Semi-wicked

    Me t h
    Me t h
    Tempter

    Punkty : 965
    Liczba postów : 205
    Wiek : 26

    Semi-wicked Empty Semi-wicked

    Pisanie by Me t h Sro 19 Sie 2020, 00:34

    Szarpnął za klamkę w swoją stronę, jednak drzwi nawet nie drgnęły. Dręczony katastroficznymi wizjami pierwszego dnia w nowej szkole siłował się tak jeszcze kilka sekund z ciężkimi wrotami, zanim podeszła do niego drobna dziewczyna w okularach. Spojrzała na chłopaka krzywo.
        — Fajne włosy — rzuciła bez przekonania, a potem lekko pchnęła drzwi i weszła do środka. Dopiero wtedy blondyn dostrzegł jebitny napis „pchać” tuż przed jego twarzą i poczuł uderzającą falę zażenowania. Nie zdążył przekroczyć progu uczelni, a już robił z siebie ofiarę losu. Takie zdolności posiadał tylko Harley North.
    Rozejrzał się prędko, czy ktokolwiek poza tą laską widział całe zajście, ale na szczęście podwórze było puste. Tego dnia nie miał zajęć od wczesnoporannych godzin. Z pewnością większość uczniów siedziała teraz w klasach, ale lada chwila miało się to zmienić. Jak najszybciej pragnął wtopić się w tłum, a jednocześnie wiedział, że w ten sposób powróci do starych nawyków. Być może wyniósł te tendencje z domu, w którym każdy jak mantrę powtarzał — skromność i cierpliwość to klucz do sukcesu.
    A Harley dość już miał tego sukcesu.
    I strachu również, który jak na złość wcale nie chciał go opuścić. Po prostu czuł, że spierdoli ważny dzień po całości. Nagły dzwonek wyrwał go z przemyśleń, kiedy wgapiał się w mapę z wykazem sal. Udało mu się w końcu odnaleźć tę właściwą, ale droga do niej wiodła na samą górę — aż na trzecie piętro. Uczniowie wylali się na korytarz, kompletnie nie zwracając na chłopca uwagi... No może kilka ciekawskich oczu obejrzało się za tymi nieszczęsnymi blado-różowymi końcówkami przydługich, jasnych włosów. A był to zabieg prawie zaplanowany! Harley zupełnie świadomie kupił tę farbę w wakacje, aby przetestować wytrzymałość rodzicielki i swoją własną. Produkt miał być zmywalny, ale życie chłopaka nie było takie łatwe. Och nie, wcale nie było tak domyślne, jakby życzyła sobie cała rodzina. O wielu perypetiach nikt nie miał pojęcia. Nikt, poza kolegami z klasy, którzy w poprzedniej szkole zrobili z Harley'a kozła ofiarnego tylko dlatego, że trochę lepiej się uczył. Ta zmiana wizerunku miała być katalizatorem zmian w całym życiu. Chłopak nie był zawrotnie wysoki ani szczególnie dobrze zbudowany. Jego sylwetka topiła się w za dużych koszulkach i tylko chude nogi ratowały sytuację. Były całkiem długie. Tak samo cera nastolatka była naprawdę przyzwoita. Pozbawiona szpecących piegów, którymi matka natura upstrzyła twarz jego starszego brata. Miał jasne oczy, ale ciężko było stwierdzić, czy był to niebieski, czy raczej szarobury kolor. Mimo wszystko genetycznie (jak na standardy swojej rodziny) wygrał na loterii. Bardzo chciał nie zgubić się w tysiącu korytarzy i dotrzeć pod salę na czas, ale z drugiej strony... wtedy byłby tak samo nadgorliwy, jak przez te wszystkie lata. Pokonał schody i skręcił w przeciwną stronę. Właściwie miał jeszcze trochę czasu, żeby spóźnić się kilka minut i pozwiedzać poplątane szkolne korytarze.
    Mejrin
    Mejrin
    Vampire

    Punkty : 21762
    Liczba postów : 4374

    Semi-wicked Empty Re: Semi-wicked

    Pisanie by Mejrin Sro 19 Sie 2020, 22:01

    - Wypierdalaj z tego domu! - butelka z impetem rozbiła się o ścianę tuż obok jego głowy. Pijany mężczyzna rzucił w jego stronę jeszcze kilka przekleństw i wyzwisk, ale on już ich nie usłyszał. Zamknął za sobą drzwi do mieszkania nie przejmując się nawet brakiem plecaka oraz książek. I tak nie miał zamiaru pojawić się na większości lekcji, a wszystko czego potrzebował miał w kieszeniach swoich czarnych bojówek. Czy ten dzień mógł być gorszy?
    Owszem, mógł. Jego telefon padł nim zdążył sprawdzić która jest godzina, a nie miał zamiaru pytać o to przypadkową osobę na ulicy. Ale brak zegarka to brak zmartwień, nie to żeby kiedykolwiek przejmował się czy zdąży do szkoły. Nie należał do prymusów, nauczyciele zwykle przepuszczali go, żeby nie musieć męczyć się z jego osobą kolejny rok, ale taki układ był wręcz idealny. Miał święty spokój i nie musiał się martwić klasówkami. Na początku wychowawczyni próbowała go jeszcze zmusić do przychodzenia punktualnie i siedzenia w klasie, jednak po pierwszym półroczu i ona dała sobie spokój. Każdy w końcu odpuszczał, gdyż nie był zbyt ugodową osobą. Niektórzy mówili mu nawet, że jest równie uparty co głupi, a on się w pełni z tym zgadzał. Dodatkowo miał jeszcze jedną „zaletę” – potrafił się bić, więc śmiałek który próbował go obrażać zwykle tracił zęby.
    W szkole pojawił się, gdy część klas kończyła już lekcje, a na głównym dziedzińcu zebrało się dość sporo osób, jednak na jego widok każda grupka uciekała w popłochu byle tylko nie wejść mu w drogę. Kolejny plus bycia postrachem całej szkoły.
    - RAYMONDZIE LINEWOOD! – na korytarzu rozległ się krzyk rozgniewanej nauczycielki , która zmierzała w jego kierunku szybkim krokiem. Ciężko było ją jednak brać na poważnie, gdy wyglądem i wzrostem przypominała swoje uczennice – Co to ma znaczyć? Spóźnienie pierwszego dnia! Masz na to jakieś wytłumaczenie?!
    - Zaspałem, kot zżarł mi pracę domową, babcia umarła, samochód potrącił dziecko na pasach… Niech se pani sama wybierze - zaczął na głos wymyślać kolejne wymówki, co tylko bardziej rozwścieczyło jego wychowawczynię. Jednak nawet ona nie podeszła do niego za blisko, nie próbowała go ciągnąć za ucho do klasy. Po prostu jeszcze bardziej poczerwieniała i odwróciła się na pięcie odchodząc w stronę pokoju nauczycielskiego.
    Ze zwycięskim uśmieszkiem skierował się na schody prowadzące na sam dach budynku. Może i wchodzenie tam było zakazane, w końcu gdyby jakiś uczeń stamtąd spadł szkoła popadłaby w niełaskę rady rodzicielskiej i mediów, ale miał to w dupie. Za każdym razem, gdy zakładali nowy zamek on i tak go rozwalał, w końcu konserwator się poddał i tylko zaciskał kawałkiem sznurka. Prowizorka, ale dzięki temu Ray miał dostęp do swojego ulubionego miejsca.
    Na całe szczęście nikt już nie próbował nawet go zaczepiać, kilka osób z młodszej klasy zawiesiło na nim ciekawskie spojrzenia, ale nie odzywali się. Nikt nie miał prawa przerywać mu jego szkolnej rutyny, nawet jego koledzy rzucili tylko szybkie hej i zniknęli gdzieś pośród tłumu. W końcu wyszedł na dach i wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów za którą tęsknił cały poranek.
    - Kurwa… - na co właściwie wyklinał? Swój los, nauczycielkę, ojca? Właściwie to na wszystko i na nic jednocześnie. Palenie sprawiało mu przyjemność, pozwalało zapomnieć o wszystkim i wyciszyć się. Myśl o tym, że każde zaciągnięcie się dymem skraca jego parszywe życie tylko zachęcała go do sięgnięcia po kolejnego.
    Nie ma to jak dobrze rozpocząć nowy rok szkolny
    Me t h
    Me t h
    Tempter

    Punkty : 965
    Liczba postów : 205
    Wiek : 26

    Semi-wicked Empty Re: Semi-wicked

    Pisanie by Me t h Pią 21 Sie 2020, 01:37

    Harley zawrócił szybciej, niż planował.
    Co nie znaczy, że z czystego tchórzostwa przed wpisem do dzienniczka, absolutnie nie! W kilka minut przeanalizował wszystkie scenariusze możliwych zdarzeń. Przypuśćmy, że wszedłby do klasy kilka minut po dzwonku, a wtedy bankowo przyciągnąłby uwagę wszystkich uczniów. Nauczyciela również i naraziłby się tym samym na reprymendę, której serce nastolatka nie zniosłoby w takich warunkach. Przed oczami blisko trzydziestu rówieśników, którzy dalej gapiliby się na jego czerwoną ze wstydu buzię.
    Zgrywanie luzaka odłożył na inną okazję.
    Pojawił się pod klasą równo z dzwonkiem i nawet nie zajął miejsca na początku rzędu. Dyplomatycznie wybrał miejsce gdzieś pośrodku i zaraz ktoś dosiadł się tuż obok bez pytania. Nie, żeby Harley miał co do tego jakieś obiekcje, ale nie było to naturalne zachowanie. W końcu był kimś nowym w klasie, a cała reszta uczniów spędziła już ze sobą trochę czasu w poprzednich latach. Między innymi dlatego czuł się obserwowany. Kogo innego mogliby obserwować?
    Nauczyciel spóźniał się kilka minut, a blondyn naprawdę nie mógł dłużej zdzierżyć ciszy panującej między nimi. To było niezręczne.
    — Ech, cześć — zagadał w końcu. — Jestem...
    — Nowy! No wiem — przerwała mu dziewczyna, zerkając na kolegę. Dopiero wtedy rozpoznał w niej tę laskę, która widziała jego pierwszą porażkę. Westchnął ciężko w duchu.
    — Harley — przedstawił się. W byciu "nowym" nie było niczego przyjemnego. — A ty...
    — Nancy. — Uśmiechnęła się. — Nie spodoba ci się tutaj.
    — Słucham?
    — Totalnie chujowa jest ta szkoła — reklamowała dalej, a Harley czuł się coraz dziwniej. — Nawet jeśli jesteś zdolny, to bez znajomości daleko nie zajedziesz. Nauczyciele i tak nie zapamiętają twojego imienia, a jeśli nie ustawisz się od początku z jakąś grupką idiotów, to zostaniesz całkiem sam. Kasty jak w Indiach.
    — To... chyba jak w każdej szkole?
    Harley odwrócił wzrok w stronę tablicy, ale mała osobliwość nie dawała za wygraną.
    — Och — westchnęła krótko. — Możliwe. W poprzedniej szkole miałeś dużo przyjaciół?
    — A ty? Ustawiłaś się z jakąś grupką idiotów? — zmienił gładko temat.
    — Jasne, że nie! — zaśmiała się, jakby odpowiedź była oczywista. — Daj spokój Harley. — Wskazała głową w stronę ławki za ich plecami. — O czym miałabym z nimi rozmawiać?
    Blondyn spojrzał za jej kiwnięciem na chłopaka, który z dziwnym uśmiechem skrobał jakiś wulgarny napis na ławce. Nie minęła sekunda, kiedy do klasy wkroczył wreszcie nauczyciel.

