O dwóch takich, co uciekło z pałacu

    Temptress
    Temptress
    Lost Soul

    Punkty : 197
    Liczba postów : 41

    O dwóch takich, co uciekło z pałacu Empty O dwóch takich, co uciekło z pałacu

    Pisanie by Temptress Czw 01 Paź 2020, 16:46



    -But i guess i'll live it up to you...-Powiedział miękko schylając się w usłużnie w półukłonie, oferując Noxowi jego szpadę. Z boku wyglądało to zupełnie normalnie, ot oddany sługa okazujący przyszłemu władcy należny mu szacunek. A przecież absolutnie nic w tej chwili nie było tak, jak normalnie. Sam półukłon w głębi duszy wydawał się Niccolasowi kompletnie ironiczny zważywszy na okoliczności, i byłby się pewnie nawet szerzej uśmiechnął gdyby nie głębokie przekonanie, że jeden fałszywy ruch i ponad pół godziny urabiania księcia pójdzie jak krew w piach wsiąknięte w grubą warstwę  jego głęboko zakorzenionych dylematów moralnych.
    Zazwyczaj rudzielec pochylał się przed księciem (proszę się nie uśmiechać) jedynie w formie przedrzeźniającej kpiny śmiejąc się przy tym “tak tak wasza wysokość” czy prychając “co tylko każesz wasza wysokość”, jednak nawet to było dzisiaj kompletnie nie tak, jak powinno. Dzisiaj jego dokładnie wystudiowany gest miał oznaczać zapewnienie, że oto on - Alexander Niccolo Bonnaire - jest gotów służyć swemu przyjacielowi nie tylko złotymi radami i niebanalnym humorem, ale i własnym życiem aż po jego być może dość rychły kres. Jego przenikliwe spojrzenie  zdawało się niemal krzyczeć “zaufaj mi Noxis, wiem co robię. Obydwoje wiemy, że mam rację” nawet jeśli oficjalnie Alex pozostawiał przyjacielowi pełne pole manewru tak czy inaczej pragnąć zostać przy jego boku. Nieoficjalnie rudzielec miał już przygotowany wóz, którym planował wywieźć księcia w drewnianej skrzyni jeśli okaże się, że wszystkie inne metody zawiodą. Noxisowi mogło wydawać się, że ma całkowitą władzę nad sytuacją i że jedno jego słowo wystarczy, by Nicco zarzucił pomysł wspólnej wycieczki, jednak w rzeczywistości to właśnie do rudzielca należało ostatnie słowo w ich dzisiejszej dyskusji, o czym ten doskonale wiedział.
    Jego postawa pozostawała jednak nienaganna, przyjaźnie otwarta i ciepła, niemal kojąco nienachalna w całej zawierusze, jaka panowała dookoła nich w pałacu. Postarał się jednak, by widać było, że bardzo mu zależy. Wiedział, że gra Noxowi na emocjach i że przyjaciel nigdy nie czuje się komfortowo sprawiając mu zawód, jednak w obecnej sytuacji czyste zagrywki zwyczajne nie wchodziły w grę. Na wszystkich, kurwa, Bogów! W całym swoim życiu Alex jeszcze nigdy nie grał równie żarliwie i przekonywująco. A przecież był wyśmienitym aktorem!
    Ale też nie oszukujmy się, potrzeba była raczej paląca. Nicco nie mógł pozbyć się ciążącego na flakach wrażenia, że jeśli nie uda mu się teraz przekonać księcia, by z nim uciekł kolejna okazja może się już nie nadarzyć.
    Alex nie był debilem. Odkąd wczorajszej nocy przy kolacji jego ojciec - Dowódca pałacowej gardii -wspomniał,że to zaskakujący zbieg okoliczności, że śmierć króla nastąpiła niedługo po tym, jak ostatnie ogniwo jego dynastii zostało zaręczone z księżniczką północy”,  chłopak wiedział, że musi działać szybko i dyskretnie. Trwające do pół wieku temu wojny z północą sprawiły, że pośród królewskich doradców i co wyżej postawionych wasali decyzja o próbie przeniesienia pokoju na stałe wody aranżowanego małżeństwa odbiła się echem wyraźnego niezadowolenia. Zbyt wielu możnych nosiło w sercu żałobę po utraconych w wojnie bliskich, zbyt wielu karmiło się cichą chęcią zemsty i twardo zakorzenionymi uprzedzeniami by przymknąc na to oko i skupić się na tym, co dobre dla państwa. Więc król zginął. A teraz, gdy jego jedyny syn miał zostać koronowany i kontynuować dzieło ojca (a w tym i ten pieprzony, nieszczęsny sojusz) nie trudno było spodziewać się, że i jemu w niedalekiej przyszłości przydarzy się nieszczęśliwy wypadek.
    A na to Alex zwyczajnie nie mógł pozwolić. I to już nawet nie chodzi o to, że państwa znów pogrążyłoby się w wojnie mającej zrekompensować zbolałym szlachcicom utratę dzieci i żon. Znaczy oczywiście, wizja kolejnej wojny, głodujących ludzi i generalnie kolejnych nieszczęść spadających na dopiero co podniesiony z kolan kraj niespecjalnie mu się uśmiechała, jednak głęboko w samym sobie Niccolo miał całkowitą i paskudną świadomość, że gdyby od tego zależało życie stojącego przed nim mężczyzny, wojna nie byłaby ani wielkim problemem moralnym ani zbyt wysokim kosztem do poniesienia.
    Tym lepiej dla kraju, że w obecnej sytuacji ceną za szczęście i bezpieczeństwo czarnowłosego było właśnie nie doprowadzenie do niej. Niccolo ta wersja również była bardzo na rękę, bo dzięki niej zdołał przekonać ojca, by ten pomógł mu w realizacji jego niecnego planu. Dzięki niej jeśli bogowie dopomogą i cała ta kabała dobrnie kiedyś do końca Nicco zostanie bohaterem kraju i kompletnie nikt nie poza nim nie będzie wiedzieć, co dokładnie kierowało nim w tym konkretnym dniu. Nikt nie domyśli się, że jego desperacką determinację napędzał strach.
    Ogromny, dławiący, paraliżujący i niemal paniczny lęk przed tym, że ktoś pozbawi go przyszłości u boku Noxisa. Raz jeszcze wypada podkreślić - Alex nie był debilem. Miał pełną świadomość tego, że jego przyjaciel jest po pierwsze następcą tronu, po drugie hetero i wreszcie po trzecie zaręczony z księżniczką, z którą małżeństwo ma połączyć dwie wielkie krainy i zapewnić stabilną przyszłość wszystkim ich mieszkańcom. Nie łudził się ani, że jego głęboko skrywane pod maską seryjnego flirciarza i  błazna uczucia zostaną kiedykolwiek odwzajemnione czy chociażby ujawnione. Zwyczajnie liczył na to, że przyjdzie mu zestarzeć się obserwując jak Nox wiedzie spokojne, bezpieczne życie. Życie, które jeśli jego przypuszczenia były trafne ( a przeważnie niestety były) chwilowo bardzo dosłownie wisiało na włosku.
    Tak więc grał. Grał jak z nut, tańcząc, śpiewając i uwodząc księcia wizją wspaniałej, barwnej eskapady mającej poprzedzić jego koronację i zapewnić mu miłe wspomnienia na resztę jego królewskiego życia. Używał każdej ze swoich brudnych sztuczek umiejętnie pociągając za sznurki Noxowskiej psychiki delikatnie naciskając wszędzie tam, gdzie wiedział, że wywoła to pożądany efekt. Tłumił obrzydzenie samym sobą uśmiechając się pięknie i kręcąc nonszalancko po pokoju ćwiczeń dopóty, dopóki książę nie wyważył drzwi i nie wyszedł na korytarz zachodniego pawilonu ćwiczebnego. Nawet wtedy Nicco ruszył za nim i oto stał teraz, pochylony w półukłonie, uśmiechnięty i spokojny pomimo, że pod skrzętnie dopasowaną maską nadwornego kawalarza skrywały się przerażające pokłady determinacji i skupienia. Przekona go. Wiedział, że go przekona, pomimo, że potajemne eskapady na dziwki wino i śpiew nie należały raczej do kanonu książęcych zachowań. I faktycznie, Noxis patrzył na niego tak, jak gdyby ten proponował mu coś wyjątkowo lubieżnego, rozpustnego i kompletnie nie w zgodzie z jego kodeksem honorowym. Zupełnie jakby do księcia dopiero teraz dotarły wszystkie konsekwencje rozwiązania, które Alex mu proponował. I... o ile rudzielec dobrze go rozczytywał, zupełnie, jakby już, już prawie chęć zerwania się z łańcucha wygrywała w nim walkę ze zdrowym rozsądkiem. Niccolas powstrzymał chęć uśmiechnięcia się z triumfem i zamiast tego wymierzył przyjacielowi ostateczny cios.
    - No dalej Nox, nie daj się prosić. To może być ostatnia wspólna eskapada w naszym życiu. -Wymruczał nie spuszczając z niego wzroku i pozwolił by na jego twarzy pojawił się niemal błagalny wyraz.
    Me t h
    Me t h
    Tempter

    Punkty : 965
    Liczba postów : 205
    Wiek : 26

    O dwóch takich, co uciekło z pałacu Empty Re: O dwóch takich, co uciekło z pałacu

    Pisanie by Me t h Czw 01 Paź 2020, 21:56

    Książę zacisnął dłonie w pięści. Do Alexandra mówiło się jak do ściany. Słowa przyszłego władcy wpadały do jednego ucha chłopaka, odbijały się chwilę po czaszce i wypadały drugim. W najlepszym wypadku przyjaciel przytakiwał z pozorowanym zrozumieniem, że przecież rządzenie krajem to nie zabawa patykami na dziedzińcu, ale i tak żaden logiczny argument nie potrafił zmienić twardego przekonania w rudej głowie. A mieli na karku swoje lata. Nie byli już głupimi dzieciakami, które chowały się za grubymi, zakurzonymi zasłonami i spiżarnianymi beczkami, aby uniknąć kąpieli. Dawno minęły czasy, gdy poddawali się beztroskiej hulance pośród łanów pszenicy. Kiedy ciągali praczki za spódnice, aby infantylnymi żartami przeszkadzać im w pracy. Wtedy nikt nigdy nie pomyślałby, że oto przyszły król, przyszły władca całej aglomeracji księstw południa i równin, razem z jedynym synem dowódcy pałacowej gwardii, podwędzał jabłka i pomarańcze z miejskiego targowiska, chociaż na zamku słodkości było w bród. Ot szczeniackie wyskoki. Książę już dawno z tego wyrósł, a jego dzieciństwo zakończyło się szalenie szybko. Dni beztroski mógł liczyć na palcach. Chociaż ich przyjaźń z biegiem lat wcale nie osłabła, mieli obowiązki, przed którymi nie dało się uciec. Poza tym, że książę Noxis d'Alembert, jedyny, prawowity dziedzic tronu, zobligowany był konkretnym wiekiem do zachowania powagi i jasności umysłu, musiał jeszcze pozostawać wierny swojej maksymie — Dobro państwa i społeczeństwa zawsze ponad własnym. Teraz nie mogło go zabraknąć. To dlatego nie mógł pogrążyć się w żałobie i zamknąć w komnacie na wieki, chociaż bardzo żal mu było ojca. Król Regulus IV nie był pierwszej młodości, ale kto mógł przewidzieć tak niespodziewany atak serca? Noxis musiał zachować spokój i z godnością przeżyć ten najtrudniejszy czas. Musiał zadbać o to, aby wśród służby, wśród całego narodu nie zapanował chaos, powodowany plotkami o tajemniczym królobójcy. Czuł niewypowiedzianą odpowiedzialność, która spadła na niego znikąd i ciążyła na młodzieńcu jak nigdy wcześniej. Lud darzył go ogromnym zaufaniem... Ale złote oczy niestrudzenie wpatrzone w księcia przewiercały go na wskroś. Gdzieś w głębi duszy Nox wiedział, że Nicco też nie może poradzić sobie z raptownym zburzeniem porządku. Że na pewno mocno uderzyło to w jego ojca, wieloletniego przyjaciela Regulusa...
      — Dobra, ale... Hej! — Przerwał w połowie zdania, zanim kolejny wybuch ekscytacji wybiłby Nicco ze skupienia na słowach księcia. Chwycił za trzon rapiera i pociągnął w swoją stronę z zamiarem odebrania go z rąk zapaleńca. Jednocześnie podszedł kilka kroków bliżej.
      — Ale — powtórzył z naciskiem, pochylając się ku niemu — wrócimy, nim słońce drugi raz zajdzie. Co znaczy, że nie będzie to wycieczka na koniec świata.
    Dźwięk obcasów odbił się echem od kamiennych ścian długiego korytarza, dlatego następne słowa „Spotkamy się po kolacji, przy zachodnich drzwiach”. Nox po prostu szepnął mu do ucha. Dopiero wtedy oboje wyprostowali się i spojrzeli w kierunku nadchodzącego interesanta.
      — Wasza Książęca Mość, paniczu Alexandrze — podjął mężczyzna w średnim wieku, pochyliwszy przed nimi głowę. — Lekcje szermierki zakończyły się godzinę temu. — Zwrócił się do Noxisa. — Lord Mansfeild wyczekuje Najjaśniejszego Pana w sali tronowej.
      — Dlatego ten podręcznik traktuje głównie o Freahiańskim puklerze, Alexandrze — odparł książę kompletnie nie na temat, ale to wystarczyło, aby skrzywione spojrzenie sekretarza złagodniało nieco.
    Sam nie wiedział, czemu przystał na taki szalony plan, ale w wywieraniu presji jego przyjaciel był mistrzem. Próby odparcia ataku rudzielca zawsze kończyły się fiaskiem i chociaż w szermierce niejako dorównywali sobie umiejętnościami, bo przecież mieli wspólnego nauczyciela, to Nicco potrafił przegadać każdego. Dosłownie każdego. Nawet samego przyszłego władcę, który nienawidził zawodzić przyjaciół. Nox nie miał pojęcia jak „ostatnia wspólna eskapada" na niego wpłynie. Czy będzie umiał dorównać przyjacielowi kroku, czy znajdzie w sobie resztki młodzieńczej pasji (którą wypełniony był Nicco) i w końcu, czy będzie umiał odciąć się od wszystkich tragicznych wydarzeń, które niedawno miały miejsce. Nie wróżył ich wycieczce szczęśliwego zakończenia.
    Chłopak uśmiechnął się oszczędnie do służby, a później jeszcze raz spojrzał w kierunku Alexa, zanim spokojnym krokiem powędrował w stronę bogato zdobionych wrót wyjściowych.
    Temptress
    Temptress
    Lost Soul

