Smoczy problem

    Skuld
    Skuld
    Lost Soul

    Punkty : 40
    Liczba postów : 30

    Smoczy problem Empty Smoczy problem

    Pisanie by Skuld Pią 22 Lis 2019, 20:44

    Smoczy problem B7bec1f763ea305e6d919d6cdfbf2d75

    Bjorn Fjarigson

    Bjorn zaznaczył swoją obecność w gospodzie bekając donośnie, a następnie z hukiem stawiając pusty kufel na blacie, tym samym dając znać oberżyście gotowość na następną kolejkę.
    - Uwielbiam to miasto. - Wycierając wilgotną brodę rękawem przybrudzonej tuniki, wojownik podzielił się swoją refleksją z siedzącą przed nim starszą kobietą, skrywającą twarz za kapturem.
    Byli tu co prawda zaledwie od kilku godzin, ale mężczyźnie w zupełności tyle wystarczyło by ocenić że osada w górach ma swój styl. Paradoksalnie z początku była ona zapewne jakimś lichym skupiskiem bezładnie stawianych chat i budynków gospodarczych, jednak obecność smoka zmieniła wszystko. Pojawiły się mury obronne, wokół których wyrosły przepiękne baszty i potężne wieże obserwacyjne. Drewniane chałupy zamieniły się w kamienne, nabierając masywnych kształtów. Wokół umocnień na każdym kroku można było spotkać katapulty, balisty, trebusze, miotacze harpunów, potężne kusze oraz liczne zbiorniki z wodą, przeznaczone bez wątpienia jako zabezpieczenie, na wypadek gdyby siła ognia obrońców okazała się zbyt licha. Tak, na widok obecnej architektury Nawaroth, trudno było się nie zgodzić z faktem, że samą swoja obecnością smoki zmieniają krajobraz.
    Zmieniały też ludzi. Ci tutaj zahartowali się w ogniu walki. Choć sami woleli mówić o sobie iż są nieustępliwi, zdaniem Bjorna dużo właściwszym określeniem byłoby „uparci”. Góry skrywały w sobie mnóstwo skarbów. Na tyle dużo, by bez problemów można je podzielić na obie zwaśnione strony. Nawet jeśli każda z nich okazała się pazerna niczym smok. Choć w tym przypadku tylko o jednej zainteresowanej można było powiedzieć że maiła łuski, skrzydła, pazury i długi śmiercionośny ogon. Historycznie wyglądało to tak, iż gadzina drzemała sobie pod górą zupełnie nieświadoma iż tuż nad jego olbrzymia łepetyną jakieś małe gnojki budują sobie kopalnie. Ludziska stukały w skały tak intensywnie, że w końcu musieli obudzić bestie z tysiącletniej drzemki. Oczywiście nie brali sobie tego za złe. Ich zdaniem to wina smoka, że nie zaznaczył swojego terytorium, a poza tym skoro już włożyli w swoją pracę tyle wysiłku, to nie zamierzali się cofać wpół drogi. Potwór natomiast mógł sobie znaleźć inne miejsce i chrapać dalej. Poza tym niewątpliwie ważnym argumentem było tez to, iż to smok zaczął konflikt. A przynajmniej tak opowiadali ci którzy pamiętali początki tej historii.
    - To już szósty. Ponury Willy Chrypa. W Nawaroth wkrótce zrobi się ciasno od łowców smoków. - Zauważył Bjorn, wskazując na człowieka który właśnie pojawił się w oberży. - Nie podoba mi się to. Nie żebym obawiał się konkurencji, ale nie przepadam z tłokiem. Wiesz dlaczego nazywają go „chrypą”? Na widok swojej pierwszej bestii darł się z strachu…
    - Nie obchodzi mnie to panie Fjarigson. Nie płace panu za gadanie. Za przepijanie moich pieniędzy również nie. - Przypomniała towarzyszka wojownika. - Miał mnie pan zaprowadzić do smoka.
    - Trudnię się ich zabijaniem, a nie organizowaniem im schadzek. - Zauważył wojownik. - Poza tym jeśli mamy osiągnąć sukces, to najlepiej nich każde z nas trzyma się tego co robi najlepiej. Paniusia może zrządzić, a ja zajmę się znalezieniem bestii. Jak myślisz dlaczego Willy i jego kompani się tu kręcą? Wszyscy wiedzą że Bjorn Fjarigson jest w stanie wyciągnąć smoczysko z jej pieczary nawet jeśli miałby w tym celu podnieść całą górę. A ponieważ te bulwy to banda łajz, nie mających pojęcia jak wytropić zwierzę wielkości stodoły, liczą na to że ktoś lepszy zaprowadzi ich do ofiary. Najpierw pozbędziemy się wścibskich oczu, a następnie ruszymy z kopyta.
    - Dlaczego w takim razie tu jesteśmy? - Naciskała kobieta.
    Wojownik nie udzielił jej odpowiedzi jedynie uśmiechając się przy tym szeroko. Ubijanie smoków uważał za proste i poniekąd naturalne. Ratowanie ich tylko dlatego że rzekomo były ważne, brzmiało niedorzecznie. Bjorn był przekonany, że z swoją reputacją byłby w stanie wynegocjować u lokalnego władcy kwotę zbliżoną do tej którą oferowała mu nieznajoma. Być może tak właśnie powinien zrobić, tym samym sprawiając iż jego zadanie stanie się dużo prostsze. Jednak oferta staruszki miała jeden niezaprzeczalny atut, niezwykle rzadko widywany w jego profesji. Tajemnicza dama w pelerynie płaciła „z góry”.
    Mejrin
    Mejrin
    Vampire

    Punkty : 21762
    Liczba postów : 4374

    Smoczy problem Empty Re: Smoczy problem

    Pisanie by Mejrin Sob 23 Lis 2019, 13:16

    Smoczy problem White%20Dragon%20jigsaw%20puzzle%20RB15696

    THIALFI

    Niegdyś smoki były uważane za bogów, istoty równie potężne co sam Thor i Odyn, a dzisiaj ci paskudni wieśniacy nie bali się rzucić wyzwania stworzeniu, które powinni czcić. Tuż nad głową ogromnego smoka wybudowali swą osadę, a później... Zaczęli kopać w poszukiwaniu kosztowności. Jaskinia była bogata w różne złoża, nie tylko w złoto, ale i żelazo oraz węgiel. Jednak poza tymi drogocennymi surowcami było w niej coś o wiele straszniejszego i potężniejszego. Wtedy jeszcze nie wiedzieli na co mogą natrafić. Co prawda górnicy nie przeżyli spotkania z rozwścieczoną bestią, która w tak brutalny sposób została wybudzona ze snu, ale przecież nie można jej o to winić. Nawet tysiąc letni sen nie był wystarczający by zagoiły się wszystkie stare rany, a teraz znów musiała walczyć o swoje. No właśnie, ona. Smoczyce bywają jeszcze bardziej uparte, wredne i brutalne niż samce. Broniły terytorium równie zaciekle co własnych dzieci, nie zważając na to, że mogą przyplacić to życiem. Mieszkańcy wioski nie mieli jednak wystarczająco wiedzy na temat mistycznych stworzeń, więc nie zdawali sobie sprawy, że smok nie porzuci swego leża. Nie ważne ilu ludzi jeszcze będą na nią nasyłać. Dlatego sytuacja była bardzo napięta po obu stronach. Nie dało się znaleźć złotego środka, jedna ze stron musiała ustąpić, albo dojdzie do wojny. Szkody byłby znacznie większe po stornie ludzi, którzy i tak powoli tracili swoje siły podczas kolejnych wypraw do jaskini.
    Czasami nie dawała im szans, zabijała kilku rosłych mężczyzn jednym wydechem, ale bywały też dni gdy okazywał łaskę przybyłym i pozwalała im odejść. Ci drudzy zwykle porzucali kosztowności, płacili za życie. Niezbyt honorowe, ale przynjamniej nie umierali na próżno. Dzięki tym "darom" w swoim leżu zebrała wiele złotych naszyjników, toporów, tarcz, a nawet kilka ozdabianych manierek. Ludzie myśleli, że kilka kropel wody będzie ich w stanie obronić przed piekielnym ogniem. Nie mogli się bardziej mylić. Jej oddech był w stanie stopić nie tylko miecze i skały, ale również zbroje, które mieli na sobie śmiałkowie. Paskudna śmierć, ugotować się żywcem we własnym odzieniu. Jednak jej to nie przeszkadzało, przynjamniej miała co jeść i nie musiała opuszczać jaskini.
    Krótko po obudzeniu bestia chciała zrównać z ziemią całą wioskę i wszystkich jej mieszkańców, ale widząc jak bardzo ludzie rozwinęli się przez lata jej snu poczuła coś niezwykłego. Ciekawość. Chciała na własne oczy zobaczyć jak wyglądało życie tych łysych małp. Kiedyś potrzebowali jej ochrony, nie mieli odpowiednich narzędzi i umiejętności by chociaż spróbować ją skrzywdzić. Za to czcicli ją jak prawdziwego Boga, a ona w zamian za danine chroniła ich przed innymi bestiami z lasu.
    Czasy się zmieniły, to nie była już kraina, którą pamiętała. Nawet niebo było inne, teraz nie potrafiła rozwinąć skrzydeł i beztrosko płynąć pośród białych obłoków. Musiała się mierzyć z zagrożeniem, niewielkim jak do tej pory, ale jednak realnym. W obecnym stanie nie mogła uciec, jedno z jej skrzydeł miało ogromną ranę, która mimo upływu tysiąca lat wciąż się nie zabliźniła. Nie miała zamiaru porzucić swojego domu, ale gdyby jednak została zmuszona do ucieczki... Jej życiu mogłoby zagrażać niebezpieczeństwo. W końcu kolejna eskapada przybyła, by ją zabić. Nie rozumiała czemu ci ludzie uparli się na nią, chyba do ich pustych czaszek nie dało się wbić choć trochę rozumu, a przecież próbowała im ciągle uświadomić, żeby dali jej święty spokój. Czy zianie ogniem i zabijanie ich raz za razem było niewystarczające, żeby zrozumieli dzielącą ich przepaść?
    Tym razem okazała łaskę tylko jednemu z nich, młodemu chłopakowi, który nie mógł mieć więcej niż czternaście wiosen. Nigdy nie była matką, ale rozumiała ból po stracie kogoś bliskiego. Nie chciała by inna kobieta cierpiała, co innego mężczyźni. Nienawidziła tych zapchlonych, brudnych, wulgarnych kmiotów. To oni byli przyczyną wszelkiego zła na świecie. Palili wsie, które podbijali, gwałcili kobiety, krzywdzili dzieci, nie mogła im wybaczyć takiego zachowania. Dlatego obiecała, że zabije każdego dorosłego mężczyznę jakiego zobaczy, o ile ten nie okaże wcześniej skruchy.
    Jednak mężczyzna, który pojawił się przed nią tego dnia był inny niż wszyscy jego poprzednicy. Od razu wyczuła, że nie będzie to prosta walka, a jednak nie ruszyła się z miejsca. Leżała na rozżarzonej ziemi i tylko na niego patrzyła. Chciała poznać przeciwnika nim rzucą się w wir walki na życie i śmierć. Nie była głupią bestią, która rzuci się na każdego kto wejdzie do jaskini. Wolała zachować bezpieczny dla siebie dystans i zobaczyć, co będzie dalej - Odejdź człowiecze inaczej życie twe dobiegnie końca nim złota kula schowa się za górami - jej głos okazał się cichszy i słabszy niż sobie to wyobrażała. Chciała zabrzmieć groźnie, ale wyszła na przestraszoną. Do tego mężczyzna wydawał się rozbawiony jej wypowiedzią. Czyżby ludzka mowa zmieniła się przez te tysiąc lat? Dopiero teraz zaczęła uświadamiać sobie jak wielu rzeczy jeszcze nie wie, jednak jeśli dzisiaj zginie nie będzie miała szansy na poznanie nowego świata. Stanęła na czterech łapach i pochyliła głowę, by nie uderzyć o strop jaskini, po czym zaczęła warczeć na rudowłosego przybysza. To był jej dom. Nie odda go nikomu, nawet za cenę własnego życia, a jeśli będzie trzeba..zabierze tego mężczyznę na dno piekieł razem ze sobą.
    Skuld
    Skuld
    Lost Soul

    Punkty : 40
    Liczba postów : 30

    Smoczy problem Empty Re: Smoczy problem

    Pisanie by Skuld Nie 24 Lis 2019, 17:10

    Bjorn zerwał się z łóżka odruchowo sięgając za topór. Wyrwany z drzemki, umysł wojownika nie pracował jeszcze nas swoich normalnych obrotach, jednak nawet przytępiony przez sen i ilość wypitego alkoholu,  łowca smoków bez trudu zdawał sobie sprawę, że coś jest nie tak. Działo się tu coś co zdecydowanie nie powinno mieć miejsca i budziło w nim niepokój, a tym czymś bynajmniej nie był fakt, iż sam Fjarigson powinien być zbyt pijanym by nie budzić się przed południem. Podobnie zresztą jako dziwny, aczkolwiek nie stanowiący istoty rzeczy, można było uznać blask licznych ognisk, wpadający do pokoju w którym znajdował się mężczyzna. Pierwszą myślą jaka przyszła Bjornowi do głowy była ta iż Nawaroth płonie, co w sumie biorąc pod uwagę z kim zadarli jego mieszkańcy, wydawało się dla miasta naturalną koleją rzeczy.
    To by było dopiero coś niezwykłego. Bjorn Fjarigson który przegapił atak smoka. „Niedoczekanie, prędzej utonę w kwarcie piwa” - ironicznie pomyślał wojownik, podświadomie zdając sobie sprawę z tego,  iż tym razem to nie smoka należało obwiniać za zamieszanie mające miejsce wewnątrz miejskich murów. Gorzej, że własne przekonanie odnośnie tego iż latająca gadzina póki co nie zdecydowała się zaatakować osady, łowca budował na nieracjonalnej wiedzy co do miejsca pobytu poczwary. Bjorn miał świadomość iż chwile temu bestia była w jego głowie. Nie był magiem by wyjaśnić takie rzeczy, jednak nawet teraz, po przebudzeniu, doskonale zdawał sobie sprawę z  namacalnej obecności bestii wokół siebie, a słowa wypowiedziane przez smoka cały czas pobrzmiewały mu w głowie.
    Rzecz jasna smoki śniły mu się dość często. Zwykle w snach zabijał je dużo sprawniej niż w rzeczywistości., za to nigdy dotąd nie zdarzyło mu się z nimi rozmawiać. Przeklęta gadzina musiała mieć w sobie dużo więcej magi niż zwykli przedstawiciele jego gatunku. Na tyle by móc nękać swoich niedoszłych prześladowców w czasie pijackiej drzemki. Bjorn doszedł do wniosku że lokalny tyran sam prosi się o lekcje dobrych manier i wyjaśnienie mu co znaczy sfera prywatna, a jednocześnie uświadomił sobie, iż nadszedł wreszcie czas, by zapytać staruchę dlaczego ten konkretny smok miałby być tak ważnym. Babsztyl musiał być w jakiś stopniu szalony. Nikt normalny nie pcha się do odwiedzenia smoczej pieczary, a tym bardziej nie płaci za taką możliwość. Swoją drogą, przy tak samobójczych skłonnościach swojej towarzyszki, Bjorn naprawdę zaczął się obawiać o to jak wyegzekwować drugą transzę należnej mu zapłaty.
    Wychodząc na zewnątrz łowcy przynajmniej udało się wyjaśnić jeden z nurtujących go dylematów. Miasto rzeczywiście płonęło jak pochodnia, tyle że było to nie tyle działem jakiejś katastrofy, co celowym działaniem, za sprawą którego miejscowi starali się oświetlić niebo na wypadek ewentualnego ataku.
    - Chcecie odstraszyć smoka przy pomocy ognia? - Nie dowierzał Bjorn, spoglądając na żołnierzy z miną jakby właśnie stracił wiarę w istnienie rozsądku.
    - Polecono nam go wypatrywać i podnieść alarm w razie inwazji. - Wyjaśnił jeden z żołnierzy.
    - Głupcy! - Niewiele myśląc Fjarigson po kolei wyrwał pochodnie trzem najbliżej stojącym strażnikom, jedną po drugiej ciskając je w balię z wodą. - W ten sposób tylko przyciągniecie jego uwagę. Chcecie rozpoznać moment w którym smok podejdzie pod wasze mury, to pogaście wszelkie światło i siedźcie cicho! Smoka nie da się zobaczyć! To znaczy można, ale wówczas będzie już dla was za późno. Waszą jedyną szansą jest to że uda wam się go usłyszeć. Taki wielkolud nie potrafi się skradać, a lecąc, ciągnie za sobą donośne „wuuu”.
    - I twoim zdaniem mielibyśmy strzelać w ciemności? Na oślep?
    - Możecie wykorzystać gwiazdy. Ale generalnie tak, to właśnie wam radzę. - Zakończył swój wywód wojownik, w dalszej kolejności wypytując o swoją tajemniczą towarzyszkę podroży. Dopiero po jakimś czasie łowca zdał sobie sprawę ze niewiedza miejscowych obrońców może wynikać tylko z jednej rzeczy. - A przy okazji, ile razy ta poczwara zaatakowała Nawaroth?
    Początkowo odpowiedziała mu jedynie cisza i oznaki wyraźnego zakłopotania.
    - Nigdy. Ale za to już kilkukrotnie napadła ludzi w kopalniach. - Odparł wreszcie jeden z żołnierzy.
    - Jak to nigdy? Z tym gadem coś ewidentnie jest nie tak. - Zauważył Bjorn.
    Mejrin
    Mejrin
    Vampire

