Hurts Like Hell

    Olaf
    Olaf
    Innocent Creature

    Punkty : 42
    Liczba postów : 14

    Hurts Like Hell Empty Hurts Like Hell

    Pisanie by Olaf Czw 24 Sty 2019, 21:27

    Hurts Like Hell 153a7d56569159da101e4579fa0e302f

    Leonard nie zjednał sobie w swoim życiu zbyt wielu osób, będących w stanie obdarzyć go jakimiś... ciepłymi relacjami. Nie jest jednak biedną osóbką, która nie wiedzieć czemu skazana jest na samotność, bo jest taka niezrozumiana, niekochana i w ogóle odrzucona, nie, skąd. On doskonale wiedział, że nie zasługuje na jakąkolwiek sympatię. Ba, on sam sobie na ten brak sympatii dzielnie pracował. Nigdy nie umiał zjednać sobie ludzi, mimo że po tym świecie chodził już kilka setek lat - po prostu nie było to wpisane w jego charakter, bo jak to, on, Leonard, miałby mieć jakichś przyjaciół, jakichś ludzi, którzy darzyli go sympatią...? Nie chciał tego, nie próbował do tego dążyć. Nie umiałby się zmienić i udawać kogoś, kim nie był, tylko dlatego, żeby się komuś przypodobać. Mógłby być milszy, kochany i w ogóle do rany przyłóż, ale po co? Czy wtedy faktycznie ktoś byłby w stanie polubić jego, czy może raczej swoje własne wyobrażenie o nim, które tylko Leo mu delikatnie zasugerował? A przecież nikt nie potrzebuje nieszczerych znajomych, tylko dlatego, żeby jego facebook nie wyglądał pusto. Tak, Leo miał facebooka, w końcu żył w czasach, kiedy internet, iphony i komputery były na porządku dziennym, więc nie mógł zrobić nic innego, jeśli się po prostu nie podporządkować; miał więc facebooka i własciwie na tym jego aktywność w internecie się kończyła (przynajmniej jeśli chodzi o portale społecznościowe, bo przecież youtube to swoją drogą, nie?). Ale nie o tym, nie o tym!
    Leo przybył na miejsce spotkania chwilę przed czasem. Był umówiony w jakimś leśnym, urokliwym miejscu z jednym z wróżków (chociaż pojęcia nie miał z jakim), którego faerie wysłały na spotkanie z nim. W jakim celu? Ach, sprawa nie była tak skomplikowana, jak mogłaby się wydawać - chodziło o pewną rzecz z przeszłości Leonarda, która została mu niedawno skradziona i właśnie o kradzież podejrzewał jedną z wróżek, zwłaszcza zważywszy na to, że ostatnio wyczuł wokół siebie jakąś dziwną, inną magię. Dziwną, bo na pewno nie była to magia typowa dla czarowników, a przecież on, jako czarownik mający już praktycznie sześćset lat na karku, na czym jak na czym, ale na magii się znał. Magia jednak nie tylko miała związek z czarownikami, bo przecież wróżki również miały swoją własną, nieco inną, bardziej związaną z naturą i żywiołami magię. A nocni łowcy? Oni własciwie też w pewien sposób byli... magicznie, bo ich runy przecież można było podpiąć pod coś magicznego, nie? No, nieważne.
    Miejsce spotkania? Jakieś drzewa dookoła, szum wody... w sumie to i tak nie miało większego znaczenia, bo wciąż oczekiwał na wysłannika wróżek, który udzieliłby mu informacji o wróżce, która aktualnie posiadała jego własność. A dlaczego własciwie chciał tak bardzo to odzyskać i czymże to było? To opowieść na później. Poprawił szarą kamizelkę, pod którą miał jeszcze śnieżnobiałą koszulę i spojrzał na spoczywający na jego nadgarstku zegarek, pokazujący już praktycznie godzinę spotkania... a tej przeklętej wróżki na miejscu nadal nie było. Jeszcze trzy minuty, na Jowisza, a to już podchodziło pod granicę spóźnienia się! Prawda...?
    Austin
    Austin
    Innocent Creature