    Punkty : 197
    Liczba postów : 41

    O dwóch takich, co uciekło z pałacu Empty Re: O dwóch takich, co uciekło z pałacu

    Pisanie by Temptress Pią 02 Paź 2020, 11:42

    Słysząc zgodę Nicco niemal poderwał się z ziemi, wyjąc z ulgi i zadowolenia, jednak stanowcze "hej" księcia skutecznie wróciło go na ziemię. Rozpromienił się więc widocznie, jednak poza tym jego sylwetka ani drgnęła. To znaczy, do czasu kiedy Noxis chwycił za rapier, wchodząc w jego przestrzeń osobistą. Niccolo wyprostował się, stając twarzą w twarz (no prawie) ze swoim przyjacielem, pozwolił by na jego twarzy odmalował się niewielki uśmiech zwycięstwa i kompletnie ignorując jak blisko siebie stoją, jak dostojnie i dumnie prezentuje się Nox i jak pochyla się w jego stronę wywołując na jego twarzy zadziorny półuśmiech (a przynajmniej wmawiając sobie, że to wszystko ignoruje), puścił wreszcie rapier, oddając go w ręce właściciela.
    — Jasne. Cokolwiek każesz, Wasza Wysokość. — Odparł, unosząc dłonie na wysokość piersi w poddańczym geście. Złote oczy lśniły widocznym samozadowoleniem, a szelmowski uśmiech nie zszedł z jego twarzy aż do chwili, w której załamał się ledwie dostrzegalnie, kiedy przyjaciel wyszeptał mu do ucha, gdzie mają się spotkać. Rudzielec nie drgnął nawet, jednak nieposłuszne złote oczy przesunęły się pobieżnie po ustach przyszłego monarchy, sekundę później zwracając się w stronę służącego. Skinąwszy mężczyźnie głową na powitanie i obdarowawszy go swoim "firmowym uśmiechem nr5." chłopak cofnął się o krok i pochylił głowe przed księciem, a odczekawszy aż ten zniknie za zamykającym się z jękiem skrzydłem wrót, wreszcie pozwolił sobie na głębszy oddech. Do kolacji zostało parę godzin, co dawało mu dość czasu, by wysłać przygotowany wóz z zapakowanymi uprzednio rzeczami do miejsca, z którego jak przypuszczał najłatwiej będzie go potem odebrać.

    Uporawszy się z przygotowaniami i upewniwszy się, że nikt niczego nie podejrzewa Nicco udał się na kolację do  niewielkiego pawilonu obok budynku ćwiczebnego, który zajmowała jego rodzina. Posiłek minął w ciężkiej ciszy przerywany jedynie wzdychaniem jego matki. Nikt nic nie mówił, bo i tak wszystko zostało już przedyskutowane i ustalone. Po zjedzeniu rudzielec ucałował matkę przytulając ją mocno do siebie i obdarzywszy ojca ostatnim porozumiewawczym spojrzeniem opuścił dom, żwawym krokiem ruszając w stronę stajni. Przywitawszy się ze stajennym wymienił się z nim naprędce paroma pocałunkami, pośmiał chwilę z jego żartów i otrzymawszy do ręki wodze dwóch szybkich koni ruszył chyłkiem w stronę umówionego miejsca.
    Znalazłszy się przy zachodnim wyjściu z pałacu, tym z którego korzystały jedynie kucharki i praczki potrzebujące szybkiego dostępu do płynącej nieopodal rzeki Niccolo przywiązał konie do drzewa i oparł się plecami o mur krzyżując ręce na piersi. Starał się oddychać miarowo i nie dać się nazbyt zniechęcić wzbierającym w nim obawom. Ruda czupryna oparła się o zimny kamień kiedy chłopak wzniósł oczy ku płonącemu zachodem niebu zastanawiając się, jakim cudem jego życie przybrało taki obrót i jak to wszystko ogarnie. Znaczy jasne, nie od dziś wiedział, że w razie potrzeby będzie w stanie bronić ciemnowłosego własnym życiem, jednak w swojej naiwności nie wpadł na to, że potrzeba nadejdzie tak... szybko.
    Determinacja determinacją, lata szkoleń pod czujnym okiem ojca latami szkoleń, ale do jasnej cholery, miał dopiero dwadzieścia lat. Był stanowczo za młody na akcje tego typu, niemal fizycznie czuł jak przygniata go presja konsekwencji jego ewentualnej porażki. Potrząsnął głową i zamknął na chwilę oczy biorąc kolejny głęboki wdech i tłumacząc sobie po raz chyba pięćsetny, że nie ma innego człowieka do tej konkretnej roboty. Że jeśli nie on, to nikt, a co za tym idzie, trzeba i już. Że tak będzie lepiej dla kraju, dla Noxisa i dla niego również. I że powinien wreszcie przestać się nad sobą użalać i zacząć ogarniać tak, jak prawdziwemu mężczyźnie przystoi. W chwili, w której kuchenne drzwi skrzypnęły cicho otwierając się ostrożnie, ukazując  wysoką sylwetka księcia Alex odbił się energicznie od kamiennej ściany i przybrał na twarz wyraz zadowolenia i ekscytacji.
    — No nareszcie Wasza Wysokość! Już się prawie bałem, że zmieniłeś zdanie! —  Skłamał gładko, ruszając żwawym krokiem w stronę koni. — Gotowy na wielką przygodę? — Zapytał już z poziomu siodła, patrząc na przyjaciela wyzywająco i uśmiechając się zadziornie.
    Me t h
    Me t h
    Tempter

    Punkty : 965
    Liczba postów : 205
    Wiek : 26

    O dwóch takich, co uciekło z pałacu Empty Re: O dwóch takich, co uciekło z pałacu

    Pisanie by Me t h Pią 02 Paź 2020, 20:03

    Książę spotkał się z Lordem, a później odbył z nim długą, cholernie nudną rozmowę, w której trakcie walczył ze swoim organizmem, aby nie zasnąć po drugiej stronie ciężkiego, dębowego stołu. Bynajmniej nie chodziło tu o lekceważące podejście do spraw politycznych Therimy. Och nie, Nox nie bagatelizował problemów swoich poddanych (i dlatego nie zasnął). Jednak nie wszystkie opowieści o strukturze administracyjnej księstwa i handlu międzynarodowym musiał pochłaniać jak kolejny rozdział ulubionej książki. Były takie czynności na dworze królewskim, które należało odbębnić, aby zająć się czymś ciekawszym. Niestety dziś nie umiał skupić myśli na niczym, poza monologiem Alexa o wolności i szaleństwie... Otóż daleko było Noxowi do miana szaleńca. Gdyby on lub jego ojciec lubowali się w popijawach i hazardzie, to Wielka Wojna do dziś trawiłaby biedne wioski piekielnym ogniem.
    Nie zastanawiał się, czy Alex spakował wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy na ich podróż. Mieli przecież wrócić za góra dwa dni, dlatego nie obłożył się przesadnym bagażem. Cóż innego poza pieniędzmi mogłoby się przydać? Lniana koszula na targu nie kosztowała więcej niż dwa denary, dlatego zabrał ze sobą pełną sakiewkę. Czarną szatę z obszernym kapturem również, coby mógł w razie potrzeby schronić się przed wścibskim wzrokiem poddanych, gdyby jakimś cudem spotkał kogoś znajomego. Tego jednak się nie obawiał. Było to wielce nieprawdopodobne, aby poddani w zapyziałych wioskach, tawernach i zamtuzach (po których chciał prowadzać go Alex), wiedzieli, jak wygląda następca tronu. Skąd mieliby to wiedzieć? Na wiece królewskie wstęp miała tylko szlachta, dlatego informacje o rodzinie królewskiej, które mogły dotrzeć w dalsze tereny, przekazywano ustnie. Jeśli oczywiście nie były uprzednio ogłaszane w postaci podpisanego dekretu, przybitego do płotu zardzewiałym gwoździem.
    Cudem przemknął korytarzem niepytany o cel wędrówki. W ostatnim tygodniu nie robił absolutnie nic, poza wysłuchiwaniem ciągłych próśb i apelacji kolejnych szlachciców, jakby zastępca króla wcale nie istniał. A jednak istniał i to w jego gestii leżało przejęcie obowiązków zmarłego. Sprytnie Hrabia Edgar von Rutherford znalazł sobie kretyna do najgorszej roboty. Noxis nigdy go nie lubił. Zawsze znajdował dziurę w całym nawet wtedy, gdy Regulus finalnie wyraził pochwałę pod adresem swojego syna.
    Imponująca sylwetka księcia ukazała się w drzwiach o zachodzie słońca, ale przez zwyczajowe ubranie zlewała się z ciemnościami za jego plecami, które panowały w pustej kuchni. Z większym prawdopodobieństwem to Alexander mógłby być wzięty za króla. Książę w swoim szaroburym odzieniu, składającym się z czarnej koszuli i długiego płaszcza w tym samym kolorze nie wzbudzał podejrzeń. Jego szaty nie były najtańsze, jednak nikomu na pierwszy rzut oka nie kojarzyły się z królewskim przepychem.
      — Przecież wiesz, że nie złamię złożonej obietnicy — przywitał się z przyjacielem. — Mam jednak nadzieję, że na twojej Wielkiej Przygodzie będę bawił się znakomicie, bo w innym wypadku, męczeńska ofiara całego kraju pójdzie na marne, Alexandrze. — Mówił z udawaną powagą jak wtedy, gdy przyłapano ich na korytarzu. — Szanowny Hrabia von Rutherford przy samodzielnych rządach nie potrzebuje więcej niż dwóch dni, aby cofnąć nasze społeczeństwo w rozwoju do epoki pierwszych smoków.
    Uniósł kącik ust w lekkim uśmiechu i chwycił za wodze, gładko wsiadając na swojego konia. A zrobił to z taką gracją, jakiej pozazdrościłby mu nie jeden zawodowy jeździec. W końcu książę praktycznie wychował się w siodle. Jednym gestem zwrócił zwierzę w kierunku małego pomostu, przewieszonego nad potokiem. Dalsza ścieżka prowadziła w zielony las.
      — Dałbyś sobie spokój Nicco — westchnął, kiedy konie ruszyły wolnym stępem przed siebie. — "Waszą wysokością" tytułujemy króla, a ja królem jeszcze nie jestem.
    Zwierzęta kroczyły dumnie bok przy boku, jakby łączył ich poziom zaufania i sympatii równy przyjaźni ich właścicieli. To nie było wykluczone.
      — Gdybym nim był, to już dawno wtrąciłbym cię do lochu za takie durne pomysły — dodał, zerkając na towarzysza. — Gdzie konkretnie jedziemy?
    Temptress
    Temptress
    Lost Soul

    Punkty : 197
    Liczba postów : 41

    O dwóch takich, co uciekło z pałacu Empty Re: O dwóch takich, co uciekło z pałacu

