I hear his triumphant laughter in my head

    Prince Charming
    Prince Charming
    Prime Daemon

    Punkty : 2031
    Liczba postów : 419
    Skąd : Poznań

    I hear his triumphant laughter in my head Empty I hear his triumphant laughter in my head

    Pisanie by Prince Charming Sro 19 Sty 2022, 10:48

    Denverus był planetą położoną na Zewnętrznych Rubieżach Galaktyki. Na tyle daleko, by król Leowill Perkrau nie musiał zważać na wielką politykę Coruscant i nieniepokojony zarządzał całym systemem planetarnym. Był typem władcy, który woli parady od działań wojennych i przedkłada bale nad prawdziwe narady, przykre obowiązki zrzucał więc na swoich doradców.
    Za oknem rozlegał się widok na zielone równiny rozświetlone ciepłymi promieniami słońca. Potoki pełne były ryb, a las zwierzyny, na którą chętnie urządzano polowania. W ogrodach przy pałacu hodowano sprowadzane z odległych zakątków galaktyki zwierzęta i rośliny. Stajnie pełne były Kybucków, na których organizowany doroczne wyścigi. Bogactwa naturalne planety były ogromne. Wystarczyło przyłożyć dłoń do żyznej gleby, by poczuć, jak tętni ona życiem i dworskimi plotkami.
    Tu było jak w raju. Wszystko rodem z bajki, nawet książęta. Planety podległe Denverusowi nie miały tyle szczęścia.
    Varlo nie odwrócił się, gdy wysokie drzwi za jego plecami uchyliły się z cichym, mechanicznym syknięciem. Słyszał, jak jego gość wstrzymuje oddech, a następnie nerwowo przestępuje z nogi na nogę, obawiając się przerwać ciszę. Pozwolił chwilę trwać tej niezręcznej sytuacji, nim skinieniem dłoni przywołał młodzieńca. Niemalże poczuł na karku jego oddech ulgi.
      — Ja- — odchrząknął, przystając u boku mężczyzny i skierował na niego jasne spojrzenie. — Zostałem wezwany — oznajmił z mieszanką dumy i niepokoju. Chłopak zdawał sobie sprawę, że ta osobista audiencja była wyróżnieniem, ale obawiał się zadania, które może otrzymać.
      — Podczas najbliższego balu książę chce stoczyć pojedynek z członkiem Zakonu — oznajmił bez ogródek, odrywając w końcu spojrzenie od barwnego krajobrazu i skupiając je na młodzieńcu. — Chciałbym, żebyś to był ty, Gavynie.
      — Przecież to jest zakazane! — Wybuchnął niespodziewanie zaskoczony propozycją chłopak i natychmiast pożałował gwałtownych słów. Podkulił lekko ramiona, ale gniewny błysk w jego oczach pozostał. — Nie możemy walczyć z niewrażliwymi na moc ludźmi, bo to niesprawiedliwe, a taka wygrana to ujma — powtórzył tę prostą regułę, którą wpajano uczniom od początku szkolenia.
      — Książęta to nie zwykli ludzie.
      — W takim razie zwyciężę i przyniosę chwałę Zakonowi! — Gavyn oznajmił z gorącym entuzjazmem i wypiął pierś do przodu, przechodząc od wściekłej rezygnacji do żarliwego uniesienia. Rumieniec wystąpił mu na policzki, a zadziorny uśmiech zabłąkał się na blade usta. Na moment zapomniał, z kim rozmawia, przyjmując pozę triumfatora.
      — Przegrasz — mruknął polecenie bezbarwnym głosem i obserwował, jak zapał Gavyna gaśnie. Tym razem chłopak nie pozwolił sobie na gniewny wybuch, memłał tylko w dłoniach granatowy rękaw szkolnej szaty. Cały ten pojedynek miał być tylko kolejnym policzkiem wymierzonym przez króla Zakonowi. — Ale obiecuję, że kiedyś książę odpłaci ci za to upokorzenie.
    Odwrócił się z powrotem do okna, dając tym samym znać młodzieńcowi, że rozmowa dobiegła końca.
      — Mój suwerenie — uczeń skłonił się nisko i opuścił ponurą salę narad. Nie było wątpliwości, że wykona polecenie.

    Varlo wszedł na duszną salę balową w prostym, czarnym stroju, który kontrastował z wystawnym i barwnym kreacjami zdecydowanej większości gości. Jego pojawienie się zawsze budziło zaciekawienie pośród zebranych. W całej galaktyce zapominano o mocy. A w jej odległych zakątkach urządzano brutalne polowania na tych, którzy potrafili się nią posługiwać. Król Perkrau jednak uczynił z wrażliwych na moc trzon swojej armii i pozwolił, by założono dla nich szkołę. Szczodrze ją finansował, a na czele wojska postawił właśnie Varlo. Dodawało to prestiżu ekscentrycznemu władcy i zniechęcało większość jego wrogów do walki.
    O samym generale krążyły plotki, których nikt nie dementował. Większość zapomniała już, jakie możliwości daje użytkownikowi moc. Jedni twierdzi, że potrafi myślą zatrzymać czyjeś serce. Inni sugerowali, że manipuluje decyzjami samego króla. A niektórzy nawet twierdzili, że potrafi zgasić słońce. Varlo przystanął przed tronem i złożył lekki ukłon władcy, który w odpowiedzi uniósł tylko swój wypełniony po brzegi puchar.
    Prostował się właśnie, kiedy oślepił go niespodziewany błysk, jakby z ciemności wyszedł na jasne światło dnia. Omal się nie zachwiał, kiedy zalała go niespodziewana fala mocy. Była odległa o lata świetlne, a jednak tak rzeczywista, że niemal czuł na skórze jej ciepło. Kilka zaciekawionych spojrzeń skierowało się w jego stronę, gdy tkwił przez kilka sekund w tym półukłonie. Zignorował je i ruszył w kierunku balkonów, wciąż czując lekkie mrowienie w palcach i zawroty głowy, ale też euforię. Jakby rzeka w końcu przebiła tamę.
    Nie był więc zaskoczony, gdy niedługo później podbiegł do niego jeden z oficerów w bordowym mundurze, by oznajmić, że w odległy zakątku galaktyki wydarzyło się coś, co na pewno go zainteresuje.
    Koss Moss
    Koss Moss
    Minor Vampire

    Punkty : 11735
    Liczba postów : 2431
    Skąd : z Kosmosu
    Wiek : 105

    I hear his triumphant laughter in my head Empty Re: I hear his triumphant laughter in my head

    Pisanie by Koss Moss Pią 21 Sty 2022, 03:57

    Dazzna była miejscem zupełnie innym niż Denverus. Nie stanowiła nawet planety, a jedno z wielu ciał krążących wokół starego słońca Lorgo, o skalistej powierzchni i niegościnnym, lodowatym klimacie.
    Stanowiła prywatną kolonię sponsorowaną przez Wielką Radę, ale niewiele się o niej mówiło. Istnienie tego miejsca jakoś często umykało republikańskim kartografom, a mówili o nim zwykle przemytnicy cennych dóbr, którzy wywozili stamtąd owoce ściśle tajnych badań albo rzadkie minerały wydobywane ze skał rękami niewolników.
    Republikanie absolutnie nie popierali niewolnictwa – według nich „po prostu niektóre mniej cywilizowane części Galaktyki jeszcze nie dojrzały do jego zniesienia”. Dazzna była właśnie jednym z takich miejsc. Był taki czas – przed kilkoma wiekami – gdy zsyłano tam na ciężkie prace przestępców albo przeciwników politycznych aktualnych władców, ale wobec skrajnie niebezpiecznych i wykańczających warunków pracy skazańcy szybko wymarli. Ich dolę kontynuowali potomkowie, a później kolejne pokolenia mieszańców różnych ras, aż w końcu próżno było szukać tam kogokolwiek, kto byłby czystokrwistym przedstawicielem własnego gatunku.
    Mało kto jednak interesował się Dazzną i losem, a już tym bardziej czystością tych ludów – mało kto spotkał kiedykolwiek jakiegoś emigranta – ale nagle ten mały karzeł ściągnął na siebie wiele par oczu.
    Ze względu na Incydent.

    Evy niewiele z tego pamiętał, kiedy wybudził się skołowany i zamroczony z czegoś, co wydawało się snem tak długim i głębokim, że mógłby być równie dobrze śmiercią.
    Dokoła panowała wtedy ciemność. Był w pomieszczeniu, ale wiatr wdzierał się przez szczeliny w zdeformowanych ścianach i zawiewał do środka śnieg, który osadzał się na zniszczonej aparaturze i zamarzniętych zwłokach naukowców w białych fartuchach.
    Było tak zimno, że nie wiedział, od jak dawna musiał tam leżeć. Cokolwiek miało tu miejsce, elektryczność wysiadła w całym kompleksie, ale te smętne wnętrza, które przemierzał tamtej nocy boso z rosnącym przerażeniem, wyrywając ze swojego ciała wenflony, powinny utrzymać ciepło jeszcze przez jakiś czas od awarii; tymczasem zdawało się, że mroźna temperatura przeniknęła do nich i rozgościła się już na dobre.
    Krzyczał, nawoływał, poszukiwał, a gdy już dotarło do niego, że łączność nie działa, a na inne próby wzywania pomocy nikt w promieniu setek mil mu nie odpowie, pozostawało mu tylko utrzymywać się przy życiu z nadzieją, że w końcu ktoś tu wróci.
    Zabrać zwłoki. Sprzęt. Surowce. Dokumenty. Zbadać przyczyny zniszczenia tak ogromnej części laboratorium.
    Bo przecież nie łudził się, że ktoś przyjdzie tu po niego. Jeżeli nawet, najprędzej po to, aby go zabić za niezbyt mile widziane zdolności, których nie potrafił używać – a co dopiero ukrywać.
    Z czasem pamięć zaczęła wracać.

      — Czuję to ― szepnął Gavyn do swojej starszej towarzyszki. Czuł się taki ważny, gdy wysłano go na misję. Mieli znaleźć źródła zaburzeń mocy. Agni westchnęła z irytacją.
      — Brawo, geniuszu ― potwierdziła niechętnie. ― Tutaj się zaczęło, jak widzisz. ― Świecąc latarką, omiotła spojrzeniem przestronną, zrujnowaną salę, w której wyraźnie prowadzono badania na żywych obiektach. Wciąż znajdowały się w niej resztki kapsuł, ciała laborantów i inne, półnagie lub zupełnie obnażone zwłoki, niektóre nadal pozamykane w przezroczystych zbiornikach. ― Tutaj ― powtórzyła, wskazując Gavynowi zniekształcony stalowy stół i porozrzucane wokół narzędzia.  ― Nie widać śladu po sprawcy, więc najlepiej będzie, jeśli pobiegniesz po Mistrza, bo jak go takie coś nie zabiło, to wątpię, że my zdołamy to zrobić, jak coś pójdzie nie tak.


