This darkness is the light

    Dante
    Dante
    Daemon

    Punkty : 2512
    Liczba postów : 517
    Skąd : Z kosmosu

    This darkness is the light - Page 3 Empty Re: This darkness is the light

    Pisanie by Dante Sro 22 Mar 2023, 23:14

    Jeśli Vergila ten ruch zaskoczył, nie okazał tego po sobie. Zdawał się wręcz na niego przygotowany, gdy jego dłoń jak gdyby machinalnie spoczęła na biodrze młodzieńca, by druga mogła zetknąć się z jego gładkim policzkiem.
    Ich gra nie skończyła się na szachownicy. Cały czas trwała i żaden z nich nie wydawał się skłonny jej kończyć, przeciwnie, obaj dolewali oliwy do ognia. Louis zostawiając kartkę; Vergil zwracając na to uwagę. Louis całując go, a Vergil – pocałunek ten oddając.
    Całe napięcie, które wzbierało w nich podczas partii, musiało jednak przecież znaleźć ujście. Dlatego właśnie teraz rwącą kaskadą wlewało się w to zetknięcie warg; w zbliżenie, na które żaden z nich nie powinien był sobie pozwolić. Zbliżenie subtelne, ale niepozbawione pasji dwojakiej natury.
    Louis… tak, jak można było oczekiwać, pachniał białymi kwiatami; czymś rześkim i ulotnym jak powiew wiosennego wiatru. Poetyckie określenia Vergil odsunął jednak na bok, zaciskając wreszcie palce na żuchwie chłopca, aby nie pozwolić mu na wycofanie się – gdyby, oczywiście, taka myśl w ogóle miała zrodzić się w jego w umyśle.
    To jednak było wątpliwe. Wątpliwe było wszystko, co sugerowałoby, że ten mały diabeł nie przemyślał doskonale swojego posunięcia.
    Vergil objął go w pasie i zagarnął bliżej, wymuszając kontakt ich ciał. Wtedy też ich języki splotły się po raz pierwszy, ale trudno byłoby określić, z czyjej inicjatywy.
    Obaj czekali na to dłużej, niż mieli dumę przyznać.
    effsie
    effsie
    Minor Vampire

    Punkty : 8010
    Liczba postów : 1603
    Wiek : 30

    This darkness is the light - Page 3 Empty Re: This darkness is the light

    Pisanie by effsie Czw 23 Mar 2023, 18:33

    Jak mało było w tym pocałunku właściwej dla Vergila powściągliwości, Louis przekonał się z satysfakcją. Skrywane emocje znajdowały ujście w pełnych pasji, namiętnych pocałunkach, którym towarzyszyły tylko coraz krótsze, urwane oddechy. Obłędny, tak świeży zapach Spardy drażnił zmysły Louisa, a gdy zderzyli się ciałami, zaczął odbierać dech.
    Blanchard zarzucił ramię wokół szyi Vergila, wciąż lekko wilgotnej. Trzymaną w dłoni kartkę zmiął, w trakcie kolejnego z pocałunków wypuścił z rąk i pozwolił, by opadła gdzieś na ziemię, muskając po drodze ciało jego partnera.
    Wtedy Vergil zamarł na jedną chwilę; obaj podnieśli powieki i popatrzyli sobie w oczy z bliska.
      — Nieistotne — szepnął Louis. — Być może nie chciałem wygrać.
      — Być może nie chciałem dać ci przegrać.
    Tęczówki obojga zabłyszczały i o tym, że tę partię będzie należało powtórzyć, nie trzeba było mówić na głos. To było oczywiste.
    Zarówno to, jak i fakt, że żaden z nich nie miał ochoty przerwać w tym momencie. Louis na powrót sięgnął tych ust, znów pozwolił, by ich języki splotły się we wspólnym, długim tańcu.
    Po tym czasie to było jednak za mało — chciał więcej, potrzebował więcej. Spragniony, przesunął dłońmi wzdłuż ciała Vergila, wyczuwając pod ciemną koszulą zarysowane kształty mięśni. Z mlaśnięciem oderwali się od siebie, lekko zdyszani, Louis spojrzał na mężczyznę z dołu i sięgnął dłońmi zapięcia jego kołnierza.



