Diamenty.

    Koss Moss
    Koss Moss
    Minor Vampire

    Punkty : 11735
    Liczba postów : 2431
    Skąd : z Kosmosu
    Wiek : 105

    Diamenty. Empty Diamenty.

    Pisanie by Koss Moss Pon 01 Sie 2022, 18:04

    Dostać się na taką imprezę w prywatnej willi zdobywcy Oscara nie było prosto – piękny uśmiech to zdecydowanie za mało – początkujący artysta znany z pomniejszych ról drugoplanowych nie mógł jednak czekać na cud, jeśli chciał się przebić. Świat Hollywood był bezwzględny i otwierał drzwi tylko przed wybranymi, niekoniecznie najlepszymi, i czasem (zazwyczaj) zamiast czekać na zaproszenie trzeba było wepchnąć się przez te drzwi, czy to z wykorzystaniem podstępu, czy wpływów, czy bezczelności – czy może wszystkiego po trochu. Byleby tylko zalśnić wśród gwiazd; byleby tylko zagarnąć trochę światła reflektorów dla siebie, przyciągnąć spojrzenia właściwych osób, zrobić wrażenie, na kim trzeba.
      — Bramwell! — Na Lindę Houston, koleżankę ze szkoły aktorskiej, Bramwell wpadł niemal od razu po przebrnięciu przez wszystkie formalności związane z weryfikacją z tak wielkim trudem zdobytej wejściówki. — Ty tutaj? Nie spodziewałam się!
    Zmierzyła go z góry na dół, ale do niczego nie mogła się przyczepić. Komplet od Dolce&Gabbany leżał idealnie i podkreślał rdzawy odcień pieczołowicie ułożonych loków. Bramwell wyglądał jak młody gwiazdor. Nawet uśmiechał się do niej sztucznie jak młody gwiazdor, nie poświęcając jej większej uwagi – zbyt skupiony na lustrowaniu otoczenia w poszukiwaniu znanych – sobie lub z pierwszych stron gazet – twarzy.
    Było raczej oczywiste, że nie przyszedł tu w roli kelnera, jak ona. Rozpieszczony gówniarz zawsze wiedział, jak się ustawić. Pewnie był kuzynem syna znajomego kogoś ważnego. Albo raczej komuś obciągnął. Ale komu?
      — Jak się tu dostałeś? — dopytywała, kiedy Du Champbell pozbywał się okrycia wierzchniego. — No, Bramwell! Jesteś czyimś plus jeden?
      — Tak. Mojego nowego menadżera — odrzekł jej z pełnym politowania rozbawieniem, zgarniając z trzymanej przez niej tacy kieliszek. — Dzięki, Houston. Uważaj tylko, żeby nie oblać kogoś ważnego.
    Potrącił ją, gdy przechodził obok, udając się w głąb willi – na tyle, by ciśnienie jej podskoczyło, gdy kieliszki zakołysały się niebezpiecznie.
      — Dupek… — syknęła, ale tego już nie słyszał, dumnym krokiem przecinając sam środek wielkiego holu.
    Jakby coś znaczył, a przecież nie liczył się w ogóle – nawet, jeśli jego śliczniutka buźka widoczna była na kilku klatkach filmu w kinie.
    Prince Charming
    Prince Charming
    Prime Daemon

    Punkty : 2031
    Liczba postów : 419
    Skąd : Poznań

    Diamenty. Empty Re: Diamenty.

