Nightcall

    Faust
    Faust
    Tempter

    Punkty : 1184
    Liczba postów : 244
    Wiek : 216

    Nightcall - Page 4 Empty Re: Nightcall

    Pisanie by Faust Nie 21 Mar 2021, 19:23

        Nie sądziłem, nie byłem, nie proponowałbym, nie jestem, nie chciałem, nie chciałeś, nie możesz. Nie, nie, nie i nie.
         James był mistrzem zaklinania rzeczywistości, odwracania kota ogonem i analizowania. Dorian tego w nim nienawidził - bo Adler nawet po pijaku i naćpany wciąż zbyt wiele myślał, a myślenie prowadziło do konkluzji. Zawsze mało atrakcyjnych dla Doriana. Jeśli James sobie coś wbił do głowy, to to w nim siedziało, nieważne w jakim był stanie. I zostawało z nim nawet, gdy wytrzeźwiał.
         Zacisnął usta próbując zmusić swoje myśli do względnego skupienia, ale te nie chciały współpracować. Krążyły gdzieś w okolicach zielonych oczu, rozczochranych włosów i ust pełnych zaprzeczeń. Mruknął coś niezrozumiale i wcisnął się mocniej w fotel czując, że zaczynał się trochę rozpadać.
      — Nie lubiłbym cię, gdybyś był święty. Cała zabawa polega na tym, że właśnie nie jesteśmy święci. I lubimy to życie. I lubimy robić te rzeczy. Zawsze lubiliśmy, dlatego się tak dobrze dogadywaliśmy. Dopóki nie zachciałeś czegoś więcej i nie zostawiłeś mnie nawet nie próbując się dowiedzieć, czy przypadkiem nie chcę tego samego.— westchnął. Słowa same wypływały z jego ust, bez żadnej kontroli umysłu, całkowicie nieprzemyślane i szczere przy tym. Nie miały przecież znaczenia, tak samo jak to wszystko. Oni byli bez znaczenia, to co robili, jak się dotykali i jak bardzo na siebie lecieli tego wieczora. I jak bardzo chcieli to ukryć chowając się za piciem i ćpaniem. — Jakbyś był moją niańką… Paradowałbym przed tobą nago i bał się zasypiać sam. I zmuszał do nieustannej opieki nade mną. A jak widzisz – nie robię żadnej z tych rzeczy. — Dorian czknął i odchylił głowę do tyłu, przekręcając ją z lewej do prawej strony.
         Adrenalina wywołana używkami i bójką zaczynała powoli puszczać i sztucznie go napędzać, znów wracało widmo rzeczywistości - tej szarej, pojebanej i samotnej.
    James agent go zabije, jeśli się dowie. Jeśli się dowie, że ktoś inny się dowiedział, w jakim wrócił stanie i to bynajmniej nie do Amelie. Miał tworzyć wizerunek hetero playboya, czystego i rozważnego.
         Fantastycznie mu, kurwa, poszło.
         Z buntem w oczach wpatrywał się w Jamesa pijącego wino, chciał mu je zabrać, napić się, rozwalić mu butelkę na tym głupim łbie. Co dawało mu prawo do mówienia takich rzeczy? Co dawało mu prawo do bycia... Och, takim.
         Dorian pochylił się lekko do przodu i zacisnął ręce na skroniach, jakby to miało powstrzymać nie tylko myśli, ale i narastającą migrenę.
         Nie bardzo rozumiał, co James do niego mówił, ale wystarczyło, że mówił, jego głos uspokajał Doriana. I wrzucał w przeszłość, gdy podobne sytuacje powtarzały się częściej niż powinny.b]
      — Dobrze wyglądam — wyznał urażony, nieco bełkotliwym tonem i złapał Adlera za rękę pozwalając się pociągnąć do łazienki. — Chcę spać iść — zakomunikował słabo.
    Silne światło zwiększyło migrenę i sprawiło, że syknął niczym diabeł na święconą wodę.
    Dlaczego James to robił? Wystarczyło, by dał mu kawałek kanapy i pozwolił się przespać z tą skorupą krwi na twarzy i z obolałymi żebrami. Nie potrzebował jego pieprzonej troski, nie takiej. Mógł się z nim nawet pieprzyć, ale nie to. Nie, żeby Adler traktował go tak jakby mu na nim zależało.
      — Co robisz... — złapał jego ręce i przytrzymał. Ta bliskość działała aż nazbyt kojąco. Zbyt bezpiecznie, a to było złe. Nawet nie zauważył, że splótł ich ręce razem, a potem cofnął je na biodra mężczyzny. Kiedy go objął i kiedy znaleźli się przy ścianie. Zbyt blisko siebie.
      — Skarbie, to jest unik — Dorian uśmiechnął się, uprzednio przesuwając językiem po wargach i przygryzając je w typowy dla siebie sposób. Po tym zwiększył odległość próbując uporać się z szelkami, które miały dopełniać jego dzisiejszego outfitu, a które w tym momencie tylko i wyłącznie przeszkadzały. Wyglądał jak szaleniec, z poobijaną twarzą, z rozszerzonymi źrenicami i koszulką we krwi.
         To nic.
         To była dobra maska, mógł ukryć za nią cały ból, jaki budziła ta nagła troska i zainteresowanie mężczyzny, który niegdyś był dla niego wszystkim, i na którym tak bardzo się zawiódł. Nadal jedną ręką ściskał dłoń Jamesa, i niespodziewanie nawet dla siebie samego, uniósł ją lekko w górę, by potraktować jako figurę w tańcu, podczas której partner obracał partnerkę wokół własnej osi. Chciało mu się tańczyć, chciało mu się śpiewać, krzyczeć. Mógłby wyskoczyć przez balkon, bo czuł, że w tej chwili byłby w stanie latać.
      — Kochałem się w tobie jeszcze lata po tym jak zniknąłeś — powiedział rozmarzonym tonem puszczając Jamesa i podchodząc do lekko zaparowanego lustra. Oparł się o umywalkę, wpatrując dość nieprzytomnie w swoje własne odbicie. — Chciałem właśnie, żeby mnie zajebali, bo znowu mnie zostawiłeś, a oni chcieli tylko kasę i telefon — westchnął rozmazując po policzku krew cieknącą z nosa, po czym zaśmiał się w taki sposób, że mógł przyprawić o dreszcze.
    Adler
    Adler
    Lost Soul

