Elf w wielkim mieście.

    Pan Vincent
    Pan Vincent
    Tempter

    Punkty : 2244
    Liczba postów : 102
    Wiek : 30

    Elf w wielkim mieście. Empty Elf w wielkim mieście.

    Pisanie by Pan Vincent Nie 07 Lip 2019, 02:48

    początek fabuły tutaj - https://rainbow-rpg.forumpolish.com/t272-elf-w-wielkim-miescie#6228

    a tu zdjęcia apartamentu Iselli:

    Elf w wielkim mieście. 12361700_917040b71d8902fdcca14dd351ed8fd1

    Elf w wielkim mieście. 12361700_dcf6d7d0b232901e1da8453c7dbeb040

    Elf w wielkim mieście. 12361700_25c4f793079a97de1f6487fccdeea784




          Nie wiedział, jak powinien się zachować - wszystko wskazywało na to, że dziennikarka wcale nie uznawała go za podłego drania i czuła się z ich nocną przygodą zaskakująco... swobodnie,
    le on, pomimo tego faktu, nie potrafił się tak czuć. Coś krępowało go wyraźnie, broniło mu swobody i obrócenia wszystkiego w codzienność, tak jak uczyniła to Isella.
    - Nie, dziękuję - wymruczał w odpowiedzi na proponowane mu tabletki i coś do picia. Właściwie jedyną rzeczą, na którą miał ochotę, było jak najszybsze opuszczenie tego obcego miejsca i zapomnienie o tym, co się w nim działo.
    To nie tak, że sam seks wywoływał w nim negatywne odczucia - o ile, bowiem, dobrze pamiętał, wszystko odbyło się niezwykle... Zgrabnie. Dobrze.
    Zaskakująco dobrze.
    Ale to, co mówił (jeden z najlepszych orgazmów?! Jak mógł tak w ogóle pomyśleć?!) sprawiało, że czuł się tak mocno zażenowany, zawstydzony własną osobą, że...
    - Mam dzisiaj dużo rzeczy do załatwienia - wymamrotał niezręcznie, spuszczając wzrok. - Powinienem już iść.
    Dodał tylko i pozbierał z ziemi swoje rzeczy, nakładając je niedbale na zmęczone ciało - wiedział, że mógł zamówić sobie taksówkę i poczekać na nią w przyjemnie chłodnym mieszkaniu. Naprawdę o tym wiedział, ale...
    Bogowie, czasem sam siebie nie rozumiał - nie wiedział, dlaczego fakt, że spał z dziennikarką po zaledwie paru spotkaniach (i to bardzo krótkich), wprawiał go w...
    - Do widzenia - wymamrotał krótkie pożegnanie, sięgając za klamkę, zanim zdziwiona Isella mogła na nie w ogóle odpowiedzieć.
    Ulice Manhattanu przywitały go swym szumem, światłem i ściskiem - pochylił głowę, pakując dłonie w kieszenie i ruszył w kierunku poznaczonym najrozleglejszą powierzchnią żółci taksówek.
    Czekały go dwa spotkania i nieszczęsny obiad u matki, a tymczasem w głowie ćmiło go dziko, jakby ktoś ujeżdżał tam na gigantycznych młotach...
    - Co za dzień - parsknął pod nosem, sięgając do kieszeni po telefon; nie miał tylko pojęcia o tym, że nie miał prawa go tam znaleźć, ponieważ pozostał on na parapecie w oknie pewnego uroczego, niewielkiego mieszkania, które właśnie zdążył opuścić.
    Draco
    Draco
    Lost Soul

    Punkty : 2353
    Liczba postów : 49
    Wiek : 29

    Elf w wielkim mieście. Empty Re: Elf w wielkim mieście.

    Pisanie by Draco Nie 07 Lip 2019, 03:32

    - Na razie - Jasnowłosa zdążyła mruknąć, nim drzwi do jej mieszkania nie zamknęły się i oddzieliły ją od malarza, który był ewidentnie mocno skonfudowany.
    Być może cała ta sytuacja nie podobała mu się bardziej, niż chciał się do tego przyznać. Prawdopodobnie nie była w jego typie i sam fakt, że "skończył" z kimś takim, jak ona w niedwuznacznej sytuacji sprawiała dyskomfort? Trudno było to roztrząsać i myśleć o tym, szczególnie wtedy, gdy zbyt duża ilość wypitego alkoholu zaledwie kilka godzin temu dudniła w jej umyśle, sprawiając, że miała ochotę umrzeć, byleby przestało boleć.
    Jednym haustem soku zapiła dwie tabletki na ból głowy, podchodząc w tym samym czasie do drzwi wyjściowych i zamykając je na klucz. Odstawiła karton na stolik nocny, po czym rzuciła się na łóżko, wtulając twarz w pościel. W ten sposób zasnęła.

    Obudził ją, kilka godzin później, naprawdę uporczywy dźwięk. Wydawało się, że był to telefon, ale nie poznawała tego dzwonka, z pewnością nie. Chyba że po pijaku zmieniła też sygnał melodii z piosenki Adore Delano "27 Club", ale nie przypominała sobie, żeby w ogóle miało coś takiego miejsce.
    Głośny, piskliwy dźwięk niemalże rozsadzał jej czaszkę, co sprawiło, że niechętnie podniosła się z miękkiego materacu. Odgarnęła splątane, blond włosy i spłynęło na nią zrozumienie - to naprawdę nie był jej telefon.
    Sięgnęła po wydające dźwięk urządzenie, leżące na parapecie, tuż przy oknie. Uniosła brew. Była niemalże pewna, że telefon wypadł Solasowi z kieszeni i był na ziemi, ale najwidoczniej zdążył go podnieść i położyć tutaj, a potem w popłochu uciekł i swojej zguby nie wziął ze sobą. Czemu nie wrócił? Trudno stwierdzić. Może nie zorientował się, a może czuł się tak bardzo zażenowany - widziała przecież, jak unikał jej spojrzeniem, jak jego policzki zaczerwieniły się subtelnie.
    "Ethan Brown dzwoni". Isella uniosła brew. Solas chyba coś wspominał o człowieku posiadającym takie imię i nazwisko... Tak przynajmniej jej się wydawało. Coś jakby ćmiło jej w głowie, jakieś wspomnienie, ale było ono zdecydowanie za bardzo gęstą mgłą.
    Isella musiała zwrócić zgubę właścicielowi, a jeśli ten mężczyzna znał malarza, to prawdopodobnie byłaby najlepsza droga do tego, aby mu ją zwrócić...
    Odebrała. I nie zdążyła się odezwać, potok słów wylał się wręcz z mężczyzny po drugiej stronie.
    - Solas, czemu w ogóle nie odbierasz? Co się z tobą ostatnio dzieje? Słuchaj, chcą wystawić twoje obrazy po raz kolejny w Gagosian Gallery i Anton Kern Gallery i... Dlaczego się nie odzywasz?
    Isella odchrząknęła, ewidentnie zawstydzona całą sytuacją. Było to dość niezręczne.
    - Ja, uh... Nie jestem Solasem? Zostawił u mnie telefon, najwidoczniej. Dziś rano... Nie zauważyłam tego i chciałabym go... Zwrócić? Jest pan kimś, kto mógłby przekazać mu zgubę?
    - Ethan Brown, jego menadżer. A z kim mam przyjemność?
    Głos mężczyzny, wydawało się, zmiękł.
    - Isella Lavellan, ja... Pisałam o Solasie artykuł dla Vouge. Jakoś tak wyszło, że spędziliśmy imprezę razem i... Cóż. Można się z panem spotkać, żeby oddać telefon? Skoro jest pan menadżerem, z pewnością ma pan z nim kontakt.
    - Czemu nie chce pani oddać mu go sama?
    Isella spojrzała za okno. Było już południe, a jej zaczęło burczeć w brzuchu. Ból głowy minął. Podniosła się z łóżka i zauważyła, jak jej sukienka leży na środku pokoju, buty były równie niedbale rozrzucone, w popłochu, wśród uniesień...
    - Wydaję mi się, że byłaby to niezręczna sytuacja dla nas oboje. Ewidentnie nie podobało mu się to, w jakim kierunku poszło nasze spotkanie, a ja nie mam zamiaru narażać się na więcej dyskomfortu z tytułu jego zachowania. Nie ma zamiaru kontynuować ze mną znajomości i chcę to uszanować. Po prostu chcę oddać mu ten telefon. Gdzie moglibyśmy się spotkać?
    Pan Vincent
    Pan Vincent
    Tempter

    Punkty : 2244
    Liczba postów : 102
    Wiek : 30

    Elf w wielkim mieście. Empty Re: Elf w wielkim mieście.

    Pisanie by Pan Vincent Nie 07 Lip 2019, 04:15

    - Najpewniej u mnie w biurze - Ethan ściągnął wargi, odchylając się w krześle, by rzucić okiem na rozciągającą się za oknem panoramę miasta. Nie miał zielonego pojęcia, gdzie też mogła mieszkać Isella Lavellan, ale z samego centrum Manhattanu wszędzie było blisko, prawda? - Zaraz przesyłam wiadomość z adresem. Albo... wie pani co? Wyślę po panią firmowe auto; wydaje mi się, że już wystarczająco narobiliśmy pani kłopotu.
    Pożegnał się grzecznie i już za chwilę podniósł tyłek z wygodnego krzesła, szperając chwilę przy szufladach - gdzieś tam miał ten cholerny numer robota... Tak!
    Ze zwycięskim uśmieszkiem wzniósł w górę nieco powycieraną już karteczkę i korzystając z aplikacji, znajdującej się w telefonie, uzyskał połączenie do systemu sztucznej inteligencji, zajmującej się każdym sprzętem w domu Solasa.
    - Ana - zwrócił się rzeczowo do mikrofonu, nie przestając się głupio szczerzyć do swojego iście piekielnego planu - prześlij na pager swojego pana wiadomość o pilnym spotkaniu w biurze.

