Semi-wicked

    Mejrin
    Mejrin
    Vampire

    Punkty : 21762
    Liczba postów : 4374

    Semi-wicked - Page 2 Empty Re: Semi-wicked

    Pisanie by Mejrin Wto 06 Paź 2020, 14:24

    Papieros pomógł mu się trochę uspokoić i opanować nerwy, nie chciał przecież roznieść w pył swojej ulubionej kawiarni, ale ta nowa kelnerka naprawdę go denerwowała. Za często im się przyglądała, wręcz cały czas podążała za nimi wzrokiem.
    Nie śmiał się, gdy Harley zaczepił się o nogę stołu. Chociaż na jego twarzy pojawił się uśmieszek. Czyżby aż tak mu mącił w głowie, że chłopak nie potrafił już nawet chodzić prosto?
    - Co roku organizujemy tę imprezę z chłopakami, pewnie będzie tam pół szkoły, więc jedna laska więcej nic nam nie zaszkodzi… To twoja nowa dziewczyna? Czy może chcesz wykorzystać szansę i ją przelecieć na imprezie? – sam zrobił się zbyt ciekawski. Nie wyobrażał sobie Harleya jako samca alfa, który po prostu rżnąłby i łamał serca. W głębi serca nawet nie chciał, żeby taki był.
    Nie odpowiedział mu jednak czy zabiera ze sobą na imprezę jego „zakupy”. Było to zbyt oczywiste, dziwił się nawet, że chłopak zadał mu takie pytanie. Przecież na każdą imprezę wyposażali się w ten sposób, to chyba całkowicie normalne, nie?
    Ray wpatrywał się w niego cały czas, nawet jeśli akurat blondyn uciekał wzrokiem, gdzie indziej. Czuł się dziwnie z tym, że nie może oderwać wzroku, a jednak nie ukrywał się z tym. Bycie jebanym nastolatkiem, którego hormony każdą cały czas myśleć tylko o seksie było zjebane, a zachowanie Harleya wcale mu nie pomagało. Jego język leniwie oblizał leniwie łyżkę lodów, ale Ray widział to całkowicie inaczej. Igrał z nim. Kusił go, niczym najgorszy diabeł, dlatego nie mógł się powstrzymać.
    - Właśnie to - Pochylił się i zamiast oblizać łyżkę z lodami skosztował ust chłopaka. Były idealnie miękkie do całowania, a od lodów zrobiły się jeszcze bardziej różowe, a do tego tak przyjemnie słodkie. Rozkoszował się nimi przez chwilę, nim pozwolił zaskoczonemu chłopakowi odsunąć się w głąb siedzenia. No ale trzeba było skończyć śnić na jawie i wrócić myślami do zadawanych mu pytań, bo wyobrażanie sobie właśnie takich rzeczy wcale nie pomagało.
    - Lubię… warzywa? I czarną kawę – sam nie do końca był pewien co lubi. Nikt nigdy go o to nie zapytał, przecież to było aż tak proste i dziecinne… A jednak nie potrafił na to dobrze odpowiedzieć. Druga strona medalu była o wiele prostsza, dobrze wiedział czego nie włożyłby do ust – Nie lubię słodyczy, nie jem mięsa, mam też uczulenie na mleko. Nie ukrywam, że jestem dość… Spierdolony jeśli chodzi o odżywanie się.
    - A ty? Co lubisz jeść? – podniósł kawę obiema dłońmi i powąchał ją, nim w końcu się napił. Piękny aromat espresso, idealnie gorzki smak nie zmącony żadnymi przesłodzonymi dodatkami. Dokładnie taka jaką lubił.
    Me t h
    Me t h
    Tempter