    Ostatnio zmieniony przez Koss Moss dnia Nie 23 Sty 2022, 21:07, w całości zmieniany 1 raz
    Prince Charming
    Prince Charming
    Prime Daemon

    Punkty : 2031
    Liczba postów : 419
    Skąd : Poznań

    I hear his triumphant laughter in my head Empty Re: I hear his triumphant laughter in my head

    Pisanie by Prince Charming Pią 21 Sty 2022, 14:41

      — Nie będę biegł po Mistrza, jak przestraszony dzieciak — w głosie Gavyna zabrzmiała młodzieńcza, buńczuczna nuta. Rzucił wyzywające spojrzenie starszej towarzyszce, ale zaraz potem nerwowo zerknął przez ramię. Rozmiar zniszczeń robił przerażające wrażenie. Nie było informacji, jak wiele osób zginęło w bazie, ponieważ ten okrutny projekt był ściśle tajny. Wiedziała o nim może jedynie garstka senatorów i dowódców wojskowych Nowej Republiki. W oficjalnych wiadomościach nie podawano informacji o tym incydencie. Nawet w nieoficjalnych kanałach mówiono raczej o ludzkim błędzie i niekontrolowanym wycieku gazu.
    Oni wiedzieli jednak, że wszystko to było kojącym kłamstwem.
      — Jesteś dzieciak — Agni pokręciła lekko głową i zrobiła krok w kierunku jednego ze stołów. Przejmujące zimno gryzło w policzki i utrudniało oddychanie, ale żadne z nich nie pomyślało o tym, by narzekać. — Jeżeli to znajdziemy, będziemy potrzebowali pomocy — przykucnęła w poszukiwaniu tropów, które mogłyby doprowadzić ją do sprawcy tych zniszczeń. Wpadający przez uszkodzony dach śnieg utrudniał jednak dostrzeżenie czegoś pożytecznego, błądziła więc jedynie w mroźnym puchu.
      — Kiedy to znajdziemy — odrzekł Gavyn z pewnością i lekko zmrużył jasne oczy, idąc w przeciwnym kierunku niż jego towarzyszka. Pomieszczenie było ogromne i większości spowite w mroku. Od kiedy przybyli do laboratorium spotykali jedynie trupy. — I nie będziemy potrzebowali pomocy. Nie kontroluje Mocy.
      — I w tym problem — Agni wyprostowała się i ruszyła za swoim towarzyszem. Nikt nie powiedziałby, że jest jego starszą siostrą. Fizycznie różnili się niemalże w każdym aspekcie, ale tak naprawdę byli dwoma zagubionymi sierotami, które znalazły schronienie w Zakonie. — Wiesz, że każdy chce mu zaimponować?
      — Mhm.
      — I że bycie faworytem to nie tylko zaszczyty?
      — Mhm.
      — Że nie jesteś pierwszym, który leci na-
      — Ja pierdole. Agni. Odpuść — parsknął zirytowany i zacisnął dłonie w pięść. Powietrze aż się zaiskrzyło, nim jednak kłótnia rozgorzała na nowo, obydwoje zamarli w miejscu.
    To, co zobaczyli na stole operacyjnym, było kolejnym dowodem okrutnych praktyk, których dopuszczano się w tym miejscu. W leżącym trupie z trudem rozpoznali Rodianina, którego ciało dosłownie rozczłonkowano, a wcześniej bez wątpienia poddawano torturom sprawdzającym jego wytrzymałość. Bezduszne eksperymenty miały za zadanie nie tylko zbadać możliwości obdarzonych Mocą, ale znaleźć i wyseparować fizyczne źródło zwiększonej liczby Midichlorianów, aby następnie wszczepić je innym.
    Agni odwróciła się i zwymiotowała, nie mogąc znieść widoku kolejnych zwłok.
      — Tak byśmy skończyli, gdyby nas nie przygarnął — warknął Gavyn, u którego ten widok budził raczej wściekłość niż współczucie. — Czaisz? Leżałabyś na tym stole, a ja bym gówno mógł zrobić. Więc nie gadaj o jakiś gówniarskim zauroczeniu. Znajdziemy tego, kto to zrobił, bo jesteśmy mu to winni.
    Dziewczyna powoli skinęła głową, zgadzając się ze słowami młodszego brata. Ruszyli dalej korytarzem w nadziei na odnalezienie chłopaka przed innym grupami, które Varlo rozesłał do przeszukania całego kompleksu. Sam jednak nie zszedł ze statku. Nie miał czasu uganiać się po tym śmietnisku za błyskotką, skoro jeszcze nie mógł mieć pewności co do tego, jak wiele jest warta.
    Jego ludzie musieli się jednak śpieszyć, bo nie tylko oni interesowali się tym tajemniczym zajściem. Problem był w tym, że nie wiedzieli, czego szukają. Spodziewali się potężnej istoty. Gavyn nie uwierzyłby, że eksplozję Mocy na tak niespotykaną skalę mógł wywołać brudny i wystraszonych chłopak.
    Koss Moss
    Koss Moss
    Minor Vampire

    Punkty : 11735
    Liczba postów : 2431
    Skąd : z Kosmosu
    Wiek : 105

    I hear his triumphant laughter in my head Empty Re: I hear his triumphant laughter in my head

    Pisanie by Koss Moss Nie 23 Sty 2022, 21:25

    Deptali mu po piętach, jak gdyby czuli jego zapach, ale zawsze był kilka kroków przed nimi. Różnili się od ludzi, z którymi Evy dotąd obcował. Nigdy nie nauczono go korzystania z mocy, ale nawet on potrafił instynktownie wyczuć wzrost jej natężenia, zwłaszcza tak gwałtowny, towarzyszący przybyciu tylu jej użytkowników.
    Szukali go na oślep, ale skutecznie. Podążali jego śladami zupełnie tak, jakby nigdy nie zatarł ich zawiany do lodowatych wnętrz śnieg. Jakby ledwie przed chwilą przemierzał te korytarze, szukając bezpiecznego schronienia.
      — Ktoś naprawdę tu mieszka ― szepnęła Agni, klękając przy wygasłym palenisku pośrodku przestronnego pomieszczenia, które do niedawna musiało być stołówką. — Jeszcze ciepłe. Niedawno zgaszone. Zobacz. ― Wskazała bratu szczelinę w suficie. ― Żadnych zniszczeń, tylko to. Zrobił ją, żeby dym miał gdzie ulatywać.
    Gavin kiwnął głową. Klęczał właśnie pod ścianą, przy materacu przywleczonym tu ewidentnie z innej części kompleksu.
      — Tam musi być kuchnia ― stwierdził w końcu. Wstał i obszedł długą ladę, żeby zajrzeć do sąsiedniego pomieszczenia. — Korzysta z tych zapasów, więc na pewno tu wróci. Musimy tylko poczekać.
      — Raczej wie, że przylecieliśmy. I gdzieś się chowa ― rzuciła trzeźwo Agni. ― Nie wyjdzie nam naprzeciw. Ty byś wyszedł, gdyby ktoś cię tutaj torturował? Na pewno się boi.
      — Nie ruszać się!
    Podniesionemu głosowi zawtórował dźwięk odbezpieczanego blastera.
      — Szlag! ― syknął Gavin i szybko schował się za ladą.
    Agni, która stała pośrodku sali, nie miała dokąd uciec, więc uniosła tylko powoli ręce i odwróciła się przez ramię, by spojrzeć na…
      — Och ― wyrwało się jej na widok osoby stojącej w drzwiach.
    Nie tego się spodziewała.
    To był zwykły dzieciak. Uzbrojony po zęby, opatulony po uszy, z groźnym wyrazem twarzy, ale dzieciak, niewysoki jeszcze, wychudzony i blady, i nade wszystko przestraszony.
      — Hej. Spokojnie ― powiedziała do niego ciepło.
      — Ty! Za ladą! Wyprostuj się z rękami w górze! ― rzucił ostro Evy.
      — Zrób to, Gavin ― poprosiła Agni, zerkając w stronę kryjówki brata, ale tylko na sekundę, bo zaraz wróciła bacznym spojrzeniem do młodzieńczej twarzy. — Nie jesteśmy tu po to, żeby cię skrzywdzić. Spokojnie. Jesteś tu sam?
      — Czego szukacie?! ― Evy nie opuścił blastera, ale też nie ruszył się z miejsca.
      — Chcemy ci pomóc ― zapewniła Agni. ― Jesteśmy jak ty. Posługujemy się mocą.
      — Nie wiem, o czym mówisz. Wyjdź stamtąd ― syknął Evy, łypiąc na Gavina. ― Powoli, albo zabiję was oboje.
      — Spokojnie ― powtórzyła łagodnie Agni, mówiąc do chłopaka jak do przestraszonego zwierzęcia. ― Nie zrobimy ci krzywdy. Jesteśmy jak ty. Spójrz. ― Wyciągnęła przed siebie dłoń, skupiła się i jedno z krzeseł oderwało się od posadzki, unosząc płynnie w górę.
    Evy wytrzeszczył oczy, jednak ani drgnął. Swoim pokazem Agni odwróciła jego uwagę od Gavina, który postanowił podjąć próbę zajścia Evy'ego od boku i uśpienia go za pomocą ściskanego w dłoni spreju. Wystarczyło, by rozpylił go z odległości metra w stronę młodzieńca, i mogliby bezpiecznie przetransportować chłopaka na statek.
    I cieszyć się sukcesem. I zadowoleniem Mistrza. Ta zasługa byłaby tylko jego i Agni. Cały splendor należałby do nich.
      — Stój! ― syknął Evy i wycelował nagle w Gavina, który rzeczywiście przystanął gwałtownie i uniósł ręce. Lewitujące krzesło z hukiem upadło, sprawiając, że spłoszony młodzieniec odruchowo odskoczył, mierząc na zmianę to do dziewczyny, to do chłopaka.
      — Możemy tutaj marznąć ― powiedziała Agni. ― Ale możemy pójść też na ciepły statek. Poznasz naszego Mistrza. Zabierzemy cię ze sobą i zaopiekujemy się, nauczysz się kontrolować moc i już nigdy nie będziesz musiał…
      — Hej, to jest ona! Znaczy on! Mamy go!
    Evy odwrócił się gwałtownie na ten okrzyk i zobaczył kolejnych intruzów, biegnących ku niemu z jednego z końców korytarza.
    Spanikował i rzucił się do ucieczki jedyną dostępną drogą. Biegł przed siebie, nie oglądając się w tył. I wtedy – zwabiona czy to krzykami, czy komunikacją radiową – naprzeciw wybiegła mu trzecia grupa.
    Zatrzymał się gwałtownie, ślizgając na zaprószonej posadzce, i rzucił w bok, na klatkę schodową.

    1-3, dzieciaki sobie nie poradzą, zwieje im.
    4-6, złapią go, osaczą i wezwą Mistrza.
    avatar
    Kostkarka
    Admin

    Punkty : 440
    Liczba postów : 88

    I hear his triumphant laughter in my head Empty Re: I hear his triumphant laughter in my head

    Pisanie by Kostkarka Nie 23 Sty 2022, 21:25

    The member 'Koss Moss' has done the following action : Rzut kością


    'Kostka sześcienna' :
    I hear his triumphant laughter in my head X39Fv2K
    Prince Charming
    Prince Charming
    Prime Daemon

    Punkty : 2031
    Liczba postów : 419
    Skąd : Poznań

    I hear his triumphant laughter in my head Empty Re: I hear his triumphant laughter in my head

