W imię sztuki

    Strzyga
    Strzyga
    Minor Vampire

    Punkty : 10706
    Liczba postów : 2146

    W imię sztuki Empty W imię sztuki

    Pisanie by Strzyga Nie 09 Maj 2021, 14:38

    LUCIEN FAVERNE
    28 LAT, KANADYJCZYK



    Pośród tych wszystkich gwiazd sceny, sam mógłby zostać uznany za jednego z tancerzy - tak samo smukły jak oni, wysoki. Miał nieco przydługie, zawsze elegancko zaczesane w tył, ciemne włosy. Jego ciało było wyrzeźbione, ale w ten charakterystyczny sposób. Silne, choć jednocześnie odpowiednio szczupłe, aby nie utracić ani odrobiny z dynamiki niezbędnej w szybkich obrotach. 
    Całe to wrażenie pozornej gracji znikało, gdy stawiał kilka kroków. Mógł się wydawać nieco niezgrabny, może odrobinę ociężały, ale tylko bardzo czujny obserwator był w stanie wyłapać, że faktycznie kuleje. Sprawnie ukrywał ten fakt, nie chcąc sprawiać wrażenia niezdatnego do pracy. Kontuzja kolana w przeszłości ukróciła skutecznie jego marzenia o jakiejkolwiek karierze i jedynym, co mu pozostało to snucie się za kulisami sceny, dbając o oprawę spektakli, w których nigdy nie będzie mógł wziąć udziału. Kolano nie wytrzymałoby morderczych treningów i obciążenia podnoszeń nawet najbardziej smukłych partnerek. Choć jego serce biło mocniej za każdym razem, gdy słyszał muzykę i widział blask reflektorów oświetlających scenę, nic nie mógł z tym zrobić. 
    Żaden mag, lekarz czy znachor nie zdołali mu pomóc, a nieudolne próby leczenia pochłonęły całą fortunę. Lucien przez zmartwienia sprawiał wrażenie może i nieco starszego niż faktycznie był. Jego twarz wydawała się nieco ponura, szare oczy bywały surowe i chłodne, a usta rzadko wykrzywiały się w uśmiechu. Bywał wręcz obojętny, rzadko dopuszczał do siebie innych i unikał kontaktów z ludźmi. Dbał o swój wizerunek eleganckiego, dumnego parobka, trzymając zdrowy dystans, bo dobrze wiedział jak w swojej pozycji niewiele znaczył. Nie potrzebował ludzi, którzy dodatkowo mu to uświadomią. 
    Niemniej jednak, zdarzali się tacy, których zachwycał. Wciąż bywał uznawany za przystojnego. Z tą całą swoją gburowatością, przyciągał do siebie ludzi... On zaś unikał oglądania się za nimi. Był tylko jeden  tancerz pośród wszystkich, na którego patrzeć sam lubił. Gdy tylko dowiedział się, że i tego wieczora będzie występował, Lucien zrobił wszystko, żeby zakończyć swoje obowiązki odpowiednio wcześnie. Upewnił się, że dopiął wszystko na ostatni guzik, a następnie zajął swoje miejsce - zaraz przy scenie, ale nie na widowni, a za kulisami. Z tej strony widział najlepiej. Miał go wręcz na wyciągnięcie dłoni, niemal czuł powiew wiatru przy bardziej dynamicznych ruchach. 
    Nigdy nie odważył się nawet do niego odezwać, do cholery! A jednocześnie zawsze przychodził na każdy występ jego grupy i odchodził, gdy tylko kończyli, niezainteresowany innymi. Tylko ten jeden był ciekawy... Tylko na niego patrzył z rozchylonymi z zachwytu ustami i błyszczącymi oczami.
    Gdy występ zakończył się i tancerze zaczęli go mijać, Lucien miał wrażenie, że utracił kontrolę nad własnym ciałem i jego działaniami.
    - Poczekaj... - odezwał się i właściwie dopiero, gdy słowa opuściły jego usta uświadomił sobie, że to się stało. Serce zabiło mu mocniej, rozejrzał się nerwowo i ze zdezorientowaniem. - Nie mówiłem do ciebie - burknął pod nosem, pośpiesznie odwracając się na pięcie, ruszając przed siebie.
    Choke
    Choke
    Lost Soul

