The age of Aquarius

    Hiacynt
    Hiacynt
    Innocent Creature

    Punkty : 51
    Liczba postów : 11

    The age of Aquarius Empty The age of Aquarius

    Pisanie by Hiacynt Wto 11 Kwi 2023, 10:14

    Nie wiedział do końca, jak się tu znalazł, ale odkąd tylko przekroczył próg, miał świadomość, że pasuje tu jak pięść do nosa. Bywał w takich miejscach wcześniej, zawsze trzymając się na uboczu, gdzieś pod ścianą, żeby chłonąć muzykę i emocje, które płynęły ze sceny, wprost do jego serca. Wtedy zawsze mógł schować się gdzieś w tłumie, a ten lokal wydawał mu się przeraźliwie pusty, jeśli nie liczyć grupy muzyków na scenie i kolejki zainteresowanych, która chciałaby dołączyć do zespołu. Nie było nawet wielu osób z obsługi. W jednym tylko rogu barman ustawiał stoliki, które pewnie nie miały długo pozostać na swoich miejscach.

    Nawet nie wziął ze sobą gitary i wcale nie był pewien, czy weźmie udział w przesłuchaniu. Wciąż miał na sobie marynarkę i koszulę, w których wyszedł rano na uczelnię. Wyróżniał się na tle zbieraniny indywiduów nie tylko nienagannie ułożonymi włosami. Prześladowała go nieustannie myśl, że już za późno na zmienianie swojego życia. Że już za późno na bunt i że już za daleko zabrnął w sztampę, zbyt głęboko to w nim siedziało, żeby mógł przed tym uciec. Przebywanie w takich miejscach było jedynym przejawem buntu, na jaki sobie pozwalał.

    W miarę upływu czasu kolejka była coraz mniejsza, pojawiało się za to coraz więcej osób, gotowych na wieczorny koncert i zabawę. Charlie nigdy wcześniej nie był w tym klubie. Miał złą renomę, nawet jak na LA i zastanawiał się właśnie, czy to jest ten czas, kiedy powinien wrócić do domu.
    — Ej, ty! — początkowo wcale nie zorientował się, że słowa ze sceny kierowane są akurat do niego, więc rozejrzał się, szukając jakiegoś innego adresata. — Do ciebie mówię! Bawisz się w gapia, czy wchodzisz pokazać, co potrafisz?
    Najwyraźniej jego obecność nie została do końca niezauważona. Ciężko zresztą, żeby była.
    Decyzję podjął w ułamku sekundy, jakby głos wołającego go basisty był głosem jego przeznaczenia.
    — Wchodzę! — odkrzyknął i rozejrzał się jeszcze raz, tym razem po pojedynczych ludziach, którzy przyszli trochę za wcześnie, może żeby zająć lepsze miejsca, a może po prostu nie mieli nic lepszego do roboty. — Pożycz koszulkę — zaczepił pierwszego lepszego gościa, którego minął, już ściągając drogi, miękki sweter z karku, żeby po chwili całkiem w nim zniknąć.
    terefer
    terefer
    Tempter