    Pisanie by Prince Charming Pon 24 Sty 2022, 10:02

    Atmosfera na Cieniu była napięta, ale składane raporty na szczęście nie zmieniły się w festiwal wzajemnych oskarżeń i mętnych tłumaczeń z niepowodzenia. Żadnej z wysłanych grup nie udało się odnaleźć i schwytać chłopaka. Każda para wracała z odmarzniętym tyłkiem i pustymi rękami. Wszyscy wrócili po zapadnięciu zmroku, gdy poszukiwania były już bezcelowe. Poza Gavinem, który nie potrafił odpuścić i Agni, która nie zamierzała porzucić swojego brata. Varlo w milczeniu siedział u szczytu długiego stołu w sali konferencyjnej.
      — To ogromny teren, chłopak może ukrywać się w przewodach wentylacyjnych laboratorium tygodniami — zauważyła Owul'hesef, a jej lekku lekko drgnęły w wyrazie niepokoju. — Ma nad nami przewagę i zna rozkład pomieszczeń.
      — Więc musimy go wypędzić z nory!
      — Co proponujesz?
      — Wysadźmy budynek. Nie będzie miał dziury, w której będzie mógł się schować — Mara w uśmiechu pokazała rząd równych zębów. Nikt nie wziął jednak jej słów na poważnie, a zebrani przy stole pochylili się ponownie nad sporządzonymi na szybko mapami kompleksu w poszukiwaniu rozwiązania.
      — Pozbawmy go zapasów. Musi coś jeść i się ogrzać. Bez tego sam będzie musiał do nas przyjść — mężczyzna wskazał punkt, którymi oznaczono kuchnie i magazyny.
      — Nie udało nam się wiele o nim dowiedzieć. Dane z eksperymentów były zniszczone, ale po tym, co znaleźliśmy, możemy spodziewać się najgorszego. Musiał przebywać w laboratorium od dłuższego czasu. Może chcieli z niego zrobić broń?
      — Każdy miecz ma dwa końce — mruknęła sentencjonalnie Twi’lekanka. A zebrani skinęli głową, przypominając sobie obraz zniszczeń na stacji.
    Drzwi od sali obrad otworzyły się niespodziewanie, a do środka wpadła para przemarzniętych nastolatków. Musieli wracać przez burzę śnieżną, ponieważ ich kombinezony w całości pokrywał zamarznięty, biały puch. Pomimo wyczerpania złożyli niski ukłon przed Mistrzem i odezwali się dopiero, gdy ten w przedłużającej się ciszy zachęcił ich lekkim skinieniem dłoni.
      — Widzieliśmy statek Łowców — głos wydobywający się z zaschniętego gardła Gavina brzmiał nienaturalnie i szorstko. Ktoś podsunął mu kubek z wodą, ale chłopak go zignorował, spojrzenie miał utkwione w swoim Mistrzu. — Wylądował godzinę temu niedaleko wschodniego wejścia.
      — Urządzili polowanie. Jeśli znajdą go przed nami, chłopak nie ma szans — Agni wsparła się na ramieniu młodszego brata, nie mając dość siły, by ustać na własnych nogach. Ryzykowali życie, by zdążyć z informacjami na czas.
    Varlo podniósł się z krzesła, natychmiast u jego boku stanęło dwoje strażników.
      — Zajmijcie się nimi — polecił grupie swoich podwładnych, którzy natychmiast podbiegli do rodzeństwa, by odprowadzić ich w kierunku skrzydła medycznego i tam udzielić niezbędnej pomocy. — Nie przerywamy poszukiwań — zdecydował, a następnie opuścił salę obrad.
    Nikt nie zaprotestował.

    Evy szybko stał się zwierzyną łowną. Tym razem jednak polującym nie zależało na tym, by schwytać go żywcem. Łowcy od dziecka trenowali, by zdobyć umiejętności, które pozwolą im pochwycić nawet doświadczonych użytkowników mocy. Współpracowali, by zapędzić go w pułapkę. Niewiele robili sobie z gwałtownej pogody na zewnątrz czy ciemności. Trudne warunki, do których zdawali się przyzwyczajeni, dawały im przewagę nad chłopakiem. Byli niezmordowani, jakby nie odczuwali zmęczenia. Młodzieńcowi udało się im kilka razy wymknąć, ale zawsze znów trafiali na jego trop i wznawiali pogoń z jeszcze większą zaciętością.
    W końcu Evy uciekał przed nimi na oślep. Biegł przez salę w kierunku przeciwległych drzwi, kiedy to niespodziewanie eksplodowały, a spadające elementy konstrukcji zablokowały drogę ucieczki. Za sobą miał całą grupę żądnych krwi Łowców, których nie mógł nawet dostrzec w głębokim mroku pomieszczenia. Byli uporczywi, jakby kierowała nimi jakaś religijna niemal obsesja. Jak mógł bronić się przed przeciwnikiem, którego nie mógł dostrzec. Evy nie wiedział nawet, skąd nastąpił atak, który powalił go na ziemię. Poczuł na sobie ciężar potężnego ciała.
      — Nieczysty pomiot! — Usłyszał nad sobą wściekły warkot, a napastnik wzniósł broń ku górze. Tupot ciężkich butów wskazywał na to, że pozostali atakujący utworzyli wokół nich półkole. Nim jednak wydarzyło się coś jeszcze, ciemność sali rozświetlił charakterystyczny, barwny blask mieczy świetlnych, co najmniej pięciu. Widok już niemal zapominany w galaktyce, a kiedyś niosący nadzieję. Łowcy w ułamku sekundy stali się zwierzyną.
    Świetliste błyski przecinały ciemność, a dookoła unosił się charakterystyczny zapach ozonu. Przeciwnicy walczyli w milczeniu, choć żaden z pojedynków nie trwał długo. Mimo świadomości porażki, Łowcy bez wahania i ze straceńczą odwagą rzucali się do walki ze śmiercionośną bronią.
      — Może dziś zginę, ale zabiorę cię ze sobą — warknął Łowca, siedzący okrakiem na chłopaku i opuścił broń, nim jednak dotarła ona do klatki piersiowej młodzieńca, ten zobaczył, jak twarz oprawcy rozświetla czerwony promień miecza świetlnego, a następnie bez trudu odcina głowę napastnika. Bezwładne, ciężkie cielsko opadło na chłopaka.
    Nieznajomy oparł but na zwłokach łowcy Łowcy i lekko pchnął, tak że trup zsunął się z Evy’ego na ziemię obok. W czerwonym blasku mógł dostrzec skrytą w cieniu kaptura, poznaczoną licznymi tatuażami twarz generała Firina.
      — Nic ci nie jest? — Zabrak wyciągnął w jego stronę dłoń w skórzanej rękawicy, chcąc pomóc mu podnieść się z ziemi. W drugiej wciąż trzymał gotowy do walki miecz.
    Dante
    Dante
    Daemon

    Punkty : 2512
    Liczba postów : 517
    Skąd : Z kosmosu

    I hear his triumphant laughter in my head Empty Re: I hear his triumphant laughter in my head

    Pisanie by Dante Pon 24 Sty 2022, 13:34

    Jeżeli generał Firin miał wątpliwości co do tego, czy w tak młodym ciele mogła kryć się potęga, której wybuch poczuł z drugiego końca Galaktyki – rozwiały się one, gdy młodzieniec uchwycił jego dłoń. Odczuli to obaj, a wrażenie było tak silne i elektryzujące, że Evy puścił okrytą rękawicą rękę jak oparzony i mimo skrajnego wyczerpania sam się podniósł, by odsunąć zaraz o kilka kroków. Patrzył na Zabraka rozszerzonymi oczami w czerwonym blasku ostrza.
    Nigdy dotąd nie widział Zabraka, i nigdy nie widział takich broni. Widok ten musiał robić piorunujące wrażenie. Firin z pewnością wiedział, że przerażające tatuaże jeszcze bardziej udrapieżniające jego rysy nie sprzyjały dobremu pierwszemu wrażeniu, budząc raczej trwożliwy respekt niż poczucie bezpieczeństwa, ale to nie one wywarły na Evym największe wrażenie, a niekontrolowany przepływ mocy, który nadal wprawiał jego ciało w drżenie, pobudzając wszystkie komórki.
      — Ja… tak — powiedział bardzo cicho, prawie potulnie. Rozejrzał się niespokojnie, gdy uczniowie Firina powoli otoczyli ich kręgiem. Nie było już dokąd uciekać.
    Nie było potrzeby uciekać. Ogarnął go nagle dziwny spokój, a ciało minimalnie się rozluźniło. Nie miał świadomości, że ulega właśnie wpływowi subtelnych manipulacji mocy Zabraka.
      — Dokąd mnie zabierzecie? — zapytał. Rozglądając się, w ciemności dojrzał Gavina, który przypatrywał mu się teraz podejrzliwie. Od razu naszło go przeczucie, że to nie jest życzliwa mu osoba.
    Ale spokój Zabraka udzielił mu się i już po chwili młodzieniec ruszył za grupą, nie podejmując kolejnych prób ucieczki. Nie trzeba było go usypiać. Wszechogarniające zmęczenie i nadzieja na wydostanie się z zimnych laboratoryjnych wnętrz – dokądkolwiek, w końcu gdzie mogłoby być gorzej – wzięły w końcu górę.

    Tego dnia Evy miał wiele pierwszych razów. Pierwszy raz usłyszał o szkole mocy, z której przybyła ta grupa. Pierwszy raz widział też równie imponujący statek jak Cień od wewnątrz. Akolici nie odstępowali mu na krok, gdy tylko znaleźli się na pokładzie. Czuł się bardzo dziwnie, mając na sobie tyle tak pozytywnej uwagi. Byli dla niego bardzo mili. Nawet ten chłopak, który sprawiał wcześniej wrogie wrażenie, podszedł, by się przedstawić jako Gavin i pokazać mu wspólną kajutę, w której mieli sypiać chłopcy.
    Evy był pewien, że nie spamięta wszystkich imion. Przysiadł na pryczy, którą mu wskazali, i z zagubieniem wysłuchiwał opowieści o statku i tajemniczej akademii. Jedna z dziewcząt – miała chyba na imię Jadeit – przepchnęła się przez otaczającą go grupkę z misą wody z mydłem i usiadła tuż przy nim.
      — Obmyję ci buźkę — rzuciła ciepło w reakcji na pełne obaw spojrzenie. — Zaraz znajdziemy ci coś do przebrania i jakieś podstawowe akcesoria, weźmiesz sobie prysznic i odpoczniesz. Bo na pewno jesteś zmęczony, Evy.
    Młodzieniec kiwnął krótko głową i mimo początkowej ostrożności pozwolił, by oczyściła jego twarz z krwi, potu i brudu. Kątem oka zobaczył, że Gavin opuszcza pomieszczenie. Chłopak udał się wprost na mostek. Nie był zadowolony z atencji, jaką zyskał Evy, ale miał pewność, że nie potrwa długo.
    To on był najlepszy. I jego Mistrz cenił najbardziej.
      — Zajęliśmy się nim, Mistrzu — poinformował, przystając u boku Zabraka. — Jest trochę dziwny, ale… pewnie się oswoi. — Splótł ramiona na piersi, uważnie wpatrując się w profil mężczyzny. — Myślisz, Mistrzu, że to on wywołał to wszystko? Nie wygląda na takiego.
    Prince Charming
    Prince Charming
    Prime Daemon

    Punkty : 2031
    Liczba postów : 419
    Skąd : Poznań

    I hear his triumphant laughter in my head Empty Re: I hear his triumphant laughter in my head

    Pisanie by Prince Charming Pon 24 Sty 2022, 19:30

    Musiał przyznać, że Gavinowi nie brakowało tupetu.
    Odwiedził Mistrza niewezwany, a to wymagało sporo odwagi i zakrawało na akt desperacji, podobnie jak nieproszona opinia na temat Evy'ego. Varlo miał wrażenie, że w ręce, którą pochwycił dłoń chłopaka, wciąż czuł ciepłe mrowienie, które przypominało o pokładach mocy, drzemiących w wychudzonym ciele. Nie do wiary, że ciężar tej potęgi nie rozniósł na strzęp drobniutkiego chłopca. Nie oderwał spojrzenia od burzy śnieżnej, która przysłaniała cały horyzont. Niepowstrzymana siła zamieci na zewnątrz wciąż uniemożliwiała im bezpieczny start. Manifestacja siły natury za szybę do złudzenia przypominała potęgę drzemiącą w ocalałym młodzieńcu.
      — A na jakiego wygląda? — Spokojne pytanie opuściło w końcu wargi Mistrza, choć jego zainteresowanie odpowiedzią było raczej umiarkowane. Myśli wciąż wracały do ulotnej chwili, gdy poczuł upragnione pokłady mocy i ich wręcz nieograniczone możliwości.
      — Na dzikiego — mruknął pogardliwie Gavin, instynktownie spoglądając na swój schludny i doskonale skrojony mundur w barwie głębokiego błękitu.
      — Nieokiełznanego? — podpowiedział Varlo, nie odrywając spojrzenia od śniegu szalejącego za szybą. Szyba zadrżała od uderzenia wiatru.
      — Nie. Nie przypomina dzikiego zwierzęcia — zaprzeczył szybko Gavin, widać fakt, że Mistrz skupiał spojrzenie gdzie indziej, dodał mu odwagi do wygłoszenia własnego zdania. Opinii, która bez wątpienia źródło miała w zazdrości niż uważnej obserwacji. — Jest raczej chłopski. Zachowuje się jak... przygłup. Prostak.
    Varlo w końcu zogniskował spojrzenie na swoim perfekcyjnie odzianym uczniu. Młodzieniec instynktownie zrobił krok do tyłu, orientując się, że powiedział zbyt wiele, a jego opinie były zbyt śmiałe.
      — Od kiedy to tak przepadasz za arystokratami? — Ostatnie słowo generał wyraźnie zaakceptował z pobłażliwą pogardą, przywołując na myśl pulchnego króla i jego dwójkę niewydarzonych synów.
      — Ja- Nie to miałem na myśli, Mistrzu — szepnął szybko i natychmiast zgiął plecy w niskim ukłonie, a spojrzenie utkwił we własnych stopach. — Wybacz.
      — Burza słabnie, możemy startować! — Od strony mostka dało się słyszeć meldunek jednego z pilotów, który widać nie słyszał ich konwersacji.
      — Opóźnijmy start. I nie spiesz się, kapitanie — polecił, odwracając się od przeszklenia i ruszył w kierunku drzwi, zostawiając Gavina zgiętego w służalczym ukłonie.