    Pisanie by Temptress Nie 04 Paź 2020, 14:29

    — Uwierz mi Noxis, jestem prawie pewien, że tej konkretnej przygody nie zapomnisz do końca życia!— Alex zaśmiał się niefrasobliwie, maskując tym samym nieco ironiczne poczucie, że książę faktycznie nigdy w życiu mu tego nie zapomni. Oczywiście zakładając optymistyczny scenariusz, w którym  jego życie potrwa  dłużej niż dwa tygodnie.
    — Z resztą kraj wytrzyma bez ciebie chwilę lub dwie.— Dorzucił nonszalancko machając dłonią i wzruszając ramionami chcąc upewnić towarzysza, że za bardzo się przejmuje. Tak naprawdę wcale nie był tego taki pewien, jednak absolutnie nie zamierzał dzielić się z nim swoimi troskami.  Ostatecznie, Noxis miał na głowie tyle zmartwień, że dokładanie mu kolejnych bez absolutnej konieczności wydawało się rudemu niemal okrucieństwem.  Jasne, sytuacja była nieco poważniejsza niż cokolwiek, z czym przyszło im się mierzyć do tej pory, jednak zdaniem Niccolo Nox od zawsze miał niepokojącą tendencję do nadmiernego zamartwiania się losem mieszkańców kraju (których przecież nawet nie widywał) i przesadnie poważnego podchodzenia do swoich obowiązków. Oczywiście był to świetny wyznacznik bycia dobrym władcą, ale jednocześnie fatalny sposób na spędzenie reszty życia.
    Na wszystkich Bogów nawet gdyby sytuacja była całkowicie normalna książę znalazł by coś o co warto byłoby się martwić i coś co koniecznie trzeba by sobie wyrzucać.
    Ba! Gdyby Niccolas sam nie był nieco spięty całym tym ratowaniem jedynego następcy tronu przed krwawą i nieuniknioną śmiercią,  prawdopodobnie zaproponowałby przyszłemu władcy grę polegającą na tym, że on rzuca jakiś pomysł na miłe spędzenie czasu, a Nox podaje przynajmniej trzy argumenty na to, że nie może tego zrobić.
    Urlop należał mu się więc tak czy inaczej.  — Martwy z przepracowania też na niewiele się przydasz.— Dodał więc, jakby podsumowując swój wewnętrzny dialog, zaraz posyłając ciemnowłosemu bardzo znaczące spojrzenie.
    — Jeszcze.— Zgodził się cicho, jakby do siebie, zaraz znów unosząc wzrok na przyjaciela i ostentacyjnie przykładając dłoń do piersi zadrżał cały, odginając się teatralnie do tyłu niemal tak, że jego plecy musnęły koński zad.
    — Ach biada, biada mnie - wiernemu słudze! Skazany za zbrodnię lojalnej przyjaźni przykuty zostanę do kamiennej ściany, pozostawiony samotnie na pastwę piwnicznych szczurów i perwersyjnej straży!— Zakrzyknął lamentując, przenosząc rękę z piersi na czoło, przysłaniając je wierzchem dłoni zupełnie jak omdlewająca panna.— Drżę cały ze strachu o swe nędzne życie! —Zakpił przymykając oczy.—  Widzisz jak drżę Wasza wysokość? —Zapytał zamieając w swojej pozie tylko po to, by unosząc jedną powiekę spojrzeć z dołu na swojego rozmówcę i ocenić wywarty na nim efekt swej sztuki. . Zaśmiał się zaraz i zgrabnym ruchem podniósł z powrotem do siadu posyłając Noxisowi pełny perfidii wyszczerz. Jego włosy rozbestwiły się nieco po kontakcie z końską sierścią, jednak chłopak wydawał się tym kompletnie nie przejmować nazbyt ubawiony własnym przedstawieniem.
    — Och fantastycznie, że pytasz! —Rozpromienił się widocznie słysząc pytanie i sięgnąwszy do wewnętrznej kieszeni swojego ekstrawagancko noszonego płaszcza wyciągnął mały kawałek papieru, który następnie rozwinął, strzepnął zdecydowanym ruchem dłoni i zbliżył do twarzy drugą ręką poprawiając na nosie niewidoczne okulary.
    — Z moich dokładnych obliczeń i nielicznych przypuszczeń wynika, że jadąc tą trasą  powinniśmy za pół godziny- o ile popędzimy nieco konie- dojechać do Margven gdzie -  o ile strażnik pilnujący drzwi do komnaty lady Orwell się nie mylił - dają dziś fantastyczny pokaz pieśni buduarowych. Po występie przeniesiemy się do karczmy “wesoła trzpiotka”, w której podają fantastycznej jakości piwo, a stamtąd wesołym szlaczkiem poczłapiemy do “Walecznego smoka” gdzie przy kuflach dobrego miodu możemy zjeść wyśmienitej ponoć jakości pieczeń z królika. Zostaniemy tam jakiś czas, bo podobno kelnerki są tam wyjątkowo przyjazne i łase na komplementy, a kiedy i ta rozrywka nam się znudzi ( To znaczy, jeśli z jakiegoś powodu żaden z nas nie znajdzie zajęcie na resztę nocy) przeniesiemy się na łono “Pąsowej Róży” by za odpowiednią cenę znaleźć łóżko i grzejące je niewiasty. Z tego co słyszałem mają niesamowitą renomę, bo paru naszych znajomych możnych z przyjemnością finansuje rozwój ich placówki  — Oznajmił puszczając Noxowi oczko i uśmiechając się porozumiewawczo. Oczywiście połowa z ich szczegółowo zaplanowanej wycieczki w życiu nie miała dojść do skutku, jednak książę nie musiał o tym wiedzieć. Chcąc jeszcze podsycić jego entuzjazm Alex wspomniał jeszcze o mającym odbyć się przed świtem pokazie okolicznych kuglarzy. — A to dopiero dzisiejszy wieczór! — Zagadnął wyraźnie zadowolony z siebie i schowawszy pergamin z powrotem do kieszeni wyprostował się dumnie czekając na pozytywną recenzję swojego zmyślonego dzieła.
    Me t h
    Me t h
    Tempter

    Punkty : 965
    Liczba postów : 205
    Wiek : 26

    O dwóch takich, co uciekło z pałacu Empty Re: O dwóch takich, co uciekło z pałacu

    Pisanie by Me t h Nie 04 Paź 2020, 17:47

    Książę powoli pokręcił głową z dezaprobatą, kiedy przyjaciel uskuteczniał pokaz umiejętności teatralnych. Biedny koń, przyzwyczajony do żywiołowego charakteru swojego właściciela, wydawał się niewzruszony tym, że Alex pokładał się na jego zadzie. Aktor ze spalonego teatru w tym samym momencie uchylił powiekę, kiedy Nox zerkał nań milcząco.
      — Za chwilę będziesz pierwszym, który spadł z konia w stępie — odparł w końcu. Nie powstrzymał subtelnego uśmiechu. — Gwarantuję, że cały dwór pozna tę historię.
    Niestety przyjaciel nie pozwolił sobie na taką wpadkę i tym samym odebrał Noxowi przysłowiowego haka. To żadna strata, bo książę miał ich na Alexa cały arsenał. Rycerz w przeszłości nie raz ściągał na siebie kłopoty, jednak Nox nigdy się z niego nie śmiał... jakoś przesadnie długo. A poza tym ekscentryczność chłopaka uważał za uroczy atut.
    Pokaz pieśni jak najbardziej mógłby spodobać się Alexowi, jednak książę ze sztuką i bardami miał średnie relacje, jako że jego ojciec uwielbiał ściągać na królewskie uczty wszelkiej maści grajków z całego Lądu. Z czasem trwania hulanki taki jegomość narąbany w trzy dupy nie trafiał już w struny i rzępolił niemożebnie albo, co gorsza, zamęczał księcia nieprawdopodobnymi historyjkami. Och kelnerki, no tak. Alex był wyjątkowo kochliwy i Nox słyszał na ten temat różne historie od służby. Nigdy nie zastanawiał się czemu akurat wszelkie plotki swoje źródło miały u stajennych chłopców, ale być może przypadkiem stawali się naocznymi świadkami różnych scenek rodzajowych. Tymczasem książę starał się walczyć z instynktami. Co nie znaczy, że adoratorki nie ustawiały się w kolejkach do syna samego króla, co to, to nie. Zwyczajnie etykieta nie pozwalała mu na zaliczanie każdej dwórki, ale raz, jedyny raz powinęła mu się noga. O trwającym przynajmniej dwa lata romansie wiedział wyłącznie Alex i póki co księcia nie wydał. Pewnego dnia dwórka musiała opuścić zamek, a słuch po niej zaginął. Chyba nikt nie znał przyczyny.
      — Ktoś z naszych finansuje burdele? — podłapał Nox i zmarszczył brwi. A to niespodzianka. Regulus, widząc z góry takie poczynania swoich poddanych, przewracał się w grobie. — Udam, że nic nie słyszałem, ale niech się z tym nie ujawnia.
    Burdele w Therimie nie były oczywiście prawem zakazane. No ale jak by to wyglądało, gdyby ludzie dowiedzieli się, że na dworze królewskim wspiera się nierząd?!
    Porządnego kuglarskiego występu książę nie widział od dawna i to dlatego, że tacy szarlatani wstępu na dwór królewski nie mieli. Za życia króla Regulusa, oczywiście. Teraz wszystko miało szansę się zmienić.
      — No, nieźle sobie to wszystko zaplanowałeś — podsumował Nox, jednak bez takiego entuzjazmu, którego Alex oczekiwał. Mimo wszystko książę słuchał jego pomysłów z uwagą i nawet, gdzieś w głębi duszy (bardzo głęboko), wizja chwilowego zresetowania umysłu dawała mu poczucie ulgi. Uczucie podobne do tego, które wdychał do płuc razem ze świeżym zapachem lasu. Do Margven oboje znali drogę.
      — Według planu musimy być na miejscu za pół godziny. Zostań w tyle, a płacisz za wszystko sam. — Wraz z końcem zdania dłonie odziane w czarne, skórzane rękawiczki mocniej chwyciły wodze i książę dał zwierzęciu błyskawiczny znak do przejścia w galop. — Uważaj na gałęzie!
    Rumak Noxisa wyrwał do przodu tak gwałtownie, że jego kumpel z boksu obok (dosiadany teraz przez Alexa) parsknął od kurzu i pyłu podniesionego spod kopyt.
    Temptress
    Temptress
    Lost Soul

    Punkty : 197
    Liczba postów : 41

    O dwóch takich, co uciekło z pałacu Empty Re: O dwóch takich, co uciekło z pałacu

    Pisanie by Temptress Sro 07 Paź 2020, 15:12

    Słysząc zaskoczenie w głosie księcia Alex prychnął rozbawiony, spoglądając na niego z lekkim politowaniem. Oczywiście, że następca trony nie wiedział o finansujących burdele w stolicy możnych. Jakżeby inaczej. Skinąwszy głową na znak, że rozumie, Niccolo zanotował w pamięci by w najbliższym czasie wtajemniczyć Noxa w każdą brudną machlojkę o jakiej wiedział. Ostatecznie nigdy nie wiadomo, kiedy w najbliższej przyszłości nowo zyskane spojrzenie księcia na szlachtę bawiącą się w pałacu okaże się przydatne. Do tej pory nie wiadomo było przecież, kto stoi za śmiercią króla i co za tym idzie, w czyim interesie jest ukrócenie książęcego żywota.
    Uśmiech rudzielca poszerzył się nieco na dźwięk opuszczającej usta ciemnowłosego pochwały. Może nie było to nic wielce znaczącego, ani nawet szczególnie adekwatnego biorąc pod uwagę prawdziwe zamiary Alexa, jednak niezależnie od tego drobne słowa uznania nieznacznie upewniły chłopaka w obranych przez niego działaniach.
    — Sknera!! — Udało mu się krzyknąć, nim przyjaciel nie zniknął w pyle wzbitego kopytami jego wierzchowca kurzu. Nie myśląc wiele Niccolo popędził swojego konia, unosząc się w siodle i już po chwili gonił za Noxisem, uśmiechając się szeroko. Nie pamiętał już nawet kiedy ostatnio zdarzyło mu się tak pędzić, a co więcej, kiedy ostatnio zdarzyło mu się ścigać z Noxem i to o coś konkretnie! Cała ta afera, o ile pominąć grożące im niebezpieczeństwo i idące z nią konsekwencjie mogła poniekąd okazać się całkiem przyjemną przygodą. Pokrzepiony tą myślą rudzielec pozwolił, by na krótką chwilę opuściły go towarzyszące mu od wczoraj troski i skupił się na walce o pierwsze miejsce w wyścigu, doskonale wiedząc, ze jego szanse są marne, o ile “są” w ogóle. Obaj byli oczywiście świetnymi jeźdźcami, jednak w bezpośrednim porównaniu książę przebijał Niccolo o głowę wobec czego ten musiał się nie lada wysilić by jakoś dotrzymać przyjacielowi kroku.
    Droga do Margven upłynęła więc szybko i przyjemnie, z nutką mile buzującej w żyłach adrenaliny i delikatnej satysfakcji. Do zajazdu, w którym miał odbyć się koncert panowie dotarli niemal równocześnie, jednak zgodnie z przewidywaniami Alexa Nox zdobył pierwsze miejsce wygrywając ich mały zakład.
    — Oszustwo! Skandal! — Wyrzucił z siebie zdyszany Niccolo, ani myśląc, by potulnie przyznać się do porażki. — Wystartowałeś pierwszy! I DWUKROTNIE zajechałeś mi drogę! — Oburzał się, jednocześnie tocząc nierówną walkę o własny oddech. — Domagam się powtórzenia wyścigu w drodze powrotnej! — Oznajmił zaraz, gładząc rozgrzanego konia i licząc na to, że książę wprawiony w dobry nastrój zarówno jazdą jak i wygraną przystanie na jego żądania i tym samym nieświadomie oddali sprawę na czas bliżej nieokreślony. Chwyciwszy wreszcie oddech Niccolo wyprostował się i poprowadził konia do stajni, wręczając lejce opartemu o jej próg mężczyźnie razem z odpowiednim (jego zdaniem) wynagrodzeniem.

    Chwilę później Niccolo stał już dumnie przed drzwiami budynku, wyprostowany, z przygładzonym ubraniem i nieco ogarniętymi włosami, z błyskiem w oku i zawadiackim uśmiechem na młodej twarzy. Sprawdziwszy wszystkie kieszenie i upewniwszy się, że wszystko jest tak jak powinno chłopak zerknął przez ramię na swojego towarzysza posyłając mu wesołe spojrzenie.
    — Gotowy? — Zapytał i nie czekając na odpowiedź nacisnął mosiężną klamkę, otwierając drzwi na oścież i dziarsko postępując do przodu.
    Pierwszą rzeczą, jaka niemal dosłownie uderzyła Niccolo w twarz była temperatura pomieszczenia. Ciepło buchnęło na niego wraz z chwilą przestąpienia progu tworząc nieco przytłaczający i duszny kontrast z panującym na zewnątrz rześkim, wieczornym chłodem. Płonące w zajeździe palenisko, a także rozpalone na ogromnym żyrandolu świece do społu z wiszącymi na ścianach świetlikami skutecznie ogrzewały całe pomieszczenie tworząc w nim niemal tropikalny klimat.
    Drugą niemal równie niespodziewaną rzeczą okazała się liczba przybyłych na koncert ludzi. Alex miał przez chwilę nieodparte wrażenie, że całe miasto zjechało się na przedstawienie pomimo, że cena za występ (nawet jeśli że bardzo rozsądna) wcale nie należała do najniższych. Wszystkie stoły, ławy, parapety, a także miejsca stojące na schodach i przy balustradzie prowadzącej do pokoi na górze antresoli były kompletnie przykryte tłoczącymi się na nich przyjezdnymi. Jedyną wolną przestrzeń w ogromnej, wykonanej z drewna izbie zdawała się zajmować sama scena umiejscowiona w centrum pomieszczenia.
    Trzecią wreszcie, bodaj najistotniejszą kwestią zwracającą uwagę dopiero co przybyłego chłopaka okazał się strój otaczających go zewsząd ludzi. A mówiąc konkretniej, jego ewidentne braki. Koncert musiał zacząć się już jakiś czas temu, toteż podchmieleni, rozgrzani ogniem i słowami piosenek goście wyraźnie postanowili nieco się rozluźnić i zawrzeć nowe, niezobowiązujące przyjaźnie. Nie była to może orgia z prawdziwego zdarzenie, z dominującą nagością, rozrzuconymi na stołach i podłodze ciałami, krzykami ekstazy i przejmującymi jękami, jednak czułe ucho rudzielca uchwyciło znaczące westchnienia tu czy tam, a jego wprawne oko bez problemu odróżniło siedzących sobie na kolanach towarzyszy od tych członków imprezy, którzy dyskretnie, choć nie niezauważalnie ujeżdżali (i ujeżdżały, ostatecznie wstęp miał każdy i każda byleby z odpowiednio ciężkim mieszkiem) swoich partnerów. NIe trudno było też dostrzec może rozechłstanych koszul i podwiniętych znacząco spódnic.
    Widząc to wszystko uśmiech Alexa poszerzył się w wyraźnym zaskoczeniu i rozbawieniu, jasno dając do zrozumienia, że chłopak ani trochę nie spodziewał się takiego obrotu spraw ale też absolutnie nie ma nic przeciwko niemu.
    — Popatrz Noxis, chyba zaczęli bez nas. —Wydusił z siebie w końcu, odwracając się w stronę przyjaciela z figlarnym uśmieszkiem, bardzo ciekaw, jaką minę na twarzy przyszłego księcia przyjdzie mu zaraz zobaczyć.
    Me t h
    Me t h
    Tempter

