżuteria, miejsca i okoliczności, w których wszyscy eleganccy dżentelmen pożeraliby go wzrokiem; przecież wcale nie wybierał swojego towarzystwa, a więc i ochroniarza, który przez cały ten czas siedział nieopodal, obserwując sytuację.
    Przecież to wszystko było przypadkiem.
    A Kaden… niczym się nie chwalił. Niczym nie obnosił. Po prostu wyszedł z koleżanką na drinka.

    Pomimo weekendowej pory, Royal tego dnia wolny był od zwyczajowego zgiełku i tłumu. Echo minionych zdarzeń niosło się po mieście i tego wieczoru wiele osób zapewne wybrało inne z kasyn.
    Kaden, gdy niepopędzany przez menadżerkę palił papierosa na zewnątrz, nawet nie wiedział, że jeden z luksusowych samochodów należał do Redgrave’a.
    Na dole, w jednym z odosobnionych pokoi, przy stole zastawionym dokumentami siedział Louis. Jego blond loki, spięte w niedbały kok, okalały porcelanową twarzyczkę; oczy, schowane za szkłami okularów w ciemnych oprawkach, śledziły zapisane drobnym maczkiem rejestry. Na fotelu obok, z nogami skrzyżowanymi w kostkach, z cygarem i szklanką Whisky, siedział Redgrave. Popijając alkohol, spokojnie obserwował skupionego Louisa.
    W końcu młodzieniec podniósł wzrok. Redgrave zwrócił się w jego stronę z niemym zainteresowaniem, jednak nim któryś z nich zdążył się odezwać, drzwi otwarły się i stanął w nich Sparda.
    Victor westchnął ciężko. Louis odwrócił się w stronę nowoprzybyłego mężczyzny i pełnym gracji ruchem zsunął okulary z nosa.
      — Louisie — zwrócił się do niego Redgrave. — To Dante Sparda.
      — Dzień dobry — przywitał się oficjalnie Louis, uprzejmie kiwając głową w stronę mężczyzny; nie podniósł się jednak, by podać mu dłoń, a jedynie podążył wzrokiem za tym dziarskim krokiem, zdaje się, że z lekkim zadziwieniem, które umiejętnie zamaskował.
      — Louis zgodził się spojrzeć na twój burdel, Sparda — wychrypiał leniwie Victor, unosząc drinka do ust. Ledwo skinął głową w stronę młodzieńca.
    Louis zwilżył koniuszkiem języka czerwone usta.
      — Dziękuję, panie Redgrave — powiedział uprzejmie i zwrócił się w stronę Spardy. — Pan Redgrave poprosił mnie, bym spojrzał na pana rejestry… Nie chciałbym złowróżyć, ale zdarzenia ostatniego tygodnia nie napawają optymizmem, proszę pana. Miałem możliwość spojrzeć na dane Universe’a i obawiam się, że, bazując na moim doświadczeniu w temacie, w kontekście idących tam zmian, może być ciężko przywrócić blask na pańskie kasyno.
      — Louis jest uprzejmy, ale chce ci powiedzieć, że jeśli czegoś nie zrobisz, możesz obudzić się niedługo z palącym problemem — mruknął leniwie Redgrave.
    Louis nie zareagował na te słowa w żaden wyraźny sposób. Znał się na prowadzeniu podobnych biznesów; przecież od lat zarządzał dla pana Redgrave’a jego hotelami. Dlatego wiedział kiedy — i w jaki sposób — należało zwracać uwagę i odwracać ją od pewnych miejsc.
    Tak samo było teraz z Royalem. Tak wiele mówiło się o tym, że najciemniej pod latarnią, jednak sytuacja w mieście, wraz z narastającym konfliktem Redgrave’a i Polkovskiego, przedstawiała się coraz trudniej. W tej napiętej przecież atmosferze nikt nie odważyłby się postawić stopy w Royalu czy Lunie; i może nie byłby to problem Redgrave’a, gdyby nie przyjacielska słabość do tego starego drania Spardy.
    I może odrobina próżnej chęci do niestracenia swojego ulubionego miejsca na wypicie dobrej Whisky.
    Dlatego zdecydował się mu pomóc; a pomoc ta miała postać pewnej drobnej i uroczej blond istoty.
      — Jeśli nie tu, to gdzie — spytał w końcu Dante, gdy Louis po raz kolejny, spokojnie wyjaśnił mu, czemu pomysł zorganizowania spotkania tutaj nie był do końca trafiony.
      — Ostatnie promienie lata mogłyby uprzyjemnić rejs na wodzie — zasugerował. — A jeśli chciałby pan zwrócić uwagę na swój lokal, zatrudnienie pańskiej obsługi na pewno nie zostałoby potraktowane jako nietakt.
    Koss Moss
    Koss Moss
    Minor Vampire

    Punkty : 11735
    Liczba postów : 2431
    Skąd : z Kosmosu
    Wiek : 105

    Half in the shadows, half burned in flames - Page 12 Empty Re: Half in the shadows, half burned in flames

    Pisanie by Koss Moss Czw 01 Paź 2020, 18:37

    Uroda tej osoby, cóż, przyciągała wzrok, i Dante – choć widział w życiu wiele – dość często wodził za młodzieńcem spojrzeniem, gdy ten kocim krokiem przechadzał się po pokładzie luksusowego statku. Na pierwszy rzut oka można byłoby go pomylić z panną i to powodowało dziwnie fascynujący dysonans.
      — Zakochałeś się? — mruknęła ironicznie Trish, opierając się o balustradę tuż obok niego. W dłoniach trzymała wysoką szklankę z pomarańczowym drinkiem i butelkę schłodzonego piwa.
    Sparda spojrzał na nią z opóźnieniem.
      — Eh? ― mruknął, zdezorientowany.
      — Nachalnie na niego patrzysz.
      — Nie, nie za bardzo — odparł niedbale i leniwie się przeciągnął, przy okazji chwytając zimną butelkę.
      — Powinieneś sobie kogoś znaleźć, zanim zwariujesz.
      — Za późno — westchnął i wziął kilka dużych, przyjemnie orzeźwiających łyków. ― O, pan jestem-dziś-zajęty jednak się pojawił ― dodał na widok Redgraveʼa, który w towarzystwie Clarice minął właśnie ochroniarza przy wejściu. Dante przywitał go oszczędnym skinieniem głowy, ale prawie natychmiast uwagę Victora odwrócił inny gość przyjęcia, który niemal podbiegł, by uścisnąć jego dłoń, a następnie poprowadzić go w głąb statku.
      — Ludzie czasami stawiają sobie drinki, żeby zacząć rozmowę ― kontynuowała Trish z nutą znużenia.
      — Dzięki, zostanę przy piwie — parsknął Dante, na co jego towarzyszka pokręciła tylko z dezaprobatą głową. ― Daj spokój, ile on ma w ogóle lat?
      — Mentalnie? Na pewno więcej niż ty.
      — Ach, ha, ha. ― Sparda znów pociągnął zdrowo z butelki i przełknął ciężko, a potem odwrócił się w stronę wody. ― To jeszcze dzieciak, Trish. Nie biorę się za takich.

    W innej części statku – tej, w której znajdował się basen o zaokrąglonych krawędziach – Kaden Guildenstein pochylał się właśnie nad jednym ze stolików, kiedy siedzący przy nim mężczyzna (przystojny, a jakże, i sądząc po zegarku na jego nadgarstku, z niezłym zapleczem finansowym) wsunął do kieszonki jego koszuli złożony wpół banknot.
      — To za niezwykle atrakcyjną obsługę — wymruczał z miłym półuśmiechem, a kiedy chłopak mu podziękował, posunął się o krok dalej. — Proponuję pięć razy tyle w zamian za krótką prywatną rozmowę pod pokładem. Przemyśl to, skarbie, i daj mi znać.
    Ponad ramieniem jegomościa Kaden widział Victora, który przystanął akurat na uboczu przy balustradzie, zaciągając się dymem tytoniowym; towarzyszył mu inny mężczyzna w garniturze, z którym Redgrave rozmawiał cicho, z powagą, i – zdaje się – nie do końca towarzysko. Nie zdawał sobie sprawy z niewybrednej propozycji, jaką złożono jego kochankowi. Pewnie nawet o to nie dbał.
    Ktoś inny przyglądał się uważnie Kadenowi z góry. Odziany w idealnie skrojony garnitur Daylen krył się za ciemnymi okularami i przez cały wieczór konsekwentnie unikał kontaktu z Victorem. Wiedział, że ten nie byłby zachwycony, widząc go tutaj. Ale wiedział też, że ten cały Kaden musi zniknąć, jeżeli ma kiedykolwiek wrócić na piedestał w oczach pana Redgraveʼa, który nawet sobie nie zdawał sprawy z jego cierpienia. Tyle przecież dla niego zrobił, tak bardzo się poświęcił. Tyle oddał. Zrezygnował z siebie. Pozwolił na wszystko, a teraz został odstawiony w kąt, jak niepotrzebny przedmiot?
    Tylko tym dla niego był? Niedoczekanie.
    Daylen wziął głęboki wdech i wydech. Zmrużył ozdobione rudymi rzęsami oczy. Zacisnął palce na barierce tak mocno, że aż pobielały.
    Czekał tylko na odpowiedni moment.
    effsie
    effsie
    Minor Vampire

    Punkty : 8010
    Liczba postów : 1603
    Wiek : 30

    Half in the shadows, half burned in flames - Page 12 Empty Re: Half in the shadows, half burned in flames