    Jeżeli Evy myślał, że zostanie natychmiast po kąpieli wezwany do generała Firina, to szybko okazało się, że popełnił ogromny błąd, czyniąc to założenia. Varlo nie wezwał go do siebie ani tego, ani następnego wieczora. Chłopak widział jego charakterystyczną rosłą sylwetkę, gdy przemierzał żołnierskim krokiem korytarz w towarzystwie oficerów, ale nawet nie zatrzymał się na moment, by na niego spojrzeć.
    Tyle zachodu, by teraz go po prostu zignorować.
    Ciemnowłosy chłopak niespodziewanie dosiadł się do młodzieńca. Uśmiechnął się przyjaźnie i po chwili wahania wyciągnął w jego stronę słodką bułkę, którą musiał podwędzić z zapasów. Rozdarł słodycz na pół i kawałek wcisnął w dłoń Evy'ego.
    Obok nich przeszła grupka uczniów, która zerknęła w ich kierunku, a następnie zaczęła o czymś gorączkowo szeptać między sobą.
      — Nie przejmuj się nimi. Gavin opowiada o tobie pierdoły, żebyś nie był tak popularny. Ostatnio wciskał komuś, że po wybuchu musiałeś żywić się własnym gównem — odgryzł kawałek słodkiej bułki, a kilka okruszków spadło na podłogę. — I jeszcze lubi opowiadać o tym, że poruszasz się na czterech nogach jak szczur — pokręcił głową i wytarł słodkie wargi wierzchem dłoni. — Jestem Nor. Ty się nie musisz przedstawiać.
    Puścił mu oczko, robiąc jeszcze jeden łakomy kęs bułki. Był w wieku podobnym do Evy'ego, ale zdecydowanie wyższy i lepiej zbudowany. Dość przystojny z tym zawadiackim uśmiechem i wesołym spojrzeniem.
    Koss Moss
    Koss Moss
    Minor Vampire

    Punkty : 11735
    Liczba postów : 2431
    Skąd : z Kosmosu
    Wiek : 105

    I hear his triumphant laughter in my head Empty Re: I hear his triumphant laughter in my head

    Pisanie by Koss Moss Pon 24 Sty 2022, 19:54

    Evy nieufnie trzymał przed sobą kawałek słodkiego pieczywa. W świecie, w którym przyszło mu dorastać, nic nigdy nie było za darmo.
      — To niedorzeczne — powiedział cicho. Nie musiał szukać Gavina wzrokiem. Już na samym początku instynktownie wypatrzył go – jak zagrożenie – przy jednym ze stolików. Usiadł przodem do niego, by ten nie zaskoczył go nagłym zbliżeniem, i spojrzał teraz ponad ramieniem Nora na arystokratyczną buźkę chłopaka, który opowiadał o nim te przykre kłamstwa. I prawdopodobnie nigdy, lub od bardzo dawna nie musiał walczyć o przetrwanie. Wymuskany, idealnie wyprostowany, wydawał się aktorem na scenie, wystudiowanymi gestami podkreślając ton swoich wypowiedzi. Ich spojrzenia spotkały się niemal natychmiast. Gavin momentalnie zmrużył oczy, przerwał mowę i przybrał na twarz pogardliwy uśmieszek. Siedząca przy nim grupka zaczęła się rozglądać za źródłem tego wyrazu i bardzo szybko ich spojrzenia spoczęły na Evym, który nie odwrócił jednak wzroku.
      — Przepraszam — powiedział, odkładając bułkę na tacę przed sobą. — Muszę to wyjaśnić.
    Podniósł się, na co Gavin momentalnie przestał się uśmiechać, za to uniósł z politowaniem brew, ale pozostał czujny. Evy podszedł do niego tym dziwnym krokiem, niby przez środek stołówki, a tak, jakby przemykał pod ścianą. Zatrzymał się w końcu tuż przed nim i jego kolegami.
      — Możemy porozmawiać na osobności? — zapytał, kierując słowa bezpośrednio do Gavina. Zdawał się ignorować parsknięcia i szepty jego towarzyszy.
      — A o czym miałbym z tobą rozmawiać? — odpowiedział mu pytaniem Gavin, przyjmując nieco bardziej nonszalancką pozę. Przechylił głowę i ściął Evy’ego wzrokiem z góry na dół.
    Młodzieniec czuł na sobie spojrzenia już nie tylko przyjaciół Gavina, ale właściwie każdej z ponad dwóch tuzinów uczniów w stołówce.
      — Nie prosiłem się, żeby tu być — odpowiedział, nie spuszczając z Gavina wzroku. Donośniejsze chichoty uświadomiły mu, że coś jest nie tak. Dopiero wtedy zwrócił uwagę na swoje włosy, które uniosły się pionowo w górę, stymulowane wprawnym dotykiem mocy.
      — No i? — Gavin uniósł brew, gdy Evy sięgnął do swoich ciemnych kosmyków, usiłując je przygładzić, ale bezskutecznie. Ciągnięte coraz wyżej, zaczęły w końcu sprawiać mu ból.
      — Przestań.
      — Ale co mam przestać? — zapytał Gavin z bezczelnym uśmieszkiem, ale ten spłynął momentalnie z jego twarzy, gdy światła na statku zamigotały. — Kurwa, ja pierdolę, uspokój ty się. Nie możemy tu używać mocy. Łamiesz zasady.
    Włosy Evy’ego opadły, ale złote oczy rozbłysły niezdrowo.
      — Odwal się ode mnie. Rozumiesz? Odpierdol się — warknął. Nikt już się nie śmiał.
    Prince Charming
    Prince Charming
    Prime Daemon

    Punkty : 2031
    Liczba postów : 419
    Skąd : Poznań

    I hear his triumphant laughter in my head Empty Re: I hear his triumphant laughter in my head

    Pisanie by Prince Charming Pon 24 Sty 2022, 23:30

    Gavin nie zamierzał jednak odpuścić. Gdyby teraz pozwolił Evyemu mieć ostatnie zdanie, prawdopodobnie natychmiast mógłby pożegnać się ze swoją uprzywilejowaną pozycją pośród uczniów. Nie odwrócił pogardliwego spojrzenia, dając jasno do zrozumienia temu przybłędzie, że nie zamierza spełniać jego życzeń.
    Nim jednak sytuacja przyjęła niebezpieczny obrót, Agni wpadła między chłopców. Roześmiała się nerwowo i pokręciła głową, a układające się w łagodne fale włosy zsunęły się z jej drobnych ramion.
      — Dajcie spokój chłopaki — oparła smukłą dłoń na ramieniu swojego brata i ostrzegawczo wbiła palce pod jego obojczyk. Gavin lekko się skrzywił. — Mistrz nie byłby zachwycony, gdyby dowiedział się, że skaczemy sobie do gardeł.
    Chłopak, który siedział naprzeciw, nerwowo zaszurał tacą o stolik i wrócił do posiłku. Wspomnienie Varlo natychmiast doprowadziło uczniów do porządku, choć w nagłym napięciu dało się wyczuć raczej szacunek niż strach przed Firinem. Nikt z obecnych nie chciał go zawieść, a nie obawiał się srogiej kary. Część odwróciła więc spojrzenia od rozgrywającej się sceny i naprędce zajęła przyciszonymi rozmowami.
      — Nic mnie nie obchodzisz, frajerze — odparł w końcu Gavin, niecierpliwym gestem strącił dłoń siostry ze swojego ramienia. Podniósł się od stołu i mijając Evy'ego trącił go ramieniem, po czym opuścił stołówkę, w której na powrót rozbrzmiewał już gwar rozmów. Tylko część uczniów jeszcze nieufnie oglądała się na nowego.
    W ten sposób chłopak na pewno nie zaskarbi sobie ich sympatii.
    Nor klepnął go jednak wesoło w ramię. Musiał od początku tego zajścia stać u boku Evy'ego, jakby w razie bójki gotów był wziąć jego stronę.
      — Ooo stary! Niezłe to było — zaśmiał się wesoło i lekko pociągnął chłopaka w kierunku innego stolika. — Chodź. Przyda ci się trochę kumpli, Gavin tak łatwo nie odpuści. Boi się, że zajmiesz jego miejsce jako pieszczocha Mistrza.
    W miejscu, do którego prowadził go dziarskim krokiem, siedziała grupka uczniów. Evy mógł poznać pośród nich Jadeit, która natychmiast gestem zaprosiła go na siedzenie obok siebie. Chłopcy wciąż byli podekscytowani pokazem Evy'ego.
      — Gavin prawie zrobił pod siebie.
      — Typie, przez moment myślałem, że się rozpłacze.
      — Odpuśćcie, nie ma co go prowokować.
      — Hehehe. W końcu ktoś utrze temu nadętemu fiutowi nos.
    Koss Moss
    Koss Moss
    Minor Vampire

    Punkty : 11735
    Liczba postów : 2431
    Skąd : z Kosmosu
    Wiek : 105

    I hear his triumphant laughter in my head Empty Re: I hear his triumphant laughter in my head

