Smoczy problem

    Mejrin
    Mejrin
    Vampire

    Punkty : 21762
    Liczba postów : 4374

    Smoczy problem - Page 2 Empty Re: Smoczy problem

    Pisanie by Mejrin Nie 12 Sty 2020, 15:06

    Życie płata figle, wiedziała to od zawsze, jednak ten żart nie był jej ani trochę do śmiechu. Gdyby nie wyszła z jaskini tym ludziom pewnie nic by się nie stało, może nawet zdołaliby uciec, a ojciec dziewczyny nie leżałby bóg wie gdzie ranny i wycieńczony. Ona sama nie wyglądała lepiej, a Thialfi czuła, że to wszystko jej wina. Kiedyś nie zdażyły jej się takie błędy, więc co się stało? Spojrzała lekko zdołowana na Bjorna. Może to właśnie przez miłość, która obudziła się w jej sercu na nowo stała się taka słaba i potulna? Gdybanie jest jednak tylko gdybaniem, a teraz mieli inne problemy na głowie, niż wewnętrzne rozterki smoczycy. Przemilczała ona więc temat, musieli ruszyć na pomoc rannemu mężczyźnie, gdyż ta dwójka mogła stanowić żywy dowód na istnienie wilkorów żądnych krwi mieszkańców Nawaroth.
    - Cirel znalazłaś może jakieś ubrania? - chociaż miała nadzieję, że magiczka odniosła w tym większy sukces niż ona, tego co miała zastać w jednym z wozów kompletnie się nie spodziewała. Od razu została złapana za rękę i pociągnięta w stronę oddalonej o kilka metrów, drewnianej budy. Co prawda nie chciała zostawić Bjorna z tą dziewczyną, mężczyźni nie są stali w uczuciach, więc musiała go pilnować, żeby nie próbował nawet myśleć o zdobyciu względów innej, ale Cirel nie dała jej dużego wyboru.
    Cały wóz był pełen różnych rzeczy, nie tylko ubrań, ale i zapasów, broni, a nawet pieniędzy. Gdy ona flirtowała w najlepsze, a nawet o mały włos nie doszłoby do czegoś więcej, Cirel w tym czasie naprawdę wywiązała się z powierzonego jej zadania. Zebrała wszystko co mogło okazać się im potrzebne, co prawda było tu też mnóstwo badziewia, ale o tym smoczyca już nie wspomniała.
    - Cirel... Jako kobieta... Jak się czujesz, gdy mężczyzna chce ci włożyć rękę pod spódnicę? - chociaż nie padło imię "Bjorn" to i tak każda wiedziała o kogo chodzi
    - Odrąbałabym mu rękę, a potem obcięła kutasa, którym myśli, zamiast trzymać się planu... Och! Przepraszam za takie wulgarne słowa w obecności panienki! - magiczka od razu się skłoniła, jednak Thialfi nie uraziło to w żaden sposób. Chciała poznać język ludzi z każdej strony, nawet tej wulgarnej. W końcu nadal nie wie kim, bądź czym jest "pizda" i dlaczego Bjron nazwał tak jednego z wojowników.
    - Musisz naprawdę lubić Bjorna, zachowujecie się trochę jak rodzeństwo. Niby ciągle o coś macie spory, ale jednak chronicie się nawzajem. Bjorn może jest czasami...
    - Wulgarny, gburowaty, nie wychowany i ułomny?
    - Chciałam powiedzieć oschły - Thialfi chyba po raz pierwszy od początku ich podróży zaśmiała się szczerze i radośnie. Od tylu lat nie rozmawiała z inną kobieta tak szczerze i od serca. A do tego Cirel pomagała jej z ludzkim ubiorem, którego ilość guzików i sznurowań przerastała możliwości smoczycy.
    Wybranie stroju, założenie go, a do tego jeszcze plotkowanie trochę im zajęło. Piękny zapach gulaszu zdążył już całkiem zniknąć, aż Thialfi zmartwiła się, że zjedli wszystko bez nich. Wtedy chyba naprawdę rzuciłaby się na tego konia... Przynjamniej była już ubrana. Z "małą" pomocą narzuciła na siebie skórzane spodnie, które nie krępowały jej ruchów oraz koszulę, która chyba swoje lata świetności miała już za sobą, jednak jej pasowała jak ulał. Do tego wysokie buty, oraz ponczo, Cirel naprawdę zadbała o to, by nawet najmniejszy fragment ciała jej pani nie wystawał spod ubrania. Długie białe włosy związała kawałkiem sznurka z tyłu, gdyż plącząc się ciągle wokół twarzy przeszkadzały i zmniejszały pole widzenia. Teraz skończą królowa ani trochę nie przypominała arystokratki, o wiele bardziej wyglądała jak myśliwy, który wkrótce ma zamiar zapolować na naprawdę pokaźną zwierzynę.
    - Bjorn, dziecko, ruszajmy. Jeśli mamy z rannym wrócić przed zmierzchem do wioski musimy się trochę pospieszyć - radosnym krokiem wyskoczyła z wozu i podeszła do nich. Była mniej skrępowana niż wcześniej, przez co jej ruchy były bardziej energiczne. Już nie musiała się martwić czy zniszczy piękny płaszcz Cirel, gdyż oddała go kobiecie, a sama narzuciła stare ponczo. Nawet ubrana jak zwykła wieśniaczka-łowczyni emanowała całkowicie inną aurą niż kobiety z Nawaroth. Zresztą... Nie kryła już swoich spiczastych uszu - Coś się stało? - zapytała cicho, gdy zauważyła, że Bjorn przygląda się jej z miną ciężką do opisania
    Skuld
    Skuld
    Lost Soul

    Punkty : 40
    Liczba postów : 30

    Smoczy problem - Page 2 Empty Re: Smoczy problem

    Pisanie by Skuld Pią 17 Sty 2020, 10:32

    Fjarigson nie był zadowolony widząc jak Thialfi i Cirel znikają razem w kupieckim wozie. Oczywiście kobiety tak czasem robiły. Szczególnie gdy było ich za dużo w jednym miejscu, przy czym pod pojęciem „za dużo”, Bjiorn miał na myśli więcej niż jedną. On natomiast miał aż trzy, z czego ta bez wątpienia najmłodsza, gdy tylko zostali sami, ponownie zaczęła celować w niego swoim łukiem, jednocześnie bez cienia skrępowania wpatrując się w jego nabrzmiałe krocze. Mężczyzna starał się zachować spokój. Nie żeby się bał, czy czuł się w tej sytuacji jakoś niezręcznie, choć oczywiście podchody smoczycy wywołały u niego fale pożądania, którego skoro nie dało się ukryć, to przynajmniej trzeba było jakoś wytłumaczyć.
    - Czego się gapisz!? Przeszkodziłaś nam z Thialfi w kluczowym momencie. I tle. – Z typowym dla siebie taktem wytłumaczył łowca.
    Ku jego zaskoczeniu dziewczyna w ogóle nie zareagowała, zdradzając swoja miną iż niespecjalnie zdawała sobie sprawę z istoty rzeczy. Dopiero po kilku chwilach na twarzy nieznajomej pojawił się błysk zrozumienia, po czym nastąpiło cos na kształt parsknięcia, a na skupionej buzi, zamiast dominujących do tej pory skupienia, determinacji i wrogości, zagościł grymasem obrzydzenia, podkreślający niechęć do obecnego rozmówcy.
    - Taa… jasne. Patrzę na twój topór. Trzymasz go tak jakbyś za chwilę miał nim rzucić. – Odpowiedziała łuczniczka.
    - To może przestań wreszcie udawać, że chcesz mnie zabić i odłóż broń. – Podpowiedział wojownik.
    - Ty pierwszy.
    Uznając że trzeba to przerwać, zanim przez własny upór wzajemnie wyrządzą sobie krzywdę, Bjorn postanowił dać przykład, powoli, tak by nie wzbudzać dodatkowych podejrzeń o niecne zamiary, przewieszając swoją broń przez plecy.
    - Zadowolona? Czy może mam wygłosić jakieś oświadczenie o kapitulacji? – Ironicznie spytał łowca.
    - Wystarczy jak zostawicie nas w spokoju i sobie pójdziecie.
    Bjorn przeklął w myślach. Zastanawiał się, gdzie się podziały te wszystkie dobrze wychowane dziewczęta, będące gotowe z wdzięcznością skorzystać z oparcia jakie daje męskie ramię? Dlaczego jemu zawsze trafia się charakterna baba? Czyżby tylko takie przyciągał? Albo miał talent do wzbudzania u niewiast ataków agresji? Przecież ledwie przed chwilą młoda i Thialfi ryczały jak bobry, utyskując nad swoim losem i jakoś żadnej nie przeszkadzało iż otwarcie manifestuję swoje emocje, jest krucha i delikatna, a przy tym posiada uczucia. Rzecz jasna jak przychodzi do rozmowy z samym Fjarigsonem od razu warto otoczyć się skorupą pretensji.
    - Tu możemy mieć problem. Bo widzisz, cześć z naszej drużyny uważa się za winnych nieszczęścia jakie was spotkało, a co za tym idzie nie zamierza przechodzić obojętnie obok potrzebujących. – Oświadczył Bjorn, nie zamierzając rozwijać teko tematu.
    - Dziękujemy. Poradzimy sobie sami. – Zakpiła dziewczyna.
    - O tak, ty na pewno. Ale ja mówię o tych wszystkich mieszkańcach Nawaroth, których trzeba ostrzec iż trakt nie jest bezpieczny. A do tego potrzebujemy zeznań twoich i twojego ojca. Wiec może zanim postanowisz zdecydować za wszystkich, może przynajmniej pozwól mi się z nim rozmówić. – Łowca smoków miał nadzieję, że z kimś starszym dogada się znacznie szybciej. Poza tym gdy tylko Cirel opatrzy ojca łuczniczki, ta może zechce spojrzeć na ich pomoc nieco łaskawszym okiem.
    Mężczyzna obawiał się trochę, iż młoda może odebrać powyższą propozycje jako sugestię że ona sama nie jest wystarczająco dojrzała do podejmowania poważnych decyzji, a co za tym idzie dziewczyna zapewne ponownie wybuchnie. Tymczasem zamiast oczekiwanych pretensji, nieznajoma od razu się zgodziła, po raz pierwszy obdarzając Fjarigsona czymś na kształt uśmiechu.
    - Czy chcesz się z nim dogadać? Tak? W porządku. – Postanowiła łuczniczka. – Chodź.
    Bjorn nie miał pojęcia iż właśnie wpakował się w pułapkę i nie chodziło tu bynajmniej o gęste, kolczaste krzaki jeżyn przez jakie musiał przebrnąć by dotrzeć do rannego. Nim jeszcze spojrzał na człowieka którego chciał ratować, rozpoznał jegomościa po głosie.
    - Do cholery, mówiłem że nie chcę nikogo oglądać! Mam chyba prawo zdychać w własnym towarzystwie! - Protestował staruszek.
    - Tato, jest ze mną ktoś kto ci pomoże. – Wyjaśniła dziewczyna.
    - Pomoże mi każdy kto ma jaja by szybko skrócić moje męki.
    - Twoim ojcem jest Furil Sromotnik? – Spytał zaskoczony wojownik. Wspomniany przez niego mężczyzna był handlarzem drogich kamieni i jubilerem w jednym, przy czym swoją „ogładą” bił na głowę nawet Bjorna, udowadniając przy tym iż szanowany złotnik powinien mieć nie tylko umiejętności ale również sposób obycia porównywalny z krasnoludem.
    - Nie wierzę! Wredna pizda Bjorn Fjarigson! – Zorientował się ranny, natychmiast rzucając oskarżenia w stronę łuczniczki. - Taka z ciebie córka? Mało ci iż staruszek cierpi z bólu, to jeszcze skazujesz mnie na psychiczne męki, związane z koniecznością oglądania zawszonej gęby tej łajzy mieniącej się łowcą smoków?
    - Ale…
    - Sam się tu wepchnąłem, chcąc się przekonać czy taka skąpa pijawka jak ty naprawdę może wyzionąć ducha. – Wojownik dzielnie stanął w obronie zbitej z tropu nastolatki.
    - Ha, chciałbyś. Otóż oświadczam że nigdzie się nie wybieram, dopóki pewna włochata małpa nie zwróci mi należnych dwóch srebrników. – Odpowiedział zapytany.
    Bjorn nie potrafił ocenić jak poważne są obrażenia Furila, jednak sądząc po tym iż złotnik nie stracił nic z swojej werwy, raczej nie było aż tak źle.
    - Na ile wyceniasz uratowanie własnego dupska?
    - Chcesz targować się z ofiarą? Dałbym ci za to w ryj, jednak jeśli zdejmę ręce z podbrzusza, moje flaki wyjadą na spacer, a jakoś nie chcę się z nimi rozstawać, wiec jeśli żadne was nie umie szyć, to po prostu was poproszę byście oboje stąd wypierdzielali! – Podsumował Sromotnik.
    „Thialfi będzie zachwycona” – ironicznie pomyślał Bjorn, prowadząc łuczniczkę z powrotem do wozu gdzie zostawili pozostałe kobiety. Na widok smoczej królowej wojownik stanął jak wryty, nagle uświadamiając sobie, że już zdążył się za nią straszliwie stęsknić. I że najchętniej wpatrywałby się w nią całymi dniami, nawet mruganie traktując przy tym jako stratę czasu.
    - Wszystko w porządku, choć pacjent może sprawiać drobne problemy. Przydałoby się coś naprawdę mocnego na uśnieżenie bólu. – Oświadczył łowca.
    Mejrin
    Mejrin
    Vampire