    Punkty : 318
    Liczba postów : 66

    W imię sztuki Empty Re: W imię sztuki

    Pisanie by Choke Nie 09 Maj 2021, 18:35

    ANTOINE SERRES
    26 LAT, SYLF


    Niewiele było piękna w tym świecie. Niewiele miejsc uchroniło się przed brzydotą, biedą czy choćby nijakością. Nawet specjalnie założone dzielnice dla bogaczy nosiły ślady zaniedbania, a wkradające się tam nocami zwierzęta oraz bezdomni utrudniali utrzymanie wizerunku i pozorów piękna. Większość budynków swoją surowością dawała do zrozumienia, że architekci stracili zapał do tworzenia rzeczy miłych dla oka. Mogłoby się zdawać, że estetyka ustąpiła miejsca funkcjonalności i efektywności.
    Piękno nabrało ogromnej wartości. Już nie można było dostrzec go na każdym kroku, a jedynie w specjalnie przeznaczonych do tego miejscach. Teatry, opery i galerie sztuki zapewniały za odpowiednią opłatą spotkanie z mistrzowskim kunsztem, niemożliwym do zaobserwowania nigdzie indziej. W końcu uniesienia artystyczne nie były towarem pierwszej potrzeby, a jedynie przywilejem, więc czemu niby miałyby być dostępne dla każdego? Przy takim podejściu okazywało się również, że wcale nie potrzeba tak wielu artystów. Mecenasi sztuki nie chcieli utrzymywać nijakich odtwórców piękna, przez co wsparcie otrzymywali jedynie ci najlepsi. Presja i dążenie do perfekcji stały się synonimem artyzmu.
    Antoine był jednym z tych, którym się udało. Nie zmarnował pierwszych lat życia na treningi, by później przymierać głodem na ulicy. Został przyjęty do elitarnej grupy baletowej, co zapewniło mu całkiem dobre życie, choć okupione licznymi wyrzeczeniami i ogromnym kalectwem, ponieważ jako sylf musiał zostać pozbawiony skrzydeł, by idealnie wpasować się do innych tancerzy. Nie mógł wyróżniać się tak bardzo, by nie zaburzać wizji choreografa oraz mecenasa. Skrzydła ograniczałyby jego możliwości znalezienia pracy i angażu do ról. Ponownie okazało się, że funkcjonalność zajęła miejsce piękna. Młody sylf wciąż jednak zachowywał urok swojej rasy. Naturalnie smukłe ciało, które było znacznie bardziej gibkie i sprężyste od ludzkiego. Wytrzymałe mięśnie i kości, trudniejsze do uszkodzenia niż u innych ras, dzięki czemu mógł dłużej pracować w zawodzie tancerza. To dawało mu największe predyspozycje do baletu, choć tak naprawdę niewielu w pełni doceniało precyzję każdego ruchu, trenowanego przez tyle lat. Większość osób niezaznajomionych z figurami baletowymi i techniką w tańcu widziało w nim po prostu pięknego młodzieńca, poruszającego się po scenie w tak przyjemny dla oka sposób. Antoine miał niemalże przezroczystą skórę, jakby stapiał się z powietrzem, co tylko potęgowało wrażenie, że tańczy z taką lekkością, jakby grawitacja czy ograniczenia fizycznego ciała go nie dotyczyły. Jasne włosy o kolorze pszenicy sięgały mu już do ramion, więc choć na scenie zwykle miał je rozpuszczone, to zaraz po zejściu z niej natychmiast je spinał. Podobnie podczas większości prób i treningów. Największą uwagę na scenie przykuwała jednak jego twarz. Trójkątna, o dość mocno zarysowanych kościach policzkowych, jednak o łagodnych, szarych oczach. Balet był tańcem przepełnionym emocjami, które Antoine potrafił przekazać jednym spojrzeniem. Na scenie można było z niego czytać jak z otwartej księgi.
    Dopiero po wejściu za kulisy tracił tę lekkość i przejrzystość. Zdawał się być po prostu zmęczony i przytłoczony wszystkim tym, co dzieje się dookoła niego. Trudno było jednak określić, co dokładnie czuje. Czy było to po prostu zmęczenie fizyczne, czy może smutek? A może był zadowolony z ich występu? Może zły? Sam sylf nie do końca chyba wiedział, bo na każde pytanie o jego samopoczucie wzruszał zawsze tylko ramionami, myślami chyba będąc już w innym miejscu. Tak też było tym razem, kiedy to zaraz po zejściu z czujnego wzroku widowni wydawał się zupełnie nie zwracać uwagi na swoje otoczenie. Niezbyt znany głos jednak sprowadził go ponownie na ziemię i zatrzymał się, spoglądając przez ramię na znanego mu z widzenia mężczyznę. Wiedział, że pracuje w teatrze, jednak nigdy nie miał z nim większego kontaktu, dlatego tym bardziej zaskoczył go tym, że się odezwał. Nawet jeśli nie było to do niego, jak się okazało…
    - Hej, chyba… - zaczął, idąc za nim, kiedy przypomniał sobie jedną kwestię. – Chyba pracujesz ze scenografami, prawda? Nie wiesz może gdzie pan Beaumont zostawił rekwizyty do kolejnego baletu? Miał je dziś dostarczyć, ale nie mogłem ich nigdzie znaleźć. Pomyślałem, że może ktoś je gdzieś przełożył lub schował – wyjaśnił i westchnął, pocierając nieco skroń i mrużąc przy tym oczy. Był wykończony, ale chciał jeszcze zrobić sobie indywidualny trening przed kolejnym spektaklem, tym razem z rekwizytem, bo praca na sucho nie dawała tak dobrych efektów.
    Strzyga
    Strzyga
    Minor Vampire