    Pisanie by effsie Czw 01 Paź 2020, 21:09

    Cienka, włoska wełna sprawiała, że ani jedna kropla potu nie pojawiła się na ciele Louisa pomimo duchoty ostatnich sierpniowych dni. Marynarka skrojona była idealnie, a wcięcie w talii sprawiało, że niejedna osoba wodziła za Louisem wzrokiem; przyciągał spojrzenie zarówno mężczyzn, jak i zazdrosnych kobiet, zapewne zastanawiających się jakim cudem. Jasna, kremowa koszula z ekstrawagancką falbaną wystawała spod gładkiego materiału marynarki; jasne loki dodawały uroku szczupłej twarzyczce o rysach tak delikatnych, że wręcz nierealnych. Gęsta kurtyna ciemnych, podkreślonych makijażem rzęs, zdobiła hipnotyzujące oczy, a Louis uśmiechnęła się nieznacznie, kiwając spokojnie głową.
      — To brzmi kusząco — przyznała swojemu rozmówcy, leniwie wodząc kciukiem po własnym podbródku. — Mogłabym chcieć to zobaczyć. Zależy mi na czymś niejednoznacznie klasycznym.
    Mówiła w formie pojedynczej, ale jej rozmówca doskonale wiedział, że reprezentuje nie tylko własne interesy.
    Victor Redgrave zatrudniał wielu architektów do budowy swojego nowego hotelu, ale wnętrze — to jej opinii powierzył tenże fragment swojej inwestycji.
    Architekt stojący naprzeciw Louisa, jeśli kiedyś wydawał się onieśmielony jej niecodzienną postawą, dziś albo nie zwracał na to uwagi, albo umiejętnie to maskował.
    Tak łatwo było przyzwyczaić się do największych ekstrawagancji, gdy na horyzoncie majaczyły odpowiednie sumy pieniędzy.
    Pogrążona w rozmowie, Louis nie zwracała uwagi na otoczenie. Może figlarnie, a może ze znudzeniem (trudno było jednoznacznie ocenić), bawiła się jasnym kosmykiem swoich włosów, dyskutując o wnętrzach swojego przyszłego hotelu. Gdy w zasięgu jej wzroku pojawił się młody, uroczy kelner, odwróciła głowę, a jej rozmówca przerwał w pół słowa.
      — Kaden, słoneczko. — Louis zwróciła na siebie jego uwagę.
    Guildenstein spojrzał na Louis i uśmiechnął się uprzejmie.
      — Szampana? — spytał, unosząc nieco wyżej srebrną tacę.
    Louis sięgnęła po kieliszek, a po chwili czerwony ślad szminki odbił się na szkle.
      — Dałabym wiele za szklankę zimnej wody — powiedziała, a Kaden uśmiechnął się w odpowiedzi.
    Zniknął i pozwolił Louisowi na powrót pogrążyć się w biznesowej rozmowie.
    Tak to tutaj właśnie wyglądało, jak zdążył się już zorientować; rejs bogaczy, których, przez dość duży rozsądek, wolał nie nazywać inaczej. Nie kręcił się wokół Redgrave’a; nie było ku temu żadnej potrzeby, nie czuł w ogóle chęci manifestowania czegokolwiek… poza tym, dużo ciekawsze rozmowy wybrzmiewały po drugiej stronie jachtu.
    Westchnął, całkiem znudzony. Jeszcze popołudniu półżartem zastanawiał się, ile byłby w stanie zarobić nawet nie proponując nikomu obciągania, nawet nie flirtując, a suma, którą zdążył już zebrać, znacznie przewyższała jego szacunki. Wieczór się jeszcze nie skończył, a Kaden był już poniekąd zmęczony jego jednostajnością; zdawał sobie sprawę z tego, że cierpliwość popłacała, dlatego zdecydował się zejść pod pokład w poszukiwaniu wody dla Louisa.
    W kuchni sam nalał sobie wody i zawahał się przez chwilę, zerkając na obiecująco wyglądającą butelkę Prosecco. Uznawszy zaraz, że jedna lampka nikomu nie zaszkodziła, zwilżył wargi słodkim alkoholem i westchnął, pozwoliwszy sobie na chwilę opaść na miękką kanapę. Przymknął oczy, biorąc głęboki oddech…
    I zaraz drgnął, słysząc huk.
    Podniósł powieki i zamrugał, zadziwiony ciemnością. Potrząsnął głowę i rozejrzał się wokół; nadaremno.
      — Grace? — zapytał cicho w przestrzeń, spodziewając się, że to jego koleżanka robiła sobie głupie żarty.
    Koss Moss
    Koss Moss
    Minor Vampire

    Punkty : 11735
    Liczba postów : 2431
    Skąd : z Kosmosu
    Wiek : 105

    Half in the shadows, half burned in flames - Page 12 Empty Re: Half in the shadows, half burned in flames

    Pisanie by Koss Moss Pią 02 Paź 2020, 19:50

    Nie była to Grace. Nie był to nawet ów przystojny milioner, który zaczepiał go przy jednym ze stolików. Prawdę mówiąc, wyglądało na to, że Kaden jest pod pokładem zupełnie sam, a jedynie zmysły płatają mu figle – przynajmniej dopóki chłopak nie ruszył ku wyjściu. Wówczas bowiem z wnęki wyskoczył Daylen z kuchennym nożem. Jego zwykle delikatna, urocza twarz wyglądała dziś zgoła inaczej, tak napięta i zawzięta.
      —  Hej, maleńki ― wyszeptał, dociskając ostrze do gardła Kadena i zarazem przyciskając go do ściany w przeciwległej wnęce. — Tak sobie ciebie obserwuję od dłuższego czasu i wydaje mi się, że podbierasz mi faceta. Myślę jednak, że dostałeś już od niego dość.
    Guildenstein poczuł na swoim przegubie mocny uścisk; jeden z palców Daylena wsunął się pod bransoletkę i naciągnął ją.
      — Jeśli myślisz, że coś mnie powstrzyma przed zrobieniem ci krzywdy, mylisz się. Otrułem cię – tak, to ja – ale nie potraktowałeś tego ostrzeżenia poważnie. Mogłeś wtedy zapaść w nieodwracalną śpiączkę. I wiesz co? Lepiej postaraj się, żebym nie zaczął poważnie żałować, że nie podałem ci większej dawki, słoneczko moje ty prześliczne. Rozumiemy się?
    Napór noża na gardle Kadena zwiększył się.
      — Zapytałem o coś! Choćbym miał zgnić w więzieniu, zabiję cię, jeśli się nie ogarniesz.
    effsie
    effsie
    Minor Vampire

    Punkty : 8010
    Liczba postów : 1603
    Wiek : 30

    Half in the shadows, half burned in flames - Page 12 Empty Re: Half in the shadows, half burned in flames

    Pisanie by effsie Pią 02 Paź 2020, 20:49

    Kaden sapnął, a na jego ciele pojawiła się gęsia skórka. W pierwszym odruchu próbował chwycić Daylena za ramię i wyswobodzić się z jego chwytu, ale zimna stal ostrza na gardle skutecznie go spacyfikowała.
      — W p-porządku — wybąkał w końcu, jąkając się lekko. — Rozumiem, s-spokojnie. Nic od niego nie chcę, tak tylko…
      — Tak tylko?! — wszedł mu w słowo Daylen, przyciskając ostrze jeszcze mocniej do grdyki Kadena, który wciągnął ze świstem powietrze. Serce dudniło mu w piersi i patrzył z przestrachem w oczy tego świra. — Myślisz, że nie wiem, skąd to masz? Myślisz, że nie wiem, co to jest?! Próbujesz mnie oszukać?!
    Zdenerwowany i tracący panowanie nad sobą, Daylen pociągnął z całej siły za delikatny metal bransoletki. Białe złoto puściło, biżuteria zerwała się i wylądowała na ziemi.
    Daylen uśmiechnął się przebiegle, a Kaden w pierwszej reakcji odsunął od chłopaka, macając palcami ścianę i szukając na oślep czegokolwiek, co mogłoby…
    Nawet jeśli pierwszą jego reakcją był gniew, potrafił go okiełznać na tyle, by nie rzucać się z gołymi rękoma na kogoś, kto trzymał w ręku ostry nóż.
    Guildenstein spojrzał na leżące na ziemi resztki jego drogiej bransoletki i powoli podniósł wzrok na Daylena, gotów do ucieczki, gdyby ten chciał się na niego kolejny raz rzucić.
      — W porządku — powiedział cicho. — Zrozumiałem.
    Koss Moss
    Koss Moss
    Minor Vampire

    Punkty : 11735
    Liczba postów : 2431
    Skąd : z Kosmosu
    Wiek : 105

    Half in the shadows, half burned in flames - Page 12 Empty Re: Half in the shadows, half burned in flames

    Pisanie by Koss Moss Pią 02 Paź 2020, 23:02

    Przez chwilę jeszcze Daylen wpatrywał się w Kadena intensywnie i trudno było określić, czy za chwilę poderżnie mu gardło, czy może jednak odpuści. Na szczęście uległa postawa najwyraźniej uspokoiła oprawcę, bo już po chwili Guildenstein mógł wreszcie wziąć głęboki wdech i swobodnie przełknąć ślinę.
    Daylen opuścił nieznacznie nóż, ale wciąż celował jego ostrzem w klatkę piersiową Kadena, skutecznie zniechęcając go do prób ataku.
      — Cieszę się, że udało się nam dogadać — powiedział ze sztucznym uśmiechem i wyciągnął dłoń, by owinąć sobie wokół palca jeden z ciemnych loków kelnera. — Szkoda byłoby przecież, gdyby coś się stało z taką piękną buźką.
    Kochanek Victora wyraźnie świetnie się bawił strachem Kadena, ale w końcu odsunął się o dwa kroki, a potem – do samego końca kierując ostrze w stronę Guildensteina – skierował się w stronę schodów na pokład. Nóż wrzucił po drodze do przypadkowej szuflady i pobiegł na górę. Młody kelner został sam z poważnym przeczuciem, że ten chłopak nie rzucał słów na wiatr; kiedy zaś po dłuższej chwili wrócił na pokład ze szklanką wody, nie mógł go już nigdzie wypatrzeć.
      — Hej — usłyszał pomruk po swojej prawej stronie, a gdy się odwrócił, zobaczył mężczyznę, który wcześniej go zaczepił. — Namyśliłeś się, skarbie?
    effsie
    effsie
    Minor Vampire

    Punkty : 8010
    Liczba postów : 1603
    Wiek : 30

    Half in the shadows, half burned in flames - Page 12 Empty Re: Half in the shadows, half burned in flames