    Punkty : 21762
    Liczba postów : 4374

    Smoczy problem - Page 2 Empty Re: Smoczy problem

    Pisanie by Mejrin Nie 19 Sty 2020, 23:25

    Zwykle wyczulany na wszystko zmysł Thialfi działał bez zarzutu i mogła ona zrozumieć prawie każdą sytuację bez zbędnych wyjaśnień, lecz przy rudowłosym wojowniku traciła kompletnie głowę, a jej serce przyspieszało dwukrotnie swój rytm. Jednak z pomocą ruszyła jej oczywiście Cirel, której uwadze nie umknął sporych rozmiarów problem w spodniach ich towarzysza.
    - Coś mocnego da się załatwić, w wozach znalazłam sporo alkoholu, myślę, że idealnie uśmierzy ból... Przy okazji muszę sporządzić jeszcze jedną miksturę i przygotować się do kastracji - poważny wzrok mówił wszystko, a chociaż brzmiało to jak okrutny żart, Cirel jak najbardziej była zdolna do tego, by trwale okaleczyć każdego, kto odważyły się tknąć jej panią.
    - Cirel nie bądź taka... Bjorn nic złego przecież nie zrobił, więc nie odbieraj mu najważniejszego narządu. No zobacz jak możesz być zła na tą przesłodką buźkę - to mówiąc smocza królowa chwyciła twarz w Bjorna i czule się uśmiechnęła. Lekkie klucie brody na jej miękkich dłoniach, nawet w połowie nie opisywało tego, co teraz czuła. Chciała się rzucić na niego tutaj, nie zważając na to, że ktoś będzie patrzył. Do wstydliwej dziewicy było jej daleko, a chociaż nie miała obycia z mężczyznami, to temu jednemu nie odmówiłaby niczego. W innej sytuacji pewnie już leżałaby pod nim na ziemi i czuła w sobie coś... Zganiła samą siebie za takie myśli i odchrząkując cicho, cofnęła się dwa kroki w tył - Nie możemy pozwolić czekać naszemu pacjentowi, ale później z chęcią dokończę to co zaczęliśmy w wozie...  - starała się powiedzieć to trochę ciszej, jednak widownia nie pozostała bez odpowiedzi. Cirel westchnęła zrezygnowana i pokręciła głową, a łuczniczka skrzywiła się w wyrazie obrzydzenia. Cóż na pewno nie wielu gustowało w osobnikach postury Fjarginsona.
    Cirel i córka Sromotnika zaczęły zbierać najpotrzebniejsze rzeczy, głównie był to alkohol w zadziwiająco dużej ilości, jednak młoda łuczniczka nadal upierała się, że to za mało by otumanić jej ojca. Thiafi odrzucał za to już sam zapach mocnego trunku, wolała zająć się czymś o wiele przyjemniejszym. Jej smoczy apetyt powrócił ze zdwojoną siłą, gdy w niecałe dwie minuty opróżniła wielki garnek gulaszu do zera. Nawet w formie człowieka, apetyt pozostawał taki sam, a co za tym idzie... Nie tylko ubrać ją ciężko. Z dwojga złego lepiej by smok chodził nagi, niż głodny.
    - To chyba najlepsze, co jadłam w życiu! Cirel jest znakomitą kucharką! - na policzkach dziewczyny pozostało kilka plam po gęstej zupie, jednak nikt nie mógl zaprzeczyć, że uśmiechając się tak niewinnie i słodko nie wyglądała jak bestia, która jednym oddechem byłaby w stanie spalić całe Nawaroth.
    - Cieszę się, że ci smakowało pani - dumna z siebie czarodziejka spojrzała na wojownika. Czuła się jakby wygrała kolejną bitwę w cichej wojnie o względy jej pani - Jesteśmy już gotowe, mamy alkohol, ale... jeśli się nie uda go tym otępić będzie trzeba zastosować trochę brutalniejsze środki
    - Mogę go uderzyć tak mocno, że straci przytomność - odparła białowłosa
    - Myślę, że to mogłoby go zabić... z twoją siłą pani, lepiej nie ryzykować. Bjorn, liczę na ciebie i jakiś przebłysk geniuszu. A teraz prowadźcie, nie mamy zbyt wiele czasu zanim..
    - Myślę, że lepiej zdać się na mnie, niż pomysłowość tego tutaj - nawet nowo poznana dziewczyna nie mogła powstrzymać się od docinania Fjarigsonowi
    - Dziewczyny jesteście okropne, naprawdę! Może na to nie wygląda, ale nie jest taki głupi za jakiego go macie - teraz nawet Thilafi dołączyła się do tej jakże złośliwej zabawy, jednak widok zdenerwowanego wojownika sprawiał, że czuła na ciele lekkie dreszcze podniecenia. Chciała go podenerwować chociaż jedną krótką chwilę, ale czarodziejka przypomniała im dość boleśnie, że nie mają dużo czasu.
    - Naprawdę musimy już ruszać. W Nawaroth pewnie i tak panuje wrzawa, a jeśli nam się nie uda...
    Nie dokończyła, ale nie musiała. Thilafi tylko pokiwała głową i ruszyła za Bjornem prosto w krzaki o gałęziach pokrytych licznymi kolcami, ale udawało jej się uniknąć większości dzięki pomocy wojownika. Na to samo szczęście nie mogła liczyć Cirel, która po przeprawieniu się przez nie wyglądała jakby coś naprawdę mocno ją poturbowało... Nie wyglądała również na zadowoloną, ale jakimś cudem powstrzymała się od narzekań. W końcu przed nimi leżał człowiek w znacznie gorszej kondycji niż oni wszyscy razem wzięci.
    - Oh, witaj. Wyglądasz smako... mizernie - poprawiła się natychmiast smoczyca. Chociaż wewnątrz miała ochotę pomóc wnętrznościom mężczyzny wydostać się na zewnątrz to jednak powstrzymała się i kucnęła zaraz obok niego - Jestem Thialfi, a to Cirel. Bjorna pewnie już znasz. Postaramy się pomóc, więc proszę pozwól nam obejrzeć ranę. A i mamy alkohol, żeby uśmierzyć ból, więc postaraj się za bardzo nie szarpać podczas całego zabiegu, dobrze? A teraz proszę, napij się trochę - każdy jej gest, słowo czy skromny uśmiech były delikatne i nie zdradzały krzty niechęci do mężczyzny w dość agonalnym stanie. Śmiało można było ją porównać do bogini Sif, która swoją dobrocią mogła zawstydzić niejedną kobietę.
    - Dziewczyno, może lepiej będzie jeśli popatrolujesz okolice, czy przypadkiem żadne zwierzę zwabione zapachem krwi zaraz się tutaj nie zjawi - Cirel chciała oszczędzić jej niemiłych widoków, zwłaszcza, że nie miała stu procentowej pewności, czy aby na pewno ojciec łuczniczki zdoła przeżyć. Przy takiej ranie... Miała tylko nadzieję, że nie wdało się zakażenie. To mogłoby oznaczać koniec nie tylko dla niego, ale i dla nich.
    Chociaż z drugiej strony... Po tym co właśnie zrobił nie miałaby nic przeciwko gdyby umarł i z wielką chęcią wydłubała mu oczy, a następnie pozbawiła przyrodzenia, w którym z dużą pewnością znajdował się rozum większości mężczyzn. Chociaż sama Thialfi nie zareagowała zbyt szybko, ktoś inny zdążył przejąć inicjatywę i zaprowadzić porządek w nieodpowiednim zachowaniu wykrwawiającego się Sromotnika.
    Skuld
    Skuld
    Lost Soul

    Punkty : 40
    Liczba postów : 30

    Smoczy problem - Page 2 Empty Re: Smoczy problem

    Pisanie by Skuld Sob 25 Sty 2020, 22:30

    Chociaż Bjorn nawet nie próbował zrozumieć wszystkiego co siedzi w głowach towarzyszących mu kobiet, zadając sobie sprawę iż temat powyższy przerasta nie tylko jego, ale również większość mężczyzn, to podświadomie przeczuwał, że cała trójka wcześniej czy później zawiąże między sobą sojusz przeciwko niemu. Zwłaszcza jeśli wyczują że przyjemniej jedna z nich nie jest mu obojętna. Co więcej smoczyca, kapłanka i wojowniczka najwyraźniej nieźle się bawiły, używając sobie po jego słabościach. Akurat w tym przypadku łowca nie miał wątpliwości, że jeśli otaczających go niewiast byłoby dwa razy tyle, to i tak wszystkie byłyby przeciwko niemu. Przynajmniej ten fakt babskiej natury był powszechnie znany. Oczywiście sam wojownik nie bardzo miał jak się bronić. Ciało go zdradzało i tyle. Co prawda mógłby wydłubać sobie oczy i na nie nie patrzeć, jednak brzmiało to nieco zbyt radykalnie, a zatem pozostawało z dumą przyjąć fakt iż jest się z pełni sprawnym człowiekiem, potrafiącym docenić piękno kobiecych wdzieków.
    - Jeśli chcesz przez to powiedzieć iż pragniesz mieć go tylko dla siebie, to daruj sobie te wyszukane metafory – odciął się Bjorn, słysząc uwagę Cirel odnośnie kastracji – poza tym prawdziwy wojownik nie rozstaje się z swoim orężem, więc albo bierzesz z dobrodziejstwem inwentarza, albo w ogóle.
    W odpowiedzi czarodziejka jedynie prychnęła z irytacji, uznając iż podejmowanie dyskusji z kimś takim jak łowca pozbawione jest celu. Sam Bjorn również zdecydował że nie ma sensu ostrzegać niedoszłej medyczki o tym jak trudny trafi się jej pacjent i że powinna byc przygotowana na wyjątkowo arogancki przyjęcie.
    - Co to ma być do cholery!? Zlot płaczek szukających taniej sensacji? - Zauważył Sromotnik dusząc się przy tym kaszlem.
    - Tato, w tym stanie nie powinieneś mówić za dużo. - Poprosiła młoda łuczniczka.
    - Będę mówił tyle ile mam ochotę - prychnął konający – wszystkie moje kłopoty spowodowane są przez babie czorty, a najgorszym z nich jest ta która zwie się moją żoną. Chcesz usłyszeć jak się tu znalazłem, zawszona gębo?
    - Jeśli ci to ulży, to dawaj. - Stwierdził Bjorn, zgadując iż wcześniejsze pytanie skierowane było do niego.
    - Ta stara jędza nasrała mi w głowie, cały czas opowiadając o bogactwach Nawaroth i niezwykłych kosztownościach jakie miejscowi rzekomo wydobywają z góry. Stękała tak długo aż wreszcie zdecydowaliśmy się tu przyjechać. I co? Gówno. Na miejscu okazało się że od tygodni nikt nie miał odwagi by zejść do kopalni.
    - Przybyłeś do miasta nie słysząc o smoku? - Tym razem to łowca nie krył się z pogardą.
    - Psia mać, oczywiście ze słyszałem. I jak większość nie dałem wiary pogłoskom. - Narzekał Sromotnik. - naturalnie gdy tylko prawda wyszła na wierzch, moja czcigodna małżonka natychmiast zaczęła biadolić o ucieczce z miasta. Wierz mi Bjorn, posłuchać baby raz, to głupota, ale dać się namówić na coś dwa razy ,nie da się nazwać inaczej niż katastrofą.
    - Może zachowacie swoje samcze przemyślenia na później – wtrąciła Cirel - i pozwolicie mi działać?
    Sromotnik na chwilę zamilkł. Nawet jeśli wciąż zachowywał się hardo, musiał zdawać sobie sprawę z swojego stanu, a także z faktu iż czarodziejka może być jego jedyną szansą na przeżycie. Bez względu na osobiste uprzedzenia co do kobiet. Bjorn nie miał pojęcia czy zdecydowała o tym chłodna kalkulacja, czy widok alkoholu przygotowanego do operacji, w każdym będą razie jubiler ostatecznie skinął głową, dając znak iż jest gotowy oddać się w ręce Cirel.
    - Znasz się na tym? - Zapytał.
    - Nie. - Bez cienia zażenowania odpowiedziała kapłanka. - Zwymiotowałam na widok krwi leżących tu ciał, więc podejrzewam że jak zabierzesz dłonie z swojego brzucha, zrobię to ponownie.
    - Haa, przynajmniej szczera odpowiedź. - Skomentował …. - Dobra, dawaj to wino.
    - Wino jest dla mnie. - Zauważyła Cirel, tym samym udowadniając zebranym iż jak chodzi o bycie złośliwą, bije wszystkich na głowę.
    Mejrin
    Mejrin
    Vampire