    Punkty : 21762
    Liczba postów : 4374

    Smoczy problem Empty Re: Smoczy problem

    Pisanie by Mejrin Sob 30 Lis 2019, 20:36

    Smoczy problem 9a9f674c8212d83bc290711cddaac4f0--ice-princess-fantasy-girl

    - Nie tylko ten gad jest dziwny panie Fjarigson - odezwała się nagle ostrzyżona na chłopaka, czarnowłosa dziewczyna. Miała na sobie strój wojownika, chociaż zgodnie z jej płcią powinna raczej siedzieć w kuchni i zajmować się domem - Do miasta ostatnio przybyła grupa kupców. Niby nic dziwnego, zainteresował ich smok, a  w mieście brakuje wielu rzeczy, więc to świetna okazja, ale jeden z nich jest szczególnie dziwny... kobieta sprzedaje drogocenną biżuterię za historie z życia ludzi. Najbardziej ciekawią ją ci, którzy przeżyli spotkanie ze smokiem. Cóż, mogą to być tylko plotki, słyszałam to od Hanny, która słyszała to od Kanidy, która usłyszała to od swojej siostry Veroniki. Podobno kobieta ma tak przenikliwe oczy i niezwykłą urodę, że ciężko jej odmówić. Na głównym dziedzińcu ustawiła się do niej nie mała kolejka, a nie ma nawet straganu... - dziewczyna usiadła obok mężczyzn i spojrzała się w niebo by wypatrywać smoka. Wierzyła w każde słowo rudego woja, gdyż sama nigdy nie zapuściła się dalej niż do lasu. Nie mogła zatem wiedzieć nic o smokach, ani o tym, że potrafią one zmieniać swoją formę. Przebywanie ciągle w ciele ogromnego gada nie było zbyt wygodne, zwłaszcza w świecie, gdzie ludzie byli w stanie bez problemy zabić takiego stwora. Adaptacja to najważniejszy czynnik ewolucji, a mimo, że smoczyca należała do starej, prawie już wymarłej rasy smoków, potrafiła się dostosować do nowych warunków lepiej niż ktokolwiek inny. W końcu kobieta-kupiec wzbudza mniejsze podejrzenia, niż ogromny gad ze skrzydłami.
    Białowłosa kobieta siedziała na głównym dziedzińcu, miała tylko kawałek chusty, stołek i mnóstwo biżuterii. Złoto, srebro, szlachetne kamienie, na sam widok tych drogocennych przedmiotów oczy niejednej kobiety zaczęły się świecić, jednak nikt nie wierzył, że jest ona w stanie oddać każdą z tych rzeczy jedynie za historie. Niedouczeni ludzie nie wiedzieli, że informacja potrafi ciąć znacznie lepiej niż nie jeden miecz. W ciągu godziny zdołała się dowiedzieć jak wioska stoi z zapasami jedzenia, czy posyłają patrole do lasu, czy mają zamiar znów zejść do jaskini. Dowiedziała się też o woju z wizji, który podobno przybył by ją zgładzić.
    Na rozmowach z ludźmi zszedł jej cały dzień, ale nie uważała tego za czas stracony. Dowiedziała się wystarczająco dużo, by zrozumieć sytuację w nowym świecie. Mieszkańcy wioski nie mieli pojęcia o smokach, kompletnie nic nie wiedzieli, a ludzie którzy żyli tu za jej czasów zostali zapewne wybici podczas jakiejś wojny. Posągi, kamienne domy i każdy ślad ich egzystencji zniknął na dobre. Zamiast tego stała tu dwa razy większa wioska zbudowana głównie z drewna, wystarczyłby jej jeden oddech by zniszczyć całą, jednak... Nie chciała skazywać na śmierć tych wszystkich ludzi. Wystarczy, że zostawiliby ją w spokoju, a ona pozwoliłaby im żyć. Jednak nic nie przemówi do tych głupców.
    - Hej, piękna... Może przejdziesz się ze...hik!... ze mną... - smród alkoholu czuć było na kilometr, a białowłosa tylko mocniej naciągnęła chustę na uszy. Nie chciała by ktoś ją rozpoznał, chociaż pewnie pomyliliby ją z elfem przez szpiczasty kształt małżowiny. W końcu nikt nie wie, że smok może przyjąć postać człowieka, prawda? Odsunęła się od pijanego mężczyzny, jednak ten złapał ją dość brutalnie za rękę - Nie uciekaj mała..hik! - właśnie dlatego nienawidziła mężczyzn. Brudni, zapici, brutalni, gdyby chciała ten tu już by nie żył, jednak wtedy wszyscy wiedzieliby kim jest i nie miałaby wyboru. Musiałaby zabić wszystkich w wiosce, by chronić swoją tożsamość. Uśmiechnęła się lekko do mężczyzny i z anielskim wyrazem twarzy odparła - Jedyne co tu jest małe to twoja godność, puść mnie albo połamię ci coś więcej niż tylko rękę - oczywiście były to tylko słowa, nie wiedziała czy naprawdę jest w stanie to zrobić. Nie zdążyła wypróbować ograniczeń tego ciała, a już czekały na nią zagrożenia. Może tą wioskę naprawdę trzeba było spisać na straty? W końcu pewnie i tak nikt jej nie pomoże, a złodzieje rozkradną jej kosztowności, gdy pijak będzie próbował ją zgwałcić. Ech, ludzie są naprawdę... okropnymi zwierzętami.
    Skuld
    Skuld
    Lost Soul

    Punkty : 40
    Liczba postów : 30

    Smoczy problem Empty Re: Smoczy problem

    Pisanie by Skuld Nie 01 Gru 2019, 12:57

    Bjorn z zadowoleniem zarejestrował fakt, iż strażnicy na miejskich murach zastosowali się do jego wskazówek. Reputacja łowcy smoków okazywała się być czasem bardzo pomocną, szczególnie w sytuacjach w których nad głowami rozmówców wisiało widmo inwazji rozzłoszczonego gada. Pogaszono pochodnie, głosy prowadzonych rozmów zdecydowanie przycichły, a nieliczne dobiegające do uszu wojownika szepty, dotoczyły przede wszystkim prób przekonania żołnierzy w sąsiednich posterunkach, do pójścia w ślady oddziału z jakim rozmawiał Fjarigson. Dzisiejszej nocy Nawaroth być może nie skryje się w całkowitych ciemnościach, ale zawsze był to dobry prognostyk na przyszłość. Dopóki sam był jego częścią, wojownikowi zależało na tym by miasto w ogóle mogło mówić o jakiejkolwiek przyszłości. Nie chciał znaleźć się w centrum smoczego ognia, jedynie z względu na głupotę strażników, dlatego też postanowił samodzielnie nadać sobie uprawnienia do zagonienia wszystkich, by ci robili to co słuszne.
    - W tym co mówisz nie ma nic dziwnego, Węgielku – mężczyzna odpowiedział na uwagę nieznajomej, zastanawiając się jednocześnie dlaczego tamta zdecydowała się podzielić się z nim swoją nowiną – świat tak już ma, że baby w nim plotkują, a mając przed sobą naiwniaka płacącego za byle gadanie, ludziska ustawią się do niego w kolejce, byleby tylko napełnić swoje sakwy.
    Tak naprawdę jedyną rzeczą która mu się tu nie zgadzała była informacja o tym, iż ktokolwiek chciałby zmierzać do osady rzekomo nękanej przez smoka. Zwykle w podobnych sytuacjach ludzie czuli potrzebę podróżowania w dokładnie przeciwnym kierunku. Wojownik był przekonany co do tego, że jeżeli wspomniana skryba rzeczywiście istnieje, to każdy przygłup w mieście, potrafiący sklecić dwa zdania do kupy, spróbuje wcisnąć jej jakiś głodny kawałek, w nadziei łatwej zdobyczy. Przez chwilę Bjorn zastanowił się czy z opowieści na temat smoków, na starość nie uczynić swojego źródła dochodów. Miał już do czynienia z tyloma poczwarami, że materiałów na historię raczej mu nie zabraknie. Problem w tym że w zawodzie łowcy, pojęcie dożycia sędziwych lat raczej nie istniało.
    W innych okolicznościach wojownik zapewne całkowicie zignorowałby opowiastkę o damie rozdającej swoje dobra tylko i wyłącznie za intrygujące wyznania, traktując ją jako niewartą uwagi bzdurę, nawet jeśli wspomniana w niej handlarka miała być wyjątkowej urody, jednak obecnie potrzebował na murach wszystkich, a „wszystkich” oznaczało również ludzi stojących w kolejce do panny kupiec, ją samą, a nawet jej stolik, od biedy mogący robić za barykadę. Dlatego też Bjorn zdecydował się pofatygować w wspomniane przez Węgielek miejsce, by zobaczyć w czym rzecz.
    W ten właśnie sposób przypadkowo zdołał zapobiec czyjemuś nieszczęściu.
    - Jeszcze nie wygraliśmy, a już świętujecie żołnierzu? - W żelaznym uścisku, chwytając pijaka za nadgarstek, Fjarigson odciągnął natręta od jego ofiary.
    - Chcę się zabawić, a tobie nic do tego, hyk. - Wydukał słaniający się na nogach ochlej. - Spadaj!
    Niezadowolony z uzyskanej odpowiedzi, Bjorn drugą swoją dłonią chwycił za palce przeciwnika, po czym szarpnął nimi na zewnątrz, do chwil gdy usłyszał charakterystyczne chrupnięcie, a zaraz po nim okrzyk bólu nieznajomego.
    - Dla twojej informacji. Mamy kryzys, co oznacza że aktualnie potrzebujemy zaangażowania weń każdego z mieszkańców Nawaroth. Jej na murach, a ciebie w łóżku, tak abyś mógł wypocząć przed objęciem swojej jutrzejszej warty.
    Mężczyzna klęczał, skomląc z bólu, co sam wojownik potraktował jako wyraz zrozumienia dla swoich racji. Dopiero teraz zwrócił się do nieznajomej. Ponieważ ich obu otaczały ciemności, a kobieta skrywała się chustą, Bjorn niewiele mógł powiedziec na temat jej urody, za to zdał sobie nagle sprawę, że każda inna niewiasta na miejscu tej tutaj już dawno wrzeszczałaby z przerażenia. Czyżby ta tutaj była lubiącą słuchać niemową?
    - Panienka pójdzie ze mną. - Zdecydował łowca. - Znajdę co miejsce na murach, z dala od temu podobnych. Potrafisz krzyczeć gdy zauważysz niebezpieczeństwo? Na przykład w postaci smoka? Przydadzą się każde sprawne oczy.
    Mejrin
    Mejrin
    Vampire

    Punkty : 21762
    Liczba postów : 4374

    Smoczy problem Empty Re: Smoczy problem

    Pisanie by Mejrin Nie 01 Gru 2019, 14:25

    - Noc jest dzisiaj zbyt piękna na pojawienie się smoka. Poza tym... Skoro nie wyszedł ze swojej pieczary do tej pory, więc są dość małe szanse na to, że pojawi się dzisiejszej nocy. Chociaż co taka skromna handlarka jak ja może o tym wiedzieć. Znasz się na ich naturze o wiele lepiej, prawda? Ludzie mówią o tobie "łowca smoków", naprawdę potrafisz je zabijać? - nie podziękowała za ratunek, gdyż wcale nie potrzebowała by ten mężczyzna jej pomógł. Mogła zabić tamtego wieśniaka, a jednak tego nie zrobiła. Chyba lata snu sprawiły, że stała się miękka, zbyt łaskawa dla tych dziwacznych istot. Kiedyś pewnie spaliłaby tą wioskę dla przykładu, by nikt więcej nie odważył się jej obudzić, a teraz? Chodzi między ludźmi przebrana w ich strój, udaje jedną z nich, a najgorsze w tym wszystkim jest to, że naprawdę dobrze się bawiła słuchając ich historii. Zresztą od samego początku nie miała zamiaru zabijać tych ludzi, chciała tylko w spokoju spać dalej, ale ci głupcy nie mieli pojęcia, że rannego smoka nie należy drażnić, a tym bardziej, że nie wolno wchodzić do jego leża. Jednak świat w którym była czczona jak prawdziwa bogini przepadł, a teraz musiała się przystosować do nowej rzeczywistości. Nie była może tak cudowna, ale o wiele bardziej ciekawa.
    Klęknęła na ziemi i zaczęła zbierać swoje rzeczy do worka, był równie zniszczony co całe jej ubranie, ale zawierał w sobie rzeczy warte więcej niż całe Nawaroth. Gdyby mieszkańcy o tym wiedzieli kolejka do niej byłaby pewnie znacznie większą, ale i tak uzyskała wystarczająco dużo informacji. Przy okazji zanim weszła do miasta ukradła trochę ubrań, żeby nie latać naga pośród napalonych wojowników. O dziwo mieszkańcy nie zorientowali się, że brakuje im jednego zestawu starych ubrań roboczych, może właśnie dlatego, że miał w sobie kilka dziur... Cóż jej to nie przeszkadzało. Dopóki suknia i chusta ukrywały jej ciało czuła się bezpieczna, chociaż przy łowcy smoków nie było to zbyt rozważne.
    Ukradkiem przyglądała się mężczyźnie, by ocenić jego zamiary. Na pozór wydał się jej wręcz miły, miał przyjemny uśmiech oraz ciepłe spojrzenie. Widać, że dbał o mieszkańców wioski i mimo, że był dla nich surowy, jedyne czego pragnął to ich bezpieczeństwo. Smocze oczy widziały bez problemu nawet w środku nocy, ale to jej serce pozwalało dostrzec coś co większość smoków odrzuciła lata temu. Człowieczeństwo, czysta chęć niesienia pomocy innym i serce zdolne do kochania, sama nie była pewna czy wciąż posiada którykolwiek z tych atrybutów, jednak czuła, że może dzięki mieszkańcom tej wioski uda jej się obudzić z tego okropnego koszmaru.
    Łowca smoków, Bjorn Fjarigson, miał bestię na wyciągnięcie ręki, jednak pod postacią człowieka ciężko było ją rozpoznać. Zwłaszcza, że widzieli się tylko raz, w wizji jaką mu zesłała. Musiała się wtedy naprawdę wysilić, a mężczyzna pewnie i tak nic nie pamiętał! Było to ostrzeżenie, by trzymał się z dala od jaskini, jednak szczerze wątpiła w to, że ją wysłucha. Dla pieniędzy, błyskotek czy chwały ludzie byli w stanie zrobić wszystko, to nie zmieniło się od tysięcy lat.
    Zarzuciła worek na plecy, a stołek na którym przesiedziała większość popołudnia, podała mężczyźnie - Chyba nie każesz damie nosić takich ciężarów? - mimo, że byli wrogami, nie miała wobec niego złych intencji. Jeśli kiedyś wejdzie do jej leża, zabije go, ale tutaj nie byli przeciwnikami. Nie musieli walczyć na śmierć i życie, a ona mogła po prostu cieszyć się obecnością innych istot. Po tak długim czasie naprawdę brakowało jej towarzystwa. Mogła znieść nawet nie swój gatunek, byle by mieć do kogo otworzyć choć na chwilę usta. W końcu mężczyźni, którzy przychodzili do jej jaskini chcieli ją zabić i okraść. W tym rozlewie krwi nie było miejsca na rozmowę, ale teraz była "człowiekiem", a raczej udawała, że nim jest, co chyba nie wychodziło jej najgorzej. Nie miała pojęcia jak powinna zachowywać się dama, kobieta czy chociażby handlarka za którą się podawała, ale starała się robić to co uważała za słuszne. Pomogły jej też trochę obserwacje zachowania ludzi w mieście, ale ciężko było wyłapać cokolwiek pożytecznego, gdy wszyscy boją się nalotu ziejącej ogniem bestii.
    Nie narzekała, gdy Bjorn kazał jej się wspiąć na mury po drabinie, pewnie większość kobiet zaraz by zaczęła marudzić, że nie mogą, bo mają spódnice, albo znalazłby tysiąc innych powodów, by odmówić wejścia po kilku kawałkach drewna, ale nie ona. Związała spódnice wyżej, by mogła swobodnie poruszać kolanami i poszła przodem. Nawet nie zaczekała na wojownika, gdy już była na górze, zamiast tego wspięła się po kilku kamieniach jeszcze wyżej i tam usiadła, by móc przyjrzeć się miastu z góry. Pewnie oświetlone wyglądało znacznie lepiej, ale już teraz zapierało dech w piersiach. Ludzie naprawdę się rozwinęli, a podobno miasto nie było nawet w połowie tak duże jak stolica tego kraju! Właśnie w takich chwilach żałowała, że nie może żyć wraz ze swoją rodziną w taki sposób. Jednak smoki nie tworzyły miast, niszczyły je, a jej rodzina nie żyła od tysięcy lat. Spojrzała na rudą czuprynę, która w końcu pojawiła się na górze. To nie tak, że wojownik był wolny, to ona poruszała się równie zwinnie co kot.
    - Panie Bjornie ile można na pana czekać? Zaczynałam się martwić, że nigdy się już pan nie pojawi - nie musiał się jej nawet przedstawiać. Kobieta z którą rozmawiała wczesniej była na tyle miła, żeby opowiedzieć ze wszystkimi szczegółami o mężczyźnie, który zatrzymał się u niej w gospodzie. Thailfi wiedziała znacznie więcej o nim, niż on o niej, ale była to dogodna sytuacja dla smoczycy. W każdej chwili mogła po prostu zniknąć, a on pewnie zapomniałby o niej równie szybko jak zapomina się o rozdeptanym robaku.
    Skuld
    Skuld
    Lost Soul

    Punkty : 40
    Liczba postów : 30

    Smoczy problem Empty Re: Smoczy problem

    Pisanie by Skuld Pon 02 Gru 2019, 09:03

    Łowca smoków zachodził w głowę jak to się stało, iż w ciągu zaledwie jednego dnia, zyskał wśród mieszkańców miasta taką popularność? Praktycznie każdy z kim rozmawiał, zwracał się do niego po imieniu, z życzliwością, sympatią i nieukrywaną wdzięcznością, tak jakby sama jego obecność uwolniła Nawaroth od gadziej zarazy. Bjorn odnosił wrażenie że choć nic jeszcze nie zrobił, ludność już wiwatowała na jego cześć. Cóż, wyglądało na to że będzie musiał przerwać ten festiwal uwielbienia własnej osoby, ku olbrzymiemu rozczarowaniu całej społeczności, komunikując wszystkim, iż wcale nie przybył do miasta z misją zabicia smoka, a ponieważ baby to najlepsze plotkary, wojownik zdecydował że może zacząć od dziewczyny o miękkim, miłym dla ucha głosie, zaskakująco pogodnej i optymistycznie nastawionej do świata, biorąc pod uwagę, że kilka chwil wcześniej niemalże otarła się przemoc z strony pijanego żołnierza.
    W kobiecie było zresztą wiele innych rzeczy które intrygowały Fjarigsona. Na przykład to dlaczego ktoś rozdający kosztowności, jedynie za ciekawe opowieści, samemu przyodziewa się w łachmany? Zdaniem zabójcy, nieznajoma powinna bardziej zainwestować w własne odzienie. Chociażby buty. Poza tym rudowłosy kudłacz cały czas nie mógł oprzeć się wrażeniu iż dziewczyna wydaje mu się znajoma, choć z drugiej strony dałby sobie brodę zgolić, że nigdy się nie spotkali. Z pewnością zapamiętałby kogoś takiego.
    - Potrafię. – Krótko wyjaśnił Bjorn, decydując się nie wchodzić w szczegóły odnośnie procesu uśmiercania smoków. Ostatecznie, pomijając nietypowe rozmiary, potwory te były przecież zwierzętami z krwi i kości, mającemu serce, płuca i mózg. Wystarczyło uszkodzić jeden z tych organów, a najlepiej od razu kilka, by gadzina zdechła jak wszystko inne, jednak wojownik postanowił darować dziewczynie szczegółowego opisu zabijania, nie chcąc nim zniszczyć tego czegoś, co sama handlarka nazywała „piękna nocą”. – Będę jednak musiał panienkę rozczarować. Nie znalazłam się w Nawaroth po to by zabić waszego smoka i wyzwolić mieszkańców. Robię tu za przewodnika dla pewnej złośliwej wiedźmy. Na pocieszenie dodam iż w osadzie znajduje się obecnie wystarczająco wielu smoczych łowców, by któryś z nich mógł mnie godnie zastąpić.
    Wojownik postanowił nie wspominać o tym, iż wielce prawdopodobnie że jego misja może dotyczyć przeszkodzeniu wspomnianym przed chwilą myśliwym, w dopadnięciu ich zdobyczy. Mimo wszystko dbał również o własną reputację. Z niewyjaśnionych przyczyn nie chciał też burzyć dziewczynie dobrego nastroju, informacją iż ona, jej rodzina i najbliżsi będą musieli znosić obecność smoka nieco dłużej niż by tego chcieli. Poza tym nawet gdyby spróbował coś dodać, dziewczyna była dlań za szybka, uciekając na mury, a jego samego zostawiając z stołkiem w ręce.
    Oczywiście dla kogoś uzbrojonego w łuk, kołczan, dwa topory i kupiecki stolik, wejście na drabinę było nieco bardziej skomplikowane niż dla bosonogiej nastolaty, toteż zamarudził na dole znacznie więcej czasu, zwłaszcza że cały czas poszukiwał wzrokiem zagubionej czarodziejki, a gdy w końcu znalazł się na szczycie, z przekąsem zauważył, że cholerny uśmiech i optymizm handlarki zaczynają być zaraźliwe. Lada chwila on sam zacznie się szczerzyć, a wtedy wyglądał naprawdę groźnie.
    - Widzę że panienka jest doskonale zorientowana w kwestiach smoków – ironicznie zauważył łowca, dla którego oczywistym był fakt, iż kobieta o bestiach nie wiedziała nic a nic – więc może zamiast o nich, opowiem trochę na czym polega czuwanie na posterunku. Po pierwsze zwykle w tym czasie się tyle nie gada, a po drugie patrzysz w niewłaściwą stronę. – Dodał Bjorn widząc iż jego towarzyszka z zachwytem obserwuje miasto, zamiast śledzić tereny wokół niego.
    Nie zastanawiając się wiele łowca chwycił dziewczynę za ramiona i obrócił w właściwym kierunku. Następnie zaś położył obok niej swój płaszcz i nową parę butów.
    - Trzymaj, lepiej trzy razy za duże niż żadne. Poza tym noce są zimne.
    W czasie tej rozmowy Fjarigson zorientował się jednocześnie że polecenie żołnierzom by ci nasłuchiwali odgłosów nadlatującego smoka, wcale nie było dobrym pomysłem. Problem w tym, iż prawdopodobnie był tu jednym z zaledwie kilku którzy wiedzieli jaki hałas niesie za sobą latający olbrzym, a co za tym idzie strażnicy wznosili larum praktycznie przy każdym niepokojącym dźwięku. Raz za razem po murach dało się słyszeć krzyki wznoszące fałszywy alarm, nawoływania do mobilizacji, pośpiechu, zajęcia stanowisk strzeleckich, pogaszenia „jebanych pochodni” i co brzmiało najbardziej paradoksalnie – zachowania ciszy. A potem zagrożenie odwoływano i cały spektakl zaczynał się od nowa.
    - Gdyby się jednak pojawił, bezpieczniej jest schronić się w lesie. Nie w budynkach, bo to grozi spalaniem, ani miedzy nimi, gdzie najłatwiej oberwać od sypiących się na głowę głazów. – Zasugerował Bjorn, mając nadzieje że przynajmniej w ten sposób ukoi nerwy dziewczyny. – A przy okazji widziała może panienka starą zrzędę otuloną niebieskim płaszczem? Mam do niej kilka pytań, a ona ma moje pieniądze.
    Mejrin
    Mejrin
    Vampire