    Punkty : 965
    Liczba postów : 205
    Wiek : 26

    O dwóch takich, co uciekło z pałacu Empty Re: O dwóch takich, co uciekło z pałacu

    Pisanie by Me t h Czw 08 Paź 2020, 01:51

    Kary koń pędził ile sił w nogach, cwałując pomiędzy wystającymi konarami i gałęziami, jakby od wieków nikt nie pozwolił mu rozprostować kości. To poniekąd była prawda, bo wierzchowiec najlepiej prezentował się na królewskich paradach. Zarówno on, jak i Noxis nie pamiętał, kiedy ostatni raz gnał przed siebie bez zastanowienia — wyłącznie dla czystej przyjemności. Mknęli więc w zabójczym tempie, a książę pochylony ku zwierzęciu zlewał się z nim w jeden kształt, przypominając przecinającą ciemny las błyskawicę. Ani myślał zwolnić, bo wtedy pozwoliłby Alexowi wygrać, a miał świadomość, że chłopak depcze mu po piętach. Gdzieś w połowie drogi długie włosy księcia poluzowały się z estetycznego upięcia i teraz chaotycznie rozwiane imitowały przedłużenie końskiej grzywy.
    Noxis wyprzedził przyjaciela dosłownie o metr.
      — Wstydź się Alex za takie oszczerstwa — ironizował ze szczerym, cichym śmiechem, który przy każdym oddechu sprawiał ból jego zmęczonym płucom. Zdyszany wcale nie mniej niż rudzielec zeskoczył z konia i oparł się o najbliższy kawałek zbutwiałego płotu. Minęła chwila, zanim się uspokoił i odgarnął z twarzy zmierzwione wiatrem włosy. W pierwszej chwili nie pomyślał, że wypadałoby ponownie je związać, aby nie wywoływać zbędnego zamieszania niecodziennym wyglądem. (Chociaż stajenny i tak zmierzył ich krzywym wzrokiem). W tej części kraju żaden mężczyzna nie pomyślałby o zapuszczaniu włosów do takiej długości. Byłoby to śmieszne i niepraktyczne. Długie kłaki plątałyby się przy ciężkiej robocie, magazynując dodatkowy kurz i wcale nie wyglądając tak estetycznie, jak w książęcym wydaniu. Naturalnie Nox nie miał takich przyziemnych problemów. Nawet by na to nie wpadł, że długie włosy mogą w czymkolwiek człowiekowi przeszkadzać. Krótki wyścig zmęczył ich obu, ale na chwilę, na ułamek sekundy książę zapomniał, że został sam z wielkim zimnym pałacem i milionem poddanych, którzy pokładali w nim nadzieje na lepsze jutro. Jego wzrok opuścił zaróżowione od wysiłku poliki przyjaciela, na rzecz wykrzywionej twarzy stajennego. Intensywna wymiana spojrzeń z przyszłym władcą zakończyła się przyjęciem zapłaty razem z drugim koniem.
    Po wcześniejszym uśmiechu na twarzy Noxisa dawno nie było śladu. Pałacowa maska przylgnęła do niego tak silnie, że w tej buchającej ciepłem i wonią alkoholu karczmie czuł się jak na innej planecie.
    A tego, co ujrzał, w ogóle się nie spodziewał.
    Nox w życiu by nie pomyślał, że w pierwszej lepszej przydrożnej knajpie będzie tak ciepło, dlatego przygotował się na mroźny wieczór. Przecież mieszkańcy kraju zawsze tylko narzekali i narzekali! Na mroźne zimy, na zakaz wyrębu lasu, na ceny skórzanej odzieży... a tu proszę — ubrany w płaszcz ponownie wyróżniał się na tle pijanej gawiedzi, która urzędowała przy stołach w rozchełstanych koszulach. Ktoś niefortunnie wpadł na księcia, odbijając się od niego ramieniem i rozlał trochę piwa na podłogę. Odszedł kompletnie nieprzejęty, nie siląc się nawet na przeprosiny. Noxis, widząc to wszystko, totalnie skołowany zmarszczył brwi i zerknął na uradowanego przyjaciela. Cholera, w co on się właśnie wpakował?
      — I z czego ty się cieszysz? To jest... — syknął półgłosem, kiedy pokonał pierwszy ciężki szok. Jakaś dziewczyna zachichotała, przechodząc obok nich, a jej koszula trzymała się ostatnim guzikiem na słowo honoru. Oboje zatrzymali na niej wzrok dłużej, niż wypadało.
      — Wysoce niestosowne — dokończył książę.
    Przyjaciel zaśmiał się, a Nox pokręcił głową zniesmaczony widokiem.
      — Po koncercie od razu zmieniamy lokal — zapowiedział, nie dając Alexowi możliwości do negocjacji. Jakieś głośniejsze szepty nie umknęły jego uwadze, ale zanim powiedział przyjacielowi, co o tym wszystkim myśli, artysta wrócił na scenę. A raczej artystka. Piękna dziewczyna o promiennym uśmiechu i jasnych włosach. Dźwiękiem instrumentu i łagodnym głosem uspokoiła gwar. Uciszyła nawet kręcącego nosem księcia.
    Noxis złapał Alexa za nadgarstek, praktycznie za dłoń i pociągnął gdzieś w bok. Nie mógł dłużej ryzykować stania w przejściu, bo ktoś następnym razem wyleje piwo na nich, a nie na podłogę. Udało mu się wypatrzeć kawałek wolnej podłogi w rogu sali, niedaleko sceny. Westchnął, ściągając z siebie płaszcz, który rzucił gdzieś na najbliższe oparcie drewnianej ławy. Dziewczyna śpiewała naprawdę ładnie. A ponadto szybko wypatrzyła ich w tłumie. Dwóch eleganckich mężczyzn naprawdę wyróżniało się na tle hołoty... być może gdzieś tam w tłumie bawili jeszcze inni szlachcice, ale z pewnością nie dworzanie! Kiedy młoda kobietka ich dostrzegła, praktycznie nie odrywała wzroku od tej części sali. Posyłała im uśmiechy pomiędzy piosenkami, a po skończonym koncercie zeszła ze sceny, ciepło żegnając się z publicznością.
      — Nie była taka zła — odparł Nox zza pleców Alexa. Wciąż opierał się ramieniem o ścianę, z rękami skrzyżowanymi na piersi, bo w takiej pozycji wysłuchał całego koncertu. Bynajmniej nie podrygiwał jak głupi na wzór pijanych chłopów. — Nie wiem jak ty, ale ja napiłbym się czegoś. Ten tłum działa mi na nerwy. Idziemy?
    Ledwo skończył zdanie, kiedy jak spod ziemi wyrosła przed nimi wesoła blondyneczka. Tym razem nie ze skrzypcami, a z drewnianym kuflem w ręku. I na szczęście w pełni ubrana.
      — Nie mogę uwierzyć, że dostojnicy z odległych krain przyjechali na mój występ! — zawołała i zachichotała. — Bo przyjechaliście z odległych krain, prawda? Och, nawet jeśli nie, to i tak miło was poznać. — Wystawiła przed siebie dłoń. — Jestem Julietta.
      — Noxis — odparł machinalnie i aż na chwilę przestał oddychać.
    To imię mogło kojarzyć się wyłącznie z jednym.
      — Takie rzadkie imię! Po samym księciu! — zachwyciła się.
      — Tak, dokładnie — przytaknął z braku innej możliwości. — Moja matka, kiedy dowiedziała się, że królowa wybrała je dla swojego przyszłego syna, uznała, że nazwie mnie tak samo.
    Pogratulował sobie w myślach tej historii.
      — A resztę mojego rodzeństwa obsadziła trolami z legend północy. Panienka wybaczy, jednak goni nas czas — Skłonił się nieznacznie. — Alexander, zapraszam do wyjścia.
      — Spokojnie, wasza wysokość — zaśmiała się Julietta. — Wstałeś dzisiaj lewą nogą? Tutaj niedaleko jest fajna karczma i mają naprawdę dobre piwo. Mogę was zaprowadzić.
    Temptress
    Temptress
    Lost Soul

    Punkty : 197
    Liczba postów : 41

    O dwóch takich, co uciekło z pałacu Empty Re: O dwóch takich, co uciekło z pałacu

    Pisanie by Temptress Pią 09 Paź 2020, 00:06

    — I z czego ty się cieszysz? To jest...
    —  Fantastyczne?  —  Podsunął usłużnie Nicco widząc wyraźnie, jak przyjaciel szuka odpowiedniego słowa. Zaraz też przewrócił na niego złotymi oczami prychając pod nosem, gdy Książę zdecydował się w końcu na znacznie mniej przychylny epitet.
    — Och dajże spokój…!  — Zaczął wesoło  w proteście na kategoryczne oświadczenie ciemnowłosego, jednak urwał, gdy ten chwycił go za rękę i pociągnął w przeciwległy kąt sali. Bogowie, gdyby myśli rudzielca jakimś cudem wydostały się w tamtym momencie na światło dzienne ludzie zamarliby strwożeni ilością odgrywających się w nich kosmatych scenariuszy. Na szczęście na scenie pojawiła się główna atrakcja w postaci pięknej, wyjątkowo utalentowanej kobiety, która skutecznie zepchnęła myśli Niccolo z mogących (oczywiście tylko hipotetycznie) zajść w kącie bezeceństw na te, które już ponoć zaszły, przydarzając się bezimiennym bohaterom jej ballad. I cóż to były za bezeceństwa w istocie! Niccolo dawno nie miał okazji słuchać, a co dopiero wyobrażać sobie rzeczy, o których ta anielska istota śpiewała z tak bezpretensjonalną łatwością i pasją. Jej melodyjny, delikatny głos malował przed zebranymi sceny pełne wijących się wspólnie ciał, głośnych westchnień i niesamowitej rozkoszy, rozległe, poetyckie metafory skutecznie i ze smakiem określały kto, kogo gdzie kiedy i jak pieścił, a roznoszące się w akompaniamencie dźwięki skrzypiec dodawały wszystkiemu niesamowitego uroku i wysublimowanej pikanterii. Alex słuchał tego niby zahipnotyzowany, a przesuwając od czasu do czasu wzrokiem po zebranych upewniał się, że barwne obrazy i piękne słowa działały podobnie nie tylko na niego, ale i na resztę zebranych w karczmie, wyraźnie zajętych sobą lub kimś obok ludzi. Jedynie Noxis na pierwszy rzut oka (bo na więcej Niccolo zwyczajnie sobie nie pozwolił, nie chcąc niepotrzebnie kusić losu) wydawał sie prawie kompletnie nieczuły, co fakt faktem nie powinno go wcale dziwić biorąc pod uwagę jego legendarną już niemal niechęć do wszelkiej maści grajków i wędrownych pieśniarzy, jednak zdecydownie nie dodawało księciu uroku osobistego czy panującej w karczmie swoiście “przyjacielskiej” postawy. Gdyby nie jego późniejsze plany Niccolo żałowałby niemal, że nie przyszedł z kimś innym, by móc w swobodnie i do woli wykorzystać przychylny charakter zajazdu i trwającą w nim właśnie zabawę.
    W końcu jednak przedstawienie dobiegło końca, a głos następcy tronu przebił się przez oklaski, jakimi rudzielec sowicie obdarował śpiewaczkę sprawiając, że chłopak odwrócił się przez ramię, spoglądając na przyjaciela z niedowierzaniem.
    —  Nie taka zła?  — Powtórzył za nim z oburzeniem zaraz krzyżując ręce na piersi i obrzucając niewzruszoną sylwetkę Księcia sceptycznym spojrzeniem. — Ty, mój drogi przyjacielu jesteś zwyczajnie kompletnie pozbawiony wrażliwości na sztukę!   — Oświadczył zupełnie jakby wykrył u przyjaciela coś pomiędzy skrajnie wstydliwą i skrajnie morderczą wenerą. I miał zamiar dodać znacznie więcej, zaczynając chociażby od tego, że “nie taka zła” śpiewaczka w życiu nie zapoczątkowała by tak subtelnej i gustownej orgii w zwykłym zajeździe, jednak Nox zmienił temat wyraźnie szykując się do wyjścia. Nim Niccolo zdążył więc dodać cokolwiek, ba! nim ksiażę zdążył postąpić chociażby o krok tuż obok nich pojawiła się sama zainteresowana wyraźnie zadowolona z siebie i gotowa zawierać nowe, korzystne znajomości.
    —  Z najodleglejszych.  — Odparł usłyżnie Alex, a widząc wyciągniętą dłoń natychmiast skłonił się szarmancko by ją ucałować, uśmiechając się przy tym czarująco. Sekundę później tylko siłą własnej woli rudy opanował się by nie drgnąć zdradziecko na  dźwięk wypowiedzianego przez towarzysza imienia. W tamtej chwili Niccolo zużył niemal całe pokłady własnej samokontroli by nie wyprostować się, nie odwrócić się w stronę przyjaciela i otwarcie nie popatrzyć na niego jak na skończonego debila.  Na całe szczęście dziewczyna nie wydawała się skrajnie podejrzliwa, a Nox szybko i dość zręcznie wytłumaczył ten NIEBYWAŁY KURWA PRZYPADEK jakim było to jego piękne, SKRAJNIE RZADKIE imię. Zaraz też książę zarządził taktyczny odwrót, który fakt faktem byłby Niccolo bardzo na rękę jednak jednocześnie kompletnie nie pokrywał się z kanonem jego zachowań. Dlatego też chcąc-nie chcąc rudy postanowił przynajmniej pozornie stawiać chwilowy opór, wtórując śmiechem Julettcie i chwytając Noxisa za ramię, prawie że za kark, by tym jednym stalowym gestem usadzić go w miejscu i dać jakoś sygnał, by nieco ściągnął wodze. .
    —  Musisz mu wybaczyć, pani   — Oznajmił śmiejąc się wciąż. —  Mój towarzysz jest jedynie nieco spięty. Twoje pieśni bardzo przypadły mu do gustu, jednak przybyliśmy na koncert spóźnieni i niestety nie trafił nam się nikt, z kim moglibyśmy nacieszyć się twoją sztuką. — Wytłumaczył tonem znawcy i uśmiechnąwszy się do przyjaciela paskudnie, posłał dziewczynie sugestywne spojrzenie w stronę książęcego krocza. — Noxisowi śpieszy się więc, by jak najszybciej znaleźć kogoś, z kim mógłby wymienić się przemyśleniami na temat twoich cudownych pieśni.. —  Powiedział puszczając jej oczko i zaśmiał się wesoło ciekaw, czy dziewczyna puści ich po tym wolno, czy też sama zgłosi się na ochotnika.
    Me t h
    Me t h
    Tempter