    Dante
    Dante
    Daemon

    Punkty : 2512
    Liczba postów : 517
    Skąd : Z kosmosu

    This darkness is the light - Page 3 Empty Re: This darkness is the light

    Pisanie by Dante Czw 23 Mar 2023, 22:21

    Trzy górne guziki zdążyły rozstać się z przytrzymywanym materiałem, kiedy Vergil przerwał pocałunek, aby na kilka sekund oprzeć czoło o górną część głowy chłopca.
      — Jakkolwiek nie kusiłaby mnie perspektywa rozprawienia się z tobą na tym stole, zachowajmy resztki obyczajności i przejdźmy do sypialni — powiedział zupełnie poważnie, jakby naprawdę nie wystarczyło chwycić podnieconego młodzieńca za biodra i zanieść na górę niczym upolowaną sarninę.
    Co bez wątpienia uczyniłby w tej sytuacji jego brat, o ile w ogóle pomyślałby o tym, żeby dokądkolwiek się udać.
    W zaciszu sypialni Vergil dokończył to, co młodzieniec zaczął, pozbywając się koszuli (którą z niewymuszoną starannością zarzucił na oparcie krzesła). Ciało, które ukazało się oczom Louisa, prezentowało się tak, jak cały Vergil. Mężczyzna nie był może i nawet w połowie umięśniony jak jego zmarły brat, ale ukształtowanie ramion i torsu zdradzało ciężką i przemyślaną pracę nie tylko nad umysłem. Szermierka i pływanie, którym z zacięciem oddawał się kilka razy w tygodniu, pozwalały Spardzie zachować perfekcyjny balans między rozwojem intelektualnym a kondycyjnym.
    Z mniejszą już troską sięgnął do guzików koszuli Louisa, przypierając go kolejnym żarliwym pocałunkiem do zamkniętych ledwie przed chwilą drzwi. Rozchełstał aksamitne materiały, aby ostatecznie pozwolić im osunąć się na miękki dywan i ułożyć dłonie w zagłębieniach talii Louisa.
    Nie nawykł do tracenia kontroli nad sobą, ale zachowanie jej przy kimś tak pięknym i eterycznym nawet w jego przypadku graniczyło z cudem. Chciało się zbrukać to piękno, odebrać mu niewinność. Zawłaszczyć je i zepsuć na własnych zasadach.
    Tym razem nie odezwał się, a po prostu chwycił chłopca za biodra, podniósł z lekkością i przeniósł w stronę łóżka, by rzucić go na materac i zaraz zawisnąć nad nim, odbierając możliwość oddychania kolejnymi głębokimi pocałunkami, podczas gdy dłońmi na oślep, ale z wprawą pozbywał się jego lśniących bucików.
    effsie
    effsie
    Minor Vampire