    Punkty : 21762
    Liczba postów : 4374

    Smoczy problem - Page 2 Empty Re: Smoczy problem

    Pisanie by Mejrin Sob 01 Lut 2020, 23:16

    Thialfi co chwila spoglądała to na Cirel, to na rannego nie do końca wiedząc co ma robić. Chyba pierwszy raz w życiu ktoś oczekiwał od niej pomocy w opatrywaniu rannego, a nie dobiciu. Szczerze miała ochotę pozwolić instynktom wziąć górę i zanurzyć twarz w ciepłych jeszcze wnętrznościach, by następnie je skonsumować. Właśnie z tego powodu, gdy mężczyzna odsłonił ranę, nie mogła powstrzymać błysku w oku i stróżki śliny, która mimowolnie opuściła jej usta. Wcale nie obchodziło ją dobro ludzi z Nawaroth, no może trochę, ale wiedziała, że jeśli nie pomoże Cirel i Bjornowi, ci nigdy nie zgodzą się spełnić jej prośby. Poza tym... głupio jej było przyznać, że naprawdę zaczęła coś czuć do postawnego mężczyzny. Myślała, że nie umie już kochać, nie po tym co ją spotkało, a jednak tym razem zakochała się jak szczeniak. Jednak ramiona wojownika wydawały jej się idealnym schornieniem od całego bólu. Niestety, nie miała ona ani szczęścia w miłości, ani w życiu, przez co znów mogła wszystko zniszczyć.
    - Pani... wszystko dobrze? - zapytała blada jak ściana czarodziejka, która z trudem powstrzymywała falę wymiotów. Smoczyca na początku nie zrozumiała o co chodzi, jednak po chwili zauważyła, jak po jej brodzie cieknie kolejna kropla przezroczystego płynu.. prosto na ranę rannego, który patrzył na nią szeroko otwartymi oczami. Na początku nie był w stanie wykrztusić z siebie nawet słowa, w końcu nie mógł się poruszać. Cirel trzymała w ręku igłę z nicią, gotowa by spróbować zaszyć ranę. Sama magia nie mogła zaleczyć tak rozległych obrażeń...
    - Co do kurwy?! - krzyknął w końcu, ale nie poruszył się z obawy, że jego narządy znajdą się poza ich pierwotnym domem. Nie uśmiechało mu się zbierać jelit z ziemi, jednak ślina cieknąca prosto do jego wnętrza wcale nie była lepszą opcją.
    - Och... Przepraszam, po prostu wygląda smako - urwała w pół słowa - sm...śmierdzi tak, że nie mogę się powstrzymać... Chyba zaraz zwymiotuję - kłamstwo, chociaż wymyślone w pośpiechu i niezbyt składne...zadziałało, cóż przynajmniej na mężczyznę, który i tak już nie wiele kojarzył. Podała mu na wszelki wypadek jeszcze więcej wina i zamieniła się miejscem z młodą dziewczyną, która koniecznie chciała czuwać przy ojcu.
    To dawało jej idealną szansę, żeby uspokoić nienaturalnie szybkie bicie serca i chęć rzucenia się na mężczyznę, który mógł być jej jedyną nadzieją na spokojną przyszłość. Minęła Bjorna chowając twarz w rękach i stanęła dopiero, gdy znalazła się kilka metrów dalej. Oparta o drzewo osunęła się na ziemię, a głowa zwisała jej bezwładnie między kolanami. Nie chciała by ktokolwiek widział ją w takim stanie... A zwłaszcza nie ON. Miał ją uważać za kobietę, damę, nie za potwora, który zamiast pomóc rannemu ma ochotę wyszarpać mu i tak ledwo trzymające się flaki. Czuła się okropnie sama ze sobą, a jednak nie mogła powstrzymać drapieżnego uśmiechu. Sama myśl o tym, że mogłaby skosztować świeżego mięsa sprawiała, że na jej twarzy pojawiały się czerwone wypieki, a chociaż starała się zapanować nad sobą, nie było to łatwe. Nie w sytuacji, gdy nadal nie odzyskała pełni sił.
    - Bjorn... Wrzuć mnie do wody... - powiedziała w końcu, gdy udało jej się opanować drżenie głosu. Nie potrafiła wymyślić nic lepszego co odwróciłoby jej uwagę od znajdującego się kilka metrów dalej posiłku. To znaczy ciała, nadal oddychającego i walczącego o życie. Dla niej jednak była to zwierzyna, która aż się prosiła by zanurzyć w niej kły - Jeszcze chwila, a naprawdę oszaleję... Ten zapach! Nie mogliśmy trafić na kogoś w jednym kawałku?! Nie, oczywiście z moim szczęściem musiał to być jakiś ranny dureń, który obraża kobiety! Mam ochotę wybić mu wszystkie zęby i wepchnąć rękę w gardło, żeby pozbawić go tego plugawego języka, a później... chcę go zjeść... Bjorn nie wiem co się ze mną dzieje...
    Nienawidziła się za to, za każdą słabość, którą przed nim obnażała, a odkąd się poznali odnosiła wrażenie, że mężczyzna widzi w niej tylko słabą kobietę, która potrzebuje ratunku. Nie mylił się wiele, tylko jeden szczegół się nie zgadzał. Nie była kobietą, a drapieżnikiem, który zdolny był do zabicia go w chwili niepoczytalności i chociaż marzyła o tym, by świat dał jej drugą szansę, to nie mogła zmienić swojego pochodzenia. Zawsze była i już na zawsze pozostanie smokiem, potworem, którego wojownik powienen zabić na samym początku... Wtedy uniknęli by wszystkich kłopotów, które jak magnes przyciągała do siebie białowłosa kobieta.
    Skuld
    Skuld
    Lost Soul

    Punkty : 40
    Liczba postów : 30

    Smoczy problem - Page 2 Empty Re: Smoczy problem

    Pisanie by Skuld Pon 03 Lut 2020, 15:49

    Polowanie na smoki jest zajęciem raczej dla samotników. Łowcy jak Bjorn nie mieli zbyt wielu okazji by szlifować swoje towarzyskie maniery, czy chociażby nabyć umiejętności odczytywania emocji z mimiki twarzy swojego rozmówcy. W normalnych okolicznościach wojownik nawet nie zauważyłby dylematów jakie targały Thialfi, jednak z racji faktu iż praktycznie przez cały czas wlepiał w nią swój wzrok, jak również z powodu tego, że kwestie pełnego żołądka od zawsze stawiane były wysoko w hierarchii męskich problemów, Bjorn zorientował się iż smocza królowa spogląda na Sromotnika niczym na przystawkę.
    W sumie nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że dziewczyna przed chwilą spałaszowała cały gar gulaszu przygotowanego przez Cirel, gdzie łowca naprawdę miał nadzieję, iż najedzą się nim w piątkę i jeszcze coś z tego zostanie. Pojecie smoczego apatytu właśnie zostało zdefiniowane na nowo. Poza tym wokół nich było wystarczająco innych ciał, bez wątpienia mniej żylastych, kościstych i zrzędliwych niż skóra Sromotnika, dzięki którym Thialfi mogła dać upust swoim żądzom. Jak do tej pory smoczyca potrafiła się kontrolować. Choć może w tym przypadku decydowała świeżość podanego dania?
    - Chodź skarbie, odetchnijmy. - biorąc towarzyszkę pod ramię, Bjorn zdecydował się odejść kilka kroków od miejsca gdzie kapłanka prowadziła swoją operację.
    On sam nie przepadał za widokiem igieł, choć prędzej przyjąłby na klatę całą serię z kołczanu łuczniczki niż przyznałby się do jakiejkolwiek słabości, dlatego też z radością skorzystał z okazji wymigania się z roli asystenta dla Cirel, zwłaszcza jeśli alternatywą była możliwości spędzenia czasu tylko z Thialfi. Za to młoda łuczniczka sprawiała wrażenie zafascynowanej działaniem czarodziejki. Gdy tylko zwolniło się miejsce, natychmiast przysiadła się obok, wypytując medyczkę o każdy szczegół tego co ta robi. Dziewczyna chciała wiedzieć wszystko, tak jakby lada moment sama miała poskładać swojego pierwszego pacjenta. W tej osobliwej wymianie zdań kolejne „po co”, „jak”, „dlaczego” czy „skąd wiesz”, mieszały się z uwagami Cirel odnośnie tego iż młoda nie pozwala jej się skupić, zasłania jej pole manewru i w ogóle irytuje swoją ciekawością.
    - Nie zamierzam zrobić nic co ostudziłoby twój gorący temperament. Uwielbiam go. Chodź, usiądziemy. - Zauważył wojownik nie wypuszczając Thialfi z swoich ramion. - Naprawdę uważam że świetnie sobie radzisz. Może spróbuj pomyśleć o nich nie jak o jedzeniu, ale jak o swoich dzieciach? W końcu jako królowa jesteś za nich odpowiedzialna. Oczywiście gdybym to ja miał za potomka takiego Sromotnika, od razu rzuciłbym się w przepaść, ale na szczęście oni maja ciebie. Powiedz, co robiłaś w Nawaroth?
    Starając się zmienić temat, Bjorn jednocześnie próbował uzyskać odpowiedz na najbardziej fascynującą go sprawę. Wątpił by jakiekolwiek fortyfikacje byłyby w stanie powstrzymać rozwścieczonego smoka. Gdyby Thialfi tego chciała, z miasta nie pozostałby kamień na kamieniu, tym bardziej że przecież mogła zaatakować na długo przed tym, gdy w osadzie pojawił się ktoś taki jak on. Poza tym ta ciekawość ludzkich zwyczajów wydawała się czymś niezwykłym. Łowca nigdy nie zastanawiał się co czuje i myśli jego jedzenie. Podejrzewał, że gdyby zaczął to robić, szybko by zwariował, z czego wysuwał się jeden wniosek, iż Thialfi wcale nie traktowała Nawaroth jako swojej spiżarni.
    Mejrin
    Mejrin
    Vampire

    Punkty : 21762
    Liczba postów : 4374

    Smoczy problem - Page 2 Empty Re: Smoczy problem

    Pisanie by Mejrin Pon 03 Lut 2020, 21:20

    Życie nie zawsze było dla niej łatwe, tym bardziej, że w jednej chwili ze słodkiej dziewczyny potrafiła zmienić się w przerażającego potwora, ale teraz... W jego ramionach czuła się krucha i bezpieczna. Jakby całe zło, które gdzieś wewnątrz niej siedziało zwyczajnie wyparowało. Zastąpiło je za to dziwne ciepło, gdzieś poniżej żołądka. Dotąd nie poczuła czegoś podobnego, całe swoje życie robiła to, co od niej oczekiwana, nie to na co miała ochotę, jednak przy nim mogła po prostu być sobą. Czasem kapryśną, innym razem słodka jak cukierek, by chwilę później zbić go z tropu jednym słowem. Czas, który z nim spędzała był cenniejszy niż skarby, które pozostawiła w jaskini (oczywiście nie licząc jej dzieci) Oparła głowę, odchylając ją lekko do tyłu i cicho westchnęła
    - Nie skrzywdzę człowieka, o ile nie spróbuje skrzywdzić mnie - powiedziała cicho, próbując się usprawiedliwić. Dotąd nie mówiła nikomu o tym ile krzywdy przyniósł jej nie tylko gatunek ludzki, ale i...jej własny. Bała się, że Bjorn znienawidzi jej słabą i kruchą część, dlatego ukryła ją za słodkim uśmiechem. Nie mógł nawet podejrzeć, ile dla niej znaczy to co zrobił, wystarczyło, że wziął ją w ramiona, a była w stanie zapomnieć o całym świecie, bólu, a nawet ranach. Chociaż zapach nadal ją drażnił, to starała się pójść za radą wojownika. Przecież swojego dziecka nie mógłby skrzywdzić.
    Podobnie miała z całym Nawaroth, nigdy nie chciała ich krzywdzić, jednak co mogło znaczyć jej słowo przeciw wściekłym tłumom? Zrzucili na nią winę za całe zło, które ich spotykało, jednak nie miała zamiaru ugiąć się pod tym ciężarem. Była za to zbyt silna, a przynajmniej tak jej się wydawało. Próbowała grać rolę, którą narzucono jej lata temu, a chociaż jej kajdany były niewidzialne, to ciążyły na jej sercu nawet teraz.
    - Och Bjorn... Jeśli myślisz, że poszłam do Nawaroth sprawdzając czy nadajecie się do jedzenia to... Obrażę się na ciebie i nigdy więcej mnie nie zobaczysz. Nie miałam zamairu was pożreć, jeśli o to ci chodzi. Poza tym wcale nie lubię smaku ludzi, jeśli miałabym was do czegoś porównać to... Bylibyście jak węgorze, tacy żylaści i niezbyt smaczni - nagle się obróciła i siadła między jego nogami. Przodem do niego, żeby mógł widzieć jej oczy, pełne determinacji, ale i głęboko skrytego bólu o którym bała się mówić.
    - Chciałam... To głupie, ale chciałam poznawać waszą mowę. Przez te lata, które przespałam dużo się zmieniło. Poza tym... Tęskniłam za ludźmi. Zawsze się mnie baliście, ale i szanowaliście, jednak teraz polujecie na smoki. To straszne! Za moich czasów człowiek nie śmiał podnieść na nas ręki, a teraz chcecie mnie zabić, bo co? Tak, zabiłam kilku waszych górników, ale to oni wtargnęli do mojego leża. Ostrzegałam ich, ale nie słuchali, próbowali mnie okraść, a ja nie będę stała obojętnie. Nie pozwolę, by ktoś znowu odebrał mi coś ważnego. Dlatego... - przerwała oparła czoło na jego barku. Nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, że lekko drży - Musisz mi pomóc. Jesteś silniejszy niż ja, no i lepiej znasz ten świat. Bez ciebie nie uda mi się pomóc tym głupcom, jeśli wilkory zaatakują będzie po nich, całe Nawaroth obróci się w ruinę. Ale jeśli... Jeśli jakimś cudem uda nam się przekonać ich, aby nie próbowali mnie zabić... Wtedy może dam radę was ochronić. Ochronić ciebie. Znowu gadam głupoty, co? Muszę być strasznie męcząca, jak już zacznę nie mogę skończyć - zaczęła się cicho śmiać, by skryć zażenowanie własną osobą. Wiedziała, że to nic złego prosić o pomoc, jednak do tej pory zawsze radziła sobie sama. To inni chcieli jej, wykorzystywali jej siłę i determinację, a teraz to ona potrzebowała kogoś, by dał jej siłę. Potrzebowała JEGO.
    Skuld
    Skuld
    Lost Soul