    Dzwonek oznajmił zakończenie lekcji, na której Harley został krótko przedstawiony klasie. Naprawdę nikt nie wykazał cienia zainteresowania, ale Nancy opowiedziała mu dużo ciekawych historii. Z jej monologów wywnioskował, że uczy się całkiem dobrze i jednocześnie zna tę szkołę jak własną kieszeń. Nawet cieszył się, że trafił na kogoś takiego. Zagadani wyszli z klasy i to dlatego blondyn nie zauważył, że zostawił w niej swój zeszyt. Czym prędzej zawrócił schodami na górę, ale kompletnie pomylił kierunki. Wszystkie drzwi do klas były identyczne i różniły się wyłącznie małym numerkiem w rogu... a najprawdopodobniej chłopak ze swojego dziecinnego roztargnienia nawet nie myślał gdzie idzie. W każdym razie na trzecim piętrze nie było zbyt wielu drzwi. Właściwie był to najmniej skomplikowany segment całego gmachu, a Harley zestresowany, licząc na to, że zdąży przed wyjściem nauczyciela, nacisnął klamkę i wypadł przed siebie. Na betonową podłogę niższej części szkolnego dachu. Dopiero po fakcie skojarzył, że drzwi były nieco cięższe. No i z jakiej racji nie były zamknięte?!
    Ale najdziwniejszy był widok, który zastał na miejscu. Jakiś chłopak jarał sobie szluga siedząc tuż przy krawędzi.
    — Cholera, pojebało mi się — zawołał odruchowo. — To znaczy sorki... chyba.
    Zmarszczył brwi w zastanowieniu. Przez chwilę poczuł się tak, jakby wpierdolił się komuś do domu, a przecież ten uczeń najpewniej siedział w tym miejscu zupełnie nielegalnie. Zawahał się i ogarnął go mały niepokój. Chyba nie powinno się tak po prostu zostawiać ludzi siedzących z nieciekawą miną na krawędzi dachu.
    — Wszystko okej?
    Mejrin
    Mejrin
    Vampire

    Punkty : 21762
    Liczba postów : 4374

    Semi-wicked Empty Re: Semi-wicked

    Pisanie by Mejrin Pią 21 Sie 2020, 12:34

    Obserwował ludzi idących do szkoły z tymi ich uradowanymi minami od których chciało mu się rzygać. Kiedyś nawet usłyszał od jednej z dziewczyn, że gdyby przestał ciągle robić taką „straszną minę” to byłoby o wiele przystojniejszy. Chociaż nawet z nią niczego mu nie brakowało.
    Po ojcu odziedziczył ostro zarysowaną szczękę i wzrost, jednak całą resztę miał po swojej matce. Prawie czarne oczy, dość nietypowe w tych stronach były pozostałością po jego… pra pra kimś tam. Nie to żeby kiedykolwiek interesował się losami swojej rodziny.
    Kruczoczarne włosy również miał po niej, nieco dłuższe na czubku i mocno zgolone po bokach. Gdy były wystarczająco krótkie odsłaniały bliznę za jego uchem, kolejna niezbyt wielka była na jego dolnej wardze z prawej strony. Pozostałości po licznych bójkach od których nie stronił.
    W porównaniu do większości chłopaków z tej szkoły potrafił się ubrać. Nie nosił kolorowych bluzek i szortów w kratę, nie potrzebował też okularów, które uważał za przedmiot wręcz idealny do łamania na czyimś nosie. Czarne bojówki, glany, koszulki z logiem zespołu i skórzana kurta – to był jego ulubiony styl. Dlatego prawie każda dziewczyna się za nim oglądała, większość nawet nie próbowała tego ukrywać, a on od czasu do czasu wybierał którąś żeby trochę się zabawić.
     
    Usłyszał szybkie kroki, odwrócił się więc w stronę drzwi i o mało nie zakrztusił się dymem, gdy wpadł przez nie chłopak we włosach o dość ciekawym kolorze. Chyba nie tutaj chciał wyjść, gdyż po chwili go przeprosił.
    Te spotkanie na pewno było nieoczekiwane. Wszyscy w szkole wiedzieli, że dach to jego teren i nikt nie miał prawa tu wchodzić jeśli nie chciał stracić zębów. Nie znał go? Myślał, że każdy w szkole wie kim jest, ale… Może ten był nowy? To tłumaczyłoby jego brak strachu. Miła odmiana od codzienności, gdzie każdy uciekał przed nim w popłochu.
    Przyjrzał mu się uważniej marszcząc brwi, ale chłopak naprawdę nie wyglądał na przestraszonego, wręcz przeciwnie. Zapytał czy wszystko okej, a to już kompletnie go zszokowało. Papieros wypadł mu z ręki prosto na chodnik. Tuż przed nosem jakiegoś chłopaka, który najpierw krzyknął, a dopiero później spojrzał do góry i… uciekł w popłochu do budynku. Rozśmieszyło go to na tyle, że z jego ust wymsknęło się ciche parsknięcie.
    Dopiero po chwili wrócił wzrokiem do chłopaka i lekko się uśmiechnął. Skoro już tu był mógł mu dotrzymać towarzystwo. Zerwanie się z jednej czy dwóch lekcji nie powinno być wielkim problemem, przynajmniej dla niego.
    - Chcesz? – zamiast odpowiedzieć na pytanie wyciągnął z kieszeni paczkę szlugów i wyciągnął ją w stronę chłopaka. Przekonajmy się jaki jest ten „nowy” chłopak, pomyślał nie mówiąc na razie nic więcej. Miał nadzieję, że to nie jeden z tych cholernych kujonów, którzy cały swój czas spędzali z nosem w książkach. Nigdy nie rozumiał po co to komu? Bezwartościowe literki, które nie uczyły nic innego poza tym jak zaliczyć kolejny sprawdzian.
    Me t h
    Me t h
    Tempter

    Punkty : 965
    Liczba postów : 205
    Wiek : 26

    Semi-wicked Empty Re: Semi-wicked

    Pisanie by Me t h Sob 22 Sie 2020, 13:35

    Mierzyli się wzrokiem w ciszy, która dla Harley'a trwała wiekami, chociaż tak naprawdę minęło może kilka sekund. Niedoszły samobójca uśmiechnął się do niego i zaproponował papierosa. Czy gdyby planował skok, to miałby czas na fajkę? Chyba naoglądał się za dużo filmów. Blondyn uspokoił się wyraźnie, chociaż wciąż stali na tym dachu, który nie był przestrzenią udostępnioną dla uczniów. Co, jeśli któryś z nauczycieli ich zobaczy?
    — No wiesz, ja... — zawahał się, ale przez głowę przeleciały mu dzisiejsze słowa Nancy. — Chętnie, dzięki — odpowiedział ostatecznie.
    Palił kilka razy w życiu i raczej nie było to jego ulubione zajęcie, ale słyszał, że ludzie najlepiej poznają się przy papierosie.
    Podszedł do nowego kolegi, zrzucił plecak z ramienia i wziął jednego szluga z paczki. Zdecydowanie nastolatek nie miał pojęcia z kim ma do czynienia. Jego uwadze nie umknęła natomiast blizna i groźna mina, ale nie ocenia się książki po okładce. Następnie jakby nigdy nic usiadł na murku obok bruneta i spojrzał przez ramię w dół na chodnik przed szkołą. Na przerwach uczniowie często korzystali z szerokiego dziedzińca i pięknej pogody. Na pewno częściej niż z zamkniętego dachu, który musiał być jakoś ujęty w szkolnym regulaminie. North łamał go pierwszy raz w życiu. A czuł się przy tym, jakby obrabował sklep, ale to poddenerwowanie i ekscytacja w dziwny sposób dodawała mu pewności siebie. W tym roku kończył z lamerskim asekuranctwem. Koleś podzielił się z nim również ogniem i Harley zaciągnął się dymem. W tych emocjach trochę zbyt gwałtownie.
    — Kurwa — kaszlnął przyduszony, bo nie spodziewał się tak mocnych fajek. — Chyba nie zależy ci na walorach smakowych.
    Skrzywił się, ale nie poddał tak łatwo.
    — Jestem Harley — przedstawił się. — Nowy. Przenieśli mnie na jedenastą klasę, bo w poprzedniej szkole... No wiesz, dyscyplinarka. Nieważne.
    Odwrócił wzrok z obawy, że brunet wyczuje kłamstwo, ale przecież nie mógł powiedzieć prawdy. Nie mógł powiedzieć, że to wcale nie on sprawiał problemy, tylko wręcz przeciwnie - był ich ofiarą. Nie po to zmieniał szkołę, żeby kontynuować tradycję gnębienia Harley'a, a poza tym przez tyle lat zdążył zauważyć, że strach w jakiś sposób buduje respekt. Totalnie nie oczekiwał, że ten typ spod ciemnej gwiazdy przestraszy się marnego chłopca z kolorowymi włosami, ale przynajmniej nie będzie miał go za ofiarę losu. A poza tym nie chciał odstawać. W końcu nielegalnie siedzieli na tym dachu! Szybko zmienił temat, mając nadzieję, że chłopak nie będzie ciekaw jego bez wątpienia wymyślonej historii.
    — Przed kim się tutaj chowamy? — zagadał beztrosko, zerkając w przestrzeń pod nimi. — Nie lubisz tych na dole?
    Kolejne buchy wchodziły łatwiej, ale gardło drapało go niemiłosiernie. Mimo wszystko nie chciał dać po sobie poznać, że coś jest nie tak. A o zgubionym zeszycie zapomniał szybciej, niż mógłby przypuszczać.
    Mejrin
    Mejrin
    Vampire

    Punkty : 21762
    Liczba postów : 4374

    Semi-wicked Empty Re: Semi-wicked

    Pisanie by Mejrin Nie 23 Sie 2020, 19:33

    Nie zaśmiał się, gdy chłopak dość nieumiejętnie zaciągnął się papierosem, ale w jednym miał rację. Nie zależało mu na walorach smakowych. Uważał, że cienkie i smakowe papierosy są dla kobiet, a facet powinien palić jak najmocniejsze. Przynajmniej tak zawsze powtarzał jego ojciec, a on wolał się z nim nie kłócić.
    - Ray – przedstawił się krótko – Harley to dość ciekawe imię.
    Zagwizdał słysząc o dyscyplinarce, ale nie dopytywał się skoro chłopak sam nie chciał nic więcej powiedzieć. Nie uwierzył mu jednak w stu procentach, życie nauczyło go, że ludzie często kłamią. Ale po co nowy miałby go oszukiwać? Olał więc temat.
    Kilka osób spojrzało do góry, widząc kogoś siedzącego z czarnowłosym na murku zaczęły się szkolne plotki, a każdy wiedział o kogo chodzi. Blondyn z różowymi końcówkami, dość rozpoznawalny w szkole. Ray spojrzał na dziedziniec wręcz z obrzydzeniem wymalowanym na twarzy i zaciągnął się papierosem. Rozpoznawał kilka osób ze swojej klasy, stali tam też jego kumple, którzy nie przejmując się opinią nauczycieli palili przy tujach.
    - Miałbym się z nimi przyjaźnić? Banda lamusów, którzy nie robią nic poza siedzeniem w książkach. Może i jesteś tu nowy, ale niedługo się przekonasz, że w tej szkole nie ma czegoś takiego jak sprawiedliwość. Nauczyciele mają nas w dupie, jak sam nie umiesz o siebie zadbać to nie licz, że ktoś ci pomoże. Ci tam – wskazał na kilkoro uczniów siedzących na ławce z książkami w rękach – Nie mam kurwa pojęcia jak się nazywają, ale ten czterooki brunet odwala za mnie wszystkie prace i jeszcze ani razu nie spróbował nawet podskoczyć. Mówię ci Harley, jeśli nie umiesz postawić na swoim to jesteś nikim. Dobra rada starszego kolegi.  
    Widząc wychodzącego na dziedziniec chłopaka coś sobie przypomniał i zgasił papierosa o murek. Nie przejmował się nawet tym, że zostawił tutaj niedopałki, ktoś inny to posprząta. Jak zawsze. Wstał na równe nogi tuż przy krawędzi i przyłożył dłonie do ust.
    - Jacob, jebany złamasie!! – wydarł się nagle, a papieros spadł gdzieś w dół. Tym razem wylądował na książce jakiejś laski, ale kompletnie się tym nie przejął. Chłopak na dziedzińcu spojrzał do góry i pomachał ręką, że słyszy, ale nie odkrzyknął. Ten sam, który w ławce z tyłu wydrapał wulgarny napis na ławce.
    - Sorry, skończymy rozmowę później. Muszę coś załatwić – mówiąc to podał chłopakowi swoją paczkę szlugów i uśmiechnął się lekko. Ot taki mały prezent dla nowego ucznia. W końcu nie taki diabeł zły jak go malują, a o tym blondyn dopiero będzie miał się okazję przekonać.
    W następnej chwili już go nie było, zeskoczył w dół łapiąc się drabiny pożarowej. Ta na początku zazgrzytała z niemiłosiernym piskiem, lecz po chwili rozsunęła się zjeżdżając w dół. Ludzie spojrzeli w górę, jednak ci ze starszych klas od razu zaczęli opuszczać dziedziniec w dość szybkim tempie. Nikt nie chciał się znaleźć na drodze Raya, który nie wyglądał na zadowolonego. Mimo swojego wręcz popisowego i parkurowego zejścia z dachu nie otrzymał żadnych braw. Jedyne przestraszone lub nienawistne spojrzenia, nie żeby była to dla niego jakaś nowość.
    Chociaż zapomniał o swoich problemach, nie mógł wyrzucić z głowy dziwnego chłopaka i jeszcze dziwniejszego spotkania. Nawet jeśli był nowy to… Może, ale tylko może pojawił się w nim cień nadziei, że ktoś nie ocenił go po samym wyglądzie i nie spróbował uciec przy pierwszej okazji. Albo był zbyt miły, albo zbyt głupi – ciężko było zdecydować. Wiedział za to, że na pewno jest nim zainteresowany i postanowił sprawdzić, czy naprawdę przenieśli go z powodu dyscyplinarki.
    Me t h
    Me t h
    Tempter