    Punkty : 10706
    Liczba postów : 2146

    W imię sztuki Empty Re: W imię sztuki

    Pisanie by Strzyga Nie 09 Maj 2021, 21:27

    Lucien rozejrzał się ze szczerym zdezorientowaniem. Nieczęsto rozmawiał z ludźmi i właściwie miał wrażenie, że wyszedł całkowicie z wprawy... Tyle razy planował rozpoczęcie dialogu z tym jednym tancerzem, a gdy to już nastąpiło to całkowicie nie wiedział jak wydobyć z siebie słowa. Co mówić, aby zabrzmieć naturalnie? Jakich słów użyć, żeby go choć trochę zaciekawić! 
    Do diaska, przecież pytał tylko o rekwizyty, a na tym Lucien znał się wyjątkowo dobrze. Choć czuł się jak dziecko zagubione we mgle i potrzebował chwili na rozeznanie się w sytuacji, nie było tego po nim widać. Może tylko po spojrzeniu... Było nieco bardziej zagubione, ale twarz pozostawała kamienna i obojętna jak zwykle. 
    - Wiem. Przyniosę - odparł pośpiesznie, przyzwyczajony już do tego, że wszystko powinien im podać i wręcz dziękować za to, że dostał możliwość wykonania polecenia. Świat był okrutny, bieda nieznośna - fakt posiadania jakiejkolwiek pracy należało odpowiednio sobie cenić. Pośpiesznie ruszył przed siebie, zmierzając dalej wzdłuż ciasnego korytarza. Choć poruszanie się w tym miejscu kulawej osobie powinno sprawiać wiele trudności to Lucien odnajdywał się w tym dość dobrze, sprawnie ukrywając własną niezdarność. Gdzie mógł, łapał się zewsząd zwisających lin i belek montażowych, podpierając się na nich sprawnie, poruszając się dzięki temu szybciej i zwinniej niż niejeden w pełni sprawny człowiek. Znał teatr naprawdę dobrze, każda jego deska była mu na tyle bliska, że był w stanie rozpoznać każdy zdradliwy element, umiejętnie go omijając. 
    Rekwizyty dla Antoine ukryto pomiędzy jednym ciasnym przejściem, a kolejnym równie wąskim korytarzem. Dość ustronne miejsce, w którym niewiele osób się kręciło, ale jednocześnie podobnych pakunków znajdowało się dość wiele... Mimo to bez problemu odnalazł  ten właściwy, dobrze wiedząc który spektakl należał do tej grupy tanecznej. Do tego tancerza. 
    Dobrze wiedział, że powrót nie będzie już tak sprawny, gdy ręce będą zajęte, więc przerzucił sobie paczkę przez ramię i odwrócił się, żeby ruszyć z powrotem, znów przeciskając się między przejściami. Cholernie ciasno. Miał wrażenie, że poza potężną sceną i ogromem miejsc dla widowni cała reszta teatru była klaustrofobiczna. 
    - To - stwierdził, jakże elokwentnie, gdy stanął ponownie naprzeciw tancerza. Otrzepał siebie i pakunek z kurzu, odgarniając zaraz włosy w tył. - Gdzie zanieść? - zapytał zaraz, dobrze wiedząc, że nie może ot tak wręczyć mu pakunku w ręce. Co jak co, ale swoje obowiązki wolał wypełniać należycie.
    Choke
    Choke
    Lost Soul