    Brak telefonu doprowadzał go do szału - nagle pośród chaosu ważnych dat i spotkań, poczuł się zupełnie zagubiony, bezradny, nagi - nie umiał sobie poradzić z dojazdami, nie pamiętał o godzinach i miejscach... Przez jakiś czas starał się sobie wmawiać, że jakieś głupie urządzenie nie miało prawa pobawić go kontroli nad własnym życiem, ale równie dobrze mógł po prostu stanąć na środku ulicy i zawrócić do domu, ponieważ...
    Ponieważ magia telefonu okazała się od niego znacznie potężniejsza i musiał się z tym jednak jakoś pogodzić.
    Sprawy nie polepszały w żaden sposób natrętne myśli o ostatniej nocy, a zwłaszcza już, gdy przypominał sobie o tym, jak spieprzył tę noc swoim idiotycznym zachowaniem. I wiedział, dobry Boże, oczywiście, że wiedział, ze prędzej czy później będzie musiał upomnieć się o swoją własność (o ile jego... znajoma nie uczyni tego pierwsza), ale wolał sobie dać trochę czasu - musiał ochłonąć, zebrać siły i... znaleźć jakąś genialną wymówkę, która zdoła usprawiedliwić jego skończone tchórzostwo.
    W taki sposób skończył w swoim apartamencie, z filiżanką herbaty w jednej dłoni, pędzlem w drugiej i... pastelową żółcią, rozmazaną w okolicach nosa. Słońce chyliło się z wolna ku zachodowi, zwiastując przepiękny wieczór - wszystko barwiło się żółcią i pomarańczem, podświetlając wysokie budynki w krzykliwy, wołający o uwagę sposób - przechylił głowę, pragnąc umieścić ów światło za plecami swojej przepięknej muzy (jasne włosy dopełniła intensywna zieleń oczu), ale nie zostało mu to przeznaczone, ponieważ bez uprzedzenia przerwał mu surowy komunikat Any:
    - Pilne spotkanie w biurze pana Browna. Należy na nie dotrzeć w terminie: jak. Najprędzej. Powód spotkania: ty. Idioto.
    Opuściwszy dłoń z pędzelkiem, przymknął powieki i wydał z siebie bardzo, bardzo długie westchnienie - dobry bóg wiedział, ile razy przeklinał bezczelność tego człowieka - kto dał mu zezwolenie na sterowanie Aną i przekazywanie jej tak... ordynarnych komunikatów?! On, idiotą?!
    - Ugh, już idę! - warknął więc krótko, sięgając po marynarkę i klucze; mógł zapomnieć o telefonie, ale o kluczach zawsze pamiętał.
    Nie pamiętał jedynie o zmyciu z twarzy żółtych śladów... ale kto by się tym przejmował. Może właśnie dawał początki szalenie zabawnej modzie?

    Na miejsce dotarł z w ciągu dwudziestu minut - a mógł dotrzeć i wcześniej, gdyby nie pilna potrzeba zakupienia mokrych chusteczek - całe szczęście, ze samochody posiadały coś takiego, jak lusterka. Wkraczając do dobrze mu już znanego biura, przywitał się krótko z recepcjonistką, ruszając w kierunku właściwych drzwi, oprawionych krzykliwą tabliczką z nazwiskiem „Brown”. Chwycił za klamkę i nacisnął ją pospiesznie, rzucając od progu:
    - Tyle razy powtarzałem ci, żebyś przestał bawić się Aną i uczyć jej takich głupich słó... Isella? - wyjąkał, ukrywając gwałtownie, gdy zamiast brązowych oczy agenta, napotkał szmaragdowe tęczówki kobiety. - Co ty tu robisz?
    Draco
    Draco
    Lost Soul

    Punkty : 2353
    Liczba postów : 49
    Wiek : 29

    Elf w wielkim mieście. Empty Re: Elf w wielkim mieście.

    Pisanie by Draco Nie 07 Lip 2019, 04:42

    Propozycja z podesłaniem samochodu była nieco nietypowa, być może, ale z drugiej stronie, byli w cholernym Nowym Jorku. Dostać się gdziekolwiek w godzinach szczytu to była mordęga, a tak być może przynajmniej będzie mogła posiedzieć w klimatyzowanym pojeździe. W zasadzie, dzisiejszego dnia nie spieszyło jej się tak bardzo. Miała wolne.
    Miała chwilę czasu przed tym, nim samochód pojawił się przed drzwiami kamienicy. Wykorzystała go na to, by wziąć szybki prysznic, ubrać się w jeansowe rurki i dość obcisłą koszulkę na ramiączkach w pastelowych kolorach. Na stopy nałożyła nowe, włoskie szpilki w cielistym kolorze z kokardą i małymi ćwiekami po bokach. Gdy tylko usłyszała dźwięk pipczenia, zamknęła okno, wrzuciła dwa telefony do torebki - ten, należący do niej i ten, który ewidentnie był własnością Solasa, po czym zgarnęła klucze w garść i wyszła z domu. Po zamknięciu mieszkania, zeszła ostrożnie na dół i wsiadła do samochodu.

    Podróż minęła czterdzieści minut. Stała w korku wystarczająco długo, aby zniecierpliwić się, rozwalić swój wysoki kucyk i uczesać go na nowo. Wysoki, koński ogon sprawiał, że jej twarz wydawała się smuklejsza, o ile oczywiście nie było na nosie dużych okularów przeciwsłonecznych. Makijaż, choć delikatny, dopełniał świeżego, letniego wyglądu Iselli. Praktycznie w ogóle nie można było poznać, że zeszłej nocy zdecydowanie zbyt dużo wypiła.
    Gdy w końcu udało jej się dostać do gabinetu pana Browna, została poczęstowana szklanką zimnej wody, usadzona na kanapie i poproszono ją, aby poczekała chwilę.
    - Wybacz, ale muszę załatwić pilną sprawę dosłownie teraz. Proszę, poczekaj chwilę.
    - Ale to tylko telefon... - Isella próbowała oponować.
    Po co zajmować sobie czas, skoro chodziło zaledwie o sprzęt elektroniczny, a nie rozmowę o pracę, czy coś równie formalnego? Niestety, pan Brown tak szybko, jak się pojawił, równie prędko zniknął i zostawił Isellę samą w gabinecie.
    Westchnęła cicho, upijając krystalicznie czystej i zimnej wody. Obserwowała piękny widok, który rozpościerał się za biurkiem menadżera. Przeszklone szyby ukazywały całe miasto, rozświetlone letnim słońcem. Czasem, trzeba było przyznać, to miasto było naprawdę piękne.
    Drgnęła, słysząc głos płynący z miejsca, gdzie były drzwi. Uniosła brew, odwracając głowę w stronę hałasu i spotykając się z szarym spojrzeniem malarza, którego zgubę miała przy sobie.
    Isella parsknęła tylko śmiechem, nie dowierzając trochę w sytuację.
    - To dlatego nie chciał przyjąć ode mnie twojego telefonu. Ściągnął cię tu - mruknęła.
    Była zdezorientowana i trochę... niezadowolona. Nie miała ochoty znów spotykać się z emocjami, z którymi miała styczność rano. Po co im to wszystko było?
    - Zadzwonił twój menadżer. Zorientowałam się, że zostawiłeś u mnie telefon, więc chciałam mu go oddać, bo przecież ma z tobą kontakt. Umówił się ze mną, po czym zaprosił mnie tu i wyszedł w popłochu, mówiąc, że ma ważną sprawę.
    Isella wypiła jednym haustem resztę wody i odstawiła kryształową szklankę na stolik. Podniosła się z kanapy, po czym sięgnęła do swojej małej torebki w cielistym kolorze i wyjęła z niej telefon należący do Solasa. Podeszła do mężczyzny i podała mu zgubę.
    - Wydaję mi się, że to twoje.
    Uśmiechnęła się delikatnie, ewidentnie zmieszana. Czuła się mało komfortowo, nietrudno było dojść do takich wniosków. Gdy tylko Solas odebrał od niej sprzęt, zamknęła torebkę i wygładziła bluzkę na swoim ciele.
    - Myślę, że czas już na mnie. Trzymaj się - uśmiechnęła się delikatnie i wyminęła go w drzwiach.
    Poszła w kierunku windy, wyciągając z torebki swój własny telefon. Chwilę później nacisnęła zieloną słuchawkę i przyłożyła telefon do ucha, gdy tylko wezwała windę na górę. Dzwoniła po taksówkę.
    Pan Vincent
    Pan Vincent
    Tempter

    Punkty : 2244
    Liczba postów : 102
    Wiek : 30

    Elf w wielkim mieście. Empty Re: Elf w wielkim mieście.