    Punkty : 8010
    Liczba postów : 1603
    Wiek : 30

    This darkness is the light - Page 3 Empty Re: This darkness is the light

    Pisanie by effsie Pią 24 Mar 2023, 07:06

    Buciki spadły na ziemię, a pod palcami, gdy Vergil przesunął dłonią po stopie Louisa, wyczuł nylonową pończochę.
    Jednak dłonie Louisa również nie spoczywały bez ruchu. Chłopiec pewnymi ruchami, które tak niewiele miały wspólnego z niewinnością, sunął po klatce piersiowej Vergila, po jego plecach, brzuchu, badając ciekawskimi paluszkami każdy jeden mięsień, podczas gdy usta odpowiadały na żarliwe pocałunki.
    W tej samej sypialni stało się zbyt wiele innych rzeczy, by choć próbował uciec od porównań — i nie byłby sobą, gdyby w jego głowie choć na chwilę nie pojawił się przebłysk myśli, że może dlatego właśnie tu trafili. Odsunął ją jednak na bok. Nie była w tej chwili potrzebna — zajmie się tym później.
    Teraz znacznie bardziej miał ochotę oddać się chwili; tej zgubnej i ulotnej, która przeminie, ale po którą tu przyszedł. Jak bardzo chciał zobaczyć to pociemniałe spojrzenie, zawziętość w oczach Vergila skierowaną na jego samego — wiedział on jeden. I on jeden kolejnymi śmiałymi ruchami badał ciało górującego nad nim mężczyzny.
    Sapnął wprost w jego usta z nieskrywaną nawet satysfakcją, gdy zwinna rączka przez materiał spodni natrafiła na kształt twardniejącego penisa. Cofnął ją jednak gdy tylko Vergil sam sięgnął do jego pasa; zabrał ręce i wsparł się na przedramionach, unosząc biodra, by umożliwić kochankowi pozbawienie go spodni.
    Wtedy oczom Vergila ukazała się koronkowa, biała bielizna, skrywająca niewielkie, choć wyraźne wybrzuszenie. Niewielkie klamerki przypięte do misternie plecionych koronek trzymały zaś jasne pończochy, w które obleczone były zgrabne nogi młodzieńca. Louis, leżąc na materacu z rozwianymi lokami, oddychał płytko i z dołu patrzył na karmiącego się jego widokiem mężczyznę.



    Dante
    Dante
    Daemon

    Punkty : 2512
    Liczba postów : 517
    Skąd : Z kosmosu

    This darkness is the light - Page 3 Empty Re: This darkness is the light

    Pisanie by Dante Pią 08 Mar 2024, 12:53

    Louis był spektakularnym diamentem w arsenale Redgrave’a, najcenniejszym i najpiękniejszym, a to, co skrywało się pod jego ubraniami, przyprawiało o zawrót głowy. W całej swojej niewinności chłopak przywdział na siebie strój, który z niebem miał wspólny chyba tylko symboliczny kolor.
    Biel miała jednak inny wymiar w ich relacji, i Vergil docenił ten szczodry gest. Młodzieniec wybrał barwy, którymi odcinał się jawnie od czerwieni Kartelu tak chętnie noszonej w codziennym ubiorze.
    Mężczyzna oblizał powoli wargi i pochylił się nisko, aby zasmakować pełnych warg. Oddychał szybciej, wciąż jeszcze rozpalony ich specyficzną grą wstępną. Tylko ich było stać na coś tak absurdalnego jak rozbudzenie w sobie pożądania partią szachów. Rzeczywiście byli jak lustrzane odbicie. Idealne dopasowanie w tym podłym, pełnym konwenansów świecie.
    Louis założył mu łydki na ramiona, a Vergil przytrzymał go władczo za udo. Całując zachłannie słodkie usta i drocząc się z ciepłym językiem, zostawił w spokoju pas do pończoch, ale nakrył dłonią wybrzuszenie w bieliźnie i wprawnym gestem potarł je, przesuwając palcami po całej długości członka, od nasady aż po sam przemaczający już bieliznę czubek.
    Vergil nie był wcale przygotowany na taki rozwój wydarzeń. Nie domyślił się, mimo tak wielu przecież sygnałów, że ten wieczór skończy się w taki sposób. Że dojdzie do tego tak szybko. Że Louis w zaledwie kilka tygodni zastąpi sobie kochanka jego lepszą wersją. Może powinien. Kto myślałby o Dantem, mając przed sobą jego.
    Z podłą satysfakcją zrywał z młodzieńca ostatnie warstwy materiału dzielące ich od wspólnego celu. W chaotycznym pośpiechu zerwał się z łóżka, żeby znaleźć to, czego potrzebował do zawiązania tego sojuszu.
    Wzięcia od Louisa wszystkiego, co ten chciał mu dziś dać. Włosy sterczały mu w nieładzie, zmierzwione szczupłymi dłońmi, kiedy wracał do łóżka z lubrykantem i prezerwatywami. Gdy opadały mu na twarz, kiedy poruszał się płynnie w młodym ciele, pod pewnymi kątami jego oblicze wyglądało niebezpiecznie znajomo. Nie padły żadne słowa. Nie były potrzebne. Ciszę między nimi przerywały tylko jęki i pojedyncze warkoty, sapnięcia, płytkie oddechy. Krzyki, gdy Louis ujeżdżał go w dzikiej pasji, i gdy później Vergil brał go od przodu, patrząc mu przy tym prosto w oczy takim wzrokiem, jakby go nienawidził.
    Cisza panowała dalej, gdy po wszystkim leżeli obok siebie, zlani potem i zadyszani, patrząc sobie w oczy. Vergil wyciągnął dłoń i odgarnął jasne loki z gładkiego policzka. W spojrzeniu Louisa było jednak coś nieobecnego. Młodzieniec był tu ciałem. Duchem… chyba wciąż szukał bliskości kogoś innego.