    Punkty : 21762
    Liczba postów : 4374

    Smoczy problem Empty Re: Smoczy problem

    Pisanie by Mejrin Pon 02 Gru 2019, 09:53

    Thialfi słuchała każdego słowa mężczyzny i próbowała zapamiętać wszystko. Od sposoby w jaki wymawia dane słowo, aż po samo znaczenie i głębszy sens. Chociaż czasem wcale go tam nie było... Rudowłosy wydawał jej się zadziwiająco miły jak na zabójcę smoków, nie tak ich sobie zawsze wyobrażała. Dał jej przecież buty oraz ciepły płaszcz, chociaż gdyby wiedział, że to ona jest powodem tego całego zamieszania pewnie nie byłby dla niej aż tak miły. Z tego czego zdążyła już się dowiedzieć, w tych czasach smoki były największym zagrożeniem i wrogiem ludzi. Tych, których nie dało się zamknąć w klatce i wytresować zabijano, a więc większość jej gatunku... Prawdopodobnie nie było ich już na tym świecie. Przez to czuła się dziwnie, z jednej strony była naprawdę smutna, ale również cieszyła się. Smoki nawet między sobą nie pozostawały w przyjaznych stosunkach, a mniej smoków to mniej problemów.
    Buty chociaż za duże o kilka rozmiarów były ciepłe i pomagały jej walczyć z chłodem, którego jako smok nie znosiła. Zwykle rozpaliłaby oddechem ziemię wokół siebie i wygrzewała się na niej, jednak dzisiaj nie mogła tego zrobić. Musiała liczyć na stare, ludzkie sposoby radzenia sobie z chłodem. Nie chciała jednak wyjść na słabszą niż jakiś mężczyzna, więc podzieliła się częścią płaszcza siadając tuż obok rudowłosego.  Dizkei temu ani jej, ani jemu nie groził chłód nocy.
    Patrzenie na niebo było dla niej o wiele nudniejsze niż obserwowanie miasta. Gwiazdy, nawet po tak długim czasie, nadal były takie same. Nic się nie zmieniły, zresztą tak samo jak ona - Myślę, że gdyby smok się pojawił nigdzie nie bylibyśmy bezpieczni, dlatego tak się boją... W końcu nikt nie chce umrzeć zbyt wcześnie - powiedziała bardziej do siebie niż do niego i znów obróciła się w stronę miasta. Może nie była zbyt dobra w patrolowaniu, ale przynajmniej mogła zapewnić rozrywkę, której na murze na pewno brakowało. Co chwilę zdawała mu relacje, który posterunek tym razem się wystraszył odgłosów z lasu, albo kto jako pierwszy podniósł alarm. Część ludźmi znała nawet z imienia, chociaż nigdy z nimi nie rozmawiała
    - Twoja wiedźma spędziła dzisiaj kilka godzin na chodzeniu w tą i spowrotem po dziedzińcu, a teraz... Chyba właśnie weszła do gospody, więc jeśli chcesz mogę popilnować posterunku, w ty idź się z nią spotkaj - miejsce o którym mówiła było na tyle daleko od nich, że żaden normalny człowiek nie byłby w stanie rozpoznać postaci wchodzącej do budynku, ale ona przecież nie była normalna. Nie była też człowiekiem. Uśmiechnęła się wesoło do wojownika i położyła rękę na jego barku - A właśnie! Zapomniałam, mam coś co może Ci się przydać, ale cii.. Nie mów o tym innym wojownilom, mam tylko jeden taki - zdjęła worek że swoich pleców i zaczęła wyrzucać na kamienny mur wszystko co w nim było. Tyle złota, srebra i cennych kamieni większość ludzi nie byłaby w stanie zobaczyć przez całe swoje życia. Gdyby ktoś ją okradł mógłby stać się najbogatszym człowiekiem w całym mieście, a nawet... Mógłby kupić całe to miasto. Wyjęła spośród sterty ozdób medalion, cały ze złota, bez żadnych zdobień, ale miał na sobie wykryte elfickie runy. Nie prosząc nawet o zgodę założyła go mężczyźnie na szyję i spojrzała mu prosto w oczy. Chyba jeszcze nigdy dotąd nie była aż tak blisko żadnego człowieka -  Jest w nim zaklęta stara magia elfów, chroni tego kto go nosi przed ogniem, ale nie każdym... Tylko tym smoczym, więc nie myśl o wchodzeniu w ognisko, żeby sprawdzić czy działa. I nie patrz taki zaskoczony, to podziękowanie za to, że mogłam tak miło spędzić z tobą czas... - odwróciła wzrok unikając tym razem oczu mężczyzny i zaczęła zbierać wszystko do worka. Brzmiało to trochę jak pożegnanie, ale podejrzewała, że tak właśnie było. Jeszcze przed brzaskiem miała zamiar wrócić do jaskini, gdyż kolejni śmiałowie chcieli spróbować swoich sił w próbie zabicia jej. Może... Może powinna się już poddać i pozwolić im ją zgładzić, jednak cichy głos kazał jej desperacko trzymać się życia. Wstała na równe nogi, zrzucając z siebie płaszcz i wyciągnęła drobną dłoń w jego stronę - Jestem Thialfi, niegrzeczne z mojej strony, że nie przedstawiłam się wcześniej, ale mam nadzieję, że taki dobroduszny zabójca smoków mi to wybaczy - lekko dygnęła i zaczęła się śmiać. Nie znała dworskich manier, ale w parodiowaniu ich nie miała sobie równych.
    Skuld
    Skuld
    Lost Soul

    Punkty : 40
    Liczba postów : 30

    Smoczy problem Empty Re: Smoczy problem

    Pisanie by Skuld Wto 03 Gru 2019, 13:42

    Bjorn nigdy nie spodziewałby się że jego wyprawa potoczy się w takim kierunku. Zamiast skradać się do pieczary smoka, balansując na krawędzi życia i śmierci, wojownik delektował się czasem spędzonym w towarzystwie niezwykłej kobiety, odnajdując zabawę nawet w tak błahych kwestiach jak strojenie sobie żartów z wybuchającej w osadzie paniki. Łowca nawet nie zauważył kiedy jego masywna dłoń odruchowo powędrowała za plecy towarzyszki, lądując na biodrach Thialfi, po to by następnie przyciągnąć handlarkę bliżej mężczyzny. Czując ciepło wtulonej weń nieznajomej, Fjarigson z smutkiem zdał sobie sprawę, jak niewiele w swoim życiu miał okazji do by z kimkolwiek nawiązać bliskie kontakty. Jego profesja raz że wymagała częstych podróży, zdecydowanie nie sprzyjających budowaniu trwałych związków, a dwa, była niebezpieczna, a co za tym idzie skazywała partnerki wojownika na ciągły stres, odnośnie oczekiwania i rozważań na temat szans na powrót Bjorna z każdej kolejnej misji. Z tego powodu większość łowców było raczej samotnikami, zadowalającymi się chwilowymi przyjemnościami. Chociażby z momentów takich jak ten obecny na murze.
    - Wiesz, widywałem w swoim życiu wiele smoków, ale musze przyznać, że ta wasza bestia jest najbardziej przebiegła z wszystkich mi znanych. – Zauważył wojownik. – Typowa poczwara po prostu wściekłaby się na ludzi zakłócających mu sen, w odwecie paląc całe miasto, jednak ten tutaj okazuje się stosować dużo bardziej wyrafinowane formy zemsty. Przez te wrzaski nie śpią nie tylko ludzie pełniący wartę, ale również całe Nawaroth. Choć myślę że akurat my moglibyśmy okazać się równie szczwani i wbrew zamiarom smoka, zmrużyć na chwilę oczy.
    Mając świadomość iż sam nie zaliczał się do szczególnie urodziwych, Bjorn mógł uważać się za szczęśliwca, spotykając kogoś takiego jak Thialfi. Dziewczynę najwyraźniej zafascynowaną smokami, a co za tym idzie również możliwością obcowania z człowiekiem który wie o nich całkiem sporo. Inna sprawa że chwilami wojownik powątpiewał w zdrowy rozsadek swojej rozmówczyni. Zwłaszcza w sytuacji gdy mimochodem zerknął na zawartość jej pakunków. Oczywiście łowca zdawał sobie sprawę że istnieją bogacze, którzy dla własnego bezpieczeństwa podróżują w przebraniu ubogich, ale ta tutaj wyraźnie przesadzała, obnosząc się z skarbami trzymanymi w worku w taki sposób jakby prosiła się napad.
    - Radziłbym ostrożność w pokazywaniu tego czegoś, każdemu… - Spróbował zasugerować, Bjorn, jednak Thialfi okazała się szybsza, ponownie zaskakując go swoim gestem, tym razem w postaci tajemniczego medalionu, o rzekomo niezwykłych mocach.
    Łowca pomyślał iż prawdopodobnie trafił na kolejną czarodziejkę. Wszystko by się tu zgadzało. Nieprzeciętna uroda, nieprzywiązywanie wagi do dóbr materialnych, w tym do swojego odzienia, pewność siebie wynikająca z przekonania iż magia stanowi dla niej wystarczającą ochronę, z jednej strony ogromna wiedza, a przy tym zdawać by się mogło elementarne braki jak chodzi o sprawy zwykłych ludzi, no i oczywiście poczucie szczególnej więzi z smokami. Jej starsza koleżanka z którą Fjarigson przybył do miasta, też najchętniej mówiła na temat gadów, przy czym zdecydowanie nie robiła tego by sprawić wojownikowi przyjemność.
    - Jesteś pewna że nie chcesz w zamian usłyszeć ode mnie jakiejś fascynującej opowieści? – Spytał łowca, któremu w tym momencie do głowy nie przyszło nic lepszego niż myśl iż raczej nie chciałby przekonywać się o skuteczności działania medalionu. Równie dobrze mógł dostać kamień chroniący przed upadkiem z urwiska. Amulet do sprawdzenia tylko raz i z niewielką szansą na to, że ten który go otrzymał, zgłosi się kiedyś z pretensjami co do skuteczności jego działania.
    Mimo wszystko Bjorn przyjął podarek bez szemrania, a chwilę później spoglądając w kierunku gdzie rzekomo miała przebywać jego dotychczasowa towarzyszka, mężczyzna dojrzał otuloną płaszczem Cirel, wychodzącą z budynku. Z przekąsem pomyślał, że kto jak kto, ale złośliwa jedzą jest zdolna do tego by zakłócić mi miłą pogawędkę. Co ciekawe zazwyczaj opanowana i wyniosła, obecnie kobita wyglądała jakby przed chwila usiadła na rozgrzanym palenisku.
    - To ona. Okazuje się że wiedźm i wilków lepiej nawet nie wywoływać w myślach. – Uznał Bjorn, obserwując jak kobieta nerwowo wypytuje kilku przypadkowo napotkanych przechodniów, a gdy w końcu jeden z nich wskazał jej parę siedzącą na murze, niemalże pobiegła w ich kierunku.
    „No to koniec przyjemności”.
    Cirel pojawiła się na miejscu błyskawicznie, wykazując się przy tym zaskakującą jak na siebie sprawnością, uświadamiając jednocześnie wojownikowi, iż jak chodzi o wchodzenie po drabinie jest z tej trójki najsłabszy. Prawdziwą niespodzianka było jednak to, że zamiast stosu pretensji i nazwania go zboczeńcem, na widok Thialfi, czarodziejka przyklęknęła na jedno kolano, położyła przed sobą swój kostur, po czym pochylając głowę powiedziała:
    - Pani, wybacz proszę że wcześniej nie zorientowałam się odnośnie twojej obecności tutaj. Pochodzę z starego rodu, a całą drogę do Nawaroth przebyłam tylko po to by móc spełnić obietnicę daną przez moich przodków.
    Mejrin
    Mejrin
    Vampire

    Punkty : 21762
    Liczba postów : 4374

    Smoczy problem Empty Re: Smoczy problem

    Pisanie by Mejrin Wto 03 Gru 2019, 22:48

    Thialfi o dziwo wcale nie przeszkadzała obecność tego mężczyzny, zwykle pewnie odgryzłaby rękę każdemu kto spróbowałby ją dotknąć, ale po tylu latach naprawdę brakowało jej kontaktu z innymi. Nawet takie zwykłe przytulenie traktowała jak coś cudownego i niezwykłego, więc nie ukrywając swojego szczęścia oparła głowę na jego ramieniu. Zresztą Bjorn wydawał jej się inny niż mężczyźni, których spotkała do tej pory. Nie oczekiwał, że odda mu swoje ciało w zamian za "uratowanie" jej przed pijakiem, ani nie próbował jej zmusić do niczego wbrew jej woli. Po prostu spędzali razem czas, rozmawiając i śmiejąc się... Właśnie dlatego dała mu tak cenny medalion, ale lepiej było nie wspominać mu o tym, ile by za niego dostał, gdyby spróbowałby sprzedać go u lichwiarza.
    - Chciałabym usłyszeć ciekawą historię, ale... Chyba twoja towarzyszka idzie w naszą stronę - wtedy nie wiedziała jeszcze co nadciąga, więc nie przejęła się tym za bardzo i zmieniła pozycję. Teraz jej głowa znalazła się na niezbyt wygodnym udzie wojownika. Mięśnie były o wiele twardsze niż sobie wyobrażała, ale nie narzekała. Zamiast tego obserwowała reakcję towarzysza na jej zachowanie. Była dość energiczna, wręcz nadpobudliwa, co sprawiało, że nie umiała usiedzieć w jednym miejscu zbyt długo. Poza tym uśmiech nie schodził z jej twarzy, a przynajmniej do momentu, aż nie pojawiła się czarodziejka, która sprawiła, że jej usta wykrzywiły się w nieprzyjemnym grymasie, a na czole pojawiła się pojedyncza zmarszczka.
    - Chyba mnie z kimś pomyliłaś... - oczywiste kłamstwo, nie umiała zbyt dobrze oszukiwać innych. Zwłaszcza, gdy została tak nagle zaskoczona. Nie spodziewała się, że czarodziejka rozpozna ją w tej formie, a tak starała się ukryć swoją magię! Jak widać udało jej się oszukać jedynie Bjorna. Chciała z nim spędzić więcej czasu, o wiele więcej. Mogła przecież usłyszeć tyle ciekawych historii, noc była jeszcze młoda, ale pojawienie się nieproszonego gościa wszystko zniszczyło.
    Czarodziejka nie zrozumiała wzroku jaki posłała jej smoczyca, zamiast zamilknąć, brnęła dalej i wydała mały sekret Thialfi, która bała się spojrzeć na twarz wojownika. Podświadomie wyobrażała sobie, że patrzy na nią z odrazą, w końcu była ziejącym ogniem gadem, świadomość tego, że już nie będzie mogła wejść spokojnie do wioski przygniotła ją niczym głaz. Obudziła również gniew, który powinien pozostać uśpiony, w końcu smoka nie należy drażnić. Wstała na równe nogi i jednym kopnięciem złamała kostur czarodziejki, która chyba nie rozumiała, co właściwie powiedziała nie tak. W końcu nie przypuszczała, że smoczyca pragnęła jedynie trochę uwagi ze strony rudowłosego. Gdyby ktoś powiedział jej, że istota, którą dosłownie czci, chciała posłuchać historii z życia innych ludzi... pewnie wyśmiałaby swojego rozmówce, ale tak właśnie było.
    - Czy ktoś cię o to prosił?! - wrzasnęła wściekła. Nieświadomie przestała panować nad swoją przemianą, a jej oczy zmieniły się w smocze, ale nadal miały kolor czystego nieba. Nie tylko to się zmieniło, na jej głowie pojawiły się dwa niewielkie rogi, a część skóry na rękach i nogach pokryły białe łuski. Emocje były czymś bardzo ważnym dla smoków, niektórzy nawet nazywali je źródłem ich siły, ale gniew... Gniew był oliwą, elementem zapłonu, dlatego nigdy nie należało naruszać cierpliwości tych stworzeń. Mimo, że zwykle ciężko było je wyprowadzić z równowagi, Thialfi ze swoim żywym temperamentem należała do wyjątków. Bardzo łatwo ulegała emocjom, nawet jeśli tego nie chciała.
    - Wy ludzie... Jesteście niemożliwi! Najpierw budzicie mnie ze snu, gdy nadal nie uleczyłam starych ran, a teraz to! Nie potrzebuję ani ciebie, ani tej durnej obietnicy. Jesteś śmieszna, jeśli... - nie miała tego na myśli. Pamiętała o obietnicy, która była dla niej naprawdę ważna, ale złość nie pozwalała jej racjonalnie myśleć, jednak udało jej się powstrzymać w pół słowa. Tylko, że było już za późno. Ktoś zobaczył ja na murze, usłyszał jej krzyk i zawiadomił resztę. Teraz w ich stronę zmierzało pół Nawaroth łaknące krwi. Jej krwi. Mieszkańcy byli uzbrojeni, co prawda większość z nich nie miała pojęcia jak walczyć ze smokiem, ale byli gotowi oddać życie za miasto, które wybudowali własnymi siłami.
    - Przepraszam... Cóż, chyba musimy się pożegnać. Było mi naprawdę miło cię poznać Bjorn - powiedziała cicho, a po jej policzku spłynęła pojedyncza łza. Niestety nie miała więcej czasu na pożegnania. W jednej chwili z drobnej dziewczyny przemieniła się w ogromnego smoka, którego jedna łapa znajdowała się na murze, a druga wspierała większość ciała na ziemi. Nie chciała by w mieście zaczęto źle mówić o łowcy smoku, który nie rozpoznał i nie zabił gada, gdy ten był praktycznie bezbronny, więc zionęła w jego stronę ogniem. Oczywiście dzięki amuletowi nie stało mu się zupełnie nic, czarodziejce również, ale skały wokół całkowicie się roztopiły. Moc jej ognia była przerażająca, ale rozpiętość białych skrzydeł robiła jeszcze większe wrażenie. Wystarczył jeden ruch, aby znalazła się kilkanaście metrów nad miastem, ale mimo tego, że miała dużą przewagę nad mieszkańcami, nie zaatakowała. Mogła obrócić całe Nawaroth w pył, wtedy nie miałaby już problemu i mogłaby udać się w dalszy sen, jednak nie chciała niepotrzebnie ranić. Nie była bezmyślną istotą, która zabijała, gdy naszła ją taka ochota. Zamiast ukarać nieznośnych ludzi, odleciała w stronę swojego leża, ignorując przy tym balisty, których pociski nie były w stanie przebić jej łusek.
    Skuld
    Skuld
    Lost Soul