    Punkty : 965
    Liczba postów : 205
    Wiek : 26

    Semi-wicked Empty Re: Semi-wicked

    Pisanie by Me t h Wto 25 Sie 2020, 18:14

    — Aha — mruknął i pokiwał głową. — Dzięki za radę. Już gdzieś ją słyszałem.
    Na początku słowa bruneta sprawiły, że chuda ręka dzierżąca papierosa zatrzęsła się niespodziewanie. W wykorzystywaniu innych uczniów Harley miał doświadczenie... ale od kompletnie innej strony. Przez lata to on był tym idiotą, który musiał odwalać pracę domową za skurwieli, którzy uprzykrzali mu życie. Dopiero teraz powoli orientował się, że stanął po drugiej stronie lustra. Tutaj na dachu z tym chłopakiem, który równie dobrze mógłby dołączyć do chwalebnego grona jego byłych prześladowców. Jednocześnie wiedział już, że Ray był kolesiem, który radził sobie z życiem. W przeciwieństwie do North'a. Nie mógł odpuścić toru, który bez rozmysłu obrał na początku rozmowy, bo to skończyłoby się powrotem do przeszłości. A na to Harley nie mógł pozwolić za wszelką cenę.
    — Też stosowałem taki system — skłamał i rzucił niedopałek na ziemię, a potem przydeptał go trampkiem. — Przynajmniej do czegoś się przydają.
    A później chłopak krzyknął kilka wulgarnych słów na całe podwórze, które teraz patrzyło jednoznacznie w ich stronę. Harley lekko zamarł, nie wiedząc jak się zachować... szczególnie w momencie, gdy wśród uczniów dostrzegł tę dziewczynę, którą poznał na pierwszej lekcji. Nancy obdarzyła go krótkim spojrzeniem i zniknęła z pola widzenia, wchodząc do budynku. Oczywiście przyjął te fajki, które dostał w prezencie i odwzajemnił uśmiech, ale już teraz wiedział, że wylądują one w koszu. Jego płuca zgniłyby po wypaleniu takiej ilości petów. Wrzucił paczkę na dno plecaka.

    I nie minęło wiele czasu, zanim kompletnie pojął swoją obecną sytuację. Ray był tutaj kimś naprawdę ważnym, skoro uczniowie na korytarzach nagle przerywali rozmowy, gdy Harley pojawiał się obok. Jedno przypadkowe spotkanie prawdopodobnie zdefiniowało jego los w tej szkole. Późno skończył zajęcia, które znowu spędził w towarzystwie Nancy, ale miał wrażenie, że dziewczyna trochę go unika. Musiał wyjaśnić jej, z jakiego powodu znalazł się na dachu i wtedy jej zachowanie wróciło do normy. Chociaż wciąż wyglądała na zniesmaczoną. Chyba nie przepadała za tym kolesiem, ale nie chciała mówić czemu. Oszczędnie wyjaśniła nastolatkowi, że nie takie towarzystwo miała na myśli, kiedy radziła mu znaleźć sobie przyjaciół. Potem dodała jeszcze, że to straszliwy pech i że plotki tak łatwo nie przycichną... ale Harley w przeciwieństwie do niej wcale nie był taki przerażony. No bo co gorszego, od wieloletniego dręczenia mogłoby wydarzyć się w szkole? Był przekonany, że najgorsze już przeszedł. I chociaż ciężko mu było przyznać się do tego uczucia przed samym sobą, to szybko zauroczył się szumem wokół własnej osoby. Teraz o "nowym" gadali wszyscy.
    — Z czasem sam się przekonasz i zrozumiesz — zakończyła temat. Schowała okrągłe okulary do futerału. Potem jeszcze upewniła się, że dokładnie zamknęła szafkę na mały kluczyk.
    — Myślę, że to byłoby znacznie łatwiejsze, gdybyś chciała powiedzieć coś więcej — mruknął pod nosem Harley jak obrażony dzieciak. Musiał jednak odpuścić dopytywanie Nancy o Raymonda. Może był jakiś powód, dla którego nie chciała o tym mówić...
    To był impuls, kiedy dojrzał bruneta przy wyjściu.
    — Masz rację. W takim razie sam się przekonam — zadecydował stanowczo, żegnając się z koleżanką. — Do jutra!
    Ruszył w stronę tych kilku osób z wymuszonym ładunkiem pewności siebie. Wcześniej nawet przeczesał palcami włosy, coby nadać im artystycznego nieładu. Skoro los i tak ich połączył, to North chciał mieć z tego coś więcej.
    — Ray! Wychodzisz już? — rzucił za jego plecami. Był od niego niższy na pewno o kilka centymetrów. Kilkoro nastolatków (zapewne jego znajomych) zmierzyło Harley'a wzrokiem, więc machnął im krótko ręką z beztroskim uśmiechem. W tym momencie dobra mina do złej gry była najważniejsza.
    — Nie mam zamiaru i nie mogę wrócić na chatę, a ty pewnie dobrze ogarniasz to miasto — gadał pierwsze, co przychodziło mu na myśl. — Nie ostrzegłeś mnie, że ludzie będą spierdalać przede mną w popłochu, to teraz jesteś na mnie skazany.
    Mejrin
    Mejrin
    Vampire

    Punkty : 21762
    Liczba postów : 4374

    Semi-wicked Empty Re: Semi-wicked

    Pisanie by Mejrin Wto 25 Sie 2020, 19:58

    Na jakiś czas zapomniał o nowo poznanym chłopaku, miał na głowię trochę innych spraw, a w tym jak uprzykrzyć życie swoim nauczycielom. Oczywiście nie miał zamiaru dzisiaj pojawić się na żadnej lekcji, to odpadało. Ale wrzucenie petard do wydechu wychowawczyni wydawało się wręcz idealnym pomysłem. Niewinna kobieta nie spodziewała się co będzie ją czekać, gdy skończy lekcje, a najlepsze w tym wszystkim było to, że nie powodowali przy tym żadnych szkód, poza psychicznymi. Poza tym nawet jeśli chcieliby udowodnić mu, że to zrobił to nie mieli ani świadków, ani kamer. A to był dopiero początek jego dnia.
    Chociaż chujowo się zaczął, rozwijał się coraz lepiej, a jego szczęście sięgnęło zenitu, gdy jeden z jego kumpli przyniósł trochę trawki i nową paczkę papierosów do szkoły. Akurat mieli spotkanie na którejś przerwie. Bez skrępowania wziął paczkę i woreczek wrzucając wszystko do kieszeni spodni.
    Jak zwykle gadali o pierdołach. Część przechwalała się, że wyrwało zajebiste laski i na pewno przyprowadzą je na nadchodzącą imprezę. Tylko po to, żeby pochwalić się kogo przelecą i będą szukać innej naiwnej. Nie krępowali się też rozmawiać o tym kto ile wyjarał, albo wypił ostatniego weekendu. Nauczyciele po prostu ich mijali jak gdyby nie istnieli. Ray już miał wtrącić swoje trzy grosze do rozmowy, gdy usłyszał za sobą głos już chciał złapać idiotę za kołnierz i spuścić mu lanie, lecz gdy zobaczył, że w rozmowie przeszkodził mu akurat Harley tylko lekko się uśmiechnął.
    Cała grupa stanęła jak wryta widząc tą nagłą zmianę nastawienia, ale cóż mógł zrobić? Chłopak w pewien sposób mu się spodobał, oczywiście nie chodziło o pociąg fizyczny! Co to to nie, Ray nigdy nie uważał się za geja. Do tej pory miał same dziewczyny i raczej nie planował tego zmieniać. Po prostu… W Harleyu było coś innego niż w reszcie delikwentów z jego otoczenia.
    - Żaden problem, ale musimy wcześniej odwiedzić jedno miejsce – odparł zarzucając rękę na barki chłopaka. Przyciągnął go od razu do kółka w jakim stała jego grupka, a przynajmniej jej część. W sumie było ich teraz sześciu, a każdy oprócz blondyna nie wyglądał zbyt przyjaźnie.
    - Ej, ej szefuniu! Co to za koleś?! – Jacob oczywiście nie poznał swojego kolegi z klasy. Na każdej lekcji był zbyt zajęty bazgraniem wulgarnych napisów i rzucaniem papierowymi kulkami w kujonów, żeby zwrócić uwagę na kogoś takiego. Do tego podniósł głos na tyle, że coraz więcej oczu patrzyło się na nich i obserwowało czy już mają uciekać, czy jeszcze są bezpieczni.
    - Japa tam, Jacob. To Harley, jest tu nowy, ale jest jednym z nas – a przynajmniej tak twierdzi, dodał w myślach, ale nikomu nie zdradził swoich podejrzeń. Miał zamiar sam sprawdzić, czy chłopak naprawdę nadaje się do ich grupy – Tak to jest jak się zadajesz z tymi fajnymi, ale zajebiście zrobi się dopiero, gdy nauczyciele zaczną traktować cię jak powietrze. Jesteś, czy cię nie ma, mają w to wyjebane, normalnie poezja! A i tak przepuszczą cię do następnej klasy, żeby nie musieć się z tobą męczyć przez kolejne lata.
    Inni również zaczęli się wtrącać do rozmowy i wymieniać zalety bycia delikwentem, a co najśmieszniejsze – już uznali nowego za jednego z nich. W końcu tak powiedział Ray, a to co mówił było dla nich jak rzecz święta. Nic dziwnego, że po krótkiej rozmowie dostał zaproszenie na imprezę u jednego z nich, a dwóch innych chciało go zabrać ze sobą do klubu, gdzie można było wyrwać zajebiste laski. Ray przez większość czasu po prostu stał cicho z lekkim uśmieszkiem na ustach, a jego ręka cały czas była przewieszona przez ramię blondyna.
    Rozmowę przerwał im dopiero dzwonek, musieli się wynosić z korytarza jeśli nie chcieli, by przypadkiem zaciągnięto ich na lekcje. Czarnowłosy wsunął obie dłonie w kieszenie i wyszedł pierwszy, a przed tym tylko lekko skinął głową w stronę Harleya, żeby ten szedł za nim.
    - Chcesz coś konkretnego zobaczyć? To miasto nie jest jakieś ciekawe w dzień, ale postaram się coś wykombinować. Mamy świetną miejscówkę w parku, gdzie czasem chodzimy pić. Jest też kilka fajnych lokali, ale nic teraz nie jest otwarte… O i mamy świetną kawiarnię!
    Me t h
    Me t h
    Tempter

