I refuse to bow down any longer

    Raven
    Raven
    Minor Daemon

    Punkty : 3596
    Liczba postów : 341
    Skąd : Warszawa

    I refuse to bow down any longer - Page 2 Empty Re: I refuse to bow down any longer

    Pisanie by Raven Nie 28 Lut 2021, 17:53

    Grindelwald przemyślał jego słowa. Tak, to było możliwe, że tylko nosiciel obscurusa byłby w stanie pojąć jego właściwą naturę; był najbliżej jego esencji, żył z nim, dojrzewał. Czarodziej nie był pewien, czy w trakcie jego nauk i badań choć odrobinę zbliży się do poznania natury tej mocy... Ale nie był przekonany, czy wystarczy mu cierpliwości, aby chcieć ją poznawać. Chciał ją w końcu ujarzmić i wykorzystać, dokładnie to było jego celem, nie badania naukowe, czy próby kontaktu z tą istotą.
    Z początku, miał zamiar tylko ją wykorzystać...
    Czy nadal miał taki zamiar?
    "Chciałbym mieć w końcu spokój" zabrzmiał cichy głos Credence'a i Percival odwrócił wzrok, zapatrując się w fale.
    Mógł mu dać wiele. Mógł mu dać bezpieczeństwo, potęgę i władzę, ale czy był w stanie dać mu prawdziwy spokój? Spokój zdawał się tak daleki Grindelwaldowi, jakby Barebone mówił mu przynajmniej o galaktykach, które błyszczały nad ich głowami. Mężczyzna wiedział, że one istniały, ale nigdy nie doświadczył ich namacalnie, nie poznał z bliska, nie obcował z nimi. Jego burzliwy charakter nie zezwalał na spokój. Grindelwald musiał być w ciągłym ruchu, w pogoni za czymś, w dążeniu do celów. Spokój zdawał mu się błahy, nudny i miałki, ale czy czasami nie pragnął go podświadomie?

    - Przy mnie nie będzie spokojnie. - powiedział powoli Graves. Odsunął dłoń od głowy chłopaka. - Moje życie nie jest spokojne i nigdy nie było. Jest wielu czarodziejów, którzy chcą mnie zabić, ponieważ nie podobają im się moje poglądy. - rzekł wreszcie, a przez jego wargi przebiegł drobny grymas. - Moje życie to ciągła podróż. Chcę osiągnąć coś wielkiego... Chcę, żeby wszyscy czarodzieje przejrzeli wreszcie na oczy. Chcę zmienić świat. - spojrzał na Credence'a, ale potem jego spojrzenie przestało pałać manią władzy i  puścił mu krótki uśmiech, z nutą wyrozumiałości. - Kiedy będziesz gotowy, zaczniemy podróżować. Najpierw pokażę ci kolebki cywilizacji. Obcowanie z miejscami mocy może pomóc ci zrozumieć naturę obscurusa. Potem będziemy podróżować po różnych stolicach. Mam do załatwienia wiele spraw... I nie chciałbym na dłużej zostawiać cię samego.

    Graves wstał i wyciągnął do niego dłoń.

    - Chodź, wracamy. Musisz się wyspać, czeka cię jutro wiele nauki.

    *

    Przed wejściem do kamienicy Graves rzucił na chłopaka zaklęcie osuszające. Po wzajemnym życzeniu sobie dobrej nocy, gdy zamknęli się w swoich pokojach, Percival stanął przed lustrem i popatrzył na siebie z nutą sceptycyzmu.
    Przeciągnął dłonią po ciemnych, a nie białych, włosach - przygładzając je - i obejrzał się z dwóch stron, upewniając przy tym, że zaklęcie zmieniające wygląd nadal perfekcyjnie utrzymywało swą moc.
    Kto spoglądał teraz na niego z lustra? Percival Graves, czy Gellert Grindelwald? Czego tak naprawdę chciał ten obcy mężczyzna, który na niego dziś patrzył? Czy jego prawdziwe priorytety mogły ulec zamianie, w ciągu tej jednej, króciutkiej doby?