    Punkty : 40
    Liczba postów : 30

    Smoczy problem Empty Re: Smoczy problem

    Pisanie by Skuld Czw 05 Gru 2019, 12:11

    Zaskoczony postawą Cirel i dziwnym wyznaniem z jakim czarodziejka zwróciła się do Thialfi, Bjorn  początkowo zaczął podejrzewać iż towarzysząca mu handlarka jest jakąś miejscową księżniczką lub inną ważną osobistością, pochodzącą z arystokratycznego rodu, która to dla zabawy wymyka się w przebraniu po to by obcować bezpośrednio z swoim ludem. Uczciwie trzeba przyznać, iż niewiele brakowało aby był to kontakt naprawdę bliski, jako że sam łowca zmagał się w zbierającą w nim olbrzymią ochotą, by posadzić sobie białogłowę na kolanach, zadzierając następnie  jej skromną suknię niemalże pod samą szyję. Zapędy wojownika studził nieco fakt iż oboje znajdowali się na miejskich murach, w otoczeniu innych pełniących warte, czy to strażników, czy oddelegowanych do tego mieszkańców, co oczywiście samemu Bjornowi w ogóle by nie przeszkadzało, ale dla dziewczyny mogłoby być dość krępujące. W każdym bądź razie nie zmieniało to sedna sprawy, zgodnie w którym choć oboje pozostawali pod ciągłą obserwacją, to raczej niewielu postronnych gapiów znajdowało się na tyle blisko by móc podsłuchiwać ich wzajemnych rozmów, a co za tym idzie ewentualne zdemaskowanie księżniczki nastąpiło co najwyżej o oczach samego Bjorna i nie powinno stać się przyczyną tak nagłego wybuchu gniewu. Chyba że opinia łowcy smoków była dla arystokratki aż tak ważna?
    W rozumowanie Frarigsona panny z bogatych domów były jeszcze gorsze niż czarodziejki. Rozkapryszone i w ogóle oderwane od świata. Choć oczywiście bezsprzecznie najgorsze były czarodziejki usługujące księżniczkom.
    - Łooo, spokojnie, nie ma powodu by od razu kipieć … - próbował interweniować mężczyzna, jednak zanim zdołał dokończyć swoje zdanie Thialfi całkowicie straciła nad sobą kontrolę, robiąc coś co sprawiło, iż cała dotychczasowa wiedza łowcy na temat smoków okazała się być gówno warta.
    Bjorn stanął jak zamurowany, nie będąc zdolnym do jakiejkolwiek reakcji, obserwując całe wydarzenia z otwartą na oścież gębą. Nie bał się smoków. Przywykł do ich bezpośredniej obecności, do zapachu, do rozsiewanej przez nie aury strachu, czy do oparów wydobywających się z nozdrzy gada, śmiertelnie trujących dla przeciętnego człowieka, a jednocześnie nie robiących krzywdy tym którzy zostawali łowcami. Problem w tym iż jeszcze nigdy nie miał do czynienia z smokiem który przed chwilą siedział mu na kolanach, pod postacią pięknej dziewczyny całkowicie zawracając mu w głowie.
    Frarigson słyszał kiedyś opinię, że u szlachetnych przedstawicieli smoczej rasy podobna przemiana jest możliwa, ale nigdy nie dawał wiary takowym pogłoskom, chociażby z racji tego iż posiadanie podobnej umiejętności wydawało mu się kompletnie zbędne. Poza tym zajmując się zawodowo zabijaniem tych stworzeń, wojownik wolał raczej nie zastanawiać się nad ich inteligencją, ewentualnymi uczuciami, zdolnością do tego by kochać, tęsknić i cierpieć, a co za tym idzie również nad możliwością dyplomatycznego rozwiazywania konfliktów podobnych temu z Nawaroth.
    Światopogląd Bjorna walił się jak domek z kart w którym ktoś zaparkował wóz, a powietrze wokół niego płonęło choć cały żar wydawał się momentalnie pochłaniany przez zawieszony na piersi mężczyzny medalion.
    Tymczasem strażnicy miejscy najpierw ochoczo zerwali się do walki z bestią, chwytając ze sobą co popadnie, następnie widząc jak stwór z każdą chwilą przybiera na masie, stajać się coraz większy, aż do osiągnięcia swoich naturalnych rozmiarów, jak jeden mąż, dzielni obrońcy zastosowali strategiczny odwrót, kryjąc się w każdej możliwej rozpadlinie, tylko po to by ostatecznie przekonawszy się uprzednio że smok odleciał a zagrożenie minęło, ponownie przystąpić do natarcia, posyłając za napastnikiem dziesiątki strzał, bełtów, włóczni, pocisków i innych płomiennych wyzwisk. Brylował w tym Willy Chrypa, który to poza złorzeczeniem skierowanym w stronę smoka, nie omieszkał również kilka z swoich przemyśleń skierować do Bjorna.
    - Pozwoliłeś mu uciec, łajzo! Wielki Frajigson okazuje się być niczym więcej jak zniedołężniałym staruszkiem, nie potrafiącym zabić gada którego ma pod nosem!
    - Porozmawiamy gdy tobie uda się zbliżyć do potwora na tyle blisko co mi. – Ozięble odpowiedział Bjorn, po czym chwytając swój topór, pomógł wstać rozpaczającej Cirel, przy okazji podnosząc też z ziemi worek z kosztownościami, który w zrozumiałych okolicznościach pozostawiła Thialfi, a następnie, pożegnał towarzystwo. – Chodź. Nie ma się czego mazać. Państwo wybaczą mam robotę do dokończenia.
    - Sami go ubijemy! Bez twojej pomocy! Jeśli będzie trzeba wykorzystując do tego siły tysiąckrotnie potężniejsze niż smok! – Wrzeszczał Willy.
    - To byłoby wyjątkowo głupie. – Zauważył łowca.
    - Nie ty o tym decydujesz.
    Będąc już przy bramie z dala od żwawo dyskutujących mieszkańców, Bjorn po raz ostatni spojrzał na miasto. Chciał je ochronić, ale teraz dodatkowo czuł potrzebę ochronienia również smoka.
    - Dokąd chcesz iść? – Spytała Cirel. – Odrzuciła moją pomoc, gardząc wszystkim co mogłabym zaoferować.
    - Wielka mi rzecz. Mi kobieta odmówiła niejednokrotnie. – Łowca usiłował nieco rozluźnić atmosferę. - Poza tym musimy oddać worek. No i stolik. Psiakrew nie sądziłem ze będę zmuszony nieść ten rupieć do samej jaskini.
    Mejrin
    Mejrin
    Vampire

    Punkty : 21762
    Liczba postów : 4374

    Smoczy problem Empty Re: Smoczy problem

    Pisanie by Mejrin Pią 06 Gru 2019, 17:00

    Jak można było się spodziewać, mieszkańcy Nawaroth nie byli zbyt szczęśliwi, gdy na murach ich miasta pojawiła się ogromna bestia. z początku mała, zaczęła dość szybko przybierać na masie, a nawet tak wytrzymały budulec jak kamień, zaczął się uginać pod jej ciężarem. Jednak żadnemu z mieszkańców nie przyszło do głowy, że owy stwór wcale nie miał w planach pozbawić ich życia, nawet nie chciała ich straszyć, ale tego co zaszło nie można było już odwrócić. Przerażeni ludzie ubzdurali sobie, że pojawienie się gada było zwiastunem nadchodzącej apokalipsy, a przecież koło czegoś takiego nie można było przejść obojętnie. Dla Thialfi oznaczało to tylko jedno, nie będzie już mogła pojawić się w mieście pod żadną postacią, co dość mocno psuło jej plany. Po całym tym zajściu na murze i nagłym wybuchu gniewu czuła się paskudnie, nie chciała tak zareagować na słowa czarownicy, ale była wściekła, że ta od tak wyjawiła jej tożsamość. A przecież Bjorn miał jej jeszcze tyle historii do opowiedzenia! Mogłaby oddać mu nawet cały worek skarbów, gdyby tylko dał jej szansę posłuchać jak teraz wygląda świat. Tylko, że jej skarby przepadły, tak samo jak szansa na zaprzyjaźnienie się z wojownikiem. Pewnie teraz razem z całą resztą szykował się do ataku na nią, łowca smoków, ha. Co prawda nie miała w planach dać się pokonać, a już tym bardziej zabić, ale nie wiedziała czy da im radę. Nie może przecież uciec stąd, to jej leże, jej dom. Będzie chroniła je do samego końca.
    Do jaskini prowadziło kilka dróg. Ludzie znali tylko jedną z nich co dawało jej sporą przewagę. Zwłaszcza, że jej ulubiona prowadziła przez ciężko dostępny tunel na górze, dzięki temu przez tysiąc lat powietrze dochodziło do środka, a smoczyca nie udusiła się we własnych oparach siarki. Zdawała sobie sprawę, że nie będzie mogła jednak uciec, nie zostawi przecież swoich skarbów, tych trzech najważniejszych jakie miała. Została więc jej tylko jedna opcja. Walka, co prawda nie byli to ci sami ludzie, którzy żyli na tej ziemi za jej czasów, ale i tak czuła się źle z faktem, iż będzie musiała ich zabić przez błahostkę. Gdyby tylko potrafili ją zrozumieć, spojrzeć na całą tą sytuację z jej strony, rozwiązałoby to sporo problemów. Zmęczona pracowitym dniem, położyła się na rozgrzanej jej ogniem skale i próbowała opracować jakąś strategię. Wiedziała, że ludzie posiadają znacznie silniejsze łuki, tak zwane balisty, które co prawda nie mogły przebić jej łusek, ale sprawiały jej ból. Na pewno zostanie jej po tym kilka siniaków. Nie mogła mieć jednak pewności, że nie ukrywają oni silniejszych broni, które może byłby w stanie nawet ją zabić. W końcu istnieją "łowcy smoków" cokolwiek miało to znaczyć. Nie mogła sobie wyobrazić jak człowiek zabija gada jej rozmiarów. Chociaż niewielu pobratymców dorównywało jej rozmiarem, w swojej oryginalnej formie była jednym z największych smoków. Nie bez powodu nazywano ją kiedyś "królową", chociaż znacznie częściej ludzie zwracali się do niej tytułem "smoczej księżniczki".
    Położyła swój smoczy łeb na ziemi i zaczęła po prostu płakać z bezsilności, co prawda w jej wykonaniu brzmiało to bardziej jak warczenie, ale nie wolno dać się zwodzić pozorom. Smoki też miały uczucia, czasem nawet odczuwały wszystko bardziej intensywnie niż ludzie. Na przykład... Dotyk... Na samo wspomnienie dłoni mężczyzny na jej biodrze robiła się cała czerwona, wtedy niestety tak o tym nie myślała. Była zbyt zauroczona miastem oraz nowoczesnym budownictwem ludzi, żeby w głowie mieć zaloty, a jednak powracająca myśl nie dawała jej spokoju. Obiecała sobie, że jeśli kiedykolwiek będzie miała szansę znów spotkać te dwójkę to przeprosi czarownice i zaskoczy czymś wojownika. Jeszcze nie do końca wiedziała czym, w końcu co mogła mu dać cenniejszego niż medalion? Z twarzy była urodziwa, nie jedna kobieta patrzyła z zazdrością na jej szlachetne rysy, jednak na tym praktycznie kończyły się jej kobiece wdzięki. W ludzkiej postaci dwie krągłości na jej klatce piersiowej nie były zbyt pokaźne, może nie należały też do najmniejszych, ale mężczyźni pewnie woleliby coś, co naprawdę można chwycić w dłoń. Poza tym była dość szczupła, miejscami wręcz koścista. Tysiąc lat spowodowało, że kobiece kształty i krągłości prawie zniknęły, ale jeśli będzie miała okazję to wróci do formy sprzed snu. Wtedy może i rudowłosy wojownik spojrzałby na nią jak na prawdziwą kobietę, a nie przerośniętego gada.
    Mogła tak gdybać cały dzień, ale nie zmieniało to rzeczywistych faktów. Nie miała wielu czasu na obmyślenie planu. W jaskini nie było zbyt dużo miejsca na prawdziwą walkę, a jeśli uda im się ją osaczyć... Znajdzie się w pułapce bez wyjścia. Zostało jej chyba tylko jedno rozwiązanie, ale nie była pewna czy jest na to gotowa. Od feralnych wydarzeń z tamtego dnia może i minęło tysiąc lat, ale dla niej wydawało się, że wszystko miało miejsce wczoraj. Rany na ciele zagoiły się, chociaż te w sercu pozostały, dlatego była taka niepewna. Przybycie czarodziejki i wspomnienie o obietnicy sprawiło, że jej serce zabiło mocniej, jednak z drugiej strony bała się jeszcze bardziej. Od setek lat nie opuszczała tego miejsca, nie widziała jak świat zmienił się w ciągu tych lat. Nowe zawsze znaczyło niebezpieczne, ale i ekscytujące. Odetchnęła głęboko by uspokoić myśli, wtedy też usłyszała kroki. Z początku chciała od razu zionąć ogniem, jednak szuranie butów i lekki stukot obcasów wydały jej się dziwnie znajome, więc nie pozwoliła ostrożności wziąć górę nad rozsądkiem. Na całe szczęście, gdyż przybyszami okazali się nie kto inny jak wojownik i czarownica. Nie miała pojęcia czemu za nią poszli, myślała, że jej nienawidzą po tym co się stało, ale.. Ich widok ucieszył ją na tyle, że podniosła swój łeb i tak jak umiała, uśmiechnęła się, jednak widząc co Bjorn niesie w ręce nie wytrzymała. Zmieniła się w człowieka i pobiegła do mężczyzny z wciągniętymi rękami, ale nie dajmy się zwodzić pozorom. Wcale nie biegła by go przytulić.
    - Stołeczek! Myślałam, że go spaliłam razem z częścią muru! - zgrabnie ominęła wyciągniętą dłoń mężczyzny i nachyliła się by przytulić swój czworonożny, drewniany obiekt uwielbienia. Oczywiście nie zwracała uwagi na to, że jest całkowicie naga, w końcu ludzka postać była jej dość obca, gdyż nie ukazywała się w niej za często. Nawet te tysiąc lat temu ludzie woleli widzieć ją w bardziej potężnej i majestatycznej formie. W końcu nie mogła okazywać słabości, nawet jeśli czasem sama miała ochotę zwinąć się w kłębek i płakać - Przepraszam... Za ten wybuch złości czarodziejko, ale nie możesz od tak psuć ludziom randki. To było niegrzeczne... No ale. Niech będzie, znaj łaskę smoka. Chodź, pokażę Ci je. Ty też Bjorn - w miejscu, które tak bardzo starała się chronić nie znajdowały się tylko diamenty, złoto i inne drogocenne błyskotki, które udało jej się zgromadzić przed laty. Było tu coś, co ceniła bardziej od swojego własnego życia. Trzy szkielety, nie większe od psa pasterskiego. Każdy z nich miał na czaszce i kręgach szyjnych ślady po ogromnych zębach dorosłego smoka, jednak nie były to obrażenia, które ona mogłaby zadać. Smok, który je zabił był przynajmniej o połowę większy niż ona sama - Vernil, Dardu, Nevilem - powiedziała wskazując po kolei na każdy ze smoczych szkieletów. Dotykając ich głów czuła jak wracają wspomnienia, ale nie mogła się teraz rozkleić. Musiała być silna, tak powinna zachowywać się królowa, ale jaka królowa siedzi na ziemi całkiem naga? Chyba tylko taka, która nie ma ani swojego królestwa, ani poddanych - chce byś ich stąd zabrała... Ich ciała już dawno powinny zostać pochowane na cmentarzysku smoków, tam jest ich miejsce, nie tutaj. W tej zatęchłej jaskini... Jestem okropną matką, skoro kazałam im aż tyle czekać... - spojrzała w oczy czarodziejce i lekko się uśmiechnęła. Jej dzieci, brutalnie zamordowanie, czekały aż ktoś w końcu zabierze je z jaskini. Nie mogła sama tego dokonać, nie miała tyle sił, by samotnie pokonać całą tą niebezpieczną drogę. Dlatego potrzebowała kogoś więcej niż tylko kobiety, potrzebowała jego. Wojownika, który podobno potrafił zabić smoka, taka zdolność może się okazać niezbędna, jeśli przyjdzie im zmierzyć się z gatunkiem Thialfi - Bjorn, chciałabym cię zatrudnić. Możesz zatrzymać cały worek kosztowności oraz wszystko co chcesz z jaskini, zapłacę ci z góry. Jedyne czego chce to żebyś towarzyszył jej w drodze i chronił ją, jednak jeśli zrobi się zbyt niebezpiecznie możesz porzucić zadanie. No, skoro wszystko jasne to zabierajcie moje dzieciaczki i idźcie stąd. Gdy pojawiał się tu mieszkańcy Nawaroth... może się zrobić nieprzyjemnie, ale postaram się ich zatrzymać jak najdłużej - z jej ust brzmiało to jak pożegnanie, była gotowa stracić życie byle by ochronić swoje dzieci. Nawet jeśli te były już od tysiąca lat martwe...
    Skuld
    Skuld
    Lost Soul