    Pisanie by Prince Charming Pon 08 Sie 2022, 09:58

      — Bez wątpienia.
    Linda usłyszała za swoimi plecami aksamitny szept. Potrzebowała ułamka sekundy, by rozpoznać głęboki głos Anthony’ego Starra. Rozchyliła różowe, połyskujące od szminki usta, chcąc wykorzystać tę okazję, ale nie znalazła właściwych słów. Stała więc onieśmielona i z rozdziawioną idiotycznie gębą obserwowała, jak gwiazdor sięga po smukły kieliszek i opróżnia go jednym łykiem. Była wściekła, że poznała go w takich niefortunnych okolicznościach i okropnym stroju kelnerki.
      — Zamknij usta — zawiesił głos, zsuwając spojrzenie na sterczące pod obcisłym strojem piersi i zawieszoną na nich plakietkę z imieniem i nazwiskiem — panno Houston — dokończył, odstawiając pusty kieliszek z powrotem na tackę i puścił dziewczynie oczko z oszczędnym uśmiechem.
    Tyle wystarczyło, by taca z kieliszkami runęła z hukiem na podłogę. Dopiero dźwięk tłuczonego szkła wyrwał Lindę ze słodkiego zamyślenia. Dziewczyna natychmiast schyliła się po upuszczoną z wrażenia tacę, ale gdy podniosła spojrzenie, po aktorze nie było już śladu.
    Anthony dołączył do swojego towarzystwa, gdzie niepodzielnie królował, zajmując najlepsze miejsce u boku gospodarza, wymieniał dowcipne uwagi i opowiadał z widowiskowym rozmachem anegdoty, a siedzący wokół niego ludzie dbali, by miał zawsze pełną szklankę. Starra nie zapraszało się na imprezę. Jego się prosiło, by przyszedł, bo pojawienie się zdobywcy tegorocznego Oscara na przyjęciu natychmiast podnosiło jego rangę.
    Rozsiadł się wygodniej na środku kanapy, wpierając łokcie na jej oparciu. Opowiadał właśnie o nowym filmie, do którego miał rozpocząć za kilka dni zdjęcia, kiedy w pobliżu dostrzegł Bramwella. Natychmiast skojarzył tę ładną buzię z sytuacji w holu.
      — Skarbie — podniósł lekko głos, by pieszczotliwe sformułowanie dotarło do uszu młodzieńca. — Tak. Ty — potwierdził, gdy Bramwell odruchowo się odwrócił. — Skończyła nam się whisky. Przynieś nową butelkę.
    Chłopak może nie był ubrany w formalny uniform obsługi, ale w zasięgu wzroku nie było żadnego innego kelnera.
    Dante
    Dante
    Daemon

    Punkty : 2512
    Liczba postów : 517
    Skąd : Z kosmosu

    Diamenty. Empty Re: Diamenty.

    Pisanie by Dante Pon 08 Sie 2022, 14:57

    Bramwell zatrzymał się wpół kroku; serce zabiło mu szybciej, ale już w następnej sekundzie musiał zmusić mięśnie do walki z wyrazem poirytowania, który tak bardzo chciał znaleźć miejsce na jego ślicznej buźce.
    Zamiast niego pełne usta wygięły się w pięknym uśmiechu. Tylko idiota nie zorientowałby się błyskawicznie w sytuacji.
      — Jakiej whisky państwo sobie życzą? — zapytał uprzejmie niczym kelner w najlepszej restauracji.
    A później obrócił się na pięcie i skierował żwawym krokiem w stronę baru.
    Nie przysłał kelnerki z napojami. Sam chwycił tacę z butelką czterdziestoletniej whisky i szklankami wypełnionymi schłodzonymi kamieniami. Niosąc ją w jednej dłoni, przemierzył salę, zgrabnie lawirując między gośćmi i pracownikami obsługi, i częstując wszystkich blaskiem swojego uśmiechu. Tak, jakby grał wyuczoną scenę w musicalu. Tak, jakby patrzył na niego cały świat. I pewnie w jego mniemaniu tak właśnie było.
    Brakowało mu tylko fraku, gdy pochylał się i z gracją ustawiał na stoliku naczynia. I gdy spod półprzymkniętych powiek, zza firany długich rzęs, posyłał Anthony’emu długie spojrzenie, które mogło być tak samo próbą flirtu, jak i zwiastunem rychłej zemsty.
      — Zabawny jest — mruknął gospodarz, Liam Brown, z subtelnym, tak łatwym do pomylenia z czym zgoła innym politowaniem uśmiechając się na poczynania chłopca. — Jak masz na imię? — zapytał, gdy Bramwell niczym kamerdyner pokłonił się uprzejmie, z dłonią w dolnej części swych pleców i niegasnącym uśmiechem.
      — Bramwell Du Champbell, proszę pana — odrzekł z dumą młodzieniec, jakby spodziewał się, że to właśnie teraz padnie wyczekiwana propozycja dołączenia do stolika z największymi gwiazdami tego wieczoru, bo przecież zasługiwał na to, był wschodzącą sławą, czekała go świetlana przyszłość.
      — Bramwellu… stań na rękach i klaśnij w dłonie.
    Mięśnie przy oczach Bramwella drgnęły minimalnie, podając w wątpliwość szczerość uśmiechu, z jakim zaśmiał się wraz z innymi przy stole i pokiwał głową, jakby nie pojął, że właśnie wydrwiono jego gorliwość.
      — Życzy sobie pan, abym trzymał przy tym tacę? — odparł błyskotliwie, przestępując z nogi na nogę.
    Nie, to nie była taka uwaga, jaką lubił, ale grał głupiutkiego podlotka, który nie rozumie kpiny. I paradoksalnie to sprawiło, że panie przy stole patrzyły na Bramwella ze szczerym i nieszczególnie skrywanym zachwytem.
    Prince Charming
    Prince Charming
    Prime Daemon