    Punkty : 7
    Liczba postów : 3
    Wiek : 28

    Hurts Like Hell Empty Re: Hurts Like Hell

    Pisanie by Austin Czw 24 Sty 2019, 22:55

    Hurts Like Hell Tumblr_p9t61kM27a1rm5zf5o1_540
    W przeciwieństwie do Leonarda, Caesar doskonale wiedział z kim przyjdzie mu się spotkać. Znali się, o tak, zdecydowanie się znali i wróżkowi aż uśmiech się poszerzał za każdym razem, gdy o tym sobie przypominał. Czy było to aż tak szczęśliwe wspomnienie? Nic z tych rzeczy!
    Gdy Caesar był mały i liczył sobie nieco ponad sto lat, zmarła mu matka. Niestety stało się to w tak niefortunnym momencie, że nie zdążyła mu wyjawić miejsca, w którym znajdował się portal do faerielandu. Wszystko potem wydarzyło się szybko. Mama nie żyła, Londyn płonął, a Caesar biegał ja kot z pęcherzem nie wiedząc, co powinien ze sobą zrobić. Plan niby był- znaleźć szanownego pana ojca, ale w praktyce, jak to zazwyczaj bywa wyglądało to już nieco trudniej. Ojciec, w przeciwieństwie do świętej pamięci matki, nie przebywał na wygnaniu w świecie przyziemnych. Chłopak musiał więc dostać się do świata wróżek. O przejście zapytał pierwszą istotę świata cieni, jaka się nawinęła- czarownika imieniem Leonard. Naturalnie wtedy nie wiedział, że tak się nazywa. Był młody, naiwny i nieprzygotowany do życia wśród długowiecznych istot. Pogrążona w smutku matka nie przykładała zbytniej wagi do jego edukacji, a jedyne co pozostawiła mu w spadku to nienawiść do ojca, wisiorek i trochę oszczędności. Właśnie te oszczędności Caesar zaoferował czarownikowi w zamian za informację o przejściu. Dlaczego Leonard miałby posiadać taką wiedzę? A żebyście Caesarowi chcieli rękę uciąć, nie przypomni sobie, co on właściwie sobie wtedy myślał. Młody i naiwny, ot co! I naturalnie zostało to wykorzystane.
    Koniec końców, Caesar dostał się do faerielandu korzystając z uprzejmości rodaka. Uraz do czarownika pozostał i Chance poprzysiągł sobie, że kiedyś się odwdzięczy pięknym za nadobne.
    Caesar szedł niespiesznym, sprężystym krokiem. W uszach miał słuchawki, słuchał opery. Konkretniej Wesela Figara. Wprawiło go to w dobry humor, który miał się dziś jeszcze poprawić (a przynajmniej tak zakładał). Drzewka, wiaterek, szum wody, no piękny okaz natury, musi przyznać. Nawet fakt, że jego obuwie było raczej średnio przystosowane do leśnych wędrówek aż tak mu nie przeszkadzał. No zabłocą się najwyżej, to wyczyści. Z daleka zobaczył czekającą na niego postać. Specjalnie jeszcze zwolnił kroku chociaż był już całe pięć minut po czasie! Normalnie by świrował, bo bycie spóźnionym zdecydowanie nie leżało w jego naturze, ale dzisiaj wyjątkowo czerpał z tego niemal przyjemność. W końcu stanął przed czarodziejem, ale nie wyciągnął słuchawek, wciąż podrygując jedną dłonią do taktu muzyki. Dopiero gdy aria się skończyła, Caesar wyciągnął komórkę, włączył pauzę i wyciągnął słuchawki z uszu. Westchnął po czym spojrzał na mężczyznę, a jego uśmiech się poszerzył. – Słucham – było to bardziej stwierdzenie, w dodatku ociekające sztuczną uprzejmością. Nic przyjemnego.

      Similar topics

      -

      Obecny czas to Pon 20 Maj 2024, 10:17