Zaginiona prawda

    Kannika
    Kannika
    Tempter

    Punkty : 1116
    Liczba postów : 230
    Wiek : 26

    Zaginiona prawda Empty Zaginiona prawda

    Pisanie by Kannika Sro 06 Maj 2020, 20:39

    Zaginiona prawda Uc?export=view&id=1FvND6m1CSk-YnmPT8sORK2hHIDzr7LxK



    Niektórzy nazywali wyjścia poza Kopułę wyzwaniami. Inni misjami albo nawet poświęceniem. Jeszcze inni samobójstwem. Jarvis nazywał je po prostu wycieczkami. Starał się nie myśleć o nich pod kątem śmiertelności ani obowiązku, jaki na nim ciążył. Wiedział, że ktoś to musiał robić, był do tego szkolony od małego, a to, że któregoś dnia mógł wyjść poza Kopułę i już nigdy pod nią nie wrócić… Uważał to za ryzyko zawodowe. Każda profesja miała w sobie pewne ryzyko, takie były czasy. W pewien sposób nawet czerpał przyjemność z tych, jak to nazywał, wycieczek.

    Wychowywanemu przez parę poszukiwaczy Jarvisowi od małego wpajane były cechy dla nich typowe — odwaga, ciekawość, nawet pewnego rodzaju wścibstwo. Każde wyjście było dla niego przygodą. Uwielbiał odkrywać nowe miejsca, rzeczy, stworzenia. Uwielbiał po powrocie zaszywać się u siebie i skrobać mapy i notatki na skrawkach papieru, które udało mu się czasem znaleźć w ruinach. I które pewnie powinien był pokazywać Zarządowi zaraz po powrocie, ale tego nie robił. Posiadał bowiem jedną z cech, które nie pozwalały mu zasłużyć na miano dobrego poszukiwacza. Miał tendencję do chowania rzeczy, które uważał za niezwykle interesujące, a których, w jego osobistym przeświadczeniu, Zarząd nie potraktowałby z odpowiednią uwagą. Z czasem nauczył się ukrywać je coraz lepiej, co pozwoliło mu na gromadzenie coraz większej ilości znalezisk i coraz mniejszej ilości kar.

    Niektórzy nazywali go nierozważnym. Nie tylko ze względu na chowanie rzeczy, które powinny być jawne dla każdego, ale też przez wzgląd na to, że zdarzało mu się zapuszczać w nieodpowiednie tereny i znacznie nadużywać szczęścia, którego najwidoczniej miał za dużo. Jarvis jednak uważał, że to właśnie ryzyko pozwala mu znajdować coraz to ciekawsze rzeczy i coraz to pożyteczniejsze przyrządy. Dumnie obnosił się z tym, że to właśnie jego ekspedycja doprowadziła do odnalezienia ruin dawnej biblioteki, w której udało się odnaleźć więcej książek niż kiedykolwiek wcześniej. Szczegółem było, że nie stał nawet na czele tej ekspedycji, a jedynie w odpowiednim momencie zasugerował, że mogliby iść trochę bardziej na zachód niż na północ.

    Cała ta uparta ciekawość Jarvisa rodziła się głównie z przekonania, że pewnego dnia odnajdzie coś kompletnie wyjątkowego. Coś, czego nikt wcześniej nie znalazł, bo zamiast ryzykować chodzeniem w mniej bezpieczne tereny, cały czas przekopywali miejsca, które były może i bezpieczne, ale przeszukane centymetr po centymetrze już kilkadziesiąt razy. Jarvis zawsze stawiał wszystko na jedną kartę. Werbował do swoich ekspedycji młodych zapaleńców takich jak on sam, którzy nie bali się chodzić w miejsca, o których inni, bardziej doświadczeni poszukiwacze mówili „zbyt niebezpieczne”, „zbyt ryzykowane”, „zbyt niepewne”. Czasami kończyło się to tragedią. Nie raz oberwało mu się za to, że jego chore ambicje zabiły kolejnego cennego poszukiwacza.

    Ale czasami to ryzyko było tego warte. Bo czasami Jarvisowi udawało się znaleźć skarb, o jakim nawet on sam nie odważyłby się pomyśleć.

    Jarvis i jego ekipa jak zawsze opuścili Kopułę wraz z zapadnięciem nocy. Za dnia nikt o zdrowych zmysłach (nawet Jarvis) nie odważyłby się wyjść. Noc była niebezpieczna ze względu na wszystkie stworzenia, które mogły rozszarpać ludzi. Ale dzień był nawet bardziej niebezpieczny z powodu morderczego słońca, które w mniej niż godzinę było w stanie przedrzeć się przez kombinezony i spalić człowieka żywcem. Łatwiej było się wyposażyć w walkę ze zwierzęciem, bo na chociażby próby walki ze słońcem nie mieli ani wiedzy ani nawet materiałów.

    To miała być rutynowa ekspedycja. Dostali jasne wytyczne odnośnie miejsca, w które mieli się udać i całkowity zakaz schodzenia z wytyczonej trasy. Zakaz ten, rzecz jasna, Jarvis postanowił puścić mimo uszu. Nie miał zamiaru po raz kolejny przeszukiwać tego samego miejsca. Już ostanie trzy ekspedycje wróciły z pustymi rękami, nie zamierzał być tą czwartą. Zamiast tego poprowadził swoich ludzi w stronę ruin, na które natknęli się ostatnio. Co prawda ledwo uszli z życiem zaatakowani przez grupę czegoś, co Jarvis widział pierwszy raz w życiu, a co przypominało mu jakąś dziwną krzyżówkę węża i wysuszonego krokodyla. Ale Jarvis mógłby przysiąc, że było tam coś niezwykłego. Coś, co mógłby nazwać… śladami życia. Życia bardziej zaawansowanego niż te wszystkie potwory. Musiał sprawdzić, co to jest.