    Pisanie by Koss Moss Pon 24 Sty 2022, 23:50

    Uczniowie na pokładzie Cienia szybko podzielili się na dwa obozy. Jedni wyraźnie obstawali za Gavinem, omijając Evy’ego szerokim łukiem, szepcząc za jego plecami albo uprzykrzając mu życie drobnymi przykrościami i przepychankami. Inni zaś, i liderem był wśród nich Nor, posuwali się do przesadnych uprzejmości, starając się pozyskać jego sympatię. Evy pozostawał jednak na uboczu. Nie był równie beztroski i bezpośredni jak oni. Przeważnie milczał, a na pytania osobiste odpowiadał zdawkowo i nieraz Nor przywoływał swoją grupę do porządku, ilekroć ciekawscy akolici zdawali się przekraczać bezpieczne granice.
      — Jak się czujesz? — zagaił któregoś dnia, gdy wciąż jeszcze mknęli przez Galaktykę do odległego celu.
    Evy oderwał wzrok od szyby, za którą ciągnęły się rozmyte smugi błękitu, i odwrócił się powoli do nowego przyjaciela.
    To słowo brzmiało wciąż dziwnie, obco. Od dawna nie miał nikogo bliskiego, kto bezinteresownie zainteresowałby się na przykład jego samopoczuciem.
      — W porządku. To znaczy… dziwnie — odpowiedział oszczędnie. — Ten… wasz dowódca? Mistrz? Myślałem, że porozmawiamy…
      — Och, ha, ha — zaśmiał się Nor. — To nie jest ten typ, co z nim można sobie pogawędzić. Gada tylko z ważniakami. I z Gavinem. Ale wiesz. — Chłopak uśmiechnął się sugestywnie. — Tam się chyba grubo dzieje.
      — Co masz na myśli?
      — Ach, nic, to tylko plotki. Niektórzy uważają, że Gavin lubi czasem wskoczyć mu do łóżka. To oczywiście bzdura, Mistrz ma ważniejsze sprawy na głowie, ale weź zwróć uwagę, jak ten głupek się przy nim zachowuje. Dam sobie łapę uciąć — Nor uniósł demonstracyjnie umięśnione ramię — że bardzo chętnie schyliłby się przy nim po mydło. Hehe.
    Evy zmarszczył brwi i potrząsnął lekko głową.
      — Przecież on by go chyba rozerwał…
    Nor roześmiał się głośno i poklepał Evy’ego po ramieniu.
      — No raczej. Ale Gavin ma wszystko w dupie. Zmieściłby — parsknął, ale szybko spoważniał. — Ekhm, w każdym razie rozchmurz się trochę. Zaraz wychodzimy z nadświetlnej. Zobaczysz akademię. Jestem pewien, że ci się spodoba. Spróbuję coś zachachmęcić, to może będziemy razem w pokoju!
    Prince Charming
    Prince Charming
    Prime Daemon

    Punkty : 2031
    Liczba postów : 419
    Skąd : Poznań

    I hear his triumphant laughter in my head Empty Re: I hear his triumphant laughter in my head

    Pisanie by Prince Charming Wto 25 Sty 2022, 17:31

    Gavin przystanął u boku swojego mistrza, spoglądając na jego groźne oblicze. Było widać, jak zmieniała się postawa i sposób poruszania młodzieńca w towarzystwie Firina. Nadal był wyprostowany jak struna, ale nie zadzierał już podbródka, a ton jego głosu stawał się łagodny i odrobinę wyższy niż na co dzień.
      — Udało nam się zlokalizować starą świątynię na Tatooine — poinformował z wyraźną dumą, a z całej jego postawy wręcz wyzierało to dziecinne pragnienie aprobaty, którego nie potrafił ukryć.
      — Doskonale. Udasz się tam z Norem zaraz po królewskim balu — skupił spojrzenie na Gavinie, którego oczy błysnęły zadowolonym błyskiem. Wystarczyło jedno słowo, by wynagrodzić mu wielogodzinne starania.
    Chłopak zmniejszył nieco dystans między nimi, by upewnić się, że dalsze słowa przeznaczone będą tylko dla uszu Mistrza. Firin nie zareagował na ten poufały gest, na który odważyłoby się niewielu, ale też nie spróbował się odsunąć.
      — Jeżeli chodzi o królewski bal i mój pojedynek — zaczął pozornie nieśmiało, ale na jego usta wpłynął psotny uśmiech, nim jednak powiedział coś więcej, Varlo przerwał mu obojętnie.
      — Rozmawialiśmy na ten temat.
      — A gdybym tak... uszkodził mu ten zadufany ryj?
      — Kuszące – odparł, pod wpływem tego jednego słowa na policzki chłopca wystąpił intensywny rumieniec, a oddech lekko przyspieszył. Firin musiał doskonale zdawać sobie sprawę z tego młodzieńczego zauroczenia. Pozwalał Gavinowi żyć złudzeniem jego odwzajemnienia. — Nie mogę się na to zgodzić. Jeśli popłynie choćby kropla królewskiej krwi, nawet moje starania nie uchronią cię przed karą. A jesteś mi potrzebny.
    Ostatnie wypowiedziane zdanie wyrwało z ust młodzieńca ciche westchnienie, nim jednak zebrał myśli, by udzielić jakiejś odpowiedzi, w korytarzu pojawił się Evy. Varlo spojrzał w kierunku chłopaka, który przemykał cicho korytarzem i przywołał go gestem do siebie. Gavin natychmiast obdarzył młodzieńca nienawistnym spojrzeniem, które zostało niezauważone, a może raczej zignorowane przez Mistrza.
      — Niczego ci nie brakuje, chłopcze?
      — Oczywiście, że niczego mu nie brakuje, biorąc pod uwagę warunki, w jakich żył, to musi myśleć, że znalazł się w pałacu — wypalił Gavin wyraźnie rozgoryczonym tonem, kierując całą swoją złość na Evy'ego. Żałował, że nie pozwolił, by zabili go Łowcy. Varlo nawet nie spojrzał w kierunku swojego faworyta.
      — Zdaje się, że masz niesamowity dar budzenia natychmiastowej miłości lub nienawiści.
    Generał Firin nie odrywał od niego uważnego spojrzenia. Mógł nie inicjować spotkania, ale nie było wątpliwości, że żywo interesował się jego losem na statku. Chłopak wyglądał już zresztą nieco mniej żałośnie niż przy ich pierwszym spotkaniu, wciąż jednak nie dość pewnie. Potrzebował odpowiedniego stroju, by stanąć przed królem Perkrau.
    Dante
    Dante
    Daemon

    Punkty : 2512
    Liczba postów : 517
    Skąd : Z kosmosu

    I hear his triumphant laughter in my head Empty Re: I hear his triumphant laughter in my head

    Pisanie by Dante Wto 25 Sty 2022, 18:04

      — Na to wygląda — odpowiedział cicho młodzieniec, ignorując wcześniejszy wywód Gavina i utrzymując zadziwiająco intensywny kontakt wzrokowy z generałem.
    Przez całą podróż Firin na pewno czuł na sobie uważne spojrzenie, jakim obdarzała go ta para nietypowej barwy oczu. Chłopak na pewno miał geny innej rasy, co mogło wyjaśniać pewne różnice i to, że jego skóra wydawała się tak niemożliwie gładka. I obserwował Zabraka, ilekroć miał ku temu okazję. Zdarzało się, że Firin widział go w strefach statku, do których uczniowie nie mieli czelności się zapuścić. Młodzieniec jednak nie znał tutejszych zasad i poruszał się po pokładzie tak, jakby był jego częścią, swobodnie eksplorując wszelkie zakątki. Znalazł kilka miejsc, w których szczególnie lubił przesiadywać. Któregoś razu Varlo zobaczył go ułożonego wygodnie na jednej z rur w maszynowni, do której przyszedł zamienić słowo z technikiem kalibrującym działa, ale zanim mógł upomnieć chłopca, ten już czmychnął gdzieś jak szczur, nie pozostawiając po sobie najdrobniejszego śladu oprócz powietrza naelektryzowanego wibracjami mocy.
    Tym razem Evy znów pojawił się w korytarzu, w którym nie spotykało się zazwyczaj załogi z niższych szczebli. Miał ewidentnie zamiar zawrócić i czmychnąć jak zawsze, ale wtedy Firin przywołał go gestem, zmuszając do tej wyczekanej przecież konfrontacji.
    Gdy chłopak stał tak obok Gavina, wtedy szczególnie rzucały się w oczy różnice między młodzieńcami – w ich postawie, mimice, sposobie bycia. Gavin był lizusem. Evy – nieufnym i ostrożnym dzieciakiem zachowującym wyczuwalny dystans. Mimo niewątpliwej odwagi niewątpliwie był przytłoczony tą niepodzielną uwagą, jaką obdarzył go Firin. Czuł się niezręcznie, tak, jakby to surowe spojrzenie było w stanie obnażyć nie tylko jego ciało, ale też myśli. W dodatku ilekroć zbliżał się do generała, wyczuwał ten specyficzny dreszcz. Ich potężne aury oddziaływały na siebie w niepokojący sposób, budząc w chłopcu nieznane dotąd odczucia. Ten uśmiechnął się jednak lekko, co wyglądało nienaturalnie i odrobinę groteskowo w zestawieniu z tym poważnym spojrzeniem, którego nie spuszczał z Zabraka.
      — Ale Gavin ma rację. Jest mi tu zdecydowanie lepiej niż tam. Czy moglibyśmy jednak… porozmawiać na osobności? Gdy znajdzie pan czas.
    Prince Charming
    Prince Charming
    Prime Daemon

    Punkty : 2031
    Liczba postów : 419
    Skąd : Poznań

    I hear his triumphant laughter in my head Empty Re: I hear his triumphant laughter in my head

    Pisanie by Prince Charming Wto 25 Sty 2022, 21:07

    Gdy tylko Evy zakończył zdanie, poczuł, jak powietrze ucieka z jego płuc. Coś nagle zacisnęło się bezlitośnie na jego klatce piersiowej, uniemożliwiając mu wzięcie upragnionego oddechu. Atak nastąpił niespodziewanie i był niezwykle precyzyjny. Gavin wpatrywał się w niego z zimną pogardą, obserwując, jak młodzieniec bezradnie rozchyla wargi.
      —  Zwracaj się z szacunkiem, ty niewychowany idi-
      —  Dość.
    Wypowiedziane cicho i ze spokojem słowo spotkało się z natychmiastową reakcją. Uścisk znikł równie niespodziewanie, jak się pojawił, a Evy mógł zaczerpnąć chciwy haust powietrza, którym natychmiast się zakrztusił. Rozkazowi towarzyszyła również subtelna manipulacja, która uśmierzyła gniew obu chłopców, powstrzymując gwałtowną reakcję.
    Gavin opuścił głowę, ale nie próbował się tłumaczyć. Jeśli żałował to tego, że nie udusił tego prostaka na miejscu.
      —  Zostaw nas samych — Varlo zwrócił się do wzburzonego ucznia. Tym razem nie musiał podbierać swoich słów sugestią mocy. Gavin przywykł do wykonywania nawet tych najbardziej niewygodnych poleceń. Choć tym razem skłonił się z wyraźnym ociąganiem, wściekły, że Evy przeszkodził w jego chwili triumfu. Firin zdawał się nawet nie dostrzegać emocji targających młodzieńcem.
    Lekkim gestem dłoni wskazał chłopakowi kierunek ich spacer. Evy znał już statek na tyle, by domyślić się, że zmierzają w stronę prywatnych kwater Mistrza. Tam nawet on nie miał do tej pory odwagi się zapuścić.
    Varlo milczał, cierpliwie czekając, aż młodzieniec powie, w jakiej sprawie chciał z nim porozmawiać. Chłopak musiał mieć zapewne wiele pytań, o to dokąd i po co polecieli. O szkołę. O swoje zdolności. O rolę, jaką przyjdzie mu odegrać. O powód ratunku. Zabrak był jednak ciekaw, które z tych pytań padnie pierwsze. Z tej niewielkiej odległości wyczuwał potencjał młodzieńca. Wydawał się on wręcz przytłaczający i niestety... kompletnie zmarnowanych. W odpowiednich rękach taka moc mogła dać nieograniczoną władzę.
    Na to jednak przyjdzie jeszcze czas.
    Dante
    Dante
    Daemon

    Punkty : 2512
    Liczba postów : 517
    Skąd : Z kosmosu

    I hear his triumphant laughter in my head Empty Re: I hear his triumphant laughter in my head