    *

    - Smacznego, Credence. - odezwał się Graves, gdy następnego ranka zasiedli przy wspólnym śniadaniu.
    Mężczyzna nosił dziś mniej formalny strój, dostosowany do pracy z domu; nie miał garnituru, tylko białą koszulę, czarną kamizelkę i dobrze skrojone spodnie, wyraźnie nie przejawiając zamiaru udawania się do Ministerstwa Magii.
    Kiedy wziął sobie tosta, odsuwając od siebie rozterki z poprzedniego wieczoru, zaczynał łapać się na tym, że jego uwaga nieodmiennie kieruje się ku chłopakowi. Nawet wtedy, gdy próbował zajmować myśli czymś innym.
    tombak
    tombak
    Lost Soul

    Punkty : 82
    Liczba postów : 18

    I refuse to bow down any longer - Page 2 Empty Re: I refuse to bow down any longer

    Pisanie by tombak Wto 02 Mar 2021, 22:36

    Śniła mu się matka.
    Nie Mary Lou, kobieta, która go przygarnęła i wychowywała, ale ta prawdziwa, pierwsza, ta, która go urodziła. Tak naprawdę jej nie pamiętał. Nigdy nie widział żadnego zdjęcia, które by ją przedstawiało, nie pamiętał jej twarzy ani głosu, a mimo to pojawiała się czasami w jego snach. Niosła ze sobą coś jasnego, czego nie do końca rozumiał i nie znał, ale wiedział, tak podskórnie, że jest to dobre. W jego snach nigdy nie miała konkretnej twarzy, może nawet nie robiła niczego szczególnego, ale po prostu tam była – i była inna niż wszystko, czego doświadczał. Z jednej strony lubił te sny, ale z drugiej, kiedy wraz z obudzeniem się przychodziła przykra świadomość, że to tylko senna mara, wolałby ich nie mieć. Łatwiej przyzwyczaić się do braku szczęścia, niż raz cierpieć z powodu utraconych nadziei.
    Dlatego i tego dnia nie chciał od razu otwierać oczu. Sen się rozpłynął, uciekł gdzieś, tak że po kilku chwilach nie dało się uchwycić już ani jednego z niego detalu, by zachować go w pamięci, a Credence rozbudził się wystarczająco, by móc od razu wstać – ale specjalnie tego nie zrobił. Dopiero kiedy minęło jeszcze trochę czasu i kiedy nabrał pewności, że nie śpi, otworzył oczy.
    Czemu zwlekał? Bo słyszał gdzieś w oddali szum morza. Gdyby otworzył oczy tylko po to, żeby przekonać się, że to kolejny sen, że mu się zdawało, bo tak naprawdę nic się nie zmieniło i nadal śpi w niewygodnym, za krótkim łóżku pod sklepionym ostro dachem nowojorskiego przytułku… nie chciał się nawet zastanawiać, jak by się wówczas czuł.
    Chłopiec przewrócił się na plecy, przesunął dłońmi po białej pościeli i jakiś czas tylko tak leżał, wpatrując się w sufit. Porządkował fakty.
    A więc to wszystko nadal było tu było. Wszystko było prawdą. Czarodzieje, magia, jego własne zdolności, nawet jeśli głęboko ukryte. Spoglądał po pokoju, wreszcie przepełnionym światłem słońca, a nie lampy gazowej, patrzył na grzbiety książek, które tu wczoraj przyniósł, na ułożone równo na komodzie grafiki. W tym wszystkim to jego własne ubrania wiszące na oparciu krzesła zdawały się być najbardziej niezwykłe.
    Długo się ubierał, zapinając każdy guzik z wyjątkową starannością, i dużo czasu spędził przed owalnym lusterkiem nad umywalką, czesząc równo ciemne włosy i wpatrując się w swoją twarz. Nic się w niej nie zmieniło. Ostry nos, wyraźnie zaznaczone kości policzkowe i złamane brwi. Blade usta nienawykłe do uśmiechu. Para czarnych, czarnych oczu. A mimo to było w nim coś takiego, że… Credence z przedwczoraj mógłby nie rozpoznać siebie w Credensie z dziś.