    Ruiny były w takim samym stanie, w jakim zostawili je kilka dni temu. Może tylko bardziej zwichrowanie przez wężo-krokodylo-cosie. Gdyby Jarvis miał strzelać, powiedziałby, że to pozostałości po czymś, co kiedyś mogło być szkołą. Liczył na to, że uda im się znaleźć jakieś książki. Może nawet notatki i jakieś przyrządy. Ale zdecydowanie ostatnie, co spodziewał się tam zobaczyć, to… człowiek.

    I był to człowiek bardzo osobliwy. Nie wyglądał jak ktoś, kto mógł tam przyjść spod Kopuły. Nie miał na sobie charakterystycznego kombinezonu, jaki zakładali wszyscy poszukiwacze, żeby chronić się przed szkodliwymi promieniami i toksynami. Nie miał żadnego ekwipunku, a w każdym razie Jarvis niczego przy nim nie zauważył. No i był sam. Nikt o zdrowych zmysłach nie wychodził na zewnątrz sam. To było zbyt ryzykowne. Nawet dla ludzi takich jak Jarvis.

    Jarvis wymienił spojrzenia ze swoimi towarzyszami na tyle, na ile pozwalały im na to maski. To nie były halucynacje. Inni też to widzieli. Też go widzieli. Bo wyglądał jak mężczyzna. Chociaż Jarvis nie mógł być pewien. W przypadku tego znaleziska nic nie było pewne.

    Zrobił kilka kroków w kierunku nieznajomego, unosząc ręce w geście bezbronności. Znalezisko wyglądało na niegroźne, ale nie mógł być niczego pewien. Musiał zachować ostrożność.

    — Eee… Witaj. Jesteśmy niegroźni — zaczął podniesionym głosem w typowym dla ludzi odruchu, że mówienie głośno i powoli potrafi pokonać wszelkie bariery językowe. — Mam na imię Jarvis. Rozumiesz, co do ciebie mówię?

    Mitris
    Mitris
    Prime Vampire

    Punkty : 16121
    Liczba postów : 3231

    Zaginiona prawda Empty Re: Zaginiona prawda

    Pisanie by Mitris Pią 08 Maj 2020, 00:03

    Zaginiona prawda Eedcbd11

    Gdy w końcu słońce zaszło, wyszedł z ukrycia i  na chwilę zamarł sprawdzając teren. Chwilowo było czysto. To miejsce znalazł zupełnie przypadkiem, błąkając się od schronienia do schronienia. Do życia na powierzchni był przystosowany doskonale, niestety w większości wyuczony na własnych próbach i błędach.
    Jego świat podobno różnił się od tych "widzących", tak nazywała ich jego matka gdy był mały. Niewiele zdążyła mu przekazać, ale sam ich styl bycia skutecznie go zniechęcał. Byli głośni a ich kroki echem rozchodziły się po całej okolicy.Widzący zdawali się być więksi, zawsze uzbrojeni a ich spotkanie z jakimkolwiek stworzeniem nie kończyło się dobrze.

    Stojąc na piasku widział trochę gorzej, zaś na gruncie zbitym czy w ruinach widział już doskonale. Każde stworzenie przy swoim ruchu dawało tak dużą dawkę energii, że był w stanie spokojnie określić z czym ma do czynienia, jak duże jest stworzenie i jaki ma nawet kształt. Potrafił poruszać się bezszelestnie, co dawało mu dostęp do licznych miejsc, bogatych w ciekawe materiały jak i pożywienie czy też wodopoje.

    Schronienie to znalazł już jakiś czas temu, ludzkość spod kopuły nie zdążyła go zdewastować. Było wręcz idealne. Nie sądził jednak, że to miejsce spodoba się nie tylko jemu.  Ogromne stworzenia, z grubym chitynowym pancerzem uznały te ruiny na doskonale miejsce do wykopania swojej nory. Dało się obok nich żyć, jeśli wiedziało się jak, ale nie należało to do łatwych. Monstra były niesamowicie wyczulone i najmniejszy nietakt traktowały jak próbę ataku, odwdzięczając się tym z podwójna siłą.

    Nieopodal było niewielkie, podziemne dojście do wody i to właśnie to zwabiało takich jak On czy inni.. Poza widzącymi. Ich ciągnęło do czego innego. Pojawiali się, dewastowali niszcząc wszystko wokół siebie i znikali w swoich bańkach.
    Ta noc miała być obfita i spokojna. Napełnił swój bukłak wodą a i jedzenie udało mu się zdobyć. Wszystko szło dobrze, dopóki rozwścieczony opancerzony potwór nie ruszył prosto na niego. Zapach pożywienia z łatwością naprowadził go na chłopaka. Nie wiedział co tak rozwścieczyło zwierzę, a ucieczki na otwartym terenie nie miał..
    Porzucił swoje zdobycze i instynktownie ruszył między mury ruin, modląc się by jego napastnik bardziej zainteresował się ładunkiem niż nim samym.

    Stał ledwo łapiąc oddech i mocno zaciskając bok. Czuł jak ciepła ciecz spływa między jego palcami. Zaklął cicho pod nosem i oparł głowę o mur za sobą. Nie miał sił by iść dalej. Osunął się powoli po ścianie, musiał zebrać na nowo siły. Wtedy właśnie to poczuł. Chaotyczne drżenie niczym zwiastun kolejnej klęski. Zacisnął mocno usta i zwrócił głowę w stronę przybyszów.
    Doskonale czuł jak idą, zwalniają dostrzegając go by w końcu zatrzymać się i drgnąć, coś unosił? Nie był pewien, ta fala energii była inna.
    Odwrócił głowę w ich stronę a słowa mężczyzny odbiły się głośnym echem. Skrzywił się zestresowany. Wyczuwał jak stworzenia poruszały się niepewnie, po drugiej stronie ruin. Serce waliło mu niczym oszalałe zwierzę w klatce. Nie wiedział czego ma się spodziewać..
    - Ciszej! - syknął w końcu, sam nie wiedział co było gorsze. Ci ludzie, czy powrót zwierzyny... Mogło się wydawać, że spojrzał na każdego z osobna. Jednak jego wzrok pozostawał pusty.. Wpatrzony w bezgraniczny punkt w przestrzeni.
    - Czego tu chcesz..? - warknął, próbując być groźnym. No przynajmniej stanowczym. W głowie obmyślał plan ucieczki, poprzez sprowokowanie potworów... Nie chciał tego robić, ale jeśli zauważyli jego ranę, jeśli nie odejdą... Co miał zrobić?
    Kannika
    Kannika
    Tempter