    Pisanie by effsie Sob 03 Paź 2020, 11:58

    Zerwany metal tak pięknej przecież bransolety spoczął w kieszeni Kadena. Serce biło mu wciąż mocno, a niepokój zaczął ustępować złości.
    Nim zdążył się jednak rozkręcić w swej emocji i może zrobić coś nieroztropnego, Kaden usłyszał znajomy już głos. Uśmiechnął się z pewnym zakłopotaniem, zapomniawszy już o tej propozycji i skinął uprzejmie głową.
      — Pan wybaczy — zwrócił się do gościa na tyle łagodnym tonem, na ile był w stanie. — Jestem w pracy.
    To jednak nie ostudziło zamiarów mężczyzny. Ten uniósł wyżej kąciki ust, co nadało jego twarzy nawet bardziej pociągającego wyglądu i zmierzył Kadena z góry w dół.
      — Ze mną na dole szybciej zarobiłbyś na nowe buciki, skarbie.
    I to wystarczyło, by Kaden ledwo zmrużył oczy.
    Jeśli ktoś go w tym momencie obserwował — a Guildenstein nie był tego świadom — a jego oko dostrzegało subtelne zmiany zachowaniu, mógł przewidzieć to, co się stanie. Może był to wynik złości narastającej po zajściu pod pokładem. Może stałoby się to pomimo tego. Ale Kadena naprawdę, naprawdę mierzili mężczyźni, których jedynym orężem była zasobność ich portfeli.
      — Wie pan — zaczął, wsuwając wolną rękę do kieszeni — ostatni mężczyzna, który płacił mi za seks, płacił tym. — Wyciągnął przed siebie otwartą dłoń, na której połyskiwała delikatna bransoletka; i przy prędkim zerknięciu na biżuterię, można było nawet nie zauważyć, że została zerwana. Kaden z powrotem schował ją do kieszeni. — Robię to albo za darmo, albo za dużo więcej, niż pięćset dolarów. Jest pan bardzo przystojny, więc chętnie wylizałbym pańskiego kutasa bez żadnej opłaty, ale nic nie studzi moich chęci bardziej, niż takie rozmienianie się na drobne.
    Kaden posłał mężczyźnie chłodne spojrzenie i wyminął go, nawet nie odwracając się na ciche parsknięcie śmiechem (czyżby była to stojąca nieopodal Trish?). Zamiast tego, rozejrzał się po pokładzie, a gdy wzrokiem natrafił na wpatrującego się w niego Louisa, ruszył w jego kierunku.

    Louis stała tym razem sama. W istocie, wpatrywała się w młodego kelnera i ściągnęła nieznacznie brwi; zaraz jednak jej twarz wróciła do poprzedniego wyrazu. Uśmiechnęła się, gdy Kaden stanął przed nią, oferując jej — w końcu — szklankę wody.
      — Wszystko w porządku, słoneczko? — spytała. Jej uwadze nie umknęło, że delikatna bransoleta, która jeszcze chwilę temu zdobiła nadgarstek kelnera — bransoleta, którą przecież sama wybierała — teraz zniknęła.
      — W najlepszym — odparł bez zająknięcia Kaden i uśmiechnął się sztucznie, z wyraźnym poirytowaniem.
    Louis spojrzał na niego uważnie. Widział tego chłopaka w kontekście, który wydawał się dużo bardziej niekomfortowy, a wtedy towarzyszył mu znacznie inny bagaż emocji; łagodniejszy. Nim jednak Louis zdążył jakkolwiek zareagować, Kaden posłał mu kolejny z uśmiechów i odszedł w kierunku pozostawionych na blatach pustych kieliszków.
    Louis podążył za nim wzrokiem. Obcisłe spodnie kelnera wyraźnie eksponowały jego tyłek, ale spojrzenie Blancharda objęło całą szczupłą sylwetkę. Louis powoli, wciąż obserwując Guildensteina, wyciągnął z eleganckiej papierośnicy cienkiego papierosa.
      — Oczy dookoła głowy — usłyszał po swojej lewej stronie, a gdy spojrzał w bok, ujrzał Trish z wyciągniętą w jego stronę zapalniczką. Nachylił się i podziękował skinieniem głowy. — Victor, gdy o tobie wspominał, wyrażał się w samych superlatywach. Teraz już wiem dlaczego.
      — Pan Redgrave jest bardzo miły — powiedział Louis, mierząc kobietę wzrokiem. — O pani słyszałem, że świetnie radzi sobie przy ruletce. Ludzie potrafią podobno tracić zmysły, gdy zasiadają z panią do stołu.
    Kącik ust Trish ledwo drgnął. Louis widział wiele i świadom był, że David Gell-Mann już nie mógł tego powiedzieć o sobie.
      — Czcze pochwały.
      — Śmiem wątpić. Pan Redgrave nie rzuca słów na wiatr.
      — W istocie — przytaknęła mu Trish. — Dlatego dla nas wszystkich byłoby dużo lepiej, gdyby dziś nie rozpętała się żadna burza.
    Louis nie odpowiedział od razu. Jego wzrok opadł poniżej twarzy Trish i zatrzymał się na jej niewielkiej torebce. Myśli od razu powędrowały do małego pistoletu schowanego za jego własnym pasem.
    Louis zaciągnął się papierosem i rozchylił krwistoczerwone usta, wypuszczając dym na bok.
      — Miejmy więc nadzieję, że uda się nam dobić do brzegu, nim rozpada się deszcz.

    Clarice miała na sobie piękną, czarną suknię na ramiączkach tak cienkich, że wydawało się wręcz nierealnym, by to one odpowiadały za konstrukcję tego misternego kroju. Ich piękny splot na plecach sprawiał, że trudno było oderwać wzrok od lśniącej na srebrno skóry.
    Długi krój sprawiał, że niemal nie widać było, jak bardzo trzęsły się jej nogi. Palce o pomalowanych na wiśniowy kolor paznokciach zaciskały się na czarnej kopertówce.
    To Victor śledził ją ukradkowym spojrzeniem, gdy znikała w zadaszonej części statku. Miała tylko wyjść do toalety. Tylko poprawić makijaż. Tylko dołożyć szminki w miejscach, gdzie wytarła się po słodkim winie.
    W małej szkatułce w toalecie, w miejscu, gdzie zwykle znajdowały się zapasowe środki dla pań, czekały zaś nośniki danych, ukryte, na pierwszy rzut oka wyglądające dokładnie jak zamknięta szminka.
    Clarice była w toalecie sama. Rozglądając się jednak na boki, wsunęła pendrive do swojej torebki; niemal odetchnęła z ulgą i zaraz, w istocie, poprawiła makijaż.
    Nie miała pojęcia, co jest w środku. Wiedziała jednak, że wrażliwość tychże danych musiała być wielka; że Theodor Dune i jego żona, z którymi wraz z Victorem właśnie rozmawiali, nie mogli dowiedzieć się o tym, co było prawdziwym powodem tego spotkania.
    Nie mogli mieć cienia podejrzenia, że coś było nie tak.
    Dlatego odetchnęła z ulgą, gdy wyszła z toalety.
    Odwróciła się w lewo z zamiarem powrotu do ich miejsc przy burcie… i wtedy wszystko wydarzyło się bardzo szybko.
    Idąca obok kelnerka, wraz z tacą pełną drinków, potknęła się — czy sama, czy może miał z tym coś wspólnego mężczyzna za jej plecami? — i wpadła na panią Hawthorne.
    Obie upadły na ziemię. Szkło stłukło się, a zawartość torebki Clarice wysypała się na ziemię. Goście statku, znajdujący się w zasięgu wzroku, zwrócili uwagę na huk i zamieszanie.
    Kaden właśnie wychodził z zaplecza. Nie myślał, gdy widząc rozgardiasz, zaraz znalazł się przy leżących na ziemi kobietach.
      — Och, jej, bardzo panią przepraszam! — westchnęła z przestrachem Grace. Mężczyzna za jej plecami przystanął, marszcząc brwi i pochylił się, by sięgnąć po rzeczy pani Hawthorne.
    Twarz Clarice wykrzywiła się w panice. Kobieta rzuciła się z rękoma po swoje kosmetyki, ale była za wolna; to odziany w granatowy garnitur mężczyzna chwycił jej kopertówkę i, z doskonale maskowaną uprzejmością, zaczął jej pomagać zbierać kosmetyki.
    Tylko Kaden zauważył czarną szminkę, którą Clarice łokciem pchnęła w bok, by potoczyła się pod poły jej sukienki.
    Nie myślał. Sam, przykucając przy kobietach, pod pozorem zbierania szkła, chwycił kosmetyk i schował go do swojej kieszeni.
    Postawny mężczyzna pomógł podnieść się Clarice i z chłodnym spojrzeniem wręczył jej kopertówkę.
      — Bardzo panu dziękuję za pomoc — wyszeptała drżącym tonem.
      — To nic takiego — odparł tenże, posyłając Clarice chłodne spojrzenie.
    Nie miała tego. Był tego pewien, wszak sam przejrzał wszystkie jej rzeczy.
    Kaden, zbierając wciąż szkło na tacę wraz z Grace, nie odważył się nawet podnieść wzroku.
    Clarice uśmiechnęła się niepewnie. Wróciła do stolika. Nim zdążyła cokolwiek powiedzieć, żona Theodore’a Dune’a przeprosiła ich i ruszyła do toalety.