    Punkty : 226
    Liczba postów : 46

    Nightcall - Page 4 Empty Re: Nightcall

    Pisanie by Adler Pon 29 Mar 2021, 22:13

    James zaśmiał się, odwracając w jego stronę. Lekko mrużąc oczy, wykrzywiając wargi. Podpierając się dłonią, kiedy w drugiej trzymał butelkę.
    - Nie lubisz mnie świętego, a niegrzecznego – odpowiedział, jakby to było zabawne. – Totalnie niegrzeczne.
    Nie było.
    Problem polegał na tym, ze obaj uwielbiali się pieprzyc i spędzać ze sobą czas, ale to nie dawało im pewnej przyszłości. James chciał iść do przodu, a jednocześnie przywiązał się do roli hetero amanta, kiedy Dorian wytwarzał bardzo mocne wibracje. Mógł się przed tym bronić, mógł udawać z wieloma kobietami, ale swój swojego wyczuje. Kiedy pojawiali się razem ludzie… Mogli się domyśleć. Prędzej czy później, a te całe bajeczki o stawieniu czoła razem, były dla ludzi z pewnym gruntem pod nogami albo dużymi perspektywami.
    Oni brali udział w serialu, który je zamykał. Poszliby razem na dno.
    Dno. Dno. Dno.
    - Paradowałeś przede mną nago. I bałeś się zasypiać sam. Przynajmniej tak kłamałeś, aby dostać się do mnie – zaśmiał się, pochylając w jego stronę. – Ja tez kłamałem – przesunął palcami po jego policzku. Delikatnie. Trochę jakby dotykał egzotycznej rośliny – pięknej, ale prawdopodobnie zabójczej. Był Dorianem tak mocno zaczarowany, ze…
    To było już bez znaczenia.
    Pociągnął go do łazienki, a potem nagle wylądował przy ścianie. Patrząc nieco w dół, dociśnięty do chłodnych kafelków, a jednocześnie rozpalony. Kropelki potu świeciły na jego skroniach, a koszulka lepiła się do ciała. Mył się, ale to tez nie miało znaczenia, bo właśnie brakowało mu tchu, a serce szalało. Ups. Dłonie błądziły po jego dłoniach, a James przerzucił ciężkie ramię przez bark. Ups. Mleczna, porcelanowa karnacja i ciemna krew, zbierająca się przy wardze. Ups.
    Jego język przesunął się po własnej wardze, prawie zapominając o powodach dla których nie powinien tego robić. Całować go. Zbierać swoimi ustami krwi. Wysysać z niego życia.
    James od razu dokleił się do niego ponownie, stawiając butelkę na szerokim, kamiennym blacie. Obejmując od tyłu, przesuwając nosem po jego karku, wciągając zapach perfum, alkoholu i fajek. Krwi, brudu i piachu.
    - Dalej ich używasz, hmmm? Tych samych. Przez tyle lat – przesunął językiem po jego karku, tak gorący. Prawie parował jak lusterko przed nimi, kiedy wanna napełniała się powoli, ale systematycznie. – Miałeś je na sobie, kiedy się pieprzyliśmy. Albo Calvina. Miałem je na wywiadzie – zaśmiał się ponownie, przez chwilę pochylają się tak, ze podparł się o Doriana. – I jedne, i drugie, prawie jakbym ubrał się w Ciebie. A ta koszula to ta sama. Ta sama – powtórzył, zanim nie zaśmiał się, całując go tuz pod uchem, dociskając do zlewu. Prawie boleśnie. Nieprzyjemnie. A jednak wyczekanie. – Chcę się z Tobą umyć. Pozwól mi na to. Chcę to zrobić. Umyć Cię. Zając się – prawie poprosił, a gdyby nie mamrotanie i uśmiech, zabrzmiałoby to prawie jak błaganie.
    Otarł się policzkiem o jego bark, nie chcąc się cofnąć, ale chcąc się rozebrać.
    Chyba tylko dlatego robiąc krok do tyłu, aby zrzucić z siebie ubrania, zostawić je na środku łazienki, niczym nakręcone dziecko. Był umięśniony wszędzie i twardy tam gdzie powinien, poza tym jednym miejscem. To nawet nie było do końca seksualne, chociaż powietrze można byłoby ciąc nozem.
    James nie chciał go tylko fizycznie. Chciał go całego. Nie jak mięso z rusztu, nie jak ładną lalkę, ale jak kogoś wyjątkowego. Chciał go dla tego przyśpieszonego pulsu, dla adrenaliny, a jednocześnie czucia się dobrze w swoim ciele.
    To jak komfortowo się czuł stojąc przed nim nago, najlepiej to potwierdzało. Chciał się czuć dobrze. [/b][/b]
    Faust
    Faust
    Tempter

    Punkty : 1184
    Liczba postów : 244
    Wiek : 216

    Nightcall - Page 4 Empty Re: Nightcall

    Pisanie by Faust Pią 02 Kwi 2021, 21:57

               Kłamali. Obydwaj. Zacierali granice i wtedy i tym bardziej teraz. Dorian mógł czuć się jak ryba w wodzie, bo to było bardziej znajome niż cokolwiek innego. Przywykł do życia w kłamstwach, do udawania i pozorów tak bardzo, że wręcz w niego wrosły. Były jego częścią. Nie musiał się przed nimi bronić, ze spokojem przyjmował do świadomości z wiedzą, że wszystko może runąć lada chwila. To nigdy nie było stałe.
         — Dalej boję się spać sam. Wiesz dlaczego? — spytał zaciskając powieki i starając się myśleć o wszystkim, tylko nie o tym, że Adler obejmuje go od tyłu, że przyciska jego ciało do umywalki, że jego dłonie krążą tam, gdzie nie powinny. Że jego usta zostawiają paląca ślad na karku.
    Podczas gdy James świetnie się bawił, Dorian umierał z bólu. Nie chciał tego wszystkiego wyciągać. Ani wtedy na kolacji, gdy Adler wyciągnął go z apartamentu, ani teraz. Zaszli za daleko i pewnie Vane również postawiłby krok nad tą sama przepaścią, gdyby nie fakt, że Adler go zostawił. Po prostu zostawił, choć mówił, że tego nie zrobi. Mówił to tyle razy, ale po raz pierwszy od kilkunastu lat.
         — Dostałem je od ciebie i… James… — Dorian taki nie był. To on zawsze działał pod wpływem impulsu, to zawsze on pierwszy wyskakiwał z ubrań. Zawsze on prowokował. Był bardziej naćpany, bardziej pijany i jeszcze na dodatek pobity, a jednak zachowywał się roztropniej od Adlera. A najgorsze było to, że zachowanie byłego kochanka doprowadzało go do rozpaczy. Jednocześnie chciał tego wszystkiego, co miał na wyciągnięcie ręki, a z drugiej strony cos go blokowało. Wiedział, kurwa,  nieważne jak nietrzeźwy był, to i tak wiedział, że James tak nie myśli. Że tego nie chce.
                A Dorian już nie miał siły na kolejne umieranie, na kolejną walkę z nałogiem, wspomnieniami. Nie miał siły na zmuszanie się do kolejnego oddechu i udawanie.
    Ale go chciał.
               Obrócił się powoli pochłaniając wygłodniałym spojrzeniem ciało Jamesa, tak obce, a zarazem tak znajome. Tak idealne, męskie, w pełni ukształtowane. Potarł twarz i zacisnął palce na nosie próbując przywrócić ostrość spojrzeniu.
         — To mnie boli — Oznajmił marszczą brwi i nie precyzując, co dokładnie miał na myśli. Dłoń wciąż trzymał przy twarzy, więc mógł mieć na myśli zarówno przeszłość, jak i wpierdol, który zarobił dopiero co. — Nie wykorzystuj tego tak.
               Zająć się.
               Dorian nie chciał już niczego innego na świecie. Chciał, żeby James go umył. By się nim zajął, by go przeleciał; pod prysznicem czy w łóżku, i by zasnął razem z nim. Ale tylko wtedy, gdyby również pobudkę mogli mieć dla siebie. Nie chciał życia, w którym nie mógł budzić się obok Jamesa.
               Nie rozebrał się, ale postąpił te kilka kroków do przodu dołączając do Jamesa, wchodząc za nim do wanny w spodniach i koszuli, które natychmiast pod wpływem gorącej wody oblepiły jego ciało. Ale nie zwracał na to uwagi.
               Zawsze był tym, który prowokował i nigdy tym, który wykonywał pierwszy ruch. Tym razem jednak objął Jamesa za kark, niemalże się na nim wieszając niczym na rurze. Odgiął się odchylając i eksponując szyję. Otarł się biodrami o jego krocze, o uda, o tors. Jak mała rozpustna dziwka, której ktoś obiecał kilka banknotów za specjalny show.
               Pozory.
               Podniósł się gwałtownie. James nie mógł zdążyć nawet wziąć oddechu, kiedy usta Doriana praktycznie musnęły jego wargi. Vane jednak nie złączył ich, wycofał się równie szybko. James go pragnął, ale nie potrzebowali się na tej samej płaszczyźnie. Mijali się, jak zawsze.
               To był ten zwierzęcy magnetyzm, atawistyczne pożądanie, skrzyżowanie dróg. I nic poza tym, nic, co nadawałoby temu wszystkiemu jakieś znaczenie. James go nawet nie pocałował. Mógł go dotykać, mógł mówić i mógł się nim zająć. Ale nie było nic poza tym. I przecież nie mogło być, nawet jeśli początkowa chęć wycofania się wylała się z rąk Doriana, a on sam niemal osunął na Adlera wtulając się w niego drżąc przeraźliwie.
    Adler
    Adler
    Lost Soul