    Punkty : 1116
    Liczba postów : 230
    Wiek : 26

    Zaginiona prawda Empty Re: Zaginiona prawda

    Pisanie by Kannika Sob 09 Maj 2020, 00:18

    Chłopak sprawiał wrażenie nieufnego, ale nie niebezpiecznego. A w każdym takie tak właśnie ocenił go Jarvis. Jego głos był wprawdzie szorstki i bliżej mu było do pełnego niechęci warknięcia niż pytania, ale nie wyglądał, jakby miał się zaraz rzucić do ataku. Zresztą, nawet gdyby miał, Jarvis nie dawał mu zbyt wielkich szans. Mieli przewagę liczebną i broń, a on był sam i nieuzbrojony. Oczywiście, mógł mieć coś w zanadrzu. Tego jednak Jarvis nawet nie brał pod uwagę, zamroczony fascynacją i żądzą wiedzy.

    — Niczego. Tylko się rozglądamy — oznajmił, tym razem ciszej, kiedy już był pewien, że chłopak go rozumie. No i po tym, jak został poproszony o ściszenie głosu. Odwrócił wzrok od swojego znaleziska, kiwając głową na jednego ze swoich towarzyszy. — Aaron, zgarnij Giddy’ego i zajmijcie się patrolem. Niezbyt rozległy, nie zostaniemy tu zbyt długo. W tym czasie my–

    — Pojebało cię, Jarvis? — Warknął Aaron, wciąż zerkając nieufnie w stronę nowopoznanego chłopaka. — Nie wiemy kim... czym on jest. Powinniśmy się stąd wynosić, złożyć raport Zarządowi i nie ryzykować — dodał ciszej. Jarvis przewrócił oczami.

    — Spokojnie, biorę to na siebie. Zajmijcie się tym, żeby nie zaatakowało nas żadne paskudztwo. Możecie wziąć ze sobą jeszcze Ednę. Ja i Abi zostaniemy tu i zbadamy sprawę. — Aaron skrzywił się, wyraźnie niezadowolony wizją zostawienia siostry w tyle. Najwidoczniej myślał, że byłaby bezpieczniejsza w obliczu jadowitych potworów o zębach ostrych jak brzytwa niż w towarzystwie tajemniczego chłopaka. W przypadku potworów wiedział chociaż, czego się spodziewać.

    Niemniej jednak polecenie zostało wykonane i grupa rozdzieliła się, wciąż jednak zostając w zasięgu wzroku. Niebezpiecznie było się nadto oddalać, to utrudniało kontakt i groziło stałym rozłamem ekspedycji. No i utrudnionym powrotem do domu, bo zazwyczaj tylko jedna osoba w ekspedycji znała dokładną, wyliczoną krokami i zmianami kierunku drogę z powrotem.

    Jarvis zrobił jeszcze kilka ostrożnych kroków w kierunku swojego znaleziska, przyglądając mu się dokładniej. Łudząco przypominał człowieka. Do tego stopnia, że Jarvisowi trudno było uwierzyć w to, że mógłby być czymkolwiek innym. Miał wyjątkowo bladą skórę, co wsród ludzi spod Kopuły było bardzo nietypowe. W ogóle wszystko w nim różniło się od ludzi, wsród Jarvis się wychował, od rysów twarzy i uczesania aż po ubiór i akcent w mowie. Dlatego też mimo że bez wahania uznał go za człowieka, coś mu mówiło, że Aaron miał pewną słuszność w określaniu go mianem „coś”. Chociaż zdecydowanie nie prezentował się tak morderczo jak wszystkie inne potwory i mutanty, z którymi mieli do czynienia dotychczas.

    Nie miał pojęcia, o co spytać. A raczej, o co spytać najpierw. Mnóstwo pytań kłębiło mu się w głowie i nie umiał ich nawet uporządkować. Postanowił zacząć od tych najprostszych.

    — Jak masz na imię? — Spytał, nie odrywając wzroku od chłopaka. W oczy rzuciła mu się jego odciśnięta do boku dłoń i barwiąca ubranie krew. Był ranny. Jarvis skinął dłonią na Abithę, dając jej znać, żeby podeszła. — Krwawisz. Pozwól, że cię opatrzymy. A w tym czasie opowiesz mi, skąd jesteś i jak się tu znalazłeś. Co ty na to?

    Oczywiście, to nie były sprawy, jakie w tamtym momencie najbardziej interesowały Jarvisa. Ale postanowił zagrać ostrożnie i najpierw postarać się jakoś zaskarbić sobie chociaż cień zaufania chłopaka, zamiast bombardować go trudnymi i zbyt osobistymi pytaniami. Abitha spojrzała na niego jak na szaleńca, kiedy zasugerował, że miałaby opatrywać nieznane im stworzenie, a w dodatku używając do tego cennych, niełatwych do zdobycia i przygotowania opatrunków, ale wzrok Jarvisa był nieustępliwy. Musiał dowiedzieć się czegoś więcej o tym tu znalezisku. A wykrwawiony na śmierć nic by mu nie powiedział.