    Punkty : 670
    Liczba postów : 138

    The age of Aquarius Empty Re: The age of Aquarius

    Pisanie by terefer Wto 11 Kwi 2023, 11:47

    — Jesteście trochę za wcześnie, panowie. Jeszcze trwa przesłuchanie.
    — Czas to pojęcie względne. Spokojnie, przyszliśmy pooglądać jak nowi sobie poradzą, jest w tym coś ekscytującego.
    Barman wzruszył ramionami, wpuścił dwóch przybyłych do środka bez dalszej dyskusji i zajął się dalszym ogarnianiem sali. Zresztą, zdawało się, że nawet gdyby postanowił zatrzymać kolorowych gości w progu, ci samą swoją aurą zrobiliby sobie przejście: ten idący z przodu, chociaż chudy i wysoki, zajmował podwójną ilość przestrzeni tylko przez swoje gęste, złociste włosy opadające do połowy pleców i jakąś niesamowitą pewność siebie, która od niego biła. Nawet jego bliscy przyjaciele nie wiedzieli, jak się tak właściwie nazywał, ale jego ksywka — Sunny — pasowała do niego tak dobrze, że nikt nie próbował dopytywać. To Sunny torował więc sobie drogę przez świecący pustkami klub, lawirował między stolikami, kręcąc przesadnie biodrami w takt muzyki granej przez rozgrzewających się muzyków, i to on jako pierwszy wskoczył tyłkiem na stolik.
    Idący krok w krok za nim Joseph nie miał w sobie może aż tyle wdzięku, ale i tak złowił parę spojrzeń. Może również za sprawą burzy włosów, które otaczały miękko twarz o łagodnych, egzotycznych rysach, może przez kolorową, zwiewną koszulę rozpiętą do połowy piersi albo niesamowitą ilość drewnianych koralików, którymi ozdobił nadgarstki. A może po prostu przez to, że tym razem znany w tym klubie Sunny nie był sam i raz jeszcze przyprowadzał tego nowego chłopaka, o którym będzie można poplotkować.
    — Masz rację — mruknął Joe, opierając się obok kumpla, chociaż poruszał się tutaj ciągle bardziej zachowawczo. — Masz rację z tym, że w oglądaniu tych kolesi jest coś ekscytującego, są tacy swobodni i naturalni…
    — Z nowymi zawsze tak jest. — Sunny uśmiechnął się leniwie, ciężar jego powiek zdradzał, że nie jest już do końca trzeźwy. Jego ręką wylądowała na udzie Joego, ale tylko na krótką chwilę, bo akurat zrobiło się trochę zamieszania, na scenie zbyt długo było pusto, a że scena pustki nie znosi, stojący na niej koleś zaraz wołał kogoś z niewielkiego tłumu. I właśnie ten ktoś zwrócił się zaraz do Sunny’ego, a ten, śmiejąc się głupkowato, bez oporów ściągnął przez głowę obcisłą koszulkę w poziome pasy. Joe przyglądał się temu z fascynacją, dziwiąc się właściwie, że nie zauważył tego chłopaka przedtem. Wyróżniał się, tak. W porównaniu z pozostałymi przypominał zabłąkanego księgowego, w tej swojej koszuli, w tym sweterku, który wylądował z niejasnych przyczyn w rękach Joego właśnie. Szczupłe palce przesunęły się po miękkim materiale, ale wystarczyło mu jedno zerknięcie na metkę, żeby poczuł niechęć do tego przesadnego luksusu. Made in Vietnam. Oczywiście.
    — Ty, kto to w ogóle jest? — szepnął mało dyskretnie do kumpla, gdy chłopak wskoczył już na scenę. Jakiś inny facet usłyszał to i zachichotał. — Chyba sam nie wie, gdzie się znalazł. Co? Jak myślisz, Sunny?
    Ale Sunny, siedzący teraz z odsłoniętym torsem, wydawał się już flirtować spojrzeniem z jakimś innym muzykiem z drugiego końca sali. Joe odwrócił więc głowę, skupił się znowu na tym grzecznym chłopaku na scenie i bez namysłu pierwszy zaklaskał, żeby dodać mu otuchy. Sam nie wiedział czemu, ale było w nim coś interesującego. Coś tak sztywnego i poukładanego, że aż chciało się w tym zamieszać.
    I jednak przygarnął ten sweter z powrotem do siebie, wiedząc, że w ten sposób zyska powód, by grzeczniutki muzyk jeszcze się do niego odezwał.
    Hiacynt
    Hiacynt
    Innocent Creature

    Punkty : 51
    Liczba postów : 11

    The age of Aquarius Empty Re: The age of Aquarius

    Pisanie by Hiacynt Wto 11 Kwi 2023, 12:58

    Zaraz za białym swetrem z ramion, niedbale i przez głowę, polecała błękitna koszula, której sztywne zapięcie pod szyję rozluźnił, już wchodząc do klubu. Ze sceny usłyszał niezadowolony pomruk, przesłuchania przeciągały się i nikt nie miał czasu czekać, aż się przebierze, ale Charlie nie mógł być sobą w tym swetrze, nie mógł w nim stanąć na scenie. Czy może raczej potrzebował stać się kimś innym, bo wciąż wahał się, które z jego oblicz jest prawdziwe. Wiedział tylko jedno. Że chce robić muzykę i tylko w ten sposób kiedykolwiek zasmakował wolności. A nie mógł jej smakować wystrojony jak szczur na otwarcie kanału, jak grzeczny chłopak z elit.
    — Dzięki — klepnął jasnowłosego w nagie ramię i zgarnął jego koszulkę, wciągając ją na kark już w drodze na scenę. To, co na tamtym chłopaku było obcisłe, na Charlesie zwisło nieco, więc upchnął jej część za paskiem wysoko zapiętych spodni. Chciał też coś zrobić z włosami, więc wsunął palce w rdzawo-brązowe kosmyki, ale połączenie żelu i tego gestu stworzyło na jego głowie jakąś dziwną karykaturę, więc ostatecznie zaczesał je do tyłu, już nie takie porządne jak jeszcze chwilę temu.
    Usłyszał też głos za swoimi plecami. Wzdrygnął się i obejrzał przez ramię, na etnicznie wyglądającego chłopaka, zastanawiając się, czy powinien powiedzieć coś w swojej obronie. Nic konkretnego nie przyszło mu jednak do głowy, a ze sceny pogonił go kolejny pomruk niezadowolenia, więc puścił to w niepamięć.
    — Nie masz gitary — basista, który wcześniej go wołał, odpalił papierosa niedbałym gestem i zlustrował go wzrokiem, od drogich butów, przez cudzą koszulkę aż do nieładu na głowie.
    — Mam — zauważył zaskoczone spojrzenie, więc szybko się poprawił. — Po prostu nie wziąłem jej ze sobą. Mogę? — rzucił do drugiego gitarzysty i od razu wyciągnął dłoń, nie czekając na odpowiedź. Stał tyłem do "publiczności", więc na pojedyncze oklaski odwrócił się przez ramię, odruchowo przebiegając palcami po strunach, gdy tylko gryf znalazł się w jego dłoniach.