    Punkty : 226
    Liczba postów : 46

    Nightcall - Page 4 Empty Re: Nightcall

    Pisanie by Adler Wto 06 Kwi 2021, 21:06

    Od niego. Dostał je od niego.
    James nie musiał nawet pytać dlaczego tak. Skąd to się wzięło, czy Dorian nagle stał się sentymentalnym głuptasem, skoro obaj byli właśnie tym – specami od sentymentów, zarówno poprzez używanie tych samych perfum czy chodzenie w tej samej koszulce, którą Vane tak uwielbiał. To byłoby głupie.
    Jego cichy śmiech mówił wszystko, bez ironii czy żartów, zwyczajnie ciepły, lekki, pocieszający. Byli w tym razem. W tym gównie zwanym wspomnieniami. Nierealnymi mrzonkami i fantazjami, ściganiem przeszłości, a jednocześnie brutalną rzeczywistością.
    Dorian bał się odrzucenia, a James nie chciał mu dać siebie w całości.
    Brakowało im szczerości, jakiejś lojalności, od lat. To nie była jednorazowa sytuacja, a cichy konflikt, który ciągnął się. Milczeli, a ciszę wypełniali swoimi obawami, niespełnionymi obietnicami i małymi tajemnicami.
    Dorian mógł udawać, ze to coś nowego. Odsuwać od siebie myśl, ze jego świat rozpadł się z dnia na dzień, ale gdzieś to się musiało zacząć.  James był zbyt stały, zbyt… Nudny, aby tak po prostu wpaść na pomysł odmiany swojego życia, rzucając wszystko, pakując manatki i jadąc w nieznane.
    Ktoś coś pominął, ktoś nie zadał odpowiednich pytań, a drugi się oddalał, bardziej i bardziej, póki nie wciągnęło go coś nowego.
    Wielkie marzenia i niespełnione szanse.
    - Nie wykorzystuje Cię. Nie mógłbym – odgarnął mu włosy z twarzy, pochylając głowę, aby oprzeć swoje czoło o niego. Mówił szczerze. Mógł być milionem epitetów, ale nie był taki – gdzieś tam zawsze musiało być to wrażenie słuszności. – Jesteś za dobry, aby być prawdziwy – James uśmiechnął się szerzej, próbując go wciągnąć na swoje kolana. Nie zauważając albo nie zważając na ubranego Doriana, na te sterty ciężkiego, mokrego materiału pod którym było widać wszystko. Mięsnie, zebra, penisa.
    To wszystko pod warstwami, niby ukryte, a jednak tak widoczne.
    - Jesteś za dobry dla mnie – James objął go mocno, a jego nastrój wraz z tym oświadczeniem opadł na dno. Jego uśmiechnięte usta, rozluźniały się i układały inaczej. Błyszczące i nieobecne oczy, ciemniały, nie z podniecenia, a z natłoku emocji i okrutnej realizacji – Dorian faktycznie nie był dla niego. Jego oddech przyśpieszył, a ręce zacisnęły się mocniej wokół Doriana, wciskając go w twarde i nagie ciało. Bez seksualnego podtekstu, bez namiętności, a desperacji.  Łapał się go zachłannie i bestialsko, nie mając prawa. Nie mając cholernego prawa do paniki, kiedy to nie on zamknął za sobą drzwi, zostawiając Doriana z niczym. Nie mając, kurwa, prawa.
    - Kurwa mac. Co ja zrobiłem – oddychał w jego szyję, wciągając powietrze i gwałtownie go wypuszczając, nie dostarczając płucom dość powietrza. – Czemu, Dorian. Czemu poszedłeś – wcisnął nos w jego bark, mocno ocierając się twarzą o bark przed sobą. Składając mokry pocałunek, zanim oddech nie zadrżał mu po raz kolejny. – Powinienem się zając. Powinienem… Powinienem zająć.
    Objął go jeszcze mocniej, az pozbawiając tchu, naciskając na te wszystkie siniaki i obolałe zebra, nie zamierzając go puścić. Mógł dostać w mordę, ale nie puści go.
    Już nigdy.
    Faust
    Faust
    Tempter

