Elias Neely
✤ 27 lat
✤ 179 cm
✤ pochodzenie: Filadelfia, Pensylwania
✤ dwójka rodzeństwa (młodszy i starszy brat)
Dziurę po World Trace Center zapełnił Memorial Park wraz z muzeum, ale lata temu z budynku, w którym miał zacząć tego dnia pracę, zapewne zamiast na park, rozpościerał się widok na słynne dwie wieże. Elias jednak nie ma prawa tego pamiętać; ledwo pamięta jak w telewizji widział relacje z zamachu w 2001 roku. Wtedy jeszcze ze swojego domu rodzinnego w Filadelfii, gdy jego rodzina była wciąż w komplecie, a brat dopiero zaczynał szkołę średnią. Drugi brat z kolei jeszcze się nie urodził, ba, nawet nie był w planach.
Każde z nich powędrowało w swoją stronę – dosłownie. Elias został najbliżej rodziców, Jaxon robił karierę w przemyśle filmowym w Kalifornii, a Caleb zaczął studia na Massachusetts Institute of Technology.
W zasadzie ze swoją zwykłą korporacyjną robotą i dyplomem z zarządzania Uniwersytetu Pensylwanii Elias czuł się jak najsłabsze ogniwo wśród swojego rodzeństwa.
Praca, którą udało mu się dostać, była jednak całkiem nieźle płatna, chociaż nie brzmiała ekscytująco. Nauczył się jednak, że o ile nie jest się przebojowym geniuszem jak Jaxon, pasja nie zawsze daje wystarczająco pieniędzy na opłacanie rachunków.
W każdym razie, na pewno zaliczył progres w stosunku do poprzedniej pracy. Złożył CV bez większych nadziei na to stanowisko, a jednak się zaskoczył, gdy został zaproszony na drugi etap rekrutacji. I jeszcze bardziej zaskoczył, gdy firma odezwała się z propozycją podpisania umowy. Tak naprawdę nie mógł polegać na dużym doświadczeniu – jedynie na ukończonych dodatkowo kursach, swoim uroku osobistym, entuzjazmowi i chęci do nauki nowych rzeczy.
I oto stał przed wejściem do jednego z wielu wysokich, przeszklonych budynków w tym mieście, pełen być może naiwnej nadziei na sympatyczny skład teamu, który miał dopiero poznać. Póki co miał wszak do czynienia tylko z osobami z HRu, a tych, z którymi miał bezpośrednio pracować, jeszcze w ogóle nie znał. Nawet swojego team leadera.
Miał też nadzieję na w miarę łagodny start. Dziedzina, w której zaczynał właśnie swoją zapewne przebojową karierę, była dla niego zawodową nowością, do czego zresztą się uczciwie przyznał podczas rozmowy rekrutacyjnej.
Przybrał na twarz czarujący uśmiech i z pewnością siebie wszedł do budynku, a po okazaniu identyfikatora udał się windą na piętro dwudzieste siódme. Zabawne, bo przecież niedawno dokładnie tyle lat skończył.
Przywitał się z recepcjonistką, która wskazała mu miejsce, w którym powinien udać się na spotkanie z team leaderem, zanim pozna resztę teamu, która wiedziała już o tym, że tego dnia powinien ich nawiedzić nowy.
Tym akurat się nie stresował; przejmował się jedynie tym, czy odnajdzie się w swoich obowiązkach, jeżeli natomiast chodzi o ludzi, to wierzył w to, że jest w stanie kupić ich sympatię. A jeżeli nie, to trudno, to nie koniec świata.
Z niegasnącym uśmiechem na ustach zapukał więc do niewielkiej sali, w której powinien czekać na niego jego nowy team leader.