    ~

    Hiacynty.
    Pod drzwiami Louisa ktoś zostawił hiacynty. Ochroniarz nie był w stanie powiedzieć, kto to zrobił — podobno odwrócił się tylko na chwilę. Na nagraniach z monitoringu było widać wysoką postać w skórzanej kurtce i kasku motocyklowym. Mężczyzna pukał do drzwi, przechadzał się w tę i z powrotem. W końcu porzucił kwiaty i oddalił się szybkim krokiem, oglądając się niespokojnie przez ramię.
    Jakby bardzo nie chciał, żeby go widziano.
    effsie
    effsie
    Minor Vampire

    Punkty : 8010
    Liczba postów : 1603
    Wiek : 30

    This darkness is the light - Page 3 Empty Re: This darkness is the light

    Pisanie by effsie Sob 09 Mar 2024, 16:49

    W tym pięknym, dwupoziomowym mieszkaniu, z którego salonu wyjście prowadziło na ukryty na dachu budynku, prywatny basen, Kaden od kilku miesięcy mieszkał właściwie sam. Rzadko kiedy Victor Hawthorne spędzał tu więcej, niż trzy noce w tygodniu; swoim planem dnia nigdy też nie dzielił się z Guildensteinem, niejednokrotnie ściągając młodego kochanka do lokalu w środku nocy, gdy go tam nie zastał.
    Za pierwszym razem Kaden, popijając kolorowego drinka w barze, zdziwił się widząc znajomą nazwę na wyświetlaczu telefonu.
    — Nie ma cię — usłyszał wtedy.
    — Z koleżanką wyszedłem i…
    — Adres.
    — Ale…
    — Adres, Guildenstein.
    — W centrum jestem… W Różowej Panterze, na rogu Ósmej i…
    — Za trzy minuty jest tam po ciebie Tyler.
    Redgrave rozłączył się i tyle było z ploteczek, na które Kaden umówił się tego wieczoru z Karen.
    Tym razem spędzał popołudnie — jak i cały poranek — w domu. Na wielkim, dębowym stole, gdzie posiłki przygotowywał właściwie tylko prywatny kucharz, Kaden rozłożone miał kilka książek oraz notatki. Na blacie poza nimi leżało kilka kolorowych zakreślaczy oraz karteczek, którymi młodzieniec oznaczał co istotniejsze dla siebie fragmenty. Z boku stała karafka z wodą i wkrojonymi doń plasterkami limonki, a Kaden od kilku godzin wytrwale studiował materiały na studia.
    Na miano prymusa i na najlepsze oceny na roku nie zasłużył sobie dawaniem dupy, bynajmniej.
    I choć przez powiązania z Kartelem i coraz większy wgląd w ten świat wiele zagadnień wydawało się wręcz trywialnymi, Guildenstein nie zamierzał wykazać się ignorancją.
    Choć pochłonięty był nauką, od razu usłyszał dźwięk przekręcającego się mechanizmu zamka w drzwiach. Minęło kilka sekund, gdy Redgrave, pozbawiwszy się płaszcza, wszedł do połączonego z kuchnią salonu. Zapewne już w drzwiach zauważył rozłożonego z książkami chłopca; przeszedł więc przed nim, nie zaszczycając go spojrzeniem, a i reakcja Kadena była podobna; jedynie raz zerknął na przechodzącego wgłąb salonu kochanka.
    Z żadnej ze stron nie padło ani jedno słowo i tylko fakt tego, że Kaden na dosłownie moment oderwał się od lektury, by wyłączyć i tak cichą muzykę, która leciała w tle (wszak wiedział, że do pracy Victor preferował całkowitą ciszę) świadczył o tym, że cokolwiek uległo zmianie.
    Kolejne minuty, a może i godziny, spędzili niby razem, a jednak osobno, a jedynymi dźwiękami były odgłosy licznych rozmów, które Victor prowadził przez telefon.
    To Kaden pierwszy zamknął swoje książki. Liczne kartki własnoręcznie sporządzonych notatek ułożył w równy stos, a wszystkie akcesoria schował do piórnika. Dopiero gdy odłożył wszystkie rzeczy na miejsce, zerknął na skupionego na ekranie laptopa Redgrave’a, a ten — choć Kaden mógłby przysiąc, że nie poruszył się na jego twarzy żaden mięsień — spytał wtedy:
    — Skończyłeś, chłopcze?
    — Na dzisiaj — przytaknął.
    — Podejdź tu.
    A kiedy Kaden posłusznie stanął obok, Victor odsunął nieznacznie laptop w jego stronę. Na ekranie widniał narysowany odręcznie szkic wyglądający na rzut jakiegoś budynku.
    — Na co patrzę?
    Kadenowi spojrzał w poważne oblicze Victora i zajęło mu kilka sekund, by połączył kropki; dlaczego Redgrave pytał akurat jego. Wrócił wzrokiem do ekranu i zmarszczył nieznacznie brwi, wytężając pamięć.
    — To trzecie lub czwarte piętro skrzydła C — odparł w końcu, sięgając do wspomnień sprzed lat, gdy dopiero zaczynał w Lunie. — Teraz nie wpuszczają tam już nikogo.
    — Mam ich jeszcze kilka. Potrafisz je uporządkować? — A gdy Kaden skinął głową, oświadczył: — Wydrukuję ci je.
    Młodzieniec kiwnął jeszcze raz i skierował się w stronę drukarki. Przystanął jednak wpół drogi i odwrócił się.
    — Planowałem kolację z koleżankami — powiedział. — Mam napisać, że nie dołączę?