    Punkty : 1184
    Liczba postów : 244
    Wiek : 216

    Nightcall - Page 4 Empty Re: Nightcall

    Pisanie by Faust Wto 06 Kwi 2021, 23:03

               To go rozbijało. Rozpaczliwie płynął ku powierzchni pragnąc zaczerpnąć tchu, ale kolejne słowa Jamesa wciskali go w lodowatą toń niedopowiedzeń i wzajemnych pretensji. Żalu. Niewypowiedzianych słów.  
    To nie on zamknął drzwi.
         — Nie mów tak — poprosił układając się po jego myśli. Wchodząc na jego kolana, obejmując go mocno i rozpaczliwie. Z pewnością, że tym razem to on był tym, który trzymał ich obu w kupie, Jako weteran na polu prochów, alkoholu i używek potrafił pozostać tym, który w pionie trzymał nie tylko siebie, ale i innych. To nie było nic dobrego, ale potrzebował więcej.
               W tej chwili nie tylko potrzebował, ale i chciał.
               Bo tym razem znieczulenie nie chciało nadejść, wręcz przeciwnie. Miał wrażenie, że Adler rozdrapywał wszelkie rany nie dając mu choćby chwili na uspokojenie się.
         — Nigdy nie byłem wystarczająco dobry — stwierdził gorzko poddając się tak łatwo znajomemu dotykowi, który powinien zginąć w odmętach pamięci wraz ze wspomnieniami. Dotykowi, któremu nie powinno pragnąć odwykłe od pieszczot ciało. — W tym problem. — powiedział jakoś tak łagodnie, choć gorzko. — Nigdy nie byłem dobry ani dla ciebie, ani dla nas. Gdyby tak było, wciąż bylibyśmy razem, albo byli wyzywającym się w mediach, rozwiedzionym małżeństwem bez żadnych uczuć. Ale to… mogę tylko żałować…
               Nie miał siły walczyć z obłapiającymi go rękami. Nie chciał z nimi walczyć, bo miał wrażenie, że są jedynym co mu pozostało. Nie rozumiał tego, co James do niego mówił, ale rozumiał ton jego głosu. W nim było wszystko i Dorianowi to wystarczyło.
    Jemu zawsze wystarczały szczątki. Ochłapy. Namiastka zainteresowania.
    W związku ze swym agentem mógł tylko dawać póki nie zostawał z niego cień. Póki  nie padał wyzuty z uczuć i emocji.
    A teraz to było za dużo.
    Dorian się dusił.
         — Przestań! — Wrzasnął niespodziewanie wyrywając się tak gwałtownie, jakby ten pocałunek parzył. James się nie spodziewał takiego napływu energii do przećpanego ciała, więc Vane niespodziewanie wylądował na ziemi, tylko cudem nie rozbijając głowy o kafelki. — To nie ja poszedłem — warknął zdzierając z siebie te cholerne szelki, rozpinając mokrą koszulę. — Tylko ty mnie zostawiłeś. Mam dość, mam tego, kurwa, dość. Nie chcę z tobą grać, zwłaszcza po tym. Nadal udajesz?  Ćwiczysz scenę? Przecież wiem, że bez problemy wystawisz mnie za drzwi, jeśli ktoś zapuka.
               To co mówił było okrutne, a jednocześnie zbyt mocno w nim zakorzenione. Dorian nie potrafił sobie poradzić z tą chwilą słabości i bliskości. Kiedy zwyczajnie pragnął się w niego wtulić. James znów mu coś obiecał i znów go zostawił. A Vane i tak polazł za nim zbierając wpierdol.

               Nie panował nad sobą. James mówił co mu ślina na język przyniosła, ale to Dorian rzucał się niczym ryba wyciągnięta na brzeg. W jednej chwili na kolanach u Jamesa, w kolejnej na ziemi u jego stóp. Pięć sekund później opływał łazienkę chaotycznymi ruchami zaczepiając o sypialnię, by za chwilę znów wrócić do niego. Tym razem w samych spodniach, bo koszulę zgubił w okolicach łóżka.
    Podszedł do Adlera i faktycznie wymierzył cios w te jego piękną, idealną twarz. I James poleciał do tyłu, do wanny, razem z wczepionym w niego Dorianem, który wpił się w jego usta tak, że żaden z nich nie mógł złapać równowagi.
    Adler
    Adler
    Lost Soul

    Punkty : 226
    Liczba postów : 46

    Nightcall - Page 4 Empty Re: Nightcall

    Pisanie by Adler Wto 27 Kwi 2021, 21:06

    - N-nie – James wyciągnął do niego rękę, tak obrzydliwie żałosny, ze równie dobrze mógł się w ogóle nie odzywać. – Jesteś dobry. Najlepszy – dodał, co było prawdą, tak boleśnie prawdziwą, ze ciężko było ją w ogóle przyjąć. Oczywiście kryła się za tym również cała masa niewypowiedzianych rzeczy, które Dorian zdawał się wcześniej czuć, a teraz wiedzieć. Gdyby był realnie dobry, gdyby był najważniejszy, nie byłoby w oczach Adlera świata poza nim. To była kwestia wartości i priorytetów. Cała reszta pozostawała wymówkami, półsłówkami i rzeczami, większymi niż oni sami, o których bali się myśleć, nie mówiąc o wypowiadaniu.
    Kto powiedział, ze ten idiotyczny serial ich tak rozdzieli. Ze połączy ich głupia impreza na studiach. Ze jeden z nich będzie mógł prowadzić życie jak sen, a drugi mieć koszmary na jawie? James pozornie mógł oddychać pełną piersią. Miał karierę, piękną narzeczoną, Chryste, nawet był biseksualny, miał pozorne prawo „wyboru”.
    Wyboru. Śmieszne.
    Takie samo prawo miał Dorian Vane, a wybrał pieprzenie swojego agenta, który nawet nie potrafił odrobić porządnie swojej pracy domowej. Inaczej może nie pozwoliłby im na to. Może bardziej pilnował ich kontakty. Może w ogóle wyszarpałby Doriana z tego projektu. James by to zrobił. Już miał ochotę to zrobić, odgradzając go od tego skurwysyna. Tego starego, zboczonego perwersa, kładącego dłonie na czymś co nie nalezało do niego.
    James zacisnął dłonie na brzegach wanny, wychylając się w jego stronę. Ten atakującego, szarpiącego się, a nie podnoszącego rękę.
    - Nie udawałem z Tobą! Co do kurwy, Dorian, wiesz, ze obaj je trenowaliśmy, a potem…! – otworzył szeroko oczy, albo gubiąc myśl albo mając jakieś instynktu samozachowawcze (albo będąc tchórzem). Prawie zgrzytając zębami wychylił się w jego stronę, nie bojąc się tych emocji, a ich intensywności. Dorian był czymś większym, niż James mógł utrzymać. Przechodził jego wyobrażenia. Umiał być naprawdę słodki, a po chwili rozrywał ich w strzępy. Był zdystansowany, ale w środku czaiła się bestia. James… Nie wiedział jak do niego podejść. Nie po takim czasie.
    Może tak naprawdę nigdy tego nie robił, a wszystko było złudzeniem zauroczenia, wielkich aspiracji i otwartej głowy.
    - Nie da… Kurwa, Dorian! – krzyknął w stronę sypialni, niezgrabnie podnosząc się. Podpierając na brzegach wanny, podnosząc głowę i wystawiając idealnie na cios dla Doriana. Z twarzą na wysokości pięści, uderzenie było celne. Jego głowa odskoczyła, ciało runęło do tyłu, a Vane tuz za nim. Jeden przywalił łokciem w akrylową powierzchnię, drugi potylicą o kafelki, a obaj obili biodra o ścianki wanny.
    Normalnie to naprawdę bolałoby, ale teraz dłonie od razu objęły twarz Doriana, a usta odpowiedziały na pocałunek. James po raz kolejny złapał go, tym razem mocno. Naprawdę mocno. Wciskając w siebie, przesuwając pocałunki z warg na szczękę i na szyję, która była najbardziej nieskazitelną powierzchnią na ciele Vane’a. A potem ten wylądował pośladkami na siedzisku, z klęczącym James między swoimi nogami.
    - Pozwól mi. Po prostu pozwól.
    Mamroczącym Jamesem, rozpinającym mu spodnie w jednym celu.
    Napalonego na tego kutasa, jakby nie trzymał żadnego od ich ostatniego razu.
    Faust
    Faust
    Tempter

