- Muzyka:
Seks w cyberlife. Nie robił tego często, na pewno był poniżej tutejszej średniej, a jeśli już miał na to chęć, to nie afiszował się zanadto i poświęcał wiele czasu, aby znaleźć odpowiednią osobę. Może nie brzydziłby się sobą, gdyby wybrał pierwszego lepszego, ale dla niego dodatkową atrakcją, która go nakręcała, było polowanie.
Prowokował, pytał, zaczepiał, przyciągał i odpychał, kiedy się znudził, odrzucał tych, którzy go nie zainteresowali. Ciekawym poświęcał chwilę lub dwie, chociaż zdarzało się, że spotykał się z awatarami kilkukrotnie, z przerwami, ale systematycznie. Nawet jeśli pożądanie wygasło po dwóch, może trzech razach, przy osobie utrzymywało go zaciekawienie charakterem i zwyczajna przyjemność, jaką czerpał z obcowania z człowiekiem, z którym się dogadywał. Były to wyjątki, ale zdarzały się.
Nie tęsknił za tymi znajomymi, niemalże nie pamiętał o nich na co dzień, ale raz na jakiś czas coś przypominało: ulubiona piosenka, podobna skórka, nick... CJ zagadywał jakby nigdy nic, wysyłał prywatną wiadomość albo, jeśli to ktoś o nim pomyślał, sam taką dostawał i wyjątkowo nie ignorował.
I tak właśnie było tym razem: napisał do niego A<3More, chłopak, którego znakiem rozpoznawczym były sterczące jak u kota lub lisa uszy, zawsze dopasowane do koloru włosów, jaki aktualnie wybrał. CJ, zanim się poznali, długo go ignorował, bo to przecież on był łowcą, a słodki i dziewczęcy wygląd awatara kojarzył mu się z naturalnie lub sztucznie przepompowaną naiwnością, męczącymi humorkami, wydymaniem policzków podczas obrażania się o każdą duperelę... Tymczasem A<3More prezentował sobą coś odwrotnego. CJ odpowiedział mu już na piątą zaczepkę, bo każda z nich okazywała się nie być jedynie przypadkowo inteligentnym tekstem, a sam chłopak nie stracił cierpliwości i nie obraził się, kiedy wiadomości były odczytane, ale pozostawały bez odpowiedzi. Od słowa do słowa, mężczyźni spotkali się, a później szybko przenieśli na prywatny serwer A<3More'a, aby się ze sobą przespać.
Ponieważ zaliczyli pierwszy raz sam na sam (nie licząc obsługi serwera, która na pewno mogła podglądać), tym razem chłopak chciał czegoś innego. Zaprosił CJa na mało popularny, ale publiczny serwer erotyczny, wykupił im dostęp do osadzonego w podłodze jacuzzi, a nawet zrobił CJowi prezent i ozdobił ściany przy wielkiej wannie holograficznymi koralikami. Serwer z klubem był z założenia urządzony w ciemnych kolorach: czarne ściany, sufit i podłoga, gdzieniegdzie akcenty cegieł bez tynku, a jedyne światła były w postaci neonowych napisów w starym stylu, jakby litery wykonano z jarzącej się szklanej rurki. Do tego wgrano mało mebli, a te, które ustawiono, czyli bar, parkiet stoliki, sofy i krzesła, były stylizowane na lata 60' i łączyły w sobie pattern drewna i plastiku, układającego się w dziwne, psychodeliczne wzory. Koraliki pasowały tu jak ulał, do tego chłopak znalazł ulubiony motyw CJa, substancję, która jak benzyna, zmieniała swój kolor w zależności od tego, pod jakim kątem na nią spojrzeć. Właściwie łatwo było się domyślić, co lubił, bo zawsze wybierał coś opalizującego: a to jego skóra była niemal biała i mieniła się od różu do zieleni, a to oczy, a to – jak dziś – jego włosy, pozornie czarne, podczas ruchu zmieniały barwę między zielenią, niebieskim i fioletem.
Ci, którzy odwiedzili klub tej nocy, mieli sporo okazji do przyjrzenia się, jak wirtualne, holograficzne pasma odbijają w ruchu chłodne światło neonów, kiedy mężczyzna kochał się z drugim. CJ i A<3More, kiedy tylko się zobaczyli, od razu zaczęli się całować, dotykać i rozbierać. Weszli do jacuzzi, CJ poprowadził kochanka tak, żeby móc się nad nim pochylić, gdy ten klęczał na siedzeniu, a brzuchem leżał na podłodze. Zmieniał tępo ruchów bioder i ułożenie ich ciał: dociskał twarz chłopaka do zimnej posadzki, potem łapał go za włosy i zmuszał do uniesienia głowy, ściskał za szyję, ręce... Po pewnym czasie sam usiadł i pociągnął chłopaka na siebie, oddał mu panowanie nad rytmem. Rozluźnił się, odchylił w tył, jego półdługie proste włosy dotykały posadzki, dla wygody i stabilności oparł też na niej ramiona.
Był swobodny, pewny siebie i naturalny, choć jego wygląd odbiegał od typowo wykreowanych awatarów. W przeciwieństwie do większości miał piegi, kilka płytkich śladów po ospie wietrznej na policzkach, lekkie zmarszczki w zewnętrznych kącikach czarnych oczu i na szyi, nos z garbkiem, niemalże orli, kilkudniowy zarost, a także jedną poziomą bliznę na lewym barku. Jasną skórę ochlapywała woda, która odbijała się od brzegów wanny i wracała, aby przez ruchy ciał kochanków ponownie ruszyć w przeciwną stronę.
CJ – czy jak głosił jego nick – Accident, miał przymrużone z przyjemności oczy i lekko rozchylone usta, kiedy na serwer dołączył nowy awatar i przykuł jego uwagę. Kochanek umiejscowił jacuzzi blisko drzwi wejściowych, jakby chciał, aby każdy, kto będzie się logował, widział ich... Działało to też w drugą stronę: CJ zaczął się przyglądać obcemu, wyciągnął do niego dłoń i – jeśli nowy nie odskoczył albo go nie kopnął – dotknął jego łydki, a potem przesunął po niej dłonią na stopę, jakby dotykanie jednego ciała nie wystarczyło, jakby chciał więcej przyjemności, więcej uwagi.