    Mitris
    Mitris
    Prime Vampire

    Punkty : 16121
    Liczba postów : 3231

    Zaginiona prawda Empty Re: Zaginiona prawda

    Pisanie by Mitris Nie 10 Maj 2020, 21:10

    Chłopak siedział nieruchomo, słuchając uważnie ich sprzeczek i kolejnych rozkazów. Od razu wiadomo było kto tu rządzi. Czuł wyraźne nuty strachu i niepewności wśród ludzi tego człowieka. Ich chód był mniej pewny, byli spięci a żarty i pogadanki poszły w niepamięć.
    Podjął próbę by wstać jednak okazała się ona całkowity fiaskiem. Zacisnął usta
    - Nie próbuj się zbliżyć. - warknął ostrzegawczo, gdy tylko mężczyzna zakończył kolejny krok w jego stronę. Czuł równie dużą niechęć co kobieta u jego boku.
    Myśli płynęły jak szalone, nie wiedział co miał zrobić. Rana była głęboka, utrata krwi i ucieczka mocno go osłabiły. Analizował czy zdoła dotrzeć do swojej kryjówki, jednak z każdą sekundą jego szanse spadały. W tym właśnie momencie, poczuł drżenie głęboko pod ziemią. Złapał raptownie powietrze i poruszył się nerwowo.
    Położył nagle dłoń przed sobą i tak zamarł.
    - Zbliżają się. - powiedział cicho - Zbliżają i zaatakują od północy. Wysłałeś tam swojego człowieka - mówił szybko, jakby czas ich gonił. Ludzie nie byli jeszcze w stanie tego poczuć, jednak wielkie stworzenia zbliżały się nieubłaganie drążąc swoje śmiercionośne tunele.
    Teraz było już dla niego jasne, nie wyjdzie z tego żywy. Nie zdoła dotrzeć do schronienia a ludzie.. Czy mieli szansę z tymi monstrami? Jakie były ich zamiary? Bali się..jego. A On bał się ich. Gdyby był w pełni sił, na pewno wyglądałoby to zupełnie inaczej. Spotkanie odbyłoby się pod jego pełną kontrolą, to jej nienawidził tracić najbardziej. Teraz był zdany na łaskę losu i obcych mu istot.
    Dopiero po kilku dłuższych chwilach, byli w stanie poczuć delikatne drżenie ziemi. Znali je, wielkie i długie monstra żyjące pod ziemią. Węże podziemne z pyskiem wypełnionym ostrymi zębiskami. Zawsze pojawiały się w liczbie mnogiej, atakując nagle i niszcząc wszystko wokół. Atakowały wszystko co poruszało się po ziemi, wszystko co było żywe.
    Kannika
    Kannika
    Tempter

    Punkty : 1116
    Liczba postów : 230
    Wiek : 26

    Zaginiona prawda Empty Re: Zaginiona prawda

    Pisanie by Kannika Pon 11 Maj 2020, 19:03

    Chłopak nie tylko nie pozwalał się opatrzyć, ale też nie chciał odpowiadać na pytania. Jarvis wiedział, że czeka go długa przeprawa, ale nie miał na nią wtedy czasu. Z jednej strony rozumiał zachowanie chłopaka, bo przecież nie musiał ufać pierwszemu lepszemu napotkanemu gościowi, on sam pewnie by tego nie zrobił. Z drugiej naprawdę miał nadzieje, że to wszystko pójdzie o wiele sprawniej. Chłopak był sam, ranny i Jarvis liczył na to, że będzie wystarczająco ciekawski, żeby pójść mu na rękę.

    Chciał podjąć drugą próbę zadawania pytań, ale chłopak oderwał się pierwszy. Jarvis zmarszczył brwi, zbity z tropu słowami chłopaka i jego precyzyjnymi wskazówkami. Albo próbował się ich pozbyć, albo… naprawdę w jakiś sposób wyczuwał te potwory. I coś w jego przerażeniu mówiło Jarvisowi, że chodzi o to drugie. Może miał za dużo zaufania względem przypadkowo spotkanego człowieka, o ile w ogóle mógł go tak nazwać, ale w tym wypadku to zaufanie wydawało się bezpieczniejsze.

    Abitha spojrzała na niego niepewnie. Jarvis zagwizdał, przywołując uwagę Aarona i reszty grupy i machnął ręką, zarządzając w ten sposób odwrót. Nie musiał być już cicho, skoro te wszystkie paskudztwa znały ich pozycję i zbliżały się w ich stronę. Na nic zda się subtelność, skoro byli już na celowniku. Potrzebował zgromadzić swoją ekipę razem i wrócić pod Kopułę. Albo chociaż oddalić się na tyle, żeby nic ich nie dosięgnęło.

    — Możesz wstać? — Rzucił w stronę chłopaka, zerkając na niego przelotnie. — Nie możesz tu zostać, to zbyt niebezpieczne. Idziesz z nami.

    To był bardziej rozkaz niż prośba, ale Jarvis nie zamierzał mieć chłopaka na sumieniu. A nawet bardziej nie chciał mieć na sumieniu wiedzy, jaka mogłaby mu bezpowrotnie przepaść. A jeśli nie mógł wyciągnąć z niego nic tutaj, zamierzał dostarczyć swoje znalezisko pod Kopułę. I to za wszelką cenę.

    — Giddy, zajmij się nim. Masz go nieść, jeśli tego będzie wymagać sytuacja — oznajmił, kiedy grupa znowu była w całości. Gideon wybałuszył oczy, niedowierzając.

    — Chyba sobie–

    — To jest rozkaz. Nie marnujmy czasu.

    Gideon wyglądał, jakby chciał się jeszcze kłócić, ale zrezygnował, nie chcąc przedłużać dyskusji, w której i tak skazany był na porażkę. Jarvis kątem oka widział, jak jego przyjaciel próbuje negocjować z ich nowym znajomym, zanim pierwszy potwór wyłonił się spod powierzchni. Sięgając po przymocowane do skafandra ostrze modlił się do nieistniejących bogów o to, żeby jakoś udało im się dogadać, bo o ile mogli wziąć na siebie jedną, może nawet dwie maszkary, o tyle przy większej ilości wszyscy byli skazani na porażkę. Jarvis nie mógł sobie pozwolić na kupienie tamtej dwójce zbyt dużej ilości czasu. Musieli działać szybko, jeśli chcieli wyjść z tego cało.