    Koss Moss
    Koss Moss
    Minor Vampire

    Punkty : 11735
    Liczba postów : 2431
    Skąd : z Kosmosu
    Wiek : 105

    This darkness is the light - Page 3 Empty Re: This darkness is the light

    Pisanie by Koss Moss Sro 13 Mar 2024, 14:12

    — Naprawdę mało interesuje mnie, co im napiszesz i czy w ogóle— odpowiedział sucho Victor, skupiony na ekranie laptopa. Wyraźnie nie dopisywał mu humor, choć trzymanie za ogon dwóch srok, z których każda miała postać Guildensteina, teoretycznie powinno go cieszyć. Od śmierci Spardy Victor był jednak wyjątkowo mało skłonny do doceniania niewielkich zwycięstw. I nawet tych dużych. Tak, jakby odchodząc, ten stary idiota pozostawił po sobie ziejącą pustkę niemożliwą do wypełnienia żadną ilością używek, seksu i krwi.
    Po chwili młodzieniec posłusznie uporządkował kartki. Oszczędna wymiana zdań dała Victorowi prawie wszystko, czego potrzebował do przeprowadzenia ataku.
    — Teraz druga sprawa — wychrypiał, podnosząc zmęczone spojrzenie na młodzieńca. — Ten człowiek.
    Przesunął po stole dodatkową kartkę, którą wydrukował wraz ze schematami budynku. Znajdowało się na niej zdjęcie młodego mężczyzny. Rzekomego Luchadora, który przyszedł do Kartelu raptem dzień wcześniej, deklarując chęć zmiany stron. Nie wiedział tylko, że Victor nie współpracuje ze szczurami. Może poza jednym.
    — Widziałeś go kiedykolwiek? Wiesz, kim jest? — Gdy Kaden milczał, Redgrave przechylił oszczędnie głowę. — A może Bianka wie?
    effsie
    effsie
    Minor Vampire