    Punkty : 965
    Liczba postów : 205
    Wiek : 26

    Semi-wicked - Page 2 Empty Re: Semi-wicked

    Pisanie by Me t h Sro 07 Paź 2020, 10:44

    Harley zamyślił się.
    — Nie, nie jest w moim typie — stwierdził w końcu. Dyplomatycznie pominął kwestię, iż jeszcze nie trafiła się taka, która byłaby w jego guście. Zawsze im czegoś brakowało. Być może kutasa między nogami, ale kto wie?
    Nancy nie była jego nową dziewczyną w żadnym razie, ale chyba mógł nazywać ją koleżanką.
    — Warzywa — powtórzył Harley. Teraz już maltretował łyżeczką rozpuszczone resztki deseru na dnie szklanego kielicha.
    — Ryby też nie? Tylko trawa? — uśmiechnął się, bo Raymond szczerze go zaskoczył. — Nie wyglądasz jak jeleń, ale szanuję twój wegetarianizm. Jestem tolerancyjny.
    Zamilkł na chwilę.
    — Co ja lubię? Wszystko — odparł, chociaż tego (w przeciwieństwie do homoseksualizmu) nie było po nim widać. Nie uskuteczniał ponadprogramowych WFów, ale był naprawdę szczupły. Kiedy inni musieli liczyć kalorie, aby czasem nie przytyć, Harley od zawsze miał wyjebane. Nigdy się o to nie martwił. Jego brzuch był idealnie płaski, a stare przyjaciółki zazdrościły mu figury. Matka zawsze powtarzała, że uroda to nie wszystko i chyba miała rację, bo jej synowi wcale nie było łatwiej. Wręcz przeciwnie. Może gdyby zaliczał się do kanonu piękna umięśnionych, dwumetrowych sportowców, to byłoby inaczej. Jednak (wbrew założeniom wszystkich samców alfa) dziewczynom to wcale nie imponowało. A kto inny, jak nie Harley, mógł wiedzieć, co najbardziej podoba się płci pięknej?
    Zastanawiał się, czy reszta szkoły też byłaby tolerancyjna, w stosunku do jego osoby, gdyby znali prawdę. Gdyby wydało się, że wszystkie jego dotychczasowe kontakty z laskami ograniczały się do przyjaźni i dziwnych prób zaleczenia swojej orientacji. Taki Jacob na przykład? Nie ma możliwości, żeby Harley nie dostał po ryju za pedalstwo... Ale to nie było najistotniejsze. Musiał się dowiedzieć, o co tak naprawdę chodzi Raymondowi. A jeśli brunet myślał, że go sprowokuje i Harley sam się wyda, to może powinien spróbować zagrać w jego grę?

    Minęło kilka długich dni od pamiętnego spotkania na dachu i od tego czasu Harley samodzielnie zdiagnozował sobie jedno uciążliwe dziwactwo. Mianowicie na każdej przerwie, kiedy podróżował z Nancy po zatłoczonych korytarzach, rozglądał się na boki, jakby spodziewał się ujrzeć Raymonda gdzieś w tłumie. Niemniej nie był zdziwiony, że chłopaka nigdy nie było na horyzoncie. Zastanawiał się, czy brunet w ogóle pojawiał się na zajęciach. Jacoba natomiast widział na kilku lekcjach, ale byli w jednej klasie, co trochę ułatwiało sprawę. Chłopak nawet próbował do niego zagadywać. Niestety rozmowa niespecjalnie się kleiła, a Harley chętnie wykorzystywał wszelką okazję, aby ulotnić się prędko i podładować baterie intelektualne w towarzystwie dziewczyny. Z Nancy szybko załapał kontakt i nawet po szkole godzinami rozmawiali przez telefon, a jednak na wieść o imprezie roześmiała się szczerze. Odmówiła bezsprzecznie. Uznała, że prędzej umówi się na randkę z nauczycielem od historii (swoją drogą straszny typ), niż wybierze się na prywatkę do Jacoba i Raymonda. Starała się nie szydzić z kolegi za wybór towarzystwa, bo przywykła do sytuacji. Z cwaniacką miną mawiała czasem, że Harley dla uwagi pięknego chłoptasia z problemami robił z siebie idiotę i to normalne wśród dojrzewających nastolatek, więc nie powinien się przejmować. Wtedy blondyn oburzał się niemiłosiernie, zaprzeczał od razu, a to wywoływało u Nancy kolejną falę rozbawienia.

