Piraci Północnego Morza

    AnvE'lyn
    AnvE'lyn
    Innocent Creature

    Punkty : 23
    Liczba postów : 7

    Piraci Północnego Morza Empty Piraci Północnego Morza

    Pisanie by AnvE'lyn Czw 04 Kwi 2019, 01:08

    Morven Reeve

    Pierwszy oficer na "Pijanym nagrobku"
    Wiek: 31
    Wygląd postaci : Wypłowiałe w słońcu i soli, platynowo jasne włosy do łopatek są noszone w luźnym kucu, oczy koloru stali, dwa kolczyki w jednym uchu, oraz jeden w drugim uchu, na nosie i policzku ma bliznę od ząbkowatego ostrza, stara się golić co dwa-trzy dni zachowując lekki zarost, mocno opalony od prażącego słońca, szerokie ramiona oraz plecy pooznaczane są bladymi, grubymi bliznami, ma szorstkie i zniszczone od morskiej wody dłonie, na lewym przegubie ma zawiązane brązowe rzemienie, zwykle nosi zszarzałą koszulę z wycięciem na torsie oraz szeroki, skórzany pas okrywający połowę brzucha, znoszone skórzane spodnie są poszarpane przy krawędziach, rzadko nosił buty.


    Morze było wzburzone. Woda kotłowała się w sobie, fale uderzały o swoich sąsiadów z impetem, tworząc pianę na każdym szczycie. Drażniący zapach soli był wszechobecny, oczywisty, naturalny dla każdego kto spędził większość swego życia na statku. Musiał to przyznać, pogoda dopisywała, choć Morven wiedział, że nie na długo. Już widział zbliżające się chmury burzowe zza horyzontu. "Pijany nagrobek" sunął przed siebie z dumą przecinając morze z łatwością jak kordelas ludzką rękę. Pirat siedział na krawędzi bakburty i czyścił sobie paznokcie końcem toporka abordażowego. Wokoło niego kręcili się inne osoby z załogi, piraci bez zmysłów innych niż wyczuwanie łatwego łupu, każdy zajęty sobą i swoim przydziałem. Mężczyzna przeniósł wzrok z nieskończonej morskiej tafli na zaciemnione wejście do kajuty kapitana. Może kiedyś on zejdzie na pokład bez zaproszenia, ale widocznie kapitan miał swój powód. A on nigdy nie kwestionował kapitana. Zgrabnym ruchem wstał z bakburty i ruszył ku grotmasztowi, by wdrapać się po takielunku na połowę jego wysokości. Trzymał mocno dłonią szorstką linę, czuł przyjemną bryzę na swoich odkrytych ramionach gdy znajdował się na odpowiedniej wysokości. Bardzo pewnie czuł się na linach, okręcił jedną z nich na swoim przedramieniu i oderwał nogę od głównej siatki, by sobie wisiała w powietrzu. Wiatr zabawnie muskał jego stopę. Mrużył oczy od słońca i wypatrywał w oddali, czy może aby jakaś ławica pływa przy powierzchni. Jaśniejsze partie wód, światło odbijane od rybich łusek, dałyby się łatwo wypatrzeć jego wyszkolonemu spojrzeniu. Może to nie była najlepsza zdobycz do spieniężenia, ale zawsze to jedzenie i jakaś inna rozrywka niż rzucanie nożami w szczury na pokładzie. Przeczesując spojrzeniem horyzont zostaje wyrwany z poszukiwań przez jeden donośny głos chłopaka z bocianiego gniazda.
    - Statek na horyzoncie!  - Morven zadarł głowę by zerknąć w którą stronę wskazuje obserwator i natychmiast skierował swoje spojrzenie w tym samym kierunku. Korzystając z wolnej dłoni przysłonił sobie oczy, słońce padało mu centralnie na twarz. Zaczynał zauważać ciemną plamkę daleko przed nimi. Uśmiechnął się brzydko pod nosem. Jednak zabawią się z większymi rybkami.