    Charles miał jakieś doświadczenie w występach. Na uczelni, ku niezadowoleniu ojca, wstąpił do chóru rewelersów, ale nigdy nie był sam na sam z publicznością. Nigdy nie śpiewał w pojedynkę, dla obcych, zwłaszcza takich, którzy w jego mniemaniu mieli właśnie zadecydować o jego przyszłości. Chciał coś powiedzieć, jakoś się zapowiedzieć, gdy już stanął przed mikrofonem, ale zabrakło mu odwagi. Zamknął oczy i jeszcze raz, z namaszczeniem dotknął strun. Dociągnął jedną, źle nastrojoną i spróbował raz jeszcze, bardziej zadowolony z efektu. Teraz, z zamkniętymi oczami, mimo szumu wokół, łatwiej mu było wyobrazić sobie, że jest w swoim pokoju czy gdziekolwiek, z dala od nich wszystkich. Palce go poprowadziły, wygrywając pierwsze nuty "House of the Rising Sun", ale zaciął się po chwili i uchylił powieki.
    — Zacznę jeszcze raz — poinformował ich, bo gdyby zapytał, dałby im szansę odmówić i niemal z miejsca melodia znów popłynęła, dużo czyściej. Kilkoro zebranych odwróciło się w stronę sceny, ale nikt nie zwracał na niego większej uwagi. To nic, mógłby grać choćby i dla jednych uszu, gdyby chciały go słuchać. Mógłby grać sam dla siebie, albo dla samej muzyki, która przy drugiej próbie popłynęła mu w żyłach jasnym strumieniem. Jedyna wolność, jaką znał.

    Do dźwięku gitary dołączył niski głos, aż wibrujący w dolnych partiach, po to, żeby zaraz wznieść się czysto, odbić od ścian prawie pustego lokalu i wrócić, podnosząc mu włosy na przedramionach.
    terefer
    terefer
    Tempter

    Punkty : 670
    Liczba postów : 138

    The age of Aquarius Empty Re: The age of Aquarius

    Pisanie by terefer Wto 11 Kwi 2023, 13:52

    Joe zorientował się, że ciuchy gitarzysty pachną jakimiś konkretnymi perfumami albo wodą po goleniu, a to oznaczało, że i jego kwiecista koszula musiała przesiąkać podobnym zapachem. Miło — pomyślał sobie, nie odrywając wzroku od tego skupionego kłębku nerwów na scenie — miło, bo nawet jeśli nie uda im się porozmawiać, to będzie miał po nim jakąś pamiątkę. Położy się dzisiaj spać tak jak co dzień, w namiocie albo pod gołym niebem, zależy jak to wyjdzie, a ten zapach z nim zostanie. Może nawet przyjaciele będą się podśmiewali, że pachnie jak jakiś panicz. Skąd ten słodki zapach forsy, Joe, skąd? Przespałeś się z jakimś brudnym kapitalistą?
    Ale nie, zdecydowanie, gitarzysta nie wyglądał dłużej na ponurego urzędnika. Nie wyglądał też co prawda na bywalca miejsc takich jak to, ale od kiedy stanął na scenie i wziął do rąk gitarę, zaszła w nim jakaś przemiana. Odpłynął, zdawało się, zapomniał o tym wszystkim, co go otaczało, a kiedy uderzył w struny, Joe aż cichutko westchnął. O tak, sztywny ponurak zniknął.
    — Dobre! — szepnął zachwycony doborem piosenki. Odwrócił się w stronę Sunny’ego, ale ten zniknął, jego złocista grzywa połyskiwała w drugim kącie klubu, gdzie właśnie witał się ciepło z jakimś obcym kolesiem, starszym, z gęstym czarnym wąsem i muskularną sylwetką. Joe został więc sam, oparty nadal o swój stolik, ale pozwolił sobie na nieco więcej swobody. Głowa sama chodziła w rytm, płynny, rozciągnięty, a chociaż nie była to piosenka, do której łatwo byłoby tańczyć, ciało chciwie przyjmowało jej powtarzalne harmonie. Ten muzyk był zagadką, słodką, pasjonującą zagadką. Przyjemnie było na niego patrzeć.
    — Nie wygląda na pedzia — rozmawiali szeptem dwaj faceci gdzieś w pobliżu, tak że tylko Joseph ich usłyszał.
    — Tacy są najciekawsi. Widziałeś, jak się rozbierał? Mógłby to powtórzyć tylko dla mnie.
    Faceci zaśmiali się cicho, na tyle cicho, by ich głosy nie dotarły do sceny, ale Joemu z jakiegoś powodu i tak nie spodobał się ich ton. To właśnie w tym momencie zdecydował, że tym bardziej musi zaprosić tego chłopaka bliżej, żeby nie wpadł w złe towarzystwo — i zrobił to natychmiast, kiedy tylko kierujący przesłuchaniem basista dał znać, że wystarczy, niech inni też spróbują.
    — Ale zostań na koncercie — zaznaczył z uśmiechem. — Chcemy zobaczyć czy uda ci się z nami poimprowizować!
    Joe wyrwał pod scenę jak strzała, mało nie wpadając na kolejnego chętnego, który wskakiwał już na podwyższenie — ten miał co prawda swoją gitarę, ale nie wydawał się przekonany o swoich możliwościach, zwłaszcza po tym, co przed chwilą miało tu miejsce.
    — Czad! — zawołał Joe, szczerząc zęby. Drewniane koraliki na jego nadgarstkach zastukały, gdy podniósł do góry trzymane ciągle ciuchy. — Mam twój sweter i twoją koszulę… Chyba się trochę wygniotła. Chodź, możesz się przebrać, chociaż, um… jak na moje o wiele lepiej ci w tej koszulce. Powinieneś ją sobie wziąć.
    Hiacynt
    Hiacynt
    Innocent Creature