    Punkty : 318
    Liczba postów : 66

    W imię sztuki Empty Re: W imię sztuki

    Pisanie by Choke Nie 09 Maj 2021, 22:57

    Zdecydowanie z wdzięcznością przyjął to, że pracownik poszuka za niego tych rekwizytów. Już i tak miał wystarczająco na głowie, wystarczająco czuł się zmęczony fizycznie i psychicznie, by jeszcze przeszukiwać znów pół teatru. Trwał właśnie szczyt sezonu i przez to panował niesamowity chaos, co tylko pogarszało sytuację i utrudniało skupienie się na obowiązkach. W końcu nawet Antoine wolałby móc się przebrać i odpocząć po występie, zanim wróci na trening, a tak to musiał tu jeszcze czekać na zagubione w tym bałaganie rekwizyty. Wciąż jednak uważał to za lepsze wyjście, niż samotne szukanie lub przedwczesny powrót do kwater na spotkanie z ich mecenasem. Wiedział, że również to go nie ominie, jednak chyba podświadomie chciał odsunąć to od siebie jeszcze przynajmniej o tę godzinę lub dwie.
    - Antoine, co to miało znaczyć? – usłyszał krzyk choreografa, na co zareagował tylko zmrużeniem powiek i jednym, nieco głębszym oddechem. – To było… Tak przeciętne i nijakie, nie poznaję cię. Wyglądałeś jak każdy inny z tej grupy, a przecież wiesz, że to jest znacznie poniżej twoich możliwości! Nie po to tu jesteś, żebyś był jak cała reszta tej hołoty, tym bardziej kiedy specjalnie jesteś obsadzany tak, żebyś przyciągał wzrok!
    Nawet nie chciał mu odpowiadać, czując przez te słowa tylko dodatkowy ciężar na swoich ramionach. Odwrócił tylko wzrok, kiedy starszy mężczyzna się do niego zbliżył i wycelował palec w jego twarz z taką złością wypisaną na twarzy, jakby zaraz miało dojść do rękoczynów.
    - Jeszcze jeden taki mierny występ, a po prostu wylecisz. Jesteś tu główną atrakcją, rozumiesz? Rozumiesz?! – krzyknął mu w twarz i chwycił za brodę, zmuszając do spojrzenia na siebie. Tancerz niechętnie, ale zrobił to, zaciskając tylko mocniej zęby. Jedno nieodpowiednie słowo wystarczyłoby, by stracił angaż, nie mógł sobie na to pozwolić. – Mam dziesiątki osób na twoje miejsce, więc lepiej to sobie zapamiętaj i skup się na treningach.
    Choreograf odszedł, ponownie zostawiając go samego, chociaż zapewne reszta zespołu w garderobie słyszała wszystko i domyślała się, że kiedy tylko wyjdą na korytarz, również będą musieli zmierzyć się z gniewem tego mężczyzny.
    To był dobry występ.
    Powinien być wybitny.
    Oparł się o ścianę i odetchnął głęboko, na moment ukrywając twarz w dłoniach. Musiał się uspokoić, nie miał czasu na załamywanie się. Choreograf mówił samą prawdę, nawet jeśli była dość brutalna. Nie mógł się z nim nie zgodzić, więc pozostawało mu tylko zaakceptować to, że zawalił sprawę i teraz trenować jeszcze więcej, jeszcze ciężej.
    Natychmiast odsunął dłonie od twarzy i odskoczył wręcz od ściany, kiedy usłyszał ponownie kroki. Przez moment myślał, że to ich mistrz choreografii, ale uspokoił się nieco widząc pracownika z pakunkiem. Odetchnął na ten widok, z ulgą przyjmując to, że rekwizyty się znalazły i nie zostanie dodatkowo obarczony odpowiedzialnością za zawieruszenie się tych rzeczy.
    - Do garderoby, żeby już nikt tego nigdzie nie sprzątnął – ledwo odpowiedział, kiedy ponownie dało się słyszeć choreografa, tym razem krzyczącego na inną osobę z ich grupy. Antoine tylko spojrzał w tamtym kierunku dość obojętnie, czym chyba ponownie ściągnął na siebie uwagę.
    - A ciebie chcę widzieć za pół godziny na scenie! Pół godziny, ani minuty dłużej! Masz dziś dopracować ten solowy fragment i osiągnąć perfekcję, nawet jeśli miałbyś tu siedzieć do rana!
    - Tak jest – odpowiedział mu spokojnie, chociaż przez nieco zaciśnięte zęby. Spojrzał ponownie na pracownika z rekwizytami. – W takim wypadku zanieś na scenę i rozpakuj wszystko, żebym miał gotowe.
    Strzyga
    Strzyga
    Minor Vampire