    Punkty : 8010
    Liczba postów : 1603
    Wiek : 30

    This darkness is the light - Page 3 Empty Re: This darkness is the light

    Pisanie by effsie Sro 13 Mar 2024, 19:09

    Może jeszcze kiedyś Redgrave myślałby, że będzie inaczej, ale dziś zapewne nie zdziwiło go, że Kaden wytrzymał to intensywne spojrzenie i nie odwrócił wzroku. Od czasu, gdy Guildenstein wrócił z porwania u Bianki — o którym przecież, taki głupiutki, nawet nie zdawał sobie sprawy — już niejednokrotnie udowodnił, że wszelkie informacje chłonął jak gąbka, zapamiętywał i potrafił łączyć kropki. Winą za zaistniały stan rzeczy należało obarczać tylko osoby w jego otoczeniu, które z łatwością nabierały się na imidż chętnego zabawy młodzieńca, zarywającego noce na beztroskich popijawach, nieskorego nawet do pomyślenia, że coś może kryć się za fasadą.
      — Bianka właśnie nie wie — powiedział więc. — Wypytywała mnie o niego — tak jak ty, dodałby kiedyś, ale ugryzł się w język, bo przez te miesiące znał już ślad tych mikroekspresji na twarzy Victora i — zapewne wbrew temu, co sądziłoby wiele osób — wiedział, na co i kiedy mógł sobie pozwolić.
    I to zdecydowanie nie był ten dzień.
      — Jej przedstawił się jako Alex, a dla mnie, kiedy widywałem go w Lunie, miał na imię Aleksiej. Nie wiem, kim jest, zawsze, jak go widziałem, to wszyscy gadali po rosyjsku. To też jej powiedziałem — zaczął Kaden i bez zawahania, nim jeszcze dostrzegł cień pojawiający się na obliczu Victora, dodał od razu: — Tam są kamery, Vic. Nie pokazała mi nic, ale na pewno miała z nich zdjęcia i wiedziała, że ich obsługiwałem.
      — Skąd wiesz, jak się jej przedstawił? — padło krótkie pytanie zadane ochrypniętym tonem.
      — Bo jej największą wadą jest zakładanie, że jestem tępy — odparł Kaden, jakby było to najbardziej oczywiste na świecie; i zapewne w jego mniemaniu takim było. — „Zwierzyła mi się“ — Kaden odpowiednio zaintonował te słowa — że jej wuj ma nowego partnera biznesowego, Alexa Novaka, i strasznie mało o nim wiedzą. Że podobno kiedyś zajmował się handlem obrazami, a „ona przecież wie, że moja mama się tym interesuje, i może coś o nim słyszałem“. I mi pokazała jego zdjęcie. Wtedy jej powiedziałem to o Lunie, no bo domyśliłem się, do czego pije i że już wie, ona mi na to, że pewnie importowali jakieś obrazy z Rosji, ja że no, haha, hihi, pewnie tak, no bo wyraźnie chciała już zakończyć temat, żebym więcej o tym nie myślał. — Kaden niemal odruchowo wzruszył ramionami, jakby fakt, że ludzie traktowali go za takiego idiotę, w ogóle go nie ruszał. Zaraz dodał też poważniejszym tonem: — Wyglądało tak, jakby przeszedł od Dolohova do nich, a ona go sprawdzała.