    Punkty : 51
    Liczba postów : 11

    The age of Aquarius Empty Re: The age of Aquarius

    Pisanie by Hiacynt Wto 11 Kwi 2023, 15:15

    Musieli przerwać mu dwa razy, a później wyjąć z jego dłoni gitarę, zanim stoczył się ze sceny, jakby był pijany, chociaż nie miał okazji wypić jeszcze ani kropli. Zupełnie zapomniał, że nie zostawił im do siebie żadnego kontaktu, liczyła się tylko ta chwila na scenie. Nie zauważył chłopaka, który przyniósł mu jego ciuchy, a przynajmniej nie w pierwszej chwili. Czuł, jak zamazuje mu się wizja, ale szybko uniósł koszulkę do twarzy i wytarł ją z łez i potu, bo spocił się, chociaż chyba bardziej z nerwów niż z wysiłku. Nie miał okazji poskakać po scenie.
    — Co? — zapytał bez zrozumienia, ogniskując spojrzenie zielonych oczu na tym kolorowym dzieciaku i wyciągniętych w jego stronę ubraniach. — Tak, jasne.
    Zgarnął od niego swoje rzeczy i przerzucił je przez ramię, bo nie miał pojęcia co z nimi zrobić.
    — Chodź — mruknął i klepnął go w plecy, zupełnie jakby przyszli tu razem, choć w rzeczywistości nic ich nie łączyło. Charles nawet nie do końca był jeszcze w tym samym miejscu, jeszcze falował na scenie. — Dwa razy szkocką — rzucił do barmana, a ten chyba nie miał serca mu odmówić, chociaż lokal jeszcze nie był otwarty. — I piwo.

    Na ladzie najpierw wylądowały pieniądze, potem dwie szklanki i zakurzona butelka. Jedną ze szklanek Charlie pchnął po barze w stronę nieznajomego, drugą opróżnił jednym potężnym łykiem.
    — To było, kurwa, zajebiste — powiedział albo do siebie, albo do barmana, albo do tego chłopaka, do którego zaraz zresztą się odwrócił. — Zajebiste — powtórzył, po czym złapał za ramię jakąś przechodzącą obok dziewczynę, przyciągnął ją do siebie i pocałował.

    Pozwoliła mu, potem zaśmiała się miękkim, dźwięcznym głosem, który Charlie zapamiętał na długo, chociaż nie miał pojęcia, jak wyglądała jej twarz.
    — Nie jesteś jeszcze gwiazdą rocka — upomniała go, a potem odwróciła się i odeszła, do jakichś swoich koleżanek. Z jedną z nich splotła dłonie, ale to już Charliemu umknęło.
    — Jeszcze! — zawołał za nią i znów usłyszał ten sam śmiech, powoli wracając na ziemię.
    terefer
    terefer
    Tempter