    Punkty : 965
    Liczba postów : 205
    Wiek : 26

    Semi-wicked Empty Re: Semi-wicked

    Pisanie by Me t h Wto 25 Sie 2020, 22:18

    Harley zamarł na chwilę, kiedy został objęty ramieniem, ale Raymond przyciągnął go do środka, więc chcąc nie chcąc musiał się ruszyć. Jak na "najgorszą grupę chuliganów" to byli całkiem mili. Szczególnie brunet, który przez cały ten czas trzymał go w braterskim uścisku. Harley był pewny, że zdążył przesiąknąć jego mocnymi perfumami. Oczywiście podzielił się z resztą chłopaków historią o dyscyplinarnym przeniesieniu do nowej szkoły, nie wdając się w żadne szczegóły. Nie martwił się, że ktoś mógłby poznać prawdę, bo po pierwsze, komu chciałoby się to sprawdzać? A po drugie... tak naprawdę nikomu nie zdradził prawdziwego powodu zmiany szkoły. Ten powód znał jedynie dyrektor i Harley raczej się nie obawiał, że Ray będzie miał okazję i pomysł, aby o to zapytać. Rozmawiali chwilę i blondyn poczuł się pewniej. Początkowy strach przemienił się trochę w niedowierzanie, bo znaczna część tych osiłków cechowała się wyjątkowo prostym myśleniem. Harley odniósł wrażenie, że nawet nie mając doświadczenia w byciu tym złym uczniem, bez problemu nawkręcałby im cokolwiek. A jeśli jeszcze Ray by to potwierdził, to uwierzyliby nawet, że nastolatek jest przyszłą królową Anglii. Przygryzał co chwilę policzek od środka, aby nie uśmiechać się zbyt często.
    Było późne popołudnie, kiedy wyszli poza bramę szkoły. Ray miał rację. W ciągu dnia na pewno działo się znacznie mniej.
    — Jakie miejsce musimy wcześniej odwiedzić? — zapytał, nie ukrywając swojej ciekawości. — Mogę tam z tobą pójść?
    Właściwie czuł się przy tym kolesiu całkiem dobrze i aż nie mógł uwierzyć, że cała szkoła się go bała. Szczególnie zadziwiło go następne zdanie.
    — Nie miałem na myśli żadnego konkretnego miejsca... kawiarnię? — podłapał ostatnie słowo. — Chcesz zabrać mnie do kawiarni?
    Spodziewał się wszystkiego. Że Ray zaciągnie go na jakiś squat pełen wydziaranych anarchistów, że po drodze parę razy przeszuka ich policja albo że zza rogu wyskoczy na nich diler z hivem... ale kawiarni (gdzie będzie mógł, chociażby kupić sobie lody, które bardzo lubił) to się nie spodziewał. Lato zbliżało się wielkimi krokami i z dnia na dzień robiło się coraz cieplej.
    — To znaczy, może być! — wytłumaczył szybko. — Jasne. Możemy tam zajrzeć.
    Przyspieszył kroku, aby dorównać koledze.
    — Zastanawiałem się właśnie, gdzie bez przypału można pić w plenerze. Mam ambitne pomysły na ten rok, serio — odparł Harley i tym razem był wyjątkowo szczery. Miał naprawdę dobry humor. Podbiegł jeszcze kilka kroków i szedł przez chwilę tyłem, aby z entuzjazmem opowiedzieć nowemu koledze swoje plany. — Chciałem sobie coś wydziarać, ale zacznę od poprawienia tego tragicznego koloru na głowie. No i skoro już dostałem zaproszenie, to na pewno pojawię się na tej imprezie u Jacoba, bo swoją laskę zostawiłem w Bostonie i ona... — Przerwał monolog, kiedy poczuł się zbyt swobodnie. Przez chwilę zapomniał, z kim rozmawia. — Przeszkadza ci, że tyle nawijam?
    Mejrin
    Mejrin
    Vampire

    Punkty : 21762
    Liczba postów : 4374

    Semi-wicked Empty Re: Semi-wicked

    Pisanie by Mejrin Wto 25 Sie 2020, 23:07

    Przy tym chłopaku naprawdę nie mógł przestać się uśmiechać, był po prostu zbyt pełen energii. Coś niecodziennego w porównaniu do jego kolegów, którzy przez swój nocny tryb życia umierali pół dnia, a drugie pół próbowali zaleczyć kaca. Właśnie dlatego tak dobrze mu się z nim rozmawiało, a raczej słuchało.
    - To… Zobaczysz – odparł dość tajemniczo, gdy chłopak zapytał się gdzie dokładnie idą na początek. Nie było sensu straszyć go zawczasu, chociaż jeśli mówił prawdę to taka okolica nie powinna być dla niego niczym nowym.
    Uniósł lekko jedną brew i z kieszeni spodni wyciągnął nową paczkę fajek. Identycznych jak te, które podarował w prezencie nowemu. Tym razem jednak nie poczęstował chłopaka z prostej przyczyny, był ciekaw czy ten do niego dołączy. Każdy palacz widząc kogoś palącego nałogowo sięgał od razu do paczki, nie było w tym nic dziwnego, ot odruch organizmu. Lecz Harley nic takiego nie zrobił, tylko dalej kontynuował opowiadanie historii.
    - Nie, nawijaj dalej. Włosy masz zajebiste, a jeśli chcesz coś se wydziarać to znam świetnego gościa. No i co z tą twoją laską? – o dziwo Ray naprawdę go słuchał i zapamiętywał co chłopak mówi. Trochę różnił się od większości chłopaków ze swojej grupy, ale bez trudu to ukrywał. W końcu po co miał się wychylać przed szereg i tak już wystarczająco odstawał od większości uczniów.
    Szli tak dalej, rozmawiając o wszystkim i o niczym, lecz czarnowłosy nadal nie wiedział co myśleć o chłopaku. Był szczery, ale równocześnie łgał jak pies. A może to było tylko jego przeczucie? Harley równie dobrze mógł mówić mu całą prawdę i to tylko jego spaczona intuicja podpowiadała mu, że coś tutaj nie gra. A ona nigdy się nie myliła.
    W końcu doszli na niezbyt ciekawe osiedle, bloki były zaniedbane i pomazane różnego rodzaju grafiti, a raczej wulgarnymi napisami typu „Derek to świnia” i „Jebać psy”. Mijali mężczyzn i kobiety w stanie dalekim od trzeźwości, chociaż słońce nawet nie zaczęło jeszcze zachodzić. Było tu też sporo bezdomnych, lecz nikt nawet nie próbował zaczepiać tej dwójki. Ray po prostu szedł przed siebie jak gdyby nigdy nic, bo… tutaj właśnie mieszkał. To była jego okolica, tu się wychował, wiec każdy wiedział kim jest i że nie wolno z nim zadzierać, jeśli nie chce się wylądować w szpitalu.
    - Jak ci się podoba okolica? Jebane gówno, wali tu gorzej niż z szamba – mruknął bardziej sam do siebie niż towarzysza i bez ostrzeżenia skręcił do jednej z klatek, która oczywiście była otwarta. Większość mieszkań nie miała nawet drzwi, a tylko kawałki materiału robiące za zasłony, więc idealnie mogli słyszeć co dzieje się w środku. A działo się, tutaj zawsze ktoś się wydzierał, śmiał lub pił, nic nowego dla niego, lecz był ciekaw reakcji blondyna.
    Me t h
    Me t h
    Tempter

    Punkty : 965
    Liczba postów : 205
    Wiek : 26

    Semi-wicked Empty Re: Semi-wicked

    Pisanie by Me t h Pon 31 Sie 2020, 20:58

    Raymond dał mu przyzwolenie na dalszy monolog, dlatego chłopiec wspomniał jeszcze kilka słów o tym związku, który rozpadł się, zanim na dobre zdążył się zacząć i... Harley cieszył się z takiego rozwoju wydarzeń. Nie wspomniał o tym nowemu koledze, ale w istocie uważał, że przeprowadzka wybawiła go od kolejnej katastrofy. Prawda była taka, że blondyn miał problemy również z dziewczynami i bynajmniej nie dlatego, że żadna go nie chciała. Nigdy nie był rozchwytywany, ale ponieważ nie miał w szkole kumpli, to otaczał się dziewczynami, które były bardziej wyrozumiałe dla jego „inności". Ray poznał tę historię w okrojonej i trochę pozbawionej emocji wersji, która w jakimś stopniu postawiła Harley'a w roli bezwzględnego łamacza serc. Tak dobrze spędzało mu się czas ze szkolnym łobuzem, że w pierwszej chwili nie zauważył zmiany otoczenia.
    — Urocze miejsce — skwitował krótko Harley. Sięgnął ręką w stronę plecaka na ramieniu, aby upewnić się, że jest zasunięty. Mógł się założyć, że to wylęgarnia złodziei. Okolica wybiła go z wcześniejszej pewności siebie. Pozwolił sobie rozejrzeć się śmielej, kiedy zauważył, że nikt nawet nie próbuje ich zaczepiać. Spodziewał się podobnej okolicy, a jednak nie mógł się przygotować. Nie wiedział jak się zachować, dlatego wewnętrznie spięty i w nienaturalnym milczeniu szedł za Raymondem po gołych betonowych schodach. Ani myślał opuścić go na krok. Paradoksalnie nowy kolega był jedynym elementem otoczenia, któremu mógłby zaufać. Minęli pierwsze piętro i Harley zatrzymał wzrok na podstarzałym kolesiu, który z bezczelnym, krzywym uśmiechem gapił się na niego z progu mieszkania. To pewnie dlatego nie zauważył tego nieszczęsnego, czarnego kota, który biegł na oślep w dół schodów.
    — Kurwa mać — syknął, przeskakując w panice prosto na Raymonda, kiedy niespodziewanie poczuł, jak zwierzak ociera się o jego nogę. Instynktownie chwycił chłopaka za ramię, ale równie szybko odsunął się na drugi koniec schodka. Czarne oczy przewiercały go na wskroś i nie pomagały Harley'owi skupić myśli. Sam już nie wiedział, która sytuacja wywołała u niego największy zawał.
    — Sorry, taki odruch — wytłumaczył się szybko i niezgrabnie. — Jebany kot. — Spojrzał za sierściuchem. — Nienawidzę kotów.
    I to akurat była prawda. Harley nie miał z nimi najlepszych wspomnień.
    Mejrin
    Mejrin
    Vampire

    Punkty : 21762
    Liczba postów : 4374

    Semi-wicked Empty Re: Semi-wicked

    Pisanie by Mejrin Wto 01 Wrz 2020, 23:13

    Przez cały czas uważnie słuchał historii Harleya, lecz ciężko było mu wyobrazić sobie chłopaka w roli lowelasa. Nie wyglądał na zimnego łamacza serc, raczej na kogoś kto będzie je później zbierał z odłamków, by znów złożyć w jedną całość. A przynajmniej właśnie takie wrażenie na nim wywarł po ich pierwszym spotkaniu. W końcu nikt nigdy wcześniej nie pytał się czy wszystko z nim dobrze, bo po co? Kogo to obchodziło? Jednak w tym chłopaku coś było i chociaż próbował sam siebie postawić w złym świetle to gdzieś pod skórą Ray czuł, że prawda jest zupełnie inna.
    - Ta… Też za nimi nie przepadam. Zawsze próbują wleźć mi pod koła – odpowiedział i spojrzał trochę zaskoczony na chłopaka, jednak jak zwykle wyglądało to raczej na grymas niż wyraz jakichkolwiek emocji. Nie był zły, po prostu nie lubił niespodzianek. Nawet takich jak ta. Miejsce którego dotknął nadal było dziwnie ciepłe, lecz nie w zły sposób… Sam nie do końca był pewien co to znaczy.
    Nie stracił jednak czujności. W tym miejscu nie mógł, gdyż każdy stanowił zagrożenie. Nie tylko biegnący kot, ale i jego właściciel, który stał niebezpiecznie blisko z dość podejrzanym uśmiechem na ustach. Zwolnił kroku, by Harley dogonił go jeszcze przed tym oblechem. Ten jednak nie dawał za wygraną i gdy tylko nadarzyła się okazja wyciągnął swoje obślizgłe palce w kierunku pośladków młodszego chłopaka.
    Całe szczęście Ray chwycił jego rękę  nim ten zdążył dotknąć idącego za nim blondyna i z dość dużą siłą zacisnął swoje palce. Użyłby odrobinę więcej siły, a kość zapewne połamałaby się na drobne kawałki.
    - Co ty kurwa chciałeś zrobić? – chociaż powiedział to spokojnym tonem to brzmiało to niczym wyrok śmierci wygłoszony przez bezwzględnego króla. Taka była też mina czarnowłosego. Był gotów tu i teraz pozbawić mężczyznę życia – Myślisz, że możesz dotykać swoimi brudnymi łapskami mojego kolegę?!
    Może normalnie by się tak nie wściekł, jednak smród alkoholu i widok butelek rozwalonych po całym mieszkaniu przypomniał mu od razu o ojcu. Przynajmniej w tym wypadku miał pewność, że ojciec by go nigdy w ten sposób nie dotknął. Spermodawca, jak to lubił go nazywać, był zbyt zajęty zaglądaniem do kolejnych butelek, a w chwilach trzeźwości przypominał sobie o synu tylko po to, by wysłać go po kolejny alkohol do sklepu. Nic dziwnego, że koleś którego miał przed sobą doprowadził go do furii i niewiele brakowało, żeby pobił go za samą próbę dotknięcia Harleya.
    Me t h
    Me t h
    Tempter