    Punkty : 2031
    Liczba postów : 419
    Skąd : Poznań

    Diamenty. Empty Re: Diamenty.

    Pisanie by Prince Charming Pon 08 Sie 2022, 16:15

    Nie współczuł chłopakowi, choć musiał wiedzieć doskonale, jak wyboiste potrafią być początki kariery. Nie zapomniał tamtych lat, ale wracał do nich z uczuciem zażenowania i politowania. Anthony zdawał sobie sprawę, jak wiele upokorzeń trzeba było znieść i obcałować tyłków, żeby cokolwiek osiągnąć w tym bezlitosnym świecie. Pamiętał, jak usta mogą boleć od sztucznego uśmiechu, a pięści od bezsilnego ich zaciskania. Niewiele zależało od talentu, wszystko od szczęścia. Bramwell z wdziękiem znosił drwiny. Starr nie miał wątpliwości, że gówniarz własną matkę by poświęcił, żeby tylko jego nazwisko pojawiło się w czołówce filmu. Sam był taki.
      — Gdybym wiedział, że jesteś taki gorliwym w wykonywaniu poleceń, to kazałbym ci zrobić coś innego — obleśny żart Thomasa, poczyniony z sugestywnym uśmiechem na moment wprawił towarzystwo w konsternację. Mężczyzna oblizał wargi, przyglądając się chłopakowi. Wzrok miał już lekko zamglony od wypitego alkoholu.
    Anthony ukrył grymas za szklanką z whisky.
      — Ciekawszego? Kazałbyś mu zacytować Szekspira czy sobie obciągnąć? — Milczenie ostrym tonem przerwała drobna choreografka, która przyszła na bankiet w towarzystwie Starra. Plotkowano o ich romansie, choć wszyscy w Hollywood wiedzieli, że Anthony woli towarzystwo młodych chłopców. Dokładnie w typie Bramwella.
      — Mógłby mi obciągnąć, cytując Szekspira. Co nie, chłopcze? — Thomas nie zamierzał łatwo zrezygnować. Był znanym producentem, przekonanym o swojej nietykalności. Do tego pijakiem i chamem z grubym portfelem, ale bez odrobiny polotu czy manier.
      — Nie musisz na to odpowiadać — Sonia dodała szybko, a następnie dyskretnie zacisnęła smukłe palce na przegubie dłoni swojego towarzysza, jakby próbowała na nim wymusić interwencje. Anthony nie zrobił jednak nic, przyglądając się obojętnie sytuacji, do której notabene sam doprowadził.
    Dante
    Dante
    Daemon

    Punkty : 2512
    Liczba postów : 517
    Skąd : Z kosmosu

    Diamenty. Empty Re: Diamenty.