    Tak było również w piątek, kiedy przed ostatnią lekcją dziewczyna wyciągała ze swojej szafki opasłe tomy literatury pięknej, o której miała zamiar rozprawiać z nauczycielem po zakończeniu zajęć. Poprawiła okulary, które przekrzywiły się na jej piegowatym nosie. Harley miał zupełnie inne plany. Myślami był już daleko poza szkolnym korytarzem.
    — Dlatego pomyślałam, że Duma i uprzedzenie niczym mnie nie zaskoczy... — Spojrzała na kolegę i zmarszczyła brwi. Znowu jej nie słuchał.
    — Halo! Ziemia do Harleya! — Zamachała chłopakowi dłonią przed oczami.
    Zareagował i oderwał wzrok od tłumu uczniów.
    — Nasze radary wykryły Linewooda w okolicy? — zapytała całkiem głośno i bez skrępowania.
    — Nancy! — zawołał, aby szybko ją uciszyć. — Wybacz. Po prostu dzisiaj jest ta impreza, o której mówiłem i nie wiem co założyć. Ani nawet, o której wyjść z domu, bo chyba lepiej trochę się spóźnić?
    — Och bardzo to istotne problemy, doprawdy — żachnęła się. — Jeśli spóźnisz się odpowiednio długo, to będą tak napierdoleni, że nikt już nie będzie patrzył, jak wyglądasz. A poza tym z królowymi dram z dwunastej klasy i tak nie wygrasz, chyba że pójdziesz tam w samych gaciach. Naprawdę nie mają wstydu z tymi spodenkami...
    — Dzięki — burknął pod nosem, przerywając jej monolog. — Twoje rady są złote.
    — Przecież on — zaakcentowała wymownie, coby przemilczeć imię, będące od jakiegoś czasu zapalnikiem paniki u Harleya — też tam idzie. Nie spotkacie się wcześniej?
    — Nic mi o tym nie wiadomo — odparł. — I w ogóle nie byłoby mu po drodze, a ja sam znam już adres.
    Do Jacoba miał kawałek trochę dłuższy niż z Raymond ze swojej dzielnicy, ale wygodne autobusy odjeżdżały dosłownie spod domu.
    Mejrin
    Mejrin
    Vampire

    Punkty : 21762
    Liczba postów : 4374

    Semi-wicked - Page 2 Empty Re: Semi-wicked

    Pisanie by Mejrin Sro 07 Paź 2020, 17:53

    Cieszył się, że dziewczyna którą chciał zabrać ze sobą na imprezę nie interesowała go. Ray miał swój własny, iście diabelny plan, a ona mogłaby tylko w tym przeszkadzać. Może i nadal nie wiedział co chłopak o nim sądził, za każdym razem, gdy robi krok w jego stronę ten się odsuwał, lecz… Nie krzyczał na niego, nie wyzywał go od cieciów i pedałów, a więc chyba wcale mu to nie przeszkadzało. Spędzili dobre kilka godzin w kawiarni rozmawiając dosłownie o wszystkim i o niczym. Ray opowiadał mu o kolejnych przygodach i małych spięciach z prawem, a nawet o swoim dzieciństwie z Jacobem. Dziwnie było mu być tak otwartym, ale nie miał zamiaru kłamać chłopakowi. Jeśli chciał coś wiedzieć odpowiadał mu, czasami tylko pomijając niektóre niezbyt wygodne fakty.
     