    Punkty : 40
    Liczba postów : 30

    Smoczy problem - Page 2 Empty Re: Smoczy problem

    Pisanie by Skuld Czw 06 Lut 2020, 14:57

    Obejmując Thialfi w tali, Bjorn przysunął dziewczynę bliżej siebie, tak że ich twarze dzieliła teraz odległość równa mniej więcej dwóm palcom. Łowca zdecydował się działać bardzo ostrożnie, obawiając się, że może swoją partnerkę wystraszyć lub nazbyt rozochocić, przy czym w obu tych przypadkach on najprawdopodobniej skończyłby z nożem Cirel wbitym w swoją czuprynę.
    - Przyznaję że ten smoczy sen zawsze mnie fascynował. Jak to jest? Czujesz zmęczenie, twoje ciało domaga się odpoczynku, gromadzisz zapasy, szykujesz legowisko i uderzasz w planowaną drzemkę? A może znienacka zamykasz powieki na krótką siestę i nim się spostrzeżesz mija kilka wieków? Królowa która tak nagle odlatuje to byłby pewien problem. Chyba że taki masz cykl egzystencjalny? Pięciuset lat snu i pięćset kolejnych przez które nie musisz zmrużyć oczu? - Delektując się bliskością, zapachem i ciepłem Thialfi, wojownik starał się prowadzić niezobowiązującą rozmowę. Przez jakiś czas uważnie słuchał wyjaśnień smoczycy, uśmiechając się szeroko, gdy ta zaczęła zaprzeczać podejrzeniom o apatyt na ludzkie mięso. W ten sposób kwestia samokontroli rozwiązywała się niemalże sama.
    Bjorn rozłożył ręce w obronnym geście, z trudem powstrzymując cisnącą mu się na usta salwę śmiechu.
    - No co ty, nigdy tak nie myślałem. - wyjaśnił prędko – choć zastanawia mnie dlaczego tak chętnie oddawałaś swoje kosztowności, zapewne te same których wcześniej tak zażarcie broniłaś? Poza tym twoje obawy są nieuzasadnione. Spójrz ile już dokonałaś! Udało ci się zabałamucić i przekonać do siebie tego, który powinien ganiać cię z toporem w ręku. Cirel nie liczę, bo to zdziczała wariatka która pędziła do ciebie przez pół świata, za to jeśli uda ci się zyskać przychylność młodej i Sromotnika, co praktycznie jest pewne, jako że będą ci winni życie, miasto praktycznie będzie twoje. Naprawdę uważam że mamy szczęście iż trafiliśmy akurat na niego. Stara pierdoła jest oczywiście nie do zniesienia, ale poza wszelkimi wadami to również znakomity mówca. Potrafi sprzedać ludziom węgiel wmawiając że to diamenty. Jeśli on wstawi się za tobą, myślę że przekonamy nawet tych najbardziej sceptycznych. A potem wspólnie zajmiemy się tymi sierściuchami.
    Rysując przed Thialfi wizję swojego planu na najbliższą przyszłość, Bjorn nawet nie zauważył czarodziejki która skończywszy opatrywać Sromotnika, stanęła za nim, z wyraźnie zdegustowaną miną obserwując zażyłości pomiędzy dwójką swoich towarzyszy.
    - Zdziczała wariatka, tak …
    - Yyy… jak poszło? - łowca niemal natychmiast spróbował zmienić temat.
    - Będzie żył. Niestety. - parsknęła kapłanka.
    - Ale … nie pozbawiłaś go przy tym kilku cennych męskich organów?
    - Miałam sprawić by wyzdrowiał, a nie by zmadrzał.
    Łowca przytaknął głową, milcząco gratulując Cirel wykonanej pracy. Czuł że żadne słowa pochwały pod adresem czarodziejki nie przeszłyby mu przez gardło, dlatego w tym kontekście postanowił dać prym komuś innemu. Zresztą jeśli kobieta słyszała jak nazwał ja wariatką, to pewnie również nie przeoczyła tego gdy wspominał jak ważne dla nich jest uratowanie Sromotnika.
    - Ona jest cudowna! Zszywa ludzi niczym podarte tuniki, a potem klei jak rozbite dzbany. Hej, a potrafiłabyś wskrzesić zmarłego? – ekscytowała się młoda łuczniczka, w dalszym ciągu podążając krok w krok za Cirel. Dziewczyna z młodzieńczym zapałem, przykleiła się do czarodziejki, traktując ją jako chodzący ideał, skarbnicę mądrości i wzór wszelkich cnót. Od razu dało się zauważyć iż kapłanka nie uwolni się łatwo od nowej wielbicielki. No ale to był jej problem.
    - Powinnaś być teraz przy ojcu. - Zauważył Cirel.
    - Tak, wiem, ale chciałam jeszcze …
    - To znaczy iść do niego!
    - Pomyślałam tylko że mogłabym ci się jakoś odwdzięczyć. - Upierała się dziewczyna.
    - Iść! Teraz!
    Mejrin
    Mejrin
    Vampire

    Punkty : 21762
    Liczba postów : 4374

    Smoczy problem - Page 2 Empty Re: Smoczy problem

    Pisanie by Mejrin Pon 10 Lut 2020, 16:34

    Chociaż obecność Bjorna zadziwiająco dobrze na nią wpływała, to pytania o jej życie sprawiały, że nie czuła się zbyt komfortowo. Zwłaszcza, że sama nie znała na nie odpowiedzi. Wolałaby po prostu wtulić się w wojownika i odpocząć, lecz jeszcze nie był czas na takie luksusy. Zreszta wojownik naprawdę wydawał się nią zainteresowany, a to sprawiało, że kompletnie traciła głowę i była w stanie powiedzieć ,u wszystko. No. Prawie wszystko.
    - U każdego z nas jest inaczej... Ja wyczerpałam zbyt dużo mocy, zostałam ciężko ranna i ... Stało się wtedy wiele złych rzeczy. Po prostu zasnęłam, a gdy się obudziłam minęło wiele, wiele lat - jej głos trochę przycichł, ale starała się jak mogła, by opowiedzieć na każde pytanie wojownika. W końcu był po prostu ciekawy, chciał ją lepiej poznać. Zapewne nie wiele osób w tych czasach słyszało o tym, co zaszło prawie tysiąc lat temu. Może to i lepiej. Dzięki temu ludzie nie będą się aż tak jej bali, a to już coś. Przynajmniej na początek.
    Czasami cichutko marzyła o tym, że ludzie jej wybaczą, że znów ją pokochają, jednak szanse na to były co najmniej marne. Niczym słodka pokusa przyciągała do siebie wszystko co złe i zagubione. Kłopoty podążały za nią, gdziekolwiek by nie poszła. Dlatego od zawsze unikała ludzi, starała się im nie wchodzić w drogę, a oni w zamian za to spełniali jej życzenia. Te czasy jednak minęły, a dla nich nastał czas wojny, która może zaważyć nie tylko na życiu mieszkańców Nawaroth.
    Bjorn jednak napawał ją wiarą, czerpała każde słowo z jego ust. Zwykle był dość małomówny, więc ta nagła zmiana ją ucieszyła. Nie śmiała mu nawet przerwać, choć chciała jak zwykle wtrącić swoje trzy grosze, jednak zdążyła ją ubiec zdenerwowana czarodziejka.
    - Cirel świetnie się spisałaś - Thialfi powoli się podniosła, uciekając z ramion Bjorna - Mogłabym zamienić z nim słowo na osobności? Och, no właśnie. Cirel pokaż dziewczynie i Bjornowi jakieś swoje magiczne czary, poza tym przygotujcie się do dalszej drogi. Przed zmierzchem musimy wyruszyć, jeśli nie chcemy natrafić na wilkory.
    Nawet nie zdawała sobie sprawy z tego jak władczego tonu użyła, co prawda nie chciała im rozkazywać, ale naprawdę chciała w cztery oczy porozmaiwać z rannym mężczyzną. Jeśli to on ma przekonać całe Nawaroth do niej, najpierw to ona musi zadbać o to, aby jej zaufał. SAMA. Zawsze robiła wszystko po swojemu, nie słuchała nikogo i szła za głosem serca. Mimo, że teraz posiadła dwoje mądrych i doświadczonych sprzymierzeńców, ciężko jej było zmienić stare nawyki.
    - Cirel błagam! Pokaż jakich umiesz używać czarów! Może mnie też kilku nauczysz? Mogłabym strzelać z kuszy i do tego używać magi! Śmiercionośne połączenie!
    - Pani, nie wiem czy to jest dobry pomysł.. Może jednak dziewczyna powinna zostać z swoim ojcem?
    - Błagam nie! Chcę zobaczyć co jeszcze potrafisz, no proszę...
    Korzystając z okazji, smoczyca oddaliła się od swoich towarzyszy. Bjorn co prawda próbował jakoś ją przekonać, by nie szła sama, ale dało to taki skutek jak gadanie do ściany. Thialfi była nieugięta w swoim przekonaniu. Stanęła nad ledwo żywym mężczyzną i lekko się uśmiechnęła
    - Widzę, że Cirel świetnie się spisała, a teraz... Pozwoli pan, że się przedstawię jeszcze raz. Nazywam się Thialfi i jestem smokiem, którego rozwścieczyli mieszkańcy Nawaroth - kucnęła tuż obok niego, a na potwierdzenie swoich słów...Cóż pokazała mu swoje oczy. Nie te ludzie, pod którymi się ukrywała, a prawdziwe, smocze źrenice płonące niebieskim ogniem - Możemy te rozmowę zostawić na później, jednak nie sądzę, że mamy wystarczająco dużo czasu, więc chciałabym zawrzeć z panem umowę. Pomoże mi pan przemówić Nawaroth do rozumu, zanim ci durni ludzie pozabijają się w walce z wilkorami, a ja w zamian za to spełnię jedno pana życzenie. Oczywiście nie oczekuję odpowiedzi teraz, może się pan nad tym zastanowić... ale ma pan czas do zmierzchu i ani chwili dłużej.
    Skuld
    Skuld
    Lost Soul

    Punkty : 40
    Liczba postów : 30

    Smoczy problem - Page 2 Empty Re: Smoczy problem

    Pisanie by Skuld Wto 18 Lut 2020, 13:03

    Bjorn gotów był zaryzykować gniew Cirel, wilkorów i wszystkich istot piekielnych, byleby tylko móc dłużej przytrzymać Thialfi w swoich objęciach. Niestety smocza królowa sama postanowiła uwolnić się z jego ramion, przejmując odpowiedzialność za losy wyprawy, łowcę zaś skazując na cierpienie związane z rosnącą potrzebą zaspokojenia pierwotnych potrzeb. Przyłapując się na tym iż bezmyślnie gapi się w pośladki swojej ukochanej, wojownik westchnął ciężko. Naprawdę uważał że Thialfi zasługiwała na lepszych doradców. Tymczasem miała wokół siebie opętanego żądzą barbarzyńcę, nie znającego się na polityce, Cirel która w swoim uwielbieniu przytakiwała każdej decyzji królowej, bez względu na to jak fatalna w skutkach miała się ona okazać, czy Sromotnika którego metody i poglądy były tak radykalne, iż w żaden sposób nie mogły przysłużyć się przyszłej królowej. W tej sytuacji oczywiście nikt nie uznał za stosowne by głośno zwrócić dziewczynie uwagę, że po ciężkiej operacji, odurzony środkami znieczulającymi lub też kompletnie pijany, Furil może nie być gotów na poważne rozmowy.
    Tymczasem wojownik nie mając do roboty nic innego poza przyglądaniem się jak natrętna łuczniczka irytuje Cirel, zadręczając czarodziejkę kolejnymi pytaniami, a jednocześnie zupełnie ignorując ostrzegawcze sygnały, sugerujące iż kapłanka w krótce nie wytrzyma i naprawdę wybuchnie, co zresztą dla samego Bjorna stanowiłoby źródło nieukrywanej satysfakcji, ku swojemu zaskoczeniu doszedł do wniosku że powinien pospieszyć kobiecie z pomocą. Oczywiście w tym momencie poczynaniami łowcy kierowało nie tyle współczucie, czy przejawy jakiejkolwiek sympatii w stosunku do Cirel, co przeświadczenie iż nie ma szans na trwały związek z Thialfi, jeśli zawczasu nie dogada się z strzegącą ją czarodziejka. W przeciwnym razie, nawet kochając się z smoczą królową, będzie zmuszony zerkać przez ramię dla własnego bezpieczeństwa, nie wspominając o tym, że pewnego słonecznego poranka mógłby obudzić się uboższy o pewną część ciała.
    Dlatego też nie zastanawiając się dłużej, Bjorn podniósł się z ziemi, podszedł do dwójki niewiast i chwytając młoda za kołnierz, odciągnął łuczniczkę od jej niedoszłej mentorki. Swoją drogą wojownik dałby wiele by zrozumieć co też siedzi w głowie dziewczyny. Oceniał wszystkich swoją miarą, a ta podpowiadała mu, że młodej nie chodzi tylko o wiedzę, którą przecież mogła zdobyć z książek bez konieczności zadawania się z tak niebezpiecznym indywiduum jak Cirel, podobnie zresztą jak wykluczył fascynację osobowością czarodziejki, jego zdaniem równie pasjonującą co jego onuc, tym samym dochodząc do wniosku ze jest to fizyczne zauroczenie. Młoda (Bjron wciąż nie widział jak dziewczyna ma na imię) stąpała po cienkim lodzie.
    - Choć, będę potrzebował twojej pomocy. – Oświadczył łowca, wzmacniając uścisk gdy tylko łuczniczka zaczęła się wyrywać.
    - Ała, zostaw mnie! Nie mam zamiaru ci pomagać! – protestowała dziewczyna szarpiąc się i wierzgając nogami na wszystkie strony. – Co ci w ogóle strzeliło do łba?
    - Sromotnik, pffftu znaczy się twój ojciec przez jakiś nie będzie w stanie podróżować o własnych siłach dlatego też zorganizujemy mu jakiś środek transporty – odpowiedział niewzruszony Bjorn – tak się składa ze widziałem tu gdzieś niewielki wózek. Nada się idealnie o ile zawczasu zdołamy wyciągnąć go z bagna.
    - Dlaczego mówisz „my”?
    - Ktoś będzie musiał wleźć w błoto i zahaczyć pod niego linę, aby drugi ktoś, najlepiej ten większy i silniejszy, mógł wytaszczyć powóz na drogę.
    - Czyli to ja mam ryzykować kontakt z wężami, pijawkami i innych ohydztwem, o utonięciu nie wspominając?
    Przez chwilę Bjorn zmagał się z olbrzymią chęcią przyłożenia dzieciakowi w pysk. Do kroćset, przecież chodziło o jej ojca! Wyglądało na to że nie wszystkie córki są ślepo zapatrzone w swoich rodziców. Choć być może dotyczy to tylko tych dziewcząt których ojcem jest takał łajza jak Sromotnik.
    - Posłuchaj, pomagając ojcu, pomagasz też Thialfi, a przysługując się tej ostatniej jednocześnie zyskujesz w oczach Cirel. Więc chyba warto, co?
    Nieco dalej faktycznie osłabiony po operacji, Furil spoglądał na Thialfi z miną sugerującą iż samo oddychanie sprawia mu ból. W tym stanie ciężko było określić czy mężczyzna ma poczucie realności tego co dzieje się wokół niego, czy też wyznanie smoczycy traktuje jako wytwór swojej wyobraźni. W każdym bądź razie, bez względu na to, Sromotnik skwitował mowę Tfialfi grymasem, który mógłby uchodzić zarówno za pogardliwe szczerzenie zębów, uzewnętrznienie cierpienia, milczącą zgodę, czy wyraz rozbawienia całą sytuacją.
    - Bjorn…. – wycharczał ranny – ty i on… dlaczego …? – To pytanie również nie doczekało się rozwinięcia, choć wiedząc iż Furil zna zawód jakim para się łowca, smoczyca łatwo mogła sobie dopowiedzieć ciąg dalszy.
    Mejrin
    Mejrin
    Vampire