    Punkty : 10706
    Liczba postów : 2146

    W imię sztuki Empty Re: W imię sztuki

    Pisanie by Strzyga Pon 10 Maj 2021, 20:53

    Świat, w którym żyli skonstruowany był z okropności. Otaczała ich z każdej strony, niszcząc wszystko to, co było zbyt delikatne i ciepłe, aby przetrwać. Empatia w Lucienie została zabita dawno temu - był od niej cholernie daleki nawet, gdy słyszał jak rugano jego ulubionego tancerza. Nie czuł współczucia, nie przemawiało przez niego zrozumienie. Zdecydowanie znacznie bliżej było mu do złości, która wręcz zapłonęła w jego w wnętrzu żywym ogniem. Gdyby tylko mógł, pochwyciłby tego mężczyznę za ramiona, zacisnąłby na nim dłonie i kilkoma szybkimi ruchami odebrałby mu dech w piersi. Wiedział, że potrafiłby to zrobić... 
    Ale po co. Dlaczego? Nie miał prawa. Nie powinien. Nauczył się już, że przemykając korytarzami teatru niczym cień, był w swej roli najbardziej bezpieczny. Powinien unikać jakiejkolwiek ingerencji w konflikty, a ingerowanie w tak agresywną krytykę nie było na miejscu. Poza tym - nie był od tego, a swoje miejsce znał już wystarczająco dobrze. 
    Gdy wydano mu polecenie, złapał pakunek pewniej w dłonie i już miał ruszyć we wskazane miejsce, kiedy jednak zawahał się. Zerknął przez ramię na odchodzącego agresora, po czym wrócił czujnym spojrzeniem do tancerza, wysilając się przy tym nawet na subtelny uśmiech. Niezdarny, nieudolny i dość koślawy, ale jednak! Ewidentnie odwykł nie tylko od rozmów z innymi. 
    - Nie pozwól, żeby miernota wmówiła ci, że jesteś przeciętny, skoro oczy najbardziej krytycznych skupione są na tobie - odezwał się, ale zadbał o to, żeby mówić cicho i jak najbardziej dyskretnie. Nie chcąc dać mu szansy na odpowiedź, ruszył z rekwizytami, sprawnie umykając tancerzowi, żeby wykonać wydane wcześniej polecenie. Nie chciał niezręczności, ani zakłopotania. To nie było w jego stylu. Ba! Cała ta rozmowa nie była! A jednak się odbyła.
    Choke
    Choke
    Lost Soul