    Ojciec Ray’a wrócił do domu tego samego wieczoru i popsuł świetny humor syna szybciej niż ten zdążył zauważyć jego obecność. Pierwsze co, to butelka która poleciała prosto w jego głowę. Drugim bodźcem była pięść, która wylądowała na jego brzuchu odbierając mu na chwilę dech.
    - Gdzie byłeś gówniarzu?! Nauczyciel dzwonił, że znowu opuszczasz lekcje! Myślisz, że kurwa wolno ci robić co chcesz?! – Ray patrzył na niego wściekle, lecz nie miał zamiaru się powstrzymywać i również przywalił ojcu prosto w twarz
    - Odpierdol się! Chuj cię obchodzi co robię! – krzyknął na tyle głośno, że któryś z sąsiadów musiał od razu zrozumieć, co będzie działo się dalej. Kilka minut później drzwi do ich mieszkania wyważyła policja i siłą rozdzieliła ich od siebie. Gdyby nie to zapewne obaj skończyliby na OIOMie z czymś więcej niż siniaki i złamane nosy.
    Oczywiście to nie jego ojciec został uznany za winnego, w końcu nie miał nawet promila alkoholu we krwi, a łatwo było zwalić winę na buntownika, który i tak miał niezłą kartotekę. Ray wyszedł ze szpitala w kajdankach, tak jakby to on był przestępcą. Oczywiście jego ojciec ugadał wszystkich tak, że robili to co im kazał. A Ray jak zwykle najbardziej na tym cierpiał.
    Nie mógł pojawić się w szkole, przynajmniej do czasu aż nie zdejmą mu tego cholernego ustrojstwa z nogi. Lokalizator, który zmuszał go do „aresztu domowego”. Policja zadbała o to, by pan Linewood przynajmniej przez kilka dni nie miał problemów ze swoim okropnym synem. Dali mu nawet kilka porad jak radzić sobie z trudną młodzieżą! Nikt nie pomyślał za to jak będzie czuł się Ray zamknięty z tym potworem.
    Dopiero pod koniec tygodnia policja postanowiła zawitać u nich i zdjąć mu to ustrojstwo z nogi. W końcu mógł wyjść. I o dziwo, pierwszym miejscem o którym pomyślał była właśnie szkoła. Chuj go obchodziło nadrabianie zaległości, aż tak go przez ten tydzień nie popierdoliło, ale naprawdę chciał spotkać się z Harleyem.  
     
    - Czego znowu nie wiesz? – zapytał zza ich pleców i z zadowoleniem zauważył, że oboje podskoczyli zaskoczeni. Skradanie się do ludzi było jedną z umiejętności z których był naprawdę dumny, a przez tydzień zamknięcia w domu opanował ją wręcz do perfekcji.
    Nie chciał żeby ta laska dłużej się tu kręciła, więc jedną ręką objął chłopaka, a drugą odsunął dziewczynę w bok wpychając się miedzy nich. Nie popchnął jej, ale… nie był też przy tym delikatny. Całkowicie zignorował jej obecność i uwagę na temat wychowania, którego nie miał kto mu wpoić. No bo sorry, ale jego ojciec był bardziej zajęty butelką niż wychowaniem syna.  
    - Idziesz na imprezę, co nie? Jeśli potrzebujesz podwózki to coś ogarnę, no i może w końcu dowiedziałbym się gdzie mieszkasz. Nie mogę cię nawiedzać, jeśli nie podałeś mi nawet adresu… Już o numerze telefonu nie wspomnę – dawno z nikim tyle nie gadał. Z jednej strony chciał mu opowiedzieć o wszystkim co się stało przez ten weekend, ale z drugiej wątpił by chłopak chciał o tym słuchać.
    Na szczęście jego nos zdążył się już prawie zagoić, opuchlizna zeszła i jedyne co mu zostało to niewielka blizna ciągnąca się w poprzek grzbietu. Reszty śladów nie było widać, już zadbał o to by golf, który dzisiaj miał na sobie wszystko zakrył, a przy okazji przyciągał wzrok. Chociaż Ray wyglądałby dobrze nawet i w samych slipkach (lub bez nich).
    Me t h
    Me t h
    Tempter