    Nie wiedział, co ciążyło mu w kieszeni. Nic się pozornie nie zmieniło, ale Kaden podświadomie wyczuł, że atmosfera na statku jakby stężała.
    A może to wszystko tylko mu się wydawało?
    Nie odważył się zbliżyć do Victora, nie odważył się nawet na niego spojrzeć. Może chodziło o tę sytuację. Może o Daylena, który przecież wciąż był na statku. Gdzie? Tego Kaden nie wiedział.
    Szansa była jedna i trafiła się gdy Louis siedział przy stole w samotności. Kaden podał mu kieliszek musującego wina, a podmuch wiatru sprawił, że złożona na wpół serwetka spadła z jego srebrnej tacy i wylądowała u stóp jasnowłosej osoby.
    Kaden od razu przyklęknął, przykładając tacę do swojego boku; zamaskował tym samym rękę, którą wsunął do własnej kieszeni. Zaraz też podniósł serwetkę i ułożył na stole, wraz z niewielką szminką.
      — Przepraszam, chyba wypadła ci z kieszeni? – zwrócił się uprzejmie do Louisa. — Coś jeszcze podać?
    Louis spojrzał na leżący na stole przedmiot.
      — Och, rzeczywiście — powiedział po jednej sekundzie i bez wahania sięgnął po szminkę. — Dziękuję, szampan wystarczy.
      — W razie czego, proszę się nie krępować — powiedział Kaden, uśmiechając się miło; w sposób tak różny od tegoż uśmiechu, który Louis widział jeszcze kilkadziesiąt minut temu, że trudno było powstrzymać drżenie warg.
    Blanchard skinął głową i zamoczył krwistoczerwone usta w alkoholu.
    Istniała szansa na to, że dziś bezpiecznie dopłyną do brzegu.
    Koss Moss
    Koss Moss
    Minor Vampire

    Punkty : 11735
    Liczba postów : 2431
    Skąd : z Kosmosu
    Wiek : 105

    Half in the shadows, half burned in flames - Page 12 Empty Re: Half in the shadows, half burned in flames

    Pisanie by Koss Moss Nie 04 Paź 2020, 19:57

      — Znowu się gapisz.
    Dante otrząsnął się z zamyślenia i nachylił się lekko do Trish.
      — Chłopcy coś sobie przekazali, daj znać Victorowi. Raczej o tym nie wie.
      — Co przekazali?
      — Nie widziałem stąd. Idź.
    Kobieta zawahała się, ale w końcu odeszła, kołysząc łagodnie biodrami. Wielu wodziła za nim wzrokiem, gdy pokręciła się chwilę, ucinając sobie pogawędki z gośćmi, by wreszcie – niby to dopiero teraz go ujrzawszy – przywitać się z Victorem.
    Redgrave puścił dłoń żony, którą jeszcze przed chwilą uważnie oglądał, boleśnie przy tym ściskając – nie umknęły bowiem jego uwadze pozostawione przez szkło rany.
      — To był wypadek, wypadek ― wyszeptała jeszcze drżąco Clarice, ale zamilkła, gdy tylko Trish się zbliżyła.
      — Victor! — uśmiechnęła się serdecznie. ― Od początku wieczora mi umykasz. Co powiesz na szybką partię, tylko ty i ja?
    Redgrave wykrzywił wargi w oszczędnym uśmiechu, a następnie podniósł się od stolika.
      — Wybacz mi, moja droga — wychrypiał do zastraszonej żony. ― Sparda dotrzyma ci towarzystwa. Porozmawiaj z nim.
    Po raz kolejny Dante został wyrwany z zamyślenia i zmuszony do odwrócenia wzroku od Louisa (co uczynił zresztą niezależnie od pojawienia się Clarice, gdy tylko spojrzenia jego i chłopca się spotkały; wbrew sugestiom Trish nie szukał z nim kontaktu, to był dzieciak Victora). Przepiękna żona Redgraveʼa przystanęła u jego boku z kieliszkiem szampana i uśmiechnęła się blado.
      — Cześć — przywitała się; w odpowiedzi mężczyzna uniósł lekko brew, ale już po chwili zwrócił się do niej całym ciałem, pozwalając jej na liche próby zagadywania go.

      — Twoi chłopcy chyba nieźle się dogadują. Wiedziałeś? — zagaiła Trish, wsuwając śmiało dłoń pod ramię Victora. Kroczyła dostojnie u jego boku, nie przejawiając słabości swoją postawą, jak to na każdym kroku czyniła Clarice.
      — Widziałem — sprostował Victor.
      — Doprawdy? Siedziałeś chyba trochę daleko.
      — Mam tutaj kilka par oczu — odparł niedbale mężczyzna. — Dziękuję za ostrzeżenie, poświęcę temu należytą uwagę.
      — Wierzę. — Trish uśmiechnęła się półgębkiem i oparła dłoń na jego barku, kierując ich w stronę rozstawionych w tej części pokładu na życzenie Spardy stolików do pokera.

    Kaden nie zobaczył już Daylena choćby przez chwilę. Zdawało się, że chłopak rozpłynął się w powietrzu. Być może rzeczywiście opuścił pokład, a może wciąż obserwował go z ukrycia, by przekonać się, czy potraktował ostrzeżenie z należytą powagą.
    W pustej toalecie na wyższym poziomie młody kelner płukał właśnie dłonie, gdy nagle usłyszał bardzo ciche szurnięcie, jak gdyby ktoś przystanął tuż przy drzwiach. Dźwięk ten nie powtórzył się jednak po zakręceniu kranu, gdy zapadła cisza przerywana odległymi odgłosami zabawy. Coś mimo wszystko podpowiadało Kadenowi, że wbrew pozorom nie jest w toalecie sam.
    Ledwie przekroczył próg w drodze do wyjścia, żelazny uścisk uwięził jego nadgarstek, ten, na którym do niedawna połyskiwała jego bransoletka. Znajomy zapach perfum uderzył w jego nozdrza, a rozszerzonym oczom ukazała się dobrze mu znana, napięta twarz.
      — A więc, chłopcze, może wyjaśnisz mi, co ty wyprawiasz.
    effsie
    effsie
    Minor Vampire

    Punkty : 8010
    Liczba postów : 1603
    Wiek : 30

    Half in the shadows, half burned in flames - Page 12 Empty Re: Half in the shadows, half burned in flames

    Pisanie by effsie Nie 04 Paź 2020, 21:49

    Kaden otworzył szeroko oczy i automatycznie, bezmyślnie, rozejrzał się na boki w lekkiej panice. Wspomnienie Daylena nie mogło zniknąć z jego głowy, a ten chłopak gdzieś tu był, wciąż na statku, pewnie go śledził i widział…
    Kolejny niepokój przyszedł wraz z bezpośrednim przecież pytaniem Victora. Guildensteinowi zajęło chwilę, nim dotarło do niego, że kto jak kto, ale Redgrave na pewno zatroszczył się o to, by nie podsłuchał ich nikt nieodpowiedni.
      — Nic — powiedział, szarpiąc nadgarstkiem, bardziej w odruchu, niż dlatego, że spodziewał się jakiegokolwiek efektu. — Ja nic — powtórzył nieco pewniejszym siebie głosem, choć w jego jasnych oczach Victor bez problemu mógł znaleźć o wiele więcej niepokoju, niż sam mógł się spodziewać. — Nie robię nic, co mogłoby ci jakkolwiek zaszkodzić, dobrze o tym wiesz.
    Koss Moss
    Koss Moss
    Minor Vampire

    Punkty : 11735
    Liczba postów : 2431
    Skąd : z Kosmosu
    Wiek : 105

    Half in the shadows, half burned in flames - Page 12 Empty Re: Half in the shadows, half burned in flames

    Pisanie by Koss Moss Nie 04 Paź 2020, 22:03

    Victor bezpardonowo wykręcił rękę chłopca; Kaden poczuł ból w nadgarstku, a w następnej sekundzie uderzył łopatkami o ścianę za swoimi plecami. Mężczyzna nie zamierzał słuchać wymyślanych na poczekaniu kłamstewek. Pochylił się nisko, by zawisnąć nad młodzieńcem jak drapieżca nad swoją ofiarą. Jego nozdrza poruszyły się, gdy zaciągał się zapachem młodego ciała. Wystarczyła sekunda, by zdominował tak zwykle wyszczekanego chłopca swoimi gabarytami i wymuszoną pozycją. Nie dbał w najmniejszym stopniu o to, że Kaden na pewno czułby się swobodniej, gdyby nie pogwałcał jego strefy intymnej. Przyjrzał się uważnie wyraźnie napiętej twarzy. Jedno nie ulegało w tej chwili wątpliwości: ten dzieciak potwornie się bał, a przyczyny tego stanu rzeczy mogły być dwie. Albo robił coś wbrew niemu, albo ktoś go zastraszył.
      — Miałeś bransoletkę. Ktoś ją zabrał? — wychrypiał, pozostając tak blisko, by młodzieniec poczuł ruch powietrza na swoich ustach. — Mów wszystko, chłopcze.
    effsie
    effsie
    Minor Vampire

    Punkty : 8010
    Liczba postów : 1603
    Wiek : 30

    Half in the shadows, half burned in flames - Page 12 Empty Re: Half in the shadows, half burned in flames

    Pisanie by effsie Nie 04 Paź 2020, 22:56

    Kaden jęknął z bólu i próbował się poruszyć, ale Victor wcale nie poluzował chwytu. Zimno łazienkowych kafelków dało się odczuć nawet przez cienki materiał koszuli, ale to nie przez nie na ciele Guildensteina pojawiły się ciarki. Chłopak spojrzał na Redgrave’a z dołu wielkimi oczami i zamrugał.
    Co miał mu powiedzieć? Jakie wszystko? Że ten pojeb, jeden z jego chłopców, miał nierówno pod sufitem? Że był chorobliwie zazdrosny, że sobie coś ubzdurał? Kadenowi nie wydawało się, by Redgrave tego nie wiedział; Victor na pewno zdawał sobie sprawę z tej obsesji, na pewno go podniecała, na pewno się mu podobała i…
    Samo jednak wspomnienie Daylena teraz, gdy Victor dominował nad Guildensteinem sprawiło, że oczy młodzieńca błysnęły dziko.
    To wszystko była jego wina. To on pobłażał temu pojebowi, to on pozwalał mu na takie…
    Kaden sapnął krótko na ułamek sekundy przed tym, gdy poruszył się i, korzystając z tego, jak blisko niego znajdował się Redgrave, naparł własnymi ustami na jego. Zanim jednak zdołał pogłębić pocałunek, poczuł ukłucie na szyi i zaraz druga ręka Victora przycisnęła go do chłodnej ściany.
      — Komuś się bardzo nie podoba, że mi ją dałeś — wychrypiał Kaden.
    Koss Moss
    Koss Moss
    Minor Vampire

    Punkty : 11735
    Liczba postów : 2431
    Skąd : z Kosmosu
    Wiek : 105

    Half in the shadows, half burned in flames - Page 12 Empty Re: Half in the shadows, half burned in flames