    Pisanie by Dante Pon 08 Sie 2022, 17:10

    Bramwell wciąż uśmiechał się czarująco, choć krew zaszumiała mu w uszach z oburzenia. Subtelny makijaż krył na szczęście niebezpieczny rumieniec. Chłopiec rozłożył bezradnie ręce.
      — Obawiam się, panie Harris, że taki kutas jak pan nie zmieściłby mi się w ustach — odparł z miną niewiniątka, a połowa zgromadzonych przy stole gości momentalnie ryknęła śmiechem.
    Spojrzenie Bramwella przeniosło się jednak z Harrisa na Starra, a zaraz później na gospodarza imprezy. Było jasne, że to od tych dwóch tutaj zależy, czy młody Du Champbell jeszcze kiedykolwiek zawita na jakichkolwiek salonach. Kariera chłopaka mogła legnąć w gruzach właśnie w tej sekundzie i nie było nikogo, kto mógłby go przed tym uchronić.
    Thomas Harris aż zakrztusił się z wrażenia, a na jego policzki wpłynęła ognista czerwień.
      — Co powiedziałeś? — zapytał głośno, z absolutnym niedowierzaniem, i w zderzeniu z jego furią śmiechy stopniowo zamilkły. Rozmowy także. Wydawało się, że skierowane były na nich wszystkie uszy i spojrzenia.
    Bramwell nachylił się lekko w jego stronę.
      — Zasugerowałem — szepnął konspiracyjnie, patrząc mężczyźnie prosto w oczy — żeby nauczył się pan manier, zanim ponownie przedstawi pan komuś swoją propozycję. Może wtedy wypadnie to trochę mniej żałośnie.
    Prince Charming
    Prince Charming
    Prime Daemon

    Punkty : 2031
    Liczba postów : 419
    Skąd : Poznań

    Diamenty. Empty Re: Diamenty.

    Pisanie by Prince Charming Pon 08 Sie 2022, 18:13

    Thomas poderwał się z miejsca w ułamku sekundy, łapiąc za poły koszuli chłopaka. Jego nabiegłą krwią twarz znalazła się dosłownie kilka centymetrów od ślicznej buźki Bramwella. Chłopak czuł na policzku przesycony alkoholem oddech i widział z bliska żyłę, pulsującą na wysokim czole mężczyzny.
      — Czy ty wiesz, z kim rozmawiasz, głupia pizdo?! — Harris niewiele robił sobie z zaległej w pomieszczeniu ciszy i kierowanych na niego spojrzeń. Szarpnął młodzieńcem niczym szmacianą lalką w przypływie gwałtownej furii, która kompletnie zagłuszyła zdrowy rozsądek. — Wiesz?! Jesteś kurwa nikim! Już ja-
    Liam oparł lekko dłoń na ramieniu swojego gościa, powoli unosząc się od stolika. Jego cichy, melodyjny śmiech wdarł się w ciszę. Brzmiały w nim fałszywe nuty wymuszonej wesołości, ale wciąż miały one zbawienne właściwości łagodzenia napięcia.
      — Gówniarz ma rację.
      — Co? — zdezorientowany Thomas sunął roziskrzonym spojrzeniem od twarzy młodzieńca do Liama i z powrotem. Wciąż nie rozluźnił jednak uścisku na eleganckiej koszuli Bramwella.
      — Że gdybyś poprosił nieco grzeczniej, to trudniej byłoby ci odmówić — wyjaśnił spokojnym tonem. Rzucił tylko ostrzegawcze w kierunku młodego aktora, dając mu wyraźnie znać, że kolejny brawurowy tekst może być ostatnim w jego karierze.
    Kilka osób roześmiało się usłużnie, ale w śmiechach tych brzmiała raczej ulga niż szczere rozbawienie. Starr uśmiechnął się zaledwie kącikiem ust, nie spuszczając spojrzenia z rezolutnego młodzieńca. Nie zamierzał go ratować, choć paznokcie Soni zostawiły na przegubie jego dłoni ślady. Wyglądał na rozbawionego i odrobinę żałował, że Liam przerwał im zbyt szybko. Gospodarz klepnął przyjaźnie Thomasa w ramię, a ten w końcu wypuścił młodzieńca z uścisku.
      — Niezłe przedstawienie, jak na drugoplanowego aktora — zwrócił się w końcu bezpośrednio do Bramwella. W jego spojrzeniu było coś, co nawet śmiałego młodzieńca, musiało wprawiać w zakłopotanie. Nie miał pojęcia, że za parę dni u jego boku w gorących Włoszech chłopak zagra swoją pierwszą poważną rolę.
    Nie robił sobie wiele z sapiącego jak wściekły niedźwiedź Thomasa, ani Liama, który w napięciu śledził rozwój sytuacji, obawiając się kolejnej żenującej awantury.
    Dante
    Dante
    Daemon

    Punkty : 2512
    Liczba postów : 517
    Skąd : Z kosmosu

    Diamenty. Empty Re: Diamenty.