    Punkty : 1184
    Liczba postów : 244
    Wiek : 216

    Nightcall - Page 4 Empty Re: Nightcall

    Pisanie by Faust Wto 27 Kwi 2021, 23:31

               Co to była za chora gra?
               Ich relacja od zawsze była pełna wzlotów i upadków, tych drugich więcej. Była toksyczna, zepsuta i niszcząca, ale z drugiej strony pełna pasji i namiętności. Dawniej nie było niczego, czego nie dało się rozwiązać bliskością. Bójką i seksem.
              Teraz byli starsi i dojrzalsi i okazało się, że nie potrafili ze sobą nawet rozmawiać.
    Dorianowi przeszło przez myśl, że powinien wypisać się z tego filmu. Popierdolić to wszystko, wywołać skandal, zapłacić karę i wstrzymać zdjęcia do chwili znalezienia nowego odtwórcę głównej roli, ale przy tym wyjść bez złamanej psychiki i kolejnych urazów.
    W tej chwili naprawdę gotów był to zrobić. Pijany i naćpany nie widział problemów ani tym bardziej konsekwencji, odpowiedzialność była mu w tym momencie całkowicie obca. Od telefonu do agenta o trzeciej nad ranem powstrzymała go niewiedza, gdzie znajdowała się jego komórka.
    I pocałunek.
               Boże.
               Usta Jamesa były takie miękkie. Takie znajome. Chciał je lizać, gryźć, smakować i nigdy nie przestawać. Przez resztę życia mógłby zajmować się właśnie tym – całowaniem ust Adlera i byłby najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Tymczasem od lat całował go ktoś inny. Z pewnością bez tej pasji i oddania, bez tego zwierzęcego pożądania, bo nikt, Dorian tego akurat był pewien, nie był w stanie dać Jamesowi tego, co Vane mu oferował.
    Nie, oczywiście, że nie.
    Dlaczego zatem James tym pogardził?
               Nie chciał tego przerywać, jęknął z rozczarowaniem przewlekanym przyjemnością, gdy gorące wargi zsunęły się na szczękę, szyję, obojczyki, pozostawiając za sobą wilgotny ślad. To nie tak miało wyglądać, nie miał mu ulegać.
               Odmówił mu, gdy James zaproponował mu seks, a teraz sam przyszedł do niego oszukując sam siebie, że nie spodziewał się takiego obrotu spraw. Ale najwyraźniej pewne rzeczy i pewni ludzie się nie zmieniali. Nieważne jak próbowali, wciąż pozostawała w nich ta iskra, która latami próbowali ukryć przed światem. Wystarczyła chwila nieuwagi, by wzniecić ją na nowo. To zawsze działało w ten sam sposób.
               Każda chwila, każde słowo, każdy gest, wypowiedziana kwestia. Każda minuta pracy na planie zbliżała ich do tego jednego momentu słabości. Uwielbiał wkurwiać Jamesa, doprowadzać go na skraj wytrzymałości i prowokować do rzeczy, których nie zrobiłby na spokojnie i komukolwiek innemu. Uwielbiał to.
    James również musiał, skoro zawsze na to pozwalał.
         — Nie, przestań. — Dorian zachwiał się widząc do czego to zmierzało.
    Zabawne, że jego własny facet kazał mu się przespać z Amelie dla plotek. Cóż, najwyraźniej cos poszło nie do końca tak.
         — James, proszę, to nie jest… — CO? Śmieszne? James wyglądał na jak najbardziej poważnego i zdecydowanego. Dorian spoglądał w jego zielone, błyszczące oczy i czuł, że nakręca się od samego tego widoku. Już od samego pocałunku zrobił się twardy. I chciał tego, Chryste, tak bardzo tego chciał. A fakt, że James znajduje się w miejscu, które zazwyczaj on sam zajmował, nakręcał go jeszcze bardziej. Nie potrafił mu się dłużej opierać.
        — Kurwa, Adler — warknął. Już wcześniej był pijany, ale dopiero teraz poczuł, że kręci mu się w głowie. Podniósł się na moment, żeby James bez problemu był w stanie zsunąć mu spodnie, ale ograniczył się tylko do wyplątania z nich tylko jednej nogi. Bardziej pochłonęło go wczepienie się palcami w brązowe włosy drugiego aktora i przyciągnięcie go do siebie. Pochylił się nad nim domagając się jeszcze jednego, mokrego pocałunku, zanim przyciągnął go do swojego na wpół twardego kutasa.
               Podobało mu się to. Podobał mu się Adler między jego nogami. Podobało mu się to oczekiwanie i to uzależniające uczucia spadania znów na samo dno.
    Adler
    Adler
    Lost Soul

    Punkty : 226
    Liczba postów : 46

    Nightcall - Page 4 Empty Re: Nightcall

    Pisanie by Adler Czw 29 Kwi 2021, 21:31

    Kiedy ktoś ostatnio był przed Dorianem na kolanach?  Podnosił głowę, patrząc na niego z rozszerzonymi oczami, palcami trochę chaotycznie rozpinając spodnie? Dopraszając się?
    Prosząc, prawie błagając, jakby to było coś długo wyczekiwanego. Wymarzonego. Najlepszego.
    Dorian wiedział, ze James od dawna miał pewną fiksację oralną. Lubił to robić. Schodzić nisko, czuć uda wokół siebie, mocny i ciężki zapach podniecenia. To było grzeszną przyjemnością, dużą niespodzianką, bo taki zaradny i męski facet, a lubi klęczeć? Wymagało się od niego czegoś innego. Sama łatka wśród facetów od wieków mówiła o braku gry wstępnej i przejściu do rzeczy, kiedy Adler lubił to prawie na równi.
    Nie, aby miał czego nie lubić. Vane kiedyś był naprawdę – naprawdę – utalentowanym wirtuozem. Potrafił opowiedzieć historię życia tymi ustami, rzucić parę kąśliwych uwag, a potem zassać coś tak mocno i dobrze, ze gwiazdy pojawiały się samoistnie. Był dobry.
    Najlepszy.
    James od razu oblizał penisa, od jajek, po główkę. Jednocześnie zszarpał do kolan bokserki, prawie stękając do półtwardego kutasa, moszcząc się na kolanach między udami Doriana. Rozpychając szerokimi barkami, robiąc sobie miejsce, kiedy zassał się na samej główce. To nie była żadna preambuła czy prolog, nic z tych rzeczy, James nie miał do tego cierpliwości i chyba odkurzał stare umiejętności. Przypominał sobie, najpierw trochę zbyt mocno zasysając się, a potem zbyt słabo przesuwając językiem po jednej z żyłek. Jego jednodniowy, lekko wyczuwalny zarost, ocierał się o wrażliwą skórę wokół krocza, a dłonie trzymały mocno za biodro i podstawę penisa.
    Wszystko po to, aby cichy jęk wyrwał się z jego gardła, kiedy zbierał kropelkę wilgoci z góry. Kiedy w końcu wyczuł ten znany smak, tak wyczekiwany. Tak dobrze kojarzony.
    - Zawsze smakowałeś dobrze – jak na tak gównianą dietę oczywiście. Teraz Dorian mógł dbać o to, ale sam James uwielbiał owoce, więc mimowolnie wciskał je trochę w swojego chłopaka. – Kto powiedziałby – mokre przesunięcie wargami wzdłuż penisa – ze jesteś taki – zassał się na główce po raz kolejny, zapominając myśli.
    Dorian mógł być wszystkim i niczym, ale właśnie miał coś, czego James wydawał się potrzebować bardziej niż powietrza. Stojącego, twardego kutasa.
    Faust
    Faust
    Tempter