    Pisanie by Dante Sro 26 Sty 2022, 09:56

    Evy niewątpliwie odczuł satysfakcję, widząc reakcję odprawionego Gavina i wiedząc, jak bardzo zależy mu na relacjach z Mistrzem. Prawda była jednak taka, że mu się dziwił. Generał Firin miał w sobie coś, co wzbudzało instynktowny respekt i podziw. Nie chodziło nawet o jego wygląd, a bardziej o roztaczaną przez niego aurę władzy i potęgi.
    Poniekąd to ona sprawiała, że młodzieniec odczuwał dziecinną pokusę, żeby wkraść się w jego względy i utrzeć Gavinowi tego zadartego nosa – chyba zaczął czuć się na tyle swobodnie wśród tutejszej młodzieży, że teraz, gdy teoretycznie nie musiał już wiecznie oglądać się za siebie, udzieliło mu się jej szczeniackie podejście – a jednak miał w tej chwili zdecydowanie ważniejsze sprawy na głowie. To wszystko było jakieś podejrzane, zbyt proste. Budziło naturalną nieufność.
      — Dziękuję za uratowanie mi życia, gościnność, posiłki, komfort — powiedział od razu, bez zbędnego przeciągania. Konkretnym, ulicznym wręcz podejściem wyrażał szacunek do czasu poświęconego mu przez wiecznie zajętego Zabraka, ale taką bezpośredniość wiele osób wychowanych w cywilizowanym świecie odebrałoby jako przejaw grubiaństwa. — W czym tkwi haczyk?
    Prince Charming
    Prince Charming
    Prime Daemon

    Punkty : 2031
    Liczba postów : 419
    Skąd : Poznań

    I hear his triumphant laughter in my head Empty Re: I hear his triumphant laughter in my head

    Pisanie by Prince Charming Sro 26 Sty 2022, 16:43

      — Szybko poszło — podsumował te pośpieszne podziękowania, a kącik jego ust drgnął lekko ku górze. Chłopak zbyt dobrze poznał ten świat, by nie zdawać sobie sprawy, że zamienił jedno więzienie na drugie. Nawet jeśli teraz jego cela zdawała mu się bardziej przestronna i komfortowa, to wciąż nie był tak naprawdę wolny. Varlo nie zamierzał tak łatwo wypuścić cennej zdobyczy.
    Evy, idąc u boku Mistrza, po raz pierwszy defilował samym środkiem korytarza. Dziwnym musiał być ten spacer, któremu towarzyszył nieustanny stukot uderzanych o siebie oficerskich obcasów i prężenie piersi na widok dowódcy. Ta droga musiała być nowym i nieco kłopotliwym doświadczeniem dla młodzieńca przyzwyczajonego raczej do przemykania niezauważonym. A Zabrak musiał doskonale zdawać sobie z tego sprawę.
      — Myślę, że wiesz, w czym tkwi haczyk — stwierdził, zsuwając rękawicę i przykładając dłoń do czytnika. Po chwili drzwi naprzeciw otworzyły się, ukazując prywatne komnaty generała. Nie różniły się one tak wiele od pozostałych części statku, tylko temperatura w przestronnym pomieszczeniu zdawała się nieco wyższa.
    Wystrój, choć prosty i żołnierski, miał w sobie coś eleganckiego, co przejawiało się przede wszystkim z zamiłowaniu do wyszukanych detali, niedostrzegalnych na pierwszy rzut oka, ale tworzących dyskretną aurę luksusu i bogactwa.
    Varlo zasiadł w fotelu, nie wskazał jednak młodzieńcowi miejsca naprzeciw. Sposób, w jaki mężczyzna zaznaczał swoją pozycję, był subtelny, ale wręcz instynktownie wyczuwało się wyraźny dystans. Firin doskonale wyczuwał nastroje innych, ale swoją empatię wykorzystywał raczej do tego, by nimi manipulować. Odgadywał motywacje swoich uczniów i je wykorzystywał. Delegował zadania temu, kto najlepiej (i bez wahania) je wykona. Nawet jeśli ktoś uświadamiał sobie, że padał ofiarą jego sugestii, co zdarzało się niezwykle rzadko, to niemalże nigdy nie miał odwagi sprzeciwić się żelaznej woli mężczyzny.
      — Na razie nie oczekuję wiele — stwierdził, sunąc dłonią po podłokietniku i nie odrywając spojrzenia od młodzieńca. Było ono uważne i oceniające, czego Varlo nie próbował nawet ukryć. To chłopak musiał dorosnąć do jego oczekiwań, jeśli chciał pożyć dość długo. — Pokaż mi, co potrafisz — rozkazał, nie zmieniając nawet tonu głosu. Nie musiał go podnosić, ani zmieniać tonu, by polecenie było natychmiast wykonane.
    Dante
    Dante
    Daemon

    Punkty : 2512
    Liczba postów : 517
    Skąd : Z kosmosu

    I hear his triumphant laughter in my head Empty Re: I hear his triumphant laughter in my head

    Pisanie by Dante Sro 26 Sty 2022, 23:03

      —  Na razie ― powtórzył Evy z rezerwą i mimowolnie, w instynktownym odruchu obejrzał się za siebie, gdy zasunęły się za nimi drzwi.
    Utkwił na powrót spojrzenie w Zabraku, czując się nagle bardzo nieswojo. Miał ochotę czmychnąć gdzieś w kąt, byleby nie mieć już na sobie tej niepodzielnej uwagi. A z drugiej strony chełpił się w niej. Obudziła się w nim jakaś duma. To, co brał za przekleństwo, w oczach tych ludzi najwyraźniej było cennym darem.
    Spojrzał w bok; chciał zrobić coś takiego, jak Agni, podnieść obiekt, nie dotykając go, a może coś zepchnąć. Może zaburzyć elektryczność, jak zrobił to przypadkiem w stołówce, nawet tego nieświadom. Byleby nie przesadzić, nie zabić siebie i wszystkich – ale był pewien, że potrafił nad tym zapanować. Tam, w laboratorium, doszło do czegoś nietypowego. Do czegoś, co nie zdarzyło się nigdy wcześniej i o co by się nie posądzał.
    Skupił więc na tym każdą cząsteczkę swojej woli. Chciał się wykazać, udowodnić, że zasługuje na wszystko, co dotychczas otrzymał. Mógł im się przydać, mógł dla nich walczyć. Mógł robić – jak mu się wydawało – cokolwiek, byleby nie wracać do wcześniejszego życia, które brał za najgorszy możliwy scenariusz. Ale nic się nie stało.
    Skonsternowany wyciągnął przed siebie dłoń, za cel obierając stojący na stoliku termos. Ten nawet nie drgnął. Twarz młodzieńca napięła się w irytacji. Upokorzeniu.
      — Jeszcze chwilę — sapnął niespokojnie, ze zniecierpliwieniem. — Potrafię to zrobić.
    Termos zaczął drgać. Chłopak uśmiechnął się z satysfakcją, ale wtedy obiekt znieruchomiał.
      — Szlag — warknął pod nosem. — Do jasnej cholery.
    Nie miał świadomości, że coś, co zwykle robił bez większych problemów, nie udaje mu się teraz nie z jego winy. Nie wyczuwał subtelnych manipulacji mocy, które sprawiały, że termos pozostawał na miejscu.
      — Szlaaag ― warknął Evy głośniej, coraz bardziej zdenerwowany swoim niepowiedzeniem. Na tyle, że nie dbał już o słownictwo. Wtem obaj usłyszeli szczęk, jakby obiekt był pod dużym naciskiem, ale nadal nic się nie stało.
    Z wysiłku kropelka potu spłynęła po jego skroni. Zmęczenie i frustracja narastały w nim, nie sprawiły jednak, że chłopak odpuścił. Nigdy nie odpuszczał.
    Prince Charming
    Prince Charming
    Prime Daemon

    Punkty : 2031
    Liczba postów : 419
    Skąd : Poznań

    I hear his triumphant laughter in my head Empty Re: I hear his triumphant laughter in my head

    Pisanie by Prince Charming Czw 27 Sty 2022, 14:40

    Niespodziewanie obiekt nie tyle pękł, ile dosłownie został zmiażdżony, jakby w jednej sekundzie z przeciwległych kierunków naparły na niego dwie potężne siły. Na ustach Zabraka znów zabłąkał się ten ledwie dostrzegalny i niewróżący nic dobrego uśmiech. Utrzymanie termosu w miejscu wymagało od niego dużo więcej wysiłku, niż był skłonny pokazać. A jednak… to nie była ta siła której oczekiwał. Bez wątpienia była imponująca, ale wciąż jednak tylko przeciętna. Nie miał wątpliwości, że gdyby dotknął młodzieńca, poczułby ten sam nieprzebrany strumień potęgi. Evy nie potrafił uwolnić swojego potencjału, a kiedy już to robił, nie umiał go kontrolować. Moc zamieniała się w niszczący chaos, niwecząc wszystko w promieniu kilku kilometrów.
    Zepsuty termos potoczył się na podłogę. Firin spojrzał na niego obojętnie, wciąż myślami błądząc wokół młodzieńca.
      — Podejdź bliżej — polecił, ignorując nieco oskarżycielskie spojrzenie jasnych oczu. Chłopak bez wątpienia miał mu za złe tę akcję, ale miał już na tyle rozsądku, by nie wyrażać na głos swoich obiekcji. Varlo wyciągnął do niego pozbawioną rękawicy rękę i ujął dużo drobniejszą dłoń chłopaka. Poczuł znajomy skok adrenaliny, a powietrze wokół nich zadrżało, jakby rozjarzyło je miliard gwałtownych iskier. Czuł pulsowanie źródła niezmierzonych możliwości, z którego mógłby zaczerpnąć, gdyby tylko chłopiec mu pozwolił. Byli jak dwa przeciwne bieguny.
    Delektował się tym odległym uczuciem potęgi, która już niedługo będzie należała do niego.
      — Chłopcze, bawisz się w unoszenie przedmiotów, a gdybyś zaczerpnął z tego, co w tobie drzemie, mógłbyś zgasić słońce, a myślą unicestwić całą planetę — Evy usłyszał w głosie Mistrza odległą, pożądliwą nutę, wciąż czuł jego dotyk na swojej ręce i to łaskotanie w miejscach, gdzie ich ciepła skóra stykała się ze sobą. — Jesteś wyjątkowy — oznajmił, patrząc w oczy młodzieńca, pozwalając mu zakosztować w tym uczuciu uniesienia i władzy. Rozkoszować się smakiem komplementu. Uświadomić sobie otrzymane wyróżnienie.
      — Gdy dolecimy na Denverusa, król będzie chciał cię poznać na balu. Masz go olśnić, nie przerazić — cofnął dłoń, opierając się wygodnie w fotelu. — W jakim kolorze wybierzesz strój? Polecę, by go dla ciebie przygotowano.
    Varlo nosił czerń. Jego najbliżsi współpracownicy głęboką czerwień. Zwykli żołnierze ciemną zieleń. Uczniowie granat, błękit i biel, choć chłopakowi nie udało się jeszcze ustalić znaczenia tych barw.
    Dante
    Dante
    Daemon

    Punkty : 2512
    Liczba postów : 517
    Skąd : Z kosmosu

    I hear his triumphant laughter in my head Empty Re: I hear his triumphant laughter in my head

