Nie zrobił tego jednak dostatecznie szybko.
— Lordzie Blackmoore? — zanim Percy zdążył zamknąć drzwi dobiegł go zaspany głos Louisa. — Percy?
Łóżko cicho skrzypnęło, kiedy Lou się podnosił. Po chwili stał już w drzwiach, otulony suchym kocem. Miał jeszcze sen na twarzy.
— Nie możesz zasnąć? — odgarnął z czoła kilka zbłąkanych kosmyków, które uciekły mu spod wstążki, kiedy spał.
— Dobrze się czujesz? — wydawał się być naprawdę przejęty. Owinął się ciaśniej kocem i odsunął od wejścia, chcąc zrobić miejsce, by Percy mógł wejść do jego sypialni.
— Jeśli chcesz, możesz spać tutaj. — zabawne, rozporządzał tym miejscem, jakby należało do niego, a nie do Blackmoore'a.
Aktor cofnął się wgłąb pomieszczenia i przysiadł na łóżku, zarzucając koc na głowę. Schylił się do walizki leżącej niedbale na podłodze. Wyjął z niej mały lniany woreczek.
— Mam melisę. Dobrze robi na sen. Zaparzę ci, a ty się połóż. — poklepał miejsce obok siebie. — Tylko... materac jest trochę mokry.
Na pewno jeszcze się nie obudził do końca. Miał ochotę przyciągnąć go do łóżka, ułożyć na materacu jak dziecko i okryć. Chciał ułożyć się obok niego i otoczyć ramionami, zapewniając przy tym, że wszystko będzie dobrze. W tej chwili czuł, że znali się całe życie, a przecież wczoraj spotkali się pierwszy raz.
— Chodź. — otrząsnął się z myśli i znów dźwignął się na nogi. Zdjął koc z ramion i narzucił go na młodego lorda. — Zaraz wrócę z melisą.
— Lordzie Blackmoore? — zanim Percy zdążył zamknąć drzwi dobiegł go zaspany głos Louisa. — Percy?
Łóżko cicho skrzypnęło, kiedy Lou się podnosił. Po chwili stał już w drzwiach, otulony suchym kocem. Miał jeszcze sen na twarzy.
— Nie możesz zasnąć? — odgarnął z czoła kilka zbłąkanych kosmyków, które uciekły mu spod wstążki, kiedy spał.
— Dobrze się czujesz? — wydawał się być naprawdę przejęty. Owinął się ciaśniej kocem i odsunął od wejścia, chcąc zrobić miejsce, by Percy mógł wejść do jego sypialni.
— Jeśli chcesz, możesz spać tutaj. — zabawne, rozporządzał tym miejscem, jakby należało do niego, a nie do Blackmoore'a.
Aktor cofnął się wgłąb pomieszczenia i przysiadł na łóżku, zarzucając koc na głowę. Schylił się do walizki leżącej niedbale na podłodze. Wyjął z niej mały lniany woreczek.
— Mam melisę. Dobrze robi na sen. Zaparzę ci, a ty się połóż. — poklepał miejsce obok siebie. — Tylko... materac jest trochę mokry.
Na pewno jeszcze się nie obudził do końca. Miał ochotę przyciągnąć go do łóżka, ułożyć na materacu jak dziecko i okryć. Chciał ułożyć się obok niego i otoczyć ramionami, zapewniając przy tym, że wszystko będzie dobrze. W tej chwili czuł, że znali się całe życie, a przecież wczoraj spotkali się pierwszy raz.
— Chodź. — otrząsnął się z myśli i znów dźwignął się na nogi. Zdjął koc z ramion i narzucił go na młodego lorda. — Zaraz wrócę z melisą.