    Punkty : 21762
    Liczba postów : 4374

    Smoczy problem - Page 2 Empty Re: Smoczy problem

    Pisanie by Mejrin Nie 23 Lut 2020, 20:20

    Słońce sięgało już samego środka nieba, gdy Thialfi uświadomiła sobie jak wiele ma jeszcze do zrobienia. Może i chwilowo starzec był po ich stronie, lecz na jak długo? Z doświadczenia wiedziała, że ludzka lojalność nie jest długoterminowa, a każdy potrafi ugiąć się pod odpowiednim bodźcem. Nie inaczej było z nim. Zapewne nigdy nie posłuchałby kobiety, do tego istnego potwora w ludzkiej skórze, kto normalny poszedłby z nią na jakikolwiek układ? On miał wybór między życiem a śmiercią, a więc decyzja była z góry przesądzona. Mimo wszystko kobieta musiała zadbać, by zawczasu nie rozmyślił się i w wiosce nie powiedział czegoś niepotrzebnego nie tylko zdradzając jej tożsamość, ale i narażając ich wszystkich na niebezpieczeństwo.
    - Można powiedzieć, że Bjorn mnie uratował chociaż sam jeszcze o tym nie wie. Gdyby nie on pewnie nawet nie wiedziałabym, że ludzie chcą mi zrzucić na głowę całą górę. Pochowalibyście mnie pod stertą gruzu, a następnie... Cóż wilki nie byłby dla was zbyt łaskawe - przyznała z lekkim uśmiechem i usiadła obok starca na ziemi. Jej blada skóra lekko połyskiwała w promieniach południowego słońca - Nie zależy mi za bardzo na Nawaroth, ale skoro mój wojownik życzy sobie ich uratować nie mam innego wyjścia. Zrobię wszystko by zapewnić wam bezpieczeństwo. To tyczy się również ciebie i twojej córki. Słodka z niej dziewczyna...
    - Jest równie nieznośna co jej matka - skwitował z grymasem
    Jej twarz przybrała smutny wyraz na wspomnienie jej własnych dzieci. Czy teraz byłby takie jak ona? Nie... Byliby już dorośli. Jej trzech chłopców - Vernil, Dardu i Nevilem. Jednak nie mogła tak sobie gdybać nad przeszłością. Musiała jakoś wymyślić sposób by bezpiecznie przenieść mężczyznę do jakiegoś wozu, w końcu przez gąszcz krzewów i krzaków nie będą w stanie przenieść go nawet na noszach, a próba wzięcia go na barana mogłaby spowodować rozerwanie szwów, a tego raczej woleliby uniknąć. Każdy z nich stracił już wystarczająco dużo, a dalszy rozlew krwi wydawał się smoczycy całkowicie bezsensowny. Gdyby mogła sama spróbowałaby przemówić ludziom do ich pustych głów, jednak czasy się zmieniły, a smoki - niegdyś szanowane i czczone - dziś były traktowane jak ekskluzywny towar za który wielu dałoby się zabić.

    - Panienko - głos czarodziejki wyrwał ją z zamyślenia. Kobiety spojrzały na siebie i kiwnęły głowami na znak cichego porozumienia. Może i nie znały się długo, lecz tragiczne okoliczności sprawiły, że rozumiały się świetnie. Niczym dwie siostry znające się od dziecka. Nagle Thialfi wstała i zaczęła rozpinać swoją koszulę - Zabiorę pani rzeczy do naszego obozu, proszę uważać i lecieć nisko nad lasem, by nikt panienki nie zauważył.
    - Cirel... Mów mi proszę po imieniu, w końcu jesteśmy teraz towarzyszkami, prawda? - całkiem naga stanęła przed mężczyzną bez żadnego skrępowania i rozpoczęła proces dziwacznej przemiany w bestię. Musiała przybrać na tyle duży rozmiar by ciało mężczyzny bezpiecznie spoczęło w pazurach jej łapy, dzięki temu nie był narażony na żaden niepotrzebny ruch, a tym bardziej upadek. Musiał tylko zaufać, że smoczyca nie postanowi go upuścić. Ciężko jednak zaufać czemuś, co mogłoby nawet nie zauważyć, że cię pożarło.
    - Nie bój się, to całkiem bezpieczne o ile nie masz lęku wysokości - na samo wspomnienie podniebnego lotu czarodziejkę przeszły dreszcze, ale i tak zebrała rzeczy swojej pani i nieśmiało, z niewielką pomocą, wskoczyła na grzbiet bestii. Białe łuski mieniły się w słońcu srebrem i złotem, a ich struktura była zaskakująco gładka. Smoczyca delikatnie chwyciła mężczyznę w swoje pazury i już sekundę później wzbiła się w powietrze. Niezbyt wysoko, tuż nad koronami drzew. Każdy jej ruch był elegancki, nie wydawała niepotrzebnych dźwięków i nie próbowała ściągnąć na nich uwagi, leciała w całkowitej ciszy. Na całe szczęście mężczyzna zemdlał już na samym początku, więc nie skarżył się na żadne niedogodności, dzięki czemu kobiety mogły cieszyć się pięknym widokiem.

    Jednak mimo powolnego lotu na miejscu znalazły się dość szybko, nawet przed Bjornem i dziewczyną (która o dziwo nadal się im nie przedstawiła). Thialfi zanotowała sobie, że później będzie musiała pozyskać od niej kilka informacji. Nie tylko na temat imienia, dziewczyna mogła wiedzieć więcej niż im się wydaje, w końcu bycie córką kogoś takiego jak Sromotnik musiało nieść za sobą nieciekawe konsekwencje.
    Ciało mężczyzny ułożyła tuż obok ich małego obozu, a sama zmieniła się na powrót w człowieka. Odkąd poznała Cirel i Bjorna źle czuła się w swojej smoczej skórze, nie chciała by się jej bali, anie nie próbowała ściągać na nich niepotrzebnej uwagi, ale... W ludzkiej skórze też nie czuła się zbyt dobrze. Zresztą nadal miała problem z kontrolowaniem swojej mocy, przez co w niektórych miejscach na jej ciele zamiast skóry były blade łuski. Uszy nadal pozostawały spiczaste, na to nie mogła nic poradzić, tak samo nie mogła zmienić swoich oczu o nienaturalnie niebieskiej barwie. W myślach ciągle przeklinała swoje ciało, jednak nie pozwalała by którakolwiek z negatywnych emocji wydostała sie spoza jej umysłu. Musi być silna, dumna i pewna siebie jeśli całe Nawaroth ma jej zaufać.

    - Cirel... Dlaczego ty i Bjorn... Zastawiam się nad tym od dłuższego czasu i nadal nie potrafię zrozumieć dlaczego dwójka ludzi próbuje uratować smoka. Wiem, że coś cię łączy z moją rasą, jednak nadal nie powiedziałaś co. A Bjorn... Cóż oprócz tego, że go pociągam to nie wiem czemu chce się dla mnie narażać - powoli naciągnęła na swoje ciało kolejne części garderoby, zaczynając od spodni, a kończąc na białej koszuli. Niestety rzemyk, którym wcześniej przewiązała włosy gdzieś zniknął, więc teraz białe fale lekko spływały po jej ramionach - Nie mówiąc już o tym, że pewnie całe Nawaroth was znienawidzi jeśli dowiedzą się, że macie ze mną coś wspólnego...
    Skuld
    Skuld
    Lost Soul

    Punkty : 40
    Liczba postów : 30

    Smoczy problem - Page 2 Empty Re: Smoczy problem

    Pisanie by Skuld Pon 02 Mar 2020, 10:55

    Dziewczyna okazała się być wyjątkowo zręczna. Bez problemu wdrapała się na drzewo, a następnie lawirując pomiędzy nisko położonymi konarami, od czasu do czasu przeskakując z gałęzi na gałąź, suchą stopą pokonała drogę jaka dzieliła Bjorna od wózka, którego konstrukcja pozostawała częściowo zanurzonego w mokradłach. Wojownikowi pozostawała nadzieja, że gdy tylko on wykona swoją cześć zadania, wyciągając powóz na utwardzony szlak, ten okaże się w dalszym ciągu być sprawnym, a ich wspólna praca nie pójdzie na marne.
    - Jak to jest być córką kogoś takiego jak Sromotnik? - Zapytał łowca, chcąc odwrócić uwagę młodej łuczniczki od niebezpieczeństwa jakie czai się pod jej stopami. – Nadal ciężko jest mi wyobrazić go sobie w roli ojca.
    Próbując podtrzymać rozmowę, Bjorn jednocześnie czuł narastające w nim wątpliwości odnośnie tego jak on sam sprawdziłby się w roli kogoś wychowującego potomstwo, nie mogąc przy tym oprzeć się wrażeniu, że przy takim wyzwaniu, polowanie na smoki i inne potwory zdawało się być banalnie łatwe. Wojownik wciąż miał w pamięci pewną kobietę z tawerny, która usiłowała wmówić mu iż jest ojcem jej dziecka oraz to jak szybko zwinął się z tamtego miasta. Pomijając rzecz jasna prawdopodobieństwo oszustwa, jako że niewiasta z podobnymi roszczeniami napastowała praktycznie każdego kto mógł zapewnić jej i dziecku godne życia, a kto miał powody by uwierzyć w powyższe opowieści, Bjorn przede wszystkim wspominał w tej historii swój własny strach.
    - Mówisz jakby ojcowie wiedzieli skąd się biorą córki. - odpowiedziała dziewczyna, pogardliwie wyrażając się o całej męskiej populacji. - Zauważacie nas gdy jesteśmy już na tyle samodzielne że was nie potrzebujemy.
    - Ej to trochę krzywdzące sprowadzać wszystkich … - Bjorn przerwał swój wywód, spoglądając w niebo, gdzie tuż nad ich głowami szybowało ciało olbrzymiego smoka, niosąc z sobą charakterystyczne dźwięki.
    Zaskoczony łowca całkowicie zaniemówił. Oczywiście namawiał Thialfi do wzięcia spraw w swoje ręce i przeciągnięcie Sromotnika do współpracy, a co za tym idzie smocza królowa musiała opowiedzieć starcowi o tym kim naprawdę jest, i co jeszcze bardziej oczywiste jubiler jej nie uwierzył, w konsekwencji niejako zmuszając ukochaną łowcy by ta zaprezentowała swoje wdzięki w pełnej krasie. Tyle że Thialfi najprawdopodobniej poszła w tym pokazie jeszcze dalej.
    - To ten przed którym uciekamy? - Dopytywała dziewczyna, również spoglądając w niebo.
    - Nie. To znaczy przed nikim nie uciekamy. - wyjaśnił wojownik, - To trochę skomplikowane. Bo widzisz Thialfi jest …
    - Cicho!
    - Co?
    - Słyszysz? - Spytała łuczniczka. - Wilkory.
    Zgodnie z sugestia dziewczyny, Bjorn przez chwilę wsłuchiwał się w głosy lasu, dopiero po chwili wyłapując weń charakterystyczne wycie bestii. Jego dłonie momentalnie chwyciły za trzonek topora. Pojawienie się smoka musiało wywołać reakcje wśród jego wrogów, a co gorsze świadomość że olbrzymi gad gdzieś odlatuje, najwyraźniej rozochociła przerośnięte kundle by dokończyć niedawną rzeź.
    - Chodź tu. - Szeptem poprosił Bjorn.
    ...
    Wbrew temu co można by się spodziewać, w czasie lotu na smoczym grzbiecie Cirel zachowywała się nad wyraz spokojnie i naturalnie, tak jakby robiła to nie po raz pierwszy. Czarodziejka niechętnie opowiadała o sobie, jednak mimo niechęci do poruszania tego tematu, swojej nowej pani nie zamierzała odmawiać.
    - Smoki nie są jedynymi Pradawnymi jacy żyją w obecnych czasach. Większość magów jest równie długowiecznych, przez co pamięta zupełnie inne czasy. - ogólnikowo wyjaśniła Cirel. - I błagam cię pani byś nie kazała mi się rozwodzić nad motywacjami Bjorna. Te są tak proste, oczywiste i wyzbyte z idei, że wolałabym o tym nie mówić. Mężczyźni zwykli myśleć inną częścią ciała niż my. Czasem podejrzewam że gdy twój łowca straci głowę, to umrze dopiero po kilku dniach. Z głodu rzecz jasna.
    Mejrin
    Mejrin
    Vampire