    Punkty : 965
    Liczba postów : 205
    Wiek : 26

    O dwóch takich, co uciekło z pałacu Empty Re: O dwóch takich, co uciekło z pałacu

    Pisanie by Me t h Pią 09 Paź 2020, 12:20

    Wcale nie ubolewał nad tym, że żadna dziewczyna nie naprzykrzała im się przez cały występ. I nie chodziło tutaj o niechęć księcia do płci pięknej, bo naturalnie lubił kobiece towarzystwo. Dopóki były to istoty inteligentne, najczęściej szlachcianki, które poza pokazaniem kawałka ciała mogły pokazać mu też część ciekawej osobowości. Po wszystkich lekcjach etykiety, które wbijano mu do głowy od małego, książę zdążył wyrobić sobie naprawde wysokie standardy. Pierwsze spotkanie z kulturą typowo wiejską było dla niego lekkim zaskoczeniem. Z kolei Alexander jak zwykle był bardzo pocieszny.
      — Nicco, proszę, nie projektuj na mnie swoich frustracji seksualnych — odparł, powstrzymując cichy śmiech, ale odwzajemnił przyjacielowi charakterystyczny uśmiech.
    Tak czy inaczej dziewczyna nie miała mu za złe trochę zamkniętej na świat postawy. Jako artystka poznawała tysiące ludzi i każdy nowy znajomy był na swój sposób specyficzny. Na początku pomyślała, że Noxis po prostu nie lubił tego typu zabaw, ale słowa Alexandra przeczyły jej wcześniejszej teorii. Trochę się pogubiła.
      — Ach, rozumiem wasze problemy — zaśmiała się dźwięcznie. — Ale kto inny mógłby lepiej opowiedzieć wam więcej na temat moich pieśni niż ja sama?
    Jej zdanie zabrzmiało prawie jak obietnica.
    Posłała im pełen niedopowiedzeń uśmiech i zastukała w drewnianą ladę, przy której na jedno skinienie pojawił się bezzębny gospodarz. Swoją drogą "urok" mężczyzny psuł nieco klimat, który Julietta zaprowadziła na sali. Tak twierdził Noxis. Po skończonym koncercie tłum przerzedził się na tyle, że pozbawił księcia ostatnich argumentów. Nie było najmniejszego powodu, aby w trybie natychmiastowym musieli opuścić grzeszny lokal. Przecież kilka niewinnie romansujących par w rogach karczmy nijak nie przeszkadzało im w nawiązywaniu nowych przyjaźni przy kuflu piwa. Jednym lub dwóch. Właściwie z każdym kolejnym trunkiem uderzającym o drewniany blat Noxis przestawał przejmować się błahostkami. Nie od dziś wiadomo, że w ostateczności alkohol działał jak najlepsza terapia. Szczególnie wtedy, gdy problemów nie dało się rozwiązać w inny sposób. Na rubaszne śmiechy i pijackie śpiewy przy stołach reagował swobodnym uśmiechem, który dla Julietty był niczym zielone światło.
      — Zatrzymałam się tutaj na trzy dni — opowiadała dziewczyna, wdzięcząc się głównie do Noxisa który, mimo że wciąż zachowywał uprzejmy, prawie królewski ton, to nie okazywał dziewczynie takiego zainteresowania, jakiego panienka naprawdę pragnęła. A to doprowadzało ją do frustracji i tylko zachęcało do wzmagania starań. Szczególnie dlatego, że nie minęło wiele czasu, a do ich stołu przysiadły się kolejne dwie urocze panny. (Prawdopodobnie kelnerki skuszone ilością kasy, którą Nox bez mrugnięcia okiem wyłożył na ladę). Wtedy zabawa rozkręciła się na dobre. Może to zew rywalizacji wzbudzał w niej takie skrajne emocje. Z dalekich czy też z bliskich krain — obaj panowie mieli pieniądze, szlachecki wygląd i dystynkcję. Och jakiego innego kawalera mogłaby potrzebować dziewczyna?! A poza tym artystka była zdania, że to nie możliwe, aby jakikolwiek mężczyzna opierał się jej w nieskończoność. Znała swoje atuty.
    Podchmielony książę wciąż był dla niej wyzwaniem.
      — Pochodzę ze wsi obok i szczerze wam powiem, że to był mój pierwszy występ przed tak dużą publicznością — mówiła wesoło. Siedziała przy ladzie, machając co jakiś czas zgrabną nogą, która wyłaniała się spod zwiewnej sukni. — Ale chyba nie poszło mi źle?
      — Absolutnie — stwierdził Nox, uśmiechając się kątem ust. Opadł plecami na oparcie drewnianej ławy. — Jeszcze nie natknęliśmy się na równie utalentowaną panienkę. Nicco, jako koneser sztuki, nie mógł wyjść z podziwu.
    Książę zerknął na przyjaciela, przy którym koczowały dwie kelnerki i pociągnął kolejny łyk piwa. Dziewczyny były nieco śmielsze w swoich gestach od Julietty, bo też Alex był bardziej chętnym celem. Z jakiegoś powodu ciężko było oderwać wzrok od tej sceny. Pałacowe troski odeszły w niepamięć wraz z alkoholem. Brunet zaczynał nawet wtapiać się w tłum, z którego wyróżniał go jedynie kolor koszuli. Jej guziki od szyi do połowy torsu już dawno zostały rozpięte, bo panująca wewnątrz temperatura dawała się we znaki. Kilka niesfornych kosmyków plątało się przy młodej twarzy, a wiejskim dziewczętom plątały się nogi, kiedy przechodziły obok ich stołu. Aż dziwne, że żaden mężczyzna w tej karczmie nie próbował jeszcze pogonić dwójki nieznajomych w las. A nawet proponowali im grę w karty! Zapewne dlatego, że mieli pieniądze i wbrew temu, co Alex zakrzyknął przed wyścigiem, książę wcale ich nie żałował. Po co miałby, skoro nie cierpiał na ich brak? Skoro to ostatnia przygoda w jego życiu... Alkohol pomagał mu uwierzyć w zasadność tej wyprawy.
      — Naprawdę? — Uśmiechnęła się miło połechtana komplementem. — Czyli takie podróże za sztuką są u was częste? Jeżeli jeździcie po okolicach, wyłapując młode talenty, oto jestem!
    Uniosła dłonie lekko ponad głowę, prezentując swoją osobę jak na sklepowej wystawie. A później niby przypadkiem zahaczyła o ramię księcia. Chyba przysunęła się bliżej.?
      — Gdzie jeszcze byliście? — dopytywała dalej.
      — Wszędzie — zaśmiał się, rozbawiony ekscytacją dziewczyny. Ludzie spoza dworu zaskakiwali go przy głębszym kontakcie. Nie kłamał w każdym razie, bo królewskie delegacje odwiedzały wszystkie większe miasta, o księstwach nie wspominając... Chociaż naturalnie urzędował tylko na szlacheckich włościach. Dziewczynie świeciły się oczy, kiedy Noxis rzeczowo (jak na swój wstawiony stan) opowiadał o innych kulturach.
    Nicco mógł nawet nie spostrzec, kiedy ich krótka relacja nabrała takiego rozpędu, że blondynka w pewnym momencie wstała od stołu, aż zwróciła uwagę całego towarzystwa przy stole.
      — Omyłkowo zostawiłam na górze notes z tekstami pieśni — oznajmiła. Noxis wstał zaraz za nią, gdy położyła mu dłoń na ramieniu. — Miłej zabawy, moi mili.
    Rozchichotana zniknęła za drugim zakrętem drewnianych schodów razem z księciem u boku.
    Temptress
    Temptress
    Lost Soul

    Punkty : 197
    Liczba postów : 41

    O dwóch takich, co uciekło z pałacu Empty Re: O dwóch takich, co uciekło z pałacu

    Pisanie by Temptress Czw 15 Paź 2020, 20:05

    Słysząc słowa księcia Alex prychnął jedynie pod nosem, wyraźnie rozbawiony, jednocześnie ukrywając głęboko w sobie, jak ironiczne wydały mu się te słowa. “Nie projektuj na mnie swoich frustracji” - Łatwiej powiedzieć niż zrobić. Szkoda, że Noxis nie poprosił go o to lata temu, kiedy jeszcze podobna fraza miała szansę zapobiec dziejącej się w Niccolo katastrofie. Na ten moment nic nie dało się już zrobić. Rudzielec mógł jedynie ze swojego miejsca cieszyć się towarzystwem przyjaciela, jednocześnie obserwując jak ten pada ofiarą zalotów Julietty.
    No więc śpiewaczka faktycznie zgłosiła się na ochotnika, chcąc jakoś roztopić zlodowaciałą postawę księcia swoim młodzieńczym urokiem. I to z zapałem godnym szlachcianki drugiej klasy planującej usidlić następcę tronu we własnych szponach i zagwarantować rodzinie odpowiednie wpływy na dworze. Alex nie mógł wyjść z podziwu nad brakiem kunsztu w uwodzeniu, jakim świeciła dziewczyna pomimo, że przecież jeszcze chwilę temu za jej sprawą w karczmie brakowało miejsc, gdyż każde jedno zajmowali pochłonięci jej “miłosnymi” balladami ludzie. Ci sami ludzie, którzy teraz znikali w pokojach na górze lub w progu zajazdu, by poszukać sobie ustronnego miejsca w innych karczmach.
    Nim jednak dziewczyna zaczęła poważnie działać Niccolo na nerwy do ich stołu dosiadły się dwie wyjątkowo piękne kelnerki, siadając po obu bokach rudzielca i skutecznie odwracając jego uwagę.   Już wkrótce kufle stuknęły o blat stołu i cała wesoła gromadka oddała się rozmowie, przerzucając się błahostkami, grzecznościami i podchmielonym entuzjazmem. Niccolo dbał o to, by towarzyszące mu panie czuły się odpowiednio docenione i bez problemu zabawiał je opowieściami o swoim zmyślonym, frywolnym życiu. Jednocześnie, chłopak pozwalał, by dziewczyny mierzwiły mu włos czy gładziły go po ramionach i materiale okrywających jego pierś ubrań, samemu obejmując je w pasie i uśmiechając się pięknie z zadowoleniem, co jakiś czas szepcząc im do uszu słowa pełne urokliwych bezeceństw. Z boku Alex wyglądał  na zupełnie pochłoniętego okazywaną mu uwagą, wesołego i beztroskiego ilością alkoholu, która wypił. W rzeczywistości natomiast  rudzielec co bądź zerkał w stronę księcia i flirtującej z nim artystki, by w razie czego nie przegapić chwili, w której obydwoje znikną mu z oczu narażając całe jego przedsięwzięcie na spektakularne fiasko. Raz na jakiś czas chłopak wcinał się też do ich rozmowy, by dawać pozory, że pomimo trudnego do przeoczenia zajęcia, wciąż jest w razie czego do dyspozycji swojego władcy. Nawet, jeśli brzmiało to dużo lepiej od tego, co tak naprawde oznaczało.
    — Pierwszy występ ? Niemożliwe! — Nicco żachnął się grzecznie, notując w zamglonej świadomości, by jeśli kiedykolwiek jeszcze spotkają tę dziewczynę, koniecznie zaprosić ją na występ do pałacu. Słysząc swoje imię ponownie oderwał wzrok od hipnotyzującego dekoltu jednej z zabawiających go dziewczyn i utkwił go w zajętej księciem blondynce.
    — Prawda, prawda, ledwie mi się to udało.  — Uśmiechnął się zaczepnie i posławszy Noxowi wesoły uśmiech wrócił do rozmowy z zajętą nim ciemnowłosą, bladą dziewczyną. Chwilę później rudzielec wstał ze swojego miejsca, zarzekając się na wszelkie świętości, że szczytem jego życiowych pragnień jest wyręczenie pięknych kobiet w ich ciężkiej pracy i odbycie przynajmniej jednego kursu między stojącym przy barze właścicielem, a zajmowanym przez nich stołem. Zebrawszy kufle Alex ruszył niespiesznie w stronę kontuaru, po drodze robiąc niewielki przystanek za jednym z podtrzymujących antresole filarów, gdzie w prywatności własnej osoby wyciągnął z wewnętrznej kieszeni płaszcza niewielką fiolkę ze środkiem usypiającym mogącym bez problemu powalić konia, o niczego nie spodziewającym się księciu nie wspominając i dolawszy jej zawartości do odpowiedniego kufla, wyżłobił w jego drewnie niewielką rysę, aby czasem niczego niefortunnie nie popierdolić.  Następnie, kontynuując swój niespieszny spacer, chłopak podszedł do lady i poprosił właściciela o kolejną kolejkę, którą następnie wręczył zebranym pilnując, by Nox dostał dokładnie ten kufel, który powinien. Wiedząc, że nie pozostało mu nic więcej poza czekaniem, Nicco odprężył się nieco, oddając się na powrót w objęcia zachwyconych jego manierami kobiet i towarzystwu wyraźnie rozluźnionego przyjaciela. Na bogów, pomijając kontekst sytuacyjny, panowie stanowczo powinni udawać się częściej na wypady tego typu. Widok podchmielonego, zrelaksowanego Noxa, z jego rozpiętą koszulą i wyłaniającymi się spod niej mięśniami, z czarnymi, jedwabnymi włosami w nieładzie i plątającym się po wąskich ustach obiecującym niemal uśmieszkiem był czymś, za co Niccolo bez problemu sprzedałby duszę.( To jest zakładając, że jakąkolwiek by dysponował.) Może pomijając widok wiszącej mu na ramieniu artystki. Choć nawet to dało się jakoś przełknąć. Ostatecznie, Niccolo nigdy nie był zaborczym typem.
    W chwili, w której Julietta wstała z miejsca, bezpardonowo i wyjątkowo niezgrabnie dając wszystkim do zrozumienia, że ona i Nox idą zająć się sobą Alex przerwał pocałunek, którym raczyła go jedna z kelnerek i zerknął w stronę księcia próbując ukryć odbijające się w nim uczucie paniki. To było całkowicie  i kompletnie niezgodne z powziętym przez niego planem! Przecież środek nasenny mógł uderzyć w chwili,  w której książę byłby jeszcze w objęciach dziewczyny! A co najgorsze, Niccolo nie mógł w tamtej chwili wpaść na nic, absolutnie na nic co byłoby w stanie zatrzymać przyjaciela przed chwilą zatracenia się w urokach śpiewaczki i jednocześnie nie brzmiałoby kompletnie podejrzanie i w zgrzycie z usposobieniem rudzielca. Dlatego też Alex patrzył bezradnie jak przyjaciel znika na górze razem ze swoją wybranką, umierając w duchu z przerażenia i jednocześnie próbując ułożyć w głowie plan wyciągnięcia nieprzytomnego następcy tronu z łóżka blondynki bez budzenia podejrzeń.O dowiezieniu go do czekającego na nich wozu już nawet nie wspominając. Jednocześnie rudzielec uspokajał się w myślach, że środek nasenny, jakkolwiek mocny, potrzebował czasu, by odpowiednio się wchłonąć i co za tym idzie, jeśli bogowie się nad nim zlitują, istnieje szansa, że Noxis zdążyłby wrócić, nim mieszanka zacznie faktycznie działać. Nie mając specjalnie innego wyboru Niccolo postanowił odczekać swoje i w razie konieczności ruszyć na górę w poszukiwaniu nieprzytomnego przyjaciela, na ten moment oddając się z powrotem we władanie kompletnie obojętnych na resztę znajdujących się w zajeździe ludzi dziewczyn.