    Punkty : 1184
    Liczba postów : 244
    Wiek : 216

    Nightcall - Page 4 Empty Re: Nightcall

    Pisanie by Faust Czw 29 Kwi 2021, 22:53

               To było inne. Nowe. Zupełnie niespodziewane, ale w żadnym stopniu złe. Dorian spoglądał na klęczącego Jamesa z nieukrywana fascynacją, bardziej oczarowany jego widokiem niż sprawnością jego języka. Choć tej również nie mógł mu odmówić. Po prostu przez chwilę zawiesił się na nim samym i to mu wystarczyło. Przynajmniej póki Adler nie zahaczył o drzwi, po uchyleniu których nie było już drogi powrotnej.
               Jak zwykle.
               Obaj przecież byli mistrzami w paleniu mostów. Kochali to uczucie, niemożność zrobienia kroku w tył i balansowanie na krawędzi. Tuż nad przepaścią.
    Na dobrą sprawę już dawno temu ktoś powinien zafundować im przymusową sesje u psychoterapeuty.
               Zwykle to Dorian lądował na kolanach i między nogami, więc taki obrót spraw był… Podniecający. Agent nigdy nie chciał tego robić, zaś Vane’a traktował jak tanią kurwę do spuszczenia się. Ruchał go po prostu i nie bardzo interesował się tym, co zostawiał za sobą po własnym spełnieniu. Nie obchodziło go to.
         — Boże… Skup się, James, za dużo gadasz — wymruczał Dorian, ale nie było w tym upomnienia czy nagany, tylko jakaś dziwna czułość. Wplótł palce w jego włosy, przeczesując je, głaszcząc, ciągnąc. W rytm obciągania Adlera. Kurwa, było mu tak błogo. Był naćpany, najebany, obolały i po raz pierwszy od jebanych piętnastu lat szczęśliwy. Nagle wszystko było całkiem na miejscu. Jego usta, jego ręce.
               Jak mógł mu tego odmówić?
               Dlaczego tak bardzo się bronił, dlaczego chciał udawać? Ta szopka była dla innych, nie dla nich. Teraz byli tylko oni, wszechświat skurczony do tej niewielkiej łazienki, poza którą nie było nic. Nie było jutra, nie było Amelie, narzeczonej Adlera ani agenta. Statystów, reżyserów i kamer. Byli tylko oni. Gorące usta na fiucie Doriana, jego język i to spojrzenie.
         — Jakbyś powiedział, że nabyłeś kilka nowych umiejętności, to dałbym ci się przelecieć już wtedy,  na tym dachu, kiedy rzuciłeś tę propozycję — powiedział cichym, rozgorączkowanym tonem, dosłownie tracąc nad sobą resztki kontroli, której nie próbował nawet udawać. Ocierał się o jego podniebienie, zahaczał o zęby, docierał do gardła sprawiając, że Adler momentami tracił dech, ale to nie było istotne – odpowiadało im obu. Im mocniej się wciskał, tym gwałtowniej James odpowiadał biorąc go całego, bez żadnych oporów.
         — Kurwa… — Gwałtowny skurcz prawie złamał Doriana na pół. Nie był delikatny, kiedy wcisnął się w usta Jamesa z całych sił. — Kurwa, przepraszam, James — wymruczał po chwili cofając biodra. Jego fiut zostawił za sobą lepka pajęczynę nasienia i śliny, połączoną z wargami Jamesa. Nie brzmiał też jakby rzeczywiście wyrażał jakąkolwiek skruchę, wręcz przeciwnie. Uśmiechnął się łobuzersko i złapał Adlera za włosy szarpiąc do góry, nakierowując go na swoje wargi, nabijając je na swój własny, spragniony język. Nie dając odpocząć jego ustom.
    Adler
    Adler
    Lost Soul

    Punkty : 226
    Liczba postów : 46

    Nightcall - Page 4 Empty Re: Nightcall

    Pisanie by Adler Czw 06 Maj 2021, 19:14

    - Może za mało – James mruknął niewyraźnie, z ustami na jego penisie. Przesuwał mokrymi wargami wzdłuż długości, zasysał się na główce, a potem łykał go tak głęboko i szybko, ze się dławił.  Zdzierał sobie ten piękny baryton na Dorianowym penisie, ale żaden z nich nie odsuwał go. Nie powstrzymywał. Jeden próbował łyknąć jeszcze więcej, zachłanny, a drugi wysuwał biodra, mimowolnie wbijając się jeszcze głębiej.
    Dłoń powstrzymywała penisa, kiedy James wciągał się jeszcze bardziej, czasem robiąc rytm, nadrabiając niedbałość dobrymi chęciami. Pasją. Może bez narkotyków, alkoholu, adrenaliny i reszty emocji, byłby bardziej opanowany. Wyrachowany. Może w końcu podszedłby do tego inaczej niż do zaspokojenia swojego głębokiego, trochę brudnego głodu. Na tych parę minut cały świat zawężał się do tego jednego, pieprzonego penisa. Dzisiaj szczególnie. A przy tym konkretnym penisie…
    Ciele.
    Umyśle.
    … Przy kutasie nie było mowy o czymś innym.
    James cicho stęknął, nie myśląc jeszcze o tym co obaj powiedzą za dwa dni. Jak ukryją pewne rzeczy przed partnerami, a potem spojrzą sobie w oczy. Jeden z satysfakcją, drugi z zrezygnowaniem.
    To była cienka granica. Adler chciał seksu, Vane nie chciał go wcale.
    - Myślałeś, ze tego nie zrobię? Ze nie będę obciągać? Za kogo Ty mnie masz – prawie prychnął, ale główka penisa po raz kolejny wsunęła się między jego wargi, zamykając go po raz kolejny. Zielone oczy zamknęły się, a on wydał z siebie cichy jęk, pełen przyjemności i dzikiego pragnienia.  Chwilę potem jego gardło walczyło nie tylko z penisem, ale i nasieniem strzelającym mocno i głęboko.
    Mięśnie zacisnęły się odruchowo, a on zacisnął mocniej powieki nawet na chwilę nie przestając ssać.
    Oto jeden z najlepiej perspektywicznych aktorów. Męskie bożyszcze kobiet. Idol nastolatek i mokry sen bottomów.
    Na kolanach przed drugim facetem.
    - Kurwa – uniósł głowę, patrząc na niego spod ciężkich powiek. Brakowało mu oddechu po obciąganiu i pocałunku, przez co głośno oddychał. W cichej i pustej łazience, ten dźwięk niósł się niczym echo. – Tęskniłem – dodał, co było tak szczere i proste, ze równie dobrze mógłby wyrwac Dorianowi serce.
    Tym jednym słowem sprowadził ich obu na ziemię. Słowem i swoimi uczuciami, do których nie miał prawa.
    Jak do wielu rzeczy.
    Faust
    Faust
    Tempter