    Punkty : 21762
    Liczba postów : 4374

    Smoczy problem - Page 2 Empty Re: Smoczy problem

    Pisanie by Mejrin Sob 07 Mar 2020, 15:21

    Wilkorom w gruncie rzeczy daleko było do typowych przedstawicieli psowatych. Ich postura przypominała człowieka, chodziły na dwóch łapach, a nawet potrafiły utrzymać broń w przednich kończynach, chociaż już same ostre szpony potrafiły zadać śmiercionośny cios. Nie wspominając o ich nadludzkiej zwinności i szybkości. Przeciętny osobnik mierzył około dwóch metrów, a co za tym idzie, przerastał większość mężczyzn Nawaroth. Walka jeden na jednego była tak niesprawiedliwa, że nie jeden dramaturg mógłby zapłakać nad losem tych biedaków.
    Może gdyby ktoś wcześniej odszukał informacje, jak powinno się walczyć z tymi bestiami, teraz byłoby im znacznie łatwiej, jednak każdy prawdziwy łowca woli praktykę od teorii. Pomijając oczywisty fakt, jakim jest analfabetyzm większości z nich, nie parali oni chęcią do przesiadywania godzinami nad stosem książek.
    Łowcy posiadali siłę, niezbędne umiejętności i broń.
    Czarodziejki miały wiedzę, talent i mądrość wielu pokoleń.
    Jednak te dwie frakcje nigdy nie potrafiły ze sobą w pełni współpracować. Zapominając jak ważna jest ich symbioza, popadły w konflikty i wojenki między sobą, a chociaż dużo zmieniło nadejście smoka, to i tak żadna ze stron nie była gotowa na pojawienie się wilkorów.
    Młoda dziewczyna chwyciła swoją kuszę i ostrożnie postawiła krok w tył. Wszystkie mięśnie jej ciała spięły się, a drobne włoski pokrywające dłonie i kark najeżyły się. Była w każdej chwili gotowa rzucić się pędem w którąkolwiek ze stron, byle dalej od przerażających bestii.
    - Bjorn... Uciekamy? Za plecami mamy smoka, przed nami są wilkory... Tak czy siak czeka nas śmierć, pytanie tylko z której strony - szepnęła cicho i gdy usłyszała trzask kilka metrów na prawo od niej bez zastanowienia wystrzeliła ze swojej kuszy. Metalowy grot wbił się jednak w drewno, nie trafiając pierwotnego celu, który zdążył uskoczyć w ostatniej chwili.
    Bestie trzymały się na dystans, mierząc siłę przeciwnika, nie były tak głupie jak im się początkowo zdawała. Sytuacja robiła się coraz bardziej napięta, a każdy nowy fakt był coraz to bardziej przerażający niż poprzedni.
    ~~~~
    Thilafi westchnęła ciężko i pokręciła głową. Czarodziejka nie była zbyt chętna do dalszej rozmowy, wręcz unikała każdego tematu, który dotyczył bezpośrednio niej, więc Thialfi postanowiła na razie dać jej spokój. Gdy przyjdzie czas Cirel sama się przed nią otworzy.
    Zamiast męczyć kobietę postanowiła zająć się Sromotnikiem, który nieprzytomny leżał kawałek od nich. W gruncie rzeczy mężczyzna nie wydawał jej się zły. Oczywiście miał okropny stosunek do kobiet, zapewne gardził większością z nich, ale mimo wszystko dbał o córkę. Na swój dziwaczny sposób. Jako matka doskonale rozumiała czym jest rodzicielska miłość, a wychowanie dziecka nie należało do najłatwiejszych zadań.
    Sromotnik najpierw lekko poruszył dłonią, po chwili w końcu otwierając jedno oko, zaczął macać ziemię wokół siebie. Chciał upewnić się, że już są na ziemi i z przerażeniem w oczach spojrzał na smoczycę, która posłała mu najbardziej niewinny uśmiech na jaki było ją stać
    - Ludzie nie powinni latać! - krzyknął i podniósł się do siadu stanowczo za szybko
    - Mówiłam ci już, nie jestem człowiekiem. Jestem smokiem
    - Ale nie musiałaś mnie zabierać do nieba, głupia...eee... to znaczy panienko - o dziwo to wcale nie Thialfi przestraszył się awanturnik. Cirel spiorunowała go spojrzeniem, które mogłoby pozbawić tchu każdego. Nie ważne jak napięta atmosfera panowała, nie pozwoliłaby nikomu na obrażanie jej pani. Sromotnik zaczął się dalej wykłócać o to, że każdy mężczyzna powinien twardo stąpać po ziemi, a nie latać na gadzie ze skrzydłami, jednak jego wywody przerwało wycie dochodzące z lasu.
    - Cisza! - krzyknęła nagle czarodziejka i przyłożyła dłoń do ucha - Wilkory! Nie powinny wyjść przed zmierzchem.. Chyba, że zwabiła je świeża krew
    - Spokojnie, nie zbliżą się do nas. Nie dopóki ja tu jestem
    - Do nas może i nie, ale co z Bjornem i gówniarą! - obie spojrzały na niego z szeroko otwartymi oczami. Miał rację, przecież rozdzielili się, a ta dwójka została w lesie, zdana wyłącznie na siebie.
    W tym momencie Thialfi poczuła jak jej serce jest rozrywane na dwie części. Jedna z nich chciała wyrwać się i pobiec prosto do lasu na ratunek ukochanemu. Wiedziała, że wojownik ma odpowiednie umiejętności i zapewne sam byłby w stanie powalić większość z tych stworów, jednak nadal nie potrafiła sobie pozwolić na zaufanie jego umiejętnościom skoro nigdy nie widziała jego "pokazu" na żywo.
    Druga część jej serca zachowała stoicki spokój i kazała jej pozostać na miejscu. Miała obowiązek chronić Sromotnika, Cirel i przyszłość Nawaroth. Jeśli pozwoli zginąć mężczyźnie, nikt jej nie uwierzy, a cała sprawa będzie skazana na porażkę.
    Nie miała pojęcia co robić, po raz pierwszy od dawna naprawdę się bała...
    - Pani, ja pójdę... Pomogę im się wydostać z lasu, a ty zostań tutaj i zaopiekuj się.. NIM - Cirel delikatnie położyła jej dłoń na ramieniu - Nic mi nie będzie, żadne zwierzę z odrobiną inteligencji nie zbliży się do czarodziejki, która może je podpalić skinieniem palca. Wszystko będzie dobrze
    Thialfi pokiwała głową i wstała by uściskać swoją nową przyjaciółkę. Pierwszą jaką miała w swoim długim, ale bardzo samotnym życiu. Kilka sekund później Cirel zniknęła w gęstym lesie, a białowłosa usiadła na ziemi. Gdyby tylko była tak silna jak kiedyś...
    - Wrócą... Wszyscy - próbowała przekonać samą siebie, ale w jej oczach pojawiły się łzy
    Skuld
    Skuld
    Lost Soul

    Punkty : 40
    Liczba postów : 30

    Smoczy problem - Page 2 Empty Re: Smoczy problem

    Pisanie by Skuld Pon 09 Mar 2020, 12:47

    - Nie marnuj strzał! - Krzyknął Bjorn gdy jego przestraszona towarzyszka zaczęła mierzyć do szeleszczących gałęzi. Większość łuczników panikowała na samą myśl o walce w bezpośrednim zwarciu, a skoro ową większość stanowili postawni, doświadczeni w bojach żołnierze, to trudno było się spodziewać by nastoletnia dziewczyna wykazywała od nich większy hard ducha. - Wejdź na drzewo i przesuń się na ten zwisający pień po którym kicałaś wcześniej. Na jakiś czas zapewni to ci przewagę. A i spróbuj zorganizować nam jakąś pochodnię…
    Łowca nie zdążył dokończyć swojej myśli, ponieważ w tym właśnie momencie pierwsza z bestii z impetem wybiegła na ścieżkę, szarżując w stronę Bjorna, początkowo na czterech, a następnie na dwóch łapach. Wojownik cisnął w jego łeb mniejszy z dwóch swoich toporów, z siłą tak wielką iż ostrze broni wbiło się w czaszkę wilkora niemal w całości, a rozpędzony stwór z impetem upadł na plecy. Nie znając liczby napastników Fjarigson nie zamierzał od razu sięgać po wszystkie swoje atuty mając na uwadze rozsądne gospodarowanie siłami, jednak z drugiej strony zdawał sobie sprawę, że być może zatrzymanie pierwszego natarcia osłabi zapał kolejnych potworów, sugerując im znalezienie łatwiejszej zdobyczy, dlatego też starał się od początku działać szybko i sprawnie.
    Wykonując półobrót, mężczyzna na pełnym zamachu pozbawił łba kolejnego z napastników. Póki co natarcia wilkorów wyraźnie pozostawały nieskoordynowane, co dawało Bjornowi to kilka cennych sekund by zwalając obok siebie truchło pokonanego przeciwnika, móc przygotować się na starcie z następną bestią. Mimo wszystko tym razem to to piekielny stwór był tym który jako pierwszy zdołał wyprowadzić cios, wymachując swoją uzbrojoną w długie szpony łapą, tuż nad głową uchylającego się łowcy. Wojownik zdołał co prawda ciąć przeciwnika w goleń, a następnie koziołkując przed siebie, uniknąć ewentualnej riposty, po to by ostatecznie dobić wilkora cisem w tył jego głowy, jednak kolejna z nienacierających bestii wpadła na niego zanim Bjorn zdołał wyciągnąć topór z poprzedniej ofiary. Przez kilka chwil olbrzymi zwierz i łowca turlali się wzajemnie, przypominając jednolitą, zbitą masę. Mężczyzna czuł pazury potwora wbite w swój tors, jednocześnie samemu skupiając się na próbach uchwycenia szyi cuchnącego stwora, tak by trzymać jego pysk z dala od siebie.
    Ostatecznie gdy osłab impet w jakim oboje przeciwników starło się z sobą, Bjorn okazał się tym który leży na ziemi, mając nad sobą ciało wielkiego wilka i praktycznie zerową możliwość wykonywania jakichkolwiek ruchów. Szczęściem Fjarigsona towarzysząca mu dziewczyna zachowała na tyle przytomności umysłu, by wykorzystać okoliczność iż bestia jest wystawiona na strzały i dwoma bełtami wpakowanymi w krtań, zakończyć żywot kolejnego z sierściuchów.
    - Jest ich za dużo! - Krzyczała łuczniczka gdy Bjorn mozolnie wygramolił się spod cielska zwierzęcia – Nie damy rady!
    Wojownik splunął krwią, wstając i na powrót przyjmując postawę obronną. Chwycił swój topór dokładnie w tej samej chwili, w której trzy kolejne wilkory pojawiły się na ścieżce. Żałował iż nie ma do powiedzenia nic mądrego, co mogłoby uspokoić młodą. Niestety ich sytuacja nie wyglądała najlepiej. Mogli się bronić, co najwyżej starając się utrzymywać obecną pozycję, z nadzieją że Thialfi przybędzie im z pomocą. Zakładając rzec jasna że smoczyca wie o grożącym im niebezpieczeństwie, wie gdzie są i będzie w stanie przybyć tu na czas. W tym wszystkim jakoś za dużo było tych „jeśli”. Ostatecznie mogli sprzedać swoja skórę najdrożej jak potrafili i tego też wariantu Bjorn zamierzał się trzymać.
    - Zostań tam gdzie jesteś! - Polecił Bjorn, katem oka rejestrując iż tym razem wszystkie trzy wilki ruszyły do ataku jednocześnie.
    Sekundę później całą drogę wokół bagniska zalały płomienie ognia, obejmujące swoim zasięgiem zarówno gromadę bestii jak stojącego pomiędzy nimi Fjarigsona. Wilkory zawyły z bólu, rzucając się do ucieczki, przy czym przynajmniej dwa z nich przypłaciły ten manewr życiem, lądując w gęstym błocie. Tymczasem Bjorn wyszedł z tej pożogi bez szwanku, czując jedynie jak cały żar skupia się wokół medalionu, który wcześniej otrzymał od Thialfi. Najdziwniejszym w tym wszystkim był jednak fakt, iż zamiast nadlatującego smoka, łowca ujrzał jedynie biegnącą w jego kierunku Cirel.
    - Celowałaś we mnie ty jędzo! - Przywitał się wojownik.
    - Tak, masz racje – dysząc z wysiłku odpowiedziała czarodziejka, po czym wskazując na smoczy naszyjnik dodała spokojnym głosem – i szczerze mówiąc liczyłam, że nie będziesz miał tego na sobie.
    - Myślałem że to działa tylko na smoczy ogień? - Powątpiewał Bjorn.
    - Ja też. - Ironicznie uśmiechnęła się Cirel, po chwili tonąc w objęciach młodej łuczniczki, w oczach której ponownie została bohaterką. Kobieta nie zamierzała wyjaśniać brodatemu gburowi, że po przebiegnięciu dwóch mil precyzyjne rzucanie zaklęć wcale nie jest proste.
    - Widzę że humor ci się wyostrzył. - Podsumował wojownik, spoglądając jednocześnie na nadpalony wózek, który zamierali zdobyć dla Sromotnika. - No to z naszej akcji dupa. Oczywiście świetnie sobie radziliśmy póki się nie wtrąciłaś.
    - Nieprawda! Cirel jest najlepsza na świecie! - Zaprotestowała dziewczyna.
    - Tak, racja. Wiwat ona. - Dodał Bjorn zbierając się do drogi.
    Mejrin
    Mejrin
    Vampire