    Punkty : 318
    Liczba postów : 66

    W imię sztuki Empty Re: W imię sztuki

    Pisanie by Choke Pon 10 Maj 2021, 21:56

    Jego jasne, łagodnie zakrzywione brwi ściągnęły się automatycznie na dźwięk głosu pracownika. Nie spodziewał się od niego jakiegokolwiek komentarza, a na pewno nie takiego, który dotyczyłby jego tańca. Był na tyle zaskoczony i zmieszany, że nie zareagował zupełnie niczym więcej, niż przeniesieniem ciężaru ciała na drugą nogę i odprowadzeniem go wzrokiem, kiedy ruszył w kierunku sceny. Najwidoczniej ciemnowłosy mężczyzna sam uznał, że to koniec rozmowy, ale to była bardzo dobra decyzja, bo na jakąkolwiek odpowiedź poczekałby jeszcze bardzo długo.
    Antoine wrócił do garderoby, by przygotować się do treningu i odpocząć, jednak jego myśli wciąż zajęte były słowami pracownika. Wysupłał z nich komplement, który choć miły, to nie mógł zostać zaakceptowany przez tancerza. Bo co taki zwykły parobek wiedział o balecie? Ta sztuka nie wybaczała błędów, nie istniały w niej szarości. Wszystko było czarne lub białe, błędne lub poprawne. Więc jeśli choreograf widział niedociągnięcia, to nie można było tego negować. Liczyła się tak naprawdę tylko opinia jego, oraz mecenasa finansującego ich grupę.
    Usiadł na jednym z niezbyt wygodnych krzeseł i zdjął pointy, automatycznie krzywiąc się na widok swoich stóp. Nawet w tak pięknej sztuce krył się element obrzydlistwa i okropności. Pozdzierana skóra, zaczerwieniona i podrażniona. Zakrzywione palce. Jeden sczerniały paznokieć. Podeszwa stopy zgrubiała, nieco popękana. Obrzydlistwo. Brzydota i szpetność. Coś odrażającego.
    Ale doskonałość sztuki musiała być okupiona takim kalectwem. Ludzie nie byli w stanie znieść tylu treningów, a on miał tę możliwość, nawet jeśli przypłacał to niszczeniem swoich stóp. Były to jednak powierzchowne urazy i rzeczy jedynie drażniące przez swoją ohydność. Był w stanie zapłacić tę cenę. Dlatego po krótkim odpoczynku i przebraniu się wrócił na scenę, spinając jeszcze włosy na karku, by nie przeszkadzały mu w treningu. Chciał się na nim w pełni skupić i zadowolić mistrza, który był człowiekiem niezwykle surowym i wymagającym, nierzadko unoszącym głos i reagującym silnymi emocjami na najmniejsze niepowodzenie. Był jednak mistrzem, jego wiedza i umiejętności wynagradzały psychiczne znęcanie się nad tancerzami.
    Strzyga
    Strzyga
    Minor Vampire