    Mitris
    Mitris
    Prime Vampire

    Punkty : 16121
    Liczba postów : 3231

    Zaginiona prawda Empty Re: Zaginiona prawda

    Pisanie by Mitris Pon 11 Maj 2020, 20:58

    Zacisnął mocniej usta i podczas gdy reszta grupy się zbierała, On podjął kolejną próbę wstania. Na nic zdały się jego trudy, zdany na obcych ludzi spod kopuły, musiał przełknąć "rozkaz" wydany przez mężczyznę.
    - Nie będę w stanie iść. - mruknął do mężczyzny zwanego Giddy i posłusznie się go mocno chwycił, nim jednak wstali zatrzymał go by znów dotknąć ziemi, obiema dłońmi. Później będzie czas na szukanie wyjścia z tej sytuacji, chwilowo chciał tylko przeżyć. Był niczym włączony alarm dla tych stworzeń, zapach jego świeżej krwi był doskonałą przynęta.
    Giddy go podniósł a on mocno zacisnął na nim dłonie. W tej chwili.. Jego "widzenie" straciło znacznie na sile. Był to stan przyprawiający go o skurcze żołądka.
    - Jeden z południa, dwóch od wschodu, próbują nas okrążyć. To stado - rzucił szybko w stronę, z której ostatnio słyszał ich dowódcę. Miał szczerą nadzieję, że te informacje go wspomogą, nie był pewien na ile człowiek spod kopuły mógł wyczuć okolice i potwory.
    - Jarvis. - Aaron wrócił przygotowany w broń i spojrzał w powątpieniem na chłopaka, który kurczowo się trzymał.
    - Wytropią nas, nie powinniśmy.. - spojrzał na niego porozumiewawczo. Był stanowczo przeciwny zabieraniu znaleziska, zwłaszcza przy takim zagrożeniu.
    Kannika
    Kannika
    Tempter

    Punkty : 1116
    Liczba postów : 230
    Wiek : 26

    Zaginiona prawda Empty Re: Zaginiona prawda

    Pisanie by Kannika Sro 13 Maj 2020, 19:54

    Jarvis zignorował wszelkie komentarze, w myślach układając plan. Dla niego zostawienie chłopaka byłoby największą głupotą. Nie mógł zrozumieć, jak to możliwe, że jego towarzysze tego nie widzą. Nigdy nie słyszał o czymś takim jak ludzie żyjący poza Kopułami, w dodatku ot tak, normalnie, bez skafandrów i zabezpieczeń. To było odkrycie tak wielkie, że Jarvis nie wyobrażał sobie tego zaprzepaścić.

    — Aaron, pójdziesz przodem na północny zachód. Miej się na baczności, w razie gdyby coś wyskoczyło przed nami. Giddy, Abi, będziecie po nim. Uważajcie na siebie i na tego tu. Ja i Edna zostaniemy tutaj, trzymając gady z dala od was — zarządził Jarvis. Kilka osób się skrzywiło, wszyscy wyglądali, jakby chcieli protestować, ale Jarvis postawił na swoim.

    Ledwo zdążyli uformować szyk, kiedy pierwszy potwór wyłonił się z piasku na powietrznię. Jarvis wiedział, że wystarczy zabić jednego, żeby mieli szansę na przetrwanie. Mieli farta, że te kreatury były zdolne do jedzenia padliny z zakresu własnego gatunku. Jarvis liczył na to, że jeśli zabiją jednego stwora, jego zwłoki mogą przyciągnąć uwagę pozostałych bardziej niż ich ucieczka.

    Edna była urodzoną wojowniczką. Szybka i zwinna nawet w niekomfortowym skafandrze, sprawnie zbliżyła się do stwora, podczas gdy Jarvis starał się zwrócić na siebie jego uwagę. Musiał na tyle zająć czymś przeciwnika, żeby Edna była w stanie wbić mu ostrze w jedno z niewielu odsłoniętych, nieokrytym pancerzem miejsc. Co nie było zbyt proste, bo miejsc było niewiele i ciężko było w nie wcelować. W dodatku wymagało to zbliżenia się do potwora, a to ryzykowało atakiem z jego strony.

    Kilka pierwszych prób zakończyło się niepowodzeniem. Edna podejmowała próby ataku, ale nie była w stanie wycelować dostatecznie precyzyjnie. Jarvis, któremu brakowało sporo precyzji i wyczucia, nawet nie był bliski powodzeniu. Zwłaszcza że niewiele później z ziemi wyłoniły się dwa kolejne potwory. Dokładnie tak, jak to przewidział ich nowy towarzysz. Jarvis musiał więc spróbować odciągnąć ich uwagę od Edny, żeby dać jej możliwość unicestwienia najbardziej wymęczonego z trójki potwora, ale też sprawić, żeby zostały na miejscu, a nie podążyły w stronę drugiej części ekspedycji.

    W końcu odnieśli sukces. Ostrze Edny wbiło się w cielsko zwierzyny w niewielkie, delikatne miejsce w pobliżu pyska. Ledwo przy tym uszła z życiem, mijając się o centymetry z pełną ostrych kłów paszczą. Potwór padł, wykrwawiając się i wydając z siebie ostatni, głośny syk. Zgodnie z założeniami Jarvisa, jego przeciwnicy na chwilę odwrócili od niego uwagę, zainteresowani martwym towarzyszem. Jarvis i Edna wykorzystali tę okazję na oddalenie się od ruin i dołączenie do reszty grupy.