    Pisanie by Dante Wto 09 Sie 2022, 21:15

    Bramwell wymusił kolejny słodki uśmiech, który jednak ominął skupione intensywnie na starszym aktorze oczy. Anthony Starr. Zabójczo przystojne bożyszcze chyba każdego, kogo Du Champbell znał. Sam jako dzieciak, więc jeszcze nie tak dawno temu, miał ściany poobwieszane plakatami z jego filmów. Latami zasypiał, gapiąc się na jego twarz (a potem Tina podrosła i ukradła mu ulubiony plakat – skończył porwany, gdy ojciec postanowił zakończyć ich konflikt).
    Szkoda tylko, że w parze z tą charyzmą i aparycją szło bycie aroganckim snobem i bucem, któremu wszystko uchodziło na sucho. Może i ktoś taki jak Starr miał powody, żeby się panoszyć, ale Bramwell gardził takimi zarozumiałymi chujami, bo to oni tworzyli świat, w którym liczyły się kompetencje w lizaniu dupy, a nie aktorskie.
      — Mierne, prawdę mówiąc, chyba że lubuje się pan w oglądaniu pijackich burd— odparł jednak pogodnie, jakby cały sarkazm ominął go szerokim łukiem. Gość mógł gadać, co chciał, ale Bramwell wiedział swoje. W przeddzień tej imprezy Burman przekazał mu obiecujące wieści o kwalifikacji do ostatniego etapu castingu, z którym obaj wiązali tak wielkie nadzieje. Już za kilka dni przy ostatecznych próbach miało się okazać, czy dostanie rolę życia u boku jakiejś światowej sławy. I nie wątpił ani przez chwilę, że to się uda – co jak co, ale potrafił kraść serca, jeśli tylko miał ku temu okazję, chociaż pewnie gdyby wiedział, kim miał być jego znany partner, naprawdę stanąłby na głowie, żeby się z tego wykręcić. — Czy mogę pomóc w czymś jeszcze?
      — Jeszcze raz, jak się nazywasz? — zapytał gospodarz.
      — Bramwell Du Champbell — odparł powtórnie młodzieniec ze znacznie mniejszym entuzjazmem, spoglądając na Liama Browna.
      — Z kim tutaj jesteś?
      — Z Paulem Jonathanem Burmanem, moim menadże…
      — Zawołaj go tutaj.
    Młodzieniec uniósł lekko brew, ale już po chwili odwrócił się na pięcie i odszedł szybkim krokiem, klnąc pod nosem, a jednocześnie wypatrując swojego menadżera. Cały optymizm uleciał z niego w mgnieniu oka.
    Koniec, zaraz go stąd wywalą z wilczym biletem.
      — Kurwa — syknął i w ostatniej chwili, zanim Burman go zauważył, skręcił do łazienki, gdzie byle jak odłożył tacę i przypadł do jednej z umywalek, żeby schłodzić sobie kark. — Sam jesteś głupią pizdą! Co za cham jebany. Zachlana, cuchnąca gnida!
    Prince Charming
    Prince Charming
    Prime Daemon

    Punkty : 2031
    Liczba postów : 419
    Skąd : Poznań

    Diamenty. Empty Re: Diamenty.