    Pisanie by Pan Vincent Nie 07 Lip 2019, 15:29

          Zachowanie elfki spowodowało, że mimowolnie go wryło - tak, jakby stopy wtopiły mu się w podłogę, jakby poraził go gwałtownie prąd o mocy ładunku elektrycznego, zdolnego do rozbudzenia całego miasta. Kontrolka, świecąca na windą zamigotała znajomo, oznajmiając, że jej drzwi zamkną się za chwilę na dobre i Isella Lavellan opuści budynek, nie dając mu szansy na wyjaśnienia.
    Potrzebował jej. Potrzebował tej szansy, jak niczego innego. Nie wiedział, co nim właściwie kierowało, ale nie chciał tego tak zostawiać, nie chciał jej tak zostawiać - opuszczając nad ranem maleńkie mieszkanie na Manhattanie był pewien, że słusznie postąpił, ale teraz, gdy mógł znów spojrzeć na tę przepiękną twarz, na targające nią zmieszanie (które wciąż nie odbierało jej uroku, absolutnie) wiedział już, że było to najgorsze z możliwych zachowań, że jego wyimaginowane mury znowu omal nie pozbawiły go okazji do zawarcia jakiejś wartościowej znajomości, do spędzenia czasu w sposób inny, niż praca i malowanie, i tak w kółko.
    Odbił się od ściany i jak dziki popędził do windy, w ostatniej chwili wkładając między nią palce - w duchu dziękował wszystkim bezimiennym bóstwom za cud czujnika wyczuwania ruchu - inaczej mogłoby się to naprawdę... źle skończyć.
    Nie chciał sobie nawet wyobrażać, jak bardzo źle.
    - Moje życie jest strasznie poukładane - wyjaśnił, nieco zdyszany, przystając przed kobietą, tak, że ta musiała cofnąć się pod ścianę. Poprawiając zsuwającą się z ramienia marynarkę, podparł się dłońmi o jej ścianę, uprzednio pozwalając sobie tylko na odsunięcie telefonu Iselli od jej szpiczastego ucha. - Minęło dziesięć lat, odkąd pozwoliłem sobie na coś równie... nie jestem do tego przyzwyczajony. A kiedy coś idzie nie po mojej myśli, zachowuję się, jak dupek. Ale to nie znaczy, że... - powiedz to, no powiedz! - że to, co wczoraj robiliśmy, w ogóle mi się nie podobało. Że ty mi się nie spodobałaś. Jesteś... ja...
    - Halo? Centrala, halo? Będzie pani wzywała tę taksówkę, czy nie?!
    Czując gorącą czerwień wstydu, wlewającą się w jego ciało (objawiającą się zwłaszcza w okolicach zarumienionej twarzy), sięgnął znów do dzierżonego w drobnej dłoni iphone'a i anulował pośpiesznie połączenie, wciskając czerwony "x".
    - Odwiozę cię - zaproponował, spoglądając z nadzieją w szmaragdowe tęczówki. - W porządku?
    Draco
    Draco
    Lost Soul

    Punkty : 2353
    Liczba postów : 49
    Wiek : 29

    Elf w wielkim mieście. Empty Re: Elf w wielkim mieście.

    Pisanie by Draco Nie 07 Lip 2019, 16:20

    Nie spodziewała się tego, że Solas zatrzyma drzwi zamykającej się windy tylko po to, by z nią porozmawiać. Nie spodziewała się też słów, które jej przekazał. Stała tam, w rogu windy, otoczona zewsząd jego ramionami - nie obejmował jej, ale stał w jej strefie komfortu, tu nie było żadnych wątpliwości. I prosił ją o to, aby mógł ją odwieźć.
    Isella uniosła jasną brew ku górze, spoglądając na mężczyznę z dołu. Pomimo tego, że miała na sobie dość wysokie, dziesięciocentymetrowe szpilki w dalszym ciągu różnica wzrostu pomiędzy nimi była zauważalna. Abstrakcyjne, wiedziała o tym, ale zaczęła myśleć o tym, ile on w zasadzie ma wzrostu. Elfka nie była najwyższa, to prawda, ale tak wysokie buty dodawały jej tyle, że zwykle była prawie równa z większością mężczyzn. Tym razem ciągle różnica była widoczna.
    - W porządku - odpowiedziała cicho, odbierając ostrożnie telefon z jego dłoni.
    Stali w milczeniu, czekając, aż winda zjeździe na sam dół. W dalszym ciągu było jakoś tak niezręcznie, być może dlatego, że Isella naprawdę nie wiedziała jak się ma teraz zachować. Wcześniej, było całkiem prosto. Solas nie chciał z nią rozmawiać i to było w porządku. Tymczasem...
    - Mam wrażenie... Myślisz, że dla mnie to codzienność? Każdej nocy wskakuje do łóżka nowego mężczyzny? - uśmiechnęła się niepewnie, spoglądając mu w oczy. - Nie, zdecydowanie nie zdarza się to...
    Nie było jej dane dokończyć, bowiem dojechali na wymagane piętro, gdzie znajdował się parking z pojazdami. Wychodząc z niej, spotkali się z menadżerem Solasa. Szeroki uśmiech mężczyzny mówił jednoznacznie - właśnie o to mu chodziło, aby spotkali się i porozmawiali. Isella uniosła delikatnie kąciki warg.
    - Sprytnie, panie Brown, sprytnie.
    Pan Vincent
    Pan Vincent
    Tempter

    Punkty : 2244
    Liczba postów : 102
    Wiek : 30

    Elf w wielkim mieście. Empty Re: Elf w wielkim mieście.

    Pisanie by Pan Vincent Nie 07 Lip 2019, 16:57

          Na Boga, że ten bezczelny skurwiel potrafił się jeszcze na to wszystko uśmiechnąć – Solasowi za to w żadnym wypadku nie było do śmiechu – posłał mężczyźnie spojrzenie, które, miał nadzieję, doskonale mówiło o tym, co myślał na temat podobnych zachowań.
    - Nie – powrócił do wcześniejszego tematu, przechodząc z towarzyszką wokół auta, żeby otworzyć jej grzecznie drzwi od strony pasażera; upewniwszy się, że ta siedziała już bezpiecznie w fotelu, zasiadł za kierownicą, nie odpalając jednak jeszcze silnika. Odetchnął cicho, posyłając kobiecie trudne do sprecyzowania spojrzenie; z jednej strony mogło to wyglądać tak, jakby czegoś szukał, jakby próbował odnaleźć w pięknej twarzy konkretną rzecz, która mogłaby go utwierdzić w tym, że mógł się odezwać, z drugiej zaś, jakby dawno ją znalazł i czekał tylko na chwilę, w której śmiałość popchnie go do kontynuowania tematu.
    I może oba te założenia były w tym wypadku słuszne?
    - Nie pomyślałem tak o tobie nawet przez chwilę – wyznał, uśmiechając się z zakłopotaniem. – Prawdę mówiąc, od samego początku stawiałem siebie w roli tego złego… Tego, który uwodzi porządną kobietę, znajdującą się pod wpływem alkoholu, wykorzystując ten fakt dla swojej przyjemności. Ja… - uprzedził elfkę, zanim ta zdążyła skomentować jego wypowiedź – skłamałbym, gdybym powiedział, że nie przeszło mi przez głowę, że jesteś naprawdę piękna i interesująca. Wierzę jednak, że w takich wypadkach wypada rozpocząć znajomość od wypadu na kawę, albo kolację, tymczasem pozwoliłem sobie od razu przejść do rzeczy.
    Parsknął pod nosem, sięgając wreszcie po kluczyki, by wsunąć je w stacyjkę – wnętrze auta wypełnił subtelny szum silnika, gdy wykręcał ostrożnie z alei, zjeżdżając na pobożną dróżkę, prowadzącą ku mieszkaniu Iselli.
    - Nie chcę żebyś myślała, że traktuję tak każdą kobietę, która przypadnie mi do gustu.
    Draco
    Draco
    Lost Soul

    Punkty : 2353
    Liczba postów : 49
    Wiek : 29

    Elf w wielkim mieście. Empty Re: Elf w wielkim mieście.

    Pisanie by Draco Nie 07 Lip 2019, 17:09

    - Chyba za bardzo demonizujesz przygodny seks - mruknęła Isella.
    Wyciągnęła z torebki malutkie lusterko i szminkę w kolorze lekkiego, brudnego różu. W dwóch ruchach poprawiła makijaż warg, który odrobinę się rozmazał po szklance wody. Jej makijaż był dziś bardzo minimalistyczny i nie stosowała w nim wodoodpornych rzeczy, chcąc w zasadzie pozwolić swojemu organizmowi odpocząć od tego rodzaju rzeczy. Wystarczy, że spędziła całą zeszłą noc w pełnym blichtrze kolorowych kosmetyków.
    - Wydarzyło się, trudno. Gdybym tego nie chciała, nie zapraszałabym cię do domu. Byłam pijana, ale bez przesady, nie tak, by nie kontrolować z kim i co robię. Nic złego się nie stało. Byłoby, jednak, trochę niezręcznie, gdyby okazało się, że w sferze łóżka zupełnie nie przypadliśmy sobie do gustu, prawda? - uśmiechnęła się szczerze, nieco rozbawiona.
    Skrzywiła się za chwilę, gdy okazało się, że pociągnęła się lekko za włosy. Wyciągnęła spod pleców długi kucyk i ułożyła go sobie na ramieniu.
    - W dalszym ciągu możesz zaprosić mnie na kolację lub kawę. Nie widzę przeciwwskazań. Jeśli tylko chcesz i masz czas. Słyszałam, że malarze są dość zajęci.
    Droczyła się, oczywiście, że tak. Sprawiało jej to jakąś przyjemność, nie wiedziała jakiego rodzaju. Było to po prostu zabawne.
    Pan Vincent
    Pan Vincent
    Tempter

    Punkty : 2244
    Liczba postów : 102
    Wiek : 30

    Elf w wielkim mieście. Empty Re: Elf w wielkim mieście.