    Okazało się, że ekspedycja nie zdążyła się od nich zbytnio oddalić. W dodatku po drodze musieli zostać zaatakowani przez kolejnego potwora, bo kiedy dotarli na miejsce, Aaron i Giddy właśnie dobijali jednego, który najwidoczniej w drodze odłączył się od reszty. Niedoświadczona w walce Abitha razem z ich nowym znaleziskiem znajdowali się nieopodal. Jarvis odetchnął z ulgą, widząc, że nikt nie jest poważnie ranny. Giddy wprawdzie trzymał rękę w jednym miejscu na skafandrze, który prawdopodobnie rozerwał się w trakcie walki, ale nie wyglądało to na nic zagrażającego jego życiu.

    — Wracamy pod Kopułę. I to szybko, póki są zajęte — zarządził Jarvis. Aaron rzucił szybkie spojrzenie w kierunku rannego chłopaka, a następnie wbił w Jarvisa wściekłe spojrzenie.

    — Chcesz zabrać go pod Kopułę? — Spytał, kiwając głową w stronę jasnowłosego chłopaka. — Prawie nas zabił!

    — Raczej uratował, mówiąc nam, skąd nadchodzi wróg — doprecyzował Jarvis. — Jesteśmy mu winni to samo. Poza tym… — Ściszył głos, podchodząc trochę bliżej do Aarona. — On żyje poza Kopułą, bez skafandra. Wyczuwa potwory. Słyszałeś kiedyś o czymś takim?

    Aaron zmarszczył brwi, jakby dopiero teraz uświadomił sobie to wszystko. Albo jakby zastanawiał się, czy to wszystko naprawdę jest warte wszystkie, przez co już przeszli i będą musieli przejść. Najwidoczniej uznał, że tak, bo westchnął, odwracając wzrok od Jarvisa i patrząc na resztę.

    — Jarvis ma rację. Zbierajmy się stąd i to szybko — oznajmił. Jarvis w tym czasie podszedł do chłopaka, rzucając okiem na jego ranę. Było źle, ale wszystko wskazywało na to, że przeżyje podróż do Kopuły.

    — Jesteś w stanie iść? Chociaż… Z drugiej strony nawet jeśli możesz, lepiej żebyś tego nie robił. Może się pogorszyć — oznajmił. Na szczęście chłopak nie wyglądał na ciężkiego, Jarvis miał nadzieję, że uda mu się donieść go na miejsce, bądź co bądź nie byli aż tak daleko. — Złap się mocno, spróbuję cię powoli podnieść.

    Mitris
    Mitris
    Prime Vampire

    Punkty : 16121
    Liczba postów : 3231

    Zaginiona prawda Empty Re: Zaginiona prawda

    Pisanie by Mitris Pią 15 Maj 2020, 20:30

    Słyszał dokładnie moment, gdy wielkie monstrum przebiło się przez piach i walkę która powoli się oddalała. Nie poruszali się zbyt szybko zwłaszcza, że po chwili znów usłyszał ciche dudnienie. Nie mógł stwierdzić dokładnie skąd, ale nadciągał kolejny wężowy stwór i to prosto na nich.
    - Nadchodzi. - szepnął do mężczyzny, jakby każde głośniejsze słowo miało skazać ich z góry na porażkę, sprowadzając ich jeszcze więcej i dając siłę z którą nie mogliby się mierzyć.
    Giddy odstawił go na ziemi by wspomóc Aarona w walce. Czując ziemię poczuł się absurdalnie lepiej, znów był w stanie "widzieć". Położył obie dłonie na ziemi, piach nieprzyjemnie przykleił się do zakrwawionej dłoni.
    Jedyne co mógł zrobić, to podać najdokładniejsze położenie potwora jakie mógł. Czując jego ruch i trasę, wiedział mniej więcej gdzie przebije ostatnia warstwę ziemi atakując ich zawzięcie.
    Kobieta zwana Abithą stała tuż obok przekazując jego słowa, Neil nie miał siły by krzyczeć. Wbrew pozorom, szybkości i zaciekłości z jaką atakowały, te monstra były jednymi z łatwiejszych do pokonania. Tak przynajmniej widział je chłopak, gdy nabierały rozpędu nie były w stanie zakręcić by zmienić kurs. Łatwo było mu przewidzieć ich ruch.
    - Na prawo.. - szepnął po czym zacisnął dłonie i krzyknął najgłośniej jak potrafił - Teraz celuj!
    Giddy nie mając zbyt dużego wyboru, zaryzykował wykonując nagły atak, idealnie zgrany z ruchem stworzenia. Jego ostrze zadało głęboką ranę, przechylając szalę zwycięstwa na ich stronę. Abitha aż ukucnęła obok i położyła dłoń na piasku, powtarzając ruch nieznajomego - - Jak Ty… Skad..- mruknęła nie mogąc uwierzyć w to co właśnie zobaczyła. Ślepy, ranny.. Skąd mógł wiedzieć jak stoi Giddy i znać tak dokładnie ruch potwora? To mogło zmienić wszystko.. Cała wiedza jaką posiadali stanęła pod znakiem zapytania.
    Dalsza walka była już szybka, mężczyźni z łatwością dopadli rannego węża, by dobić go z nieukrywaną satysfakcja Aarona.

    Widok nadciągających i całych kompanów przynosił ulgę dziewczynie, odetchnęła ale pozostała przy chłopaku. Obawiała się, że gdy tylko odejdzie kawałek dalej, ten rozpłynie się nagle niczym mgliste wspomnienie snu. Doskonale rozumiała Jarvisa i jego determinację by dotrzeć pod kopułę wraz ze znaleziskiem.
    słyszałeś kiedyś o czymś takim? Neil zwrócił ku niemu głowę i zmarszczył nieznacznie brwi, jakby docierały do niego słowa mimo próby mówienia cicho.