    Punkty : 21762
    Liczba postów : 4374

    Smoczy problem - Page 2 Empty Re: Smoczy problem

    Pisanie by Mejrin Nie 15 Mar 2020, 08:39

    - Przynajmniej jedna osoba rozumie moją wspaniałość - czarodziejka po raz pierwszy uśmiechnęła się całkowicie szczerze w stronę dziewczyny i lekko pogłaskała ją po włosach - A teraz wracajmy, panienka Thialfi została z Sromotnikiem i nie wiem ile dadzą radę wytrzymać w swoim towarzystwie zanim się nie pozabijają... gdy ich opuściłam nie byli zbyt pozytywnie nastawieni. Zresztą te bestie mogą wrócić.
    Bez słowa wzięła dziewczynę za rękę i pociągnęła ją w stronę z której przybiegła zostawiając Bjorna kawałek za sobą. Przebiegnięcie dwóch mil samo w sobie nie było takie łatwe dla kogoś, kto nie miał tężyzny fizycznej, a rzucenie potężnego zaklęcia osłabiło ją jeszcze bardziej, ale przynajmniej miała pod ręką małą rozrabiakę, która uważała by Cirel nie zaczepiła się o nic po drodze.
    W czasie wędrówki zdążyli omówić różne scenariusze tego, co mogą zastać - od zabitego Sromotnika, po wypatroszonego Sromotnika, aż do rozerwanego na strzępy Sromotnika. Wiedzieli jaka jest Thialfi, więc nie dawali starcowi wielkich szans na przeżycie. Przy okazji wyjaśnili również kim, a tak właściwie czym jest kobieta i dlaczego wilki zaatakowały dopiero, gdy wyczuły, że się oddaliła. Przy niej byli mniej więcej bezpieczni, mniej więcej...
    Widoku jaki zastali w obozie na pewno się nie spodziewali. Zamiast jeszcze bardziej rannego lub wściekłego Sromotnika, zastali dwójke ludzi, którzy śmiali się do łez i cieszyli wspólną rozmową. Starszy mężczyzna właśnie kończył opowiadać historie o tym, jak wcisnął bogatemu paniczykowi medalion wart kilka groszy. Panicz oczywiście dał za niego fortunę, nie wiedząc, że tak naprawdę błyskotka jest nic nie warta, ale tego Sromotnik już mu nie powiedział.
    Thialfi dosłownie wybuchnęła śmiechem trzymając się za brzuch, jednak jej mina zmieniła się drastycznie, gdy zobaczyła, że wrócili... podbiegła do Bjorna, chcąc początkowo się rzucić się mu na szyję, ale czując krew, jego krew, odsunęła się krok w tył i zasłoniła usta ręką. Zawahała się, nie wiedziała czy chce mu pomóc, czy go uderzyć za taką nieostrożność
    -  Idiota! - krzyknęła w końcu i zaczęła go rozbierać, żeby zobaczyć ranę - Jesteś skończonym głupcem Bjorn, jak mogłeś się doprowadzić do takiego stanu?! - podświadomie Thialfi wiedziała, że życiu wojownika nic nie zagraża, ale nie o to chodziło. Bała się, że mogła znów stracić kogoś ważnego i to z własnej głupoty. W końcu udało jej się jakoś dobrać do nagiego torsu, co nie było wcale takie proste, zwłaszcza, że Bjorn wcale z nią nie współpracował...Poczuła jak jej krew wrze w żyłach, na jego ciele widać było głębokie ślady po ogromnych pazurach. "Wybiję je wszystkie, co do jednego", pomyślała wściekła i lekko walnęła mężczyznę pięścią w brzuch.
    - Pa ... - zaczęła Cirel, jednak przerwała w pół słowa widząc wzrok smoczycy. Jej źrenice przybrały kształt dwóch igieł, a malowała się w nich czysta wściekłość. Czarodziejka przełknęła głośno ślinę, po czym pociągnęła dziewczynę w stronę jej ojca. Chyba coraz mniej przeszkadzało jej to, iż córka Sromotnika jest tak blisko niej, a wręcz sama przełamywała dzielącą je barierę fizyczną. Co nie zmienia faktu, że pozostawiła wojownika na łasce smoczycy.
    - Bjorn jesteś głupi - powiedziała znowu i delikatnie przejechała palcami po jego ranie, nie wyglądało to źle, widziała już gorsze, na przykład ta Sromotnika. Wojownik nie dał się zranić w żaden ważny organ, ale nie miała pojęcia ile może mu zająć wyleczenie tego. Zresztą po raz pierwszy mogła podziwiać nagie ciało swojego towarzysza, a było na co popatrzeć. Na jej policzkach pojawił się lekki róż, a w myślach skarciła się za to, że nie może powstrzymać się przed pożeraniem go wzrokiem
    - Przepraszam... To moja wina, gdybym została tam gdzie byliśmy nikt by was nie zaatakował. Wilki pewnie wyczuły, że się oddaliłam. Zawsze to się tak kończy, gdy próbuję zrobić coś... - nie chciała użyć słowa "dobrego", więc po prostu zamilkła i delikatnie uśmiechnęła się do wojownika. Nie była na niego zła, nie mogłaby być. W końcu nie pozwolił skrzywdzić młodszej dziewczyny, pewnie praktycznie całą walkę wziął na siebie. Gdyby tam była... ale tu nie było miejsca na gdyby, wilki na razie nie zamierzały się do nich znów zbliżać, co dawało im trochę czasu na odzyskanie sił i naradzenie się co dalej. Thialfi wspięła się delikatnie na palce i pocałowała Bjorna w policzek. Naprawdę cieszyła się, że wrócił w prawie jednym kawałku.
    -Jasne, że jest głupi! W końcu zamiast mózgu ma kawałek mięśnia, albo i całkiem pustą łepetynę! Nie wiem, co ty w nim widzisz Thilafi - rzucił nonszalancko Sromotnik i o własnych siłach podniósł się do siadu
    - Och zamknij się, Furil. Lubię cię, ale lepiej sobie uważaj. Cirel mogłabyś zaszyć mu te rany? Proszę... A ty młoda damo, zajmij się trochę swoim ojcem i zostaw moją czarodziejkę na dwie minuty. Później sobie porozmawiacie. Bjorn, damy radę wyruszyć jeszcze przed zachodem? Wolałabym nie spędzać tu nocy...
    Miała naprawdę złe przeczucia
    Skuld
    Skuld
    Lost Soul

    Punkty : 40
    Liczba postów : 30

    Smoczy problem - Page 2 Empty Re: Smoczy problem

    Pisanie by Skuld Wto 17 Mar 2020, 11:49

    Choć rana odniesiona w walce z wilkorami nie pozwalała mu się przemieszczać tak swobodnie jakby tego oczekiwał, Bjorn ile sił w nogach pędził do obozowiska Thialfi , gnany tyleż samo tęsknotą za ukochaną, co obawami o los starca i smoczej królowej. Łowca w prawdzie nie zakładał czarnego scenariusza, w którym oboje mogliby skoczyć sobie do gardeł, a to głównie z racji tego, iż wiekowy jubiler był zbyt osłabiony by podjąć jakąkolwiek, inną niż słowną formę agresji, dziewczyna natomiast nie po to kazała Sromotnika zszywać, by chwilę później rozszarpać go dla zabawy. Thialfi nie była sadystką. Za to atak wilkorów na tą dwójkę pozostawał zagrożeniem jak najbardziej realnym.
    Spodziewając się najgorszego Fjarigson z impetem wpadł na polanę, niemalże taranując stojące przed nim kobiety, czym naraził się oczywiście na kolejne piorunujące spojrzenie Cirel. Czarodziejka i młoda również stały jak sparaliżowane, z zdumieniem przecierając oczy. Choć scena w której dwóch podróżnych rozmawia wesoło przy ognisku, powinna wyglądać naturalnie, w tym, przypadku ciężko ją było czymkolwiek wytłumaczyć. Nie wspominając o tym, iż łatwiej było zobaczyć smoka niż uśmiechniętego Furila, który stanowił zjawisko równie nietypowe co odwrócona tęcza, samo to w jak szybki sposób starzec doszedł do pełni sił, mieściło się w kategoriach cudu.
    - Wciąż masz wątpliwości że nie uda ci się zdobyć serc mieszkańców Nawaroth? - Zakpił Bjorn obserwując swobodę z jaką porusza się Thialfi. Licząc łowcę, Cirel i Sromotnika, smoczyca śmiało mogła powiedzieć że dokonała rzeczy niemożliwej. Nie tylko zjednała sobie tak różne osoby, ale jeszcze była w stanie sprawić iż wzajemnie potrafili znieść swoją obecność.
    Oczywiście smoki i jubilerzy mieli jeden wspólny temat, a było nim złoto i wszelkiego rodzaju kosztowności. Furil żartował właśnie że spanie pod takim kruszcem musi mieć zbawienne właściwości, dzięki którym ludzie dłużej zachowują zdrowie i młodość. Choć on sam nigdy nie miał bogactwa na tyle by spróbować, jako argument przytaczał fakt iż bogaci żyją dłużej niż żebracy. Poza tym starzec nie omieszkał pochwalić się swoją niebywałą umiejętnością rozpoznawania złotych monet, po samym tylko zapachu, dotyku, smaku czy wydawanym dźwięku, czym wielokrotnie wygrywał tawerniane zakłady.
    - Wygląda na to że stanowimy zgraję bardzo wyjątkowych osobowości. – Zauważył wojownik, nawiązując w ten sposób do wcześniejszego samo zachwytu jakim wykazała się Cirel. Chwilę później Bjorn znalazł się w objęciach Thialfi, próbując zaprotestować przeciwko jej zabiegom, choć w gruncie rzeczy sprawiały mu one tyleż samo bólu co przyjemności, jednocześnie z grymasem na twarzy, uparcie trzymając się twierdzenie iż to tylko zadrapania. – Nie ma powodu przejmować się byle draśnięciem. Nic mi nie jest. Auć.
    - Cirel mogłaby go wyleczyć. – Natychmiast zaproponowała łuczniczka, na co Bjorn jedynie przewrócił oczyma. Dziewczyna miała przed sobą cudownie ozdrowiałego ojca, kobietę potrafiącą przemienić się w smoka i bohatera który przed chwilą zabił trzy wilkory ale oczywiście to zrzęda znająca na pamięć kilka zaklęć była dla młodej jedynym, godnym podziwu, posągowym zjawiskiem.
    - Mogę zaproponować okłady świeżo zerwaną pokrzywą. – Uznała Cirel, przekonana że taka oto forma kuracji byłaby dla Fjarigsona najodpowiedniejsza.
    - To mu pomoże? – naiwnie spytała łuczniczka.
    - Nie, ale ja poczułabym się lepiej. – Kontynuowała czarodziejka, zgodnie z sugestią swojej królowej szykując się do zabiegu.
    - Czyżbym właśnie został ukarany za to że próbuję być pierwszym łowcą który pożarł smoczycę? – Dociekał Bjorn, nie mogąc przy tym oderwać wzroku od Thaialfi. – Naprawdę chcesz mnie oddać w „jej” ręce?
    - Eh banda Smarkaczy – prychnął Sromotnik, mozolnie podnosząc się z miejsca przy pomocy laski przypominjącej po trochy kostur czarodziejki. – Jeśli mam wam pomóc będę potrzebował wiedzieć cos więcej o tych czarnych demonach. Ty się nie odzywaj brodaty. Mówiąc „cos więcej”, mam na myśli więcej niż to czym srają i jak zdychają. Może panienka zechciałaby mnie oświecić?
    Czując że ostatnie zdanie skierowane jest do niej, Cirel najpierw pytająco spojrzała w stronę Thialfi.
    - Jeśli mam racje, a ich krew zainfekowała rany Bjorna, do wieczora dostanie gorączki, potem zaś wda się zakażenie, z którym żaden człowiek sobie nie poradzi. – Oświadczyła Cirel.
    - Co ty, przecież czuję się świetnie, nic poza delikatnym mrowieniem… - Próbował bagatelizować wojownik, choć mina czarodziejki sugerowała ze tego właśnie się spodziewała.
    - Jesteś łowcą, u takich choroba postępuje wolniej.
    - A stary!? – Wciąż tkwiąc w przekonaniu że Cirel go dręczy, Fjarigson wskazał na Sromotnika. – Jakoś się z tego wylizał.
    - Ja pierdyknąłem o dyszel. – Z dumą przyznał Furil.
    - Zamieni się w wilkołaka? – Z ciekawością spytała łuczniczka.
    - Nie, na to jest już za włochaty.
    - Do cholery! Bądźcie poważne! – Wrzasnął Bjorn.
    - Tylko pani Thialfi ma w sobie przeciwciała które mogą pokonać chorobę. – Chłodnym głosem stwierdziła Cirel. Oczywiście czarodziejka nie musiała dodawać iż w tym momencie jest w stu procentach poważna. Zaproponowanie wojownikowi jakiegokolwiek kontaktu z swoją królową nie przeszłoby jej nawet w żartach.
    Mejrin
    Mejrin
    Vampire