    - Dzień dobry, panie Graves.
    Śniadanie było lepsze niż większość rzeczy, które w życiu zjadł. Wczoraj nie zwrócił na to uwagi, zbyt pochłonięty innymi sprawami, ale dziś doceniał kuchnię domostwa. W tej samej chwili, w której nieco zbyt namiętnie badał wzrokiem srebrne naczynko z porzeczkowymi powidłami, zdał sobie sprawę, że sam też jest obserwowany. Wyprostował się automatycznie.
    - Czy coś… nie tak?
    Raven
    Raven
    Minor Daemon

    Punkty : 3596
    Liczba postów : 341
    Skąd : Warszawa

    I refuse to bow down any longer - Page 2 Empty Re: I refuse to bow down any longer

    Pisanie by Raven Czw 04 Mar 2021, 04:19

    Czy było coś specjalnego, co sprawiło, że Graves rozpraszał się przy tak błahej czynności, jaką było spożywanie śniadania? Czy zwracał uwagę na jakiś konkretny szczegół w młodzieńcu, który nieodzownie przykuwał jego wzrok?
    Nie był pewien, co to było, ale tego dnia Credence sprawiał wrażenie zupełnie odmienionej osoby. Może nie w ruchach, mimice czy sposobie bycia, ale jego spojrzenie... Coś w jego wzroku zdawało się teraz iskrzyć, coś ożyło, jak gdyby obudziła się w nim jakaś nadzieja.
    Pewnie to właśnie ściągało spojrzenie Gellerta Grindelwalda, który dostrzegał i zapamiętywał te drobne szczegóły, z niemałym dla siebie zdumieniem. Nie sądził, że postępy chłopaka będą tak szybkie. Chłopak, zaskoczył go.
    - Czy coś… nie tak? - zapytał Credence, wyrywając go wreszcie ze stanu rozważania.
    Percival uśmiechnął się krótko, machinalnie smarując tosta pastą dyniową i po chwili milczenia, poprowadził rozmowę w nieco innym kierunku.

    - Dbałość o wygląd, to nawyk godny pochwały. - powiedział. - Nienaganny strój i maniery to coś, co wyróżnia czarodziejów dobrych rodów, więc etykieta również będzie twoim przedmiotem nauki, od jutra. Gdy jesteśmy sami, nie jest to tak istotne... Po prostu chciałem, byś wiedział, że cieszę się, że tak szybko się zaaklimatyzowałeś. Widzę postępy w twojej postawie i uważam to za dobry znak.

    Po wczorajszej dramatycznej przygodzie z obscurusem Graves postanowił pokazać chłopakowi, że nie jest z niego niezadowolony a wręcz przeciwnie; chciał udzielić mu aprobaty, by jego postępy zachodziły jeszcze szybciej.

    - Dzisiaj zostawię cię przez większość dnia sam na sam z książkami, jednak koło południa i pod wieczór znowu przejdziemy się na spacer, więc rozplanuj naukę tak, aby było ci najwygodniej. - zmienił wątek Percival, nalewając sobie do kubka zielonej herbaty. - Pokażę ci miasteczko i jego okolice. Pozwoli to poczuć ci się pewniej w nowym otoczeniu i, mam nadzieję, przewietrzyć umysł przed nową dawką wiedzy. W razie, gdybyś miał jakieś pytania, to będę w gabinecie. Dzisiaj mam mniej pracy, więc drzwi będą stały otworem.
    tombak
    tombak
    Lost Soul

    Punkty : 82
    Liczba postów : 18

    I refuse to bow down any longer - Page 2 Empty Re: I refuse to bow down any longer