    Pisanie by Pan Vincent Nie 07 Lip 2019, 17:46

          Westchnął nieszczęśliwie, posyłając elfce pokonane spojrzenie – Isella mogła, bowiem, żartować, ale nie miała pojęcia o tym, że przez swoją głupotę i brak telefonu, opuścił dwa ważne spotkania, przez co znajdował się teraz w lekkich tarapatach (chyba, że sprawą zdążył się już zająć Ethan, ale z jakiegoś powodu w to wątpił) – nie oszukiwał jej, twierdząc, że miał przed sobą zajęty dzień. Nie spodziewał się jedynie, że schrzani w nim wszystko, czego mógł dotknąć.
    Już już, miał po raz kolejny zabrać głos, gdy uprzedził go piskliwy odgłos nadchodzącego połączenia – ponieważ jednak prowadził (a zapomniał o podłączeniu bezprzewodowej słuchawki) nie mógł go odebrać – przewrócił oczami, wyczekując chwili, gdy zatrzyma ich czerwone światło, ale jak na złość, w samym środku Nowego Jorku, ulice zdały się możliwe do przejechania.
    Dzwonek urwał się wreszcie, wyrywając z jego piersi pełne ulgi westchnienie – kątem oka zerknął w kierunku uśmiechniętej elfki, parskając lekko pod nosem. Musiał przyznać, że wyraz ironicznego rozbawienia wyjątkowo pasował do jej pięknej twarzy.
    - Obawiam się, że dobrze słyszałaś – kontynuował ich małą gierkę, przepuszczając przechodzących na drugą stronę jezdni przechodniów. – Ktokolwiek udzielił ci tej informacji, musiał się na tym świetnie…
    Drrrrrrrrrrrrrryń – i znowu przeklęty telefon rozdzwonił się krzykliwie, wprawiając go irytację równą gniewowi bogów – sięgnął do kieszeni, nie odwracając spojrzenia od drogi i przesunął pośpiesznie palcem, przełączając rozmowę na głośnik.
    - Słucham – wymruczał, nie kryjąc w swym głosie irytacji. W odpowiedzi usłyszał jedynie szum… bardzo dobrze mu znany szum komputera Cole’a.
    Ach, więc to on do niego wydzwaniał.. to by tworzyło logiczną całość.
    - Dlaczego siedzisz przy komputerze – zapytał cicho, starając się zamaskować swe rozbawienie kategorycznym tonem. – Obiecałeś mi, że trochę poczytasz.
    - Obiecałeś, że będziesz na obiad – odparł Cole, oskarżycielsko. – Kłamca! Mama zrobiła literki i szpinak. Ciebie nie ma.
    - Och, kurwa – zaklął pod nosem i jak na zawołanie, został za to nagrodzony piskliwym śmiechem.
    - Brzydko! – zaśpiewał Cole, ciesząc się, jak mały diabeł. – Znowu mówisz brzydko!
    - Przepraszam – odparł natychmiast, przygryzając wargę; po głowie chodziły mu mimowolnie myśli, które kazały zakładać, że Isella miała go prawdopodobnie za absolutnie szalonego. – Posłuchaj, postaram się do was dotrzeć najszybciej, jak mogę, ok? Przekaż mamie, że niedługo tam będę.
    Nie przejmując się zbytnio pożegnaniami, Cole urwał połączenie – Solas nie był szczególnie zaskoczony, jego brat miał tendencję do wymieniania się przez telefon jedynie niezbędnymi informacjami, traktując go, jak nowoczesny rodzaj telegramu.
    - Posłuchaj – zaczął wolno, zerkając wreszcie na siedzącą obok kobietę – wiem, że to trochę szalone, ale.. może skoczyłabyś tam ze mną? Na kolację do mojej rodziny? Czy to nie wpasowywałoby się w kanon randki? – zaśmiał się krótko, wzruszając ramionami.
    Co mu w ogóle przyszło do łba? Co on robił?!
    - Co o tym myślisz?
    Draco
    Draco
    Lost Soul

    Punkty : 2353
    Liczba postów : 49
    Wiek : 29

    Elf w wielkim mieście. Empty Re: Elf w wielkim mieście.

    Pisanie by Draco Nie 07 Lip 2019, 18:18

    Powstrzymała się ostatkami sił, żeby nie parsknąć z śmiechu, gdy usłyszała rozbawiony głos chłopca. Brzmiał, jak nastolatek, ale nie mówił w ten sposób. To zaintrygowało Isellę, ale nie chciała wypytywać o jego rodzinę. Wypytywanie o prywatne rzeczy na ogół było dość niegrzeczne - jeśli, z czasem, będzie chciał się czymś podzielić, z pewnością go wysłucha, ale nie będzie zmuszała.
    Isella nie spodziewała się, jednak, zaproszenia. Spojrzała na mężczyznę zaskoczona. Patrzyła tak na niego, nawet wtedy, gdy wzrok Solasa znów powędrował do jezdni.
    - Mówisz poważnie? Dziś rano w popłochu uciekłeś z mojego domu, a teraz... - zamilkła. Potrząsnęła głową i wzruszyła ramionami. - W porządku. Jeśli tylko chcesz mnie tam zaprosić, zgadzam się. Och, ale w takim razie, przydałoby się, żeby nie jechać z pustymi rękoma. Strasznie tego nie lubię. Co... co lubią twoi rodzice? I twój brat. Może chciałby jakąś nową grę?
    Isella zaczęła gorączkowo rozmyślać.
    - Jakie kwiaty lubi twoja mama? Jesteś szoferem, zawieź nas do galerii. Jest tu, za rogiem - Isella wskazała palcem miejsce.
    Była cholernie droga, to prawda, ale to najbliższe miejsce, a najwidoczniej bratu Solasa bardzo się spieszyło. Mogła sobie na to pozwolić, raz. Po prostu będzie musiała oddać te cudowne, nowe szpilki, te, które zakupiła wraz z tymi, które teraz miała. Szlag. Albo, weźmie więcej zleceń na siebie. Na pewno mogła jakoś to wszystko pospinać.
    Wjechali do podziemnego parkingu. Isella uśmiechnęła się lekko i wysiadła z samochodu, gdy tylko Solas zatrzymał się na miejscu parkingowym.
    - Chodź. Szybkie zakupy i jedziemy do twojej rodziny - uśmiechnęła się delikatnie do mężczyzny.
    Stukot obcasów o beton rozbrzmiał w całym pomieszczeniu, gdy szła obok mężczyzny w kierunku windy, która miała ich zaprowadzić na wyższe piętra galerii.
    Pan Vincent
    Pan Vincent
    Tempter

    Punkty : 2244
    Liczba postów : 102
    Wiek : 30

    Elf w wielkim mieście. Empty Re: Elf w wielkim mieście.

    Pisanie by Pan Vincent Nie 07 Lip 2019, 21:17

    Nie wiedział, jak czuł się z całą ideą zrobienia jego rodzinie jakichś wymyślnych prezentów, ale nie zamierzał oponować – rozumiał, że Isella miała swoje przyzwyczajenia i chciała się w nich realizować, więc poddał im się grzecznie, zawożąc kobietę prosto do podziemnego parkingu. Stamtąd mieli już prostą drogę do rzędu sklepów, drogerii i kwiaciarni, której odwiedzenie stało się głównym punktem w liście panny Lavellan.
    - Nasturcje? – wysunął nieśmiało propozycję, starając się sobie przypomnieć, które kwiaty były w istocie tymi najbardziej lubianymi przez jego rodzicielkę. – Frezje?
    Kontynuował, łapiąc się z zafrasowaniem za głowę; palce przemknęły po gładko wygolonej skórze, ale to wcale nie pomogło mu z wysunięciem tej wiedzy na wierzch.
    - Musisz coś wybrać sama – rzucił, zafrasowany – zaufajmy twojej intuicji. Fakt, z jaką dbałością potrafisz dobrać każdy szczegół swojego stroju, pozwala mi śmiało sądzić, że poradzisz sobie z tym zadaniem – wplótł zawoalowany komplement, uśmiechając się miło, gdy ten odbił się wyraźnym zadowoleniem w szmaragdowych tęczówkach.
    Później przyszła pora na zakup alkoholu – tym zajął się już sam Solas – nie czekając wiele, sięgnął po butelkę swojego ulubionego wina… a po chwili wahania i drugą, choć nie był pewien, czy powinien to robić, skoro jeszcze tego samego dnia obudził się z potwornym kacem. Z drugiej strony… kto normalny wstawiłby się porządnie paroma lampkami wina? Komu miałoby to zaszkodzić?
    - Jestem pewien, że… uderzy cię nieco model mojej rodziny – rzucił po jakimś czasie, gdy opuszczali sklep z zabawkami, w którym Solas polecił wybrać Iselli model statku (jednego z niewielu, których Cole nie posiadał jeszcze w swej licznej kolekcji). – Moja matka jest zwyczajną kobietą, kiedyś była artystką, tak jak ja. Teraz pracuje w jednej z bibliotek, posiadających najstarsze dzieła wielkich filozofów. Nie można w nich wypożyczać książek i brać je do domu, można je tylko czytać – wyjaśnił mimowolnie, choć wcale nie miał pewności, czy elfka była w ogóle zainteresowana tym tematem. – Mój ojciec jest teraz… cóż, prawdopodobnie nawet się z nim nie zobaczymy. Jest bardzo chory i głównie leży w łóżku, niestety. Kiedyś zajmował się archeologią, z moją matką połączyła go właśnie pasja do historii. Urodziłem się, kiedy byli jeszcze względnie młodzi, ale nie sprawiałem im problemów… podobno – parsknął, nie orientując się nawet, gdy przełożył wszystkie torby do jednej dłoni (nie pozwoliłby ich przecież dźwigać tej uroczej kobiecie), przysuwając drugą w kierunku ciała towarzyszki, muskając je subtelnie. – Natomiast mój brat… cóż, urodził się po prostu chory. Obecnie ma dwadzieścia jeden lat, ale absolutnie nie zachowuje się na swój wiek. To autyzm – mruknął krótko, wzdychając mimowolnie. – Da się z tym żyć, oczywiście, ale w jakiś sposób zawsze będzie odstawał od zwyczajnych ludzi.
    Dochodząc do parkingu, ponownie pofatygował się, by otworzyć Iselli drzwi i dopiero wtedy zapakował prezenty i resztę drobiazgów, usadzając się za kierownicą.
    - No, dobrze – zarządził, zerkając na zegarek. – Aaach, ok. Pojedziemy na skróty. Trzymaj się, bo droga prowadzi przez las, będzie szarpało.
    Draco
    Draco
    Lost Soul

    Punkty : 2353
    Liczba postów : 49
    Wiek : 29

    Elf w wielkim mieście. Empty Re: Elf w wielkim mieście.