    Pisanie by Koss Moss Nie 04 Paź 2020, 23:15

    Victor wydął wargi w nieprzyjemnym grymasie, po czym jego dłoń zsunęła się z szyi Kadena na jego pierś. Palce musnęły przez cienki materiał odstający sutek i ześliznęły się niżej, na bardzo delikatnie umięśniony brzuch. Mężczyzna czuł, jak chłopak wstrzymał powietrze.
      — Porozmawiam z nim w cztery oczy.
    Przesunął dłoń jeszcze bardziej w dół i odwrócił ją wierzchem do góry, by ucisnąć wypukłość w dopasowanych spodniach.
      — Chcę wiedzieć o wszystkim.
    Drżący oddech Kadena owionął wargi mężczyzny, gdy Victor zaczął dobierać się do rozporka. Byli tu sami, a przed drzwiami stał ochroniarz skutecznie zniechęcający wszystkich do skorzystania z tych toalet, ale o tym Kaden nie wiedział.
      — Ty mała zdziro, jesteś już cały mokry ― skwitował przez zęby Redgrave, natrafiając na śluzy, które zaczęły się już delikatnie przebijać przez bieliznę. Wsunął do niej rękę i oplótł palcami smukłą męskość; Kaden poczuł na niej rażący w porównaniu z gorącem palców Victora chłód obrączki.
      — Ślinisz się, gdy tylko mnie widzisz, kundlu. Wiesz, co o tym myślę?
    Nie pozwolił Kadenowi się pocałować, przenosząc dłoń z jego nadgarstka na szyję, by przytrzymać mu głowę w miejscu.
      — Myślę, że jesteś popierdolony i nieposłuszny, dlatego będziesz mi ciągnął, dopóki nie zrozumiesz, że nie ukryjesz przede mną niczego, nigdy. Och, podnieca cię to? — zapytał w reakcji na szarpnięcie się penisa w jego dłoni. — Lubisz, gdy tak do ciebie mówię? Ach, ty wyuzdana szmato. Na kolana, już. Rób to, co do ciebie należy.


    Ostatnio zmieniony przez Koss Moss dnia Czw 15 Paź 2020, 21:37, w całości zmieniany 1 raz
    effsie
    effsie
    Minor Vampire

    Punkty : 8010
    Liczba postów : 1603
    Wiek : 30

    Half in the shadows, half burned in flames - Page 12 Empty Re: Half in the shadows, half burned in flames

    Pisanie by effsie Pon 05 Paź 2020, 19:02

    Kaden mógł starać się powstrzymać swoje reakcje, próbować okiełznać emocje malujące się na twarzy, ale Victor trzymał w dłoni jego penisa, który szarpał się z każdym kolejnym słowem i zdradzał wszystkie niewypowiedziane myśli. To był pierwszy raz, gdy Redgrave obchodził się z młodzieńcem w tak przecież prosty i wulgarny sposób; i mógł z satysfakcją obserwować, jak wdzięcznie Kaden reagował na to podjudzanie.
    Bowiem, w istocie, w zawstydzająco prędki sposób zrobił się sztywny i mokry.
    Tu, w tej ekskluzywnej łazience, gdzie przecież ktoś mógł w każdej chwili wejść, Redgrave trzymał mu rękę w spodniach i wydawał rozkazy tym podniecającym, chrapliwym tonem. Miał go, miał go całego, przejrzał te najbardziej prymitywne z potrzeb Guildensteina i nie wahał się ani chwili.
    By go zdominować. Upokorzyć. By nim zawładnąć.
    A Kaden tego potrzebował. Tak bardzo. Teraz, tutaj, i była tylko jedna osoba, która mogła mu to dać.
    Victor zabrał dłoń, a chłopak sapnął z żałością, zawiedziony brakiem tego jakże przecież satysfakcjonującego dotyku. Opadł od razu na kolana i spojrzał na Redgrave’a z dołu, spomiędzy kurtyny ciemnych rzęs, nim przywarł ustami do chłodnej, wygarbowanej skóry drogich butów górującego nad nim mężczyzny. Mlasnął obscenicznie i westchnął, gdy zwinnym językiem wylizywał drobinki opadłego kurzu; ostry smak pasty drażnił jego nozdrza i dodatkowo sprawiał, że spodnie Kadena robiły się jeszcze bardziej ciasne.
    W końcu ten zapach zawsze oznaczał tylko jedno.
    Materiał ciemnych spodni opinał wypięty tyłek chłopca, który na czworakach z zapałem wylizywał eleganckie buty. Guildenstein co rusz spoglądał w górę, na pozornie niewzruszonego Victora, aż w końcu usłyszał:
      — Wystarczy.
    A później krótkie spojrzenie Redgrave’a powiedziało mu, co powinien zrobić.
    Kaden podniósł się na nogi, a jego klatka piersiowa unosiła się w przyspieszonym rytmie. Spojrzał wygłodniałym wzrokiem na Redgrave’a i pospiesznym ruchem, jak gdyby sam tylko na to czekał, sięgnął do własnego rozporka. Spodnie opadły na ziemię; z kieszeni wypadły resztki bransoletki, ale nawet nie zwrócił na to uwagi.
    Kaden, na lekko trzęsących się już nogach, oparł się dłońmi o znajdujący się za jego plecami blat. Wsparł się na nim i uniósł, usadzając nań nagie już pośladki; chłód kamienia sprawił, że chłopiec jęknął cicho i przeszły go ciarki. Rozsunął nogi. Szczupłą ręką objął nasadę swojego penisa i zmrużył z rozkoszy oczy. Oblany pierwszymi sokami narząd żywo zareagował, a Kaden sapnął, poruszając po nim dłonią.
      — Niczego, nigdy — westchnął po chwili z rozkoszą, nie zaprzestając pieszczoty. — To nieprawda, wiem to — wyszeptał gorączkowo, unosząc powieki, by spojrzeć na stojącego nad nim Victora. — Uwierzyłeś mi, uwierzyłeś mi, że nie wiem.
    Koss Moss
    Koss Moss
    Minor Vampire

    Punkty : 11735
    Liczba postów : 2431
    Skąd : z Kosmosu
    Wiek : 105

    Half in the shadows, half burned in flames - Page 12 Empty Re: Half in the shadows, half burned in flames

    Pisanie by Koss Moss Pon 05 Paź 2020, 20:14

    Victor patrzył na to wszystko z bezwzględną satysfakcją i tylko wybrzuszenie w spodniach zdradzało, że tak naprawdę nie pozostaje obojętny na poczynania chłopca, który wyzbywał się dla niego całej godności, klęcząc na zimnych kafelkach i wylizując do czysta jego buty, buty, których zapach już wkrótce miał stać się nieodzowny dla jakiegokolwiek zbliżenia.
      — Uwierzyłeś mi, uwierzyłeś mi, że nie wiem.
    Oczy Redgraveʼa zwęziły się nieznacznie na te zuchwałe słowa, a kącik warg uniósł się ledwie dostrzegalnie.
      — Uwierzyłem? — rzucił ochryple, po czym zbliżył się do młodzieńca, stając bezpruderyjnie między jego rozchylonymi, spoconymi już udami. Przylgnął do jego krocza twardą wypukłością w swoich spodniach, zbliżając wykrzywione wciąż w pełnym samouwielbienia uśmiechu wargi do wrażliwego ucha.
    I Kaden nie mógł być pewien, czy Redgrave droczy się z nim tylko, czy też rzeczywiście od dawna już był prześwietlony, a wpływowy tyran jedynie sprawdzał go, ku własnej uciesze i w upuście próżności pozwalając na coraz więcej i więcej.
    Zęby mężczyzny zacisnęły się na małżowinie, a z ust chłopca wyrwał się zbolały jęk. Redgrave sięgnął po coś do kieszeni marynarki, ale nie pozwolił mu zobaczyć, co to takiego. Dopiero charakterystyczny dźwięk uderzającego o nadgarstek lateksu stanowił wskazówkę.
    Victor wyprostował się, uniósł okrytą czarnym tworzywem dłoń i z nieprzeniknionym znów wyrazem twarzy wepchnął chłopakowi do ust aż trzy palce, rozpychając je boleśnie. Palce drugiej dłoni, tej z obrączką, zacisnął na smukłej szyi. Kazał mu ssać, uważnie obserwując każdą mikroekspresję na tej młodej, pięknej, krzyczącej o pożądaniu twarzy.
      — Nie waż się wydać z siebie odgłosu ― wychrypiał Victor. ― Usłyszę choć jeden dźwięk, a zostawię cię na tym blacie.
    Wysunąwszy mokre palce z ust Kadena, przywarł do niego całym ciałem, napierając piersią na jego pierś. Odebrał mu po raz kolejny jakąkolwiek przestrzeń. Nie była mu przecież potrzebna, nie. Wiedział, że chłopak chce być bliżej, jak najbliżej, dlatego wsunął dłoń w rękawicy między ich ciała. Na krótko oplótł nią penisa, po to tylko, by zebrać z niego soki. Obrócił rękę i sięgnął, zachęcony przez ruch bioder Kadena, znacznie niżej. Porywał każdy z urywanych, niespokojnych oddechów chłopca w swoje nozdrza, w swoje usta. Oddech mężczyzny też był przyspieszony, a w chwili, gdy środkowy palec wdarł się w obłędną ciasnotę, Victor wydał z siebie zdławione, warkliwe westchnienie, jak gdyby ulgi.
    Kilkakrotnie poruszył palcem, nim wsunął drugi i zaczął rozpychać go takiego, nieprzygotowanego, spragnionego, stęsknionego, wiedział o tym bez zbędnych słów.
    Oparł się czołem o czoło Kadena i obnażył lekko kieł, wzdychając znów. Przyspieszył ruchy ręki. Całe ciało młodzieńca trzęsło się szybko, popychane ruchami nadgarstka, a jego usta rozwarły się na kształt litery „o”. Tak trudno było nie wydawać z siebie dźwięków. Tak trudno, kiedy palce zmieniły kąt i zaczęły uderzać z zabójczą precyzją w najczulszy punkt, napierając na pęcherz.
    effsie
    effsie
    Minor Vampire