    Punkty : 670
    Liczba postów : 138

    The age of Aquarius Empty Re: The age of Aquarius

    Pisanie by terefer Wto 11 Kwi 2023, 16:54

    Śmiał się, stale wpatrzony w tego kolesia, którego nie mógł jeszcze nawet nazwać żadnym imieniem, śmiał się radośnie z bijącej od niego energii, z ciepła jego ciała, z płonącego, rozbieganego spojrzenia. Śmiało ruszył za nim, chętnie zajął miejsce przy barze, ale nadal przyglądał się uważnie tylko swojemu towarzyszowi, nawet kiedy ten nie patrzył na niego. Tam na scenie rozgrzewał się już w tej chwili kolejny kandydat, popłynęły dźwięki jakiegoś kawałka zahaczającego o country, ale ten tutaj zdawał się nie widzieć świata poza swoim wykonem sprzed kilku chwil, i to nie w jakiś egocentryczny, zadufany sposób, ale tak szczerze i naturalnie, że trudno było się tym nie cieszyć. Joe już na starcie nie miał problem z szybkim zacieśnianiem więzów z ludźmi, ufał im i od dłuższego czasu rozumiał, że nie ma lepszego sposobu na porozumiewanie się z innymi niż tylko przez pryzmat szczerej, łagodnej miłości… ale w tym przypadku wszystko to wychodziło mu jeszcze łatwiej i jeszcze prędzej się w to wkręcał. Mimowolnie przypomniał sobie niepodważalną prawdę o związku dusz, o tych szczególnych więziach między ludźmi, które trudno wytłumaczyć, ale które czuje się natychmiast i wydało się, cholera, że to jest właśnie to. Że kosmos chciał, żeby akurat oni dwaj spotkali się tu dziś w takich okolicznościach.
    Wychylił szota whisky, przyjął chciwie rozgrzewający pierś alkohol i już przymrużonymi z zadowolenia oczyma wracał do gitarzysty, i kiwał mu głową, że tak, było zajebiście. I tylko roześmiał się znowu, zaskoczony chyba tak samo, jak ta dziewczyna, która załapała się na niezobowiązującego całusa. Dziewczyny już się oddalały, gdy Joe położył śmiało rękę na przedramieniu nieznajomego i nachylił się bliżej, instynktownie myśląc może o dostaniu tego samego, co właśnie oglądał.
    — Jestem Joe — przedstawił się wreszcie. Ciągle chciało mu się śmiać, skąd tu się brało takie mnóstwo pozytywnej energii? — Wiem, że powinieneś zostać i dogadać się z tym zespołem… jeszcze trochę pograć… Ale potem chodź ze mną.
    Sam nie wiedział, skąd w nim tyle zaufania, ale wydawało mu się to najwłaściwsze na świecie. Reszta kompanii na pewno się nie pogniewa, kiedy przyprowadzi im kolegę z zewnątrz, prawda?
    — Wiem, że dopiero się poznaliśmy, nawet nie wiem, kim jesteś, ale to nie ważne. Chodź ze mną. Są w tym mieście miejsca, są ludzie, między którymi możesz cały czas czuć to samo, co na scenie.

    Hiacynt
    Hiacynt
    Innocent Creature

    Punkty : 51
    Liczba postów : 11

    The age of Aquarius Empty Re: The age of Aquarius

    Pisanie by Hiacynt Wto 11 Kwi 2023, 21:24

    Dotyk tego chłopaka, chociaż bardzo poufały, wcale Charliemu nie przeszkadzał, wprost przeciwnie. Endorfiny wciąż w nim buzowały, wciąż przebywał na swoim małym, prywatnym haju, spowodowanym tym krótkim występem. O ile niecałą piosenkę można w ogóle nazwać w ten sposób. Nachylił się do niego, skoro Joe już zmniejszył ich dystans. Wolną dłonią, tą, której chłopak nie trzymał, złapał go za potylicę, palce wsuwając przy okazji w gęste, splątane włosy, i przyciągnął jego głowę do siebie. Żaden pocałunek jednak nie nastąpił, Charlesowi nigdy nie przyszłoby to do głowy, a w każdym razie nie w miejscu publicznym, wśród obcych ludzi. Czym innym było całowanie przypadkowych dziewcząt, a czym zupełnie innym nawet najprzystojniejszych chłopców. Oparł za to swoje czoło o jego, jakby byli najbliższymi przyjaciółmi i zaśmiał się, zwyczajnie ciesząc się, że ma z kim tę chwilę przeżywać. Nawet jeśli Joe nie musiał do końca rozumieć o co chodzi, przynajmniej go nie oceniał.
    — Charles — przedstawił się, ale zaraz się zreflektował. W ten sposób mówił do niego ojciec i nie chciał, żeby tak samo zwracał się do niego nowy znajomy. — Charlie.

    Joe śmiesznie wyglądał z tej perspektywy, zwłaszcza kiedy Charlie próbował mu zajrzeć w oboje oczu naraz, więc chłopak znów wybuchnął śmiechem i odsunął się, chociaż niezbyt daleko. Wycofał za to dłoń z miękkich włosów, żeby chwycić piwo i szybko doprawić nim wcześniejszego szota.

    — Jesteś z tych, co znaleźli boga? - zapytał go, rozbawiony, na tę cudaczną propozycję, na którą, z jakiegoś bliżej nieokreślonego powodu, miał ochotę przystać. — Czy sprzedajesz pigułki? Mam własne sposoby na szczęście — a jednak była zbyt niedorzeczna.
    terefer
    terefer
    Tempter