    Pisanie by tombak Pią 05 Mar 2021, 22:47

    Dłuższą chwilę wpatrywał się w pana Gravesa z manierą, jaką miał w zwyczaju: nieco spod ciemnych brwi, nie na wprost, ale jak gdyby stale trwał w półukłonie, w pozycji która czyniła jego ostry nos jeszcze bardziej widocznym, a oczy, zdawało się, jeszcze ciemniejszymi. Było coś w pełnych ustach, co zdradzało odległą zapowiedź drżenia, ale istotnie – to samo spojrzenie, złapane zaledwie kilka dni temu, nie wytrwałoby dłuższej chwili. Teraz zaś nie tylko trwało, ale i miało w sobie coś więcej. Nie dwa czarne paciorki odbijające światło, ale węgielki raczej, żarzące się swoim własnym płomieniem. Latarnie, nie lusterka.
    - Dziękuję, panie Graves. – Ta sama głowa, która zawsze zdawała się nieco za ciężka, teraz skinęła łagodnie, nim z pokorą wrócił do jedzenia. Dziękował za pochwałę tylko, czy głębiej, za to wszystko, co w ciągu doby doprowadziło go do tej właśnie zmiany zachowania? Sam nie potrafił powiedzieć. Nie szukał więc odpowiedzi, tak teraz, jak i zapewne miał to czynić przez resztę dnia. Spodziewając się pozostać wedle planu jedynie ze swoimi nowymi lekturami, z pewną przyjemnością pozwalał, by to przyswajanie, a nie produkowanie, ogarnęło jego umysł.

    Po śniadaniu drogi obu, zdawało się, jedynych mieszkańców skrytego apartamentu musiały się rozejść. Mniej więcej w tej samej chwili, w której za panem Gravesem zamykały się drzwi jego gabinetu, Credence zrzucał buty, żeby podciągając nogi na głęboki fotel stojący w salonie, nie zabrudzić jego aksamitnego obicia. Czerpał z tego jakąś trudną do wyrażenia rozkosz: z samego faktu, że mógł zapaść się w tym jednym, niezwykle intymnym nagle miejscu, otoczyć książkami, które uznał za interesujące akurat na ten dzień i właśnie – chłonąć, a nie dawać. Pozwalać sobie na przyswajanie, przyjmowanie i zapamiętywanie, na zapełnianie głowy wszystkim, co wydawało mu się przydatne lub po prostu stanowiło rozrywkę dla intelektu.
    Dzieje magii porzucić musiał w momencie, kiedy toczące się w Europie w XIV wieku procesy o czary wydały mu się zbyt bliskie i tym samym drażniące: pewne hasła zbyt podobnie brzmiały do tych, które dzień za dniem wymalowywano na ulotkach pod okiem Mary Lou. „Teoria Magii” Adalberta Wafflinga (nie słyszał przedtem nazwiska tego autora) zatrzymała go na dłużej. Wiele razy odczytywał słowa pierwszego prawa magii, aż zdał sobie sprawę, że porusza wargami, jakby wymawiał je bez dźwięku:
    Dotykać najciemniejszych sekretów – źródła życia, własnej esencji – można tylko wtenczas, gdy jest się gotowym ponosić konsekwencje z rodzaju najbardziej skrajnych lub niebezpiecznych”.
    Nie było to książka ani gruba, ani napisana szczególnie zawile, stąd też uporał się z nią prędko i zaraz sięgał po kolejne, aż jego szczupłe palce nie zetknęły się z okładką obłożoną zblakłym lnem, w którym wybito litery układające się w tytuł: „Zmierzenie z nienamacalnym”. Brakowało autora, jedna z pierwszych ilustracji przedstawiała za to czaszkę przedziwnego zwierzęcia. I było w tej książce coś niezwykle mrocznego, co czuło się jeszcze zanim dało się sięgnąć do pierwszych wypisanych z niej słów. Tchnęła niepokojem.
    - Panie Graves?
    Credence zapukał ostrożnie do drzwi, zanim zdecydował się wsunąć głowę do gabinetu. Do piersi przyciskał mroczną lekturę.
    - Mam kilka pytań. Dużo pytań, a może… może właściwie tylko trzy. O zaklęcia niewybaczalne.
    Raven
    Raven
    Minor Daemon