    Punkty : 965
    Liczba postów : 205
    Wiek : 26

    Semi-wicked Empty Re: Semi-wicked

    Pisanie by Me t h Nie 27 Wrz 2020, 21:26

    Harley nie dowierzał w realność tego obrzydliwego incydentu. A najchętniej zapadłby się pod ziemię, bo chociaż nie pierwszy raz ktoś otwarcie wyrażał niepochlebne opinie na temat jego wątpliwej męskości, to naprawdę wolał, gdy wyzywali go od pedałów. Pijak przeniósł wzrok z blondyna na Raymonda, a jego bezzębny uśmiech zmienił się w grymas złości.
    — Daj spokój... — wtrącił się naprędce Harley, próbując załagodzić konflikt. — Ray!
    Atmosfera gęstniała, ale przyczyną nie były opary dymu tytoniowego, które spowijały klatkę schodową. Blondyn nie miał pojęcia jak zażegnać spór. Jeszcze nigdy nie stał w obliczu rozkręcającej się afery, która wyjątkowo nie była skierowana w jego stronę. To coś nowego. Oczywiście na miejscu pijanego idioty Harley nie podkurwiałby Raymonda jeszcze bardziej. W odruchu samozachowawczym pewnie przełknąłby resztki dumy i spierdalał jak najdalej... ale ten pijak nie ruszył się z miejsca.
    Zamiast tego wyszarpał rękę z uścisku chłopaka.
    — Twojego starego nie ma w domu. Psy zawinęły go na wytrzeźwiałkę — wycharczał cicho facet. Jego struny głosowe przeżarte tanim spirytusem nie pozwoliły na większy wysiłek.
    — Ale jak na moje, to szybko nie wróci — dodał, po czym splunął na podłogę pod ścianą. Zaśmiał się chrapliwie. — Ten ćpun spod trójki, co go pobili. Przekręcił się wczoraj w szpitalu, słyszałeś? Ciekawe czy koleżki coś o tym wiedzą, hm? Wiedzą?
    Pijak wyszczerzył się znowu. Harley, słysząc te słowa, spróbował w swojej wyobraźni połączyć głupkowatych kolegów Raymonda i jego samego z poważną sprawą pobicia... ale ani trochę nie wierzył jakiemuś zboczeńcowi bez zębów. A przynajmniej nie zamierzał nad tym rozmyślać szczególnie teraz, kiedy Ray i ten obrzydliwy koleś prawie rzucili się sobie do gardeł.
    Żaden z nich nie spodziewał się ujrzeć nagle mizernie chudego dziecka, które wybiegając z mieszkania, złapało swojego pijanego ojca za przedramię. Dziewczynka próbowała wciągnąć pijaka z powrotem do domu.
    To prawdopodobnie dzięki niej cała scena nie przerodziła się w bójkę, a sąsiad jedynie pożegnał ich krótkim warknięciem.
    Zniknął w mieszkaniu.
    Harley odetchnąłby z ulgą, gdyby nie musiał jeszcze poradzić sobie z trawiącym go wstydem.
    — Dzię... — odchrząknął. — Heh, nie potrzebuję ochroniarza.
    Sam sobie nie uwierzył. Uniknąwszy kontaktu wzrokowego z kolegą, popędził przodem na górę. Miał wrażenie, że wszyscy sabotują jego nieudolne próby pozostawienia życia żałosnego kujona za sobą.
    Mejrin
    Mejrin
    Vampire

    Punkty : 21762
    Liczba postów : 4374

    Semi-wicked Empty Re: Semi-wicked

    Pisanie by Mejrin Pon 28 Wrz 2020, 19:56

    Nie zaskoczyło go to, że jego ojca znów zabrało pogotowie. Była to wręcz miła odmiana od codziennych odwiedzin policji, aż cud, że do tej pory nie odebrali mu praw rodzicielskich. Ale stary Raymonda miał gadane, potrafił ugadać nawet kuratora, którego im przypisali by ten nie pojawiał się bez zapowiedzi.
    Pijaczyna mógł go obrażać do woli, wpierdoliły mu za to i poszedłby dalej, lecz nie mógł pozwolić by ktokolwiek obrażał jego przyjaciół. Jedyną prawdziwą rodzinę jaką miał.  Czarnowłosy zacisnął pieści i próbował się uspokoić, by przypadkiem zaraz nie zabić tego stracha i gdyby nie dziewczynka, która wciągnęła go do mieszkania pewnie skończyłoby się to bójką.
    „Dzię…”? Ray popatrzył z niedowierzaniem za nowym kolegą. Z grubsza wyrobił sobie już zdanie o Harleyu, nie był on na pewno typowym łobuzem, ale nie sądził, że byłby zdolny do powiedzenia… Czegokolwiek co chciał w pierwszej chwili powiedzieć. Stał jeszcze przez chwilę wpatrując się w jego plecy i te cholernie długie nogi. Musiały cholernie dobrze wyglądać w skórzanych rurkach.
    Praktycznie strzelił sobie sam liścia w twarz, gdy zrozumiał o czym myśli. Przecież obaj byli facetami, nie powinien chcieć zobaczyć blondyna w obcisłych spodniach, ale sama ta myśl była cholernie kusząca. Próbował odpędzić od siebie ten widok, jednak idący przed nim chłopak nie pomagał i rozpraszał go od tego stopnia, że o mało co a minęliby swój cel.
    - Harley, stój – złapał go delikatnie za rękę i wskazał głową na jedyne drzwi z pięcioma zamkami  – To tu.
    Czuł, że ktoś już obserwuje ich przez wizjer, więc nawet nie kłopotał się z pukaniem. Po prostu kopnął w drzwi, a te aż całe się zatrzęsły. Dopiero po chwili otworzyły się ukazując dość wysokiego, jednak przygarbionego mężczyznę. Na oko wyglądał na trzydzieści lat, jednak nikt do końca nie wiedział w jakim jest wieku. Do tego był mizernie chudy, ubrania wręcz na nim wisiały, a włosy nie widziały szamponu od kilku tygodni.
    - Czy ty zawsze musisz być taki brutalny? – głos mężczyzny był zachrypnięty, typowe dla kogoś kto nie robił nic innego poza paleniem – A to kto? Wiesz, że nie lubię obcych Ray.
    - To… - Ray nie do końca wiedział jak opisać Harley’a, poznali się przecież dzisiaj i nadal nic ich praktycznie nie łączyło. No może poza dziwnym pociągiem Raya do tych cholernych nóg. W końcu położył dłoń na biodrze chłopaka i przyciągnął go do siebie blisko – Jest mój, więc otwieraj. Zabiorę co moje i spierdalam.
    Mężczyzna z niechęcią otworzył przed nimi drzwi. Z mieszkania dało się od razu wyczuć słodko-ostry zapach dymu, jednak dopiero w salonie można było naprawdę zobaczyć jakie naprawdę było to miejsce. Był handlarzem narkotyków, lecz Ray wolał go nazywać handlarzem szczęścia. W końcu to co dawał przynosiło chwilową ulgę.
    - Udało mi się dostać wszystko, ale… Wiesz, że będzie cię to sporo kosztować. Masz kasę Ray?
    - Nie, dlatego go przyprowadziłem – jego ton był poważny, jednak widząc minę blondyna nie mógł się powstrzymać i dłużej trwać w swoim małym kłamstwie– Żartowałem, żartowałem. Mam kasę.
    Rzucił na stolik zawinięte gumką recepturką. Handlarz odwinął je i zaczął powoli przeliczać, sprawdzając jeszcze dwa razy nim był pewien, że może dać mu towar. Dopiero wtedy podał chłopakowi plecach, jednak o jego zawartość lepiej było nie pytać.
    - Pięćset czterdzieści sześć, wszystko się zgadza. Bawcie się dobrze jak zawsze, jesteś moim ulubionym klientem Ray.
    Me t h
    Me t h
    Tempter

    Punkty : 965
    Liczba postów : 205
    Wiek : 26

    Semi-wicked Empty Re: Semi-wicked

    Pisanie by Me t h Wto 29 Wrz 2020, 00:12

    Kolejne spotkanie z chłodną dłonią kolegi nie wywołało w Harley'u większych emocji. A już na pewno nie były one negatywne. Chyba z każdą chwilą bliższy był stwierdzeniu, że całe larum podnoszone na widok Linewooda to przerost formy nad treścią, bo nawet jeśli opuszczał zajęcia i nie miał najlepszych ocen w szkole, to dla Harleya był miły. A przecież nie musiał być! Uznał, że to niemożliwe, aby Ray był taki przyjazny wyłącznie dla niego. No bo z jakiego powodu? Nikt mu nie kazał zabierać nowego na wycieczki po okolicy.
    Nie pierdolił się w tańcu i otworzył drzwi przy użyciu ciężkiego buta, a później objął Harley'a w pasie. Ot po prostu zrobił to bez zastanowienia, więc zaskoczony chłopak znieruchomiał. Tym razem wyraźnie zarejestrował ich kolejny z rzędu kontakt fizyczny. Dodatkowo nie sądził, aby coś ważnego wcześniej go ominęło, bo w przeciwieństwie do słów kolegi nie należał do nikogo, ale jakoś... Wolał nie zaprzeczać. Tak na wszelki wypadek wolał się zgodzić. Przekroczył próg mieszkania razem z brunetem. Jeśli wcześniej mógł zawrócić i spierdolić stąd jak najdalej, to teraz było za późno. Przesadna ufność to kolejna cecha, nad którą Harley mógłby popracować, ale na szczęście Raymond po prostu miał oryginalny humor. W każdym razie ani blondyn, ani dziwny śmierdziel nie zaśmiali się z żartu. No może trzydziestolatek zamyślił się na moment, czy taka transakcja byłaby opłacalna.
    Tyle kasy, ile wylądowało na szklanym blacie, Harley dawno nie widział. Pięćset czterdzieści sześć, powtórzył w myślach chłopiec i zmarszczył brwi. Co? Ile on tego kupił? Nawet gdyby Raymond jednak planował samobójstwo i wolał przedawkowanie od skoku z dachu... Harley otrząsnął się szybko, bo to wytłumaczenie kompletnie nie miało sensu, a więc taka ilość... musiała iść na sprzedaż? Zaprzyjaźnił się z dilerem? Ba, on sam pośrednio uczestniczył w kupnie towaru! Harley miał nadzieję, że Raymond po prostu robił zapasy na zimę, albo wyjątkowo grubą imprezę. Pobladł trochę, ale nie na tyle, aby stracić rezon. Co gorszego od trawki mógłby kupić licealista? Uśmiechnął się do kolegi, kiedy ten na niego spojrzał. Wyszli z mieszkania, jednak blondyn dalej rozmyślał, co Ray mógłby mieć w tym plecaku.
    — Ej, chyba nie zabierzesz tego ze sobą na miasto? — zapytał, zatrzymując się nagle na klatce schodowej. Korciło go, aby zapytać o zawartość, ale wtedy stałby się niemal partnerem w zbrodni! Musiał przezwyciężyć ciekawość. Nie bez przyczyny była ona pierwszym stopniem do piekła.
    — Gdzie to zostawimy? — Harley na jego miejscu wolałby nie ryzykować policyjnego przeszukania.
    Mejrin
    Mejrin
    Vampire

    Punkty : 21762
    Liczba postów : 4374

    Semi-wicked Empty Re: Semi-wicked

    Pisanie by Mejrin Sro 30 Wrz 2020, 15:07

    - Czyżbyś się bał, że przeszuka nas policja? – na jego ustach pojawił się wredny uśmieszek, jednak ten za chwilę przerodził się znów w jego typową lekko wkurzoną minę – Spoko, zostawimy to u Jacoba.
    Mógł to oczywiście zabrać do swojego domu, zwłaszcza teraz, gdy jego ojciec znów leżał w szpitalu na "wytrzeźwialni", ale to oznaczało, że Harley zobaczyłby gdzie mieszka. Nie to, że się wstydził. Nie ma takiej kurwa opcji. Po prostu nie chciał prowadzić chłopaka w głąb tego całego burdelu. Nawet jak na chuligana blondyn wydawał mu się o wiele spokojniejszą osobą niż którykolwiek z jego przyjaciół, więc widok jego mieszkania mógłby niepotrzebnie zepsuć ich humor.
    Poza tym Jacob i tak nie miał nic do roboty. Był prawie pieskiem na posyłki Raya, chociaż ten tak naprawdę uważał go za równego sobie. Harley też nie był wyjątkiem, no może trochę bo Ray był dla niego wręcz nienaturalnie miły. Po prostu nie potrafił się oprzeć temu chłopakowi, a dzięki temu całą drogę o czymś gadali.
    W końcu wyszli z dzielnicy biedy i nędzy, a przed nimi pojawiły się zwykłe domy jednorodzinne. Większość była po prostu szarymi klockami z betonu, co niektóre miały fikuśnie pomalowane płoty, jednak cała okolica była po prostu mdła i nijaka. Dom Jacoba nie wyróżniał się niczym na tle innych, no poza idealnie przystrzyżonym ogródkiem.
    - Oh, Ray! Co cię dzisiaj sprowadza? Czyżbyś przyszedł odwiedzić samotną matkę?– kobieta, która do tej pory klęczała przy jednej z grządek od razu się podniosła i podeszła do chłopaka kładąc dłoń na jego klacie. Chociaż na jej twarzy pojawiły się już pierwsze zmarszczki to nadal była naprawdę ładna, a jej głos był o wiele bardziej flirciarski niż powinien
    - Jest Jacob? – nienawidził jej, brzydził się nią, jednak za każdym razem pozwalał, by naruszała jego przestrzeń osobistą. Dzięki temu mógł tutaj zawsze przyjść, gdy w domu robiło się zbyt gorąco, a ona nigdy nie wyrzuciła go na zbity pysk – Ten idiota znowu zapomniał rzeczy ze szkoły.
    - Och, a nie chciałbyś później dotrzymać mi towarzystwa? Oczywiście twój słodki kolega może do nas dołączyć~ - mówiąc to spojrzała na Harleya, a jej dłoń zjechała niebezpiecznie nisko na biodro Raya
    - MAMO! Zostaw ich! – usłyszeli krzyk z góry i zobaczyli, że z okna wystaje łysy łeb Jacoba – Chodźcie na górę.
    Ray skinął głową na blondyna i zostawił kobietę za sobą nie zerkając na nią drugi raz. Miał ochotę już teraz zużyć połowę zawartości plecaka, byleby tylko pozbyć się tego obrzydliwego uczucia. Miejsca których dotknęła paliły go żywym ogniem. Czuł do siebie odrazę, ale przecież każdy robi co może, żeby przetrwać prawda? On też nie był żadnym wyjątkiem.
    Me t h
    Me t h
    Tempter