    Punkty : 670
    Liczba postów : 138

    The age of Aquarius Empty Re: The age of Aquarius

    Pisanie by terefer Wto 11 Kwi 2023, 22:30

    — Charlie — powtórzył cichutko, zetknięty czoło w czoło z tym, który wreszcie miał w jego wyobraźni imię i coraz więcej cech osobowości, wspaniałej, pięknej osobowości. Chociaż wydałoby się, że po wszystkich doświadczeniach, jakie ostatnimi czasy spotykały Joego, powinien on już w zupełności przyzwyczaić się do bliskości fizycznej, to jednak ta teraz trochę go zaskoczyła. Było to miłe, tak, ale na swój sposób onieśmielające, gdy pomyślał, z kim właściwie to robi, czyją twarz ma teraz tak blisko swojej własnej. To przecież musiał być chłopak z jakiejś dobrej rodziny, z dobrego domu; nie dało się zapomnieć pierwszego wrażenia, jakie robił, tego jaki wydawał się niepozorny i skromny, zanim wszedł na scenę. Nosił drogie ciuchy i dbał o to, żeby zaczesywać wytwornie włosy, i dopiero pod wpływem wrażeń muzycznych najwidoczniej pozwalał sobie na trochę wolności. A może to pierwsze wrażenie było właśnie mylące? Może akurat dzisiaj musiał tak wyglądać, bo miał coś ważnego do roboty (chociaż Joe nie potrafił sobie wyobrazić, by cokolwiek zmusiło jego samego do założenia podobnych ubrań), a wieczorem wracał do swojego zwykłego stanu? Tym bardziej dziwne, że jeszcze nie odwiedził lokalnej kolonii wolnych dusz!
    Za dużo myślisz — zganił się w myślach. Dużo myślał i jeszcze więcej czuł. Ledwo przyzwyczaił się do dotyku na swojej głowie, ledwo pozwolił sobie na myśl, że może faktycznie zaczną się całować, a Charlie już się odsuwał. Ale to nic, to nic, z pewnością. Jak nie teraz, to później. Obaj przecież musieli myśleć i kochać podobnie, obaj przyszli do tego klubu z podobnymi intencjami. Prawda?
    — Nie chcę ci sprzedać ani boga — roześmiał się Joe, próbując się wreszcie skupić — ani pigułek. Po prostu myślę, że szczęście najlepiej jest przeżywać wspólnie, nigdy samemu. I to nie tylko moje podejście, jest mnóstwo ludzi… och, szkoda gadać, nie lubię gadać, Charlie, jeśli ze mną pójdziesz, to sam się przekonasz. Pokażę ci, czym jest prawdziwa wolność, tak. Nawet tu, w tym zepsutym mieście, można być wolnym.
    W klubie pojawiało się coraz więcej ludzi, rozciągnięty przedtem czas nagle jakby się skurczył i zdawało się, że nie został już ani jeden kandydat do przesłuchania, ale i samo przesłuchanie zmieniło formę. Muzycy z zespołu skupili się chyba bardziej na niewinnym jamowaniu, wpadli na trop jakiejś wyjątkowo eterycznej melodii i próbowali pociągnąć ją razem. Joe zdołał rozejrzeć się po sali na tyle, żeby dostrzec Sunny’ego siedzącego już na kolanach tamtego obcego faceta, a do tego mnóstwo innych kolesi, którzy wpadli tu w międzyczasie: w kolorowych strojach, których nie założyliby na co dzień, z wyzywającymi minami, o oczach błyszczących albo właśnie zamglonych od używek. Niewiele było takich miejsc w Los Angeles, ale każde z nich zmieniało się nocami w prawdziwy raj.
    Czarne oczy Joego spotkały się znowu z Charliem, łagodnie zarysowane usta rozciągnęły się w uśmiechu.
    — Zaufaj mi — mruknął, wzruszając ramionami. — Bo dlaczego by nie?
    Hiacynt
    Hiacynt
    Innocent Creature

    Punkty : 51
    Liczba postów : 11

    The age of Aquarius Empty Re: The age of Aquarius

    Pisanie by Hiacynt Sro 12 Kwi 2023, 17:20

    — Skąd pomysł, że nie mam z kim przeżywać szczęścia? — zapytał, ale tylko z czystej przekory, żeby nie poddać się kuszącym wizjom, jakie roztaczał przed nim chłopak. Prawda była taka, że nikt na niego nie czekał, nie w domu. Rodzice byli zajęci własnymi sprawami odkąd pamiętał. Przypominali sobie o nim tylko wtedy, kiedy trzeba go było zrugać, kiedy zrobił coś niestosownego. A Charlie miewał tendencję do robienia niestosownych rzeczy, mniej lub bardziej świadomie. Zazwyczaj mniej, bo chociaż się starał, tym bardziej, im bardziej rosło w nim przekonanie, napędzane przez ojca, że do niczego się nie nadaje, niczego w życiu nie osiągnie, a już na pewno nie jako muzyk.

    Młodsza siostra. Ona kiedyś czekała, ale odkąd weszła w nastoletnie lata, również zaczęła chadzać własnymi ścieżkami.

    — Mój przyjacielu, wolność to iluzja — nie poddał się jednak łatwo, opierając łokcie o blat i rozglądając się, jeszcze nie do końca świadomie, po gęstniejącym wokół zbiorowisku. — Mityczny stan, którego każdy pragnie, a który tak naprawdę w ostateczności sprowadza się tylko do tego, że człowiek sam wybiera sobie kajdany, w które chce się zakuć, jeśli ma wystarczająco dużo szczęścia. Dla mnie wolnością jest muzyka, ale to też rodzaj więzienia, jak wszystko.

