Press Play
Fabuły, które zostały rozpoczęte na starej wersji forum, tutaj znajdują swoją kontynuację.
Początek tej fabuły znajduje się TUTAJ.
Naszą wschodzącą gwiazdą.
Jakże dziwnie to brzmiało, gdy Luca uświadomił sobie, że mowa była o nim. Gwiazda, gwiazda… tym miał się stać, gwiazdą? Czy tego chciał? Chciał tworzyć muzykę… robić to, co kocha, dzielić się z tym światem – i, owszem, również to spieniężyć. W końcu nie mógł żyć samymi marzeniami, albo z pracy w klubie (nie, żeby było to samo w sobie czymś złym), czy udzielaniu lekcji gry na pianinie dzieciakom. Ale gwiazda… to brzmiało tak abstrakcyjnie. Nie potrafił tak o sobie myśleć. I na tym miał polegać ten kontrakt? Że będzie promowany na gwiazdę? Miał co do tego mocno mieszane uczucia.
Skrzywił się na sekundę, słysząc z ust producenta o tête-à-tête. Jeszcze czego. Nie z tym facetem.
Chociaż to właśnie ten facet chwilę później uratował go od dalszego ciągnięcia rozmowy w tej mocno niekomfortowej pozycji. Pożegnał się z Kyree, uśmiechając się naprawdę szczery, bo mimo wszystko wywarł na nim pozytywne wrażenie. Był sympatyczny, otwarty, ta pogodna aura wisząca ponad nim sprawiała, że nawet się aż tak nie stresował pokazać przed nim swoich umiejętności.
Czuł się co najmniej dziwnie, gdy Zoll po raz kolejny puścił go w drzwiach przodem, niby takim dżentelmeńskim gestem dobrze wychowanego reprezentanta wytwórni. Tak, zdawał sobie sprawę z tego, że trochę się czepiał, bo to przecież była tylko kwestia kurtuazji, ale i tak go to trochę drażniło.
— …nie muszę być twoim agentem, jeśli nie zechcesz, żebym nim był.
To właściwie było dla niego najważniejsze z całej następnej wypowiedzi Zolla. I dawało mu nadzieję, poprawiało nastrój. Bo gdyby faktycznie się udało, to czułby się o tyle swobodniej.
Zbliżając się do sali konferencyjnej, postanowił że tym razem sam siebie wpuści do środka, nie pozwalając Zollowi na dalsze szarmanckie gesty, ale niestety – brunet ponownie go uprzedził.
— To już nieważne — odparł, ucieszony w głębi siebie że nie udało mu się dokończyć treści tamtego pytania. Skąd mu się nagle wzięła chęć spytania go o Alexa? To było takie idiotyczne, że sam siebie musiał wewnętrznie skarcić. Jednakże to i tak nie był koniec popisów jego wyjątkowo – tego dnia przynajmniej – niefrasobliwego języka: — Nie sądzi pan, że gdyby został pan moim agentem byłoby to dosyć… niezręczne? — wypalił, siadając na swoim miejscu. I od razu otworzył szeroko oczy i lekko uchylił usta, zaszokowany sam sobą. Oczywiście, oczywiście, nie mógł się powstrzymać przed tym, żeby nie nawiązać do Alexa! Nie mając nawet pewności, czy Zoll naprawdę wie. Po prostu musiał powiedzieć swoje, ot Luca Kretyn Novotny.