    Punkty : 1184
    Liczba postów : 244
    Wiek : 216

    Nightcall - Page 4 Empty Re: Nightcall

    Pisanie by Faust Nie 09 Maj 2021, 12:52

               Woda zaraz się przeleje.
               To była jedyna myśl, która pojawiła się w jego głowie w momencie, gdy Adler odsunął się od niego. Choć miał wrażenie, że odkąd tu przyszedł minęło kilka godzin, w rzeczywistości trwało to wszystko ledwie minuty. Dorian czuł się kompletnie nie na miejscu, kompletnie nagi, przytłoczony wyrzutami sumienia, choć agent ruchał się praktycznie na jego oczach z innymi i nie wkładał żadnego wysiłku w choćby próby ukrycia tego. Rozglądnął się za mokrą koszulą, ale ta wylądowała chyba gdzieś poza łazienką, a w tym momencie nie potrafił się ruszyć. W głowie mu wirowało, było mu niedobrze, a kolana drżały. Chwilowa euforia wywołana orgazmem, podkręcona przez prochy i alkohol minęła i Vane poczuł się jak balon, z którego ktoś spuścił powietrze.
         — Zalejesz pokój i nie oddadzą ci kaucji czy coś — powiedział bezbarwnie.
    Czy tak to miało wyglądać? Czy w ogóle miało wyglądać?
    Nawet będąc na pograniczu świadomości nie potrafił udawać, że to było coś dobrego. Nie dlatego, że tego nie chciał. Tylko dlatego, że była to jedyna rzecz, o której marzył od lat, powtarzający się w kółko sen. Drzwi, których nie powinni byli otwierać.
         — Myślałem, że to ty będziesz tym rozsądniejszym — westchnął Dorian sięgając do kurka, by w końcu zakręcić tę nieszczęsną wodę. Jamesowi było łatwo. Miał pozycję, status, narzeczoną. Pewną i świetlaną karierę. Miał gdzie wracać i miał ludzi, którzy dbali o jego wizerunek.
    A Dorian, nawet jeśli mógłby mieć to wszystko, to wciąż za bardzo bał się przeszłości. Swoich wspomnień i uzależnienia, do którego te prowadziły. I oto, tego jednego wieczora, schlał się, naćpał, wał w bójkę, pozwolił okraść i dał sobie obciągnąć byłemu kochankowi.
               Kolejne słowa Jamesa tylko pogorszyły sytuację.
               Vane niemal fizycznie poczuł jak wszystko w nim pęka. Powoli zaczynało mu brakować tchu i nadchodził atak paniki. Bez zastanowienia zacisnął dłoń na ustach Adlera, nie pozwalając, żeby powiedział coś więcej. Wystarczyłoby jedno słowo, którym mógłby spierdolić cały projekt, zrujnować film i pogrążyć Doriana. A Dorian tego nie chciał. Nie potrzebował tego; romantyzm dawno zostawił za sobą. Potrzebował pieniędzy, w miarę pewnej pozycji, powodu do wstawania rankiem. Nawet jeśli dotyczyło to tylko pozycji zawodowej, a nie jakiejkolwiek osoby.
               Nigdy taki nie był.
    Nie potrafiłby się tak zachować. Był romantykiem, idealistą. Z rozsądkiem mijał się zawsze, od wielu lat. A dziś akurat potknął się o niego.
    Zsunął się z wanny i przysunął do Jamesa. Wciąż zatykał mu usta, więc muskał wargami swoją własną rękę.
         — Myślisz, że brukowce połaszą się na gorące plotki o tym co dziś robiliśmy? — spytał cicho z pełną premedytacją. — Co ty robiłeś? — Przekręcił głowę, wciąż zbyt blisko. — Jak wykorzystałeś sytuację, gdy twój kolega z planu był niedysponowany?
    Dorian zawsze miał coś z chuja.
    Bywał złośliwy i paskudny z charakteru. Umiał wbijać szpile i atakować.
    Im bardziej był rozpierdolony, tym mocniej kąsał.
    Adler
    Adler
    Lost Soul

    Punkty : 226
    Liczba postów : 46

    Nightcall - Page 4 Empty Re: Nightcall

    Pisanie by Adler Wto 18 Maj 2021, 21:05

    James przeważnie był tym rozsądniejszym.
    To on pamiętał o rachunkach i planach już wcześniej. To on miał pamięć do scenariuszy, chociaż nigdy nie do szczegółów.  Pamiętał o nie pokazywaniu się publicznie, nie obściskiwaniu przy obcych, ale i tak czasem kończył na obciąganiu podczas jakiejś domówi. Zwykle nie, ale dwa razy dał się zaciągnąć, a z Dorianem…  Z Dorianem robił wiele rzeczy, również tych których nie powinien, a przede wszystkich tych, których nie wypadało.
    - Jestem. Ale nie z Tobą – James przyznał, wychylając się w jego stronę. – Nie umiem…
    Ten go zamknął w porę.
    Woda nie wylała się wcześniej na podłogę, ale przez jego ruch, sytuacja przestała prezentować się tak optymistycznie. Zwykle był mniej rozrzutny. Tak naprawdę wzbogacił się szybko, bo chociaż jego rodzice nie byli biedni, to jednak nie wydawali na głupoty. Wbili mu jakieś wartości do głowy. Przynajmniej teoretycznie, bo teraz nie miał w niej nic poza Dorianem i smakiem jego spermy.
    Oparł się ciężko dłońmi o brzeg wanny, podnosząc się z niej. Wychodząc na posadkę, nagi i wilgotny, dalej półtwardy, co normalnie byłoby krępujące i na pewno jutro takie będzie. Kac moralny był najgorszym z możliwym, ale on już od dawna planował… Już wcześniej chciał się z nim pieprzyc. Niekoniecznie w takich okolicznościach i niekoniecznie słysząc… Słysząc to.
    - Nie jesteś niedysponowany. Wiedziałeś – powiedział, starając się powoli połączyć wątki, ale słychać było po jego głosie jakieś opóźnienie. Troszkę jakby potrzebował więcej czasu aby w ogóle to przeanalizować, nie mówiąc o odpowiedzi. Wyglądał prawie niewinnie, jakby naprawdę nie rozumiał skąd ten jad. Gdzie się zaczyna złość Doriana i jakie ma granice, kiedy doskonale zdawał sobie z tego sprawę.
    Poznał już jego gniew. Ten ślepy i głupi, jak i poważny i mocny.
    - Nie wykorzystałem – dodał słabo, patrząc na niego.
    Ten orgazm miał być najlepszą rzeczą, tymczasem ten słaby, cienki grunt, uciekał mu spomiędzy nóg.
    Sam Dorian musiał to wiedzieć. James był w stanie, kiedy nie mógł się bronić tak jakby chciał. Jakby to robił normalnie, odpowiadając na ogień.
    Faust
    Faust
    Tempter