    Punkty : 40
    Liczba postów : 30

    Smoczy problem Empty Re: Smoczy problem

    Pisanie by Skuld Sob 07 Gru 2019, 16:55

    Podróż z miasta do smoczej jaskini nie była sprawą łatwą. Górskie szlaki nigdy nie zyskały sobie miana bezpiecznych, nie wspominając o tym, iż do samej smoczej groty nie prowadziła żadna z dróg, a dostać się do niej można było tylko mając skrzydła lub schodząc po urwistym zboczu, gdzie każdy źle postawiony krok, mógł skończyć się upadkiem w przepaść. Teoretycznie legowisko Thialfi łączyło się w jakiś sposób z licznymi korytarzami, wyrzeźbionymi w skale przez poszukujących skarbów mieszkańców Nawaroth, jednak bez odpowiedniego przewodnika, dla Bjorn i Cirel to przejście pozostawało niedostępne, jako że ryzyko zgubienia się w nich było zbyt duże.
    Dwójka podróżników musiała zatem obrać tradycyjną drogę, przy okazji potwierdzając wcześniejsze przypuszczenia wojownika, iż w sytuacji gdy  osada jest nękana przez smoka, co rozsądniejsi jej mieszkańcy po prostu pakują dobytek i przenoszą się w bezpieczniejsze miejsce. Łowca i czarodziejka zauważyli na szlaku kilka takich wozów, załadowanych po brzegi tym co uciekinierzy usiłowali ocalić przed smoczym ogniem. Problem polegał na tym, że pomysł rychłego opuszczenia Nawaroth nie ocalił nikogo. Wokół wspomnianych wcześniej wozów Bjorn nie dostrzegł żywej duszy, za to sterty rozszarpany ciał słały się gęsto, zarówno przy samych powozach, wzdłuż drogi, a także w okolicznych lasach. Wyglądało to niczym rzeź, w czasie której nie oszczędzono nikogo. Jednak co najdziwniejsze sprawcą owej napaści najwyraźniej nie był smok, jako że same powozy, ziemia i las wokół nich pozostawały nietknięte, nie nosząc w sobie żadnych znamion obecności wielkiego gada, za to wokół martwych osadników można było zauważyć kilka trucheł tajemniczych stworów, które łatwo dało się powiązać z masakrą osadników.
    Zwierzęta te po trochu przypominały wilki, jednak były od nich znacznie większe, nie posiadały sierści, a jedynie czarną chropowatą skórę, ich pyski były dużo szersze niż u typowych psowatych, stopy zakończone długimi pazurami, a długie ogony kojarzyły się raczej z szczurzymi niż z takimi jakich można się spodziewać u ssaków.  Bjorn nigdy nie widział takich bestii. Wyglądały jakby wyrwały się z któregoś z licznych piekieł, dlatego też pierwszym co zwróciło jego uwagę, był fakt w jaki sposób można było je ubić. W łowcy od razu odezwało się zawodowe podejście do tematu. Stwory był jak najbardziej śmiertelne, co w tym przypadku, mimo niewątpliwej tragedii sytuacji, napawało optymizmem. Te które zginęły nafaszerowano strzałami lub przebito włócznią.
    - Co to za poczwary? - Spytał Fjarigson.
    - Mają wiele nazw. I wydaje  i się że są jedynie początkiem nieszczęść jakie nawiedzą Nawaroth jeśli zabraknie smoka. - Zauważyła Cirel. Odkąd opuścili miasto rozmowa pomiędzy nią a Bjornem w ogóle się  nie kleiła. Dwójka towarzyszy po prostu sobie nie ufała. Kobieta nie chciała rozwodzić się nad swoim pochodzeniem i osobliwym traktowaniem Thialfi, wszelkie pytania wojownika zbywając krótkim komentarzem o tym, iż jest kapłanką czczącą smoki, a więcej nie powinno mężczyznę obchodzić, z kolei w rewanżu na jej pytanie, odnośnie tego  w jaki sposób mieszkańcy osady spróbują zaatakować swojego wroga, Bjorn udawał że nie ma pojęcia.
    Dopiero widok porozrywanych na kawałki ludzkich zwłok, sprawił iż oboje postanowili zrezygnować z wewnętrznego oporu.
    - Bo widzisz to właśnie obecność smoka trzyma bestie podobne tym tum z dala od górskich dolin. Dlatego kiedyś darzono je ogromnym szacunkiem, uważając za strażników i sprzymierzeńców. A teraz demoniczne stwory wyczuwają że skrzydlata królowa jest słaba i jeden [po drugim wypełzają z swoich nor..
    - Jeśli to co mówisz jest prawdą, to właśnie zyskaliśmy konkretny argument w zbliżających się negocjacjach. - Stwierdził łowca, chwytając za topór i zabierając się za odrąbywanie łba tajemniczego stworzenia. Zamierzał pokazać go Thialfi, jak również ludziom z miasta.
    Nie co później gdy oboje wreszcie odnaleźli smoczą jaskinie, Bjorn zdecydował iż wejdzie do niej pierwszy, raz z racji doświadczenia, a dwa z powodu posiadanego naszyjnika, który to teoretycznie chronił go przed smoczym ogniem. Mężczyzna wciąż nie mógł uwierzyć dlaczego smoczyca dała mu do ręki broń za  sprawą której zabójca stawał się dla niej śmiertelnie groźny. Przez chwile dziękował losowi za to iż smoki raczej nie przepadają  za swoimi pobratymcami, ponieważ w przeciwnym razie, mając na uwadze ile takich zgładził,  szansa na jakieś bliższe kontakty z Thialfi naprawdę byłyby mizerne. Mimo wszystko Fjarigson nie spodziewał się tu ciepłego powitania. To znaczy spodziewał. Nawet można by rzec „gorącego przywitania”, ale raczej nie w tym przyjemnym kontekście.
    Tymczasem rzeczywistość kompletnie go zaskoczyła, po raz kolejny wybijając z ręki wszystkie przygotowane zawczasu argumenty.  Thialfi z uradowaną miną wybiegła im na powitanie. Nago - czym ostatecznie rozwiała wątpliwości wojownika, co do podejrzeń, iż świadomość zadawania się z partnerką, która może go schrupać jednym kłapnięciem, jest w stanie skutecznie ograniczyć jego pożądania. Najwyraźniej nie była. Bjorn wpatrywał się w dziewczynę niczym zahipnotyzowany, a gdy tylko spróbował w jakiś sposób odwzajemnić czułe gesty, okazało się ze cała sympatia smoczycy skierowana była w stronę sypiącego się mebla, a nie brodatego zabójcy.
    - Nie masz mnie za co przepraszać Pani. - Odpowiedziała Cirel, z wyraźna ulgą reagując na słowa Thialfi. - To moja wina. Powinnam być bardziej dyskretna. I spostrzegawcza.
    Nie potrafiąc rozmawiać o sprawach ważnych gdy sam ledwo mieści się w spodiach, wojownik po raz kolejny okrył drobną kobietę swoim płaszczem. Chwilę później smoczyca pokazała im szkielety, opowiadając ich historie i prosząc o wykonanie bardzo szczególnej misji.
    - Zrobimy co zechcesz Pani, ale najpierw chcielibyśmy upewnić się ze ty będziesz bezpieczna. - Zasugerowała kapłanka.
    - Dokładnie. Musimy się pospieszyć zanim ta pizda…, yyy panie wybaczą, zanim Willy Chrypa zdoła przekonać mieszkańców Nawaroth, że ryzykując dobro miasta, warto wstrząsnąć górą by zwalić ci na głowę setki ton kamieni. - Krótko wyjaśnił Bjorn. - Znasz drogę przez kopalnie?
    Mejrin
    Mejrin
    Vampire

    Punkty : 21762
    Liczba postów : 4374

    Smoczy problem Empty Re: Smoczy problem

    Pisanie by Mejrin Nie 08 Gru 2019, 10:22

    Thialfi nie rozumiała dlaczego czarodziejka aż tak martwi się jej bezpieczeństwem, jednak jeszcze bardziej zdumiała ją postawa wojownika, który nie wydawał się wrogo do niej nastawiony. Nawet po tym, gdy prosto w niego zionęła ogniem, który zdolny był do spalenia prawie każdego kruśćca. Zaczęła myśleć o nim jak o naprawdę dziwnym człowieku, ale i najmilszym jakiego do tej pory spotkała. Wiedziała, że powstrzymuje chęć rzucenia się na nią, nie żeby taki bieg wydarzeń jej przeszkadzał. Do tej pory traktowano ją zwykle jak potwora, więc myśl o tym, że ktoś myśli o niej jak kobiecie sprawiała, że jej serce biło dwa razy szybciej. Jednak nie miała teraz czasu na romantyczne wywody. Otuliła się mocniej płaszczem, który dał jej Bjorn i spojrzała na niego trochę gniewnie. Nie była wściekła na niego, lecz na ludzi, którzy ciągle sprawiali jej tyle problemów.
    - Chcą mi zrzucić górę na głowę? - ludzie spróbują pogrzebać ją żywcem, gdyby nie dowiedziała się o tym wcześniej może nawet by im się to udało, ale teraz Thialfi pałała do mieszkańców Nawaroth jeszcze większym gniewem. A co za tym idzie od teraz będzie przy nich dwa razy bardziej ostrożna - Jest wiele dróg, nie tylko przez kopalnie, ale jeśli zależy nam na czasie to... - wskazała palcem do góry na szczelinę, która prowadziła aż do samego szczytu - Tędy będzie najszybciej. O ile nie boicie się latać
    Ostatnie słowa wypowiedziała z łobuzerskim uśmiechem, wyglądała jakby planowała coś naprawdę wrednego, ale w końcu zgadzało to się z jej charakterem. Nie była słodką i miłą dziewczynką. Nigdy nie uważała się za taką. Właśnie dlatego nie wstydziła się swojego ciała, nie miała oporów by zdjąć z siebie płaszcz Bjorna i rzucić nim w mężczyznę, by kilka sekund później pojawić się przed nimi w swojej smoczej formie. Chociaż była trochę inna niż ta, którą pokazała w Nawaroth. Mniejsza przynajmniej o połowę bez problemu mogła przelecieć przez szczelinę, kolejna mała tajemnica smoczej królowej, która potrafiła dostosować swój rozmiar do potrzeb. Zużywało to ogromne pokłady jej energii, ale na razie starała się tym nie przejmować, a tym bardziej nie pokazywać po sobie zmęczenia.
    - Nie ociągajcie się, jeśli jeszcze trochę tu posiedzimy... cóż wioska może dojść do wniosku, że naprawdę warto mnie zabić, ale nie wiedzą o wielu rzeczach, które kryją się w tym lesie - opuściła jedno ze skrzydeł by ułatwić dwójce przybyszy wspięcie się na jej grzbiet. Spokojnie czekała aż uda im się wsiąść, co do najprostszych nie należało. Cirel musiała lekko podsadzić głową, gdyż kobieta bała się postawić choćby kroku w obawie że skrzywdzi przypadkiem istotę, którą czci. Na szczęście Thialfi nie należała do delikatnych i chociaż po bełtach zostały jej siniaki, to żaden z nich nie przebił jej łusek.
    Oprócz swoich dzieci nie woziła nikogo na grzbiecie, tym bardziej ludzi, więc nie miała pojęcia ile mogą znieść. Postanowiła być na początek choć trochę delikatna, więc nie wzbiła się w powietrze tak szybko jakby zrobiła to normalnie, zresztą dodatkowy ciężar utrudniał jej trochę poruszanie się. Przez szczelinę prowadziła kręta droga, pełna zakrętów w całkowitej ciemności, jednak ona nie miała najmniejszych problemów z pokonaniem tego odcinka, jej oczy widziały bardzo wyraźnie zarówno w mroku nocy, jak i świetle dnia, dlatego dwójka pasażerów była z nią całkowicie bezpieczna.
    - Spójrzcie, widać Nawaroth - powiedziała, gdy znaleźli się już na powierzchni, kilka metrów nad szczytem góry, gdzie mogli dotknąć chmur. Starała się lecieć stabilnie i wolniej by mogli rozkoszować się widokiem z góry zapewne nigdy nie widzieli świata z jej perspektywy, a ten potrafił być równie piękny, co przerażający.
    Widok Nawaroth należał do tych niezapomnianych, które starała się kolekcjonować w swojej pamięci. Było niczym ognisko na środku pól i lasów, piękne, ale nikt nie zdawał sobie sprawy z tego jak w wielkim niebezpieczeństwie się znaleźli. Mieszkańcy nie słuchali już rady Bjorna i rozpalili w mieście mnóstwo pochodni, ale dzięki temu świetnie ich było widać z góry. Aż miała ochotę zrobić z tego wielką pochodnię, ale powstrzymała swoje dzikie instynkty - Postaram się wylądować niedaleko od miasta, ale muszę uważać by nas nie zobaczyli, jeśli tak się stanie... Cóż nie będę mogła wam zagwarantować bezpieczeństwa. Ciężko unikać tych nowych łuków - na samo wspomnienie poczuła dreszcze, dobrze, że nie używali jeszcze silniejszej broni, gdyż wtedy naprawdę mogłoby zagrażać jej prawdziwe niebezpieczeństwo. Na szczęście i o dziwo nikt nie zauważył białego smoka, który bezszelestnie poruszał się na nocnym niebie, dzięki czemu mogli bez trudu wylądować na większej polanie. No prawie bez trudu, gdyż Thialfi zapomniała o dodatkowym bagażu i zbyt szybko zaczęła schodzić w dół.
    Ona, Bjorn i Cirel zaliczyli dość nieprzyjemne spotkanie z ziemią. Jednak nie to dawało jej się najbardziej we znaki. Brak pożywienia i snu sprawiał jej o wiele większe problemy, przez co każda kolejna przemiana stawała się coraz cięższa, a ona czuła się coraz bardziej wyczerpana. Wybudzono ją przynajmniej pięćset lat za wcześnie, nie zdążyła jeszcze odzyskać pełni sił po dawnej walce... przez co stała się o wiele łatwiejszym celem. Nie tylko łowcy smoków to wiedzieli, bestie z lasu, które w jej języku nazywano wilkorami również to czuły. Thailfi zebrała się jednak w sobie i po raz kolejny zmieniła się w człowieka, wiedziała, że nikt w Nawaroth nie będzie chciał jej słuchać, jeśli pojawi się w formie wielkiego gada, a ludzka forma wzbudzała mniej podejrzeń i więcej sympatii. Jednak jak miała udać się do wioski, gdy nie miała nawet siły wstać? Gdy próbowała się podnieść nogi zaczynały się jej trząść, przez co po chwili znów lądowała na ziemi, a to nie był jedyny ich problem. Coś o wiele mroczniejszego zaczęło się do nich zbliżać, nie bojąc się zbliżyć ani do osłabionego smoka, ani do miasta.
    Skuld
    Skuld
    Lost Soul

    Punkty : 40
    Liczba postów : 30

    Smoczy problem Empty Re: Smoczy problem

    Pisanie by Skuld Pon 09 Gru 2019, 13:03

    Obserwując kolejną przemianę kobiety o dziewczęcej urodzie w olbrzymią, śmiercionośną bestię, Bjorn pomyślał iż jest to spektakl do którego nie da się przyzwyczaić. Nawet ktoś taki jak on, kto z smokami obcował dość często, przecierał oczy z zdumienia, zachodząc w głowę ile w tym wszystkim jest magii, a ile praw przyrody. Jednocześnie widząc jak jego własny płaszcz rozdziera się na paski pod wpływem rosnących mięśni Thialfi, wojownik z przekąsem zauważył iż czeka ich do rozwiązania niemały problem logistyczny, związany z błyskawicznym kurczeniem się zapasów peleryn i butów. „Coś będzie trzeba z tym zrobić” – pomyślał łowca, mimo iż jego zdaniem naga Thialfi stanowiła urzekający obraz, a choć on sam nie miałby nic przeciwko by wpatrywać się w nią godzinami, to już niekoniecznie uznał za stosowne dzielić się owymi wrażeniami z resztą świata. Była to zresztą głębsza refleksja, która nie tylko brała pod uwagę istnienie chwilowego dylematu do rozwiązania, ale w samej swojej konstrukcji zakładała już iż on i smocza panna zostaną razem na dłużej, a częsta nagość dziewczyny rzeczywiście stanie się problemem Bjorna.
    Jednak na chwile obecna wojownik nie rozwijał tego tematu, jako że niemal od razu został uraczony kolejną niespodzianką, z która oswoić się być może będzie mu jeszcze ciężej. Lot na smoczym grzbiecie jawił się jako doświadczenie nad wyraz szokujące, za sprawą którego nawet pod nieznającym strachu sławnym Fjarigsonem uginały się nogi. Co więcej łowca nie mógł pozbyć się uczucia, że dziesiątki kolejnych prób poróżowania w ten sposób, nie byłyby w stanie sprawić iż w jakikolwiek sposób mężczyzna przyzwyczai się do nowego rodzaju transportu. Wojownik znany był z tego że twardo stąpał po ziemi. Jego zdaniem ludzie nie latali, nie chcieli latać i nie powinni latać, a zmuszanie ich do tego jest wbrew naturze.
    Ponieważ wcześniejsza podróż do smoczej jaskini zajęła im niemal całą noc, Bjorn i Cirel mogli obecnie podziwiać niezwykły wschód słońca. Mogliby, gdyby którekolwiek z nich miało odwagę otworzyć oczy, a poza tym gdyby nie gęsta mgła, o tej porze otulająca całą okolicę. Biorąc pod uwagę iż całą trójką planowali dostać się do Nawartoh niepostrzeżenie, ograniczoną widoczność można było uznać za niezwykle sprzyjającą okoliczność. Poza tym sama Thialfi okazała się na tyle rozsądna by nie podlatywać w bezpośrednie sąsiedztwo miasta, trzymając się z dala od zasięgu balist rozstawionych na murach.
    Bjorn próbował zgadywać cóż takiego dzieje się obecnie w ludzkiej osadzie. Bez wątpienia namacalna obecność smoka uświadomiła miejscowym powagę sytuacji, nawet tym najbardziej sceptycznym i nieprzekonanym, dla których dotychczasowe mówienie o smokach było jedynie wyimaginowaną groźbą. Jakby nie patrzeć, żadne gadanie o wielkim gadzie nie oddaje tego co ujrzenie do na własne oczy. Z nieukrywaną satysfakcja wojownik pomyślał o tym iż Willy i mu podobni zostaną wreszcie zagonieni do pracy. Koniec z lenistwem i udawaniem że cos się robi, byleby tylko jak najdłużej stołować się na koszt zleceniodawców. Z własnej praktyki, Fjarigson domyślał się że o ile miejscowi chętnie dadzą wiarę w to iż smok jest po ich stronie, a istniejący konflikt można zakończyć bezkrwawo, to głównie trzymający się nadziei na potencjalny zysk, łowcy podejmą starania aby utrzymać nagromadzony w ludziach strach. Im szybciej władca odprawi Willy’ego w teren, tym lepiej dla Thialfi, Bjorna i ewentualnych negocjacji.
    Niestety na chwilę obecną dużo bardziej prawdopodobnym był fakt, iż to Chrypa zdoła przekonać resztę do wywołania lawiny mającej pogrzebać stwora żywcem. Zabójca nie miał pojęcia w jaki sposób Nawaroth wybierze tych, którzy mieliby podjąć się owego zadania. Misja poniekąd jawiła się jako samobójcza. Być może wskaże ich sam władca, zarządzą losowanie albo poczekają aż śmiałkowie sami się zgłoszą. Prawdopodobnie zwołano już w tym celu naradę, co z kolei jemu, kapłance i smokowi kupowało trochę czasu.
    - Przedstawienie jakie zaprezentowałaś dziś w nocy na pewno wywołało spore zamieszanie, co w sumie jest dla nas korzystne by wślizgnąć się do …. o cholera! Zaczekaj! Poniosę cię!. – Bjorn nagle przerwał, widząc jak Thialfi chwieje się na nogach. Jego teoria o tym iż rzekome transformacje kosztują smoczycę sporo wysiłku, potwierdziła się w najmniej dogodnym momencie.
    Na szczęście łowca stał na tyle blisko by bez problemu chwycić dziewczynę, a ponieważ nie dźwigał obecnie worka z kosztownościami czy durnego stolika, uznał ze w zamian może ponieść Thialfi. Ta z jednej strony wyglądała na drobną, ale jako że była też smokiem, wojownik wolał napiąć mięsnie na wypadek gdyby zadanie okazało się być trudniejsze niż sadził. Tym bardziej że zważywszy na własne uzbrojenie, w tym liczne ostrza, mężczyzna musiał trzymać swoja towarzyszkę na ramionach, wsuwając jedna dłoń pod jej uda, a drugą kładąc za placem i pod pacha dziewczyny.
    – Cirelku, bądź tak miła i weź w zamian wilczą mordę. – Zaśmiał się łowca widząc nietęgą minę czarodziejki, a następnie zwrócił się z pytaniem do Thialfi. – To prawda że te stwory nie są ci obce?
    - Cicho! – Nieoczekiwanie kapłanka powróciła do swojej wcześniejszej stanowczej roli, odzyskując wigor jakim zwykła irytować Fjarigsona. – Coś tu jest.
    Mejrin
    Mejrin
    Vampire