    Posłusznie złapał się mężczyzny mocno i pozwolił podnieść. Nie próbował stawiać oporów, nie miało to większego sensu. Postanowił wykorzystać ich dziwną fascynację, by uratować własne życie i zdać się na nich. Nigdy nie był zbyt blisko kopuł, a co dopiero do nich wejść.. Oparł o niego głowę, mając coraz mniej sił.
    Wszyscy zwarli na nowo szyk i ruszyli prosto do kopuły.
    Abi szła milcząca, rozumiała dlaczego chcą zabrać chłopaka a zarazem w pewien sposób się go obawiała..

    Widok kopuły po długiej i męczącej drodze był niczym wymarzona oaza po tygodniach drogi. Powietrze i względne bezpieczeństwo. Giddy oświetlał im drogę czerwonym światłem, które było niewidoczne dla stworzeń żyjących na zewnątrz. To pozwalało poszukiwaczom przemieszczać się w nocy bez konfliktów.
    - Jarvis.. Jak zamierzasz wejść, z nim? - spytała Abi nagle i spojrzała niepewnie. Przy wejściu stali strażnicy, uważnie patrolujący i sprawdzający powracających by uniknąć kłopotów, zwłaszcza po incydencie gdy jeden z młodych poszukiwaczy przyniósł młode wężowe do domu narażając wszystkich. Przemycenie przedmiotu nie było trudne ale chłopaka bez skafandra..? Człowieka?
    - Kapral nas zabije.. - mruknął Giddy i sapnął cicho.

    Kannika
    Kannika
    Tempter

    Punkty : 1116
    Liczba postów : 230
    Wiek : 26

    Zaginiona prawda Empty Re: Zaginiona prawda

    Pisanie by Kannika Pią 29 Maj 2020, 20:15

    Jarvis przez całą drogę układał w głowie plan przemycenia swojego znaleziska pod Kopułę. Akurat w przemycaniu był mistrzem, co potwierdzała rosnąca ilość przedmiotów poukładanych w jego małym pokoiku, ale jeszcze nigdy dotąd nie zdarzyło mu się przemycać czego tak dużego. I żywego. Nie mógł schować go w skafandrze, w plecaku ani w kieszeni. Nie mógł zostawić go pod Kopułą i zabrać przy kolejnej okazji. Musiał go przemycić tu i teraz i to tak, żeby zrobić wokół tego jak najmniejsze zamieszanie. Ach, no i żeby nie dobić nawet bardziej krwawiącego chłopaka.

    Zdawał sobie sprawę z tego, że nie da rady zrobić tego wszystkiego bez wciągania w tę sprawę kolejnych osób. Średnio mu się to podobało. Już i tak przeszkadzał mu fakt, że o jego sekrecie mieli wiedzieć Giddy, Abi, Edna i Aaron. Cztery osoby. O cztery za dużo. A dodatkowo jeszcze strażnicy… A im więcej osób wiedziało, tym większe było prawdopodobieństwo tego, że ktoś mógłby go wygadać. A ostatnie, czego potrzebował, to problemy z Zarządem.

    Szybko przypomniał sobie grafik wart. Jeśli się nie mylił, tej nocy strażnikami mieli być Ivan i Amias. Ten drugi nie był aż tak dużym problemem. Nienawidził nocnych wart i łatwo było go obejść i przekupić. Mógł przymknąć oko na wiele spraw jeśli tylko dobrze mu się za to zapłaciło. Poza tym miał to do siebie, że nie przykładał uwagi do inspekcji jeśli mu się zwyczajnie nie chciało. Gorzej było z Ivanem. On był straszy i bardziej cięty. Ciężej było na niego wpłynąć. Najlepiej byłoby się go pozbyć z pola widzenia chociaż na chwilę.

    — Nie panikuj, Giddy. Mam plan — oznajmił Jarvis, zatrzymując się w miejscu. Reszta grupy zrobiła to samo, mierząc go niepewnymi spojrzeniami. — Ivan to twój wujek, no nie?

    — O nie. Nie ma mowy. Nie będę wykorzystywał swojej rodziny do twoich głupich pomysłów — wyrwał się od razu Giddy. Jarvis przewrócił oczami.

    — Jedyne, co musisz zrobić, to pokazać mu ten naderwany skafander. Przejmie się, od razu będzie chciał cię osobiście odeskortować do najbliższego medyka. Wszyscy wiemy, że jest przewrażliwiony na tym punkcie od kiedy prawie straciłeś rękę ostatnim razem kiedy porwałeś skafander. Amias zostanie sam, a wtedy do akcji wkraczamy ja i Abi. Zarzucimy na niego — Jarvis zerknął wymownie na trzymanego przez siebie chłopaka — płachtę i powiemy Amiasowi, że to spalone ciało, które znaleźliśmy po drodze, że to może być ktoś od nas i w ogóle. Amias nie znosi oglądać takich rzeczy, pewnie nie będzie chciał patrzeć. No i wykorzystamy urok Abi, wystarczy że powie kilka słów i Amias od razu straci zainteresowanie inspekcją. Potem wystarczy że przemknę kilkoma bocznymi uliczkami, mieszkam blisko no i przecież nikt nie chodzi przez Czwartą po nocy, i gotowe. Nic się nie sypnie, nic się nie wyda, wszyscy będą cali.

    — Czyli chcesz nie tylko wykorzystać Giddy’ego żeby zagrać na uczuciach Ivana, ale też wykorzystać moją siostrę, żeby zagrać na uczuciach Amiasa? I wszystko dla jakiegoś obcego, który wpakuje nas w problemy jakich świat nie widział?

    — ,,Grać na uczuciach” to bardzo dużo powiedziane — odparł Jarvis, na co Aaron westchnął z irytacją. — Biorę to wszystko na siebie. Jeśli się nie uda, obwinicie mnie.

    — Jeśli się nie uda, obwinią nas wszystkich bez szukania winnego!