    Jakiś czas później, kiedy Noxisowi udało się wreszcie wyplątać z objęć blondwłosej śpiewaczki i przejść na znajdujący się na antresoli korytarz,książę mógł zobaczyć z góry jak Alex wciąż siedzi nonszalancko przy stole, całując się z przytuloną do jego boku, objętą jego ramieniem brunetką. Cała jego postawa zdradzała, że chłopak ewidentnie cieszy się życiem i wyjątkowo podoba mu się obecna sytuacja nawet, jeśli na ten moment absolutnie nie ma zamiaru jakkolwiek jej rozwijać. Zwłaszcza, że siedząca u jego drugiego boku  jasnowłosa kelnerka, wyraźnie zazdrosna o atencję okazywaną swojej koleżance wstała ze swojego miejsca i okrążywszy ławę zanurkowała pod stół, by już sekundę później zacząć dobierać się do Niccolasowych spodni. Chłopak zamruczał z zadowoleniem, odrywając na chwile usta od siedzącej przy nim dziewczyny, która natychmiast przeniosła swoje wargi na płatek jego ucha i przesunął zamglonym z przyjemności spojrzeniem po pomieszczeniu, zaraz wyłapując zmierzającego w swoją stronę przyjaciela. Widząc go Alex wyprostował się w jednej chwili, chwytając ręce zajętej jego paskiem dziewczyny i pilnując, by jej nie przypadkiem nie kopnąć wstał z miejsca, uśmiechając się szeroko.
    — Jesteś wreszcie!  — Ucieszył się wyraźnie, rozkładając szeroko ręce. — Już się bałem, że resztę nocy spędzimy osobno! — Dodał wyjątkowo szczerze jak na siebie i poprawiwszy ubranie, położył dłoń na plecach księcia, prowadząc go w stronę wyjścia.
    — Chodź, przed nami jeszcze całe morze zabawy, musimy koniecznie ruszać dalej! — Ponaglał go, kompletnie nieczuły na pozostawione przy stole, zdezorientowane kobiety, przestępując przez próg zajazdu i ruszając w stronę kolejnej karczmy. Panujące na zewnątrz chłód i ciemność skutecznie otrzeźwiły jego zamglony umysł sprawiając, że Alex zmienił nieco trasę ich podróży, czekając, aż napój zacznie wreszcie działać. Przez cały ten ich nietypowy spacer Alex ani na moment nie przestawał gadać, mówiąc o wszystkim i o niczym byleby tylko nie dopuścić przyjaciela do głosu. Panowie okrążyli parokrotnie zajazd, podczas gdy Nicco zachwycał się nocnym niebem,gwiazdami i księżycem, podejrzanie rześkim powietrzem, architekturą tutejszych drewnianych budynków, przechadzającymi się kotami i nielicznymi pijakami  i całą resztą innych tego typu bzdet. Trzymając się pod ramię mężczyźni zawitali wkrótce do stajni, gdzie posadziwszy przyjaciela na ławie Alex ruszył w stronę pozostawionych tu wcześniej koni.
    — Zanim pójdziemy dalej sprawdzę tylko, czy wszystko jest tak jak powinno. Niby zapłaciliśmy za miejsce i wszystko, ale co nam szkodzi upewnić się, że nikt nie dobrał się nam do juków. Zwłaszcza, że przecież nigdzie nie widać stajennego, który jak znam życie jest teraz kompletnie zajęty czymś innym. Z resztą to zajmie tylko moment, dosłownie chwile i ruszamy dalej, słowo, możesz mi w tym czasie opowiedzieć o innych talentach Julietty, którymi to nieszczęsne dziewczę próbowało cię raczyć... — Trajkotał, udając, że faktycznie sprawdza torby i siodła, a nie usłyszawszy odpowiedzi wyłonił się z boksu, wyraźnie zaciekawiony. — Noxis? — Zagadnął kontrolnie unosząc nieco brew, a widząc, że książę drzemie wsparty o drewnianą ścianę, wzniósł oczy ku niebu w ramach podziękowania.
    — Nareszcie!— Rzucił z irytacją, całkowicie świadomy tego, że jeszcze moment i autentycznie zabrakłoby mu tematów do rozmowy. Jemu! Nie myśląc wiele rudzielec wyprowadził konie, namęczył się niemiłosiernie  z wrzuceniem śpiącego Noxa na grzbiet jednego z nich, przywiązał księcia tak, by ten nie spadł i wyskoczywszy na siodło swojego wierzchowca ruszył wreszcie w drogę, powoli prowadząc oba konie w stronę bram miasta.

    Dojechawszy do wozu Niccolo namęczył się raz jeszcze, aby przenieść ciało śpiącego księcia na przygotowane dla niego miejsce między skrzyniami z jedzeniem, a beczkami z winem, okrył go paroma kocami, a następnie, zakrywszy cały wóz plandeką i przywiązawszy do niego konie, wskoczył na kozioł i chwyciwszy wodze ponaglił zaprzęgniętego do wozu muła.
    Kolejne dwa dni minęły stosunkowo spokojnie. Korzystając z otrzymanych od ojca map Niccolo trzymał się rzadko uczęszczanych szlaków  starając się za każdym razem przebyć tyle kilometrów, by jak najbardziej oddalić się od zamku, jednocześnie starając się nie zamęczyć towarzyszących mu zwierząt. Czas na odpoczynek został ograniczony do absolutnego minimum tak, by móc w miarę możliwości podróżować także nocą.
    Pod koniec drugiego dnia Nicco zatrzymał się na ustronnej polanie niedaleko szlaku i wypiął konie by dać im się popaść. Po zajęciu się zwierzętami rudzielec przesunął spojrzeniem po otaczającym go lesie i westchnąwszy cicho zaczął zbierać chrust na ognisko w nadziei, że uda mu się zjeść coś ciepłego.
    Me t h
    Me t h
    Tempter

    Punkty : 965
    Liczba postów : 205
    Wiek : 26

    O dwóch takich, co uciekło z pałacu Empty Re: O dwóch takich, co uciekło z pałacu

    Pisanie by Me t h Wto 20 Paź 2020, 22:06

    Już wtedy, kiedy Noxis pojawił się na szczycie schodów, wyglądał naprawdę niewyraźnie. Mając na uwadze jego wcześniejszą energię, teraz wyglądał jak cień człowieka. Jakby poranny kac uderzył ze sporym wyprzedzeniem — dokładnie tak się czuł. Bynajmniej nie przypominał sobie, aby kiedykolwiek po seksie miewał podobne stany. Nie miał nawet okazji porozmawiać o tym z Juliettą, bo dziewczyna wykończona występem, alkoholem i znużona orgazmem zasnęła w kilka chwil. Mógłby zostać w tym pokoju i spać razem z nią, ale coś kazało mu wrócić na dół. Skoro przyszedł tu z przyjacielem i obiecał towarzyszyć mu przez całą noc, to fatalnie byłoby zostawić go przed pierwszą... Naturalnie szukał w swoim umyśle jeszcze jakichś innych powodów, dla których zostawiał piękną, nagą dziewczynę samą na górze, ale musiał pogodzić się z prawdą. Głównie obawiał się, że Alex zmaluje coś pod wpływem alkoholu i czuł za niego niejaką odpowiedzialność. Byli w tym samym wieku, ale nieskromnie Noxis zawsze uważał się za tego bardziej rozsądnego. Kiedy natomiast rudzielec oznajmił mu, że czeka ich jeszcze całe morze zabawy, to na samą myśl, o falach kołyszących królewskim statkiem, zrobiło mu się niedobrze. Nie jeden raz od przeszło trzydziestu minut próbował protestować albo przynajmniej na chwilę zatrzymać chłopaka, kiedy ten na przekór wszystkiemu ciągnął go ledwo przytomnego przez wiejskie, błotniste uliczki. Tych wspaniałości, którymi zachwycał się Nicco, książę nawet nie zauważał, bo jego pole widzenia zawęziło się do zaledwie kilku metrów na wprost. Reszta świata wirowała jak zaczarowana, a peryferyjne widzenie tylko potęgowało efekt skołowania. Nawet gdyby jakimś cudem Nox dostrzegł to, o czym opowiadał mu przyjaciel, to wciąż nie potrafiłby określić, czy to zalani w trupa balowicze, czy raczej falujące na płotach koty śpiewały pijackie piosenki. Kompletnie zaćpany nie umiał przebić się przez nieskończony monolog kolegi, a miał nieodparte wrażenie, że za moment dosłownie się zrzyga i wolał go o tym uprzedzić. Na szczęście w tej samej chwili osunął się plecami po ścianie stajni na drewnianą ławę i przestały docierać do niego wszelkie sygnały z otoczenia. Obraz przed oczami księcia zlał się w jedną plamę i nie minęła sekunda, zanim całkowicie przestał kontaktować.