    Pisanie by Prince Charming Sro 10 Sie 2022, 11:44

      — Twój barwny opis pasuje do każdego fiuta na tym przyjęciu.
    Gdy Bramwell podniósł wzrok do góry, w lustrzanym odbiciu mógł dostrzec przystojnego blondyna, który stał tuż za jego plecami. Na ustach faceta gościł ten zawadiacki uśmieszek. Choć był w okolicach trzydziestki, to miał w sobie trudny do odparcia urok niegrzecznego chłopca. Dużo bardziej niż biała, zapięta pod szyję koszula pasowałaby mu skórzana kurtka.
    Chłopak pomimo wysiłków nie był w stanie skojarzyć jego twarzy z żadnym filmem czy nazwiskiem.
    Facet podszedł do umywalki i starannie mył ręce. Na palcach nie miał obrączki ani tandetnie drogiego sygnetu. Na nadgarstku brakowało też markowego zegarka. Nie było wątpliwości, że nie należał do tutejszej elity, choć bez wątpienia miał charyzmę i pewność siebie uwielbianego aktora. I zabójczy uśmiech.
      — To co? Chcesz się stąd wyrwać i opowiedzieć, który gnida ci podpadła?
    Wytarł dłonie w papierowy ręcznik i wsunął jedną z nich do kieszeni eleganckich spodni, by po chwili wyjąć z niej kluczyki. Między jego palcami zawisła charakterystyczna żółta zawieszka z podobizną rumaka. Może jednak Bramwell pomylił się, co do statusu materialnego mężczyzny. Ten zerkał na niego z wesołym błyskiem w oku, a kluczyki zachęcająco kołysały się między jego palcami.
    Mężczyzna proponował mu ucieczkę z przyjęcia, które okazało się takim rozczarowaniem. Istniała przecież duża szansa, że gospodarzowi zabraknie motywacji i ochoty, by samemu poszukać jego menadżera. Pewnie nawet jutrzejszego poranka Liam nie będzie pamiętał jego imienia.
    Chłopak nie mógł zdawać sobie sprawy, że w oczach nieznajomego przypomina księżniczkę wartą uratowania. Pannę w opresji, której, jeśli ma się dobre serce, należy pomóc, a nie obojętnie się przyglądać. A Jack miał serce po właściwej stronie i niezłe oko do ślicznych chłopaków.
    Koss Moss
    Koss Moss
    Minor Vampire

    Punkty : 11735
    Liczba postów : 2431
    Skąd : z Kosmosu
    Wiek : 105

    Diamenty. Empty Re: Diamenty.

    Pisanie by Koss Moss Pon 15 Sie 2022, 04:13

    Jeśli coś mogło uratować ten wieczór…
    …to mógł być właśnie przystojny nieznajomy z szybkim wozem. Bramwell aż zastygł w bezruchu, a w jego umyśle zapanowała dziwna pustka. Szlag, może nawet poczuł się trochę onieśmielony.
    Może nawet zajebiście onieśmielony.
      — Chcę się stąd wyrwać — powtórzył zupełnie innym tonem niż wypowiadał jeszcze przed chwilą swoje siarczyste przekleństwa. — Właściwie to muszę.
    Minę Bramwella, która mogła kojarzyć się z przyłapanym na czymś niewłaściwym pięciolatkiem, szybko zastąpił delikatny, choć trochę niepewny uśmiech.
    I choć to, co zrobił, mogło być skrajnym głupstwem, chyba nagle przestał o to dbać.
    Jutro będzie na to czas.

    Granatowy mustang nie był pretensjonalny jak na tę klasę samochodu. Właściwie nie przykuwał uwagi na parkingu pełnym szpanerskich aut biorących udział w konkursie na najbardziej próżnego właściciela. Ten zajebiście czerwony Bentley ze srebrnymi felgami na pewno należał do kogoś takiego jak Starr. Ten buc gwiazdorstwo miał nawet w nazwisku.
    Zasiadłszy na wygodnym, skrzypiącym fotelu, Bramwell z zaciekawieniem spojrzał w półmroku na przystojny profil kierowcy. Silnik zamruczał przyjemnie, a wnętrze samochodu zawibrowało.
      — To naprawdę ładny samochód — powiedział szczerze, nie wiedząc, gdzie podziać ręce. Bywał bezpośredni, ale nie dziś. Jack miał w sobie coś szalenie zawstydzającego. Coś, co sprawiało, że nawet tak przebojowi chłopcy jak młody Du Champbell zapominali języka w gębie. — Zabierz mnie szybko i daleko.
    Prince Charming
    Prince Charming
    Prime Daemon

    Punkty : 2031
    Liczba postów : 419
    Skąd : Poznań

    Diamenty. Empty Re: Diamenty.