    Pisanie by Draco Nie 07 Lip 2019, 21:59

    Isella, lżejsza o kilka stów, siedziała w samochodzie w drodze do rodziny Solasa. Zupełnie się tego nie spodziewała. Zwykle poznawanie rodziny zaczynało się później w jakichkolwiek relacjach międzyludzkich - nawet tych, opierających się tylko o przyjaźń.
    Tymczasem sytuacja wyglądała zupełnie inaczej. Isella nie wiedziała jak do końca się z tym czuje, ale zgodziła się, nie mogła już powiedzieć "nie", nawet jeśli była niepewna.
    Tajemnica nietypowej rozmowy z bratem bardzo szybko się wyjaśniła. I choć była to przypadłość, z którą Isella nie potrafiła sobie radzić, bo w zasadzie nigdy się z nią nie spotkała, to przede wszystkim choroba ojca sprawiła, że zrobiło jej się jakoś przykro. Nie chciała jednak okazywać mu zbyt wiele współczujących emocji - być może sobie tego nie życzył.
    - Przykro mi z powodu twojego taty.
    Milczała przez chwilę, obserwując leśne tereny, którymi faktycznie jechali. Solas nie kłamał. Robiło się coraz później, słońce powoli znikało z horyzontu.
    -Powiedziałbyś, na co mam zwracać uwagę? - podjęła, uśmiechając się lekko i zwracając spojrzenie w jego stronę. - W rozmowie z twoim bratem. Nie mam pojęcia, jak się zachowywać w stosunku do autystycznych osób. Nie chcę, żeby było mu przykro, czy też... No wiesz - wzruszyła ramionami, niepewna o co w zasadzie chodziło.
    Miała tylko bardzo ograniczoną wiedzę, w związku z czym chciała po prostu... wiedzieć.
    - To musi być przykre, widzieć każdego dnia, jak twój mąż jest w takim... stanie. Na co choruje?
    Pan Vincent
    Pan Vincent
    Tempter

    Punkty : 2244
    Liczba postów : 102
    Wiek : 30

    Elf w wielkim mieście. Empty Re: Elf w wielkim mieście.

    Pisanie by Pan Vincent Nie 07 Lip 2019, 22:30

    - To nic trudnego - wyjaśnił jej, uśmiechając się ciepło; nie potrafił się powstrzymać, gdy wrażliwość Iselli objawiała się w praktycznie każdym punkcie jej usposobienia. Fakt, że pytała o Cole'a, sprawiał, że robiło mu się po prostu miło, ponieważ nie każdy miał w sobie tyle ciepła i zwykłego zainteresowania, by pytać o takie rzeczy, by w ogóle się nimi przejmować. - Cole jest bardzo... dosłowny. Postaraj się nie czuć urażona, gdy powie ci coś dziwnego, w ogóle tego nie kontroluje. Kiedyś zamiast podziękować mi za prezent, ochrzanił mnie, ponieważ wziąłem torbę foliową, nie papierową. Żeby było zabawniej, nie sądzę, by miało to cokolwiek wspólnego z ekologią... wydaje mi się raczej, że papierowa przypadła mu bardziej do gustu, ponieważ wydaje inny rodzaj hałasu. Podejrzewam też, że nie poda ci dłoni, nie będzie patrzył ci w oczy. Poza tym... obawiam się, że musisz go po prostu poznać. Niestety nie ma recepty na autyzm, każdy ze spektrum jest zupełnie inny - wierzył, że wyjaśnienia, których udzielił towarzyszce, były wystarczające; Isella nie należała do głupich kobiet, pozostawało jedynie kwestią czasu, jak szybko załapie sposób, w jaki należało sobie radzić z dziwactwami Cole'a.
    Słysząc jednak pytanie i ojca, zmarkotniał wyraźnie, wzdychając nieszczęśliwie pod nosem.
    - Odkąd zachorował, minęło parę dobrych lat, ale dopiero ostatnio zaczęło mu się znacznie pogarszać. Lekarze dawali nam całą wieczność, żeby się na to przygotować. I tak nigdy nie jest się na to gotowym, nie można przewidzieć, jak bardzo... - urwał, czując, jak gardłem ściska mu znajoma, dusząca rozpacz. - To rak - dodał więc pośpiesznie, urywając temat.
    Okazało się, że nie był jednak zmuszony do szukania nowego, ponieważ z daleka zamajaczyło mu znajome ogrodzenie.
    - To tutaj - wyjaśnił, wskazując palcem fasadę ogromnego domu; nie była to posiadłość jak z bajki, raczej typowy, rodzinny domek z ogródkiem i huśtawkami. Nie zdziwił się zbytnio, gdy w oknie poddasza minęła mu blada twarz brata, zbiegającego zapewne morderczo po schodach.
    Zanim zdążyli wysiąść z auta, pani Lawrence otwierała już frontowe drzwi, przyglądając się z niedowierzaniem siedzącej po stronie pasażera kobiecie.
    - Przyprowadziłeś koleżankę?! - wykrzyknęła ze zdziwieniem, uśmiechając się szeroko - myślałam, że Cole to sobie wymyślił! Witajcie, kochani, dzień dobry!
    Przewrócił ukradkiem oczami, wciskając guzik, który uruchomił jednocześnie wszystkie drzwi, łącznie z bagażnikiem; pozwolił matce dorwać się do Iselli i uściskać ją serdecznie, podczas gdy sam wyciągnął z bagażnika wszystkie torby.
    - To moja znajoma, Isella Lavellan. Isello, to moja mama, Ellana.
    - Bardzo miło mi cię poznać, Isello. Nie masz pojęcia, jak przyjemnie jest zobaczyć taką śliczną buzię. Proszę, zapraszam do środka. Zaraz zaparzę wam herbaty. Obiad już się grzeje. Choć teraz podchodzi to bardziej pod kolację. Cole, nie wstydź się, musisz powiedzieć cześć koleżance swojego brata!
    Draco
    Draco
    Lost Soul

    Punkty : 2353
    Liczba postów : 49
    Wiek : 29

    Elf w wielkim mieście. Empty Re: Elf w wielkim mieście.

    Pisanie by Draco Nie 07 Lip 2019, 23:55

    Isella poczuła się zupełnie nie na miejscu. Nie powinna pytać o to, na co choruje jego ojciec. To na pewno było trudne, sam ton wypowiedzi Solasa świadczył o tym, że to nie było przeziębienie. Jasnowłosa czuła się trochę, jakby dostała obuchem w twarz. Po co pytała? Przecież wiedza jakiego rodzaju jest to choroba nie była jej potrzebna.
    Przełknęła ślinę, gdy podjechali na podjazd okazałej, naprawdę dużej willi. Nim dziennikarka zdążyła się rozejrzeć, ciemne, masywne drzwi do domu zostały otworzone, a w nich stanęła ładna, niewysoka rudowłosa kobieta, która miała na twarzy wyraźny, niewyobrażalnie ogromny szok.
    - Przyprowadziłeś koleżankę?! Myślałam, że Cole to sobie wymyślił! Witajcie, kochani, dzień dobry!
    Isella parsknęła cicho śmiechem, zerkając na Solasa, który wydawał się niemalże nie reagować na to zachowanie. Isella wysiadła z samochodu, zamykając za sobą drzwi. Pierwsze, co ją dotknęło to to, jak cicho tu było. Byli kilka kilkadziesiąt kilometrów za miastem, powietrze również było tu zupełnie inne. Świeższe, to zdecydowanie. Isella uśmiechnęła się delikatnie do kobiety, która wyciągnęła w stronę jasnowłosej swoje ramiona i uścisnęła ją niemalże z całej siły, zdecydowanie podekscytowana.
    - Miło mi panią poznać - uśmiechnęła się delikatnie, niewątpliwie nieco zawstydzona.
    Gdy tylko kobieta uwolniła ją z ramion i weszli do środka, Isella stanęła w przestronnym holu o ciepłych barwach. Pomieszczenie wyglądało nowocześnie, ale wydawało się, jakby było tu... ciepło. Po prostu rodzinnie.
    - Mam coś dla pani - Isella uśmiechnęła się delikatnie, odbierając od Solasa jeden z pakunków.
    Był w nim, owinięty w papier do kwiatów mały upominek - bukiet, zrobiony z pomarańczowych dalii, różowych róż i sezonowych, malutkich kwiatków. Dziennikarka nie miała pojęcia, jak się nazywały, ale były delikatne, w kolorze jasnego zielonego i żółtego.
    - To dla pani. Mam nadzieję, że się... podobają.
    Kobieta uśmiechnęła się szeroko na widok kwiatów. Isella nigdy nie widziała równie pięknego uśmiechu, jasnego, prawdziwie nieskrępowanego.
    Jasnowłosa była nieco skrępowana i, miała wrażenie, można było to doskonale wyczuć, ale nie miała co na to poradzić. Solas odpakował resztę prezentów, odstawiając wielkie, podłużne pudełko z statkiem, zapakowane w szary papier na podłogę. W dłoni mężczyzny można było znaleźć za to dwie butelki z winem.
    - Ten wielki pakunek jest dla Cole'a. Mam nadzieję, że mu się spodoba, także, ale... hm... chyba się wstydzi.
    Nieco skrępowana przestąpiła z nogi na nogę, nim nie została zaproszona głębiej do domu. Solas poprowadził ją do salonu. Przestronne pomieszczenie z dużymi oknami, które wychodziły na taras wpuszczały do wnętrza ostatnie przebłyski słońca. Czuła jego dłoń na swoim krzyżu, ale nie przeszkadzało jej to. Wręcz przeciwnie, w jakiś sposób dodawało jej to otuchy.
    Pan Vincent
    Pan Vincent
    Tempter

