Jacob, przez resztę zajęć, siedział jak na szpilkach. Rzeczywiście, tego dnia przyłożył się do notatek, jak chyba nigdy wcześniej.
Nie wiedział dlaczego pieprzony ojciec Jeff'a tak na niego działał.
Wybiegł z klasy równo z dzwonkiem, obwieszczającym koniec ostatniej lekcji.
Zanim pognał przed szkołę, na chwilę wpadł do łazienki, żeby przyczesać włosy, obmyć twarz i popsikać się swoim tanią wodą toaletową z Nike.
Szedł w stronę Davida Morgana na zupełnie miękkich nogach, starając się zamaskować podniecenie i ekscytację luźnym uśmieszkiem.
— Fajnie, że pan przyjechał. — powiedział, jakby wcale mu nie zależało, jakby przez ostatnie godziny wcale nie myślał tylko o tym.
Zerknął przez ramię na grupkę chłopaków ze swojej klasy, którzy wyszli przed bramę, żeby pooglądać sobie motocykl. Uśmiechnął się do nich, próbując udawać, że jazda taką maszyną to dla niego codzienność.
— Ej, Jacob! — zawołał jeden z gapiów. — Nie wiedziałem, że twój stary jeździ takim potworem! Ale zajebiste!
Chłopak spojrzał na pana Morgana, ale wcale nie wyprowadził kolegi z błędu. Uśmiechnął się pod nosem, wyobrażając sobie swojego ojca wsiadającego na motocykl. Komiczna wizja.
Wziął od Dave'a kask, nałożył go sobie na głowę i po chwili siedział już z tyłu, za szerokimi plecami mężczyzny.
Kiedy silnik zawarczał, Jacoba przebiegł dreszcz. Pisnął, jak na podekscytowanego szczeniaka przystało, ale na jego szczęście, warkot maszyny to zagłuszył.
Ruszyli, a Jacob nie bardzo wiedział co zrobić z rękoma, żeby nie spaść.
— Trzymaj się. — usłyszał rozbawiony głos pana Morgana, a motocykl wyrwał do przodu. Chłopak objął Dave'a w pasie, i przycisnął się do jego pleców.
Nigdy w życiu nie jechał aż tak szybko! Miał wrażenie, że wszyscy ludzie, których mijali, gapili się na nich z zazdrością. Cholera, nawet psy odwracały głowy, żeby popatrzeć!
Jacob był pewien, że pan Morgan trochę się popisuje biorąc ostre zakręty i przyspieszając przed światłami, by na pewno zdążyć przed czerwonym. Wydawało mu się też, że specjalnie wybrał dłuższą drogę, za co był mu wdzięczny.
Kiedy w końcu się zatrzymali, Jacob prawie spadł z motocykla, tak bardzo trzęsły mu się nogi. Zdjął kask i spojrzał na Davida z uwielbieniem.
— Rany... Ale to było super! Kurwa! Ale pan ścinał te zakręty! — uśmiechnął się szeroko, a Morgan mógł się domyślać, że gówniarz zapamięta ten dzień do końca życia.
Nie wiedział dlaczego pieprzony ojciec Jeff'a tak na niego działał.
Wybiegł z klasy równo z dzwonkiem, obwieszczającym koniec ostatniej lekcji.
Zanim pognał przed szkołę, na chwilę wpadł do łazienki, żeby przyczesać włosy, obmyć twarz i popsikać się swoim tanią wodą toaletową z Nike.
Szedł w stronę Davida Morgana na zupełnie miękkich nogach, starając się zamaskować podniecenie i ekscytację luźnym uśmieszkiem.
— Fajnie, że pan przyjechał. — powiedział, jakby wcale mu nie zależało, jakby przez ostatnie godziny wcale nie myślał tylko o tym.
Zerknął przez ramię na grupkę chłopaków ze swojej klasy, którzy wyszli przed bramę, żeby pooglądać sobie motocykl. Uśmiechnął się do nich, próbując udawać, że jazda taką maszyną to dla niego codzienność.
— Ej, Jacob! — zawołał jeden z gapiów. — Nie wiedziałem, że twój stary jeździ takim potworem! Ale zajebiste!
Chłopak spojrzał na pana Morgana, ale wcale nie wyprowadził kolegi z błędu. Uśmiechnął się pod nosem, wyobrażając sobie swojego ojca wsiadającego na motocykl. Komiczna wizja.
Wziął od Dave'a kask, nałożył go sobie na głowę i po chwili siedział już z tyłu, za szerokimi plecami mężczyzny.
Kiedy silnik zawarczał, Jacoba przebiegł dreszcz. Pisnął, jak na podekscytowanego szczeniaka przystało, ale na jego szczęście, warkot maszyny to zagłuszył.
Ruszyli, a Jacob nie bardzo wiedział co zrobić z rękoma, żeby nie spaść.
— Trzymaj się. — usłyszał rozbawiony głos pana Morgana, a motocykl wyrwał do przodu. Chłopak objął Dave'a w pasie, i przycisnął się do jego pleców.
Nigdy w życiu nie jechał aż tak szybko! Miał wrażenie, że wszyscy ludzie, których mijali, gapili się na nich z zazdrością. Cholera, nawet psy odwracały głowy, żeby popatrzeć!
Jacob był pewien, że pan Morgan trochę się popisuje biorąc ostre zakręty i przyspieszając przed światłami, by na pewno zdążyć przed czerwonym. Wydawało mu się też, że specjalnie wybrał dłuższą drogę, za co był mu wdzięczny.
Kiedy w końcu się zatrzymali, Jacob prawie spadł z motocykla, tak bardzo trzęsły mu się nogi. Zdjął kask i spojrzał na Davida z uwielbieniem.
— Rany... Ale to było super! Kurwa! Ale pan ścinał te zakręty! — uśmiechnął się szeroko, a Morgan mógł się domyślać, że gówniarz zapamięta ten dzień do końca życia.