    Punkty : 3596
    Liczba postów : 341
    Skąd : Warszawa

    I refuse to bow down any longer - Page 2 Empty Re: I refuse to bow down any longer

    Pisanie by Raven Nie 07 Mar 2021, 21:43

    Po śniadaniu, Graves postanowił odbębnić robotę na kolejny dzień, mając nadzieję uniknąć koniecznej wizyty w Ministerstwie, przynajmniej dopóki stan chłopaka nie byłby tak stabilny, by zostawiać go w mieszkaniu sam na sam. Percival wątpił, by pozostawianie Credence'a w nawet obramowanym zaklęciami zabezpieczającymi mieszkaniu, było dobrym pomysłem - nie ufał obscurusowi i zapobiegawczo wolał go poznać lepiej, nie narażając na zbędne zniszczenia okolicy i nie ryzykując też zbędną traumą, jaką mógłby przeżyć tym samym chłopak.

    Gdy usłyszał pukanie do drzwi, uniósł głowę znad sporządzania raportu.
    "Mam kilka pytań" - mruknął cicho brunet i Graves uśmiechnął się z nutą zadowolenia.
    - Możesz zacząć od trzech i przejść do reszty, z serii "dużo" - wyrzekł Percival, przesuwając stos papierów na brzeg biurka.
    Zauważył księgę, którą trzymał chłopak i uniósł jedną brew, w szczerym zaintrygowaniu. Barebone dość szybko przeszedł do poważnych lektur, zaskakująco wręcz szybko, co Grindelwalda prawdziwie ujęło, gdyż nie przypuszczał, że młodzieniec zechce zagłębiać się z początku nauki, w tak ciężkie klimaty.
    - Usiądź, proszę. - zachęcił go gestem czarodziej, wskazując na krzesło stojące przed biurkiem. - Śmiało. Co cię zainteresowało? - zapytał lekkim głosem, splatając dłonie na mahoniowym blacie.
    tombak
    tombak
    Lost Soul

    Punkty : 82
    Liczba postów : 18

    I refuse to bow down any longer - Page 2 Empty Re: I refuse to bow down any longer

    Pisanie by tombak Nie 07 Mar 2021, 23:08

    Gabinet okazał się być pełen tajemnych instrumentów, które – niedostrzegalne na pierwszy rzut oka – dotykały percepcji Credence’a dopiero, gdy zajmował miejsce przy biurku. Postarał się nie wyrażać zdumienia w nadmiarze; na tym etapie sam zaczynał czuć się nieswojo z tym, że wszystko go dziwi i że wszystko jest dla niego nowe. Jeśli uda, że nowa rzeczywistość nie zsyła na niego nadmiaru wrażeń, prędzej naprawdę się do niej przyzwyczai. Teraz natomiast, tym bardziej, od wyrażenia zdumienia na widok tego czy innego elementu tkwiącego na wystawce za przeszklonymi szybami, odsuwała go potrzeba pozyskania odpowiedzi na budzące się w nim pytania. Czuł się nieco jak uczeń, który w odrabianiu zadanej pracy natrafił na problem i z chęcią jego rozwiązania zwracał się ku nauczycielowi. Niejako tak właśnie było.
    Siadał więc, z emocji nieco pokracznie, łącząc kolana i ściągając ramiona ku sobie. Szczupłe palce z łatwością odnajdywały te miejsca w książce, które go interesowały, by pokazywać dokładnie, w czym rzecz.
    - Już wiem, że są zaklęcia o przeróżnej mocy – wyjaśniał skwapliwie swój postęp. – Te przydatne i pomocne, te dobre, oraz te… z dziedziny czarnej magii.
    Tu zamrugał szybko: przychodziły mu na myśl słowa, które słyszał dawno temu, o tym, że magia to tylko złe uroki, klątwy i gusła. Spróbował to od siebie odsunąć.
    - Ale to, o czym tutaj jest mowa… - Przesunął samym opuszkiem palca po wyblakłych literach. – Zaklęcia do uśmiercania. I tortur.
    Chwilę kręcił głową, trudno orzec, czy świadomie, czy w jakimś niespokojnym odruchu, nim wreszcie podniósł ciekawskie spojrzenie.
    - Mój… mój obscurus – powiedział bardzo, bardzo cicho. – Czyż nie jest silniejszy od takich zaklęć? J-jest. Prawda? Wydaje mi się, że jest…
    Przesunął palcem po kolejnych podtytułach: Avada Kedara, Cruciatus. Imperius. Drgnął – albo też coś wewnątrz niego drgnęło. A gdy odezwał się ponownie, jego głos brzmiał bardziej burkliwie i gniewnie.
    - Tylko kontrolować nie umie. Niczego poza mną.
    Raven
    Raven
    Minor Daemon