    Punkty : 965
    Liczba postów : 205
    Wiek : 26

    Semi-wicked - Page 2 Empty Re: Semi-wicked

    Pisanie by Me t h Sob 10 Paź 2020, 13:07

    Oboje podskoczyli w miejscu. Jak wiele chłopak słyszał z ich rozmowy? Otworzył usta, aby powiedzieć coś na temat nieuprzejmego wpychania się przed kobietę, ale przypomniał sobie prędko, że to niebyłby najlepszy pomysł. Cholera wie jakie zasady panowały w zamkniętej społeczności Raymonda. Wstyd się przyznać, jednak blondyn zwyczajnie stchórzył, a Nancy pokręciła głową zniesmaczona i odeszła, znikając w tłumie.
    — No tak, idę — potwierdził. Szybko zapominał o nieprzyjemnym wrażeniu, jakie zrobił na nim brunet kilka sekund temu. Teraz gapił się na niego jak w obrazek, a jeśli Ray był spostrzegawczy, to mógłby się zdziwić. Przecież podczas ich pierwszego spotkania chłopak dopiero pod koniec dnia zaczął zachowywać się trochę dziwacznie. Najwyraźniej ta "dziwaczność" w podejściu do Raymonda już nie chciała go opuścić. Miał cały tydzień na przemyślenie sobie akcji z kawiarnią, tych przypadkowych i nieprzypadkowych dotyków... Harley odchrząknął i uciekł wzrokiem.
    — Planowałem podjechać autobusem — odparł. — Mieszkam... nie tak strasznie daleko.
    Cholera, to naprawdę wątpliwa kwestia, czy Harley chciałby, aby chłopak odwiedzał go w domu. Oczywiście, chodziło tutaj wyłącznie o rodziców. Bardzo chętnie ugościłby Raymonda w domu, ale jego ojciec mógłby mieć coś przeciwko (lekko mówiąc). Matka również zareagowałaby nazbyt emocjonalnie. Rozradowana faktem, że jej syn w końcu ma kolegę, pewnie od razu wygadałaby całą prawdę na temat jego burzliwego dzieciństwa. Opowiedziałaby o kilkuletnim terroryzowaniu Harley'a przez okropnych nicponi, proponując przy tym ciasteczka i szczerząc się jak głupia. A wtedy cała konspira poszłaby się jebać. Chwilę zajęło mu ogarnięcie, że na twarzy bruneta pojawiła się świeża blizna.
    — Co ci się... — zapytał, wskazując na swój zadarty nos, aby zobrazować czego dotyczyło jego pytanie. Szybko zmienił temat. — Albo wiesz co? Możesz przyjechać do mnie przed imprezą. Jeśli chcesz. Jakoś po piątej?
    Uznał, że kolega niekoniecznie będzie chciał opowiadać o tym wśród tłumu innych uczniów, a jego rodziców dzisiaj i tak do późna nie będzie w domu. Wyjątkowo, bo wybierali się w odwiedziny do ciotki. Pomyślał, że jeśli Ray zaufał mu do tego stopnia, że bez skrępowania pokazał mu swój nie do końca legalny świat, to czemu Harley miałby nie pokazać mu swojego pokoju? Może był trochę naiwny, a może niezdrowo zauroczony nowym kolegą... To była prawdopodobnie jedyna okazja, aby poznać go lepiej w normalnych warunkach i zorientować się, z kim właściwie miał do czynienia. Uśmiechnął się, aby ukryć niepewność.
    — Ale nie przyzwyczajaj się! — uprzedził, poważniejąc. — Moi starzy nie są jak matka Jacoba. Wkurwiają się, kiedy sprowadzam ludzi na chatę. Akurat dziś ich nie będzie.
    Tylko jak mogliby się skontaktować? Harley rozejrzał się w poszukiwaniu czegokolwiek do zanotowania numeru. Jego wzrok padł na szkolną szafkę pełną nowych, drogich podręczników, z której wyciągnął jakiś długopis.
    "Kurwa, przecież nie wyrwę strony z książki od fizyki" pomyślał. Jego ulubiony profesor Watson by się zapłakał!
    Znów zaklął pod nosem i chwycił Raymonda za nadgarstek, przyciągając jego rękę do siebie. Kliknął długopisem.
    — Puść mi sygnał na ten numer — mówił, kreśląc kolejne cyfry na skórze chłopaka. Wtedy też dostrzegł na niej kilka niewielkich blizn. — Wyślę ci SMS-em adres.
    Kolejne kliknięcie długopisu i puścił jego przedramię
    — No to lecę, bo mam jeszcze ostatnie zajęcia, a chciałbym obyć się bez korków od Jacoba — westchnął. — Do zobaczenia później.
    Prędko ruszył w stronę schodów, odprowadzany wzrokiem kilku uczniów, którzy wyraźnie widzieli tę scenę. Ten nowy koleś ot tak zapisał Linewoodowi numer na jego ręce, nie tracąc przy tym swojej. Widok był nietypowy.
    Mejrin
    Mejrin
    Vampire