    Punkty : 965
    Liczba postów : 205
    Wiek : 26

    Semi-wicked Empty Re: Semi-wicked

    Pisanie by Me t h Pią 02 Paź 2020, 00:19

    Oczywiście, że wizja przeszukania go przerażała! Ba, Harley zdziwiłby się mocno, gdyby chuligan pokroju Raymonda nie bał się policji. Chyba miał już z nią doświadczenie i chyba nie najlepsze, zważając na jego kodeks postępowania... Ale może o to właśnie chodziło w całej osobie Ray'a? Może nie obawiał się nikogo i niczego dlatego, że wszystko to już znał, a jak wiadomo (to Harley zapamiętał z lekcji) człowiek najbardziej boi się nieznanego. Zanim z dzielnicy "Nędzy i Rozpaczy", bo tak blondyn oficjalnie zatytułował Raymondowi tę część wielkiego miasta, przetransportowali się do tej względnie normalnej i spokojnej, po drodze usta Harley'a prawie się nie zamykały. Miał wypracowaną sprytną taktykę. Kiedy stało się coś wyjątkowo głupiego, o czym wolałby nie pamiętać... A przynajmniej, żeby Ray o tym nie pamiętał, to zarzucał człowieka kolejnymi nowościami, coby tamte stare nie miały już miejsca w jego głowie. A był prawie pewny, że skoro stary dziad z kamienicy potraktował Harley'a w taki sposób, to obraz North'a jako pedała roku nie wyjdzie z umysłu kolegi przez długi czas. Nie miał on absolutnie nic do osób innej orientacji, bo wtedy byłby co najmniej hipokrytą i chociaż poważnie próbował z tym walczyć, to dziwny pociąg do mężczyzn był od niego silniejszy. Żadne domowe "terapie" wymuszonym związkiem z dziewczyną nie zdawały egzaminu. Gdyby Harley musiał do końca świata żyć w celibacie, aby nie dostawać po mordzie, to z takim właśnie losem już się pogodził. Dlatego niesamowicie dziwnie poczuł się wtedy, gdy Raymond zarzucił gejowskim żartem w domu dilera. A potem złapał go w pasie. Tak, jakby zrobił to specjalnie, aby testować chłopaka. Blondyn nie mógł uwierzyć, że jakiegokolwiek innego kolesia nazwałby "swoim" w celu wytłumaczenia się przed jakimś ćpunem. Wyglądał jak stuprocentowy heteryk, więc to zachowanie mogło mieć drugie, prześmiewcze dno... Jakby faktycznie po Harley'u było widać, że należy do mniejszości. A to nie było niemożliwe. No nie oszukujmy się. Te różowe końcówki bynajmniej nie pomagały mu zgrywać samca alfa.
    "Samotna matka" natomiast zadziwiła Harley'a do tego stopnia, że jego oczy powiększyły się do rozmiarów spodków od filiżanki. Nie podziękował jej za komplement... to chyba był komplement? Wolał nie wdawać się w szczegóły ich relacji. Jeśli Ray wolał starsze - nic mu do tego, ale chłopak nie wyglądał na szczęśliwego, kiedy ta kobieta dotykała go w dziwny sposób. Sporo dowiedział się o zupełnie obcym kolesiu w jeden dzień i chyba mógł zanotować to jako swój sukces. Skoro ktoś wpuścił go do swojego życia, to chyba Harley nie był taki beznadziejny, jak twierdzili oprawcy ze starej szkoły. To wszystko odrobinę podbudowało jego ego. Może to niezręczne, egoistyczne i ogólnie złe, ale fakt, że nie tylko on został dziś potraktowany jako obiekt zwyczajnie chujowych zalotów, trochę go uspokoił. Kiedy stanęli w pokoju Jacoba, nie był już tak bardzo spięty, jak wcześniej. Koleś przyjął plecak wypełniony złem, tylko najpierw krótko zajrzał do środka. A potem zerknął na Harleya.
    — A ten. Raymond, ty serio zabrałeś go do...
    — Nie martw się o to — wtrącił szybko blondyn i skrzyżował ręce na piersi. — Jestem jego.
    Kątem oka, ale jednocześnie bardzo wymownie zerknął na Raymonda, posławszy mu głupi uśmieszek. Może takie żarty były wśród nich na porządku dziennym? Skoro tak, Harley musiał się dostosować. Nie było innej rady.
    — Co? — Jacob również spojrzał na bruneta, ale bardziej tępym wzrokiem.
    — Jego nowym przyjacielem — wytłumaczył Harley, nie mogąc uwierzyć w nieskalany myślą wyraz twarzy, który wymalował się na buzi łysola. Chłopiec starał się opanować uśmiech, przygryzając wargę. Oczywiście do przyjaźni było im bardzo daleko, ale przewaga intelektualna, jaką mógł poczuć nad gorylami Raymonda, uzależniała. Chyba na podobnej zasadzie rodzi się przemoc. Dziwne, że nigdy wcześniej o tym nie pomyślał.
    — Aaa, no ta. — Jacob wydał z siebie pomruk tępego zastanowienia. — Zostajecie? Stara się ucieszy.
    Mejrin
    Mejrin
    Vampire

    Punkty : 21762
    Liczba postów : 4374

    Semi-wicked Empty Re: Semi-wicked

    Pisanie by Mejrin Pią 02 Paź 2020, 10:28

    Ray miał wystraczająco oleju w głowie, żeby nie ufać każdemu słowu chłopaka, jednak samo słuchanie go sprawiało mu mnóstwo przyjemności. Co prawda gubił się co jakiś czas o czym teraz właściwie rozmawiają i miał problem, by zapamiętać z tego chociaż połowę. Mimo to co jakiś czas dorzucał coś do rozmowy, nie opowiadając za dużo o sobie.
    Nikt pierwszego dnia przy poznaniu nie chciałby się dowiedzieć wszystkich najgorszych rzeczy jakie spotkały  go w życiu, a była ich cała lista. Może i teraz był „na szczycie” hierarchii w szkole, jednak nie zawsze tak było. Kiedyś jego dni były o wiele bardziej szare i okrutne, a ci którzy go znali wiedzieli co przeszedł i dlaczego stał się taki a nie inny.
    Nie obchodziło go co ludzie o nim mówią, nie słuchał plotek na swój temat, jednak niektóre i tak do niego docierały. A najlepsza z nich to ta w której uczniowie ze szkoły zastanawiali się czy Raymond jest naprawdę hetero. Nawet jego koledzy go o to pytali, lecz nigdy im nie odpowiedział na to pytanie. Sam właściwie nie był pewien, czy jest hetero, czy nie. Kobiety go pociągały, lubił długie nogi w rajstopach i krótkich spódnicach, lubił jak piersi podskakiwały im w tańcu. Z drugiej strony wcale by nie narzekał, gdyby jakiś przystojny chłopak założył przy nim taki strój.
    Najprostszym wytłumaczeniem jego orientacji, było proste zdanie, które kiedyś rzucił wkurwiony na Jacoba: „Jeśli coś ma dziurę to da się to zerżnąć i chuj ci do tego, gdzie wsadzam mojego”. Jednak nigdy nie uznawał się za geja. W końcu nie próbował zrobić gałę każdemu napotkanemu chłopakowi, a właśnie tacy byli homo, nie?
    W pokoju Jacoba czuł się jak u siebie, więc bez pytania otworzył szafę i zaczął przeglądać rzeczy na  wieszakach, aż w końcu znalazł koszulkę z logiem zespołu który lubił - Hewi Metal Pany, wielki biały napis odznaczał się dość mocno na czarnym materiale.
    - Nie – odpowiedział krótko Ray i obejrzał się za siebie sprawdzając czy drzwi na pewno są zamknięte. Wolał żeby matka Jacoba zaraz się nie pojawiła z kolejną propozycją łóżkowych zabaw.
    Ściągnął z siebie bluzę, a następnie bluzkę zostając pół nagim. Nie miał czego się wstydzić, nie tylko ze względu na to, że był zbudowany lepiej niż większość drużyny piłkarskiej w ich szkole, ale również dlatego, że wszyscy byli facetami. Przecież mieli to samo, wiec nie było sensu w zasłanianiu się.
    - Tak jasne, możesz to pożyczyć – Jacob machnął ręką i usiadł na łóżku. Jednak ani na chwilę nie spuścił wzroku z Harleya. Nowy o wiele za szybko dogadał się z jego starszym bratem, to było dziwne. Nikt tak szybko nie zawierał przyjaźni z Raymondem. Nawet mu zajęło to całą podstawówkę, żeby chociaż zaczął mu odpowiadać. Najgorsze było w tym wszystkim to, że czarnowłosy przy nikim się nie uśmiechał, nikim poza Harleyem. Dlatego, gdy tylko Ray wyszedł z pokoju, żeby skorzystać z kibla Jacob złapał blondyna za koszulkę i spojrzał mu prosto w oczy.
    - Kim ty kurwa jesteś? – w jego głosie nie było wrogości, a jedynie obawa. Polubił Harleya, gość był całkiem fajny, jednak to co rodziło się między nim a Raymondem przerażało go.
    Me t h
    Me t h
    Tempter

    Punkty : 965
    Liczba postów : 205
    Wiek : 26

    Semi-wicked Empty Re: Semi-wicked

    Pisanie by Me t h Pią 02 Paź 2020, 23:06

    Harley w milczeniu obserwował, jak Ray grzebał w szafie swojego przyjaciela. Napis na wyciągniętej koszulce rozbawił go na moment, ale swobodny uśmiech prędko spełzł mu z ust, kiedy Raymond zaczął się rozbierać. Nerwowo zaciągnął rękawy bluzy na nadgarstki i rozejrzał się po pokoju z niesamowitym zaciekawieniem. Nagle wszystkie pokryte kurzem szafki i zużyte skarpetki pod biurkiem stały się takie ciekawe, że Harley nie mógł oderwać od nich wzroku! Zastanawiał się, na co jeszcze mógłby spojrzeć. Która jeszcze plama na dywanie zasługuje na jego uwagę, aby tylko nie musiał poświęcać jej idealnie zarysowanej sylwetce, którą i tak dostrzegał kątem oka i cholera... Jacob chyba zauważył jego dziwne zachowanie, bo teraz patrzył na Harley'a jakoś krzywo. Chłopak zaklął w myślach, a kiedy odważył się w końcu spojrzeć na Raymonda, ten właśnie zmierzał w jego stronę — do drzwi, przy których stał. Odskoczył więc na bok, pozwalając mu przejść i nie minęła chwila, jak po wyjściu bruneta łysol złapał go za ubrania.
    — Kim ty kurwa jesteś?
    — C-co? — wydukał blondyn totalnie zbity z tropu. Jeśli w ten sposób Jacob okazywał sympatię nowym kolegom, to North nie chciał wiedzieć, jak bardzo przyjemny był dla najlepszych przyjaciół. — Jestem Harley? — zapytał, jakby już sam nie był tego pewny. — Siedzisz za mną na biolce.
    Zaśmiał się nerwowo i chwycił kolesia za nadgarstek, aby powoli odsunąć jego dłoń. Może cierpiał na paranoje? Wyglądał na takiego, co nie zdał parę razy do następnej klasy, ale bynajmniej nie z WFu. Harley nie chciał go prowokować. Dopiero po dłuższym czasie dostrzegł cień strachu i niezrozumienia w jego oczach.
    — No wiesz... — Odchrząknął, a potem w końcu udało mu się wyswobodzić ubranie z rąk chuligana. — Kim jestem? Przyjechałem ze Stretford, takiego mniejszego miasta pod Manchesterem. Mój ojciec dostał tu pracę, dlatego miałem szansę na... — Chłopiec prawie nie kłamał. Odrobinę naciągał fakty, które już wcześniej bezmyślnie ubarwił. — Miałem szansę przejść do następnej klasy, bo inaczej by mnie oblali. Gdybym nie zmienił szkoły.
    Jacob dalej patrzył na niego dziko.
    — I... i lubię robić zdjęcia — rzucił najbardziej losową sentencją, jaka teraz mogła przyjść mu do głowy. Niemniej była to prawda, bo chłopiec miał w domu całe albumy zdjęć. Jednak chyba nie o takie "Kim ty kurwa jesteś?!" chodziło Jacobowi... ale Harley za chuja nie wiedział, o co mu chodziło. Zakłopotany pokiwał powoli głową, bo kolega dalej nie reagował. — Tak, wychodzą mi całkiem niezłe.
    Mejrin
    Mejrin
    Vampire