    Punkty : 8010
    Liczba postów : 1603
    Wiek : 30

    Half in the shadows, half burned in flames - Page 12 Empty Re: Half in the shadows, half burned in flames

    Pisanie by effsie Pon 05 Paź 2020, 22:21

    Oddech Redgrave’a na ustach, jego wzrok świdrujący do szpiku kości, czoło oparte o czoło, charakterystyczny zapach ciężkich perfum i wreszcie dotyk, tego wszystkiego było wiele, tak wiele, zdecydowanie za dużo dla Kadena, który zatracał zdolność pojmowania swoich zmysłów. Jak przez mgłę docierały do niego słowa Victora, jego chrapliwe rozkazy, których nie ważyłby się nie spełnić, nie, nie teraz, nie w takim stanie.
    Jakże to było trudne. Właściwie niemożliwe. Kaden zaczerpnął głośno powietrza, odchylając rozpaczliwie głowę. Jednym ramieniem oparł się o lustro, by nie upaść; drugą rękę zbliżył do ust i w jednym momencie zagryzł, rozpaczliwie, w gorącej chęci tego, by nie wydać z siebie choć jednego dźwięku.
    Jakiż to musiał być widok. Półleżący przed Victorem chłopiec jednocześnie wypychał w jego stronę biodra, spragniony najmniejszego dotyku na swoim penisie, rozsuwał rozpaczliwie nogi jeszcze bardziej, jeszcze mocniej, i gorączkowo wpychał sobie knykcie do ust.
    Victor grał na nim, grał na nim jak chciał, a Kaden nie wiedział, jak to możliwe, jakim cudem ten mężczyzna znał go tak dobrze, tak dobrze wiedział, czego mu potrzeba, jak go dotykać. Penis młodzieńca oblewał się kolejnymi wydzielinami, charakterystyczny zapach wypełniał nozdrza, a Redgrave masował prostatę wijącego się pod nim chłopca.
    Zwalniał. Przyspieszał. Sprawdzał. Testował.
    I kiedy Kaden zaciskał zęby na poranionej już od własnych ugryzień dłoni, gdy dławił się własną śliną, a Redgrave sprawiał, że łzy oszołomienia pojawiały się w kącikach jego oczu od nadmiaru przyjemności, palce w jego wnętrzu zwolniły. Victor ich nie wysunął, zamiast tego obnażył lekko kieł, gdy Kaden posłał mu spragnione i zdezorientowane spojrzenie.
      — Co stało się przy toalecie? — wychrypiał.
    Kaden zamrugał nerwowo.
      — Vi-victor — sapnął, wyciągnąwszy pięść z ust. Po brodzie ściekła mu strużka śliny, a w jego zamglonych oczach trudno było szukać jakiegokolwiek podstępu. — P-proszę, nie…
      — Opowiesz mi to teraz.
      — J-ja… — Na twarzy Kadena pojawił się cień przerażenia, gdy zdał sobie sprawę z tego, że Victor nie żartował; że był w stanie zostawić go tu teraz, w połowie drogi do orgazmu, rozpalonego, niezaspokojonego, że mógł z nim teraz zrobić wszystko. — T-twoja żona…
    Victor poruszył spokojnie palcami, muskając prostatę Guildensteina, na co ten otworzył usta i wydał z siebie pół zduszonego jęku, nim w porę zasłonił wargi dłonią.
      — Guildenstein.
      — U-upadła, rozsypała się jej to-torebka, ach, Victor, pro…
      — Kontynuuj — warknął z niecierpliwością Redgrave, nie zaprzestając tej słodkiej tortury.
      — Popchnęła tak te-teeego pen-pendrive’a, tak żeby on nie zau-zauwa-aaaa-żył — jęczał cicho Kaden, zaciskając rozpaczliwie oczy, jak gdyby to miało pomóc mu zebrać myśli. — Victor, ja, proszę, aaach, pro…
      — Patrzył na ciebie?
      — N-nie, on, on ją pilno-ooo-wał, Victor, proszę, wyruchaj mnie już, proszę, nie dam dłużej rady — błagał rozpaczliwie Kaden, samemu pozbawiając się resztek godności.
    Koss Moss
    Koss Moss
    Minor Vampire

    Punkty : 11735
    Liczba postów : 2431
    Skąd : z Kosmosu
    Wiek : 105

    Half in the shadows, half burned in flames - Page 12 Empty Re: Half in the shadows, half burned in flames

    Pisanie by Koss Moss Pon 12 Paź 2020, 20:11

    Victor jedynie uniósł brew; w kontraście do młodzieńca wydawał się zupełnie niewzruszony, jakby wcale nie rżnął go właśnie tymi palcami, tylko przeprowadzał biznesową rozmowę.
      ― Co się stało z tym pendrivem? — zapytał spokojnie.
      — Z-zabrałem go, ach… V-Victor
      — Gdzie teraz jest?
      — Louis go ma, j-ja… m-mówiłem, nie zrobiłbym n-nic, żeby ci… Ach! A-aaach!
    Redgrave zgiął mocniej palce i z precyzją wwiercił je w prostatę młodzieńca, wprawiając jego bezradne ciało w konwulsyjne drgawki. Doskonale znał anatomię ludzką, wszak nieraz odkrywał ją w sposób bardzo krwawy i praktyczny. Wiedział, co zrobić, by wydoić Kadena. Bez mrugnięcia okiem patrzył, jak ten niekontrolowanie szarpie się i wywraca oczami, strzelając obficie nasieniem. Uciskał prostatę chłopca dopóty, dopóki z cewki nie spłynęła ostatnia kropelka perlistej mazi, ale to nie był koniec. Victor dopiero teraz sięgnął do kieszeni po prezerwatywę. Rozpiął rozporek i, nasunąwszy cienki lateks na swoją obrzmiałą męskość, wykorzystał rozluźnienie młodego ciała, by z westchnieniem wedrzeć się w gorący, pulsujący jeszcze po ekstazie odbyt.
    Stanowczo przytrzymał Guildensteina za boki i werżnął się w niego po same jaja, patrząc przy tym w jego przymglone oczy. Kaden nie potrafił powstrzymać krzyku, za co dłoń mężczyzny z donośnym trzaskiem zderzyła się z jego policzkiem.
      — Kazałem… ci… milczeć.
    Potężnymi pchnięciami, przez które szczupłe ciało podrygiwało potężnie na blacie, Redgrave pieprzył tę wulgarną i szalenie inteligentną kurwę, patrząc prosto w jej zamglone oczy; z kolei palce dłoni, która jeszcze przed chwilą pieprzyła jej ciasny tyłek, oplotły się mocno wokół smukłej szyi.
    Po raz kolejny Victor nieszczególnie przejął się tym, że młodzieniec odpłynął. Kontynuowałby egoistyczne zaspokajanie swoich potrzeb pewnie nawet wtedy, gdy Kaden zupełnie odszedłby od zmysłów. Po chwili jednak młodzieniec otworzył oczy i spazmatycznie nabrał powietrza; usłyszał wówczas jak gdyby z oddali gardłowy warkot swojego kochanka – i znów silna dłoń zablokowała jego drogi oddechowe, a jednocześnie gorąca maź wypełniła jego…
      — Szlag ― sapnął Victor i wysunął się dość szybko; prezerwatywa nie wytrzymała ich ostrej zabawy. Wyprostował się, po czym zsunął lateksowe strzępy ze swojej oklejonej spermą męskości. Rzucił je w stronę małego śmietnika i odsunął się nieznacznie. Pociągnął Kadena za rękę, by zmusić go do zsunięcia się z blatu.
      — Na kolana. Wiesz, co robić — wydał ochrypły rozkaz, ale w jego głosie próżno było szukać wcześniejszej agresji. Nie było jej również w geście, jakim wplótł palce w ciemne włosy kelnera, kiedy ten przylgnął do jego oblepionego spermą kutasa. Ktoś naiwny mógłby nawet stwierdzić, że Victor traktuje chłopca pewną z czułością.
    effsie
    effsie
    Minor Vampire

    Punkty : 8010
    Liczba postów : 1603
    Wiek : 30

    Half in the shadows, half burned in flames - Page 12 Empty Re: Half in the shadows, half burned in flames

    Pisanie by effsie Czw 15 Paź 2020, 18:48

    Kaden otworzył szeroko oczy, czując w swoim odbycie lepką maź. Czy to była… Stęknął z czymś na kształt pierwotnej satysfakcji, ale nie był w stanie zrobić nic więcej, bo silna ręka Redgrave’a porwała go i ściągnęła z blatu na dół, nim młodzieniec zdążył dać jakikolwiek wyraz temu, jak podobało mu się to, co się stało.
    Och, jak bardzo. Jak bardzo by tego chciał, czuć spermę Redgrave’a wypływającą z jego tyłka, oklejającą szczupłe uda, brudzącą spodnie…
    Spojrzał półprzytomnie na sterczącego przed jego twarzą kutasa, całego oblanego tą perlistą mazią. Intensywny, słony zapach podniecenia wdarł się do jego nozdrzy i w niego całego, gdy Kaden z lubością objął ustami tego fenomenalnego członka.
    Mógłby zrobić tak wiele. Mógłby pobawić się nim jak najlepszą zabawką, urządzić Victorowi pokaz lepszy, niż dałaby niejedna kurwa, ale to nie był na to czas. Redgrave poruszył biodrami, a Kaden zdołał tylko oprzeć rozedrgane dłonie na udach mężczyzny, gdy ten zaatakował jego gardło. Wdarł się w nie, wdarł się w ten ciepły i ciasny tunel, zawłaszczając go dla siebie, pieprząc usta Guildensteina szybko i mocno; a chłopak wpatrywał się w niego wielkimi oczami, rozdygotany i wciąż oszołomiony po niedawnym orgazmie.
    I Redgrave pieprzył go, pieprzył mocno i boleśnie, tak, jak — Kaden wiedział — lubił najbardziej, by ten potężny kutas uderzał o delikatną ściankę gardła, by zadał ból, by zdominować i upokorzyć.
    I ten ból, dominacja, poczucie upokorzenia, zapach seksu, szykowny materiał garnituru pod palcami, mocne szarpnięcie za włosy, niski, chrapliwy głos i to spojrzenie, to było wszystko, czego…
    Sperma Redgrave’a trysnęła obficie, a Kaden, choć tak bardzo chciał połknąć wszystko, nie był w stanie; popłynęła mu po brodzie i szyi, a chłopak, odepchnięty przez Victora, opadł na ziemię i zmuszony był podeprzeć się rękoma. W tym pokracznym półsiadzie trwał przez chwilę, uspokojając oddech; wreszcie podniósł wzrok na Victora, który — już z zapiętymi spodniami — patrzył na niego z góry.
    Jakiż musiał przedstawiać obraz; wykończony, z potarganymi włosami, półnagi i z twarzą ubrudzoną spermą kochanka.
      — Chcę swój prezent, Victor — powiedział, a zachrypnięte gardło zdradzało, że każde słowo kosztowało go kolejną falę bólu. — Swój prezent i żebyś trzymał tego wariata na smyczy. Proszę.
    Koss Moss
    Koss Moss
    Minor Vampire

