- Daniel Dan Lieberman:
Daniel „Dan” Lieberman
„Success is the ability to go from one failure
to another with no loss of enthusiasm.”
jasno-błękitne oczy || blond włosy || 192cm i 80kg || piercing na ciele || voiceStudent trzeciego roku w Kalifornii. Urodził się w Stanach, aczkolwiek nie ma czystych, amerykańskich korzeni. Nie może też powiedzieć, że posiadał problematyczne dzieciństwo, jednakże on sam w sobie był kłopotliwy do wychowania. Często inicjował różnego rodzaju bójki, bywał nieposłuszny i kilkukrotnie znalazł się na posterunku za drobne występki. Ojciec nigdy tego nie pochwalał, raczej od zawsze był tym surowszym rodzicem.
Kiedy dorósł szybko opuścił dom rodzinny aby zacząć żyć według własnych zasad i z daleka od nich. Pomimo trudnego charakteru i lekkomyślnego podejścia, zza młodu nigdy nie uczył się źle. Z tego względu poszedł na studia informatyczne, utrzymując się z przeróżnych prac dorywczych. Hobbistycznie zajmował się muzyką, która od najmłodszych lat zawsze mu towarzyszyła. Kiedy był nastolatkiem brał udział w wielu konkursach muzycznych, miał także zespół punk-rockowy. Jednakże pod koniec liceum z dnia na dzień stracił wobec tego wszystkiego zapał, a z początkiem studiów odszedł także od zespołu.
Dan zawsze należał do bardzo temperamentnych i trudnych osób. Przez lata w różnych, kryzysowych sytuacjach nauczył się zaradności, a niespotykana inteligencja i życiowa mądrość kilkukrotnie uratowała jego niespokojny tyłek. Jest bardzo twórczy, o czym świadczy jego zamiłowanie do tworzenia muzyki. Zdecydowanie posiada umysł analityczny, przez co potrafi wszechstronnie rozpatrywać każdy problem, zanim podejmie ostateczną decyzję. Nie znosi pośpiechu i nigdy nie traci zimnej krwi. Nie lubi również słomianego zapału, fuszerki oraz braku konsekwencji. Świetnie sprawdza się jako inicjator spotkań towarzyskich, choć mimo wszystko posiada skłonności do dominacji. Stara się optymistycznie patrzeć na świat i nawet przeżywane dramaty nie ścierają uśmiechu z jego przystojnej twarzy.
Miewa niemałe trudności z odnalezieniem się w świecie realnym. Dla niego miłość pozostaje często nieosiągalnym ideałem. Nie potrafi wyrażać swoich uczuć i raczej trzyma partnerów na dystans. Brakuje mu agresywności zdobywcy, a na myśl o demonstracji uczuć – paraliżuje go nieśmiałość, czego się wstydzi. Jest mistrzem komplementów i czułych słówek, ale tylko w formie zabawy – traktuje to jako uzewnętrznienie swych możliwości twórczych – nigdy poważnie. Z tego względu niestety nie jest dobrym partnerem na dłuższą metę. Bardziej ceni sobie swoją wolność i niezależność, której nie lubi w żaden sposób ograniczać.
1. Nie pochodził z patologicznej rodziny, ale jego rodzice od zawsze byli tradycjonalistami z trudnym charakterem, przez co powstawało wiele konfliktów.
2. Ma dosyć agresywny, groźny i wyzywający styl, przez co często ludzie mylnie postrzegają jego prawdziwą, całkiem przyjemną osobowość.
3. W drugiej połowie jest Słowianem – jego matka to Polka i nie lubi o tym mówić. Również przeciętnie potrafi posługiwać się tym językiem, a jego akcent jest beznadziejny.
4. Niestety ma tendencję do nadmiernego słodzenia ciepłych napoi. Jest również nałogowym palaczem, a każdy wolny weekend lubi zabawić się to tu, to tam.
5. Nie potrafi określić swojej orientacji, ale ma pewność, że do bycia hetero jest mu daleko.
6. Od dziadków na 21 urodziny dostał mieszkanie typu studio z antresolą wraz z dźwiękoszczelnymi oknami, drzwiami i ścianami.