    Dante
    Dante
    Daemon

    Punkty : 2512
    Liczba postów : 517
    Skąd : Z kosmosu

    This darkness is the light - Page 3 Empty Re: This darkness is the light

    Pisanie by Dante Sro 20 Mar 2024, 03:30

    Victor powinien być już do tego przyzwyczajony, a jednak czasami nadal zaskakiwało go, jak skuteczny jest Kaden w swojej masce rozpieszczonego idioty. „Idiota” było ostatnim określeniem, którego Redgrave użyłby do określenia Guildensteina. Chłopak doskonale wiedział, co robi, choć nawet przed nim zdarzało mu się udawać, że nie jest niczego świadom. A jednak informacje sączące się z kształtnych ust świadczyły o czymś zupełnie innym i Victor nagradzał je szczodrze. A właściwie całkiem skąpo. Tak, jak Kaden lubił.
      — Nie pracuje więc dla Geovanniego — stwierdził krótko. — Ani dla mnie. A skoro tak, nie dostarczy mi informacji o Luchadores… ale ktoś chce, żebym tak myślał.
    Kruchy czerwono-niebieski sojusz mógł legnąć w gruzach w każdej chwili. Victor miał coraz więcej powodów, aby przypuszczać, że Paradersi toczyli na boku własną grę. Nie podejrzewałby Polkovsky'ego o tak nieumiejętne podłożenie kreta... Ani samego zainteresowanego o nagłą wierność Kartelowi. Żadne pieniądze nie były warte narażenia się kolejno wszystkim kolorom tego miasta.
    Oczywiście istniała też szansa, że Bianka wiedziała, co robi Kaden. A jeśli tak było, sama mogła podsuwać mylne tropy. Na ten moment pozostawało mu jednak obdarzyć dzieciaka na tyle dużą dozą zaufania, na ile mógł sobie pozwolić.
      — Nie donoś jej tylko na fioletowych. Pracowałeś w Royalu i byłeś kochankiem Spardy, więc wiesz mnóstwo o Kartelu i Paradersach. Ale nie popełnij błędu. Jeśli to zrobisz, nie będę miał innego wyboru niż się ciebie wyprzeć, Guildenstein.

    Luna płonęła po srogim ostrzale ze strąconych już helikopterów. Nad Nowy Jork wzbiły się orientalne ptaki, a wojsko kłębiło się na ulicach, próbując opanować sytuację. Żołnierze ginęli jednak od kul gangsterów w czerwieni i fiolecie, pokazując miastu, że jego podziemie niespostrzeżenie, ale najwyraźniej już dawno rozrosło się na tyle, by móc konkurować z zawodową armią i jej wartym miliony wyposażeniem.
    Ginęły setki ludzi, ale piekło dopiero zaczynało się rozkręcać. Oficjalnie nikt nie przyszedł na odsiecz Polkovsky'emu, jednak jego oddziały trudno było zliczyć. Louis, który nadzorował operację z oddalonego na bezpieczną odległość budynku Kartelu, miał kłopoty. Nikt nie powinien zapuszczać się tutaj w chwili, gdy pod Luną toczyło się oblężenie. Wszyscy ludzie potrzebni byli tam, a mimo to mała armia usiłowała właśnie wedrzeć się do środka.
    I pewnie nie pomógłby tutaj nawet Reed, doświadczony dowódca, który gotów był zaryzykować dla chłopca własne życie ― jak zresztą wielu mężczyzn w otoczeniu Blancharda.
    To prawdopodobnie byłoby za mało, gdyby z odsieczą nie przybyli nagle niebiescy. Najpierw otoczyli i sprzątnęli dobijających się do drzwi i okien fioletowych, a potem sami wdarli się do środka. Nie wydawali się tak pokojowo nastawieni, jak można było początkowo przypuszczać.
      — Ty. — Łysy, zakolczykowany facet, który chyba przewodził tą zgrają, zwrócił się bezpośrednio do zlanego potem Louisa, ignorując wymierzone w siebie karabiny. — Ktoś ujawnił waszą kryjówkę. Jak dobrze, że mamy wtyki u fioletowych, i dowiedzieliśmy się, gdzie lecą, co? No już, pięknisiu, powiedz swoim przydupasom, żeby we mnie nie celowali, bo beze mnie żaden z was nie wyjdzie stąd żywy. Idziecie z nami. Wszyscy. Paraders da wam azyl. To nie jest oferta, którą chcecie odrzucić.

    Sponsored content

    This darkness is the light - Page 3 Empty Re: This darkness is the light

    Pisanie by Sponsored content


      Obecny czas to Sro 08 Maj 2024, 04:39