    Punkty : 11735
    Liczba postów : 2431
    Skąd : z Kosmosu
    Wiek : 105

    Half in the shadows, half burned in flames - Page 12 Empty Re: Half in the shadows, half burned in flames

    Pisanie by Koss Moss Czw 15 Paź 2020, 21:58

    Redgrave nie skwitował tych roszczeń nawet słowem. Przecież nie interesowały go pragnienia tego chłopaka. Ani przez chwilę. Spojrzał krótko na zerwaną bransoletkę, która poruszyła się, trącona, gdy Kaden sięgnął po swoje spodnie; potem zaś poprawił swój ekstrawagancki krawat i wyszedł, nie oglądając się za siebie. Redgrave rzadko pozwalał sobie w ubiorze na tak krzykliwe kolory jak czerwień, ale tego wieczoru wielu gości nosiła coś w tym kolorze. Zbyt wielu na zbieg okoliczności. Być może na tym przyjęciu obowiązywała jakaś zasada, o której Kaden nie wiedział, ale powód mógł być również dużo mniej niewinny.
    Gdy młodzieniec opuścił łazienkę, na korytarzu nie spotkał już ochroniarza. Właściwie nie było tam ani żywej duszy. W upiornej ciszy chłopak mógł mieć tylko nadzieję, że za rogiem nie czyha Daylen z rzeźnickim nożem. Na szczęście szczeniaczek Victora nie stanął mu na drodze i Kaden zdołał wrócić na dół, gdzie niemal od razu dopadła go Eveline, zaganiając do pracy.

    Louis ani przez chwilę nie pomyślał, by zataić przed Redgravem istnienie tego pendriveʼa, lub by zapoznać się z jego zawartością przed przekazaniem go do jego rąk. Przecież Redgrave zawsze wiedział wszystko, a on był jedną z osób, które mu to umożliwiały. Tylko głupiec budziłby jego podejrzenia. Nie było jednak odpowiedniej sposobności, dlatego chłopiec, chcąc nie chcąc, skierował na razie kroki w stronę mężczyzny w czerwonym płaszczu.
    Dante Sparda opierał się nonszalancko o barierkę i ze znużeniem popijał rum wprost z butelki. Prawdziwy pirat. Na widok Louisa uśmiechnął się półgębkiem, nic jednak nie powiedział.
      — Dobry wieczór, Panie Sparda ― zagadnął młodzieniec, przybierając nieco zatroskaną minę. ― Mam wrażenie, że nie bawi się pan dobrze.
      — Ach, tak? ― Dante powiódł za nim leniwie spojrzeniem, kiedy chłopiec w kilku krokach zbliżył się do barierki, by stanąć u jego boku. ― Po czym wnioskujesz? Hej. Uważaj, bo wypadniesz. ― Louis jednak nie przejął się jego słowami; z uśmiechem wspiął się na wyższy pręt barierki i wychylił, pozwalając, by chłodny powiew owionął jego zarumienioną twarz. — Dobra, jak chcesz, ale ja nie miałem w tym udziału.


    Ostatnio zmieniony przez Koss Moss dnia Wto 27 Paź 2020, 22:07, w całości zmieniany 1 raz
    effsie
    effsie
    Minor Vampire

    Punkty : 8010
    Liczba postów : 1603
    Wiek : 30

    Half in the shadows, half burned in flames - Page 12 Empty Re: Half in the shadows, half burned in flames

    Pisanie by effsie Pią 16 Paź 2020, 19:56

    Louis uśmiechnął się promiennie i sięgnął ręką do kosmyka włosów; założył go za ucho, jednak kolejny podmuch sprawił, że pasmo uniosło się na wietrze. Chłopiec zaśmiał się do siebie samego i potrząsnął głową, a następnie obrócił się i, wspierając się na przedramionach, usiadł na wąskiej barierce, wychylając do tyłu.
    Kręcone blond włosy uniosły się na wietrze, a Louis odwrócił głowę do Spardy. Dłońmi wspierał się o barierkę, zapobiegając upadkowi, ale jeden nieostrożny gest dzielił go o wypadnięcia za burtę. Zamachał nogami, a materiał bordowego, dopasowanego garnituru zalśnił w wątłym świetle wieczornych lampek. Rozproszony blask kładł się cieniem na szczupłej twarzy o tak niecodziennej urodzie, którą podkreślała czerwień ust.
      — To tylko moje przypuszczenia, nie wnioski — powiedział, przechylając lekko głowę; na wargach wciąż drgał ten hipnotyzujący uśmiech, a Louis sięgnął dłonią by ponownie ujarzmić niesforne kosmyki włosów. Puścił się przy tym barierki i zachwiał niebezpiecznie, ale złapał równowagę, nim Dante zdołał złapać go za przedramię. — Och — westchnął z urokliwym rozbawieniem, nieprzejęty, jakby nic się nie stało. — Strasznie tu niebezpiecznie — dodał, nie przestając się uśmiechać, i westchnął lekko. — Nosi pan przepiękny płaszcz — skomplementował. — Czy to możliwe, że to jego kolor sprawia, że nie może pan znaleźć towarzystwa dzisiejszego wieczoru?
    Koss Moss
    Koss Moss
    Minor Vampire

    Punkty : 11735
    Liczba postów : 2431
    Skąd : z Kosmosu
    Wiek : 105

    Half in the shadows, half burned in flames - Page 12 Empty Re: Half in the shadows, half burned in flames

    Pisanie by Koss Moss Sob 17 Paź 2020, 23:25

    Sparda obserwował ten urokliwy spektakl z cieniem zawadiackiego uśmieszku na zmęczonej, nieogolonej twarzy. Wyglądał, jakby zarwał nockę i usiłował wytrzymać to mile widziane „jeszcze trochę”, ale każdy, kto go choć trochę znał, wiedział, że ten gość już tak ma. Wiecznie znużony, dopóki nie pojawia się ktoś, komu można byłoby przywalić.
      — Jeśli tak, to raczej nie jestem jedyny — odrzekł po chwili, kiedy już wydawało się, że wcale nie odpowie, i potrząsnął leniwie butelką, a wówczas płyn zachlupotał na jej dnie, obijając się o szklane ścianki. — Nie jest tak źle jak na… ― Nie zdążył dokończyć, gdy z dali dobiegł ich potężny huk, któremu zawtórowały zszokowane okrzyki. Ponad miasto, które mogli podziwiać znad przeciwnej burty, wzniósł się ogromny kłąb dymu, który spowił jeden z wieżowców świecących czerwonymi neonami. — Już nieważne.
    Widok częściowo przysłonili im ludzie, którzy podbiegli do balustrady, by zobaczyć, co właściwie się stało. Część gości zbiegła po pomoście na brzeg; łapali się za głowy, gdy budynek zachybotał się niebezpiecznie w blasku nocnych świateł. Mało kto zwróciłby w takim momencie uwagę na Redgraveʼa, który odebrał telefon i oddalił się szybkim krokiem od tłumu.
      — Szefie, atakują siedzibę…
      — Widzę — wycedził przez zęby. ― Przewracają mi wieżowiec. Dość tego. Rozwalę to miasto, ale wytnę ich w pień. Już tam jadę.
      — Szefie, ale to chyba nie Resursa…
      — Kto w takim razie? ― Redgrave zbiegał już po pomoście, wznosząc w powietrze dłoń z gestem pistoletu, a wkrótce potem wsiadł do czarnego Lamborghini. Na sygnał zareagowała kelnerka w jaskrawoczerwonych kanciastych okularach, która bez wątpienia nigdy wcześniej nie pracowała w Royalu.
      — Czerwona fala! — ryknęła na całe gardło. Niemal połowa gości rzuciła się do zejścia ze statku; w dłoniach wielu z nich można było dojrzeć pistolety, a nawet karabiny.
      — A to był taki spokojny wieczór — westchnął w ogólnym poruszeniu Dante, odpychając się od barierki, by wykonać parę kroków w stronę zejścia z pokładu. Zajrzał mimochodem pod płaszcz, a wówczas Louis, który prędko go doścignął, mógł dostrzec, że nie było to tyle masywne okrycie wierzchnie, co przenośny arsenał.
    W ciągu sekund na ich oczach czerwony wieżowiec złamał się wpół; jego górna część runęła poziomo na pobliskie niższe budynki, wznosząc w powietrze chmurę nieprzeniknionego pyłu, a dolna prawdopodobnie zawaliła się pionowo w dół, tego już jednak nie mogli dojrzeć.
      — Podrzucić cię gdzieś po drodze? — zapytał Sparda, odwracając się do chłopca przez ramię.
    effsie
    effsie
    Minor Vampire

    Punkty : 8010
    Liczba postów : 1603
    Wiek : 30

    Half in the shadows, half burned in flames - Page 12 Empty Re: Half in the shadows, half burned in flames