    Punkty : 10706
    Liczba postów : 2146

    W imię sztuki Empty Re: W imię sztuki

    Pisanie by Strzyga Sro 12 Maj 2021, 21:39

    Lucien skupił się na obowiązkach, zostawiając młodego tancerza samego. Ten wieczór pełen był piękna, krzyków i smutku, ale w każdej chwili szukał okazji, żeby chociażby rzucić okiem na scenę, wypatrując Antoinego. Mógłby patrzeć na niego godzinami, zachwycać się każdym ruchem i gestem, dostrzegając w nim nie tylko ucieleśnienie piękna, ale i swoje własne ukojenie... 
    Był sztuką samą w sobie i jedynie głupiec tego nie widział. 
    Naprawdę czuł, że jego ciche zauroczenie tancerzem wymyka się spod kontroli. 
    W teatrze łatwo było stracić rachubę czasu. Nagle następował ten moment, gdy światła gasły i publika oraz artyści znikali. W moment budynek stawał się pusty, ciężko było zarejestrować nawet czas, w którym cała obsługa rozeszła się do domów. A może to Lucien za mało zwracał uwagę na innych... Nim spostrzegł, snuł się korytarzami już zupełnie sam, uprzątając kolejne rzeczy, wsłuchując się w ciszę. 
    Na pewno był sam? Całkowicie? Najwyraźniej. 
    Stopy same poprowadziły go na scenę. Nieczęsto znajdował w sobie odwagę, żeby wejść na jej deski, ale zawsze gdy już to zrobił, czuł dreszcz przebiegający wzdłuż pleców. Potrafił sobie wyobrazić jak to jest, gdy pełna sala ludzi obserwuje każdy ruch, gest. Mógłby być aktorem, tancerzem. Mogliby przychodzić tutaj na jego występy. W życiu zabrakło mu po prostu jednej kropli szczęścia. Albo miał o kroplę pecha zbyt wiele.
    Prychnął pod nosem z pogardą, rozglądając się za rzeczami do uprzątnięcia, wmawiając sobie samemu, że to po nie przyszedł. Musiał stłamsić w sobie to pragnienie... A jednak już po chwili wspiął się na palce, układając dłonie wysoko nad sobą, wchodząc w elegancko dopracowaną pierwszą pozycję baletową. Był sam, mógł sobie na to pozwolić. Mimowolnie uniósł kąciki ust w subtelnym uśmiechu, zdając sobie sprawę z tego jak doskonale ciało wszystko pamięta... Mięśnie układały się same. 
    Pas assemblé. 
    - Głupiec... - westchnął do samego siebie i pokręcił głową, ruszając wolnym krokiem w stronę porzuconych na brzegu sceny rekwizytów, wracając do obowiązków.
    Choke
    Choke
    Lost Soul