    Im więcej patrzył na kolorowych ludzi wokół, tym więcej rzeczy mu się nie zgadzało. W większości towarzystwo nie było jeszcze wystarczająco odważne, ale w niektórych kątach zapominano już o ogólnie przyjętej obyczajności. Charlie otworzył szerzej oczy, widząc, jak dwóch mężczyzn zaczyna tańczyć razem, do eklektycznej muzyki płynącej ze sceny.
    — Co to za miejsce? — zapytał, bez zrozumienia, marszcząc brwi. Słyszał o lokalach takich jak ten. Każdy słyszał. Straszono ich nimi na prawo i lewo, tymi jaskiniami nierządu i grzechu. Ale nigdy nie miał odwagi zapuścić się do jednej z nich, a w każdym razie nie świadomie.
    terefer
    terefer
    Tempter

    Punkty : 670
    Liczba postów : 138

    The age of Aquarius Empty Re: The age of Aquarius

    Pisanie by terefer Sro 12 Kwi 2023, 19:53

    — Wolność!
    Z jakiegoś powodu strasznie to Joego ucieszyło, że może położyć taką emfazę na tym pięknym, szlachetnym słowie i wyciągnąć z niego całą istotną treść, okazywało się bowiem, że Charlie nie wie w tej kwestii za dużo. A więc jednak miał jeszcze w głowie pewne bariery, miał przeszkody, które musiał pokonać, żeby dotrzeć do tego prawdziwego szczęścia, prawdziwego życiowego spełnienia. Choć więc jeszcze chwilę temu Joe wspominał zbywająco, że nie lubi za dużo gadać, teraz otwierały się przed nim szerokie pola do dyskusji, na które okropnie chciał zaraz wkroczyć, chciał opowiadać o tym wszystkim, co tak bardzo uszczęśliwiało go na co dzień, o świecie bez granic, bez państw, bez konfliktów, podatków, pieniędzy, bez ważnych ludzi na wysokich stanowiskach, uznanych za wysokie tylko dlatego, że ktoś kiedyś tak postanowił…
    — Ludzie rządzący tym światem nie chcą, żebyś uwierzył w prawdziwą wolność — mówił więc, czując, jak policzki zaczynają go wręcz palić od intensywności przepływu myśli, od muzyki i narastającego w klubie klimatu. — To frajerzy! Wyobraź sobie, że naprawdę od wszystkiego można się uwolnić, od tych całych obowiązków, od jakichś pozornie ważnych spraw, od rodziny, od… od wszystkiego, co cię trzyma. Można to zostawić i żyć tak, jak tylko chcesz. Możesz grać tak jak chcesz, z kim chcesz, żyć z dnia na dzień i nie martwić się niczym. Słyszysz?
    Ale zdawało się właśnie, że w którymś momencie Charlie przestał słuchać, a jego myśli nie skupiły się wystarczająco na tych słodkich, utopijnych (ale przecież prawdziwych!) koncepcjach. Joe podążył wzrokiem w tym samym kierunku, w którym i on teraz patrzył, a gdy dotarł do niego sens pytania, po prostu uniósł brwi i się roześmiał.
    — Co ty, nie wiesz gdzie siedzisz? — zdziwił się, ale chociaż zachowywał wesoły ton, coś mu jednak nie zagrało. Wspomniał ten pocałunek sprzed chwili, pocałunek, jakby nie patrzeć, z dziewczyną, i mimowolnie poczuł się trochę urażony. Czyli to jednak… nie do końca…?
    — To jest właśnie miejsce prawdziwej wolności, Charlie — wyjaśnił. Nieco przy tym przygasł, ale jego słowa nadal były tak samo pełne mocy. Wierzył w to, widział wystarczająco dużo. — Miejsce, w którym nikt nie musi się przejmować konwenansami. Tutaj miłość to miłość, no i sam zobacz, pijesz piwo z czarnoskórym i jeszcze nikt nie spojrzał na ciebie krzywo z tego powodu. Nikt na ciebie nie napluł. Właśnie dlatego nie powiesz mi, że prawdziwa wolność to iluzja. Bo istnieją takie miejsca.
    A ośmielony widokiem pierwszych osób uderzających na parkiet, wzruszył łagodnie ramionami, uśmiechnął się i posłał nowemu przyjacielowi niewinne spojrzenie.
    — Chętnie z tobą zatańczę, jeśli wolisz poczuć tę atmosferkę w bardziej… praktyczny sposób.
    Hiacynt
    Hiacynt
    Innocent Creature

    Punkty : 51
    Liczba postów : 11

    The age of Aquarius Empty Re: The age of Aquarius

    Pisanie by Hiacynt Sob 15 Kwi 2023, 22:47

    Charlie rzeczywiście nie słyszał już tego wykładu o wolności, przyglądając się, jak taniec dwójki mężczyzn zmienił się w elektryzujący, przesiąknięty pożądaniem pocałunek. Joe obok nadal coś mówił, ale on nie mógł oderwać wzroku od tej dwójki, skupiając się na jego słowach w bardzo niewielkim stopniu. To, co widział, nie napawało go obrzydzeniem, a jeśli już, to do samego siebie. Świadomie nigdy nie przyszedł do takiego lokalu, bo bał się już od dawna, że taki widok mógłby mu się spodobać. I bardzo, bardzo nie chciał zdobywać w tej kwestii pewności.

