by Delimbre Wto 25 Maj 2021, 20:45
Miłe wspomnienie z dzieciństwa Richarda wywołały uśmiech na twarzy blondyna. Archie ucieszył się, że prezes ma jakieś, przynajmniej częściowo, pozytywne historie w swoim życiu. Historie z rodzeństwem w roli głównej zawsze fascynowały chłopaka, bo on sam nigdy takowego nie miał. Co najwyżej kuzynów, którzy niezbyt za nim przepadali i robili wszystko by uprzykrzyć mu życie, gdy wałęsał się między różnymi krewnymi po śmierci swoich rodziców. Przez to już bardzo wcześnie w życiu musiał nauczyć się, że może polegać tylko na sobie i samemu radzić sobie ze wszystkimi problemami. Teraz jednak… miał Richarda. Brunet był dla niego ogromnym wsparciem, nawet wtedy, gdy sam tego nie podejrzewał. Możliwość wygadania się ukochanemu, czy wspólne przeżywanie przyjemnej nocy było zupełnie odmienne od chłodnych samotnych wieczorów, czy też tych, które spędził z poprzednimi, przemocowymi partnerami. Przy nim mógł się odprężyć, zrelaksować, być sobą, a Richard, który znał już jego najwstydliwsze sekrety i słabości, jako pierwszy zdawał się nie chcieć tego wykorzystywać przeciwko niemu, a nawet sam odsłaniał przed nim swoją wrażliwą stronę.
- Twojej siostry jeszcze nie poznałem. Masz, zdaje się, całkiem sporą rodzinę.- mruknął chłopak, uśmiechając się kątem ust. O ile matka Richarda sprawiała wrażenie naprawdę chłodnej, surowej kobiety, to już jego rodzeństwo było dobrymi ludźmi, jak uważał. Ander był bardzo pozytywnie nastawiony do życia i zdawał się nie chować urazy do Richarda, choć jemu trudno było to przetłumaczyć, a skoro z siostrą bawił się jako dziecko to liczył, że ich relacje były raczej w porządku. Ją także chciałby poznać. Ciekawe ile rzeczy dowiedziałby się od niej o Richardzie.
-Bahamy? - parsknął śmiechem niemalże z niedowierzaniem. - Może od razu Europa co? - zaśmiał się, ale zaraz spoważniał. - Może rzeczywiście Europa, Richard? - przez myśl w sumie nie przeszłoby mu, żeby lecieć na stary kontynent, ale w sumie dla bruneta takie podróże mogły być chlebem powszednim. Dla niego zaś - przygodą życia. Zwłaszcza z tym mężczyzną, który zaskakiwał go na każdym kroku.
- Ale pójdziemy na kompromis. Zdaję sobie sprawę, że pewnie masz całą flotę prywatnych odrzutowców, ale chciałbym, no, polecieć publicznym samolotem, jeśli mogę to tak nazwać. Wiesz, zobaczyć jak to jest, przejść odprawę, czekać na tłumnym lotnisku i w ogóle… Cholera to takie trywialne i głupie, ale taka podróż od początku, ze stewardessami i w ogóle jest dla mnie fascynująca. Potem, ewentualnie możemy wrócić sami czy coś, bo to też pewnie będzie odjechane. Zazdroszczę ci, że tak często możesz podróżować po świecie.
Blondyn uśmiechnął się, gdy usta Richarda musnęły jego policzek. Drobne pieszczoty zdecydowanie były u nich na porządku dziennym i był niemal pewny, że wszyscy w biurze przynajmniej podejrzewają jego romantyczną relację z prezesem. Było mu szkoda, że niedługo znów zaczną się studia i jego owocny staż dobiegnie końca, ale liczył, że może uda mu się utrzymać kontakt z nowymi znajomymi. No i wróci też do klubu w którym nie był już dobrych kilka miesięcy. Nie wiedział nawet czy będzie jeszcze potrafił poruszać się tak zgrabnie przy rurze. Cóż, będzie musiał zrobić parę prób przed Richardem, nowym właścicielem klubu, żeby ten ocenił jego zdolności przed powrotem do pracy.
- Paczka? Przed drzwiami? - Zapytał zaskoczony blondyn. To co to było o zaskakiwaniu go na każdym kroku? Chłopak przyciągnął jeszcze Richarda do krótkiego pocałunku i wyswobodził się z pasów, a następnie wysiadł z samochodu, żeby sprawdzić co to za przesyłka do nich przyszła. Po rozmiarze pudła obawiał się, że będzie to coś niewyobrażalnie ciężkiego, ale na szczęście zawartość była zaskakująco lekka jak na rozmiar kartonu. Wziął przesyłkę do środka i rozerwał taśmy. Ledwie zaczął wyjmować pierwsze rzeczy, gorący rumieniec wystąpił na jego poliki. Cholera, Richard chyba wykupił cały asortyment perwersyjnego sklepu, bez wątpienia. Przeróżnych przebrań i zabawek było wystarczająco, żeby ubierał codziennie coś innego przez rok i chyba jeszcze by zostało. Mimo to, nieświadomie oblizał nagle spierzchnięte wargi, gdy wyobraził sobie ich kolejną zabawę, która z pewnością będzie miała miejsce gdy włoży na siebie któryś z tych kompletów bielizny. No i na myśl mu też przyszło, że zapewne poprzednim razem zabawa musiała się spodobać jego “panu władczemu” i dlatego ten zamówił teraz więcej akcesoriów. Zdecydowanie mile połechtało to jego ambicję.
- Cholera… to jest niezłe- mruknął pod nosem, nurkując w kartonie i wyciągając coraz ciekawsze i niegrzeczniejsze akcesoria.
- Richieee! - krzyknął wyciągając skórzane kajdanki i cienki pejcz. - Chyba musimy przełożyć budowanie bazy na później…