    Punkty : 3596
    Liczba postów : 341
    Skąd : Warszawa

    I refuse to bow down any longer - Page 2 Empty Re: I refuse to bow down any longer

    Pisanie by Raven Nie 07 Mar 2021, 23:34

    - Ciebie też nie umie kontrolować. - rzekł spokojnie Grindelwald. - Ani ty jego, skoro już o tym mowa. Po prostu czasem się uaktywnia, to nie ma nic wspólnego z kontrolą... Kompletnie nic.
    Percival postukał palcami w blat biurka, zasępiając się na moment.
    - Obscurus nie jest formą zaklęcia czy magii jako takiej... To magiczne stworzenie, taką właśnie przypisuje mu się kategorię. Jeśli mielibyśmy porównywać samą niszczycielską energię, to, oczywiście, obcurus, którego posiadasz, jest bardziej niebezpieczny od Zaklęć Niewybaczalnych. Jeśli chcesz rozważać go pod takim kątem, przyrównałbym go bardziej do zaklęcia bombarda maxima; jest chaotyczne, rozległe i może, choć nie musi, spowodować śmierć. W zależności od intencji czarodzieja, jakie szkody ma przynieść i jaką mocą czarodziej dysponuje, taki obszar dotknie owe zaklęcie: to porównywalne do intencjonalnego zachowania obscurusa, choć nie jest, rzecz jasna, całkowicie zbieżne.
    Gdy Credence pokazał w głosie rozdrażnienie, Grindelwald uśmiechnął się nikle.
    - Klątwy Imperius, Cruciatus i Avada Kedavra są silne, owszem, ale są i inne sposoby uzyskania podobnych wyników do nich, bez uciekania się do Zaklęć Niewybaczalnych. - pociągnął wątek. - Na przykład, żeby wywołać cierpienie wroga, można chociażby zwyczajnie go podpalić; żeby się go pozbyć, wystarczy udusić go za pomocą Aguamenti. - mówił swobodnie, a nawet z cieniem ponurego uśmiechu. - Te zaklęcia, o które pytasz, mają po prostu bardziej sprecyzowany cel działania... Ale czy to czyni je złymi? Nie. Są tylko środkiem do osiągania zamierzonych celów. Określanie natury zaklęć jako "złych" czy "dobrych" to okropna trywializacja tematu.
    Percival sięgnął do kubka z herbatą i upił mały łyk, obserwując minę chłopaka.
    - Któreś z tych zaklęć ciekawi cię bardziej?

    Sponsored content

    I refuse to bow down any longer - Page 2 Empty Re: I refuse to bow down any longer

    Pisanie by Sponsored content


      Obecny czas to Pon 20 Maj 2024, 14:33