    Pisanie by Dante Pią 28 Sty 2022, 03:29

    Młodzieniec wykonał polecenie, jednak spoglądał na Zabraka zupełnie nieufnie. Spojrzenie to zmieniło się w chwili, gdy mężczyzna sięgnął do jego dłoni. W odpowiedzi na gwałtowny, do złudzenia przypominający porażenie prądem impuls chciał instynktownie wyszarpnąć rękę, ale Varlo przetrzymał go mocno przez tę chwilę szoku. To, co stało się później, sprawiło, że Evy w zdumieniu rozchylił usta. Energia, która płynęła między ich ciałami, wprawiła cząsteczki powietrza w drżenie. Młodzieniec rozejrzał się zdumiony dokoła, gdy światła zamigotały. To uczucie było mu zupełnie obce, ale zaskakująco szybko się z nim oswajał. A im bardziej się oswajał, tym większy spokój panował wokół. Światła przestały migotać, a ciało ogarnęło rozluźnienie, jakby osiągnęło wreszcie właściwy sobie, pierwotny stan.
    Słowa Firina, które rozbrzmiały w jego uszach, pogłębiły go, sprawiając, że zamknął oczy i sapnął, poddając się ulegle tej słodkiej manipulacji.
    I wtedy wszystko ustało. Dłoń Mistrza odsunęła się i Evy musiał zawalczyć z instynktownym, absurdalnym pragnieniem pochwycenia jej, zanim spoczęła znów na podłokietniku. Firin na pewno zauważył ten niespokojny gest, który w porę przerodził się w łagodne splecenie dłoni na wysokości brzucha.
    Młodzieniec odchrząknął. Policzki miał zaczerwienione, a spojrzenie roziskrzone. Prawdopodobnie nigdy jeszcze nie usłyszał takich słów. Varlo mógł być pewien, że osiągnęły swój efekt.
      — Cza-czarny ― powiedział cicho po chwili namysłu i znów zmuszony był oczyścić dziwnie wyschnięte gardło chrząknięciem. ― Czarny.
    Nie był już niczego pewien. To wszystko zdawało mu się wyjątkowo absurdalnym snem. Było tak inne od tego, do czego przywykł, że wciąż nie do końca do niego docierało.
      — Dlaczego król chce mnie poznać ― zapytał niespokojnie, przeczuwając, że nie każdy może liczyć na taki zaszczyt. ― Mam mu służyć? Walczyć dla niego?
    Prince Charming
    Prince Charming
    Prime Daemon

    Punkty : 2031
    Liczba postów : 419
    Skąd : Poznań

    I hear his triumphant laughter in my head Empty Re: I hear his triumphant laughter in my head

    Pisanie by Prince Charming Pon 31 Sty 2022, 09:40

      — Jak my wszyscy — odparł na niepewne pytania, w jego głosie nie zabrzmiały jednak pełne szacunku, głębokie nuty. Choć dla niektórych służba królowi mogła wydawać się porywającą perspektywą, dla niego oznaczała tylko puste zaszczyty i wypełnianie absurdalnych rozkazów. To była udręka, słuchać poleceń tego próżnego głupca i miał nadzieję, że dzięki obdarzonemu mocą młodzieńcowi w końcu będzie mógł położyć jej kres.
    Czuł na sobie ciężar wyczekującego i zaniepokojonego spojrzenia. Evy oczekiwał od niego odpowiedzi, ale nawet Zabrack nie potrafił mu powiedzieć, czego zażąda Leowill od cudownego dziecka. Miał nadzieję, że królowi wystarczy świadomość posiadania chłopaka w szeregach swojej armii, mógł się jednak dramatycznie mylić, dlatego opóźniał ich powrót na Denverusa.
    Wystarczyła myśl i wola, by potęgować lub uśmierzyć niepokój Evy’ego przy użyciu mocy. Nie uczynił jednak żadnej z tych rzeczy, pozwalając, by młodzieniec tkwił w tej słodkiej niepewności i wciąż mógł szukać w nim oparcia, informacji i ochrony. Pozwolił, by budowało się w nim to przeświadczenie, że tylko on gwarantuje mu to nowe, pełne wygód życie.
      — Nor stara się o wspólny pokój dla was — stwierdził, niespodziewanie zmieniając temat. Z jego oblicza niemal niemożliwe było odczytanie, co sądzi o tym pomyśle. — Poleciłem przygotować dla ciebie osobny pokój, ale jeśli wolisz dzielić go z innym uczniami, to jest taka możliwość.
    Zatrzymał spojrzenie na poważnym obliczu młodzieńca. Evy do tej pory nigdy nie miał swojej przestrzeni. Nie wiedział, czym jest prywatność. Varlo znów oferował mu niezwykłe wyróżnienie. Chłopak nie mógł jednak zdawać sobie sprawy, że wraz z tym szczególnym traktowaniem izolował go od reszty uczniów. Uzależniał od siebie. Nie chciał, by Evy nawiązał z nimi prawdziwe i szczere relacje, które później utrudnią zadanie.
    Dlatego należało jak najszybciej ukrócić tę przygodę z Norem.
    Koss Moss
    Koss Moss
    Minor Vampire

    Punkty : 11735
    Liczba postów : 2431
    Skąd : z Kosmosu
    Wiek : 105

    I hear his triumphant laughter in my head Empty Re: I hear his triumphant laughter in my head

    Pisanie by Koss Moss Czw 03 Lut 2022, 05:23

    To była poważniejsza i trudniejsza decyzja, niż mogłoby się wydawać. Z jednej strony Evy chętnie zamknąłby się w pokoju przed nie do końca chcianą atencją i cieszył luksusami, jakich nigdy nie było mu dane zakosztować. Z drugiej strony odizolowanie się od grupy mogło przysporzyć mu tylko problemów. Zaczną go gloryfikować lub nienawidzić jeszcze bardziej. Ciągle też nie dawała mu myśl o stale rosnącej cenie za te wszystkie dobrodziejstwa, o które nawet nie prosił. Zastanawiał się więc przez chwilę, nerwowo mnąc skrawek odzienia.
      — Chyba ― zawahał się. Z jakiegoś powodu był pewien, jakiej odpowiedzi oczekuje generał, a jaka go rozczaruje. Pytanie brzmiało, na czyim zdaniu powinno mu zależeć bardziej. Oczywistym było, że generał Firin był tu przepustką do wszystkiego, nie bez powodu Gavin tak go osaczał. ― Tak, powiem Norowi, żeby opuścił sobie ten pokój.
    Zapewne tylko mu się zdawało, że dostrzegł, jak kącik warg Zabraka unosi się subtelnie.
    Zatańczył tak, jak mężczyzna mu zagrał, i nie potrzebował do tego nawet bodźca w postaci manipulacji mocy.
    Zapadła dziwna cisza, w której stał przed Firinem jak uczeń na dywaniku i nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, jak wyraźnie widać z boku różnicę w ich statusie. Biorąc pod uwagę, że Firin nie zaproponował mu zajęcia miejsca, powinien zapewne się odmeldować, a jednak zdecydował się zostać i spróbować dowiedzieć się tyle, ile to tylko możliwe. Miał dziesiątki pytań.
      — Jak zaimponować królowi? Nie znam go i nie wiem zupełnie nic o etykiecie ― wyznał z powątpiewaniem. ― Będzie chciał zobaczyć moje sztuczki?
    Prince Charming
    Prince Charming
    Prime Daemon

    Punkty : 2031
    Liczba postów : 419
    Skąd : Poznań

    I hear his triumphant laughter in my head Empty Re: I hear his triumphant laughter in my head

    Pisanie by Prince Charming Wto 08 Lut 2022, 09:15

    Gdyby Evy podjął inną decyzję, nie okazałby swojego niezadowolenia. Chłopak musiał czuć, że dokonuje wyborów, nawet jeśli tak naprawdę każdy z nich był jedynie pozorny. Wychudzony, niepozorny dzieciak nie miał szans zrobić wrażenia na królu. Mógł go ubrać w najdroższy mundur, ale młodzieniec dalej będzie nosił go jak przebranie. Potrzebował czasu, by zmienić Evy’ego. A właśnie czasu brakowało mu teraz najbardziej.
      — Moc to nie są sztuczki — skarcił chłopaka zniecierpliwionym tonem, a w głosie zabrzmiała irytacja. Niezadowolenie mistrza było doskonale zauważalne. Nie podobał mu się lekceważący ton, jakim Evy mówił o Moc, za bardzo przypominał w tej chwili władcę Denverusa. — Jeśli chcesz zrobić na kimś wrażenie, to wyprostuj się i przestań szarpać ubranie — ostry ton niósł za sobą niemal natychmiastowe posłuszeństwo, choć i tym razem Varlo nie posłużył się mocą.
    Evy rzeczywiście nie miał pojęcia o etykiecie. Dawno powinien opuścić pomieszczenie, choćby i setka pytań cisnęła mu się na usta. Jeżeli mistrz miałby zamiar mu na nie odpowiedzieć, to zrobiłby to wcześniej. Mimo to młodzieniec tkwił przed nim zakłopotany i zagubiony, nie próbując ukryć swojej słabości. W tym braku ogłady było coś zabawnego i świeżego, ale okazywanie go było stąpaniem po cienkiej granicy tego, co jest ekscentryczną ciekawostką, a irytującą manierą.
    Drzwi otworzyły się i stanął w nich jeden z przybocznych strażników Firina. Skłonił się nisko i poczekał na lekki gest dłoni, który pozwoli mu się zbliżyć do generała. Było widać, że wiadomość, którą przynosi, jest istotna i biegł całą drogę, by ją przekazać, a mimo to czekał cierpliwie.
      — Połączenie z Denverusa. Król się niecierpliwi — oznajmił krótko, spoglądając na czubki swoich wypastowanych butów.
      — Będę przy tobie na przyjęciu — zapewnił tylko młodzieńca, wstając z wygodne fotela. Zostawił chłopaka samego w pomieszczeniu i udał się do prywatnego gabinetu, by odebrać połączenie.

    Oficer wyprowadził młodzieńca z prywatnej części statku, gdzie już czekał na niego podekscytowany Nor. Wszyscy musieli już wiedzieć o jego audiencji u mistrza. W oczach rosłego młodzieńca błyszczały wesołe iskry, w jego obejściu była ta swoboda i otwartość, tak odmienna od Firina.
      — Opowiadaj! — Zaczął od razu, ściskając ramię młodzieńca. — Nie mogliśmy się doczekać, aż wrócisz! Podobno zaprosił cię do swoich komnat. Jak wyglądają? — Prowadził młodzieńca korytarzem w kierunku kanty, gdzie na pewno czekała cała grupa ciekawskich uczniów. — Są ponure? Luksusowe? Ma tam jakieś okropne rzeczy? Widziałeś sypialnię? No, dalej! Mów!
    Koss Moss
    Koss Moss
    Minor Vampire

    Punkty : 11735
    Liczba postów : 2431
    Skąd : z Kosmosu
    Wiek : 105

    I hear his triumphant laughter in my head Empty Re: I hear his triumphant laughter in my head

    Pisanie by Koss Moss Nie 13 Lut 2022, 11:11

    Reakcja Nora wyraźnie mówiła, że nie każdego spotyka zaszczyt odwiedzin w prywatnych kwaterach Firina. Evy zawahał się przez chwilę.
      — Chyba go wkurzyłem — stwierdził w końcu.
      — Wkurzyłeś? — powtórzył ze zdziwieniem Nor.
      — Nazwałem moc sztuczkami. I zdenerwował się. Czułem.
      — Oj, Evy — Nor zaśmiał się i potargał mu pieszczotliwie włosy, na co Evy odruchowo napiął się i postąpił krok w tył, usuwając się poza zasięg dużych dłoni. — Wybacz. Ale gdybyś wkurzył Mistrza, pewnie byśmy teraz nie rozmawiali. Nie należy do osób z rozbudowanym poczuciem humoru, ale... — Nor obniżył głos do konspiracyjnego szeptu i nachylił się bliżej — ...myślę, że nie masz czym się przejmować. Jesteś w końcu tym wybranym.
      — Mhm.
      — Uszy do góry! To jak wyglądają jego kwatery? Chodź!
    Niezrażony wcześniejszą reakcją na dotyk, objął Evy'ego w pasie i niemal zmusił do wejścia do stołówki. Kiedy tylko przekroczyli próg, spoczęły na nich niemal wszystkie spojrzenia.
    Gavina także. Wystarczył krótki kontakt wzrokowy, by Evy wiedział, że chłopak najchętniej pozbyłby się go w wyjątkowo bolesny i przeciągnięty w czasie sposób.
      — Tutaj! — Nor pociągnął Evy'ego do stolika zajmowanego przez znaną już młodzieńcowi grupkę podnieconej młodzieży i niemal siłą usadził na krześle. — Opowiadaj, jak było! Co widziałeś? Jak tam jest?
      — Uhm — mruknął Evy. — Chyba... ładnie. — Odpowiedź wywołała salwę pogodnego śmiechu. — Ciepło — kontynuował. — Bardzo ciepło.
      — Bo na Iridonii jest bardzo gorąco — wyjaśnił uśmiechnięty rudzielec siedzący naprzeciwko. — Zabrakowie wolą wysokie temperatury.
      — I czysto.
      — Na pewno — zaśmiał się Nor. — No dobra, a widziałeś jakieś artefakty? Miał coś zajebistego?
    Evy pokręcił głową.
      — Nie... nie przyjrzałem się — przyznał z wahaniem, wiedząc, że nie tylko osoby przy jego stoliku nadstawiają uszu. — Byłem skupiony na czym innym.
      — Musisz być naprawdę wyjątkowy — westchnęła z zachwytem jedna z padawanek. — Szlag, zabrał cię do siebie tak po prostu? Rozmawiał z tobą? Łał. Z większością z nas nigdy nie zamienił słowa.
    Młodzieniec popatrzył ze zdziwieniem po twarzach kolegów, a potem w końcu uśmiechnął się leciutko.
    Skoro chcieli go tak postrzegać, nie zamierzał protestować. To była cudowna odmiana od wszystkiego, co spotkało go wcześniej. Byłby głupcem lub masochistą, gdyby z tego nie skorzystał.
    Jeśli ktoś taki jak Firin nazwał go wyjątkowym; jeśli pokazał mu, że jest kimś ważnym, poświęcając mu czas i zainteresowanie jak nikomu innemu, to musiało coś znaczyć.

