Jacob Zimmer — jednak nie używa tego imienia, przedstawia się jako Jack. Kwestia wieku również dzieli się na to, co oficjalne i nie, ale jest znacznie mniej drastyczne. Od prawa do legalnego zatrudnienia i alkoholu dzielił go jedynie rok, więc to właśnie o tyle zmienił kwestię swojego wieku w dowodzie osobistym. Faktycznie miała jedynie dwadzieścia lat.
I tyle z oficjalnych informacji. Całą resztę chętnie wyminie, tłamsząc ciekawość rozmówcy zgrabną wymówką. Zawsze był w tym dobry, idealnie umiał odgrywać rolę. Od dawna łapał się różnych prac, więc miał wprawę w przechodzeniu rozmów kwalifikacyjnych — mimo kłamstw w papierach, nie czuł się zdenerwowany. Dobrze wiedział, że będzie w stanie tak przedstawić swoją osobę, żeby nie tylko dostać posadę, ale również zdobyć zaufanie swojego nowego pracodawcy.
Zabawne, bo kiedyś kompletnie nie potrafił kłamać. Na potrzebę sytuacji nauczył się również tego.
Lubił dzieciaki, sam poniekąd wciąż się nim czuł, dlatego też rola opiekuna wydawała mu się niemal spełnieniem marzeń. Wydawało mu się, że przesadnie oficjalny strój nie był właściwy. Postawił więc na jeansowe spodnie i białą koszulkę, a zamiast oficjalnej marynarki, wybrał szarą w kratę. Włosy tym razem upiął w swobodnego koka — kilka niesfornych kosmyków wydostało się spod gumki i opadło przy jego twarzy, dodając mu młodzieńczego uroku. Zdawał sobie sprawę z tego, że powinien wywrzeć dobre pierwsze wrażenie nie tylko na potencjalnym pracodawcy, ale również na dziecku, którym miałby się zajmować. W tej kwestii niewątpliwie miał swoją małą super moc, którą wszystkie maluchy uwielbiały...
Pod domem, w którym umówiono rozmowę, stawił się dokładnie minutę przed czasem. Wszędzie chodził piechotą, ale nigdy się nie spóźniał, choć do pokonania miał niemały dystans. Odczekał drobny moment, wziął głęboki wdech i w końcu wyciągnął przed siebie dłoń, żeby zadzwonić dzwonkiem.
Polubią go, na pewno.