    Pisanie by effsie Wto 20 Paź 2020, 21:56

    Louis patrzył z niepokojem na to, jak wieżowiec upadał; zanim jednak budowla zgięła się w połowie, spojrzenie młodzieńca spoczęło na panu Redgravie, a on sam zmarszczył nieznacznie brwi; nawet jednak ten grymas nie odbierał uroku jego owalnej, pociągłej twarzy.
    Niewielki pistolet, który pan Redgrave kazał mu nosić przy boku po ostatnim razie, niemalże zapiekł go w biodro; Louis jednak nie sięgnął po broń, zamiast tego spojrzał nieco zdezorientowanym wzrokiem na Spardę, choć trudno było doszukać się w wyrazie jego twarzy zagubienia.
      — Poproszę — odparł bez wahania, zrównując się z mężczyzną krokiem. Dwa kieliszki szampana, które zdążył opróżnić, niemal wyparowały z jego głowy, a chłopak odzyskał pełną trzeźwość myślenia i oceny sytuacji. — Wie pan, jak trafić do Red horizon?
    Hotel był jeszcze w budowie, niewykończony, i nie było pewnym, czy Sparda zdawał sobie sprawę z istnienia tej inwestycji, ale Louis doskonale wiedział, że w takiej chwili mury nie powinny być puste.
    Zwłaszcza biorąc pod uwagę to, co już znajdowało się w środku.
    Koss Moss
    Koss Moss
    Minor Vampire

    Punkty : 11735
    Liczba postów : 2431
    Skąd : z Kosmosu
    Wiek : 105

    Half in the shadows, half burned in flames - Page 12 Empty Re: Half in the shadows, half burned in flames

    Pisanie by Koss Moss Wto 20 Paź 2020, 23:30

    Sparda kiwnął głową i bezprecedensowo zagarnął go ramieniem, by Louis mógł zejść ze statku przed nim.
      — Mów mi Dante, dobra? Czuję się staro ― rzucił luźno, żwawym krokiem podchodząc do imponująco masywnego motocykla. Wskoczył na niego, poprawił płaszcz i poczekał, aż Louis wygodnie usadowi się za nim. Kasku nie było, ale w tej chwili stanowiło to najmniejszy kłopot. Wśród ryku silnika i spanikowanych głosów ruszyli gwałtownie w stronę przeciwną do unoszącej się w powietrzu chmury pyłu i śmieci. Tej nocy setki osób straciły życie – i Dante był pewien, że straci jeszcze więcej.
    Nie jechali długo, bo raptem dziesięć minut. Sparda z poślizgiem zatrzymał motor na terenie budowy, za ogrodzeniem z drutu. Nowy hotel Redgraveʼa miał stanąć w żwawo rozwijającej się przemysłowej dzielnicy miasta. Niewiele osób wiedziało, co tu powstaje i kto jest inwestorem. Tej nocy w okolicy panował spokój, być może tylko względny.
    Louis zsiadł z motocykla, a Sparda wyciągnął z kieszeni płaszcza telefon, który wibrował podczas drogi. Dzwonił Redgrave, więc niewiele myśląc, wybrał jego numer.
      — No, co jest? ― rzucił ochryple, gdy Victor odebrał.
      — Masz Lou?
      — Tak, jesteśmy wiesz gdzie. Co tam się dzieje? Widziałem helikoptery.
      — Zostańcie tam. Jedzie do was grupa. Atakujemy elektrownię.
      — Uważaj na siebie, stary.
      — Niech on na siebie uważa.
    W słuchawce rozległ się jakiś hałas, czyjś okrzyk i połączenie zostało przerwane. Sparda ze zmarszczonymi brwiami popatrzył w stronę unoszącej się nad miastem chmury.
      — Powinienem chyba tam jechać — wychrypiał jakby do siebie.
    effsie
    effsie
    Minor Vampire

    Punkty : 8010
    Liczba postów : 1603
    Wiek : 30

    Half in the shadows, half burned in flames - Page 12 Empty Re: Half in the shadows, half burned in flames

    Pisanie by effsie Sro 21 Paź 2020, 19:21

    Louis, choć słyszał słowa Spardy, nie patrzył na mężczyznę; gdy tylko zsiadł z wielkiego motocyklu, sięgnął szczupłymi dłońmi do zapięcia zgrabnego naszyjnika, który zdobił jego szyję. Po chwili biżuteria znajdowała się już w rękach młodzieńca, a zsunięte w odpowiedni sposób płaszczyzny metalu uformowały nic innego, jak… klucz.
    Wtedy chłopak spojrzał na zapatrzonego w niebo Spardę. Zmarszczył nieznacznie brwi, jednak tylko na chwilę. Był przekonany, że wraz ze zgodą na przywiezienie go tutaj, przyjaciel pana Redgrave’a zdawał sobie sprawę z dalej idącej części planu… ale to musiał być pan Redgrave. Trzymający wszystkie swoje tajemnice jak najdalej od ludzi wokół.
    Tylko nie było innego wyjścia. I Louis wiedział, że stał tutaj z odpowiednią osobą.
      — Potrzebuję pomocy — powiedział tonem, który sugerował, że nie spodziewał się sprzeciwu. Gdy Dante odwrócił się przez ramię, Louis spojrzał na wielki motor. — Przyda się nam bliżej hotelu. Proszę podjechać do wschodniego skrzydła — powiedział prędko, samemu ruszając bez słowa wyjaśnienia w stronę posiadłości.
    I ta kulturalna forma, którą się zwracał, tak przecież niepasująca do zwracania się „na ty”, jasno wskazywała, jak wyglądał jego język w chwilach stresujących. Albo jak zwracał się, z przyzwyczajenia, do osób, z którymi łączył wspomnienia podobnych sytuacji.
    Przecież nigdy nie zwróciłby się do pana Redgrave’a po imieniu.
    Gdy ryk motocyklu ucichł, a Sparda podszedł do chłopaka, Louis kończył otwieranie skomplikowanego zamka. Wsunął klucz do kieszeni ciemnoczerwonej marynarki i wszedł bez słowa do wielkiego gmachu; drzwi za nim i za Dantem zamknęły się, huk poniósł echem po pustych korytarzach.
    Louis wskazał Dantemu głową schody i zaraz obaj zeszli w dół. Młodzieniec prowadził mężczyznę przez labirynt korytarzy, a gdy wreszcie stanęli przed odpowiednimi drzwiami, ponownie użył złożonego z biżuterii klucza.
    Znaleźli się w ciemnym i wilgotnym pomieszczeniu; i zanim wzrok przyzwyczaił się i dostrzegł coś wyraźniej, obaj usłyszeli zachrypnięty głos.
      — No, no… — Głos brzmiał obmierźle i ślisko, całkowicie odrzucająco i zapewne niejedną osobę przyprawiłby o ciarki na plecach. — Czemu tym razem zawdzięczam sobie tę wizytę?
    Louis przeszedł wgłąb pomieszczenia, a dźwięk obcasów jego butów poniósł się po celi. Musiał być tu już wcześniej, bo doskonale wiedział, gdzie znajdował się włącznik światła; sala rozjaśniła się półmrokiem, a siedzący w kącie więzień zacisnął boleśnie oczy.
      — Ach, nie tak od razu! — warknął, chowając głowę w ramieniu.
    Chudy mężczyzna o przydługich, tłustych włosach siedział na ziemi, skuty kajdanami. Nie był przypięty do ściany, jednak wygięcie rąk nie pozostawiało mu dużego pola popisu. Miał na sobie brudne, zniszczone ubrania i choć jego stan nie pozostawiał wątpliwości co do tego, że spędził w tym miejscu już wiele czasu, postura wskazywała na to, że kiedyś musiał być postawnym mężczyzną.
      — Musimy go stąd zabrać — powiedział Louis, nie zwracając uwagi na więźnia. Odwrócił się do Spardy i podniósł na niego wzrok. — Prędko.
    Koss Moss
    Koss Moss
    Minor Vampire

    Punkty : 11735
    Liczba postów : 2431
    Skąd : z Kosmosu
    Wiek : 105

    Half in the shadows, half burned in flames - Page 12 Empty Re: Half in the shadows, half burned in flames

    Pisanie by Koss Moss Nie 25 Paź 2020, 00:08

    Louis, który był dla Redgraveʼa jak drugi syn, ten idealny, miał w tym układzie szczególną rolę. Jeżeli było coś, co uważał za ważne, Sparda nie zamierzał z tym polemizować. Po prostu musieli zrobić to jak najszybciej.
    Wyciągnął spod płaszcza dużą i bez wątpienia ciężką spluwę tak, jakby ważyła piórko. Okręcił ją na palcu, zanim wycelował w twarz więźnia.
      — Wstawaj.
      — Nie ma nic ― wychrypiał ten ― co mógłbyś zrobić, żeby…
      — Czyli nie chcesz po dobroci. — Sparda złapał go za tłuste włosy i pociągnął w górę, a potem, nie wypuszczając z prawej ręki pistoletu, z pewnym wysiłkiem przerzucił sobie męskie ciało przez lewy bark. Stęknął, poprawił pozycję swojego specyficznego bagażu i ruszył za Louisem, który wydawał się znać ten obiekt jak własną kieszeń.
      — Sam to projektowałeś, co? — zagaił do chłopca, oglądając się przez ramię tak na wszelki wypadek. Z zewnątrz dobiegł ich wówczas dźwięk silników, bez wątpienia przynajmniej kilku. — Dobra, lepiej, żeby to byli nasi.
      — Nie ― powiedział natychmiast Louis i odwrócił się gwałtownie do Dantego. — To nie są nasi. Nasi użyliby klaksonu.
      — Żartujesz sobie?
      — Nie ― powtórzył Louis i zaczął biec w przeciwnym kierunku, więc Sparda też się odwrócił i pobiegł za nim.
      — TUTAAJ! ― wydarł się wówczas więzień i zaczął się szarpać w uścisku Dantego.
      — Nie drzyj mi się do ucha ― warknął Sparda i rzucił go na ziemię, po czym przydeptał mu twarz ciężkim buciorem, chyba łamiąc przy tym nos, ale za to tłumiąc krzyk. — Zaknebluj go, co? ― rzucił do młodzieńca.

    Sponsored content

    Half in the shadows, half burned in flames - Page 12 Empty Re: Half in the shadows, half burned in flames

    Pisanie by Sponsored content

      Similar topics

      -

      Obecny czas to Pon 20 Maj 2024, 14:32