    — Wszystko będzie dobrze. Czy kiedykolwiek wpakowałem was w problemy?

    Z tym ciężko było się kłócić. Jarvis mógł być, delikatnie rzecz ujmując, nieroztropny, ale jakimś cudem zawsze wychodził z opresji obronną ręką. Odkąd nauczył się kilku trików, nie sposób było go złapać na przemyceniu czegokolwiek pod Kopułę. A nawet jeśli pakował się w jakieś kłopoty, z reguły potrafił jakoś ugłaskać Zarząd niebywałym odkryciem albo znaleziskiem. Wiele można było o nim powiedzieć, ale nie to, że sprowadzał na wszystkich kłopoty. Jak już to tylko na siebie samego.

    — No dobra. Ale jak cokolwiek się posypie, pierwszy pójdę powiedzieć całą prawdę Zarządowi — oznajmił Giddy. Jarvis posłał mu szeroki uśmiech. Wiedział, że w tym momencie postawił wszystko na jedną kartę i prawdopodobnie zafundował sobie, jak to Giddy ujął, problemy jakich świat nie widział, ale liczył na to, że chłopak, którego trzymał w ramionach, będzie tego wart.

    Mitris
    Mitris
    Prime Vampire

    Punkty : 16121
    Liczba postów : 3231

    Zaginiona prawda Empty Re: Zaginiona prawda

    Pisanie by Mitris Pią 29 Maj 2020, 21:02

    Neil przysłuchiwał się uważnie całej rozmowie z lekką obawą. Cała akcja zabrania go pod kopułę, wydawała się być niesamowicie ciężka. Byli aż tak agresywni, że musiał udawać martwego? Nie bardzo mógł zrozumieć to wszystko zwłaszcza, że coraz ciężej było mu połączyć poszczególne słowa w pełne zdania. Słabł i to był niezaprzeczalny fakt. Cisza trwała dłuższą chwilę, każdy spojrzał na Jarvisa, by po chwili przyjrzeć się chłopakowi. Nie odzywał się przez całą ich konwersację i nie podejmował próby przekonania ich nawet do siebie.
    - Długo nie wytrzyma już - odezwała się Abi i przyłożyła dłoń do jego policzka. - Zdaje się odpływać. - spojrzała nagle zdeterminowana na nich.
    - W takim razie idę przodem.. - mruknął Giddy i ruszył w stronę kopuły z lekkim grymasem. Abi i Aaron ruszyli chwilę po nim.
    - Wątpię aby to przeżył… - mruknęła cicho Edna równając kroku z Jarvisem i okrywając Neila. Miała tendencję do wynajdywania minusów, a podły świat który ich otaczał, lubił ją utwierdzać w jej pesymistycznym spojrzeniu. Jeśli ich grupa miała mieć kłopoty, to ona zawsze jako pierwsza je wykrakała.
    Strażnicy poruszyli się gdy tylko zobaczyli grupę, w szczególności Ivan widząc Giddiego, który trzymał się mocno za ramię.
    - Giddy! - podszedł szybko przyglądając mu się - Co się stało?! - spojrzał po reszcie. Zakryty pod płachtą chłopak ani drgnął, ale wzbudził jeszcze większy niepokój w strażniku
    - Natrafiliśmy na siedlisko potworów, ale spokojnie. To tylko rozdarcie, nie jest długo a skóra… - nie dokończył swojej typowej przemowy, gdy wuj pochwycił go raptownie
    - Nawet nie zaczynaj, idziemy natychmiast do medyka. - odrzekł stanowczo, spojrzał po reszcie... Jednak nie widząc kolejnych rozdartych skafandrów odetchnął głębiej
    - Zabieram go, a później będziecie mieli z czego się tłumaczyć. Znowu Giddy.. - i pociągnął go w stronę bramy. Pierwszy etap poszedł tak gładko, że aż ciężko było w to uwierzyć. Jakby wuj powtarzał tekst scenariusza a los postanowił pójść im grzecznie na rękę. Giddy nie dyskutował, posłał delikatny uśmiech przez ramię, do swojej ekipy gdy się oddalali. Amais przyglądał się temu marszcząc brwi w zadumie.
    - Jarvis, co Ty tu masz? - spytał nagle podchodząc. Abis szybko wyszła i uśmiechnęła się do niego
    - To.. Martwe ciało. Może jednego z nas..? Ale to.. nie jest dobry widok. - położyła mu dłoń na ramieniu.
    - Jesteśmy zmęczeni, jedynie o czym marzę to o kąpieli i śnie…  - zaczęła, chcąc aby mężczyzna szybko odpuścił i zajął głowę zupełnie czym innym.. W tym momencie Neil drgnął, nie panował nad tym.
    -Ależ dla mnie, takie widoki nie są… - urwał nagle, swoją przemowę silnego i władczego samca i wpatrzył się w materiał
    - Poruszyło się..? - spytał cicho z nutą dużego niepokoju. Abi patrzyła, więc nie mógł wyjść na mięczaka. Wyprostował się i ruszył w jego stronę.
    - Co miało się poruszyć? Martwe ciało? - prychnął Aaron ze złością - Nawet nie mogliśmy ocenić, czy to jeden z naszych... Daj spokój.
    Zakrwawiona dłoń Neila osunęła się, wysuwając spod płachty bezwładnie. To zatrzymało raptownie strażnika. Z drobnej dłoni powoli spływały szkarłatne krople, znacząc ziemię pod stopami poszukiwacza. Edna w panice spojrzała na Jarvisa i przestąpiła z nogi na nogę. Strażnik, który miał być łatwiejszy okazał się być większym problemem niż przypuszczali. Zaraz wszystko mogło się sypnąć, a nawet nie wiadomo co z chłopakiem.

    Sponsored content

    Zaginiona prawda Empty Re: Zaginiona prawda

    Pisanie by Sponsored content


      Obecny czas to Nie 19 Maj 2024, 08:25