7. Odkąd pamięta gra na perkusji. Głównie jest samoukiem, choć do gry na skrzypcach i gitarze elektrycznej pobierał już lekcje. Nie jest wybitnym muzykiem, ale też do przeciętności jest mu daleko.
8. Jest miłośnikiem wszelakich gadów i płazów, więc w swoim mieszkaniu posiada terrarium z wężem, którego wielbi ponad wszystko.
9. Lubi kiedy zwraca się do niego Dan, a nie Daniel.
To miał być spokojny wieczór. Chciał go spędzić pośród wyłożonych kartek z nutami, ćwicząc długimi godzinami grę na skrzypcach. Sygnał telefonu zmienił jego plany, a wraz z nimi opuścił całkiem przestronne mieszkanie na piątym piętrze, wychodząc w tym, co miał na sobie ubrane, nigdy bowiem przesadnie nie stroił się na domówki, które zostały zrobione w ostatnim momencie. W taki sposób skończył na drugim końcu miasta, pijąc i bawiąc się aż do oporu. Zawsze radośnie wmawiał sobie, że tylko na studiach będzie mógł wyszaleć się do tego stopnia jak teraz, dlatego zwykle czerpał pełnymi garściami, nie zawracając większej uwagi na konsekwencje swoich czynów. Czasami wstydził się ich bardzo mocno, ale kto inny przejmowałby się jego zachowaniem?
Było mocno po 3 w nocy kiedy dosłownie wytoczył się z Ubera, którego cudem udało mu się zamówić. Wejście do prywatnego osiedla stanowiło dla niego pewne wyzwanie, ale nie na tyle spore, aby nie móc sobie z tym poradzić. Odległość, która dzieliła go od bramy do blokowiska także do kolorowych nie należała, ale dzielnie wspierał się ścian budynków, które w tym momencie stały się dla niego istnym zbawieniem. Ostatecznie udało mu się dotrzeć do blokowiska, w którym mieszkał. Kiedy tylko uporał się z samymi drzwiami wejściowymi do budynku, skręcił prosto do windy, wciskając guzik na swoje piętro. Okazało się, że jazda wcale do najprzyjemniejszych nie należała - mimo to udało mu się dojechać na odpowiednie piętro i wyjść z tego prawie bez szwanku.
Na jego nieszczęście gdy tylko znalazł się przy swoich drzwiach, wzięło go na mdłości. Dnia dzisiejszego zdecydowanie przesadził z ilością alkoholu, którą w siebie wlał i pomimo solidnie mocnej głowy, pech chciał aby zawartość żołądka została zwrócona na chodnik przed samymi drzwiami, tworząc majestatycznego kleksa.
Kurwa.
Jednakże nie był gotów myśleć o tym jakoś bardziej. Fakt zarzyganej wycieraczki przed drzwiami wolał zostawić na chwilę kiedy będzie bardziej trzeźwo myśleć. Chcąc zgrabnie ominąć wymiociny, zachwiał się, przez co z automaty chwycił się najbliższej rzeczy, która była w zasięgu jego ręki, czyli klamki. W tym samym momencie drzwi przestały stawiać jakikolwiek opór, a on z głośnym hukiem wpadł do mieszkania, upadając prosto na podłogę.
— Kurwa mać — tym razem nie szczędził słów i pozwolił sobie siarczyście przekląć pod nosem, łapiąc się potylicy, którą rozmasował.
Delikatny ból pod wpływem markotnego masażu rozchodził się, a on starał się zebrać z podłogi, zamykając za sobą drzwi, zapominając o zamku. Jeszcze nie miał świadomości, że znalazł się w nie swoim mieszkaniu, a nawet nie starał się znaleźć włącznika, dzięki któremu mógłby mieć ogólny pogląd na wystrój pomieszczenia, gdyby tylko włączył światło. Całkowity mrok zalewał nieznajome wnętrze, a on szedł w głąb co najmniej jakby był u siebie.