    Pisanie by Prince Charming Pon 15 Sie 2022, 13:14

    Przekręcił kluczyk, a silnik odpalił się z cichym warkotem. Samochód, który wyglądał tak niepozornie od zewnątrz, w środku okazał naprawdę luksusowo urządzony. Skórzana tapicerka była miękka w dotyku i miała barwę kawy z dużą ilością mleka. Do tego lakierowane drewniane elementy nadawały jej eleganckiego i klasycznego wyrazu. Jack zerknął kątem oka na chłopaka, poprawiając w wygodnym fotelu kierowcy.
    Bramwell był łakomym kąskiem.
      — Zabawne. Ludzie raczej spieszą, by dostać się na tę imprezę niż by z niej spierdolić — odparł rozbawiony, wprawnie manewrując masywnym pojazdem przy wyjeździe z parkingu. W tym czasie zdążył też wybrać odpowiednią playlistę na telefonie i po chwili już pędzili główną drogą przy dźwiękach Riders of the storm.
    Jack jechał szybko, ale prowadził samochód zadziwiająco pewnie. O tej porze drogi zresztą były niemalże puste. Światła za szybą rozmywały się przy tej prędkości, a krajobraz zlewał. Wyświetlacz pokazywał niebezpiecznie wysoki wynik, który przy najdrobniejszym błędzie miałby tragiczny finał. Na twarzy mężczyzny nie malowało się jednak skupienie, a wesoła ekscytacja. Nie zważał na światłach, nie zatrzymywał się i nie zwalniał nawet przy ostrych zakrętach. Choć w drogim samochodzie prędkość była niemal nieodczuwalna, to jednak sama jej świadomość przyprawiała o szybsze bicie serca i nierówny oddech. Jack jednak, zamiast się bać, wesoło nucił kolejne rockowe utwory albo zagadywał swojego pasażera.
    Okazało się, że finałem tej szalonej i nieodpowiedzialnej wycieczki było wzgórze, z którego mogli podziwiać napis Hollywood. Jack zatrzymał auto w zatoczce i otworzył drzwi przed Bramwellem. Widok może i był banalny, ale możliwość zobaczenia go na własne oczy musiała robić wrażenie. Był przecież wszystkim tym, o czym marzył każdy młody aktor.
    Niespodziewanie w otaczającą ich ciszę wdarł się głośny dźwięk telefonu. Jack sięgnął do kieszeni spodni i odebrał połączenie.
      — Gdzie ty do cholery jesteś?
      — Miałem coś do załatwienia, panie Starr — zerknął kątem oka na Bramwella, na ustach wciąż miał ten rozkosznie figlarny uśmiech. Wskazał mu drogę między krzewami, którą mogli podejść na samą krawędź wzgórza.
      — Moim samochodem, Jack?
      — Nie spodziewałem się, że tak szybko będziesz chciał wracać.
      — Wezmę taksówkę.
    Gdy rozmówca się rozłączył, Jack spojrzał na Bramwella, zastanawiając się, jak wiele ten usłyszał z rozmowy i czy cokolwiek ona zmieniała.
    Koss Moss
    Koss Moss
    Minor Vampire

    Punkty : 11735
    Liczba postów : 2431
    Skąd : z Kosmosu
    Wiek : 105

    Diamenty. Empty Re: Diamenty.