    Punkty : 2244
    Liczba postów : 102
    Wiek : 30

    Elf w wielkim mieście. Empty Re: Elf w wielkim mieście.

    Pisanie by Pan Vincent Sro 10 Lip 2019, 22:30

    - Jest stosunkowo uprzedzony do obcych – wyjaśnił łagodnie, posyłając towarzyszce pokrzepiający uśmiech – nie wynika to ze wstydliwości, a z…
    - Założę się, że bardzo szybko się do ciebie przekona – wtrąciła pani Lawrence, nie pozbywając się przy tym ciepłego uśmiechu. Solas nie musiał spoglądać w jej kierunku, by widzieć, jak mocno oczarowana była jego matka; Isella zrobiła na niej najwyraźniej znakomite pierwsze wrażenie, ale czy mógł się temu dziwić? Umiała się ubrać i zachować, była skromna i wyjątkowo ułożona… on sam w jakiś sposób nie potrafił się jej oprzeć.
    A to już naprawdę wiele znaczyło.
    - Nakryć do stołu? – zaproponował, potrząsając butelkami z winem. Ellana pokręciła delikatnie głową (wprawiając w ruch swe rude loki), a jej uśmiech przybrał nieco figlarnej nuty.
    - Nie trzeba, zdążyłam to już zrobić. Nie wiedziałam, czy wierzyć słowom Cole’a, ale na wszelki wypadek postanowiłam przygotować nas na tę ewentualność. Wina możesz nalać, oczywiście. Kieliszki są w kuchni, w szafce…
    - Nad zlewem – dokończył, spoglądając na nią z niedowierzaniem. – Mieszkałem tu z tobą, mamo.
    - Ale jak dawno temu! – obruszyła się żartobliwie kobieta. – Czuję się, jakby od tamtej pory minęły całe wieki. Och, zobacz, Isello – szczupłe dłonie powędrowały do fotografii, zapełniających całe wolne miejsce nad kominkiem; Solas czmychnął pośpiesznie do kuchni, ale i tak doskonale wiedział, które zdjęcie zostało właśnie porwane w ruch. Oczyma wyobraźni widział siebie, młodego mężczyznę, uśmiechającego się dumnie spod dzikich dredów, w swoim pierwszym mieszkaniu.
    - To było piętnaście lat temu? Może czternaście… zobacz, jaki zadowolony; wykupił to mieszkanie za pierwszą wyprzedaną kolekcję. Ale wtedy z niego byliśmy dumni… wyobraź sobie, tak młody i utalentowany… Na dodatek odpowiedzialny! Nigdy nie przepijał swych pieniędzy, trzymał się z daleka od narkotyków i…
    - Mamo! – upomniał ją łagodnie, przekładając z tacy napełnione już kieliszki. – Isella nie przyjechała tu po to, żeby wysłuchiwać epopei dotyczących mojej wspaniałości.
    - A po co? – rozległo się z tyłu nieśmiałe pytanie i w progu salonu stanął wreszcie on; w dwóch różnych skarpetkach, przykrótkich spodniach i krzykliwym swetrze w paski, Cole prezentował się doprawdy… oryginalnie. Przecierając oczy z typowym dla siebie zawstydzeniem, zbliżył się na palcach do matki, by stanąć za jej plecami.
    - A po to, żeby zjeść z nami kolację – odpowiedział spokojnie, uśmiechając się z rozczuleniem. Nie potrafił ukryć dumy z faktu, że nikt nie musiał po niego przychodzić i chłopak sam zdobył się na zejście do gościa. Solas dobrze wiedział, ile jego brat wkładał wysiłku i odwagi w to, by stawiać czoło takim, zdawałoby się, drobnym sprawom. – Przyniosła ci także prezent. W przedpokoju znajduje się papiero…
    Nim zdołał dokończyć, chłopak odbił się od ziemi i również na palcach przegalopował dziko do komody, z której porwał pakunek, wykrzykując głośno „staaaaaatek” i… tyle go widzieli.
    - Pewnie za chwilę wróci – Ellana sięgnęła po kieliszek, zanurzając w nim wargi. – Dziękujemy ci za prezenty, Isello. To bardzo miłe z twojej strony, nie trzeba było! Pewnie ogromnie się wykosztowałaś, a ja nie mam niczego w zamian… No, chyba, że przyjmiesz sałatkę z tuńczykiem – zachichotała lekko, wznosząc w ten sposób pierwszy toast wieczoru.
    Draco
    Draco
    Lost Soul

    Punkty : 2353
    Liczba postów : 49
    Wiek : 29

    Elf w wielkim mieście. Empty Re: Elf w wielkim mieście.

    Pisanie by Draco Sro 10 Lip 2019, 23:42

    - Nie mam mu tego za złe, spokojnie. Rozumiem.
    Uśmiech Iselli był dość niepewny. Skrępowanie, w jakiś sposób, w dalszym ciągu ją otaczało. Zwykle na obiad do rodziców zapraszało się kogoś, o kim wiedziało się nieco więcej, niż to, co mogła powiedzieć Isella o malarzu, który właśnie wyszedł.
    Pisarka nie spodziewała się zobaczyć fotografię tego rodzaju. Solas wyglądał inaczej. Młodziej, oczywiście, chociaż było to ledwie zauważalne - prawdą było, że elfy całkiem korzystnie się starzały. Niemniej jednak, widziała całą burzę dość ciemnych włosów, wszystkie splecione w dredy, związane w górze. Miał szeroki uśmiech, to prawda, radość tryskała z mężczyzny na zdjęciu.
    Isella mimowolnie się uśmiechnęła.
    - Wyglądał tu jak typ złego chłopca. Bardzo przystojnie, muszę przyznać. Kobiety, z pewnością, za nim szalały - Jasnowłosa nie mogła się nie uśmiechać. - To chyba cud, że nie ma pani jeszcze synowej.
    Reakcja Solasa była tym bardziej rozbrajająca. I, musiała przyznać, nie spodziewała się kolejnego głosu. Drgnęła, krótko patrząc na chłopca. A w zasadzie, mężczyznę, niewiele młodszy od niej samej przecież. Być może ubiór tego nie sugerował, ale Isella nauczyła się już, że nie należy oceniać w ten sposób ludzi. Poza tym, choć kolorowy, wpasowywał się jakoś w całokształt artystycznej rodziny.
    Uśmiechnęła się zadowolona, gdy chłopiec wybiegł z pomieszczenia. Słychać było tylko tupanie stóp po schodach i rwanie papieru.
    - Chyba spodobał mu się prezent. Yay! - Isella uniosła zwycięsko ręce do góry.
    Dopiero po chwili się zreflektowała. Policzki zarumieniły się nieco i przyjęła kieliszek wina, podany jej przez mężczyznę. Usiadła na kanapie, upijając łyk alkoholu.
    - Ma pani piękny dom.
    Widziała antyczne meble, mnóstwo rzeźb i obrazów. To wszystko wspaniale komponowało się z wielkimi oknami, które wpuszczały mnóstwo światła.
    - Co do prezentów, to nie ma o czym mówić. Lubię obdarowywać ludzi, sprawia mi to przyjemność. A poza tym, to Pani przyjęła mnie dzisiaj na kolację, jako niespodziewanego gościa.
    Isella uniosła lekko kieliszek, wznosząc toast wraz z panią domu i Solasem, który usadowił się obok niej.
    - Dredy? No, no - Isella uśmiechnęła się do malarza, by po chwili zanurzyć ponownie usta w alkoholu.
    Pan Vincent
    Pan Vincent
    Tempter

    Punkty : 2244
    Liczba postów : 102
    Wiek : 30

    Elf w wielkim mieście. Empty Re: Elf w wielkim mieście.