    Joe zaproponował, że może z nim zatańczyć i dopiero to sprowadziło go na ziemię. To i strach, który zrodził się wewnątrz jego żołądka, bo odkrył, że wcale nie miałby nic przeciw temu.
    — Chyba żartujesz — szorstka odpowiedź była odruchowa, a wokół Charliego wyrósł w chwilę mur zbudowany ze wpojonych od dziecka uprzedzeń, strachu i poczucia winy. — Muszę już iść.
    Tak naprawdę wcale nie musiał iść, musiał uciec stąd jak najszybciej i jak najdalej. Natychmiast. wystartował więc w stronę drzwi, zapominając o szczęściu sprzed kilku chwil, o wolności, o przesłuchaniu i o tym, że miał zostać i pograć jeszcze z muzykami. O tym, że nie zostawił im do siebie kontaktu, nie pamiętał już od dawna. Chciał tylko zniknąć, być mile stąd.

    Tłum zgęstniał zdecydowanie, ale Charles był zdeterminowany, przepychając się wśród kotłujących się ciał. Dopiero na zewnątrz zaczerpnął głośno powietrza, chociaż to wcale go nie uspokoiło.
    terefer
    terefer
    Tempter

    Punkty : 670
    Liczba postów : 138

    The age of Aquarius Empty Re: The age of Aquarius

    Pisanie by terefer Nie 16 Kwi 2023, 11:46

    Klub wkoło nareszcie się rozkręcał, ale Joseph w jednej chwili poczuł się tak, jakby dłużej do niego nie należał, jakby nagle oddzielił się od tego coraz głośniejszego, kolorowego, tłumnego świata i wpadł gdzieś, gdzie muzyka docierała jedynie zza ściany. Nie był w sumie pewien, dlaczego przejęło go tak bardzo. Dlaczego ten jeden chłopak, który zareagował nie tak jak Joe by się tego spodziewał, narobił mu w głowie tylko dymu i momentalnie zepsuł nastrój. Dlaczego? To przecież nie tak, że nie spotkał się wcześniej z przykrościami — to nie tak, że nie dostawał dziwnych spojrzeń na ulicach Los Angeles, że ludzie nie patrzyli na niego i jego przyjaciół jak na obdartych meneli albo że nie bywał wprost wyzywany. Był przyzwyczajony do braku zrozumienia i zwykle nie miał problemu z tym, żeby na wyzwiska odpowiadać tylko jeszcze szerszym uśmiechem i kochać mocniej tych, którzy byli dla niego podli, bo przecież w ten sposób dobro w końcu do niego wróci. Ale to teraz? Dostał w ryj, nie usłyszał nic okrutnego, ale wystarczył sam ton Charliego, samo jego zmieszanie. Charlie. Chłopak pełen pasji poznany przypadkiem w gejowskim klubie, słodki, ale najwidoczniej nieświadomy tego, w co się wplątał. Jak to się działo, że jeszcze chwilę temu potrafił świetnie się tu bawić, śmiać i chciwie chwytać życie, a teraz tak szybko wszystko mu się odwidziało?
    Joe nie był nawet w stanie nic więcej powiedzieć, przez chwilę został jeszcze przy barze, nad pustymi szklankami, siedząc z rozchylonymi ustami jak kretyn. Poderwanie się ze stołka zajęło mu dłużej, niż by chciał, dziwnie otępiały patrzył tylko, jak Charlie pcha się do wyjścia, zanim poszedł w jego ślady. Po co właściwie za nim szedł? Żeby jeszcze się upewnić, że basista nie chce mieć z nim do czynienia? Głupek, głupek…
    — Charlie!
    Jego głos został pochłonięty przez hałas klubu, zanim zdążył dotrzeć do uciekającego, bo tak, trudno było to nazwać inaczej, niż ucieczką. Ale udało się — w jednej chwili Joe przeciskał się przez tłum, czując jakby czyjeś ręce wyjątkowo mocno chciały go tutaj zatrzymać i wciągnąć do zabawy, a w drugiej wypadał w chłód nocy, na pustą, ciemną i okrutnie cichą uliczkę, jedną z mniej przyjemnych ulic wielkiego miasta.
    Charlie jeszcze tam był. W chłodnym świetle nocy wydawał się blady i obcy.
    — Charlie — powtórzył Joe, łapiąc oddech. Nie uśmiechał się już, zachował dystans, ale postarał się brzmieć uprzejmie. — Hej, nie gniewaj się. Przepraszam. Wiesz, jeśli… gdybyś chciał jednak pograć w fajnym składzie… Pojutrze organizujemy mały festiwal, nad jeziorem w MacArthur Park. Nic oficjalnego, raczej sami zaangażowani amatorzy, ale wiesz… Czuj się zaproszony.
    Umilkł, ale po krótkim namyśle dodał znacząco:
    — Szkoda by było, gdyby ta energia, którą w sobie nosisz, miała się zmarnować. Tak myślę. Pomyśl o tym, Charlie.

    Sponsored content

    The age of Aquarius Empty Re: The age of Aquarius

    Pisanie by Sponsored content


      Obecny czas to Czw 09 Maj 2024, 11:16