    Punkty : 318
    Liczba postów : 66

    W imię sztuki Empty Re: W imię sztuki

    Pisanie by Choke Czw 13 Maj 2021, 13:05

    Trening okazał się nie trwać do samego rana, wręcz przeciwnie. Kilkukrotnie przeszli przez jego solowy fragment, a Antoine natychmiast zastosował się do wszelkich wskazówek, nie tylko tych technicznych, ale też dotyczących emocji, jakie ma przekazać swoim występem. Od kilku miesięcy miał wyjątkowo duży problem z opowiadaniem historii swoimi ruchami i twarzą, zdecydowanie zbyt skupiony na perfekcyjnej technice, ale tym razem naprawdę się postarał i dzięki temu uniknął gniewu choreografa. Przynajmniej na tej próbie.
    Po wyjściu z garderoby zatrzymał go jeszcze stróż nocny teatru z informacją, że mecenas wkrótce się po niego zjawi, na co sylf niemalże się skrzywił. Naprawdę nie miał siły na spotkanie z nim i liczył na to, że późny trening okaże się idealną wymówką. Najwyraźniej jednak nie.
    - W takim wypadku będę czekał na niego na głównej scenie – poinformował starszego, nieco przygarbionego, ale zawsze lekko uśmiechniętego mężczyznę.
    To nie było tak, że miał chęć spędzać jeszcze więcej czasu na scenie. Wybór tej sali wiązał się z prozaiczną chęcią odpoczęcia w fotelu na widowni, ponieważ już dosyć miał tych twardych stołków, chyboczących się przy każdym ruchu, które zapewniono im w garderobach. Dodatkowo lubił siedzieć w mroku, otoczony setkami wolnych miejsc. To było wyjątkowo osobliwe doświadczenie, ale dawało mu to okazję na chwilę relaksu. Lekko oświetlona scena i ta otaczająca go cisza pozwalały na oczyszczenie myśli i uspokojenie się po kolejnym ciężkim dniu.
    Przymknął oczy, zatapiając się bardziej w miękkim obiciu fotela i schował nos pod szal, który miał dotychczas lekko okręcony wokół szyi. Mógłby tu zasnąć. Atmosfera tego miejsca zdecydowanie na to pozwalała.
    Rzeczywiście musiał zapaść w półsen, bo zupełnie stracił poczucie czasu. Z tego stanu wyrwał go dopiero cichy dźwięk kroków, więc otworzył oczy i skierował je na scenę, spodziewając się tam zobaczyć mecenasa. Zamiast tego dostrzegł pracownika i już miał zamiar ponownie zamknąć oczy, kiedy wydarzyło się coś zaskakującego. Nawet taki ledwo wracający do rzeczywistości był w stanie rozpoznać ruchy osoby rzeczywiście wyszkolonej w balecie, a nie jedynie naśladującej to, co zaobserwować można na scenie. Ta sytuacja miała w sobie coś nierealnego, ale z pewnością nie był to sen. Wszystko w tancerzu krzyczało, by dowiedzieć się czegoś więcej na temat tanecznej historii mężczyzny na scenie, ale jednocześnie czuł, że nie powinien. Ten mały pokaz zdecydowanie nie był przeznaczony dla jego oczu. Czuł się tak, jakby zobaczył coś niezwykle intymnego, do czego nie powinien mieć dostępu.
    Miał ochotę jeszcze bardziej stopić się z mrokiem panującym na widowni, byle tylko nie wyjawić swojej obecności i móc zatrzymać dla siebie ten obrazek. Liczył na to, że Lucien zaraz zejdzie ze sceny i będą mogli minąć się bez wejścia w jakąkolwiek interakcję. Niestety, modły Antoine nie zostały wysłuchane. Wręcz przeciwnie. Znów dało się słyszeć kroki, lecz tym razem cięższe, jakby ktoś nie miał zamiaru ukrywać swojej obecności, tylko dodatkowo ją manifestował. Mecenas wkroczył na scenę, z zaskoczeniem spostrzegając tam kogoś innego, niż się spodziewał. Och, oglądało się to jak rzeczywistą sztukę wystawianą na scenie, kiedy dwójka aktorów z przypadku znalazła się w nietypowej dla nich sytuacji. Sylf z chęcią oglądałby takie przedstawienie dalej, byle tylko nie ujawnić swojej obecności w głębi widowni, ale wolał się nie narażać takim unikaniem mężczyzny, który utrzymuje całą ich grupę.
    - Nie widziałeś tu… - zaczął mecenas, zwracając się do pracownika, ale nie zdążył dokończyć zdania, kiedy tancerz ujawnił się ze swoją obecnością. Wstał z fotela, nawet nie patrząc na pracownika. Nie był w stanie się do tego zmusić.
    - Jestem, jestem… - Jego głos, choć cichy, poniósł się w tej ciszy po sali.
    - Co tam robiłeś? – zapytał zdziwiony mecenas, pospieszając go gestem ręki, a Antoine zgrabnie wskoczył na scenę, zaraz się do niego zbliżając.
    - Spałem.
    Nie była to może w pełni prawda, ale jakoś niezbyt zależało mu na pełnej szczerości. Pozwolił się za to przyciągnąć w pasie do swojego kochanka i uśmiechnął się lekko.
    - Spałeś? Na widowni, jak jakiś bezdomny?
    - Owszem.
    Spojrzał ponad ramieniem mecenasa na pracownika na drugim końcu sceny, dopiero w tym momencie odnajdując w sobie odwagę, by nawiązać z nim jakiś kontakt. Szybko go jednak przerwał, powracając do mecenasa.
    - Chodźmy już stąd - szepnął, ciągnąc go lekko za kulisy.

    Sponsored content

    W imię sztuki Empty Re: W imię sztuki

    Pisanie by Sponsored content


      Obecny czas to Nie 19 Maj 2024, 08:03