- Theodore Lucas Hearth:
- Theodore Lucas Hearth
17 lat || 175cm wzrostu || Szatyn || Brązowe oczyNa pierwszy rzut oka, Theodore wygląda na spokojną i poważną osobę. Zaczesane do tyłu włosy, wyprasowana koszula i wiecznie neutralny wyraz twarzy. W szkole względnie ignoruje życie towarzyskie by przerwy spędzać w bibliotece, z nosem w książce. Poza nią zajmuje się swoim rodzeństwem, sprzątając dom bądź gotując obiad przed powrotem rodziców z pracy. Każdą propozycję wyjścia na miasto ignoruje względem licznych obowiązków.
No, chyba, że propozycja pada od Felixa, jego przyjaciela dla którego zawsze znajdzie dobrą chwilę. To właśnie przy nim na świat wychodzi prawdziwy Theodore - pogodna, beztroska gaduła z ogromnymi pokładami energii. Znika koszula względem wygodnych koszulek z nadrukami i znoszonej bluzy, włosy tańczą swobodnie na wietrze, za to na wierzch wychodzą ambitne marzenia. Ponieważ młody Hearth o niczym nie marzy tak mocno jak studia pisarskie i doświadczenie ich w iście filmowym stylu. W akademiku, na tanim żarciu i pracą dorywczą gdzie zdecydowanie zbyt mało płacą.
-Najstarszy z piątki rodzeństwa, urodzony 16 Kwietnia. Poza nim jest jeszcze Hannah (15 lat), Jamie (11 lat) oraz bliźniaczki Yvonne i Trish (5 lat). Całą czwórką zajmuje się wprawnie odkąd tylko pamięta, czerpiąc dumę z bycia odpowiedzialnym, starszym bratem. Swoją troskliwość często przenosi również na przyjaciela.
-Amerykanin z krwi i kości, od paru pokoleń. Gdyby go naszło, zapewne mógłby wygrzebać jakieś ciekawe korzenie ale nie widzi w tym sensu. Mimo wszystko wyrobił sobie z czasem i zupełnie przypadkiem brytyjski akcent przez swoją obsesję zespołem Bastille.
-Nie lubi polegać na innych, dążąc do tego by być samowystarczalnym. Między innymi z tego właśnie powodu czuje się bardzo niekomfortowo za każdym razem gdy Felix próbuje za niego zapłacić. A jeśli już się na to zgodzi, namiętnie zapewnia, że zwróci całą kwotę.
-Raz popełnił błąd i zwinął ojcu papierosa by zaspokoić swą nastoletnią ciekawość. Tyle wystarczyło by wyrobił sobie nikotynowy nałóg który ciężko mu zaspokoić ze względu na swój wiek.
-Nie lubi gdy ktoś zdrabnia jego imię. Pozwala na to tylko rodzeństwu i Felixowi. O drugim imieniu już nie mówiąc i tylko przyjacielowi pozwala go używać, z przymrużeniem oka.
-Nie kryje się jakoś specjalnie ze swoją orientacją odkąd doszedł do wniosku, że jest gejem. Choć z drugiej strony nie ogłasza tego przy każdej możliwej okazji.
Praca to chyba ostatnie czego potrzebował na swojej długiej liście obowiązków. W wakacje zawsze ich trochę dochodziło. Bliźniaczki wymagały prawie nieustannego nadzoru, Jamie był niemal wiecznie znudzony a Hanny ktoś musiał przypilnować, by nie wpakowała się w poważne kłopoty podczas swojego nastoletniego buntu. Za to godziny pracy rodziców pozostały bez zmian, więc Theodore miał ręce pełne roboty.
Mimo wszystko znalazł w swoim napiętym grafiku czas by na pół etatu stać przy kasie w pobliskim sklepie. Niestety ucierpiał na tym Felix, ale przecież mu to zrekompensuje! Pracował by opłacić wycieczkę jaka miała się odbyć pod koniec wakacji, by uczniowie przed rozpoczęciem ostatniego roku mogli trochę zaszaleć. Odrobina beztroskiej zabawy przed stresem związanym z egzaminami i wyborem uczelni. Rodziców nie chciał prosić, zawsze było mu głupio. Za to Felixowi absolutnie nie miał zamiaru pozwalać na pokrycie zapłaty, nie ważne ile razy oferował. Nawet gdy zawodził, że dostaje za mało uwagi w ciągu tygodnia. Kończyło się to zwykle na lekkim pacnięciu w głowę zwiniętą gazetą którą akurat odkładał na odpowiednią półkę.
W dniu wyjazdu Theodore był wykończony. Trish zawodziła pół nocy a przecież gdy płakała jedna z bliźniaczek to druga szybko dołączała do drugiej w akcie solidarności. Szatyn zajęcie się nimi wziął na siebie, z argumentem, że przecież będzie mógł odespać w autokarze. Przy jego zorganizowaniu nie stanowiło to najmniejszego problemu. Był w pełni spakowany, z walizką stojącą blisko drzwi, wraz z plecakiem wypchanym drobiazgami przeznaczonymi do urozmaicenia prawie sześciogodzinnej podróży.
Bliźniaczki uspokoiły się dopiero koło drugiej nad ranem co pozostawiało najstarszemu Hearth'owi jakieś trzy godziny snu. Wykorzystał każdą cenną sekundę, wciąż wstając wystarczająco wcześnie by przygotować śniadanie dla reszty rodziny. Nieco mniej skomplikowane zadanie niż zwykle skoro tym razem miał do pomocy babcie. Kochana przyjechała w odwiedziny by zastąpić w obowiązkach najstarszego wnuka.
— Baw się dobrze — kobieta poklepała go po poliku w czułym geście. Pożegnał się po kolei ze wszystkimi by wyjść tuż za ojcem, chętnie korzystając z oferty podwiezienia pod szkołę skąd miał zabrać wszystkich autokar.
Na miejscu przystanął w pobliżu miejsca zbiórki, siadając na walize, wsparty plecami o mur otaczający parking. Był wcześnie, dzięki czemu mógł pozwolić sobie na odrobinę relaksu ze słuchawkami w uszach. Tego dnia nie zawracał sobie głowy ubiorem stawiając na wygodę. Czarne, luźne spodnie w stylu cargo, koszulka z logo ulubionego zespołu i znoszona, ciemnozielona bluza na suwak. Wyjątkowo nawet włosów nie ułożył, pozwalając ciemnym kosmykom opadać wolno miękkimi falami na czoło.
Ostatnio zmieniony przez Panda dnia Wto 15 Mar 2022, 18:38, w całości zmieniany 6 razy