    Punkty : 21762
    Liczba postów : 4374

    Semi-wicked Empty Re: Semi-wicked

    Pisanie by Mejrin Pią 02 Paź 2020, 23:41

    Jacob na początku nie rozumiał o czym ten gość pierdoli. Wygadywał jakieś kompletne farmazony unikając jego pytania, jednak na koniec zrozumiał. Blondyn był po prostu głupi jak but. Nie było innego wytłumaczenia dla dziwnego zachowania nowego. Raymond  pewnie go lubił, bo rozmowa z nim była prosta, chłopak sam gadał o jakiś kompletnych głupotach i nie trzeba było mu nawet odpowiadać, żeby kontynuował. To nawet pasowało do czarnowłosego, który nie lubił mówić za wiele. Dlatego tak dobrze się dogadywali! Wszystko nagle stało się dla niego jasne.
    Roześmiał się jak gdyby nigdy nic i wygładził lekko koszulkę kolegi, próbując tym samym naprostować całą sytuację. Jakimś cudem Harley swoją gadką o aparacie i robieniu zdjęć uniknął obicia mordy, a co lepsze, zyskał kolejnego sojusznika. Miał w sobie coś, co tylko przyciągało ku niemu kolejnych delikwentów. Po raz pierwszy w pozytywny sposób. Skoro łysy go zaakceptował z resztą powinno mu pójść już z górki. 
    - No kurwa, widać, że jesteś blondynką nie tylko po kolorze włosów. To już nawet mi się jakoś kurwa udaje zdać. Jakbyś potrzebował z czegoś korków to śmiało, tylko uprzedzam, że mało nie biorę – poklepał go jeszcze po ramieniu uśmiechając się od ucha do ucha. Jacob był naprawdę prostym człowiekiem, zresztą tak samo jak reszta zbójeckiej bandy, więc nie powinien mieć dalszych kłopotów tym, żeby owinąć ich sobie wokół palca - Jesteś spoko gościem. Przez chwilę myślałem, że chcesz wykorzystać Ray’a i go zranić, ale skoro debil z ciebie to nigdy byś na to nie wpadł. Sory, że wziąłem cię za jednego z tych cholernych kujonków.
    Nie miał pojęcia o tym, że jeszcze do niedawna Harley należał do tych „kujonków”. W końcu ktoś taki na pewno by się z nimi nie zadawał, zwłaszcza z Raymondem, którego zła sława była rozsiana w całej szkole. Raczej byli tymi od których złote ptaszki dyrektora uciekały, gdzie pieprz rośnie. Wszystko byleby nie wejść w drogę tej bandzie, bo mogło się to skończyć tylko w jeden sposób.
    - Jacob nie męcz go, idziemy – jak na zawołanie w drzwiach pokoju pojawił się czarnowłosy, który nie miał najmniejszego pojęcia o tym co przed chwilą zaszło. A nawet jeśli by o tym wiedział, to miałby to pewnie gdzieś. Spory w ich grupie musiały być rozwiązywane przez tych, którzy je wywołali. Dopiero, gdy robiły się naprawdę poważne interweniował, by żadnemu z chłopaków nie stała się prawdziwa krzywda. 
    Chociaż w przypadku Harleya mogło być inaczej, chłopak wydawał mu się bardziej delikatni niż większość jego goryli. Będzie musiał nad tym jeszcze popracować, bo inaczej może skończyć się to naprawdę marnie w dość niedalekiej przyszłości.
    - Stary wiedziałeś, że Harliś robi zdjęcia?! Może powinien strzelić nam jakąś zajebistą fotę. No wiesz taką z motorem, albo jak rżnę jakąś panienkę, czy to nie byłoby ekstra? – nakręcony nowym odkryciem nie chciał się zamknąć, a już na pewno nie miał zamiaru odpuścić. Przynajmniej dopóki nie dopnie swego i nie uzyska „czadowego” zdjęcia.
    Me t h
    Me t h
    Tempter

    Punkty : 965
    Liczba postów : 205
    Wiek : 26

    Semi-wicked Empty Re: Semi-wicked

    Pisanie by Me t h Sob 03 Paź 2020, 08:49

    Harley był pewny, że wcześniej na korytarzu wspominał im o wymyślonej naprędce dyscyplinarce, a w tej historii "oblanie" zupełnie nie wiązało się ze słabymi wynikami w szkole... ale Jacob najwyraźniej tak to zrozumiał. Pomyślał, że Harley'owi chujowo szło nie tylko w życiu, ale i w nauce. Chłopiec zamrugał kilka razy. Kompletnie go zatkało i już nie wiedział co czynić w takiej sytuacji. Koleś ewidentnie go obrażał, ale jednocześnie mówił w taki sposób, jakby prawił mu najlepsze komplementy na świecie. Pomyślał o korkach udzielanych przez tego jegomościa, a potem musiał powstrzymać się przed parsknięciem. Z drugiej strony chętnie posłuchałby, co ciekawego Jacob miałby do powiedzenia w kwestii na przykład wojen Napoleońskich.
      — Dzięki, Jacob — odparł łamanym głosem, który niejako zdradzał jego aktualny stan psychiczny.
    A był kompletnie rozjebany.
      — Dobra morda z ciebie — odrzekł i klepnął faceta w ramię. Silnym, stanowczym ruchem. Takim, jakiego nie powstydziłby się prawdziwy Debil — wyimaginowany król blokowisk i szkolnego podwórza, autorstwa Harley'a North'a. Ta skromna, fikcyjna postać zaczynała urastać do rangi najambitniejszego projektu w jego życiu, jednak na całe szczęście w pokoju pojawił się Raymond. Tonący brzytwy się chwyta, a blondyn chwycił się Ray'a.
      — Tak — podłapał. — Musimy iść. — Odruchowo zatrzymał ręce na brunecie, który stał w progu. Harley nie chciał, aby czasem wracał do środka, bo jeszcze Jacob zagadałby go kolejną głupotą i musieliby zostać tutaj dłużej, niż to potrzebne.
      — Spoko, zrobię wam zdjęcie. Nie jedno nawet, a jeśli udzielisz mi obiecanych korków, to i całą sesję odjebiemy — obiecywał Harley.
    Jacob rozpromienił się.
      — Ty, Raymond i gołe laski na motorze — powiedział, a potem spojrzał na bruneta. — Chodźmy.
    Postronny obserwator w osobie Raymonda mógłby być pod wrażeniem, słysząc taką wymianę zdań. W końcu wyszedł do kibla tylko na chwilę.
    Udało im się ostatecznie opuścić ten dom i Harley westchnął ciężko, a później przeczesał włosy palcami. Różowe końcówki zaiskrzyły w świetle późno popołudniowego słońca. Wolnymi krokami zbliżał się wieczór, a przecież wychodząc z budy obawiali się, że za dnia w tym mieście nie ma nic ciekawego do roboty.
      — Zgłodniałem. Idziemy na lody — zawyrokował chłopak. — Lubisz? W tej twojej ulubionej kawiarence pewnie są.


    Ostatnio zmieniony przez Me t h dnia Nie 04 Paź 2020, 18:01, w całości zmieniany 1 raz
    Mejrin
    Mejrin
    Vampire

    Punkty : 21762
    Liczba postów : 4374

    Semi-wicked Empty Re: Semi-wicked

    Pisanie by Mejrin Sob 03 Paź 2020, 09:45

    Starał się nie pytać co tam się odjebało, że doszli do takiej rozmowy, lecz ciekawość zżerała go od środka. Głównie dlatego, że w środku tego wszystkiego był nowy. Nie wiedział czemu przez tego chłopaka czasami tracił grunt pod nogami, może to te cholerne, różowe końcówki, które teraz mieniły się przepięknie w słońcu, a może długie nogi, które chciał zobaczyć w skórzanych spodniach.
    Nigdy nie czuł czegoś takiego, przynajmniej nie w stosunku do chłopaka. Jedna czy dwie laski podobały mu się na tyle, że zabrał je na parę randek zanim w końcu zaciągnął je do łóżka, ale Harley był facetem. Jego podopiecznym, młodszym kolegą, przyjacielem, a nie pieprzonym obiektem, który zerżnąłby i rzucił.
    Na słowo „lody” jego mózg stworzył obraz całkowicie inny niż to, co blondyn miał na myśli. Powinien upomnieć Harley’a by ten przy chłopakach raczej nie mówił o lodach, zwłaszcza biorąc pod uwagę wcześniejszą rozmowę. Rozczuliło go to na tyle, że lekko przerzucił swoją rękę przez jego ramię i przyciągnął go bliżej siebie mierzwiąc mu przy tym delikatnie włosy.
    - Jasne, zabiorę cię na tyle lodów ile dasz radę zmieścić w tej swojej buzi – ich twarze znalazły się stanowczo zbyt blisko siebie. Tyle, że wcale mu to nie przeszkadzało, równie dobrze mógłby iść tak całą drogę, lecz ludzie będą się za nimi oglądać, a on wolał nie przyciągać do siebie zbyt dużej uwagi – Nie przepadam za słodyczami, ale kawę mają świetną.
    To zawsze kończyło się źle, znał to z autopsji. Co prawda teraz ludzie nie próbowali go zaczepiać, czy nawet sprzeciwiać się, jednak gdy był młodszy naprawdę musiał walczyć o swoje. Stąd ot kilka blizn na jego brzuchu i plecach, a także kilka znacznie niżej.
    - A więc…Jacob, ja i gołe laski na motorach? – zapytał, gdy ruszyli w stronę obiecanej kawiarni. Odsunął się też od Harley’a, a raczej po prostu zabrał z niego rękę, bo dalej szli ramię w ramię – Nie brałem cię za tak zboczonego.
    Po drodze wypytywał go o różne rzeczy, chciał się dowiedzieć więcej o blondynie, jak najwięcej, żeby znów nie czuć się zaskoczonym. Co jakiś czas nawet się do niego uśmiechał i gdyby był tu ktoś z jego gagu na pewno zacząłby robić zdjęcia pamiątkowe. W końcu to niemożliwe, by jakiś nowy wzbudził w Rayu takie emocje! A jednak działo się coś dziwnego, czego nikt się nie spodziewał.
    Ray przerwał mu w pół słowa, gdy znaleźli się na miejscu. Kawiarnia przed nimi nie wyróżniała się niczym z zewnątrz, miała dość niewielkie okna, przyciemnione, by z ulicy nie dało się zobaczyć co dzieje się w środku, a szyld był tak zwyczajny jak tylko się dało. Lecz gdy weszli do środka świat dosłownie został wywrócony na głowie. Całe pomieszczenie było przedzielone na pół idealną linią, gdzie łączył się ze sobą czarny i różowy. Bardziej mroczna część była ozdobiona czaszkami, trumnami i pajęczynami, nadając jej klimat jak z horroru. Pastelowa część miała za to mnóstwo kwiatów i przesłodkich pluszaków. Dziwaczna całość łączyła się tylko ladą, która również była podzielona na pół. Nawet dwie kelnerki stojące przy niej były całkowicie inaczej ubrane.
    - Gdzie siadamy? – zapytał lekko unosząc brew i schował ręce do kieszeni. Lubił to miejsce za ich kawę, jednak sam wystrój przyprawiał go o ciarki, gdyż czarnowłosy miał jedną tajemnicę, której nikomu nie zdradził. Nienawidził horrorów, nie chodziło o te słabe filmy klasy B. Bał się duchów, zombie i wszystkich nadnaturalnych rzeczy w które naprawdę starał się nie wierzyć.
    Me t h
    Me t h
    Tempter