    Punkty : 21762
    Liczba postów : 4374

    Semi-wicked - Page 2 Empty Re: Semi-wicked

    Pisanie by Mejrin Nie 11 Paź 2020, 14:37

    Wcale nie umknął mu wzrok Harleya, gdy ten odepchnął jego koleżankę, ale… Chłopak się na niego nie wkurzył, co więcej, wpatrywał się w niego. Zwykle Ray uznałby, że pewnie ma coś na twarzy, albo po prostu przeraził chłopaka, lecz z blondynem nic nie było oczywiste. Pochylił się nad nim trochę, nie było to trudne patrząc na to, że Ray naprawdę odstawał wzrostem od średniej. Wysoki, wysportowany i cholernie przystojny, zwracał na siebie uwagę nawet gdy nic specjalnego nie robił. Nic dziwnego, że cały korytarz się na nich gapił. W końcu kto ma czelność rozmawiać od tak sobie z „królem” tej szkoły?
    - Zawiozę cię – odparł z lekkim uśmiechem. Co prawda siniaki już mu zeszły, ale twarz nadal miał dziwnie zesztywniałą. Nie chciał, żeby chłopak to zauważył, więc zmierzwił mu włosy odwracając przy tym wzrok  – Nie mógłbym pozwolić, żeby mój mały przyjaciel podróżował całkiem sam po całym mieście. Zwłaszcza po tej okolicy.
    Czy zachowywał się przy tym chłopaku inaczej? Może trochę…A nawet bardzo. Zwykle do nikogo się nie uśmiechał, nie zawiązywał też rozmowy z własnej inicjatywny, a już na pewno unikał kontaktów fizycznych. Miał tydzień, by przemyśleć swoje uczucia i doszedł tylko do jednego, bardzo nietypowego wniosku.
    Harley cholernie go pociągał. To dziwne, bo obaj są facetami, ale przecież nie byłby to pierwszy chłopak, którego uważa za naprawdę przystojnego. Tyle, że nigdy z żadnym wcześniej nie był. Z dziewczynami sytuacja była o wiele prostsza. Nie przyjaźnił się z nimi, nie byli członkami jego gangu. Po prostu je pieprzył i gdy dostawał to czego chce, rzucał je. To było dla niego normalne, dlatego też nigdy nie był w zwyczajnym związku. Nie wspominając już o randce, która nie kończyła się w łóżku.
    - Mi pasuje. Chociaż może powinienem się pojawić wcześniej, żeby przyłapać cię pod prysznicem. Hm… – Ray był cholernie szczerą osobą, nie posiadającą żadnej poprawki do tego, co powinien mówić, a czego lepiej nie. Zwłaszcza w szkole. Miał wywalone co na jego temat sobie pomyślą, jeśli mają jakiś problem niech powiedzą mu to wprost.
    Oczywiście nikt o zdrowych zmysłach nie odważyłby się tego zrobić. Nikt nawet nie zaprosiłby go od tak do swojego domu, dlatego właśnie Harley tak go intrygował. Dlaczego się go nie bał? Nie uciekł, gdy spotkali się po raz pierwszy na dachu, poszedł z nim nawet na kawę.