    Ostatnio zmieniony przez AnvE'lyn dnia Pią 05 Kwi 2019, 16:32, w całości zmieniany 1 raz
    Selyem
    Selyem
    Tempter

    Punkty : 488
    Liczba postów : 104
    Wiek : 26

    Piraci Północnego Morza Empty Re: Piraci Północnego Morza

    Pisanie by Selyem Czw 04 Kwi 2019, 13:52

    Willem Blauvelt
    Syn bogatego handlarza suknem
    Wiek: 22
    Wygląd: Niewysoki, dość drobnej budowy ciała młodzieniec o przydługich, brązowych włosach, które miały tendencję do lekkiego falowania się od morskiej bryzy. Ciemnoniebieskie oczy. Dość blada skóra, zwykle nie wystawiana na długo na słońce, by zamiast tego przez długie godziny wspomagać ojca w obliczaniu zysków i strat oraz planowania kolejnych wypraw w zaciszu domostwa. Niespracowane ciało, przywykłe raczej do podawania sukna i okazyjnie innych materiałów oraz do podnoszenia pióra, niż do dźwigania i ciężkiej pracy. Lubuje się w tunikach i ciemnych kolorach, jednak w sytuacjach bardziej oficjalnych chętnie zakłada męskie robe lub doublet.

    Nieczęsto wybierał się w podróże drogą morską. Jeśli miał gdziekolwiek wyruszyć, raczej nie było to tak daleko. Opuszczanie miasta było niebezpieczne samo w sobie, a co dopiero z jego wyglądem. Był bardzo łatwym celem i zdawał sobie z tego sprawę, więc nie silił się na kłótnie z ojcem, tylko zgodnie z jego słowami czekał, aż zmężnieje. Niestety, los chciał, by kupiec zapadł na jakąś zarazę, a na giełdę ktoś musiał dotrzeć. Willem nie wahał się podjąć tej podróży, chociaż nieco się jej obawiał. Doskonale wiedział, jak wielkie korzyści może przynieść znalezienie chętnych na zakup większych ilości sukna za granicą kraju.
    Siedział w kajucie, zapatrzony w swoje zapiski i nawet nie myślał o wyjściu na pokład. Miał za dużo swojej pracy, a tam by z pewnością tylko rozbolała go głowa od słońca i huku fal. Nie był im tam do niczego potrzebny, tu mu było dobrze. Wszyscy powinni być zadowoleni w takim układzie.
    Od swojego zajęcia oderwał się dopiero słysząc jakieś poruszenie na pokładzie. Wiedziony ciekawością i zaniepokojeniem postanowił więc wyjrzeć ze swojej małej dziupli i dowiedzieć się co spowodowało taki wybuch emocji. Nawet nie musiał nikogo pytać, ze zgiełku rozmów i krzyków zrozumiał, że w ich kierunku płyną piraci. Rozejrzał się w panice dookoła, ale wszyscy wydawali się biegać w chaosie i bez grama składu, choć w głębi duszy Willem wiedział, że każdy z pewnością wie co robi. Szkoda tylko, że on sam nie miał pojęcia co ze sobą począć. Instynkt samozachowawczy wybrał za niego. Za kilkoma innymi osobami pobiegł znów w kierunku kajut i po prostu się tam zamknął. Czy był z siebie dumny? Oczywiście, że nie. Coś w środku krzyczało, że jest zwykłym tchórzem i że powinien zrobić coś innego. Cokolwiek innego, ale nie chować się jak szczur! Rozum jednak był głośniejszy i młody handlarz musiał przyznać rację, że szybciej wypadnie za burtę i pociągnie za sobą kogoś jeszcze, niż jakkolwiek komukolwiek pomoże. Już lepiej egoistycznie próbować zadbać o siebie i nie szkodzić przynajmniej innym.
    Liczył w duchu na to, że uda im się uciec albo chociaż odeprzeć ten atak, ale panika zrobiła z nim swoje. Siedział skulony i nasłuchiwał, a czas zdawał się płynąć tak szybko, jak nigdy dotąd. Głosy na pokładzie z wykrzykiwanych rozkazów zaczęły się zmieniać w krzyki agonii i terroru, co również nie pomagało młodzieńcowi w logicznym myśleniu. Och, wiedział co go czeka, jeśli dorwą go piraci. I wcale nie chodziło o śmierć, bo tej się nie bał. Bardziej bał się tego, jak i po czym nastąpi. Pchnięty przerażeniem wyjął swój sztylet, by mieć chociaż taką broń w ręku. Nawet poczuł się z nim trochę bezpieczniej. Cichutko, jak mysz pod miotłą nasłuchiwał, jak odgłosy mordu powoli się przerzedzają. Nie był to już jeden wielki hałas, ale ściszająca się momentami swoista melodia śmierci i strasznego cierpienia. W końcu usłyszał coś jeszcze. Coś, co wypełniło go jeszcze większym strachem. Ktoś szedł w kierunku jego kryjówki, a Willem już czuł, że w tym momencie zamiast tego sztyletu mógłby mieć jakiś kijek i byłby równie bezpieczny. Po prostu wiedział, że to już był jego koniec.

      Obecny czas to Nie 19 Maj 2024, 09:04