    Tępy ból rozlał się po jego kościach i mięśniach, kiedy przebudził się w czarnych jak noc ciemnościach. Instynktownie znieruchomiał, nasłuchując uważnie. Dźwięki dochodzące z zewnątrz były bliżej nieokreślone, ale przypominały mu łamanie suchych gałęzi pod butami. Sięgnął lewą dłonią do skórzanego pasa przy swoich spodniach i chociaż czuł się tak, jakby przebiegło po nim stado koni, to nie tracił czujności. Wyrzut adrenaliny na to nie pozwolił. Nie wiedział, gdzie jest, ani jak długo leżał tutaj nieprzytomny, ale dotykiem wyczuł chropowatą fakturę drewna. Zamach stanu? Został jeńcem? Miał w głowie milion pytań. Właśnie po to najlepsi doradcy króla i mistrzowie taktyki wojennej poświęcili tysiące godzin na nauki — aby Noxis umiał jakoś poradzić sobie w podobnej sytuacji... albo przynajmniej nie wpadł w panikę. Tyle wystarczyło, żeby wydobył mały sztylet zza pasa i krótkim, cichym ruchem rozciął płachtę tuż nad swoją głową. Dopiero wtedy poraziło go ostre światło słoneczne, którego nie widział od... nie miał pojęcia od kiedy. W każdym razie wystarczająco długo, aby źrenice nie zareagowały tak szybko, jak powinny. Dostrzegł czyjąś niewyraźną sylwetkę, przykucającą wśród drzew niedaleko tego wozu, na którym teraz się znajdował. A ponieważ nie zarejestrował żadnego innego źródła zagrożenia, musiał działać szybko. Pokonując lekkie zawroty głowy, zeskoczył na ziemię, a im więcej widział, tym większe wzburzenie go ogarniało. Zanim rudowłosy chłopak zdążył, chociażby pomyśleć, o odwróceniu się w stronę tego dźwięku, został pochwycony od tyłu. Brunet przylgnął do ciała zaskoczonego przyjaciela i unieruchomił jego ręce w silnym (jak na stan Noxisa) chwycie. Tuż przy szyi Nicco poczuć mógł chłodny metal ostrza.
      — Wyjaśnisz mi to — warknął nad jego ramieniem zupełnie nie swoim głosem. Nie chodziło tutaj nawet o suchość w gardle. Zwyczajnie nie mógł uwierzyć, że Alexander mógłby kombinować coś za jego plecami. Jeśli jednak tak było, jeśli jego najlepszy przyjaciel spiskował przeciwko Therimie, to teraz Nox miał zamiar wydusić z niego całą prawdę. Po dobroci lub nie. Zdrada w oczach przyszłego władcy była czymś gorszym od śmierci. Na wspomnienie o feralnym wyjeździe miał ochotę samodzielnie strzelić sobie w łeb za taką pierwszorzędną głupotę. No i za brak ostrożności przede wszystkim.
    Rudy chłopak chyba próbował poruszyć się nieznacznie, więc ucisk na jego przedramieniu i szyi stał się odrobinę bolesny.
      — Mów, a ja słucham uważnie — podyktował Nox. — Gdzie my jesteśmy, Nicco?
    Temptress
    Temptress
    Lost Soul

    Punkty : 197
    Liczba postów : 41

    O dwóch takich, co uciekło z pałacu Empty Re: O dwóch takich, co uciekło z pałacu

    Pisanie by Temptress Sro 21 Paź 2020, 00:34

    Odgłosy szumiących drzew i przelatujących między gałęziami ptaków skutecznie zagłuszyły dźwięk rozcinanej plandeki, nie wzbudzając w zbierającym chrust Alexie absolutnie żadnych podejrzeń. Chłopak był zmęczony i niewyspany, psychicznie wykończony próbą nieustającego utrzymania uwagi na otaczającym go otoczeniu. Prawdopodobnie dlatego (choć zapewne jego ojciec znalazłby jeszcze ze sryliard popełnionych przez Alexa błędów),w chwili, w której Noxis pochwycił go w silny uścisk Nicco wierzgnął jedynie zaskoczony, zaraz siłując się z napastnikiem w próbie uniesienia dłoni zaciśniętej na gałęzi gotów wydłubać nią oczy agresora, a przynajmniej umrzeć próbując. Dopiero uczucie dotykającego jego grdykę ostrza ostudziło nieco jego zapał, uspokajające go zupełnie wraz z pierwszym wypowiedzianym przez Noxa słowem. Choć tak po prawdzie, Alex musiał się nieco wysilić, żeby w wywarczanym w jego stronę zdaniu doszukać się głosu swojego przyjaciela. Noxis brzmiał… Cóż seksownie i władczo to na pewno, rudzielec miał poczucie, że ten ton przez jakiś czas będzie nawiedzał go w snach, jednak pomijając na chwilę tę jakże prywatną kwestię, książę brzmiał na zagubionego, zdradzonego i wściekłego na raz, co dawało prawdziwie niepokojącą mieszankę.
    Niccolo nie przypominał sobie, by Nox kiedykolwiek brzmiał w podobny sposób, pomimo, że wielokrotnie na przestrzeni ich długoletniej przyjaźni udało mu się nadepnąć przyjacielowi na odcisk.
    Cóż, może nie do tego stopnia, porwanie na księciu Alex przeprowadzał po raz pierwszy, niemniej, Nox nigdy dotychczas nie brzmiał aż tak, no cóż...poważnie.
    Jakby faktycznie zakładał, że Niccolo jest jego wrogiem…
    Nagła realizacja uderzyła rudzielca gorzej, niż atak z zaskoczenia. Ta bezczelna łajza!
    — Noxis... — Zaczął, siląc się na spokój, pomimo, że w jego wnętrzu zagotowało się na samą myśl, że przyjaciel mógłby chociażby wziąć pod uwagę, że Alex go zdradził. Znaczy tak, jasne, w tej chwili z perspektywy Noxa wszystko zapewne właśnie tak wyglądało, jednak sam fakt, że ciemnowłosy nawet nie wysilił się, by poszukać innego powodu dla którego znalazł się nagle w nowym otoczeniu, schowany na drewnianym wozie pośród niczego z dala od jakiegokolwiek znanego sobie punktu (na Bogów, z tej strony to faktycznie brzmiało fatalnie…!), był kompletnie oburzający! Raniący niemal!
    I jeszcze ten nóż, do jasnej cholery! Nieco mocniejszy uchwyt właściwie nie sprawiał Alexowi problemu,co jakby się nad tym zastanowić było nieco niepokojące, jednak pomijając ten drobny fakt, Niccolo przez chwilę miał ochotę otwarcie palnąć “tnij, palancie! Tnij i szukaj drogi do domu na własną rękę”, jednak zamiast tego wziął jedynie parę płytkich wdechów, przełknął ślinę i odchrząknął, sprawdzając, czy jego gardło działa tak jak powinno, licząc na to, że pomimo rażącej różnicy w zachowaniu księcia uda mu się wyłgać urokiem osobistym zupełnie tak, jak robił to już setki razy wcześniej.
    — Słuchaj, bardzo doceniam, że zebrało ci się na czułości i chcesz się poprzytulać w środku lasu, ale może weź mi ten nóż z gardła do czasu, aż nie przenegocjonujemy, czy obydwoje jesteśmy z jego użyciem na całkowite “tak” — Powiedział gładko, uśmiechając się delikatnie w próbie zepchnięcia wzbudzonych w nim emocji na bok. Mieszanka zranionej dumy nadszarpniętej kompletnie nieadekwatnymi (!) oskarżeniami i gorzkiego poczucia, że fantazje o tej scenie będą nawiedzać go przez następne lata stanowiły tak skrajnie popieprzoną mieszankę, że rudowłosy chłopak absolutnie nie zamierzał się w nią zagłębiać, skupiając się zamiast tego na obecnym wciąż problemie.
    — Niby następca tronu, a tak kompletnie pozbawiony manier, no wiesz co... — Prychnął zaraz, przewracając ostentacyjnie oczami nawet, jeśli książę nie mógł tego widzieć. Z jakiegoś powodu Nicco nie chciał odwracać twarzy w jego stronę. Czuł oddech ciemnowłosego na swojej szyi i ramieniu i zwyczajnie...wolał nie ryzykować.
    — Z resztą, jeśli poderżniesz mi gardło raczej niewiele ci powiem. Pomijajac oczywiscie fakt, że śmiertelnie się na ciebie obrażę! — Dorzucił, starając się przemówić Noxowi do rozsądku, jednocześnie licząc, że mała gra słów dotrze do mózgu przyjaciela przedzierając się przez skołowanie, adrenalinę i złość. Prawdopodobnie gdyby nie lata przyjaźni i zaufanie, którym Nicco bezapelacyjnie obdarowywał przyjaciela (kompletnie jednostronnie jak się okazuje, co za zimny drań!) obecna postawa Noxa wywołałaby na plecach rudzielca nieprzyjemne ciarki. No dobrze, może i tak gdzieś w głębi siebie Nicco był nieco spięty zaistniałą w księciu różnicą w podejściu, jednak póki co starał się tego nie pokazywać, modląc się do bogów, by jego nieodparty czar i “trzepot rzęs” załatwiły sprawę i złagodziły nieco kłopoty w jakie wpadł.
    Me t h
    Me t h
    Tempter

    Punkty : 965
    Liczba postów : 205
    Wiek : 26

    O dwóch takich, co uciekło z pałacu Empty Re: O dwóch takich, co uciekło z pałacu

    Pisanie by Me t h Czw 05 Lis 2020, 19:48

    W innych okolicznościach najpewniej zaśmiałby się z jego absurdalnych żartów, jak zwykle, ale teraz nie było mu do śmiechu. Czuł się naprawdę słabo, kiedy kolejne słowa przyjaciela tylko potęgowały stan rozbicia. Bynajmniej nie pomagały zachować spokoju, a jedynie spowodowały na szyi rudzielca płytkie skaleczenie. No, być może swój udział miały w tym też trzęsące się od emocji dłonie księcia.
    — Poprzytulać? — podłapał. — Ty...Ty kurwa partyzancie — prychnął totalnie rozbrojony słowami potencjalnego niszczyciela przyjaźni i całego narodu wielkiej Therimy! Teraz z nożem na gardle zebrało mu się na żarty?! Doprawdy drugiego takiego agenta Noxis mógłby ze świecą szukać. Nie znalazłby. Bez względu na to, czyje szczątki dzisiejszej nocy dzikie psy i ghule rozciągną po lesie, to Alexander już zaklepał sobie szlachetne miejsce w podręcznikach od historii — tuż obok podpalaczy wiosek, królobójców i innych heretyków. A książę naprawdę nie mógł w to uwierzyć! Nie mógł uwierzyć tak bardzo, że aż w przypływie lekkomyślnej nadziei silnie pchnął rudzielca przed siebie, wyswobadzając go spod ostrza. Uprzednio jednak pozbawił go podręcznej broni zza pasa. Dobrze wiedział, gdzie przy skórzanych spodniach Alexa znajdował się srebrny sztylet. Te bliźniacze egzemplarze z charakterystycznym grawerem oboje otrzymali lata temu od świętej pamięci Regulusa. Niemniej, nawet jeśli Nox uczynił rycerza mniej szkodliwym, to czyn ten i tak był wyjątkowo nieodpowiedzialny i podszyty resztką wiary w dobre zamiary przyjaciela. Kto inny, jeśli nie syn samego generała, w razie potrzeby poradziłby sobie nawet bez broni w najbardziej patowej sytuacji? Noxis liczył jednak na wyjaśnienia, a nie na bójkę w środku lasu. W zależności od zeznań książę rozważał już skazanie Niccolo na wygnanie... aby zwyczajnie ominąć nieprzyjemną tradycję dekapitacji zdrajcy na środku rynku.
    — Gdzie jesteśmy? — zapytał jeszcze raz, a wyglądał przy tym jak największe nieszczęście. Z każdą chwilą coraz gorzej. Z rozwichrzonymi włosami i podkrążonymi oczami, kurczowo zaciskał palce na sztylecie, zanim jeden z nich schował za pasem. Wciąż jednak nie odrywał od przyjaciela badawczego spojrzenia. Dopiero teraz Nicco mógł zauważyć, jak pomimo butnej postawy ręce księcia trzęsły się z osłabienia. Kto byłby w pełni sił po takiej końskiej dawce leków? To cud, że Noxis w ogóle się obudził. A jeszcze większym cudem zebrał w sobie resztki sił do walki. Adrenalina zrobiła swoje.
    — Kurwa, nieważne — przerwał mu w połowie słowa. Nie zważał, co tym razem chłopak próbował mu przekazać, bo kolejnych pytań było zbyt wiele. Chciał jak najszybciej zrozumieć całą tę paranoję. — Wytłumacz mi dokładnie, o co tutaj chodzi. Powoli, od początku.
    Wbił w niego wzrok, za którym bez dwóch zdań kryła się nikła nadzieja, że ta jebana partyzantka jest tylko kolejnym beznadziejnym żartem rudzielca. Co prawda, jeśli faktycznie okazałoby się, że chłopak ma takie oryginalne poczucie humoru, to Noxis bez zastanowienia zamknąłby go w szpitalu świętego Brutusa na oddziale dla szczególnie trudnych przypadków.
    Temptress
    Temptress
    Lost Soul

    Punkty : 197
    Liczba postów : 41

    O dwóch takich, co uciekło z pałacu Empty Re: O dwóch takich, co uciekło z pałacu