    Punkty : 965
    Liczba postów : 205
    Wiek : 26

    Semi-wicked Empty Re: Semi-wicked

    Pisanie by Me t h Sob 03 Paź 2020, 21:18

    Harley miał opóźniony zapłon. Dopiero z czasem przez myśl przeszło mu drugie, wulgarne znaczenie tego słowa. Poczuł ciepło na policzkach. No naprawdę, mieli trochę więcej, niż trzynaście lat! Takie zwyczajne pytania nikomu nie powinny kojarzyć się w infantylny sposób, ale kiedy Raymond z niewinną miną odniósł się do pojemności jego ust, Harley na chwilę zaniemówił.
    Zachowywał się dziwnie.
    Zbyt dziwnie, aby można było przejść obok takiego zachowania obojętnie. I to raczej nie wina blondyna, że zaczął uważniej przyglądać się nowemu koledze. A może miał tylko wybujałą wyobraźnię? Może chciał, aby jego rozmyślania były prawdą, ale w rzeczywistości Ray był zupełnie normalnym kolesiem. No... Prawie normalnym, jeśli nie liczyć całej złej sławy. To zabawne, ale nawet przez chwilę nie pomyślał, że chłopak może po prostu chcieć go przelecieć. (Z boku tak to mogło wyglądać). W głowie Harleya nie było miejsca na taką myśl, kiedy przez całe życie walczył ze swoją orientacją. Uważał, że to niemożliwe, aby poznał tak bardzo przystojnego faceta, który jeszcze okazałby mu zainteresowanie. Takie rzeczy w Harley'owym świecie się nie działy.
    Do tego wszystkiego nie przepadał za słodyczami! To była największa niespodzianka. Ktokolwiek mógł nie lubić słodyczy? Harley do tej pory nie słyszał o takim przypadku, ale uwierzył chłopakowi na słowo.
    — A co, nie chciałbyś mieć zdjęcia z gołą laską na motorze? — zapytał, spoglądając na kolegę kątem oka, kiedy stanęli przed drzwiami restauracji. Ten wymyślny sposób wybadania terenu był irracjonalny, bezużyteczny i nijak nie odpowiadał na hipotezę Harley'a. To, czy ktoś chciałby mieć zdjęcie na motorze, nie mogło determinować orientacji seksualnej. Wręcz przeciwnie, Ray mógłby odebrać to jako wystawianie na próbę jego męskości. No bo jaki „prawdziwy facet” pogardziłby nagą panną? Tego Harley już nie przemyślał.
    — O kurde — zachwycił się autentycznie i aż uchylił usta. — Jakie zajebiste miejsce!
    Nie spodziewał się, że ulubiona kawiarnia Ray'a okaże się totalnie bezkonkurencyjna. Wszedł do środka, rozglądając się na wszystkie strony, a oczy mu błyszczały. Ktoś musiał mieć łeb, aby na taki nieziemski pomysł wpaść i jeszcze wprowadzić go w życie. Cukierkowo-brokatowa strona lokalu nawet pachniała inaczej!
    — Jeśli mi powiesz, że po różowej stronie dostanę różową kawę, to wybieram różowe — odparł. — Chociaż nie, tam jest zajebisty stół.
    Ruszył ku mrocznej części sali, ale w połowie drogi zatrzymał się i zawrócił. Z pozycji kasjerów musiało to wyglądać całkiem komicznie, kiedy jakiś dzieciak kręcił się przed drzwiami wejściowymi w jedną i drugą, nie mogąc zdecydować, po której stronie mocy stanie. A to poniekąd odzwierciedlało sytuację, która spotkała go w życiu.
    — Dobra, różowy jest dla ciot — zawyrokował ostatecznie Harley i pociągnął Raymonda w mroczną część sali, kiedy różowe pasma poruszył pęd powietrza. Zajął najlepszy stolik ze wszystkich dostępnych i zerknął w kartę.
    — Ale sztos — mruknął sam do siebie. Pochyliwszy się nad menu, założył pasmo włosów za ucho. Kompletnie się nie przejął, że w tym samym lokalu siedziały przynajmniej dwie świergoczące pary. Bynajmniej nie wywołało to w nim żadnych niezręcznych skojarzeń. Podniósł wzrok na Ray'a.
    — Po której stronie najczęściej siadasz? — zapytał.
    Mejrin
    Mejrin
    Vampire

    Punkty : 21762
    Liczba postów : 4374

    Semi-wicked Empty Re: Semi-wicked

    Pisanie by Mejrin Wto 06 Paź 2020, 11:13

    - Wolałbym mieć zdjęcie z tobą – odpowiedział szczerze, gdy jeszcze nie zdążył przemyśleć swoich słów. Harley był przystojny, może nie był to klasyczny typ urody, jednak w oczach Raya był… Czymś więcej niż tylko zwykłym, przeniesionym uczniem. Wszyscy zawsze mu powtarzali, że widzi świat na swój własny sposób, nie tylko na czarno i biało.
    W jego głowie była cała gama kolorów, które potrafił idealnie przypasować do każdego, a jeśli któryś miałby dobrać do tego blondyna z całą pewnością byłby to różowy. Identyczny do tego, który chłopak miał na włosach.
    Delikatny i uroczy z wierzchu, lecz kryjący w środku prawdziwy erotyzm i niebezpieczeństwo. Cóż, nie miał zamiaru dzielić się z chłopakiem swoimi przemyśleniami, na pewno uznałby go wtedy za geja, a co gorsza, mogli stwierdzić, że jest inteligentny, a on nie chciał się zaliczać ani do homo, ani do kujonów. W ich szkole nie rozmawiało się za dużo na temat orientacji, więc Ray nawet nie miał pojęcia, że ludzie mogą dzielić się na coś więcej niż homo i hetero.
    Czarnowłosy nie ruszyłby się z miejsca, gdyby nie pociągnięto go w końcu na którąś część. Miał ubaw oglądając zakręconego dzieciaka, który naprawdę miał problemy z decyzją, ale nie przeszkadzało mu to. Uważał to za raczej… słodkie.
    - Przy tym stoliku – odparł z uśmieszkiem na ustach, gdy w końcu usiedli  i obrócił okrągły stół. Na boku były wyryte dwie, niewielkie litery R oraz L złączone ze sobą w pionie – Ale jeśli chcesz następnym razem możemy usiąść po różowej stronie. A różowa kawa wcale nie jest taka dobra, o wiele lepszy jest shake jednorożca.
    Pierwszy raz zabrał kogoś do tego miejsca, zwykle przychodził tu całkiem sam i rozkoszował się kawą w ciszy, która najbardziej mu odpowiadała, ale.... Towarzystwo było naprawdę miłą odmianą, może dlatego, że tak dobrze się dogadywali. Może za jakiś czas Harley naprawdę będzie chciał zostać jednym z nich. Może.
    - Poza tym… Różowy wcale nie jest dla ciot – wyciągnął dłoń w jego stronę i delikatnie złapał za kilka jego kosmyków, po czym założył mu je za ucho, by nie zasłaniały jego twarzy. Uśmiechnął się przy tym lekko, tylko na krótką chwilę, po czym na jego twarz wróciła typowa dla niego lekko wkurzona mina.
    Kelnerka, która stała nad nimi już od dłuższej chwili nie miała odwagi nawet się odezwać i przerwać tej uroczej sceny, która odgrywała się tuż przed jej oczami. Zamiast tego zaczerwieniła się, a karty wypadły jej z rąk wprost na podłogę.
    Tyle, że Ray nie miał zamiaru jej pomagać, co gorsza jej obecność psuła jego humor. Wręcz z pogardą spojrzał jej prosto w oczy i oddał kartę, którą w końcu udało jej się jakoś podnieść. Czasami jego humor potrafił się zmieniać niczym obrazy w kalejdoskopie.
    - Americano, bez cukru i żadnej pianki – rzucił oschle, zupełnie innym tonem niż ten którego używał w stosunku do Harley’a. Tak naprawdę chłopak po raz pierwszy zobaczył ułamek drugiej twarzy Raya, tej która niosła postrach w całej szkole. Dziewczyna wyglądała na przestraszoną, a przecież nawet nie podniósł na nią ręki – Dodaj czegoś słodkiego, a wyleje je na ciebie.
    Kelnerka uciekła tak szybko, że zapomniała o drugim kliencie. Zostawiła co prawda kartę Harley’owi, ale nie dała mu czasu na złożenie zamówienia. Po prostu schowała się w kuchni, a jej koleżanka z kasy obok po prostu popatrzyła ze współczuciem. Cóż dobrze, że jeszcze nie dostał zakazu wstępu.
    - Idę zapalić - nawet teraz Ray mówił do niego o wiele łagodniej niż do tej dziewczyny. Sam nie wiedział czemu tak się wkurwił, po prostu... Czuł, że przerwała im w czymś ważnym.


    Ostatnio zmieniony przez Mejrin dnia Wto 06 Paź 2020, 13:54, w całości zmieniany 1 raz
    Me t h
    Me t h
    Tempter

    Punkty : 965
    Liczba postów : 205
    Wiek : 26

    Semi-wicked Empty Re: Semi-wicked

    Pisanie by Me t h Wto 06 Paź 2020, 13:11

    Harley tracił wszelkie wątpliwości co do intencji Raymonda, bo chłopak ewidentnie go podrywał. Niemniej nie chciał paść ofiarą głupiego żartu. A kiedy sobie to uświadomił, kiedy ręka kolegi dotknęła jego włosów, na chwilę przestał oddychać. Bez przemyślenia, jak jego zachowanie zostanie odebrane, odsunął się szybko na oparcie krzesła za sobą. Uciekł spojrzeniem na kelnerkę, która podeszła do ich stolika i wtedy mina Raymonda niejako wróciła do normy. Niestety serce Harley'a wciąż zapierdalało w zawrotnym tempie, jakby chłopak przeżywał miniaturowy zawał. Zastanawiał się, co tak naprawdę powinien zrobić. Musiał skonfrontować się z rzeczywistością i jakoś odpowiedzieć... tak sądził. Raymond wstał i wyszedł na papierosa, a Harley odetchnął głęboko. Gdyby stracił możliwość poznania bliżej takiego chłopaka, to by sobie nie wybaczył. Wystarczyło na niego spojrzeć! Bez wątpienia był marzeniem każdej nastolatki z ich szkoły. To byłoby coś nowego. Każdy by mu zazdrościł. A z drugiej strony, co jeśli to faktycznie głupie żarty? W końcu chłopak był znanym na całą szkołę prowokatorem i rebeliantem... a przynajmniej tak sądzili nauczyciele. Kiedy Ray wrócił do stolika, Harley wciąż przy nim siedział. Zamyślony i w tej samej pozycji: z łokciem opartym o blat, trzymając się ręką za głowę. Drgnął nagle, kiedy zobaczył kolegę.
    — Ach, no tak, pójdę coś zamówić — oznajmił prędko, a wstając, jeszcze uderzył się o tę cholerną, wystającą nogę stołu i zaklął pod nosem. Kurwa, co za patowa sytuacja! Najpierw przeprosił kelnerkę za zachowanie kolegi, a potem zamówił jakąś wymyślną kawę i deser lodowy (tak na poprawę samopoczucia). Gdy wrócił do stolika, starał się zachowywać naturalnie. Chociaż już wcześniej wyszedł na kompletną ofiarę losu, to musiał jakoś naprawić swoją sytuację. Kelnerka szybko przyniosła zamówienie (widocznie Ray zastraszył ją odpowiednio).
    — Idziesz na imprezę do Jacoba? — zagadał, coby rozluźnić trochę atmosferę. — Wiesz, tę tradycyjnie pierwszą w nowym roku szkolnym. Bo chyba robi ją co roku, a przynajmniej tak mi powiedział.
    Nie mógł dłużej ukrywać, jak bardzo zżerała go ciekawość, dlatego pochylił się nad stolikiem, aby nie mówić za głośno.
    — No, a te rzeczy — powiedział z nadzieją w głosie, że dowie się czegoś więcej. — Te, które kupiłeś dzisiaj, to zabierasz ze sobą?
    Grzebał łyżeczką w lodach na pozór obojętnie, jednak nie mógł oprzeć się typowo nastoletniej ciekawości świata.
    — I tak sobie pomyślałem... Czy mógłbym zabrać jedną koleżankę, gdyby chciała? — zastanowił się już głośniej i wrócił plecami na oparcie krzesła.
    Niespiesznie oblizał łyżkę z waniliowych lodów, myślami wciąż pozostając daleko poza tą salą, a kiedy się ocknął, jego wzrok spotkał się z czarnym jak noc spojrzeniem Raymonda.
    — Chcesz spróbować? — zapytał swobodnie. — Są nawet dobre. Właściwie co lubisz, skoro nie lubisz cukru?

    Sponsored content

    Semi-wicked Empty Re: Semi-wicked

    Pisanie by Sponsored content


      Obecny czas to Pon 20 Maj 2024, 11:20