    Pisanie by Koss Moss Pon 15 Sie 2022, 20:35

    Nadstawiał uszu. Oczywiście, że to robił. Był z natury ciekawskim młodzieńcem i nawet jeśli to była tylko jednorazowa romantyczna schadzka, na pewno nie zaszkodzi poznać kilku brudnych sekrecików.
    Smukła dłoń o długich palcach z pozorną swobodą znalazła miejsce na ramieniu Jacka; stojąc obok, Bramwell przechylił lekko głowę w stronę mężczyzny, z wzrokiem utkwionym w rozświetlonym napisie, symbolu tak wielu niespełnionych pragnień.
      — Rozmawiałeś z TYM Anthonym Starrem? — zapytał z nutką rozbawienia, kryjąc całą wzbierającą w nim ekscytację. Z kim się tutaj znalazł? Z jego kierowcą? Takim młodym? W wyobraźni Bramwella ludzie pokroju tego buca wozili się raczej w towarzystwie starszych, nadętych dżentelmenów, koniecznie Brytyjczyków. Tak czy inaczej, ten wieczór robił się coraz lepszy. Młodzieniec uśmiechnął się urzekająco, odnajdując magnetyzujące spojrzenie towarzysza. Serce biło mu jak oszalałe, nogi drżały; tak wiele emocji kłębiło się w młodym Du Champbellu, walcząc o ujście, ale na ślicznej twarzy uwidoczniło się tylko niedbałe rozbawienie. Za nic nie pokazałby, jak bardzo się stresuje, i pewnie spaliłby się ze wstydu, gdyby tylko uświadomił sobie, jak bardzo drży mu dłoń, którą trzymał na barku nieznajomego. — Popełnię jakieś faux pas, jeśli spytam, komu dałem się porwać?
    Prince Charming
    Prince Charming
    Prime Daemon

    Punkty : 2031
    Liczba postów : 419
    Skąd : Poznań

    Diamenty. Empty Re: Diamenty.

    Pisanie by Prince Charming Sro 17 Sie 2022, 16:00

    Wyczuwał drżenie drobnej dłoni na swoim ramieniu i wprost nie mógł uwierzyć, że tak urodziwemu chłopcu może brakować pewności siebie. Z taką twarzyczką mógł posłać na kolana każdego zainteresowanego faceta. Nie musiał nawet się przy tym wysilać. Od kiedy Jack dostrzegł go w toalecie, wciąż wyobrażał sobie, jak ślicznie wygląda nago i jak słodko musiały smakować jego usta.
    Nakrył jego dłoń swoją, a następnie zsunął ją przez masywny tors i zamknął w mocnym uścisku.
      — Faux pco? — Francuskie określenie wzbudziło wyraźne rozbawienie mężczyzny. Nie miał pojęcia, co oznaczało. — Jestem szoferem Starra. Chociaż mój zakres obowiązków jest dużo szerszy, ale płaci nieźle — podsumował raźno z tym czarującym uśmiechem, który nie schodził mu z ust. Prowadził chłopaka wąską, gęsto zarośniętą ścieżką. Stawiał kroki pewnie i szybko, aż w pewnym momencie poczuł, jak jedna z nóg ugina się pod jego towarzyszem na nierównym gruncie. W ostatniej chwili złapał go w pewny uścisk, chroniąc przed bolesnym upadkiem. Bramwella otoczyły silne ramiona i trzymały wyraźnie dłużej, niż było to konieczne czy choćby wypadało. Jedna dłoni lekko zsunęła się w dół w kierunku krągłych pośladów, ale zatrzymała w połowie drogi. — Uważaj — ciężko wypowiedziane słowa załaskotały ucho młodzieńca, nim mężczyzna zrobił krok w tył.
    Najchętniej skończyłby ten wieczór na tylnej kanapie wozu swojego szefa z przystojnym młodzieńcem na kolanach.
    Gdy wynurzyli się spośród gęstych krzewów, widok okazał się jeszcze bardziej zniewalający. Jack usiadł na krawędzi urwiska, pozwalając, by jego nogi wisiały nad ogromną przepaścią. Był uzależniony od adrenaliny i zachowywał się tak, jakby nie zdawał sobie sprawy z niebezpieczeństwa. Klepnął miejsce u swojego boku, zachęcając chłopaka, by ten dołączył. Wyjął z kieszeni paczkę fajek i zaoferował jedną Bramwellowi.
      — To co? Opowiesz mi, który frajer ci dziś podpadł?

    Sponsored content

    Diamenty. Empty Re: Diamenty.

    Pisanie by Sponsored content


      Obecny czas to Czw 09 Maj 2024, 14:54