- Sid:
Sidney "Sid" Stamper
35 lat | 185cm | 90kg | Miodowe oczy | Rudzielec
Birmingham, Alabama
Znaki szczególne:
Ma brzydką, poszarpaną bliznę z prawej strony brzucha.
Niemal całe jego ciało jest piegowate.
Jest całkiem nieźle zbudowany, wygląda na gościa, który o siebie dba.
Nosi na szyi dwie srebrne obrączki zawieszone na rzemyku.
Zatrzasnął drzwi białego, rdzewiejącego pickupa i machnął kierowcy na pożegnanie. Życzliwy Teksańczyk, który podwiózł go aż do stacji benzynowej gdzieś pomiędzy Spur a Post, zasalutował mu niedbale i ruszył dalej, wzniecając tumany kurzu. Zupełnie jak w jakimś dziwacznym westernie, gdzie zamiast końskich kopyt są cztery koła i odpadający zderzak. Reszta w sumie też pasowała. Ciągnące się po horyzont trawiaste stepy i kamieniste pustynie wypalone morderczym słońcem były tym, co Sid mieszkający całe życie w pełnej lasów i jezior Alabamie, wyobrażał sobie jako istotę Teksasu. Przynajmniej jeśli chodzi o krajobraz.
Odwrócił się od drogi, poprawiając szelki plecaka i otarł czoło przedramieniem. Pożałował, że w ostatnim mieście nie kupił sobie jednego z tych żenujących, kowbojskich kapeluszy. Teraz już rozumiał dlaczego tutaj były popularne - chroniły kark przed poparzeniem. Jego własny wołał już o pomstę do nieba, a wystawił go na słońce raptem parę razy. Pogratulował sobie przezorności. Oczywiście ironicznie. Wziął ze sobą wszystko, cały niepotrzebny majdan, łącznie z tabletkami do odkażania wody, ale nie pomyślał o tak istotnej rzeczy, a przecież powinien o to zadbać. Ze swoją karnacją rudzielca spiekał się z szybkością frytki wrzuconej na zbyt gorący olej. Teraz bez szemrania kupiłby jakiś kapelusz, nawet żenująco różowy, gdyby tylko jakieś tu mieli, a zdecydowanie na to nie wyglądało. Wylądował na zapomnianej przez boga i ludzi stacji benzynowej, która wyglądała jak scenografia do Wzgórza mają oczy albo innej Teksańskiej Masakry. Coś upiornie skrzypiało gdzieś z lewej strony, dystrybutory zachłannie pożerała rdza, a okien nie myto chyba o dekady. Nawet nie przypuszczałby, że takie miejsca w ogóle istnieją. A jednak. Właśnie miał jedno przed oczami.
Żwir zachrzęścił mu pod butami, kiedy ruszył pod zadaszenie w poszukiwaniu cienia. Miał już pomysł jak uchronić swój biedny kark przed dalszymi poparzeniami, ale zanim wcielił plan w życie, zamierzał sprawdzić, czy aby na pewno nie da rady kupić tu kapelusza czy... czegokolwiek.
Bez namysłu nacisnął klamkę i pchnął drzwi, ale... nie ustąpiły.
Zaklął pod nosem, pochylając się do brudnej szyby, dłonią osłaniając światło żeby zobaczyć coś za nią. Dostrzegł ladę, kilka regałów, stary telewizor, podłogę przykrytą linoleum... Wszystko jakieś takie brudne, totalnie wyglądało jak z jakiegoś horroru.
Zaklął raz jeszcze i zrezygnowany stuknął czołem w szybę, która oburzyła się cichym brzękiem. Świetnie, to miejsce naprawdę było zapomniane, wbrew temu co mówiła mu jego podwózka. Albo po prostu miał okropnego pecha i akurat dzisiaj było zamknięte. To brzmiało jak coś, co mogło mu się przydarzyć. Miał wrażenie, ze od długiego czasu nie spotykało go już nic miłego.
Postał tak chwilę, kontemplując swoją beznadzieję, ale w końcu odwrócił się i po prostu przysiadł przy ścianie. Użalanie się nad sobą nie miało sensu, szczególnie w przypadku takiej błahostki. Poza tym, po tym co przeszedł, tylko jakaś prawdziwa katastrofa mogłaby go naprawdę wkurzyć albo zniechęcić, a na taka się nie zanosiło. Miał tylko nadzieję, że nie pokopał sprawy z trasą i droga, którą tu przyjechał jest bardziej uczęszczana niż na to wyglądało. Inaczej czekał go pewnie jakiś kilkugodzinny marsz do najbliższego miasta, a to wcale mu się nie uśmiechało, tym bardziej, że było już po południu. Nocowanie na pustyni nie było przeżyciem, którego chciał szybko doświadczać.
Przeszło mu przez myśl, że może jak w tych durnych horrorach koleś z pickupa wyprowadził go w pole, a potem przyjedzie tutaj z piła łańcuchową i odegra kilka scen. Zaśmiał się do siebie, odchylając głowę na brudną ścianę i patrząc w rozpadające się zadaszenie. Na świecie było wielu psycholi, więc nawet bardzo by się nie zdziwił.
Kilkanaście minut później, kiedy stacja wciąż była zamknięta, a żaden samochód nawet jej nie minął, Sid w końcu ściągnął z siebie koszulkę i zmoczył ją wodą. Wolał użyć tej, zamiast jakiejś czystej, choć ta czysta pewnie i tak zaraz będzie kompletnie przepocona przy takich temperaturach. Niemniej, siedział teraz bliżej drogi, żeby w razie nadjeżdżającego samochodu szybko zareagować i zamachać w uniwersalnym geście autostopowicza.
Właśnie próbował zapleść sobie pseudo chustkę na głowę i osłonić trochę kark, gdy usłyszał warkot silnika. Pewnie wyglądał idiotycznie, siedząc półnagi na kompletnym zadupiu, ale nie dbał o to. Czasy, kiedy przejmował się swoim wyglądem i chciał się komukolwiek podobać, minęły razem ze śmiercią Jerrego.
Ostatnio zmieniony przez Owoc dnia Czw 25 Mar 2021, 23:45, w całości zmieniany 2 razy