    Punkty : 21762
    Liczba postów : 4374

    Smoczy problem Empty Re: Smoczy problem

    Pisanie by Mejrin Pon 09 Gru 2019, 20:35

    Fakt iż wojownik aż tak interesował się stanem smoczycy schlebiał jej niezmiernie, przez co emocje brały górę nad rozumem. Nie przeszkadzał jej lubieżny wzrok, który co jakiś czas lądował na jej piersiach, udach, czy nawet bardziej intymnej części ciała, wręcz przeciwnie. Dlatego nie protestowała, gdy Bjorn wtulił ją w swoją pierś, podnosząc jej delikatne, ludzkie ciało do góry. Było nienaturalnie ciepłe, a przynjamniej w ludzkim pojmowaniu, dla smoka była była to normalna temperatura. Uwielbiała się wygrzewać na słońcu, kamienicach, a nawet w ogniu. Wszystko, co rozgrzewało jej ciało, było dla niej niczym afrodyzjak. Uzależniało i odbierało zdolność logicznego myślenia, jednak takich przyjemności nie było jej dane zaznać dość często. Życie w podłej jaskini dawało się jej we znaki, zwłaszcza w obecnym czasie.
    Dłuższe przebywanie w ludzkiej formie niosło za sobą wiele zagrożeń, nie tylko większą podatność na ataki, ale również jej ciało mocniej odczuwało wahania temperatur. Nocą, gdy temperatura różniła się przynjamniej o kilka stopni, ciężko było utrzymać jej naturalne ciepło, zwłaszcza gdy była taka naga. Nie chciała się tak non stop obnażać, lecz nie miała wpływu na to, że na ubranie nie działa jej magia. Mogła przemienić tylko swoje ciało, materia nie ożywiona nie była uległa wobec jej morfizmu.
    Z każdą minutą traciła swoją wysoką temperaturę, na szczęście bliskość wojownika chociaż trochę spowalniała zabójczy proces. Im bliżej niego była tym łatwiej było jej zauważyć kolejne cechy, które na pierwszy rzut oka każdy ignorował. Drobne blizy, ślady po walce, niesforne kosmyki włosów, czy nawet kształt jego szczęki, który zwykle ukryty był pod rudawą brodą. Jako uważny obserwator starała się wyłapać jak najwięcej unikalnych cech mężczyzny, który widział w niej coś... Nie... Kogoś więcej niż bestię ziejącą ogniem. Co prawda teraz nie wyglądała już jak potwór będący w stanie zniszczyć całe Nawaroth, o wiele bardziej przypominała zagubioną damę dworu, którą trzeba po raz kolejny ratować z opresji.
    Zresztą i tak była zbyt słaba by utrzymać się na nogach o własnych siłach, a chociaż nie chciała być problemem, nie było innej opcji niż by ktoś pomógł jej się poruszać. Dość kompromitujaca sytuacja dla dumnej smoczycy, jednak sądziła, że raz może sobie na to pozwolić. Dzięki temu mogła oprzeć wygodnie głowę na ramieniu wojownika, gdyż ona w porównaniu do psiego demona nadal ją miała. Odkąd weszli z pyskiem do jaskini ciekawiło ją czy to Bjorn go zabił, jednak nie miała odwagi zapytać. Nie, to nie to. Bała się zapytać. Skoro mógł zabić taką bestie i nie odnieść ran, co mógłby zrobić z nią? Nie miała pojęcia o tym, że bestia była martwa jeszcze zanim czarownica i wojownik przybyli na miejsce tragicznych zdarzeń, dlatego nie wiedziała czy może ufać mężczyźnie. A mimo to, mimo wszelkich obaw, nie potrafiła powstrzymać narastającej ciekawości. Skoro może ją zabić, a jednak trzyma ją przy życiu nie jest taki zły, ani głupi jak reszta mieszkańców. Jeśli ona umrze całe Nawaroth zginie razem z nią. Ta bolesna prawda będzie musiała dotrzeć do serc nie tylko mieszkańców, ale również wszystkich łowców, którzy przybyli by zdobyć nie małą sumę w zamian za jej głowę.
    - Wilkory wyczuły krew swojego pobratymca... Ale... Nie powinny nas zaatakować. Przynjamniej dopóki jestem przytomna - głos smoczycy był coraz cichszy, przypomniał już tylko pomruk, bądź odgłos zza ściany. Zgłuszony zmęczeniem, ciągłe przemiany wyczerpały jej nikłe zapasy energii prawie do zera. Bez odpowiedniego odpoczynku i posiłku prawdopodnie niedługo zapadnie w sen nawet na kilka lat, lecz nie mogła przecież sobie na to pozwolić, czasu na odpoczynek nie było. Jeśli nie zachowa zimnej krwi nie tylko jej będzie grozić niebezpieczeństwo. W końcu to ona wybrała polane, to ona zabrała ich z jaskini i zmusiła do lotu ja jej plecach. Jeśli coś im się stanie, to będzie JEJ wina. Nie może pozwolić na to, by jej towarzyszom stała się krzywda. Cirel i Bjorn starali się już wystarczająco, samo przedarcie się przez łono lasu było śmiertelnie niebezpieczne, a więc teraz jej kolej by pomóc im wyratować się z tragicznej sytuacji, ale co może zrobić osłabiona dama? Dużo, jeśli ta dama posiada w sobie magię smoków. Objęła mocniej szyję wojownika i uniosła się trochę do góry, by móc lepiej obadać sytuację. Wilcze stwory nadal bały się jej na tyle, aby nie podejść na bliżej niż sześć metrów.
    Jednak nie wiadomo ile ta sytuacja będzie trwać, mogą spróbować ich zaatakować, ale nawet ta trójka nie da sobie rady z całą watahą. Nie tylko Thialfi to czuła, czarodziejka bała się chyba najbardziej, nie chciała stracić życia nim wypełni swą misję.
    - Cirel, nie bój się...będzie dobrze - chociaż nie była pewna swoich słów nie mogła pozwolić by osoba, która zawierzyła jej swoje życie drżała na widok wroga. Wyciągnęła rękę do czarownicy i lekko ją chwyciła, by dodać kobiecie otuchy - Będzie dobrze.
    Powtórzone słowo miało większą moc, udało jej się nawet sprawić, że czarodziejka lekko się uśmiechnęła. Thailfi spojrzała w oczu mężczyźnie, a na jej policzki wkradła się zdradliwa czerwień. Nie umiała też powstrzymać kącików swoich ust od uniesienia się lekko do góry. Bliskość drugiego ciała była czymś nowym, ekscytującym, ale również przerażała ją. Tak długo była sama, że nawet drobny kontakt fizyczny pobudzał jej zmysły. Ile lat minęło od kiedy ostatni raz robiła to z kimkolwiek? Nie licząc jej tysiąc letniego snu, mogły to być naprawdę długie lata, sama już nie pamiętała. Chyba ostatni raz był z ojcem jej dzieci, smokiem, którego nienawidziła i którym gardziła.
    Chwila radości nie mogła jednak trwać długo. Tylko w bajkach rycerz ratuje księżniczkę z rąk smoka, a później żyją długo i szczęśliwie... Jednak Thailfi żyła wystarczająco długo, by nie wierzyć w bajki, a zachowanie wilków wskazywało na jedno.. Wiedzą. To tylko kwestia czasu aż ją zaatkaują, może jeszcze nie teraz, ale w najbliższym czasie na pewno. Na razie musiała spróbować chociaż trochę się skupić. Skoro Bjorn miał być ich oczami sprzodu, ona postanowiła patrolować tyły. Ostatkiem sił wspięła się na rękach by oprzeć swój brzuch na barku mężczyzny i chwyciła się topora na jego plecach. Była dosłownie przerzucona przez jego ramie jak worek ziemniaków, na pewno nie tak powinno nosić się damę, jednak czy ona należała do grona kobiet, które mogły dumnie nosić ten tytuł?
    - Ruszajmy, czym szybciej znajdziemy się w Nawaroth tym lepiej... Na razie jest tylko kilku zwiadowców, ale to znaczy tylko tyle, że reszta ich watahy chowa się głębiej w lesie... Powinniśmy się spieszyć Bjorn... - wiedziała, że jest obciążeniem, nawet jeśli niewielkim dla kogoś o takiej sile, to nadal krępowała mu ruchy. Gdyby wilki jednak okazały się na tyle głupie by ich zaatakować, będzie stanowiła zbędny balast. Teraz tylko ich opóźniała, ale słońce powoli wstawało ze swojego snu, a co za tym idzie, nocne polowanie wilków się kończyło. Wystarczy jeszcze tylko kilka minut, a będą bezpieczni... Jeśli będzie trzeba poświęci życie, by ta dwójka zdążyła zbiec do miasta, w końcu ktoś musi zanieść ciała jej dzieci do smoczej ziemi. Sama nie da rady tego zrobić, a oni są jej ostatnia nadzieją. Nie pozwoli im zginąć.
    Skuld
    Skuld
    Lost Soul

    Punkty : 40
    Liczba postów : 30

    Smoczy problem Empty Re: Smoczy problem

    Pisanie by Skuld Sro 11 Gru 2019, 12:08

    Bjorn nerwowo przygryzał wargę, zastanawiając się co robić. Fakt iż tak mało wiedział o stworzeniach zwanych przaz Thialfi wilkorami, nie ułatwiał mu podejmowania decyzji. Nie był osobą która odwraca się plecami od niebezpieczeństwa, a poza tym uważał iż uciekając traci się kontrole nad sytuacją. Podejrzewał zresztą, iż krążące wokół nich bestie, szacują siły, próbując ocenić swoje potencjalne szanse w walce z osłabionym smokiem. Cóż, dla ich dobra lepiej byłoby gdyby w swoich spekulacjach ujęły również jego topór, jako że łowca Fjarigson nie zamierzał cofać sią ani o pół kroku.
    - Nawaroth nigdzie się nie wybiera, a my póki co zostajemy. - Ostatecznie zdecydował wojownik. – Słońce już prawie wstało, a gdy mgła się rozwieje chciałbym raz jeszcze obejrzeć zniszczone wozy. Znajdziemy tam dla ciebie trochę jedzenia i jakieś ubrania. Jeżeli będziemy mieli szczęście może spotkamy również kogoś, komu udało się przetrwać masakrę. Łab paskudy to niezły dowód, ale nic nie przebije zeznań naocznego świadka. Poza tym nie możesz wejść do miasta w takim stanie. Musisz nabrać sił.
    - A dlaczego to ty o tym decydujesz? – Spytała Cirel dla której wola smoczycy była dużo bardziej zobowiązująca niż to co chciał wojownik.
    - Bo jestem z was największy i najsilniejszy. Przynajmniej w tej chwili. – Odpowiedział łowca szczerząc przy tym zęby.
    W swoich rozważaniach Bjorn brał pod uwagę iż mieszkańcy Nawaroth mogą się zachować podobnie jak łyse wilki. Oczywiście że zdecydowana większość z nich bała się smoka, ale niewykluczone że na widok kruchej dziewczyny, z wyczerpania słaniającej się na nogach, znajdzie się wreszcie ktoś, kto uzna że lepszej szansy na zgładzenie bestii mieć już nie będą, a zabójca nie chciał wybierać pomiędzy zdradzeniem tej którą miał ratować,  a urządzeniem jatki wśród osadników. Miał wystarczająco na sumieniu by dokładać sobie nań rozmyślań nad kolejnymi trupami.
    Co innego jeśli Thialfi stanie w sali narad przyodziana, dumna, wyprostowana i pełna energii. Wówczas jej słowa będą brzmiały zupełnie inaczej. Zwłaszcza że smoczyca nie tylko musiała przekonać wystraszonych mieszkańców o tym iż nie stanowi dla  ich zagrożenia, ale również o tym, że potrafi ich obronić przed hordami bestii. Innymi słowy Thialfi musiała pokazać też siłę.
    Zresztą nie tylko ona.
    - Masz. – Cirel przekazała swój płaszcz w ręce wojownika, skinieniem głowy sugerując iż Bjorn powinien okryć nim smoczą królową, a następnie obejmując obiema dłońmi drzewce od nowego kostura, (znalezienie odpowiedniego drewna było jedną z przyczyn niemiłosiernej zwłoki w czasie ich pierwotnej wędrówki do jaskini), czarodziejka wypowiedziała sentencje  zaklęć w nieznanym mężczyźnie języku, po czym wokół ich trójki pojawił się pierścień ognia, o średnicy dorównującej w pełni ukształtowanym drzewom, przy czym same płomienie zdawały się tańczyć w powietrzu, nie dotykając niczego co mogło stanowić źródło spalania. Mimo to taki ogień dawał sporo ciepła, a jeśli demony bały się smoka, to znaczy ze bały się również płomieni, a co za tym idzie swoim pokazem czarodziejka kupiła im znacznie więcej czasu.
    Przy okazji Bjorn zauważył że używając magii, kapłanka wygląda zupełnie inaczej niż wcześniej. Choć niewykluczone że owo wrażenie było spowodowane faktem iż pierwszy raz oglądał Cirel bez kaptura, zwracając uwagę na jej ciemne, upięte w kok włosy? W każdym bądź razie Cirel  sprawiała wrażenie dużo młodszej i bardziej urodziwej niż wcześniej oceniał wojownik, choć oczywiście żadną miarą nie mogła równać się z Thialfi. „Wychodzi na to że jestem tu jedynym brzydalem” – ironicznie podsumował łowca.
    - Długo będziesz się tak przechwalać, czy w końcu ruszymy? I żeby była jasność, nie usprawiedliwia cię to od niesienia łepetyny. – Z udawanym oburzeniem podsumował Bjorn, jednocześnie poprawiając uchwyt w jakim obejmował Thialfi. . – Uprzedzam księżniczko, że to nie będzie scena miła dla oka, choć ręcz jasna nie tak przerażająca jak na przykład widok tańczącego Fjarigsona. A przy okazji, skoro masz dzieci, czy to znaczy że istnieje również jakiś pan smok?
    Słysząc ową bezpośrednią, grubiańską i pozbawioną delikatności uwagę, czarodziejka niemal natychmiast kopnęła wojownika w kostkę.
    - Bardzo nam przykro z powodu twoich pociech Pani, to musiała być straszna tragedia.  – Sprostowała Cirel.
    Mejrin
    Mejrin
    Vampire

    Punkty : 21762
    Liczba postów : 4374

    Smoczy problem Empty Re: Smoczy problem

    Pisanie by Mejrin Czw 12 Gru 2019, 20:04

    Thialfi z zachwytem oglądała jak kobieta kilka słów składa w zaklęcie ognia. Nie wiedziała czy zrobiła to by się jej przypodobać, czy ze zwykłej troski, lecz była wdzięczna czarodziejce, gdyż dzięki temu mogła chociaż trochę się ogrzać. Co prawda obecność wojownika i podarowana jej peleryna również pomagały, jednak nic nie mogło zastąpić jej odwiecznego kochanka - ognia. Miała ochotę wyciągnąć dłonie i dotknąć powstających wokół niej ścian ognia, jednak wolała się nie wiercić. Jeszcze wojownik stwierdziłby, że jest dla niego ciężarem i musiałaby iść o własnych siłach, co w obecnym stanie nie byłoby łatwe.
    Zamiast tego rozkoszowała się ciepłem i jego bliskością. Delikatnie zarzuciła swoje dłonie wokół jego szyi, by móc być jeszcze bliżej. Jednak z trudem powstrzymywała śmiech, gdy usłyszała czym w takiej chwili martwi się wielki łowca smoków, Bjorn Fjarigson. Nawet do głowy by jej nie przyszło, że zada jej akurat takie pytanie ze wszystkich możliwych, Cirel też chyba była zaskoczona, chociaż o wiele bardziej zniesmaczona tym co powiedział.
    Jednak Thialfi nie była na niego zła. To wszystko stało się bardzo dawno temu, przynajmniej dla ludzi, gdyż ona te tysiąc lat spędziła w letargu. Jej serce nadal pękało z każdym powracającym wspomnieniem o trzech pociechach, nauczyła się ona jednak ignorować ten ból i przekuwać go w swoją siłę. Tak samo jak zrobiła to wiele lat temu, by dać nauczkę wszystkim, którzy śmieli jej wejść w drogę.
    - Aż tak martwisz się konkurencją, panie Fjarigson? Ubiegając się o względy smoczej królowej powinieneś być gotowy na odrobinę wyzwań - starała się brzmieć zalotnie, ale również była to ukryta przestroga.
    Człowiek i smok nigdy nie powinni być razem, przynajmniej tak stanowiło prawo. Ale ona nigdy nie przestrzegała obowiązujących na świecie zasad, wolała iść pod prąd i tylko dzięki własnemu wysiłkowi udało jej się dojść do czegokolwiek... Tylko, że teraz została z niczym. Bez rodziny, królestwa czy osób, które by ją wsparły. Nie licząc tej dwójki, nie miała pojęcia czy ktokolwiek inny zechciałby jej pomóc.
    Na szczęście wilki przestały zaprzątać im głowy, odeszły z chwilą, gdy na niebie zagościło słońce w pełnej swojej okazałości. Niestety ze względu na nią musieli poruszać się wolniej niż normalnie, również Cirel wydawała się zmęczona i trochę poddenerwowana. Cały czas rozglądała się na boki, jakby wilkory miały się pojawić lada moment by ich pożreć. Nic takiego się nie stało i w południe udało im się dotrzeć na miejsce rzezi, której skala była o wiele lepiej widoczna niż za dnia. Wozy, powywracane z licznymi śladami pazurów oraz wszechobecna krew, zaschnięta przez noc, tworzyła bordowe strupy na ziemi i ubraniach porozrywanych ludzi. Na szczęście nie tylko mieszkańcy Nawaroth ponieśli starty, kilka bestii leżało na ziemi, w tym jedna bez głowy.
    Thilafi, zanim jeszcze zeszła z rąk rudowłosego, ucałowała delikatnie jego policzek. Nie zrobiła tego jak wystraszona dziewica, którą i tak przecież nie była. Był to pewny pocałunek kobiety, która wiedziała, że to co ich do siebie ciągnęło było silniejsze niż mogło się wydawać na pierwszy rzut oka. To skromne podziękowanie, którego na całe szczęście Cirel nie zobaczyła, znaczyło dla niej więcej niż samo "dziękuję".  Liczyła na to, że w przyszłości wojownik okaże się jej nawet większą pomocą. Jednak nie mogła go zmusić by staną po stronie smoka, a nie własnego gatunku..
    Czarodziejka była akurat zbyt zajęta wymiotowaniem w krzaki by zauważyć ten drobny flirt jej smoczej królowej, chyba widok jaki zastali na polanie ją przytłoczył. Noc skrywała więcej niż mogło im się wydawać, jednak smoczyca nie była tym wzruszona. Stając na ziemi o własnych siłach zaczęła się lekko przeciągać, by rozprostować zastałe kości, aż w końcu zauważyła coś co szczególnie przykuło jej uwagę. Koń z rozszarpaną krtanią wyglądał na smakowity kąsek, nie to żeby nie gustowała w ludziach czy wilkorach, ale przy swoich towarzyszach starała się przynajmniej zachować pozory. Poza tym ludzie byli dla niej zbyt żylaści i niezbyt smaczni, ale nie zwykła wybrzydzać.
    Nie oglądając się na pozostawioną w tyle dwójkę podeszła do śniadej klaczy z zamiarem wbicia w nią kłów, jednak w ostatniej chwili się powstrzymała, a raczej powstrzymała ją jedna myśl "Co on sobie pomyśli, gdy zobaczy cię taką?", głos w jej głowie miał dużo racji. Nie chciała by jedyna osoba, która uważa ją za kobietę zmieniła nagle zdanie. Zaczęła się więc rozglądać za jakimś nożem, którym mogłaby oskórować zwierzę. Widziała jak kiedyś ludzie to robili, więc uważała, że ona również da radę. Niestety, nie szło jej to za dobrze, a skóra zdjęta z szyi miała na sobie gruby pasek mięsa, co doprowadzało ją do szału. Jednak, gdy spróbowała go odciąć nieumyślnie przecięła własną skórę po wewnętrznej części dłoni. Zwykłym, tępym nożem. Właśnie tak słaba była w ludzkiej postaci. Zaczęła delikatnie zlizywać krew językiem, mając nadzieję, że ani Bjorn, ani Cirel tego nie widzieli
    - Cholerny nóż, a żeby cię samo słońce pochłonęło - syknęła pod nosem i ścisnęła go w niezranionej dłoni, a ostrze zamiast znów się w nią wbić, ustąpiło pod wpływem ciepła. Przynajmniej ta jedna rzecz nie zmieniała się nie zależnie od tego, jaką postać przyjęła. Ogień, ciepło, czy nawet rozgrzany do czerwoności metal nigdy nie były w stanie jej zranić. Dzięki tej dziwacznej właściwości otrzymała kiedyś tytuł "dziecka słońca', jednak były to stare dzieje, dzisiaj nikt, w tym i ona, nie pamiętał o tym. Miała teraz na głowie o wiele ważniejsze sprawy niż głupie przezwiska i tytuły, w każdej chwili całe Nawaroth mogło zrzucić na jej leże całą górę... A tam zostały jej trzy szkraby.
    Skuld
    Skuld
    Lost Soul