    Punkty : 1184
    Liczba postów : 244
    Wiek : 216

    Nightcall - Page 4 Empty Re: Nightcall

    Pisanie by Faust Sro 19 Maj 2021, 19:41

               To nie był jego James.
               I nie chodziło, że to nie był agent, nie. To nie był Adler, nie ten sprzed kilkunastu lat. Nie towarzysz młodych lat i największych porażek i sukcesów. To była dziwna, pusta skorupa z reakcjami, których Dorian nie pojmował. I czuł się przy tym bezsilny. Z początku z nim flirtował i uwodził, a teraz zachowywał się jakby stracił cały zapał i zainteresowanie, a Dorianowi to nie odpowiadało.
    To był kiepski czas na rozmowy, miał tego świadomość.
    Byli naćpani i najebani, sam czuł, że lada chwila, a zakrzywione linie przestaną oddzielać ściany, sufit i podłogę i zleją się w jedność podcinając mu nogi. Czuł się jakby ktoś przykręcił go do śmigieł helikoptera i kręcił bezlitośnie. Chciał się czegoś złapać, ale okoliczności były mało sprzyjające. Najchętniej położyłby się spać, a nie ciągnął jakieś idiotyczne rozmówki, o których rankiem żaden z nich nie będzie pamiętać.
         — Pójdę już — powiedział drżącym głosem starając się nie patrzeć na Jamesa. Było w nim zbyt wiele prawdziwości, której nie dopuszczał do siebie Vane. Na razie to działało, ale nie wiedział, co mogłoby się stać, gdyby sobie pozwolił na otwarcie Puszki Pandory.
               To nie on odszedł. To nie on go zostawił.
               Nie musiał czuć się winny w żaden sposób – po wielu latach stanął na nogi ledwie uchodząc z życiem i co? I miał to zaprzepaścić przez te jebane zielone oczy? Czemu czuł się winny czegokolwiek? Dosrywanie Jamesowi traciło na znaczeniu, kiedy patrzył na niego w sposób jakby mu zależało.
    Dorian wziął głęboki oddech zdając sobie sprawę, że wbił paznokcie w dłonie aż do krwi. Nie sądził, że to w ogóle było możliwe, ale pieczenie odrobinę go otrzeźwiło.
               Musiał się ubrać, musiał znaleźć swoje buty i wyjść stąd. Znaleźć taksówkę, dostać się do mieszkania, choć nie pamiętał, gdzie mieszkał w tym momencie. Nie miał pieniędzy, portfela i dokumentów. I miał rozjebaną twarz. Gdyby w tej chwili natrafił na jakiegoś nadgorliwego paparazzi, żaden specjalista od PR by sobie nie poradził z ta katastrofą. Zwłaszcza że był całkowicie pijany i naćpany.
               To było najgłupsze.
               Ale nie mógł tu zostać.
    James nie próbował go zatrzymywać, kompletnie tego nie udźwignął. Jakby się poddał, a Dorian już sam pełzał po dnie, by być w stanie zrobić cokolwiek. Zataczając się lekko zarzucił na siebie ubrania i wyszedł właściwie to modląc się o kolejny wpierdol. Miał ochotę chlać, ćpać i pieprzyć się do upadłego, byleby tylko zapomnieć spojrzenie Jamesa i jego usta na swoim fiucie.

    Adler
    Adler
    Lost Soul

    Punkty : 226
    Liczba postów : 46

    Nightcall - Page 4 Empty Re: Nightcall

    Pisanie by Adler Wto 25 Maj 2021, 22:14

    Dorian nie był zatrzymywany.
    Nie był błagany, ani trzymany siłą. Drzwi do łazienki nie zostały zamknięte nawet przez chwilę podczas tej szarpaniny, tak samo jak te wyjściowe. Nikt nie stał mu na drodze. Nikt nie skomlał.
    To było gorzkie rozczarowanie, ciężkie do przełknięcia, tak samo jak cała znajomość z Jamesem.
    Mieli między sobą naprawdę dobre momenty – chwile pełne ekstazy, a i kiedy w końcu dochodziło do seksu, az iskrzyło. Potrafili się tez dogadać, kiedy obaj pozbywali się nieco barier, pozwalając płynąc nurtem w stronę nie(wiadomego) celu. Niby obaj wiedzieli jak to się skończy, a jednak… Jednak zawsze mogli samych siebie zaskoczyć.
    - Czekaj! – James obudził się dopiero, kiedy Dorian wyszedł z mieszkania. Jak po jakiejś śpiączce dopadając go dopiero przed windą, stojąc w samym ręczniku, kiedy drzwi zamykały się przed jego nosem. – Kurwa! Czekaj!
    Najbardziej absurdalny i pożądany widok – aktor z nagą klatą i ledwie zakrytymi pośladkami, uderzający dłonią o chłodny metal, kiedy Dorian zniknął mu przed oczami. Brakowało paru sekund i centymetrów, aby zatrzymać go tutaj, tymczasem właśnie zjeżdżał pięć pięter niżej, prawdopodobnie nie zamierzając się zatrzymywać.
    Dla swojego dobra nie powinien się odwracać, chociaż James, jeszcze niemyślący i zamroczony, dopadł ponownie do pokoju i szyby, próbując znaleźć wzrokiem znajomą sylwetkę. Był jednak środek nocy, prawie świtało, więc poza rozlaną w łazience wodą, nie pozostał nawet najmniejszy ślad po wizycie.
    On ponownie był miękki, a Dorian zabrał wszystkie swoje rzeczy.
    Pieprzony Vane.
    Mógłby zostawić chociaż skarpetkę do której ledwo przytomny mógłby sobie strzepać.
    Te szczupłe uda i zgrabne kostki były warte poczucia się przez chwilę jak perwers. Zwyrol. Desperat.
    Potrzebował tak niewiele, a chciał w rzeczywistości wszystko.
    Znajomości, przyjaźni, seksu. Bliskości, intymności, nici porozumienia. Tego żaru, który ponownie wygasł, a jednak on go czuł na nowo, jakby tak naprawdę nigdy nie zniknął. Może faktycznie tak było. Może James zamknął na chwilę oczy, udając, ze czegoś nie ma, kiedy tak naprawdę był tym napiętnowany do końca swoich dni.
    Może nie było go dla nikogo, poza Dorianem.
    A może nie było go wcale.

    ***


    Poranek nie należał do najlepszych.
    Kac. Kawa. Kąpiel.
    Dobicie.
    Wanna przynosiła wspomnienia, a on cieszył się, ze w przypływie jakiejś niesamowitej świadomości rzucił dwa ręczniki na podłogę. Te rano śmierdziały mokrą szmatą, ale woda nie poszła dalej – do mieszkania poniżej, co było cholernie dobra wiadomością. Napełniło go to równym entuzjazmem, co dziwnym skrępowaniem na wspomnienie obciągania. Penis był twardy i ciężki na jego języku, przesuwając się specyficznie po gardle, zostawiając nieco gorzki posmak w ustach.
    James przez pół dnia przesuwało palcem po swoich wargach, nie mogąc powstrzymać przełykania śliny, zarówno z powodu lekkiego bólu (zbyt optymistyczne obciąganie), jak i pewnego głodu. To było prawie jak otworzenie puszki Pandory.
    Chciał mu obciągnąć jeszcze raz. Przerznąć. Poczuć to twarde mięso, wicie się ciała pod nim i ciasny tyłek. Dorian dostałby pełen komplet, ale najpierw musiał odpisać na jego wiadomość.
    Hej, wróciłeś cały do domu?
    Jak się czujesz?
    Nie będę przepraszać, nie za wszystko. Odpisz. Czekam.


    Sponsored content

    Nightcall - Page 4 Empty Re: Nightcall

    Pisanie by Sponsored content


      Obecny czas to Pią 19 Kwi 2024, 05:25