Zaskoczył go i to nie tylko tym, że nie dał się speszyć, ale przede wszystkim szczerością. Rzadko bowiem zdarzało mu się spotkać kogoś, kto wystawiłby się na kpinę w tak łatwy i prawdopodobnie świadomy sposób. Bo owszem, mógł złośliwie z niego zażartować, mógł wyśmiać jego śmiałość, tak jak pewnie zrobiłaby większość, wyczuwając swoją przewagę, ale nie chciał. Nie miał w tym żadnego interesu, na pewno nie dziś. Dziś chciał... chciał poczucia przynależności, zrozumienia, ułamka tego, co zawsze wydawało mu się nieosiągalne.
Uśmiechnął się subtelnie, rozbawiony jego zachętą i poczekał aż odegra mu tę scenkę raz jeszcze. Gdy to się stało, ujął jego ręce w swoje dłonie. Na pewno wyglądali dziwnie z perspektywy chociażby innych graczy. Tutaj raczej nie zdarzało się żeby ludzie zachowywali się w sposób w jaki zachowywali się oni. Tym bardziej, że dla innych byli nie graczami, a graczem i botem.
- Nie, nie często - odpowiedział i bez nachalności, ale w czułym geście, zaczął uciskać palcami wnętrza jego dłoni. Lubił jego bliskość w zupełnie nie erotycznym kontekście. Zauważył to już wcześniej i teraz korzystał z tego, że Accident nigdy od niej nie uciekał. - Nie byłeś pierwszym zaproszonym, ale pierwszym, który rzucił się biegiem na spotkanie śmierci. - Nie podał mu na tacy odpowiedzi, o której wcześniej mówili, ale pokrętnie zamierzał sprawić, że efekt będzie ten sam, dlatego po krótkiej pauzie, dodał:
- Wszystko zależy od punktu widzenia. Więc w pewien sposób byłeś pierwszy. I w pewien sposób, jesteś wyjątkowy. Dla mnie. - Żeby podkreślić te słowa, na krótką chwilę mocniej zacisnął palce. - A ty? Jak często biegniesz na spotkanie śmierci?
Uśmiechnął się subtelnie, rozbawiony jego zachętą i poczekał aż odegra mu tę scenkę raz jeszcze. Gdy to się stało, ujął jego ręce w swoje dłonie. Na pewno wyglądali dziwnie z perspektywy chociażby innych graczy. Tutaj raczej nie zdarzało się żeby ludzie zachowywali się w sposób w jaki zachowywali się oni. Tym bardziej, że dla innych byli nie graczami, a graczem i botem.
- Nie, nie często - odpowiedział i bez nachalności, ale w czułym geście, zaczął uciskać palcami wnętrza jego dłoni. Lubił jego bliskość w zupełnie nie erotycznym kontekście. Zauważył to już wcześniej i teraz korzystał z tego, że Accident nigdy od niej nie uciekał. - Nie byłeś pierwszym zaproszonym, ale pierwszym, który rzucił się biegiem na spotkanie śmierci. - Nie podał mu na tacy odpowiedzi, o której wcześniej mówili, ale pokrętnie zamierzał sprawić, że efekt będzie ten sam, dlatego po krótkiej pauzie, dodał:
- Wszystko zależy od punktu widzenia. Więc w pewien sposób byłeś pierwszy. I w pewien sposób, jesteś wyjątkowy. Dla mnie. - Żeby podkreślić te słowa, na krótką chwilę mocniej zacisnął palce. - A ty? Jak często biegniesz na spotkanie śmierci?