    Punkty : 40
    Liczba postów : 30

    Smoczy problem Empty Re: Smoczy problem

    Pisanie by Skuld Nie 15 Gru 2019, 00:20

    Słysząc sugestię Thialfi odnośnie tego z kim i w jaki sposób miałby rywalizować o jej względy, Bjorn zaśmiał się rubasznie. Naprawdę nie miałby nic przeciwko temu by całą sprawę sprowadzić do znanej sobie, naturalnej konfrontacji smoczego ognia, zębów i pazurów, z ostrzem jego topora i wszystkich znanych mu sztuczek. Prosta, oczyszczająca walka wydawała się być dokładnie tym czego potrzebował. Starcie gigantów. Jeden na jednego. Siła przeciwko sile. Bez żadnych dylematów, rozterek i wątpliwości. Taka rywalizacja na pewno poprawiłaby mu samopoczucie, tymczasem pojedynek jaki obecnie toczył wojownik rozgrywał się w jego głowie, a to na pewno nie było ulubione pole do walki.
    Z każdym razem gdy spoglądał w stronę Thialfi, łowca zmagał się z wątpliwościami odnośnie tego jak powinien się zachować. Wzrok podpowiadał mu że ma przed sobą piękna kobietę, taką o której od zawsze marzył, która bez trudu mogłaby dotrzymywać mu kroku i której bez wątpienia pożąda, co jasno szeregowały mu pozostałe zmysły. Wojownikowi ciężko było skupić się na czymś innym niż na rozważaniach o tym jak bardzo pociągają go cudowne kształty, którymi raz za razem kusiła go Thialfi oraz o tym, jak pragnie zbliżenia w czasie którego dane byłoby mu poznać każdy centymetr ciała smoczej królowej.  A drugiej strony umysł Fjarigsona wykrzykiwał ostrzeżenia odnośnie tego iż wszystko co widzi łowca jest mistyfikacją,  że ma przed sobą prawdziwą bestię gotowa pożreć go gdy tylko nadąży się ku temu okazja. Rozsądek przypominał jak często sam Bjorn wykorzystywał podstęp by uzyskać przewagę w konfrontacji z smokiem, w związku z czym kto jak to, ale on nie powinien dać się nabrać na podobną strategię.
    I choć sam wojownik wolałby gdy jego głowa i reszta przemawiały jednym głosem, niewiele wskazywało na to by którakolwiek z stron zamierzała ustąpić, a co gorsze on nie miał pojęcia jakiej podpowiedzi posłuchać, a której kazać się pierdolić. I pomyśleć, że jego zdaniem rozterki były czymś co przytrafia się tylko babom, a już na pewno nie zabijakom jak Fjarigson.
    Na szczęście gdy tylko całą trójka dotarła do miejsca gdzie stado wilkorów napadło na karawanę uciekinierów z Nawartoth, przynajmniej na chwilę Bjorn mógł skupić swoje myśli na czymś innym. Wojownik od razu zauważył, że w świetle dnia pobojowisko prezentuje się jeszcze gorzej ni z w nocy.  Pechowo dla siebie, uciekinierzy spodziewając się raczej jednej ogromnej bestii a nie kilkudziesięciu mniejszych, zamiast stworzyć zwarty obóz, postanowili rozproszyć wozy, by lepiej ukryć je w lesie. Decyzja ta nie tylko ułatwiła wilkorom napaść, ale sprawiła także iż ciała ludzi i zwierząt porozrzucane były na całkiem sporym obszarze. Z drugiej strony trzeba było przyznać, iż mieszkańcy Nawaroth to twarde skurczybyki. Nawet ci którzy ostatecznie zdecydowali się opuścić miasto w obawie przed smokiem, nie sprzedali tanio skóry, podejmując walkę. Bjorn z satysfakcją odnotowywał każde kolejne mijane truchło bestii. Niestety sam fakt iż mimo takich strat stwory nadal grasowały po okolicy musiał świadczyć o ich pokaźnej liczebności.  
    - Zamierzasz nam się rozkleić czarodziejko? - Spytał wojownik, widząc zgiętą w pół Cirel.
    - Nic mi nie jest. Daję radę. - Niechętni odpowiedziała kapłanka.
    - Zostań tu i przygotuj coś na ząb, a ja i Thialfi rozejrzymy się za ocalałymi.
    - Mówiłam że… o rzesz … - Kobieta próbowała protestować, ale kolejna fala mdłości skutecznie odebrała jej na to ochotę.
    Potakując głową, Cirel dała znać ze się zgadza, co Bjorn przyjął z wyraźną satysfakcją. Liczył na to iż kilka chwil spędzonych z smoczycą sam na sam, pozwoli mu podjąć właściwa decyzję. Póki co mężczyzna z zainteresowaniem przyglądał się poczynaniom Thialfi, próbującej dobrać się do martwego konia.
    - W wozach jest cały dobytek tych nieszczęśników. Ubrania, narzędzia i przede wszystkim prowiant na drogę. Nie musisz pastwić się nad tą kobyłą. Myślę że jedzenia wystarczy aby zaspokoić największy apatyt. - Zasugerował łowca. - Co ty na to królowo abyśmy przeszli się na spacer?
    Mejrin
    Mejrin
    Vampire

    Punkty : 21762
    Liczba postów : 4374

    Smoczy problem Empty Re: Smoczy problem

    Pisanie by Mejrin Wto 17 Gru 2019, 08:52

    Zawstydzona tym, że mężczyzna od dłuższej chwili obserwował jej nieporadną szarpaninę z koniną odwróciła się do niego plecami. Próbowała ukryć lekki róż na policzkach, chciała by wszyscy, nie tylko on, postrzegali ją jako idealną, ale tak jak każdy miała swoje wady. Daleko jej było do bóstwa, które można by czcić, a przecież niegdyś grała tę rolę wręcz doskonale. Po kilku głębszych oddechach udało jej się uspokoić, odrzuciła nóż na bok, nie to żeby nadawał się już do dalszego użytkowania. Większość ostrza została stopiona, ale rączka była w miarę nie naruszonym stanie. Przez chwilę nawet pomyślała, se w razie potrzeby mogłaby się nim obronić, ale... Uświadomiła sobie, że o wiele łatwiej byłoby zrobić ze skórą wojownika to co zrobiła ze stalą. Sama w sobie była potężną bronią.
    - Thialfi - zwróciła mu uwagę i mocniej okryła się płaszczem, który dostała od Cirel. Bordowy kolor jeszcze bardziej wyróżniał bladą skórę kobiety, a złote zdobienia sprawiały, że nie była zbyt daleko od osiągnięcia wizerunku prawdziwej królowej - Jeśli nie przestaniesz mnie nazywać damą, królową, czy jeszcze innym przezwiskiem to sama zacznę do ciebie jakoś dziwnie wołać - niestety jej zasób słów nie był aż tak rozwinięty jak ten mężczyzny. Pojęcie "pizda" zaprzątało jej myśli, jednak nie miała zamiaru zdradzać tego, iż nie wie zbyt wiele o obecnych zwyczajach mowy. Wiele się zmieniło, ale rozmowa z kobietami w Nawaroth pomogła jej chociaż trochę pozbyć się starych nawyków i poszerzyć zakres słownictwa. Nie był on jednak na tyle idealny, by popisywać się chociażby w zwykłej kłótni.
    Pokonała dzielącą ich odległość trzema dużymi krokami, ale by spojrzeć mu w oczy musiała zadrzeć głowę do góry. Nie była niska, przynjamniej nie uważała się za taką, gdyż wzrostem przewyższała nawet Cirel i dużą część kobiet z Nawaroth. Przynjamniej, gdy zmęczenie nie sprawiało, że garbiła się i kuliła... co nie przystoi damie. Tylko, że ona nie była damą, udawała, że nią jest. Rzeczywistość była zgoła inna. Uwielbiała wszystko to co powinno być zarezerwowane wyłącznie dla mężczyzn, jednak nie chwaliła się tym na prawo i lewo.
    - Poszukajmy przy okazji jakiegoś odzienia... Ten płaszcz.. - nie skończyła zdania, na tym polegała jej mała gra. Delikatnie położyła dłoń na swoim dekolcie, a chociaż nie miała takiej broni, jaką Cirel nosiła na piersi, nie można było odmówić smoczycy uroku. Wodziła mężczyznę za nos, raz pozwalając mu być blisko, innym razem będąc krok przed nim. Dzięki drzemce, którą bezczelnie urządziła sobie w ramionach Bjrona podczas ich drogi na miejsce tragedii, odzyskała część sił. Mogła już poruszać się sama, była też w stanie zmienić się w smoka, jednak nie chciała niepotrzebnie tracić energii, poza tym wiedziała, że ta forma jest teraz o wiele wygodniejsza. Prawie idealnie ukrywała fakt, iż jest smokiem, jedynym co zdradzało białowłosą były spiszczaste uszy. Podobne do elfickich, jednak stanowczo za krótkie, ciężko było określić do jakiej rasy właściwie należała. Na pewno nikt nie myślał, że smok może okazać się dziewczyną o delikatnych rysach.
    Nie była jednak ona jedynym potworem w tym lesie. Wilkory rozprawiły się z mieszkańcami Nawaroth w okropny sposób, nie dając im nawet szans na ucieczkę, a chociaż była pod wrażeniem walecznosci ludzi, nadal uważała ich za głupców. Nie powinni nigdy opuszczać bezpiecznych murów miasta. Starała się tak myśleć, żeby nie spadło na nią poczucie winy. Całe to zamieszanie było spowodowane jej przebudzeniem, może Ci ludzie nadal by żyli... Nie miała jednak czasu na gdybanie. Mieli szukać ocalałych, kogoś kto mógłby potwierdzić atak bestii, ale nie mogła wyczuć nic poza śmiercią. Co jakiś czas przechodzili koło rozkładającego się ciała, a ona za każdym razem stawała na chwilę by lepiej się przyjrzeć. Nie wszyscy zmarli przez kły i pazury, kilkoro umarło, gdyż przygniotły ich wozy, konie, a nawet ciała ich towarzyszy. Był to smutny widok, nawet dla niej, jednak wiedziała, że nie mają teraz czasu na żałobę. Jeśli się nie pospieszą całe Nawaroth może skończyć w ten sam sposób.
    - Bjorn, ile smoków zabiłeś do tej pory? - w końcu przerwała panującą między nimi ciszę. Musieli się skupić na szukaniu, a nie rozmawianiu, ale nie mogła się powstrzymać. Nie zadała tego pytania, by wydusić z wojownika jakieś informacje. Czysta ciekawość pchnęła ją do poznania kolejnych szczegółów dotyczących mężczyzny, który zaskakiwał ją coraz bardziej.
    Mimo swojego wyglądu i zawodu, był inteligentnmniejszy niż pona połowa mężczyzn, których do tej pory poznała. Szybko analizował sytuację i zawsze znajdował najlepsze rozwiązanie, a to była cecha, której jej brakowało. Zbyt łatwo podawała się emocjom, co często powodowało jeszcze większy bałagan, a ona zwykle kończyła ranna. Jeśli nie na ciele, to na sercu... Może właśnie przez te drobne różnice między nimi smoczyce aż tak ciągnęło do człowieka? Jednak i te myśli odgoniła od siebie. Jeśli dalej będzie nad tym tak gdybać do niczego nie dojdzie, a przed nimi było jeszcze sporo roboty. Przeszukiwali dokładnie każdy wóz, szukając czegokolwiek co mogłoby pomóc w ich obecnej sytuacji, a potrzeba im było dosłownie wsyztskiego. Ubrań, jedzenia, no broni przynjamniej mieli pod dostatkiem. Czarownica, smok i łowca tworzyli całkiem niezły zespół z którym nikt i zdrowych zmysłach nie odważyłby się zadrzeć.
    Tym razem Thialfi trzymała się cały czas dość blisko wojownika, wręcz można by rzec, że za blisko. Gdy się pochylał by sprawdzić coś na ziemi, ona pochylała głowę by przyjrzeć się jego włosom oraz toporowi na plecach. Nawet nie próbowała ukrywać zainteresowania nim, uważała że jest to bez sensu, ale również nie wykonała "pierwszego kroku", by posunąć ich relacje dalej. Była ciekawa co Bjorn o niej myśli, w końcu różnili się wręcz u samych podstaw, ale nie miała na tyle odwagi by go o to zapytać. Przynjamniej nie, gdy nadal była odziana wyłącznie w płaszcz. Większość ubrań jakie znaleźli była zwyczajnie zbyt szeroka na jej szczupłe ciało i po chwili lniane suknie spadały nie tylko z jej ramienia. Różnica między jej nią a kobietami Nawaroth była drastycznie bolesna, nie tylko ze względu na wagę. Myślała, że spędzenie czasu z wojownikiem wprawi ją w dobry nastrój, jednak nie umiała bagatelizować kolejnych nieudanych prób doboru odzienia. Ostatecznie w przypływie złości spaliła jasno niebieską suknie, ktora zaczęła z niej spadać jak każda poprzednia i rzucił tylko ciche "To nie mój kolor, wystarczy mi płaszcz Cirel". Nie trzeba było być filozofem, by domyślić się o co naprawdę chodziło Thialfi... W końcu była kobietą, której zależało na tym by jedyny mężczyzna nie postrzegający jej jako ziejącej ogniem bestii, był nią oczarowany a nie rozczarowany.
    Kiedyś była bóstwem, ludzie mieszkający na tych ziemiach czcili ją i składali dary, by ich chroniła przed mrokiem lasów, a dziś? Dziś była niczym więcej jak plującym ogniem gadem, którego chcieli się pozbyć. Nie rozumiała dlaczego, to nie ona powinna walczyć o swój dom, to oni powinni błagać ją.. Jednak jeśli zniszczą jej leżę, a z nim jej dzieci? Nie mogła do tego dopuścić, ale ciężko było jej myśleć, gdy w pobliżu był owy rudy mężczyzna, który potrafił samym dotykiem sprawić iż jej ciało robiło się cieplejsze. To było przerażające uczucie, ale w tym samym czasie równie podniecające. Wizja wpadnięcia w sidła mężczyzny nie wydawała jej się wcale taka zła.
    Skuld
    Skuld
    Lost Soul

    Punkty : 40
    Liczba postów : 30

    Smoczy problem Empty Re: Smoczy problem

    Pisanie by Skuld Czw 19 Gru 2019, 12:06

    Przeszukiwanie pogorzeliska nie należało do przyjemnych okoliczności, nawet dla osób które podobnie jak Bjorn były obyte z widokiem krwi, martwych ciał, wyrzuconych na zewnątrz ludzkich wnętrzności oraz towarzyszącemu temu wszystkiemu odorowi śmierci. Mimo wszystko nawet zdystansowany twardziel jak Fjarigson, od czasu do czasu pozwolił sobie rzucić kilka niepochlebnych komentarzy na temat „śmierdzącego ścierwa”, jak określał bestie odpowiedzialne za ludzką masakrę. Wszystko to za sprawą tego iż w gronie uciekinierów z Nawaroth przeważały dzieciaki, których to opiekunowie starali się uchronić przed smoczym gniewem. Ciężko było patrzeć na ciało drobnej dziewczynki gdy własny umysł podpowiadał że równie dobrze mogłaby to być jego córka. Obraz bezbronnych malców, rozerwanych na strzępy, sprawił iż łowca z całych sił zacisnął dłonie na rękojeści topora. Wiele dałby za to by stanąć teraz naprzeciwko któregoś z wilkorów i móc wyładować nagromadzony w nim gniew. Zatopienie ostrza w tej plugawej łepetynie z pewnością przyniosłoby mu odrobinę ulgi. Mężczyzna momentalnie pożałował że wcześniej bestie nie przypuściły ataku, wycofując się na widok ognistego kręgu. Co prawda podobna okazja wkrótce miała nadejść, jednak Bjorn nie chciał czekać.
    Nie zamierzał też ukrywać swojego nastroju przed towarzyszącą mu Thialfi. Trochę za późno zorientował się iż jak chodzi o pewne sprawy mógł wybrać lepszą scenerię. Nawet jeśli smocza dziewczyna nie mdlała na widok zwłok, trudno jest mówić o pożądaniu gdy wokół ciebie leżą stosy trupów. W tym momencie wojownikowi niewiele brakowało by poprosić Thialfi i ponowna przemianę w smoka, zabranie go na swój grzbiet, odnalezienie nory gdzie kryją się gnidy odpowiedzialne za obecna rzeź i wybicie bestii co do nogi. To by dopiero było podniecające, jednak Fjagrison liczył się też z zdrowiem i nadwyrężonymi siłami smoka. „Swojego smoka” jak nazywał ją w myślach.
    - „Po imieniu” zwracam się tylko do tych z którymi sypiam, paniusiu. Więc śmiało. Możesz coś wymyśleć. – Zażartował Bjorn, gdy Thialfi praktycznie wskoczyła mu w ramiona. Bliskość dziewczyny i widok jej pogodnej twarzy poprawiała mu humor, a świadomość że jego towarzyszka okrywa się jedynie płaszczem, który on sam mógł zerwać jednym szarpnięciem, sprawiała iż łowca czuł rosnące w nim podniecenie. – Co jest nie tak z tym płaszczem? Tak od razu nie zmieni cię on w wiedźmę i jako tako spełnia swoja funkcje. Choć dla mnie jest go za dużo, a dla ludzi przed którymi powinnaś przemówić, pewnie za mało.
    Bjorn miał nadzieję że swoimi poszukiwaniami uwiną się dość szybko. Liczył w tym względzie na specjalne zdolności Thialfi. O smokach krążyło wiele legend, a choć on sam w ludzkich kręgach uchodził za eksperta w dziedzinie zwyczajów, mocy i umiejętności skrzydlatych potworów, to oczywiście przy srebrnowłosej czuł się jakby nic nie wiedział.  Z drugiej strony mógł tez na cała sytuację spojrzeć jako na swoja szansę by zweryfikować wiele z tego co przypisywano pobratymcom Thialfi.
    Wykorzystując moment w którym znajdował się bezpośrednio za swoja towarzyszką, Fjarigson objął dziewczynę swoimi ramionami i przyciągnął blisko siebie, tak by móc szeptać jej do ucha.
    - Powiem ci to w sekrecie, a jeśli komuś piśniesz choć sowo, zerwę z ciebie ten płaszczyk i ukarzę jak na niegrzeczna dziewczynkę przystało. – Zagroził Bjorn. – Widzisz, tak naprawdę nie zabiłem ich wiele. Prawdziwych smoków. Oczywiście licząc wywerny i inne przerośnięte jaszczurki było tego naprawdę mrowie. Rzeczywistość jest bowiem taka, iż to głównie dzięki smoczej reputacji dranie jak ja wciąż mają zajęcie. Inaczej nie utrzymalibyśmy się w branży. Ludzie panikują gdy tylko widzą łuskowatego stwora większego od psa, od razu wzywając łowce. Na większość z nich mogliby polować sami, ale podejść smoka wcale nie jest tak łatwo. Podobno twoi krewniacy wyczuwają bicie ludzkiego serce z kilkudziesięciu kroków? Czy ty słyszysz moje? Może wali tak mocno że przez to zagłusza inne oznaki życia? Zwykle staram się by brzmiało jak kropla wody spływająca po skałach, ale przy tobie chyba nie potrafię się odpowiednio skoncentrować.
    Mejrin
    Mejrin
    Vampire