      — Cześć.
    Evy odwrócił się niespokojnie przez ramię od witryny widokowej, zza której przyglądał się nieznanej planecie będącej celem ich podróży. U jego boku przystanął Gavin, co nie wróżyło niczego dobrego.
      — Chcę ci tylko powiedzieć, że niepotrzebnie robisz sobie nadzieję — kontynuował chłopak, a w jego szarych oczach widać było tylko chłód. — Jesteś za głupi i za mało wyszkolony, żeby coś tutaj osiągnąć. Choćbyś nie wiem, jak się starał, to ja jestem i zawsze będę najlepszy. Ty jesteś tylko sierotą, synem przestępców i wygnańców. Nic nie osiągniesz, tak samo jak oni.
    Evy wysłuchał go bez słowa.
      — Dziękuję za troskę. Nie zaprzątaj sobie głowy moimi nadziejami.
      — Tylko uprzedzam. — Gavin uśmiechnął się zimno. — Jak będziesz się dalej panoszyć, może ci się przydarzyć jakiś wypadek.
      — Grozisz mi? — Evy podniósł nieco głos.
      — Absolutnie — syknął Gavin i nagle zaczął krzyczeć. — Aaach! Co ty wyprawiasz?!
    Evy wytrzeszczył oczy, patrząc, jak z nosa Gavina buchnęła krew.
      — Nic nie robię — wydusił przestraszony. — Nic nie robię!
    Gavin zatoczył się na ścianę.
      — Ratunku!
      — Sam to robisz!
      — On mnie zabija!!!
    Prince Charming
    Prince Charming
    Prime Daemon

    Punkty : 2031
    Liczba postów : 419
    Skąd : Poznań

    I hear his triumphant laughter in my head Empty Re: I hear his triumphant laughter in my head

    Pisanie by Prince Charming Pon 14 Lut 2022, 11:49

      — Naprawdę sądzisz, sir, że ten chłopak może stanąć przed obliczem króla? — W głosie podwładnego dało się słyszeć niepokój, swoje wątpliwości wyraził, wpatrując się w czubki wypolerowanych na glanc butów. Wyglądał, jakby śledził w nich swoje odbicie. Sean był jednym z jego najlepszy ludzi. To właśnie jemu powierzył dowództwo nad oddziałem swojej prywatnej ochrony. Firin nigdy nie musiał poddawać w wątpliwości jego intencji.
    Nawet, teraz gdy choć nieśmiało, to jednak całkiem jawnie mężczyzna się z nim nie zgadzał. Wyrażenie tej niezgody wymagało jednak od żołnierza ogromnej odwagi i dlatego generał tak go cenił.
      — A dlaczegóż by nie? — Zabrak oderwał spojrzenie od majaczącego w oddali Denverusa i odwrócił się w kierunku rozmówcy.
      — Dzieciak jest niestabilny.
      — Obawiasz się, że zrobi nam wszystkim prezent i wysadzi starego durnia z tronu? — Wargi wyciągnęły się w podłym uśmiechu, a dłoń wsparła o skórzany pas z mieczem świetlnym. Sean nie stał wyprostowany na baczność. Przeszli razem przez zbyt wiele bitew, by sztuczne formalności nie wydały się wręcz śmieszne. Mało kto wiedział zresztą, że jego zaufany przyboczny jest królewskim bratem z nieprawego łoża.
    Firin podszedł do stolika i wypełnił dwie szklaneczki alkoholem. Choć lubił sprawiać wrażenie prostego żołnierza, najbliżsi podwładni wiedzieli, że lubi wygodę i otoczenie ładnych, smakowitych rzeczy. Jedno z eleganckich naczyń, które zresztą wyglądało absurdalnie delikatnie w dłoni wojownika, podał Seanowi.
      — Wiesz, że sam najchętniej bym go z niego wysadził. Ale…
      — Wiem. Będę przy dzieciaku i zapanuje nad nim. Nie chcemy przecież wzbudzać przedwczesnych podejrzeń — uniósł lekko szklankę w dół, a światło odbiło się od kryształu i zakołysało na tafli alkohol.
      — Za koronę.

    Evy obudził się na łóżku w szpitalnej części statku. W głowie czuł tępy ból, a w uszach intensywne szumienie. Ostre światło musiało przywołać najgorsze wspomnienia z pobytu w laboratorium. Szybko zorientował się jednak, że nie jest skrępowany. Łóżko było wygodne, a pościel miękka i ciepła. Po chwili dostrzegł pochylonego nad sobą Nora.
    Chłopak musiał czuwać przy jego łóżku. Oblicze młodzieńca było wyraźnie pobladłe, a zmęczenie kładło się cieniem pod oczami. Gdy tylko zorientował się, że Evy odzyskał przytomność, usta wyciągnęły mu się w pełnym ulgi uśmiechu, a dłoń natychmiast czuły gestem ujęła szczupły nadgarstek.
    Ściskał jego chłodną dłoń cały wieczór.
    A jednak na dnie ciemnych oczu poza niezaprzeczalną troską, widać było też niepokój. Wiedział, co wydarzyło się między Evym a Gavinem.
      — Jak się czujesz, Evy? Podać ci wody? — już sięgał do stolika, by złapać szklankę i podsunąć ją pod wargi chłopaka. — Lekarz mówi, że będziesz miał tylko guza. Założyli ci bandaże nasączone bactą. Do balu nie powinien pozostać nawet ślad. Ten żołnierz nieźle cię walnął, żeby uratować Gavina — ostatnie zdanie wypowiedział niepewnie, a nerwowy uśmiech przemknął przez jego wargi. Instynktownie odwrócił spojrzenie, by Evy nie dostrzegł w nieumiejętnie skrywany strach. Nagle wydał się Norowi obcy i bardzo odległy.
    Dante
    Dante
    Daemon

    Punkty : 2512
    Liczba postów : 517
    Skąd : Z kosmosu

    I hear his triumphant laughter in my head Empty Re: I hear his triumphant laughter in my head

    Pisanie by Dante Sro 16 Lut 2022, 20:02

    Niezliczenie wiele razy Evy usiłował przekonać Nora (a wraz z nim i innych), że to wszystko było jedynie przedstawieniem aktorskim Gavina. Evy może i nie panował nad swoimi zdolnościami, ale przecież by wiedział, gdyby coś mu zrobił, tymczasem zanim z nosa chłopaka polała się krew, nie był nawet wściekły ani przestraszony – co było bodźcem do pewnych instynktownych zachowań, odkąd tylko pamiętał.
    Jakkolwiek żałosny wydawał się plan Gavina, odniósł skutek, bo Evy szczerze bał się konfrontacji z Firinem po tym incydencie. A jeszcze bardziej bał się, że ta w ogóle nie nastąpi. Nie chciał stracić tego, co mu tutaj zaoferowano, ale nikt na pewno nie uwierzy jemu, gdy stanie u boku wzorowego i zaufanego Gavina i spróbuje wytłumaczyć zajście.
    Póki co Evy został jednak potraktowany z troską. Szpitalny droid stale wykazywał nieprawidłowości, więc starsza pielęgniarka co chwilę podchodziła i próbowała zmieniać ustawienia, zanim w końcu machnęła ręką.
      — Zwariował. Dobrze, że już jesteśmy, czeka go serwis — wytłumaczyła z przepraszającym uśmiechem, nim sama pochyliła się nad Evym, żeby upewnić się co do jego stanu.
    Wypuściła go na kilka minut przed lądowaniem, gdy wszystkim kazano przygotować się do wejścia na orbitę. Nor zabrał wówczas Evy’ego do kwatery uczniowskiej, gdzie zajęli miejsce ramię w ramię.
    Uwadze młodzieńca nie umknęło, że Nor wyraźnie się zdystansował. Wcześniej wykorzystywał każdą okazję do niekiedy niezręcznego i trochę przytłaczającego dotyku. Teraz tego nie robił, jedynie zerkał na niego co jakiś czas, a złapany na tym szybko odwracał spojrzenie.
      — Nie wierzysz mi? Myślisz, że chciałem go zabić? — zapytał w końcu z nutą irytacji Evy, przytrzymując się podłokietników w reakcji na nieprzyjemne zawirowania towarzyszące lądowaniu.
      — Nie myślę, że chciałeś — odpowiedział cicho Nor. — Słuchaj, wiem, że Gavin potrafi być strasznym dupkiem, ale…
      — Och, do cholery — warknął Evy i uderzył pięścią w podłokietnik, aż powstało wgniecenie. Nor niemal podskoczył i wyraźnie się odsunął.
      — O tym mówię… — mruknął ostrożnie. — Nie panujesz nad tym. Musisz bardziej uważać…
      — Podejście pierwsze — rozległ się z głośników głos pilota. — Proszę załogę o pozostanie na miejscach.
    Evy zacisnął usta. Obrażony, spojrzał w stronę okna i natychmiast zmienił nastawienie. Zapomniał o złości, chłonąc wzrokiem zielone równiny, potoki, lasy i specyficzne zabudowania. Nigdy nie widział czegoś takiego. Wbrew zakazom przylgnął do okna i podziwiał to wszystko, kiedy statek osiadał na rozbudowanym lądowisku.
    Pierwsze kroki, które postawił na Denverusie, ciągnąc się w ogonie akolitów schodzących z pokładu za najstarszymi rangą, były nieco chwiejne i drżące. Powietrze pełne roślinnych zapachów uderzyło w nienawykłe nozdrza Evy’ego, który nigdy nie opuścił Dazzny. Teraz kichał, jakby dopadła go wyjątkowa przykra infekcja, a ciało pociło się i szczypało lekko w kontakcie z przyjaznymi promieniami.
    Gavin, który szedł na przedzie, nie omieszkał odwrócić się i posłać smarkaczowi pełnego politowania spojrzenia. Ale Firin, kroczący na czele orszaku, był zupełnie odcięty od młodzieńczych konfliktów i problemów z alergią.
    Generałowi na powitanie wyszedł inny potężny Zabrak o złotym odcieniu skóry. Pozdrowił go i odezwał się w ich rodzimym języku.
      — Staruch chce zobaczyć twój nabytek natychmiast.

    Sponsored content

    I hear his triumphant laughter in my head Empty Re: I hear his triumphant laughter in my head

    Pisanie by Sponsored content


      Obecny czas to Pon 20 Maj 2024, 14:32