    Zagubiony w swoich myślach nawet nie zauważył, że blondyn pociągnął go pod swoją szafkę i napisał mu swój numer na rękę. Doszło to do niego dopiero, gdy chłopaka nie było już na horyzoncie, a on jak idiota wpatrywał się w ciemne cyferki na skórze.
    - Ej stary, wszystko okej? – na korytarzu nie został już nikt oprócz tych dwóch, było dobra dziesięć minut po dzwonku, a Ray nie ruszył się z miejsca. Jacob podszedł do niego bliżej i położył mu dłoń na ramieniu – Ray?
    - Chyba… Chyba się zabujałem – podniósł w końcu wzrok znad numeru i spojrzał koledze w oczy. Był poważny i nie wiedział gdzie powinien ukierunkować te emocje. Zrobił więc to w czym był najlepszy i po prostu zdzielił młodszego z pięści w brzuch – Udawaj, że tego nie słyszałeś. Jeśli komukolwiek o tym powiesz…
    Na nieszczęście oprócz nich na korytarzu pojawiła się jeszcze jedna osoba, która słyszała część tej rozmowy. Chłopak na oko z 10 klasy ściskał w rękach podręczniki ze szkolnej biblioteki, jednak trafił on w moment, gdzie nie powinien nawet zbliżać się do Raya. Był jednak zbyt głupi by spierdalać, gdzie pieprz rośnie i podszedł bliżej. Przez swoją głupotę stracił okulary oraz jeden z podręczników, ale z racji tego, że Ray był w niezłym humorze nie wybił mu zębów.
    Oczywiście nauczycielka słysząca krzyk wyszła z Sali i uratowała „biednego kujona” przez strasznym chuliganem, próbowała nawet wysłać Raya do dyrektora, ale ten tylko splunął jej pod nogi i wyszedł ze szkoły jak gdyby nigdy nic.
    Cóż… Nie miał teraz czasu się tym martwić. Musiał wrócić do domu i przygotować się na spotkanie z blondynem. Założyć jakieś lepsze ciuchy, ułożyć niesforne włosy no i przykryć czymś te cholerne siniaki na szyi. Powinien kupić prezerwatywy? Przecież Harley nie zaprosiłby go tako na pogaduszki. Na pewno chodziło o seks, albo pieniądze, zawsze o to chodziło. 
    Spojrzał na numer, który mu zostawił i uśmiechnął się sam do siebie. Może to czas sprawdzić o co chodzi Harleyowi. Zamiast puścić mu sygnał tak jak prosił chłopak, Ray wysłał mu zdjęcie półki z kolorowymi pudełeczkami i różnego kształtu plastikowymi opakowaniami. Prezerwatywy i lubrykant to wszystko, czego potrzeba facetowi na imprezę.
    "Które chcesz? <3 ", patrząc na czas ostatnia lekcja blondyna się jeszcze nie skończyła, wiec tym bardziej był z siebie dumny. Czas zagrać w grę i przekonać się o intencjach chłopaka.

    Sponsored content

    Semi-wicked - Page 2 Empty Re: Semi-wicked

    Pisanie by Sponsored content


      Obecny czas to Pią 29 Mar 2024, 07:43