    Punkty : 21762
    Liczba postów : 4374

    Smoczy problem Empty Re: Smoczy problem

    Pisanie by Mejrin Sro 25 Gru 2019, 21:23

    Smoczyca słyszała w swoim życiu wiele historii, ale nigdy nie myślała, że wszystkie o łowcach smoków będą kłamstwem. Skoro większość z nich nigdy nie zabiła prawdziwego smoka, nie licząc już tych, które należały do jej podgatunku, jak mieli się oni równać do jej siły? Może nie powinna była słuchać Bjrona i martwić się zbędnie, że ktoś taki zrzuci jej na głowę jaskinie?! Kompletnie nic już nie była w stanie zrozumieć, a mężczyzna zaskoczył ją ponownie swoimi śmiałymi ruchami. Przy nim stawała się bezradna i słaba jak dziecko, nie mówiąc już o tym, że zapomniała o swoim rozumie. Miłość, porządanie, czy jakikolwiek nazwać to coś co łączyło ich... Było zbyt silne, by dało się z tego uwolnić. Dziwaczne nić przeznaczenia związała ich już przy pierwszym spotkaniu, gdy ten uratował ją od pijanego wojownika w Nawaroth. Już wtedy poczuła to coś, jednak nie chciała w to wierzyć.
    Poczuła jego oddech na swoim policzku i aż lekko zadrżała, czując jak jeży się jej włos na skórze. Nie była jeszcze tak blisko mężczyzny, a chociaż okoliczności temu nie sprzyjały nie mogła się powstrzymać. Każda inna zapewne ukróciła by jego porządanie jednym słowem, lecz ona chciała czegoś więcej. Czuła jak szybko bije jego serce, ale jej nie ustępowało na krok. Była zdenerwowana, zmieszana, zaskoczona i szczęśliwa... A w brzuchu czuła coś dziwnego. Jakby stado robactwa, które niemiłosiernie ją łaskotały i rozgrzewały. To był pierwszy raz jak sięgała pamięcią, gdy czuła coś takiego. Niezwykłego, ale i przerażającego. To sprawiło, że jednocześnie chciała uciec i zostać przy nim. Nie wiedziała tylko która z tych stron w końcu wygra.
    - Wiesz... Smoki mają wiele zdolności... Ja przykład umiem owinąć sobie pewnego wojownika wokół palca i sprawić, że wręcz szaleje na moim punkcie...- obróciła się zgrabnie w jego ramionach i oparła swoje dłonie na jego klacie. Byli tak blisko siebie, wystarczyły centymetry by usta tej dwójki połączyły się w pocałunku, jednak w ostatniej chwili Thialfi spuściła głowę unikając pocałunku. "Co ja wyprawiam?!", zganiła się w myślach. Nie chciała się zabawić jego uczuciami, a chociaż sama pragnęła bliskości równie mocno co wojak, nie potrafiła zdobyć się na odwagę. Była słaba. Od urodzenia nie potrafiła dogadywać się z innymi, jedyne co jej wychodziło to rządzenie, a nie chciała by to na tym polegała jej relacja z wojownikiem.
    Nagle z dużą siłą wyrwał się z jego objęć i odsunęła się okrywając mocniej płaszczem - Bjorn nie powinniśmy tego robić... Nie w takim miejscu... Nie przy tych wszystkich poległych ludziach. Zresztą to nie wyjdzie! Jestem smokiem, nie kobietą. Nie jestem piękną damą, którą możesz porwać na jedną noc, ani nałożnicą, która weźmie co chciała i pójdzie dalej robić swoje. Jestem smokiem - powtórzyła znów by upewnić samą siebie i w końcu przestała drżeć. Musiała wziąć kilka głębszych oddechów nim obróciła się w jego stronę i spojrzała mu w oczy. Jej tęczówki dosłownie płonęły niebieskim ogniem, jednak w jej oczach nie było widać nic prócz smutku. Nie mogła się dłużej oszukiwać, że wojownik pragnie ją taką jaka jest. Brzemię bycia smokiem sprawiło, że już dawno przestała wierzyć, że ktokolwiek pokocha ją tak jak ona potrafiła kochać innych.
    - Chciałabym uwierzyć w ten sen, ale wiem, że gdy się z niego obudzę znów będę sama. To moje przekleństwo, ale... Czemu jakaś cząstka mnie chce wyruszyć z tobą w ten nieznany świat?  Chciałabym zostawić całe Nawaroth i wszystkie problemy za sobą, uciec od nich i dać się chociaż raz porwać temu czego naprawdę pragnę. Ale nie mogę, jestem smoczą królową i ryzykowałabym zbyt wiele. Chciałabym być z tobą, oddać Ci mnie całą, ale... Boję się, że przez to zranie cię w końcu durny zabójco smoków! Powinieneś odrąbać mi łeb póki miałeś okazję! Czemu mnie chronisz... Nie... Nie zasługuję na to...


    W tym samym czasie Cirel, która już dawno skończyła przygotowywać jedzenie poszła szukać dwójki, która nie odpowiadała na jej wołanie. Jednak nie miała ona zdolności łowieckich, a jej magia nie pomagała wyśledzić zaginionej dwójki. Chodziła więc ona od wozu do wozu, a gdy udało jej się zebrać kilka bardziej przydatnych rzeczy takich jak ubrania czy jedzenie, wracała zaraz do ich małego obozu. W porównaniu do nich naprawdę się napracowała, nie tylko przygotowując potrawę, na miarę szefa królewskiej kuchni, ale również udało jej się zgromadzić mnóstwo pożywienia, którego nie tknęły wilki. Na szczęście do zmroku było jeszcze dużo czasu, a ona nie bardzo wiedziała czym ma się zająć. Nie chciała znów przeszkadzać swojej pani w romansach, jednak czuła się trochę samotna. Nie przeszkadzał jej już nawet smród gnijących ciał, no nie aż tak na początku. Chusta z ziołami i tona perfum, które jako kobieta zawsze miała pod ręką sprawiły, że udało jej się jakoś opanować problemy z żołądkiem. Nie miała ona pojęcia, że nie tylko nad Nawaroth, ale i nad nimi rozciągają się ciemne chmury. Gniew smoka sprowadzał katastrofę, lecz to jego smutek był o wiele groźniejszą bronią.
    Skuld
    Skuld
    Lost Soul

    Punkty : 40
    Liczba postów : 30

    Smoczy problem Empty Re: Smoczy problem

    Pisanie by Skuld Nie 29 Gru 2019, 13:31

    Początkowo wszystko szło zgodnie z planem wojownika, mimo wątpliwej scenerii, Thialfi wydawała się być gotową zagrać w zaproponowaną przez łowcę grę, wzbogacając ją o swoje drobne przekomarzanki, jednak chwile później, nie wiedzieć czemu, wszystko nagle się skichało. Bjorn nie miał pojęcia co jest nie tak z kobietami, że te nie potrafią oddzielić przyjemności od tych wszystkich filozoficzno, egzystencjalno, uczuciowych rozterek. Nie był tez dobry w prowadzeniu dyskusji na powyższe tematy. Babskie gadanie dlatego właśnie nazywane jest babskim, ponieważ mężczyźni co do zasady nie powinni w nim uczestniczyć. Łowca czuł że cokolwiek nie powie, odpowiedzi na swoje rozterki dziewczyna powinna była poszukać sama.
    - Jesteś smokiem potrafiącym zmienić się w piękna kobietę. Albo dokładnie na odwrót. Nie mam pojęcia dlaczego posiadasz taką moc, ale to całe gadanie o ochronie ludzkiej siedziby, poczucie obowiązku i bycie królową, nie wzięło się z znikąd. Nie wierzę że smoki po prostu wymyśliły sobie że będą strażnikami ludzkiego dobrobytu. Ta wieź została jakoś zbudowana i na pewno nie odbyło się to poprzez unikanie się wzajemnie. Poza tym, no wiesz, nie zabiłem zbyt wielu smoków, ponieważ te prawdziwe jak ty, nalezą do rzadkości. Można je spotkać głównie w legendach, a nawet w nich nigdy nie było ich zbyt wiele. I dałbym sobie brodę zgolić że nie stanowiły rasy zamkniętej jedynie w własnym kręgu. Podobnie jak driady, albo… hmm może Cirel wytłumaczy to lepiej. - Bjorn zamilkł, uświadamiając sobie iż właśnie wygłosił najbardziej zawiłą przemowę w swoim żywocie, mającą dać Thialfi do zrozumienia, że pieprzony, durny łowca smoków jest w stanie zrewidować swoje dotychczasowe poglądy i wieść żywot u boku tej na która powinien polować. Zresztą w chwili obecnej wojownik polował głównie na to co jago rozmówczyni skrywała pod płaszczem, choć akurat przyznanie się do tego, niczym smoczy ogień spaliłoby powagę całej wypowiedzi. Poza tym cały jego tok rozumowania, zgodnie z którym jedno z rodziców Thialfi było człowiekiem, dziewczyna mogła zbić jednym zdaniem, uświadamiając mu przy okazji jak niewiele wie na temat smoczej rasy. - Oczywiście cokolwiek zdecydujesz wiedz że możesz liczyć na moją pomoc w sprawie Nawaroth i swoich dzieci.

    W innej części traktu okazało się że zapach gotowanej strawy jest w stanie zdziałać więcej niż ludzkie oko. Pomimo starannego przeszukania kilku wozów, czarodziejka nie trafiła na ślady kogokolwiek z ocalałych, za to gdy tylko wokół ich prowizorycznego obozowiska zaczął unosić się armat gulaszu, ci ostatni znaleźli się sami. Dokładnie rzecz ujmując, „ta jedna” w osobie nastolatki o nieprzejednanej minie, mierzącej do kapłanki z łuku.
    - Czego tu szukasz? - Spytała nieznajoma.
    - Bez obaw, jesteśmy tu po to by wam pomóc. - Odziedziczała Cirel podnosząc się z miejsca.
    - No to jesteście za późno. - Z pogarda parsknęła dziewczyna. - Poza tym pierwszy raz widzę by ktoś pomagał, kradnąc cudze rzeczy.
    Nowo przybyła mocniej nacinała strzałę na cięciwę, jasno dając kapłance do zrozumienia iż ta nie jest tu mile widziana.
    - Poczekaj, wszystko ci wyjaśnię. Bjorn! Cirel!
    Mejrin
    Mejrin
    Vampire

    Punkty : 21762
    Liczba postów : 4374

    Smoczy problem Empty Re: Smoczy problem

    Pisanie by Mejrin Czw 02 Sty 2020, 12:49

    Thialfi słuchała każdego słowa i nawet na chwilę nie odwracała wzroku od oczu mężczyzny. 2 nich najłatwiej byłoby zobaczyć wahanie lub kłamstwo, lecz on jej nie zwodził. Naprawdę się jej nie brzydził, co więcej... Nadal patrzył na nią z tą iskrą pożądania, a ona uświadomiła sobie jak głupia była wyciągając tak pochopne wnioski. Bjorn pragnął od niej znacznie więcej niż każdy mężczyzna, który poznał jej naturę i nie uciekł w popłochu, a ona była w stanie mu to wszystko dać. Chociaż jej serce nadal było w rozterce, a na nieskazitelnej skórze pojawiła się gęsia skórka nie mogła czekać aż to wojownik wykona ten pierwszy krok. Postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce, w końcu jej dumą królowej nie pozwalała na nic innego.
    Podeszła powoli do niego i oparła obie ręce na jego torsis. Chociaż zdobiła go nie tylko koszula, ale również ochronna zbroja, mogła łatwo wyczuć bicie serca. Uśmiechnęła się lekko pod nosem, a po chwili wspięła się na palcach by złożyć delikatny pocałunek wargach mężczyzny. Był równie krótki co słodki sen po upojnej nocy, jednak wystarczył by między tą dwójką utworzyła się nierozerwalna nić przeznaczenia. Stało się dokładnie to przed czym przestrzegały wsyztakie legendy jakie znała, ale teraz jej to nie obchodziło. Człowiek i smok. Bestia zakochała się w wojowniku, a uczucie które zostało pochowane na wieki znów rozbłysło w jej sercu jasnym światłem. Chciała by ta chwila trwała wiecznie, jednak wołanie Cirel dotarło do jej czułych uszu.
    -Bjorn, coś jest nie tak z twoją czarodziejką... Chodź, mam jakieś złe przeczucia - złapała za rękę wciąż zaskoczonego jej śmiałym ruchem wojownika i pociągnęła go w stronę z której dobiegł krzyk.
    Dotarli tam dość szybko, a smoczyca nawet nie próbowała ukryć swojej obecności. Nie słuchała również tego, co radził jej Bjorn, gdyż krew w jej żyłach wzburzyła się na zastany widok. Nie podobało jej się, że mierzy ona do jej towarzyszki że śmiercionośnej broni, która przez chwilę nieuwagi mogła naprawdę pozbawić życia Cirel.
    - Puść to, albo to ty stracisz zaraz życie dziecko - powiedziała to tak słodkim i spokojnym głosem jakby życzyła przyjaciółce miłego dnia, jednak jej wzrok mówił wszystko. Mogła naprawdę zabić ją bez większego wysiłku. Kocie oczy płonące błękitem nieba oraz spiczaste uszy, na pierwszy rzut oka można było zauważyć, że nie jest ona człowiekiem. Nie miała zamiaru już się ukrywać, nigdy więcej - Uspokój się, a nic ci się nie stanie.
    Dziewczyna jednak nie wyglądała na przekonaną, odwróciła się w stronę białowłosej i naciągnęła cienciwę swojej kuszy. Była naprawdę przerażona, dłonie jej drżały, a Thialfi zrobiła coś, czego ta naprawdę nie potrafiła pojąć. Podeszła do niej opierając swoją pierś na grocie strzały. Z drobnej rany poleciała strózka czerwonej krwi, lecz smoczycy nie drgnęła brew. Gdyby wystrzeliła z pewnością by umarła, jednak wiedziała, że młoda kobieta tego nie zrobi.
    - To nie przywróci im życia... - chociaż słowa te były bolesne, ktoś musiał je wypowiedzieć. Smoczyca czuła, że to ona musi rozwiązać to nieporozumienie, gdyż wina za śmierć rodziny i przyjaciół tej dziewczyny leżała po jej stronie. Nagle młoda wojowniczka wyrzucila z rąk kuszę i zaczela płakać żeliwnymi łzami, które to trafiły prosto na klatkę piersiową Thialfi. Przytuliła ją tak mocno, że nawet smocza królowa na chwilę straciła oddech, jednak nie odsunęła dziewczyny. Zaczęła ją za to delikatnie głaskać po kasztanowaych włosach i uspokajać ciepłymi słowami, których teraz potrzebowała najbardziej.
    Skuld
    Skuld
    Lost Soul

    Punkty : 40
    Liczba postów : 30

    Smoczy problem Empty Re: Smoczy problem

    Pisanie by Skuld Wto 07 Sty 2020, 12:50

    Bjorn doskonale zdawał sobie sprawę z tego że nie jest dobrym mówcą, a słuchaczem był jeszcze gorszym. Miał też olbrzymie braki jak chodzi o okazywanie wrażliwości, czy umiejętność doboru odpowiednich słów, w sytuacjach gdy rozmowa zaczęła wypływać na delikatne i osobiste tematy, w związku z czym podświadomie zakładał iż podjęty przez niego wywód mający na celu psychiczne wsparcie Thialfi, skończy się dla niego siarczystym plaskaczem w twarz lub lawiną oskarżeń o wybitną głupotę. A nie wykluczone że jednym i drugim jednocześnie. Był zresztą gotów na taką ewentualność, jako że osobiście trwał w przekonaniu, iż na oczyszczenie rozgrzanej głowy, najlepsza jest porządna bójka, a wszelkie emocje najlepiej wyrzucić z siebie poprzez krew, pot i łzy. Z kolei on, skoro zaledwie chwile wcześniej zadeklarował swoje oddanie tej rozchwianej uczuciowo księżniczce, był gotów służyć smoczycy pomocą, gdyby ta chciała wylądować swoją złość na czymś wielkim, twardym i niezbyt czułym.
    Spodziewając się znaleźć w roli worka treningowego, łowca podświadomie napiął mięsnie, spokojnie czekając na pierwszy cios, gdy niespodziewanie zamiast pieści na nosie, wojownik poczuł ciepłe wargi dziewczyny wbijające się w jego usta. Choć zwykle szczycił się tym iż był przygotowany na każdą ewentualność, wobec tak nagłej zmiany nastroju towarzyszki, Fjarigson całkowicie zdębiał. Podczas gdy jego głowa w zaskakująco wolnym tempie przyswajała sobie to co się dzieje, reszta ciała zareagowała wyjątkowo sprawnie i adekwatnie do tematu. Opatulone w rękawice, grube dłonie Bjorna wylądowały na udach Thialfi , a następnie wędrując w górę, zręcznie podwinęły okrywający smoczycę płaszcz, torując sobie drogę do jej pośladków. Łowca przyciągnął partnerkę bliżej siebie i w tym momencie usłyszał krzyk przerażonej Cirel.
    Jak chodzi o wyczucie czasu i umiejętność koronkowego zepsucia mu nastroju, czarodziejka nie miała sobie równych. Był przekonany że przyjdzie mu dziś kogoś zabić, a Cirel sama zgłaszała się do roli tej w którą wpakuje swój topór. Wzdychając głośno, mężczyzna niechętnie i z wyraźnym oporem dał się pociągnąć w stronę źródła kolejnego zamieszania, tylko po to by zauważyć tam, jak jakaś nastoletnia małolata próbuje dopaść wiedźmę przed nim. Dziewczyna wyglądała na wyjątkowo zdesperowaną i groźną, a przynajmniej niebezpieczną niczym przyciśnięta do ściany ofiara.
    - Łoo, łoo łoo, odłóż ten patyk paniusiu bo jeszcze zrobisz komuś krzywdę. Co to ma być? Żadnego wpychania się. – Bjorn starał się działać profesjonalnie, nie myśląc o tym że najchętniej najpierw ubije Cirel, potem małego rudzielca, a następnie wróci w objęcia Thialfi. Klął w myślach cały żeński świat, igrający sobie z takimi jak on. Gdy już jedna okaże się chętna, natychmiast muszą pojawić się dwie kolejne gotowe wszystko zepsuć. W innych okolicznościach „wiewióra” miała by szanse zyskać uznanie w oczach wojownika, chociażby za to iż zdołała przetrwać masakrę, ukrywajac się przy tym na tyle dobrze, że nawet on przeszukując wcześniej ten teren, nie był w stanie jej dostrzec, jednak obecnie młoda, ubrana w bawełniane spodnie i tunikę z długimi rękawami, której zakończenia przyozdobiono skórą jakiegoś futrzaka, stała na drodze realizacji jego wewnętrznych potrzeb, co rzecz jasna wykluczało jakiekolwiek komplementy.
    Oczywiście człowieka trzymającego napięty łuk lepiej jest nie drażnić i to bez względu na wiek. Zwłaszcza gdy samemu nie posiada się żadnej osłony, a potencjalnemu strzelcowi trzęsą się ręce. Dłoń Bjorna niby od niechcenia powędrowała za pas, szukając ukrytego tam noża, którym łowca mógłby cisnąć w stronę intruza. Jednocześnie kątem oka wojownik zerknął na Cirel, zwracając uwagę na jej poruszające się usta, sugerujące iż czarodziejka w każdej chwili gotowa jest wypowiedzieć zaklęcie przywołujące ognisty krąg, bez wątpienia taki, którego obwód przebiegałby po linii gdzie stała dziewczyna.
    Młoda zapewne nie zdawała sobie sprawy z zagrożenia, jak również z tego iż swoim gestem Thialfi uratowała jej skórę. Za to sama smoczyca nie mogła dostrzec jak bardzo zaskoczyła „swoich ludzi”.
    - Yyyy… tego… skoro czułości mamy już za sobą, to może panienka powie nam ilu z was ocalało? – Spytał Fjarigson gdy wreszcie zebrał z trawy opadłą z zdziwienia szczękę.
    Jago pytaniu przez dłuższy czas towarzyszyła cisza.
    - Kilu. – Pociągając nosem i wycierając przy tym twarz w rękaw, łuczniczka zdecydowała się wreszcie odpowiedzieć. - Ci którzy przeżyli od razu zebrali ocalałe konie i wozy nadające się do jazdy, po czym uciekli aż się kurzyło.
    - A ciebie zostawili?
    - Jest ze mną ranny ojciec. On… jego stan nie pozwolił na podróż.
    - No tak… czyli wgraliście?
    Młoda przecząco pokręciła głową.
    - Wilki uciekły gdy na niebie pojawił się smok. – Wyjaśniła dziewczyna.
    - Widzisz Cirel, przynajmniej jest z ciebie jakiś pożytek. – Ironicznie zauważył Bjorn.
    - Nie ma w tym nic zabawnego. – Burknęła czarodziejka. – Chodź skarbie, Zaprowadź mnie do ojca. Może będę mogła mu pomóc. I nie przejmuj się smokiem czy wilkami. To gburowatych mężczyzn powinnaś obawiać się najbardziej.

    Sponsored content

    Smoczy problem Empty Re: Smoczy problem

    Pisanie by Sponsored content

      Similar topics

      -

      Obecny czas to Pią 29 Mar 2024, 02:01