    Punkty : 21762
    Liczba postów : 4374

    Smoczy problem - Page 2 Empty Re: Smoczy problem

    Pisanie by Mejrin Pią 20 Mar 2020, 21:16

    Thialfi mogła z dumą i szczerością przyznać, że naprawdę uwielbiała tych ludzi. Każdego z osoba za co innego, ale najbardziej ze wszystkich do gustu przypadł jej właśnie wojownik. Tylko, czy była gotowa na kolejny krok? Czuła do niego niesamowity pociąg, już pierwszego dnia mało brakowało, a skończyłaby z nim w dzikim tańcu na murze, a jednak wciąż się bała własnych uczuć.
    Jej serce nie będzie w stanie znieść kolejnej straty, a patrząc na jego obecny stan nie trudno było się domyślić, że dość często pakuje się w kłopoty. Szkoda, że kiedyś nie postanowiła nauczyć się magii leczącej, to mogłoby naprawdę ułatwić im teraz życie.
    - Zrobię co trzeba, żeby ochronić moich ludzi - odpowiedziała pewna swoich słów i ujęła lekko w swoje palce dłoń wojownika, po czym delikatnie się do niego uśmiechnęła - Więc.. Jak wolałbyś...
    - Czemu tylko pani Thialfi może pomóc tej łamadze? - dziewczyna nie do końca rozumiała co się dzieje, tak jakby ktoś nie powiedział jej o czymś bardzo ważnym, więc nie bała się wtrącić swoich trzech groszy w rozmowę między Thilafi a Bjornem. Podeszła do nich bliżej i dokładnie przyjrzała się kobiecie, wokół której kręciło się to całe zamieszanie.
    - Och, wybacz, zapomniałam ci się poprawnie przedstawić, ale nie było dobrej okazji. Nazywam się Thilafi, dawna królowa smoków i cóż...Można chyba mnie nazwać opiekunką tej ziemi. Przynajmniej w swoim poprzednim życiu pełniłam tę rolę. Teraz jestem po prostu Thialfi, a ty?
    Dziewczyna nie wytrzymała i wybuchnęła śmiechem. Wiedziała, że białowłosa nie jest człowiekiem, przeczyły temu jej spiczaste uszy, ale coś takiego? Dopiero poważny wzrok czarodziejki przywrócił ją do porządku, nikt poza nią się nie śmiał, więc... To była prawda, ale jakoś nie mogła w to uwierzyć. Głośna przełknęła ślinę i drżącym głosem zapytała - Czym do cholery jest smocza królowa? I co to ma wszystko znaczyć? Ojcze?! Wiedziałeś o tym?!
    - Och, oczywiście, że tak! Nie jestem taki niedouczony i krnąbrny jak ty szczeniaku
    - W prostym tłumaczeniu - Cirel położyła dłoń na barku dziewczyny i pociągnęła ją lekko do tyłu - to smoczyca, która ma dać dzieci najsilniejszemu ze smoków, a więc sama jest najsilniejszą spośród swego gatunku, więc okaż trochę szacunku.
    -Nic się nie stało. Wątpię, że kiedykolwiek uda mi się wrócić do pełni sił, więc... Jestem po prostu smokiem. A teraz wybaczcie, dokończymy tę rozmowę później. Na razie muszę się zająć naszym wojownikiem. Przecież nie chcemy, żeby coś mu się ZNOWU stało, prawda?
    Znów się uśmiechnęła, ale tym razem nie był to ani trochę radosny uśmiech. Wyglądała raczej jak zbój, który za chwilę miał zamiar odebrać życie swojej ofierze. W pewnym sensie tak było. Nie wiedziała jak wojownik zareaguje na jej krew, nigdy wcześniej nie dzieliła się nią z człowiekiem, ale teraz było to konieczne.

    W jednym z wozów, który wciąż w większości był osłonięty materiałem, Thialfi posadziła Bjorna na drewnianej podłodze i delikatnie przygryzła wargę. W innych okolicznościach ta sytuacja mogłaby być naprawdę krępująca, jednak teraz musiała się skupić na czymś innym niż chęci rzucenia się na niego. Przynajmniej byli z dala od wścibskich oczu i uszu, niewielkie pocieszenie, ale zawsze jakieś.
    - Zamknij na chwilę oczy - poleciła mu cicho i zaczęła rozwiązywać swoją koszulę. Widział ją nago to fakt, ale nie chciała by widział ją jako... dziwadło. Część jej ciała pokryły lekko iskrzące się łuski, a palce wydłużyły się, podobnie jak długie szpony. Nie była już ani do końca człowiekiem, ani smokiem, ale teraz przynajmniej mogła mu pomóc. Przejechała długim szponem po swojej skórze tworząc głęboką ranę tuż przy sercu i ostrożnie chwyciła twarz wojownika w swoje dłonie
    - Pij, proszę - nim zdążył otworzyć oczy znów była człowiekiem, a jej tajemnica była bezpieczna, a przynajmniej tak jej się wydawało.
    Starała się być poważna, ale cała ta sytuacja nie należała do normalnej codzienności zwykłej pary. Jednak oni nie byli zwyczajni, a ich codzienność...cóż pozostawiała naprawdę wiele do życzenia. Zwykle mężczyźni nie oglądali swoich ukochanych pół nagich, z raną na sercu, do tego zachęcających ich do wypicia krwi, ale Thilafi to nie przeszkadzało. Jej oczy, jej usta, a nawet jej umysł, wszystko skupiało się na tym, by uratować tego ludzkiego mężczyznę, który jakimś cudem skradł jej serce.
    Cicho westchnęła odchylając głowę do tyłu, gdy poczuła usta wojownika na swojej skórze. Pierwszy raz w życiu naprawdę czuła, że pragnie drugiej osoby. Pierwszy raz chciała, by ktoś ją posiadł. Zganiła się za to w myślach, jednak coraz trudniej było jej się na czymkolwiek skupić. Teraz liczył się tylko on, a to jej w zupełności wystarczało.
    Skuld
    Skuld
    Lost Soul

    Punkty : 40
    Liczba postów : 30

    Smoczy problem - Page 2 Empty Re: Smoczy problem

    Pisanie by Skuld Nie 22 Mar 2020, 17:45

    Bjorn zdawał sobie sprawę z tego że czarodziejka nie ma o nim zbyt pochlebnego zdania. Śmiało zresztą mógł założyć, że krytyka adresowana pod jego imieniem, dotyczyła całej męskiej populacji, a pewnie i większości kobiet. Cirel miała ludzi za półgłówków, nie potrafiących używać tej części ciała którą skrywali pod czupryną, choć akurat w przypadku osiłków takich jak łowca, istnienie czegokolwiek pomiędzy uszami budziło sporo wątpliwości. Nie licząc rzecz jasna prymitywnych instynktów jak pożądanie i potrzeba wypełnienia żołądka. Podróżując wspólnie z czarodziejką, Bjorn przywykł również do tego iż kobieta w swoich opiniach jest dość bezpośrednia, nie szczędząc złośliwych uwag nikomu kto jej zdaniem na takowe zasługiwał. Z drugiej strony biorąc pod uwagę że z wszystkich potencjalnych przewodników Cirel wybrała właśnie jego i jak do tej pory nie udusiła lub nie wykastrowała go w śnie, wojownik mógł dojść do wniosku, że mimo wszystko między nimi jest coś co można nazwać nicią sympatii. Choć oczywiście nie zgadzali się praktycznie w żadnej kwestii, a już na pewno nie w sprawie jego możliwego zarażenia.
    Wojownik usiłował protestować, widząc w tym wszystkim jest zbyt dużo „jeśli”. Przede wszystkim wcale nie miał pewności czy krew zabitych wilkorów miała styczność z jego ranami? I czy w ogóle doszło do infekcji? Poza tym, skoro nie miał wyraźnych objawów, daleki był od wdrażania jakiejkolwiek kuracji, trzymając się przekonana, że jego silny organizm poradzi sobie z takim drobiazgiem. Nie na darmo łowcami smoków mogli zostać tylko ci obdarzeni naturalną odpornością na smoczy oddech czy smoczy strach, a co za tym idzie owa odporność mogła dotyczyć również innych trucizn. Najważniejszym zaś argumentem sugerującym iż słowom Cirel nie należy dawać wiary, było to że wypowiedziała je ta która była irytującą i złośliwą jędzą, uprzedzoną do brodaczy.
    Niestety dla Bjorna, Thialfi podjęła decyzję zanim on sam zgłosił choć słowo protestu. W jakiś magiczny, zupełnie nie zrozumiały dla niego sposób, smocza królowa i czarodziejka, ufały sobie bezgranicznie, przez co każda z nich przyjmowała za pewnik to co powiedziała ta druga. A przecież to on „umierał” więc chyba powinien mieć w tej sprawie cos do powiedzenia?
    - Widziałam smoka szybującego na niebie - spróbowała pochwalić się łuczniczka – wtedy gdy zaatakowały nas wilki.
    - Jeśli próbujesz w ten zaimponować staremu, to wiedz że jesteś daleko w tyle. – Prychnął Sromotnik nawiązując w ten sposób do swojego niedawnego lotu.
    W czasie gdy Thialfi kontynuowała swoją prezentacje, mina dziewczyny wyraźnie zrzedła, co jak się wkrótce okazało miało dość banalną przyczynę, zupełnie nie związana z obawa czy niechęcią wobec skrzydlatych gadów.
    - Ja mam głupie imię, jak kamień. – Wyszeptała młoda.
    - Masz na imię „kamień” – Zainteresowała się Cirel biorąc swoją uczennice pod ramię.
    - Turmalin.
    - Aaa… to ten, no wcale nie taki zwykły kamień. Jest szlachetny, niezwykle rzadki i piękny. – Zapewniła czarodziejka. - Mi się podoba.
    - Naprawdę? – Spytała wyraźnie uszczęśliwiona dziewczyna. - Wolałabym „Perłę”.
    - Pff… byle głupiec słyszał o perłach. – Wtrącił Sromotnik, podkreślając przy tym swój jubilerski fach. – Jednak zmieniając temat, chciałbym usłyszeć jak to możliwe ze wokół Nawaroth nagle znalazły się hordy bestii, choć wcześniej żaden z tutejszych myśliwych nie natknął się na ślad takiego stworzenia.
    - Nie pochodzą stąd. – Wyjaśniła Cirel. – Cierpiący smok sprawia iż w Przestrzeni tworzy się wyrwa, która z kolei umożliwia takiej zarazie przedostanie się do naszego świata. Dlatego Thilafi jest tak ważna, bo tylko ona może zamknąć ów portal.
    - Nie wygląda mi na ranną. – Zauważył Sromotnik.
    - Nie mówiłam o fizycznym bólu. – Oburzyła się czarodziejka zbulwersowana faktem iż mężczyźni wszystko sprowadzają do cielesnego aktu.

    Tymczasem Bjorn posłusznie wykonał polecenie, siadając na wskazanym mu miejscu i zamykając oczy.
    - Naprawdę uważasz że to niezbędne? – Upewnił się, licząc na to że teraz gdy zostali sami, smoczyca może zmienić zdanie. Fjarigson nie miał pojęcia jak miał wyglądać czekający go zabieg. Czyżby Thialfi chciała wyssać jad z rany? Zdecydowanie postanowił zaprotestować. Musiał istnieć jakiś inny, mniej inwazyjny sposób. Inaczej on pęknie z zazdrości gdy Thialfi spróbuje ratować kogoś innego. Okazało się że jego królowa zamierza posunąć się w swoich działaniach jeszcze dalej. Brzmiało to niczym szaleństwo. Bjorn nawet nie by w stanie myśleć jak niebezpieczne może być wykonanie nacięcia tuż przy samym sercu. Jego świadomość w całości wypełniał teraz fakt, że chcąc napoić go w ten sposób, Thialfi będzie musiała usiąść mu na kolanach, czy raczej nadziać się na jego pożądanie, którego to on sam w żaden sposób nie był w stanie zamaskować. W tej sytuacji zachowanie powagi było po prostu niemożliwe. Pozostawało mu jedynie starać się nie wychodzić z roli posłusznego pacjenta, choć i to wydawało się ponad jego możliwości.
    Kładąc swoje dłonie na pośladkach Thiafli, Bjorn przysunął smoczycę bliżej siebie, tak że teraz mógł swobodnie zassać się w jej pierś. Czuł w ustach ciepły smak krwi, zastanawiając się jakie może przynieść mu to konsekwencje. Inne niż te że za chwilę rozerwie mu spodnie.

    Sponsored content

    Smoczy problem - Page 2 Empty Re: Smoczy problem

    Pisanie by Sponsored content

      Similar topics

      -

      Obecny czas to Pon 20 Maj 2024, 12:30