    Pisanie by Pan Vincent Czw 11 Lip 2019, 01:01

    - Każdy ma na swoim koncie jakieś „grzechy przeszłości” – zażartował, choć w rzeczywistości nie odczuwał zawstydzenia swoim wyglądem i dreadami. Wiedział, że wcale nie wyglądał w nich najgorzej, co potwierdzała jego ówczesna ilość partnerek… cóż, Isella nie pomyliła się, zakładając, że było ich wtedy całkiem sporo. Wszystko zmieniło się po związku z pewną wyjątkowo trefną kobietą, ale o niej absolutnie nie miał teraz ochoty rozmyślać. Wolał za to skupić się na siedzącej przy nim dziewczynie, spuszczającej skromnie oczy, gdy jej przesadna radość dała swój wyraz w dość widowiskowym geście uniesienia dłoni. Parsknął, rozbawiony, układając się wygodniej, by wyciągnąć przed siebie nogi – musiał przyznać, że po całym dniu chodzenia, odczuwał już nieco jego trudy. Dobrze było się znaleźć w miejscu, gdzie nie musiał przejmować się już terminami i mógł w spokoju oddać się przyjemności spożycia smacznego posiłku w przyjemnym towarzystwie.
    Wzdychając błogo, upił nieco wina, ciesząc się jego słodkawym smakiem – po ostatniej imprezie, wódce, ginie i szampanie, zwykłe wino wydawało się, niczym soczek; zwłaszcza już w taki niemiłosierny upał.
    - Rozumiem, że zostajecie? – pani Lawrence uśmiechnęła się jeszcze szerzej, przechodząc do jednej ze ścian, by włączyć klimatyzację. Zamrugał, nie do końca rozumiejąc, co właśnie zostało powiedziane. O co właśnie został zapytany.
    Jak to „zostajecie”?
    - Słucham? – upewnił się więc, posyłając Iselli rozbawione spojrzenie.
    - Właśnie napiłeś się wina – oznajmiła miłosiernie Ellana, marszcząc brwi. – Domyślam się, że nie będziesz siadał za kółko. Taksówka też niepotrzebna, skoro musiałbyś wracać po samochód. Czy czegoś nie rozumiem?
    - To tylko jedna lampka, mamo – obronił się, kręcąc głową. – Zanim wyjadę, zdążę wytrze…
    - Ani mi się waż – fuknęła ostrzegawczo, grożąc mu otwarcie palcem. – Nie wsiądziesz do samochodu w takim stanie. Pamiętasz, co się stało z wujkiem Zorionem, kiedy…
    - Wujek Zorion był alkoho…
    - …wsiadł do auta po paru głębszych i został potrącony przez tira – niebieskie oczy kobiety zwróciły się ku drobnej twarzy Iselli, gdy kobieta kontynuowała, przejęta, nie zważając na protesty syna – rozpoznali go tylko po obrączce. Straszna strata. Wspaniały człowiek. No, ale wiadomo, jak to wygląda… po prostu nie można jeździć po alkoholu! Stara sypialnia Solasa wciąż jest wolna, mamy kanapę w salonie… jakoś się pomieścimy, bez przesady. A teraz chodźmy do jadalni – rzuciła pośpiesznie, nie czekając na jego komentarz. – Nie chcę żeby ryba nam wystygła.
    Draco
    Draco
    Lost Soul

    Punkty : 2353
    Liczba postów : 49
    Wiek : 29

    Elf w wielkim mieście. Empty Re: Elf w wielkim mieście.

    Pisanie by Draco Czw 11 Lip 2019, 01:27

    Isella zupełnie nie połączyła faktów. Nie zwróciła uwagi na to, że Solas pije właśnie wino. Zakładała, że spędzą tu jeszcze trochę czasu, więc ta lampka wina po prostu wyparuje z jego organizmu, nie pozostawi po sobie większych śladów. Poza tym, w stanie Nowy Jork dopuszczalną ilością promili było 0,8, a to wino nie było w stanie mu aż tyle dać. Tak przynajmniej przypuszczała jasnowłosa. Nie miała pewności.
    Niemniej jednak, zostali trochę postawieni przed faktem dokonanym. Mogła wrócić taksówką, teoretycznie. Ale z drugiej strony, czy miało to aż tak wielkie znaczenie, gdzie spała?
    Isella spojrzała na mężczyznę, unosząc delikatnie brwi. Nie był zadowolony z słów swojej matki.
    - Jeśli chcesz, będziemy mogli po prostu wrócić, nie przejmuj się. Mogę nawet przyjechać jutro po twój samochód, jeśli nie będziesz miał czasu. Mam prawo jazdy.
    Mówiła przytłumionym głosem do mężczyzny, nie chcąc urazić pani Ellany.
    Stukot butów Iselli odbił się po pomieszczeniu, gdy szli za panią domu do zastawionego stołu. Solas niemalże od razu odsunął dla jasnowłosej krzesło. Trzeba było przyznać, był naprawdę... dobrze wychowany. A było to rzadkie w Stanach Zjednoczonych, znaleźć mężczyznę tego rodzaju.
    Kilka minut minęło, nim wszyscy zasiedli do stołu. Nawet Cole, zawołany przez matkę, zszedł z góry i usiadł w milczeniu. Isella widziała, jak unika patrzenia w jej oczy, jak w zasadzie sprawia wrażenie, jakby jej nie było. Nie przeszkadzało jej to. W zasadzie, nie było to czymś, na co nie była przygotowana. Wiedziała o tym, że wie, iż tu jest. Nie musiał tego okazywać.
    Solas usiadł obok, naprzeciwko swego brata. Wszystko pięknie wyglądało i pachniało. Literki to w rzeczywistości był, tak jak przypuszczała, makaron. Poczuła, jak zaburczało jej w brzuchu. Cóż, nie było to nic dziwnego, dzisiejszego dnia przełknęła tylko miskę musli rano i jednego banana, nic więcej.
    Mimo wszystko, jej policzki zarumieniły się lekko.
    - Wszystko wygląda bardzo apetycznie.
    Isella znów upiła łyk wina. W zasadzie, lubiła ten rodzaj trunków. Był przyjemny dla podniebienia, nieinwazyjny. Komponował się z posiłkami, a pijąc go wyglądało się dystyngowanie.
    Kilka chwil później zaczęli jeść. I Isella nie mogła nadziwić się temu, jak dobrze smakował ten łosoś. Był grillowany, smakował jak niebo, rozpływał się w ustach. Wspaniale komponował się z szpinakiem.
    - Wow, smakuje naprawdę świetnie. Ma pani naprawdę niesamowite umiejętności kulinarne.
    Pan Vincent
    Pan Vincent
    Tempter

    Punkty : 2244
    Liczba postów : 102
    Wiek : 30

    Elf w wielkim mieście. Empty Re: Elf w wielkim mieście.

    Pisanie by Pan Vincent Czw 11 Lip 2019, 01:55

    - Dziękuję, moja droga - pani Lawrence rozpromienia się wyraźnie, miłe połechtana - to stary i bardzo łatwy przepis, chętnie ci później opowiem. Cole nie przepada za mięsem, ale łososia zje w każdej ilości, prawda, kochanie?
    - Mhm - odpowiedział zadziwiająco przytomnie chłopiec, wykrzywiając wargi w miłym uśmiechu. - Z literkami.
    Solas parsknął pod nosem, pokazując bratu kciuka do góry; dobrze pamiętał czasy, gdy jego rodzice właściwie zrezygnowali ze zwykłego makaronu, zastępując go nieśmiertelnymi literkami. Zanim wpadli na ten pomysł, musieli poddać się wielu bataliom z udziałem pozbawionego apetytu autystycznego dziecka, którego w żaden sposób nie dało się wówczas zainteresować jedzeniem. I nagle - trach! - pojawiły się literki, a wraz z nimi zainteresowanie. I wszystko stało się łatwiejsze.
    No, może pomijając fakt, ze od tamtej pory nieco rzadziej w ich jadłospisie pojawiały się ziemniaki i ryż.
    Kiedyś życie w domu państwa Lawrence wyglądało inaczej - choć rodzice Solasa nie należeli do leniwych ludzi, jako muzycy, nie zarabiali zbyt wiele. Nie pomagała również kwestia narastającego rasizmu, który miał swoje wielkie „bum” około dwudziestu lat temu i utrzymywał się, dopóki prezydentem stanów zjednoczonych nie został Adam Elliott Bares - przywódca idei równości i wyzwolenia.
    Musiał przyznać, że tok jego myśli, jakkolwiek zaskakujący, sprawił, że nieco wyrwał się z rozmowy - powracając „na ziemię”, uśmiechnął się przepraszająco, natrafiając na rozchylone spojrzenie matki.
    - Znowu odpłynąłeś, kochanie - mruknęła krótko, składając podbródek na dłoniach. - Gdzie byłeś?
    - Polityka - wyjaśnił krótko, parskając na widok miny rodzicielki. - Przepraszam, totalnie mnie poniosło.
    - Miał do tego tendencje od dziecka - Ellana zwróciła się do Iselli, sięgając po kieliszek. - Czytaliśmy mu z Amonem bajki na dobranoc, ale często odpływał gdzieś do swojego świata, zanim zdążyła się zakończyć opowieść. Wieczny marzyciel!
    - Nic na to nie poradzę - rozłożył dłonie, uśmiechając się przepraszająco. - Czy mogę dostać jeszcze tego pysznego łososia?
    - To moje! - obruszył się Cole, celując w niego palcem - ja chcę łososia!
    - Starczy dla każdego, Cole - odparła pani Lawrence, posyłając synowi upominające spojrzenie. - Zachowuj się grzecznie, dobrze?
    - Dobrze, dobrze - chłopak skinął głową, pakując sobie w usta więcej jedzenia.
    - Solasie, dołożysz wszystkim ryby? Ja pójdę sprawdzić, jak czuje się tata.
    - Oczywiście - odpowiedział pospiesznie, podnosząc się ze swego miejsca. Sięgnął po naczynie żaroodporne, wzdychając ciężko pod nosem. Wiedział, że zostanie w końcu zmuszony do odwiedzenia ojca i oglądania go w tak... okropnym stanie, ale odkładał to, jak tylko się dało, spychając przykrą perspektywę obserwowania bólu ukochanej osoby na bok.
    - Isello? - wymruczał, pochylając się niżej, by jego usta znalazły się na poziomie uszu kobiety - życzysz sobie jeszcze?
    Draco
    Draco
    Lost Soul

    Punkty : 2353
    Liczba postów : 49
    Wiek : 29

    Elf w wielkim mieście. Empty Re: Elf w wielkim mieście.