    Pisanie by Temptress Pią 06 Lis 2020, 18:58

    Czując jak ostrze przecina mu skórę chłopak syknął, odruchowo próbując wtopić się w klatkę piersiową Noxa by jakoś odsunąć się od ostrego przedmiotu i idącego za nim niebezpieczeństwa. Ironia losu, biorąc pod uwagę, że to przecież właśnie Nox był w tej chwili dosłowną personifikacją owego niebezpieczeństwa...
    Alex zapewne pogratulował by sobie, gdyby akurat nie był zajęty na wpół rozbawionym, na pół oburzonym prychnięciem.
    — A myślałeś, że co, że partyzanci nie potrzebują czułych gestów? — Burknął w mizernej próbie żartu wyraźnie urażony, udając, że bardziej ubodło go słowo “partyzant” aniżeli reakcja Noxa na “przytulanie”, jednocześnie nie mogąc wyjść z podziwu nad absurdalnym obrotem spraw w swoim życiu. Doprawdy, jego najlepszy przyjaciel, wieloletni kompan, prawie że brat (podkreślam - prawie) właśnie oskarżał go o zdradę stanu, zamach na kraj i co dużo poważniejsze - zamach na ich przyjaźń, kompletnie bezpodstawnie (no dobrze, prawie bezpodstawnie…) wyżywając na nim swoją frustrację spowodowaną niewinną wycieczką krajoznawczą, a jedyne na czym były w stanie chwilowo skupić się myśli Niccolo było to, że wizja “przytulania się w lesie” nie podpasowała księciu aż tak, jak rudzielec w głębi duszy sobie życzył! Paranoja! A i to przy całkowitej świadomości, że pomijając na chwilę kompletną emocjonalną patowość tej sytuacji, był to pierwszy raz od lat i zapewne ostatni na kolejne parę lat moment, w którym obaj byli tak blisko siebie.
    Panie i panowie - Alexander Niccolo Bonnaire - syn nadwornego gwardzisty i uosobienie komediodramatu!
    Przez ułamek sekundy Alex miał ochotę zwyczajnie nadziać się na nie metaforyczne ostrze księcia i zakończyć własne cierpienie uznając, że jego mózg i tak już nie działa, a co za tym idzie, ciało powinno podążyć za nim, nim chłopak zdąży zrobić coś głupiego. W tej chwili został jednak odepchnięty, lądując zaraz na pobliskim drzewie i natychmiast opierając się o nie plecami, z niedowierzaniem przykładając palce prawej ręki do widniejącego na jego gardle skaleczenia jakby w próbie przekonania się, że Nox faktycznie go zaciął, zaraz zadzierając butnie twarz by móc popatrzeć w podkrążone oczy stojącego przed nim mężczyzny z całą siłą swojego podkurwionego, złotego spojrzenia. Powiedzieć, że “gdyby spojrzenie mogło zabijać”, to jest nic nie powiedzieć. Gdyby spojrzenie mogło rozczłonkować, zmasakrować i spalić, a pozostałe kości rozetrzeć na proch i puścić na wietrze, złote oczy Niccolo z pewnością by się tego podjęły.
    — Na rybach, nie widzisz? Jest las, jest jezioro, a tam masz... — Odparował, gotując się w środku mieszaniną oburzenia, samopogardy, zawodu i paru innych, równie przyjemnych emocji nie mogąc jednak dokończyć i powiedzieć przyjacielowi dokładnie, co “tam” ma, gdyż ten przerwał mu niecierpliwie, zaraz zastępując pierwsze pytanie kolejnym, wciąż patrząc na rudzielca tak, jakby ten faktycznie chciał go zaatakować. Ciemnowłosy zdążył odebrać mu nawet broń i ewidentnie nie miał problemu z tym, żeby użyć jej na swoim przyjacielu-kurwa-od-dzieciństwa, na co Alex w życiu by się nie odważył! Naiwnie, jak widać! Z resztą, to było wyjątkowo naiwne zagranie, zwłaszcza, że książę wyglądał jak siedem nieszczęść i nawet jeśli Alex również nie był w najlepszej formie, był prawie całkiem pewien, że jeśli dojdzie do starcia to nie jego pysk zaryje w leśną ściółkę. Niccolo skrzyżował ręce na piersi i wziął długi, głęboki wdech następnie równie powoli wypuszczając powietrze z płuc. Przez mgłę własnych targających nim emocji rudzielec dostrzegł, że Nox mimo wszystko dąży do jako-takiego pojednania, a co za tym idzie, że podżeganie do konfliktu jest mu wyjątkowo nie na rękę. Nawet, jeśli Nox zachowywał się jak palant. Całkowicie uzasadnienie, fakt, ale jednak wciąż jak palant. Przez chwilę chłopak niemal widocznie buzował wewnętrznym wkurwieniem, jednak już po paru sekundach odsunął od siebie urażoną dumę i przypomniał sobie, że niezależnie od tego, co zajdzie między nim, a Noxem, wciąż ma do wypełnienia misję, od której zależy porządek świata.
    Wziąwszy jeszcze jeden oddech rudzielec oderwał się płynnie od drzewa i skinął głową.
    — Wytłumaczę. — Zapewnił spokojnie, zimno, z godnością. — Przy ogniu. Jedząc kolację. Więc albo pomożesz mi zbierać chrust, żeby jak najszybciej dostać ode mnie to, czego chcesz, albo pójdziesz na przygotowane miejsce i posadzisz wąską dupę na jakimś pieńku zanim zmęczenie nie odetnie ci światła i nie zaryjesz głową o jakiś niefortunnie wyrastający z ziemi korzeń. — Poinstruował go, a następnie pochylił się bezceremonialnie i zaczął zbierać upuszczone wcześniej gałęzie. Zaraz jeszcze wyprostował się znów, patrząc na Noxa ostrzegawczo. — A dźgnij mnie raz jeszcze, to klnę się na Bogów, pomimo całej naszej przyjaźni przypierdolę ci w ten durny, zamglony pysk. I nie każ mi własnoręcznie cię usadzać, obaj jesteśmy już dorośli. — Dorzucił dając przynajmniej częściowy upust własnej irytacji, wskazując na przyjaciela oskarżycielskim palcem, przy okazji starając się, by jego głos był nieco bardziej zblazowany i neutralny niż przed chwilą, jednocześnie modląc się, by udało mu się uspokoić nim zaczną na nowo rozmawiać.
    Me t h
    Me t h
    Tempter

    Punkty : 965
    Liczba postów : 205
    Wiek : 26

    O dwóch takich, co uciekło z pałacu Empty Re: O dwóch takich, co uciekło z pałacu

    Pisanie by Me t h Pią 06 Lis 2020, 23:05

    Spoglądając na niego, parsknął coś pod nosem, przywołując na usta słaby, pobłażliwy uśmiech. Bynajmniej nie ten z kolekcji sympatycznych. Obraz niespodziewanie zawirował, więc przymknął na chwilę oczy, jedną rękę umieszczając na skroni.
      — To mam nadzieję, że mój gest był wystarczająco czuły — rzucił.
    Może to niepoprawne, ale wkurwienie, które stopniowo pojawiało się na twarzy Alexa, sprawiło, że poczuł się lepiej. Przynajmniej psychicznie. Małe skaleczenie to żadna zemsta, za doprowadzenie księcia do takiego stanu, ale... Zwyczajowo lekceważące podejście przyjaciela było w tym momencie nie na miejscu. W oczach Noxisa sytuacja była (niemal) śmiertelnie poważna.
    Niccolo wziął głęboki wdech, a książę zmarszczył brwi absolutnie nie przekonany, do jego propozycji wspólnej kolacji. Mieliby teraz urządzać sobie piknik? Właściwie to nie była propozycja, a wręcz rozkaz wydany pod adresem przyszłego króla! A później Nicco jak gdyby nigdy nic wrócił do zbierania tych swoich gałązek. Och, tego było już za wiele!
      — Słuchaj — podjął brunet słabszym, jednak wciąż pełnym emocji tonem — nie wiem, co za poroniony żart zrodził się w twojej łepetynie, ale ja mam pod opieką cały naród. — Zamaszystym ruchem ręki wskazał ku przywiązanym do wozu koniom, przestępując kilka kroków w kierunku Alexa. — Więc skończ pierdolić i w tym momencie ładuj się na...
    Pociemniało mu przed oczami, dlatego przytrzymał się najbliższego drzewa, kompletnie gubiąc wątek. Pierwsze najbardziej burzliwe nerwy ustępowały, ale najwidoczniej zdążyły spowodować w wyczerpanym organizmie dodatkowe spustoszenia. Dalsza walka z wiatrakami i tak nie miała sensu. Przeklął nieoględnie.
      — Nie potrzebuję pomocy — wycedził wciąż obrażonym tonem, zanim Alex zechciałby o tym pomyśleć.
    Jednak tym razem nie brzmiał jak człowiek zdolny do zasztyletowania własnego przyjaciela na miejscu. Zresztą domniemany zdrajca również nie rwał się do walki. Nicco nie próbował dokończyć dzieła, o które pochopnie posądził go Noxis.
      — Sam sobie zbieraj patyki — żachnął się pod nosem.
    Po prawdzie ich kłótnia zaczynała przypominać infantylne przepychanki, które i tak do niczego nie prowadziły. Książę wciąż żywy (choć ledwo) i podparty jedną dłonią o drzewo nie był w stanie dłużej dyskutować. Dlatego osunął się po pniu na ziemię i chyba na przekór z ciężkim westchnieniem usiadł w miękkiej trawie, a nie na wskazanym przez kolegę miejscu. Jeszcze tego brakowało, żeby ktoś zaczął mu rozkazywać, niedoczekanie! Poza tym wolałby mieć wąską niż szeroką dupę i nie miał pojęcia, o co znowu chodziło Alexandrowi. Gdyby nie to, że i tak nie miał siły podnieść się z ziemi, z pewnością już teraz ruszyłby w drogę powrotną, zostawiając wariata bez broni w środku lasu. Prawdopodobnie tak by zrobił... Zdecydowanie. Odgarnął włosy z twarzy, po czym oparł rękę na zgiętym kolanie i spod przymkniętych powiek spojrzał na zbierającego gałęzie. Gapił się tak chwilę, zanim zapytał.
      — Wciąż krwawi?
    Temptress
    Temptress
    Lost Soul

    Punkty : 197
    Liczba postów : 41

    O dwóch takich, co uciekło z pałacu Empty Re: O dwóch takich, co uciekło z pałacu

    Pisanie by Temptress Sob 07 Lis 2020, 01:27

    Słysząc jak ciemnowłosy wspomina o narodzie do zaopiekowania Alex przewrócił wyraźnie oczami, ani na moment nie przestając zbierać suchych gałęzi, szybko i metodycznie skanując oczami ściółkę w poszukiwaniu tych najbardziej odpowiednich.
    Oczywiście kurwa, że Noxisowi zebrało się na bycie "zbawcą narodu", ot cały on - ledwie stał na nogach, nie miał najmniejszego pojęcia o tym gdzie był, jego emocje szalały, bo najwyraźniej jego najlepszy przyjaciel okazał się "partyzantem" (cholera by tego nadętego dupka!), a ten debil i tak zamierzał teraz-zaraz-natychmiast dosiadać konia i pędzić na ratunek państwu!
    Bogowie, jeśli to nie był obraz pracoholizmu, to Niccolo nie miał pojęcia co nim było...
    I to nawet nie tak, że rudzielec nie rozumiał stanowiska, z którego wychodził książę, szanujmy się, Alex wychował się obserwując jak w czaszkę przyjaciela wtłaczane są poczucie obowiązku i odpowiedzialność za ojczyznę!
    Cały problem leżał w tym, że praktycznie od zawsze, z tą popieprzoną sytuacją włącznie Nox z jakiegoś powodu nie potrafił przyswoić sobie, że martwy nie przyda się nawet sobie samemu, o całej reszcie jakiejś randomowej, zbiorowej masy nazywanej "narodem" nie wspominając. I tak jak zazwyczaj Nicco traktował jego heroicznie zapędy z życzliwą pobłażliwością, w duszy podziwiając jego oddanie i poświęcenia, na jakie książę zdobywał się walcząc o kluczowe jego zdaniem sprawy, tak w tym konkretnym momencie Noxis wydał się rudzielcowi kompletnie oderwany od rzeczywistości i niemal żałośnie śmieszny.
    Ciemnowłosy nie miał jeszcze pojęcia o ponad połowie gnoju, w którym niewątpliwie tkwił po uszy, ale i tak wydawało mu się, że lepiej od Alex'a wie, co należy robić i jak postąpić.
    Arogancki dupek.
    — W tym stanie nie byłbyś nawet zdolny do zaopiekowania się kulawą żabą... — Mruknął jedynie, zaraz zerkając kątem oka na idącego w jego stronę mężczyznę, a widząc jak ten przystaje i już po chwili osuwa się na ziemię westchnął ciężko, gryząc się w język, żeby nie powiedzieć "Widzisz? Mówiłem."
    Zamiast tego rudzielec powrócił do swojego zajęcia, prychając pod nosem na kolejne słowa księcia.
    — Nie oferowałem. — Oznajmił kąśliwie i westchnął ponownie, tym razem na samego siebie. Nawet jeśli największa złość już mu przeszła niesmak całej sytuacji wciąż pozostawał mu w ustach sprawiając, że pomimo szczerych chęci Alex zwyczajnie nie mógł darować sobie drobnych złośliwości. Nawet, jeśli słysząc się w takiej formie nie mógł pozbyć się wrażenia, że najwyraźniej cofnął się w rozwoju o parę dobrych lat. Wiedział, doskonale wiedział cholera, że za chwile czy dwie przyjdzie mu wreszcie wyjawić Noxowi powód całego tego zamieszania, i że jeśli chce mieć chociaż cień nadziei, że przyszły władca nie zniknie w chmurze pyłu, galopując z samego rana z powrotem w stronę zamku, musiał czym prędzej wziąć się w garść, zdusić w sobie rozpraszające go uczucia i zwyczajnie jakoś to ogarnąć. Wyprostowawszy się, rudzielec ruszył w stronę przygotowanego na ognisko miejsca, obdarzając ciemnowłosego jedynie pełnym politowania spojrzeniem z góry na wzmiankę o jego "samodzielnym zbieraniu patyków".
    Kurwa, doprawdy - następca tronu! Najwyraźniej nie tylko Niccolo miał ochotę zachowywać się jak wściekły piętnastolatek...
    Wróciwszy w okolice księcia Alex wznowił swoje zajęcie, rozglądając się za większymi gałęziami, od czasu do czasu posyłając Noxowi kontrolne spojrzenie, co by sprawdzić, czy zdesperowany władca nie postanowił może odczołgać się w stronę domu, tracąc świadomość gdzieś po drodze.
    Panująca między nimi cisza pozwalała Niccolo faktycznie się uspokoić, jednak postępy rudzielca nie były spektakularne gdyż przeżyty przed momentem rollercoaster emocjonalny odbił na nim solidne piętno, ani na moment nie pozwalając kłębiącym się w nim myślom zejść na łagodniejszy tor.
    Słysząc pytanie chłopak zatrzymał się na moment i zarzucił dotychczas zebrane gałęzie na ramię, przełykając z wysiłkiem cisnące mu się na usta "spierdalaj". Cisza zapełniona w głowie Alexa próbami znalezienia lepszej odpowiedzi przedłużała się znacząco, osiągając z czasem pierwsze oznaki niezręczności. A Nicco stał dalej, jak debil, wpatrzony w twarz Noxa i pierwszy raz od bardzo dawna kompletnie niezdecydowany co do tego, jak się właściwie zachować.
    — Nie. — Odpowiedział w końcu, dając przyjacielowi jasny sygnał, że nie chce o tym rozmawiać. Mówiąc to oderwał wreszcie wzrok od twarzy przyjaciela, wpatrując się tępo w stronę miejsca na ognisko, do którego następnie ruszył, zmuszając się do zachowania neutralnego wyrazu twarzy.

    Po wykonaniu kolejnych paru kursów na linii polana-las i nazbieraniu dostatecznej ilości opału na noc, rudzielec stanął wreszcie przed czarnowłosym i wyciągnął rękę w jego stronę, chcąc pomóc mu wstać.
    — Chodź. Rozpalisz ogień, a ja zrobię kolację. — Powiedział cicho, zmęczony, zrezygnowany i wyraźnie nie chcący się dalej kłócić.

    Sponsored content

    O dwóch takich, co uciekło z pałacu Empty Re: O dwóch takich, co uciekło z pałacu

    Pisanie by Sponsored content


      Obecny czas to Nie 19 Maj 2024, 08:03