Morven Reeve
Pierwszy oficer na "Pijanym nagrobku"
Wiek: 31
Wygląd postaci : Wypłowiałe w słońcu i soli, platynowo jasne włosy do łopatek są noszone w luźnym kucu, oczy koloru stali, dwa kolczyki w jednym uchu, oraz jeden w drugim uchu, na nosie i policzku ma bliznę od ząbkowatego ostrza, stara się golić co dwa-trzy dni zachowując lekki zarost, mocno opalony od prażącego słońca, szerokie ramiona oraz plecy pooznaczane są bladymi, grubymi bliznami, ma szorstkie i zniszczone od morskiej wody dłonie, na lewym przegubie ma zawiązane brązowe rzemienie, zwykle nosi zszarzałą koszulę z wycięciem na torsie oraz szeroki, skórzany pas okrywający połowę brzucha, znoszone skórzane spodnie są poszarpane przy krawędziach, rzadko nosił buty.
Morze było wzburzone. Woda kotłowała się w sobie, fale uderzały o swoich sąsiadów z impetem, tworząc pianę na każdym szczycie. Drażniący zapach soli był wszechobecny, oczywisty, naturalny dla każdego kto spędził większość swego życia na statku. Musiał to przyznać, pogoda dopisywała, choć Morven wiedział, że nie na długo. Już widział zbliżające się chmury burzowe zza horyzontu. "Pijany nagrobek" sunął przed siebie z dumą przecinając morze z łatwością jak kordelas ludzką rękę. Pirat siedział na krawędzi bakburty i czyścił sobie paznokcie końcem toporka abordażowego. Wokoło niego kręcili się inne osoby z załogi, piraci bez zmysłów innych niż wyczuwanie łatwego łupu, każdy zajęty sobą i swoim przydziałem. Mężczyzna przeniósł wzrok z nieskończonej morskiej tafli na zaciemnione wejście do kajuty kapitana. Może kiedyś on zejdzie na pokład bez zaproszenia, ale widocznie kapitan miał swój powód. A on nigdy nie kwestionował kapitana. Zgrabnym ruchem wstał z bakburty i ruszył ku grotmasztowi, by wdrapać się po takielunku na połowę jego wysokości. Trzymał mocno dłonią szorstką linę, czuł przyjemną bryzę na swoich odkrytych ramionach gdy znajdował się na odpowiedniej wysokości. Bardzo pewnie czuł się na linach, okręcił jedną z nich na swoim przedramieniu i oderwał nogę od głównej siatki, by sobie wisiała w powietrzu. Wiatr zabawnie muskał jego stopę. Mrużył oczy od słońca i wypatrywał w oddali, czy może aby jakaś ławica pływa przy powierzchni. Jaśniejsze partie wód, światło odbijane od rybich łusek, dałyby się łatwo wypatrzeć jego wyszkolonemu spojrzeniu. Może to nie była najlepsza zdobycz do spieniężenia, ale zawsze to jedzenie i jakaś inna rozrywka niż rzucanie nożami w szczury na pokładzie. Przeczesując spojrzeniem horyzont zostaje wyrwany z poszukiwań przez jeden donośny głos chłopaka z bocianiego gniazda.
- Statek na horyzoncie! - Morven zadarł głowę by zerknąć w którą stronę wskazuje obserwator i natychmiast skierował swoje spojrzenie w tym samym kierunku. Korzystając z wolnej dłoni przysłonił sobie oczy, słońce padało mu centralnie na twarz. Zaczynał zauważać ciemną plamkę daleko przed nimi. Uśmiechnął się brzydko pod nosem. Jednak zabawią się z większymi rybkami.
Pierwszy oficer na "Pijanym nagrobku"
Wiek: 31
Wygląd postaci : Wypłowiałe w słońcu i soli, platynowo jasne włosy do łopatek są noszone w luźnym kucu, oczy koloru stali, dwa kolczyki w jednym uchu, oraz jeden w drugim uchu, na nosie i policzku ma bliznę od ząbkowatego ostrza, stara się golić co dwa-trzy dni zachowując lekki zarost, mocno opalony od prażącego słońca, szerokie ramiona oraz plecy pooznaczane są bladymi, grubymi bliznami, ma szorstkie i zniszczone od morskiej wody dłonie, na lewym przegubie ma zawiązane brązowe rzemienie, zwykle nosi zszarzałą koszulę z wycięciem na torsie oraz szeroki, skórzany pas okrywający połowę brzucha, znoszone skórzane spodnie są poszarpane przy krawędziach, rzadko nosił buty.
Morze było wzburzone. Woda kotłowała się w sobie, fale uderzały o swoich sąsiadów z impetem, tworząc pianę na każdym szczycie. Drażniący zapach soli był wszechobecny, oczywisty, naturalny dla każdego kto spędził większość swego życia na statku. Musiał to przyznać, pogoda dopisywała, choć Morven wiedział, że nie na długo. Już widział zbliżające się chmury burzowe zza horyzontu. "Pijany nagrobek" sunął przed siebie z dumą przecinając morze z łatwością jak kordelas ludzką rękę. Pirat siedział na krawędzi bakburty i czyścił sobie paznokcie końcem toporka abordażowego. Wokoło niego kręcili się inne osoby z załogi, piraci bez zmysłów innych niż wyczuwanie łatwego łupu, każdy zajęty sobą i swoim przydziałem. Mężczyzna przeniósł wzrok z nieskończonej morskiej tafli na zaciemnione wejście do kajuty kapitana. Może kiedyś on zejdzie na pokład bez zaproszenia, ale widocznie kapitan miał swój powód. A on nigdy nie kwestionował kapitana. Zgrabnym ruchem wstał z bakburty i ruszył ku grotmasztowi, by wdrapać się po takielunku na połowę jego wysokości. Trzymał mocno dłonią szorstką linę, czuł przyjemną bryzę na swoich odkrytych ramionach gdy znajdował się na odpowiedniej wysokości. Bardzo pewnie czuł się na linach, okręcił jedną z nich na swoim przedramieniu i oderwał nogę od głównej siatki, by sobie wisiała w powietrzu. Wiatr zabawnie muskał jego stopę. Mrużył oczy od słońca i wypatrywał w oddali, czy może aby jakaś ławica pływa przy powierzchni. Jaśniejsze partie wód, światło odbijane od rybich łusek, dałyby się łatwo wypatrzeć jego wyszkolonemu spojrzeniu. Może to nie była najlepsza zdobycz do spieniężenia, ale zawsze to jedzenie i jakaś inna rozrywka niż rzucanie nożami w szczury na pokładzie. Przeczesując spojrzeniem horyzont zostaje wyrwany z poszukiwań przez jeden donośny głos chłopaka z bocianiego gniazda.
- Statek na horyzoncie! - Morven zadarł głowę by zerknąć w którą stronę wskazuje obserwator i natychmiast skierował swoje spojrzenie w tym samym kierunku. Korzystając z wolnej dłoni przysłonił sobie oczy, słońce padało mu centralnie na twarz. Zaczynał zauważać ciemną plamkę daleko przed nimi. Uśmiechnął się brzydko pod nosem. Jednak zabawią się z większymi rybkami.
Ostatnio zmieniony przez AnvE'lyn dnia Pią 05 Kwi 2019, 16:32, w całości zmieniany 1 raz