    Pisanie by Draco Czw 11 Lip 2019, 02:20

    Isella, jedząc literki miała wrażenie, jakby znów była małą dziewczynką. Oczyma wyobraźni widziała siebie na werandzie, jedzącą obiad, a w zasadzie układała tak naprawdę różne słowa na talerzu, często zostawiając je po posiłku. Było to miłe, ciepłe wspomnienie.
    Drgnęła, odkrywając, że sama chyba nieco odpłynęła. Na szczęście, była akurat chwila ciszy.
    - Zauważyłam, że ma do tego tendencje. Ale to w porządku, ja też czasem się zamyślam. Moja mama zwykła mówić, że rozmawiam z inteligentną osobą, gdy po prostu intensywnie o czymś myślę. Zawsze odpowiadało mi to wytłumaczenie.
    Isella uśmiechnęła się, krojąc kawałek łososia. Wzięła kęs, obserwując wychodzącą kobietę. Ileż musiało być w niej siły, by sprostać sytuacji, która na nich spłynęła. Rak... Chciałaby powiedzieć, że nikt w jej otoczeniu nigdy na to nie chorował, nigdy nie było tego zagrożenia, ale byłaby po prostu ignorantką i kłamcą. Nie bez powodu mówiło się, że każdy na Ziemi zna kogoś, kto był w podobnej sytuacji. Pisarka nie była w stanie wyobrazić sobie, jak bolesne musiało to być, jak okropne widzieć kogoś tak ważnego w podobnej sytuacji.
    Drgnęła, słysząc głos mężczyzny obok swojego ucha. Spojrzała na niego i uśmiechnęła się lekko.
    - Nie, niech będzie więcej dla Cole'a. Zresztą, nie wcisnę w siebie więcej, wzięłam dużo sałatki.
    Ciepły uśmiech kobiety rozpromienił jej twarz nieco bardziej.
    To był zdecydowanie nietuzinkowy wieczór. Jedząc sałatkę, Isella obserwowała, jak chłopiec dostaje także i jej kawałek na swój talerz, zgodnie z jej życzeniem i lekki uśmiech pozostawał na jej wargach.
    - Więc, miałeś jeszcze jakieś szalone fryzury, nim nie wszedłeś w etap łysiny? Muszę przyznać, że w dredach jest ci bardzo do twarzy.
    Czemu by nie dowiedzieć się czegoś więcej, prawda? O ile był skory do mówienia, oczywiście.
    Pan Vincent
    Pan Vincent
    Tempter

    Punkty : 2244
    Liczba postów : 102
    Wiek : 30

    Elf w wielkim mieście. Empty Re: Elf w wielkim mieście.

    Pisanie by Pan Vincent Czw 11 Lip 2019, 23:56

    - Nie sądzę - odparł, wzruszając ramionami. Oczyma wyobraźni powędrował do przeszłości, ale ta zamiast wymownych fryzur, nosiła w sobie całe mnóstwo barwnych kreacji, które obecnie nazwanoby zapewne przejawami stylu alternatywnego. Jako artysta-buntownik, miał na swoim koncie całe mnóstwo przezroczystych koszul, kolczyków i pieszczoch z kolcami, a nawet i długie t-shirty z materiału, który określał jako „kabaretki?”.
    - Nosiłem przez jakiś czas długie włosy i wygolone boki - wymruczał, mrużąc powieki, by przypomnieć sobie cokolwiek więcej. - Ale to chyba wszystko. Gdzieś tu są pewnie jeszcze zdjęcia... może uda mi się później zna...
    - Miałeś opaskę na oku - odezwał się cicho Cole, odsuwając od siebie prawie pusty talerz. - Jak pirat.
    Solas parsknął, zgarniając ze stołu resztę nakrycia; na zewnątrz zdarzyło się już ściemnić, a niebo zapełniło się pierwszymi gwiazdami; to zabawne, że wystarczyło wyjechać na same przedmieścia i wszystko ulegało zmianie - powietrze, widoki, roślinność i cisza - w samym centrum można było jedynie pomarzyć o nocy niewypełnionej dzikim zawodzeniem pijanych ludzi i trąbiących kierowców, ale tutaj? Cisza i spokój...
    - Nosiłem ją, ponieważ dostałem śrubką w oko, pamiętasz? Oko to nie fryzura.
    - Ale śmiesznie wyglądałeś - obronił się chłopiec, wykrzywiając wargi w postnym uśmiechu.
    Mimowolnie poczuł się w ten sposób, jakby znajdowali się na wakacjach - on i Isella - wiedziony tym zabawnym odczuciem załadował do zmywarki wszystkie naczynia, ściągając z siebie marynarkę.
    - Co powiecie na mały wypad na huśtawki? - zaproponował, wskazując głową w kierunku wyjścia. - Na pewno jest jeszcze ciepło. Poza tym chciałbym dowiedzieć się więcej o twoich fryzurach, Isello. I o tym, jaka byłaś w młodości?
    Draco
    Draco
    Lost Soul

    Punkty : 2353
    Liczba postów : 49
    Wiek : 29

    Elf w wielkim mieście. Empty Re: Elf w wielkim mieście.

    Pisanie by Draco Pią 12 Lip 2019, 00:20

    - Arr, pirat Solas - mruknęła Isella, zginając wskazujący palec lewej dłoni w kształt haka, który nieodłącznie kojarzył się właśnie z piratami.
    - Skąd brak włosów w takim razie? Tak sobie wymyśliłeś, tak wyszło, czy wygrała wygoda?
    Isella wiele razy myślała o tym, by pozbyć się swoich długich, blond włosów. Były ciężkie, potrafiły mocno się plątać, a każde mycie ich zajmowało dużo czasu, nie wspominając o suszeniu. Były upierdliwe, ale z jakiegoś powodu sentyment i przyzwyczajenie w dalszym ciągu trzymały ją przy tej fryzurze, choć z pewnością nawet skrócenie ich byłoby po prostu wygodniejsze.
    - Huśtawki? O rany, chodźmy!
    Pisarka dopiła resztkę wina i poszła za dwoma mężczyznami do salonu. Przeszklone drzwi prowadziły do pięknego ogrodu, w którym faktycznie były huśtawki. Miejsce było oświetlone lampami ogrodowymi, a ostatnie błyski pomarańczowego nieba umilały tę chwilę. Niestety, stabilny grunt był tylko i wyłącznie pod meblami ogrodowymi - białą kanapą, stolikiem i fotelem. Huśtawka znajdowała się na części ogrodu z trawą, gdzie szpilki Iselli z pewnością będą wbijały się w ziemię i sprawiały więcej problemu. Poza tym, wolała ich nie pobrudzić jakoś bardzo, ani nie chciała uszkodzić swoich butów. Nie miała ochoty wydawać z powodu głupoty kolejne sześćset dolarów.
    Krótka decyzja. Jasnowłosa zsunęła szpilki ze swoich stóp, zostawiając je przy szklanych drzwiach do salonu.
    - Moje szalone fryzury? Chyba... chyba nie było takich - mruknęła, idąc w stronę huśtawek.
    Były dwie, jedna już została zajęta przez Cole'a.
    - Miałam kolorowe włosy, znacznie krótsze kiedyś. Chyba najdłużej chodziłam w różowych i bardzo, bardzo czerwonych, wręcz takich... wiśniowych. Ale przerobiłam chyba całą tęczę. Poza tym, nie było raczej nic bardzo ekstremalnego. Byłam dość... normalna. Nudna.
    Isella oparła się o drewnianą huśtawkę, obserwując jasnowłosego chłopaka, huśtającego się właśnie w najlepsze. Miał przy tym zabawnie poważną minę.
    Uczucie łaskoczącej trawy w bose stopy było niezwykłe. Ostatni raz czuła coś podobnego, prawdopodobnie, w dzieciństwie.
    - Zawsze biegałam po drzewach. Miałam więcej kolegów, niż koleżanek, bo nie lubiłam chodzić w sukienkach i spódniczkach, nie interesował mnie makijaż w bardzo młodym wieku, a moja mama nie miała pieniędzy na to, żeby kupować mi markowe ubrania. Lubiłam aktywność, wszędzie było mnie pełno. I uwielbiałam czytać. Kiedyś wymyśliłam sobie, że zostanę pisarką.
    Isella zaśmiała się cicho, spoglądając na Solasa w półmroku.
    - Jak widać, nawet się udało.

    Sponsored content

    Elf w wielkim mieście. Empty Re: Elf w wielkim mieście.

    Pisanie by Sponsored content

      Similar topics

      -

      Obecny czas to Pon 20 Maj 2024, 14:00